II PIĘTRO

34 komentarze:

  1. Naciągnęłam rękawy swetra na dłonie, bo tego dnia na szkolnych korytarzach panował o wiele dotkliwszy chłód niż zwykle, przez co moje palce zaczęły drętwieć. Nie zamierzałam jednak wracać się do swojego dormitorium po cieplejsze ubrania, bo było to zbyt niebezpieczne, a nie chciałam się tak narażać. Nie po to chowałam się kolejny dzień z rzędu, żeby teraz wszystko popsuć. Z determinacją przewróciłam stronę w książce, przyglądając się uważnie kolejnym zapisanym na niej wyrazom, ale moje myśli wędrowały gdzieś zupełnie indziej.
    Z głośnym westchnięciem oparłam głowę o okno, obserwując tym samym wszystko, co działo się na zewnątrz. Kilku uczniów wyszło na poranny spacer i trochę żałowałam, że siedzę na parapecie kompletnie sama, podczas gdy oni tak świetnie się bawią. Skup się, Aesung, książka sama się nie przeczyta. Jeszcze dwadzieścia stron i dojdziesz do połowy , pomyślałam, wracając do wpatrywania się w niezbyt gruby tomik, który trzymałam na swoich kolanach. Nie był zbyt ciekawy, ale chciałam dostać dobrą ocenę z transmutacji, więc obiecałam sobie, że go skończę.
    Siedziałam na tym parapecie od dobrych paru godzin, nie zmieniając swojej miejscówki ani razu, bo jako że mieliśmy sobotę, kompletnie nikt nie przechodził tym korytarzem. Czułam się tam bezpiecznie, więc kiedy nagle usłyszałam ciche stukanie, które odciągnęło mnie od czytania, od razu odrobinę się zaniepokoiłam. Ostrożnie wytknęłam głowę poza obszar parapetu i spojrzałam w głąb korytarza, próbując wyłapać wzrokiem jakiś niespodziewany ruch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nadszedł upragniony weekend. Czas, który uczeń wyczekuje już od samego poniedziałku, oczywiście to także tyczyło się mnie. Miałem plany spędzić je aktywnie na świeżym powietrzu, a że pogoda tego dnia była idealna, postanowiłem, że sobotni dzień zacznę od porannego joggingu.
    Zszedłem z wieży Gryffindoru i udałem się schodami w dół, by opuścić budynek szkolny. Tego dnia miałem na sobie fioletowy dres z kapturem oraz wygodne sportowe buty tego samego koloru rzecz jasna. Zazwyczaj biegałem w tym stroju i to właśnie przez to znajomi zaczęli przezywać mnie boradori. Jednakże nie przeszkadzało mi to zupełnie. Ja będę zdrowym i wysportowanym boradori, a oni niestety zostaną na zawsze sflaczałymi pabo.
    Dostałem się wówczas na drugie piętro i szybkim krokiem przemierzałem korytarz, który tego dnia był naprawdę opustoszały. Czyżby wszyscy spędzali aktywnie swój wolny dzień od nauki? Pewnie nie! Siedzą w tych swoich pokojach i się lenią!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez chwilę myślałam sobie, że pewnie tylko się przesłyszałam, bo jestem przewrażliwiona i się chowam. Miałam już wrócić do swojej poprzedniej pozycji, by móc skupić się na książce, kiedy odgłosy stały się jeszcze głośniejsze niż wcześniej i już byłam pewna tego, że to czyjeś kroki.
    Korytarz wciąż był pusty, nie widziałam kompletnie nikogo, ale wiedziałam, że w każdej chwili może pojawić się tam osoba, której tak bardzo chcę uniknąć. Nie czekając ani chwili dłużej zamknęłam książkę i zeskoczyłam z parapetu, lądując przy tym boleśnie na całych stopach. Na ciele czułam ciarki, które pojawiły się tam pewnie przez zimno oraz adrenalinę, która w tamtym momencie gwałtownie mi podskoczyła, jednak nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Niemal biegiem puściłam się przez korytarz, kierując w stronę schodów, by jak najszybciej zbiec na niższe piętro i zaszyć się w łazience dziewcząt. Przez cały czas aktywnie dopingowałam się w głowie, wmawiając samej sobie, że dam radę, przez co ani trochę nie słyszałam już skąd dochodzą kroki. Mało mnie to jednak obchodziło.
    Jeszcze piętnaście kroków, dziesięć, pięć... Zakręt był coraz bliżej, a zaraz za nim schody, więc byłam już niemal pewna, że mi się uda. Przyspieszyłam odrobinę, teraz już naprawdę biegnąc, aż w końcu pokonałam zakręt. Pech chciał jednak tak, że noga zgięła mi się kiedy nadepnęłam na wgłębienie w podłodze, przez co straciłam równowagę i wyłożyłam się jak długa prosto przed nogami osoby, która akurat tamtędy przechodziła.
    Bolał mnie nadgarstek, który wygiął się pod dziwnym kątem, bolała mnie broda, którą przydzwoniłam w podłogę, a do tego bolała mnie moja duma, bo po raz kolejny w swoim nędznym życiu narobiłam sobie wstydu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszyłem się niezmiernie, że już za chwilę będę mógł poczuć wiatr targający moje włosy. Będę miał możliwość zaczerpnięcia świeżego powietrza i poczucia się wolnym. Na nieszczęście coś pokrzyżowało moje ambitne plany. Coś a raczej ktoś. Była to biegnąca korytarzem dziewczyna, która zaliczyła glebę tuż przede mną.
    O mały włos a nadepnąłbym na nią, gdyż sam dość żwawo szedłem. Zrobiło mi się jej trochę żal i po donośnym "Uważaj!" wypowiedzianym w jej kierunku, zatrzymałem nagle swoje spragnione ruchu ciało i cofnąłem się parę kroków do leżącej na ziemi Gryfonki. Wyglądała na dość obitą, to też przykucnąłem i odsłoniłem włosy z jej twarzy, gdyż cała była rozkosmana.
    - Wszystko dobrze? Pomóc ci wstać?
    Spojrzałem w jej oczy, ale zaraz po tym odwróciłem wzrok. Nie mniej jednak w mojej głowie pokazał się obraz twarzy dziewczyny podobnej do tej leżącej, tu na podłodze. Ta myśl nie dawała mi spokoju, dlatego wejrzałem jeszcze raz na szatynkę. Dokładnie przyjrzałem się tym razem rysom twarzy i poczułem lekkie mrowienie w brzuchu. Ona wygląda zupełnie jak... Czy to możliwe?! Czy to naprawdę ona?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cała czułam się obolała, a do tego włosy opadły mi na twarz i zasłoniły cały widok, przez co zbytnio nie wiedziałam co dzieje się dookoła mnie, ale wciąż pamiętałam, że nie powinnam się wychylać. Nie miałam zielonego pojęcia na kogo wpadłam, więc dopiero kiedy ktoś donośnym głosem na mnie nakrzyczał, odetchnęłam głośno. W normalnej sytuacji pewnie popłakałabym się ze stresu, ale teraz cieszyłam się tylko, że to nie Myungsoo, dzięki czemu odetchnęłam głęboko i uniosłam głowę z podłogi.
    - Nie, dzięki, dam sobie radę – odparłam, żwawo podnosząc się do pozycji siedzącej, kiedy chłopak przed którym kilka chwil wcześniej się przewróciłam, zapytał mnie czy potrzebuję pomocy. Zerwałam z nim kontakt wzrokowy, chcąc jak najszybciej sobie pójść i zniknąć w swojej samotni, gdzie nikt nie będzie musiał oglądać mojej poobijanej gęby.
    Sama nie wiem czemu, ale w mojej głowie pojawiła się myśl, że skądś znam tego chłopaka. Spróbowałam przypomnieć sobie wszystkich uczniów z mojego roku, ale niezbyt pasował mi do tego grona. Spokojnie zlustrowałam wzrokiem całą jego sylwetkę, od przystojnej twarzy, poprzez rażąco fioletowe ubrania, aż po koniuszki purpurowych butów. Właśnie wtedy zapaliła się lampeczka w mojej głowie.
    Czy uczniowie naszej szkoły mogli pracować w Hogsmeade..? W sumie nigdy się tym nie interesowałam, więc nie miałam zielonego pojęcia, ale uniformy ekspedientów w Miodowym Królestwie okropnie przypominały mi ubrania, które miał na sobie ten chłopak. Może po prostu zapomniałam kiedyś zapłacić, więc przyszedł mnie szukać aż do samej szkoły. To by wyjaśniało sposób, w jaki się we mnie wgapiał swoimi przymrużonymi oczami. Przełknęłam głośno ślinę.
    - Nie mam przy sobie pieniędzy, ale wszystko oddam, obiecuję – pisnęłam łamiącym się w połowie zdania głosem. - Nie chcę iść do Azkabanu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyna usiadła niesfornie na ziemi. Wtedy mogłem jeszcze dokładniej przyjrzeć się jej delikatnym rysom twarzy, zadartemu nosowi, pełnym i czarnym oczom oraz wyrazistym ustom. Tak, to było już oczywiste, to ona!
    Zszokowanym swoim odkryciem także usiałem, naprzeciw niej, na ziemi. Moje usta mimowolnie otworzyły się a brwi uniosły ku górze. Zorientowałem się, że ona także bacznie mi się przygląda, czyżby też mnie rozpoznała? Byłem tak poruszony, iż nie zdołałem nic wypowiedzieć. To było takie niesamowite!
    Czar prysł, podczas gdy ona najwyraźniej pomyliła mnie z kimś innym, no bo nie przypominałem sobie, żeby była mi winna jakieś pieniądze. Mimo to wydała mi się zabawna tak jak za dawnych czasów. Nerwowa i niespokojna.
    Nie zwlekając dłużej postanowiłem w końcu przemówić:
    - Aesungie? Naprawdę mnie nie poznajesz?
    W sumie co się dziwić, minęło tyle lat! Tyle czasu się nie widzieliśmy, a ja nadal miałem obraz jej roześmianej buzi w pamięci. Nie było możliwości, żebym to ja się mylił!

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę zaczynałam zastanawiać się nad ucieczką, kiedy chłopak nagle jak gdyby nic usiadł naprzeciwko mnie i gapił, zupełnie jakby próbował swoim wzrokiem przewiercić moją twarz na wylot. Nie czułam się z tym zbyt komfortowo, w ogóle nie lubiłam kiedy ktoś na mnie patrzył, więc przysłoniłam się odrobinę włosami. Oparłam się mocniej o podłogę, mając zamiar wstać, kiedy chłopak odezwał się nagle i tym samym ściągnął na siebie całą moją uwagę.
    Moje serce zamarło, a w brzuchu poczułam dziwne ukłucie, ale kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Głos chłopaka był tak ciepły i łagodny, że od razu dotarło do mnie, iż nie ma zamiaru próbować zaciągnąć mnie do Azkabanu. Dopiero po chwili zrozumiałam jednak sens jego słów, jak również to, że znał moje imię i zwrócił się do mnie w sposób, którego aktualnie używała tylko jedna osoba.
    Przez moją głowę przebiegło milion myśli rozważających to, gdzie mogłam wcześniej spotkać tego chłopaka. Pojawiła się wśród nich nawet taka, że może po prostu robi sobie ze mnie żarty, albo jest znajomym Myungsoo, który się z niego nabija. Dopiero wtedy mój wzrok zatrzymał się ponownie na uniesionych brwiach chłopaka, następnie na jego fioletowych ubraniach, a po chwili cała układanka zebrała się w całość.
    Zaskoczona wciągnęłam głośno powietrze i uniosłam dłoń do twarzy, zakrywając nią swoje usta.
    - H-howon? - spytałam nieśmiało, pomimo tego, że byłam tego pewna prawie w stu procentach. Ostatni raz widziałam go kiedy miałam sześć lat, ale jego twarz wciąż pozostała taka sama, oprócz tego, że nieco wydoroślała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekając na reakcję Gryfonki robiłem się coraz bardziej nerwowy. Mój oddech stał się ciężki i dość słyszalny, moje dłonie poczęło robić się wilgotne, a w brzuchu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jedynie moje serce wydawało się spokojnie pompować krew, jednak do czasu... Kiedy dziewczyna wypowiedziała powoli moje imię, mój mięsień chciał wyskoczyć mi z piersi, walił jak szalony. Właściwie to mu się nie dziwię! Spotkałem Kwon Aesung, moją dawną przyjaciółkę z dzieciństwa i to jeszcze w szkole magii. Przecież to jest niemożliwe! Ona się wyprowadziła... Ona... była zwykłą śmiertelniczką...
    Było tyle pytań, które chciałem jej wtedy zadać. Tyle spraw do wyjaśnienia i tyle przygód do wspomnienia.
    - Aesungie jak...?! Jak to możliwe! - wypowiedziałem, po chwili zwlekania. Podniosłem się wreszcie z ziemi i wyciągnąłem gwałtownie dłoń w jej stronę, chcąc pomóc dziewczynie wstać.
    Zapomniałem już zupełnie o tym, że miałem iść biegać. W gruncie rzeczy to zapomniałem o wszystkim, o całym świecie! W tamtej chwili liczyła się tylko moja przyjaciółka, której pragnąłem tyle powiedzieć, że właściwie nie wiedziałem od czego zacząć. Pierwsze co zdołałem rzecz to:
    - Nawet nie masz pojęcia ile razy mi się śniłaś!
    Przez to jedno zdanie przeklinałem siebie w myślach. Nie miałem pewności jak ona zareaguje, ściślej mówiąc w ogóle nie miałem pojęcia, czy to aby na pewno ta sama Aesung, z którą pożegnałem się lata temu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez chwilę się zawahałam, ale potem wzięłam do ręki książkę, która wcześniej mi upadła, i chwyciłam dłoń chłopaka, by pomógł mi wstać. Była miękka i przyjemna w dotyku, ale nie wydawała się ani trochę znajoma, prawdopodobnie przez to, że kiedy ostatni raz miałam okazję jej dotknąć, była prawie o połowę mniejsza. Mój mózg nie potrafił ogarnąć tego, że stoi przede mną chłopiec, który w dzieciństwie stanowił cały mój świat, a ja ledwie go rozpoznaję. Howon okropnie wydoroślał i się wyciągnął, chociaż w końcu nie było się czemu dziwić – teraz był już dorosłym mężczyzną. Zdałam sobie sprawę, że tak wiele musiało się zmienić zarówno w jego życiu, jak i w moim. Chciałam zatrzymać go przy sobie by mieć pewność, że już nigdy znowu nie zostanę sama, ale bałam się, że teraz nie będziemy w stanie się dogadać.
    - Co ty tutaj robisz..? - spytałam w końcu, nie mogąc ukryć swojego zszokowania. Wiele rzeczy mogło się zdarzyć pomimo tego, że wcześniej nie brałam ich pod uwagę, ale nigdy nie pomyślałabym, że spotkam Howona w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Przecież takie rzeczy się nie zdarzały, na świecie nie było tylu czarodziejów, żeby sąsiedzi też się nimi okazywali! Chyba że jego rodzina podejrzewała moją rodzinę o czary i dlatego trzymała się w pobliżu... Nie, to raczej nie możliwe ze względu na to, że chłopak wydawał się jeszcze bardziej zdziwiony naszym spotkaniem, niż ja.
    Zachichotałam cicho na jego słowa, czując tym samym, jak moje policzki oblewają rumieńce.
    - Ty też mi się śniłeś, Howon – przyznałam szczerze, przypominając sobie te wszystkie razy, które budziłam się rano i zaczynałam płakać, bo myślałam, że nigdy więcej go nie zobaczę. - Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Co ja tu robię?! Co ty tu robisz?! - zapytałem zdziwiony, a na mojej twarzy pojawił się drobny uśmiech, którego w żaden sposób nie mogłem opanować. Byłem pewien, że już nigdy jej nie spotkam, a tu proszę. Czy to przeznaczenie?! Nie mogłem tego inaczej wyjaśnić. Właściwie to takie głupie... Mieszkaliśmy obok siebie, spędzaliśmy z sobą czas, a mimo to nie wiedzieliśmy o naszych magicznych zdolnościach. Przypomniało mi się ile razy próbowałem jej to wyjawić, ale w ostateczności zawsze rezygnowałem.
    - Nie miałem pojęcia, że w twoich żyłach płynie krew magów - stwierdziłem, drapiąc się po głowie. Dostrzegłem na jej twarzy małe rumieńce, przez co cieszyłem się jeszcze bardziej - Nadal tak ładnie się zawstydzasz.
    Z wyglądu nie zmieniła się za dużo. W gruncie rzeczy tylko wyrosła i stała się kobietą, pewnie jej charakter także nie uległ znacznej zmianie. Spotkanie Aesung było cudem, na który nigdy nie liczyłem...
    - Słyszałem, że jak ludzie o sobie śnią to za sobą tęsknią, więc to prawda Aesungie - klepnąłem ją lekko w ramię. - W ogóle no proszę, jesteś w Gryffindorze tak jak ja! Na którym roku?

    OdpowiedzUsuń
  11. - Wtedy sama o tym nie wiedziałam - przyznałam szczerze. Moje zdolności ujawniły się stosunkowo niedawno, więc dotychczas nie miałam zielonego pojęcia o istnieniu czarodziejów i świata magii. - A ty? Przez cały czas byłeś świadomy tego, że jesteś czarodziejem..? - spytałam chłopaka, przyglądając mu się uważnie. Zwykle nie odzywałam się zbytnio przy ludziach, tym bardziej, kiedy dopiero ich poznawałam, ale przecież Howona znałam od dawna. Co prawda odrobinę zdążyłam się odzwyczaić, co w sumie nie było ani trochę dziwne, ale i tak czułam się przy nim o wiele lepiej, niż przy innych ludziach.
    Uśmiechnęłam się nieśmiało słysząc jego słowa o tym, że ludzie o kimś śnią jeśli tęsknią za tą osobą i przytaknęłam kilkakrotnie głową. Poczułam miłe łaskotki w brzuchu na myśl o tym, że w takim razie Howonowi również musiało mnie brakować. Jako dziecko zawsze bardzo go lubiłam, więc nic dziwnego, że mi go brakowało i za nim tęskniłam, ale nie wiedziałam czy chłopak odczuwał to tak samo jak ja.
    - Też jesteś w Gryffindorze? - spytałam zaskoczona, otwierając przy tym szeroko oczy ze zdziwienia. Należeliśmy do jednego domu, ale żadne z nas wcześniej nie zdążyło niczego zauważyć, co prawdopodobnie było moją winą, bo praktycznie nie wychodziłam ze swojego pokoju. - Jestem na drugim roku – odpowiedziałam na jego pytanie, przyglądając mu się przy tym uważnie. - A ty, Howon? Długo się już tutaj uczysz?
    Szczerze mówiąc, to miałam nadzieję, że niezbyt długo, bo to oznaczałoby, że jeszcze sporo czasu spędzi w tej szkole. Nie chciałam żeby już ją kończył i mnie zostawiał, kiedy dopiero udało mi się go odnaleźć.
    - Ładny kolor – powiedziałam w którymś momencie, wskazując podbródkiem na jego ubrania. - Przez chwilę myślałam, że pracujesz w Miodowym Królestwie.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Wiesz, prawdę mówiąc moi rodzice są czystej krwi, więc tak. Miałem świadomość, że jestem czarodziejem, ale zabronili mi o tym mówić. To był taki nasz rodzinny temat tabu - odpowiedziałem, z grymasem na twarzy.
    Chciałem ją przeprosić, ale było mi głupio. Jako dzieci dzieliliśmy się każdym sekretem, ale tego nie mogłem jednak jej wyjawić. Tymczasem dobrze się stało, że teraz już nie musimy się z tym ukrywać, obydwoje.
    - No oczywiście! Przecież pasuję do najlepszego domu jak ulał, prawda? - zapytałem poważnie, ale po chwili rzuciłem w jej stronę pogodny uśmiech. - Na drugim?! Jesteś młodsza ode mnie a już mnie doganiasz. Ja jestem na trzecim - powiedziałem dumnie, a kącik moich ust uniósł się ku górze. Prawdę mówiąc byłem zadowolony, że dziewczyna nie uczyła się w Hogwarcie dłużej ode mnie. Moje ego i tak tego dnia ucierpiało, kiedy zwróciła uwagę na mój strój do biegania.
    - No przecież, że ładny! - oznajmiłem, oburzając się znacznie. - To mój ulubiony, przecież wiesz. - Aesung dobiła mnie jednak swoim bystrym jak woda w rzece komentarzem, na co ja poczochrałem ją po głowie. - Ale masz cięty język, nic się nie zmieniłaś!
    W jednej chwili zwróciłem uwagę na książkę, którą trzymała w ręku. W dzieciństwie starała się spędzać czas czytając, czy choćby oglądając obrazki, ale ja zawsze odciągałem ją od tego. Czyżby teraz w końcu znalazła na to czas?
    - Co to za książka? Ciekawa?

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaskoczona głośno wciągnęłam powietrze, kiedy chłopak wyznał, że pochodzi z rodziny o czystej krwi. Tego kompletnie się nie spodziewałam, tym bardziej, że mieszkali w sąsiedztwie zwykłych, mugolskich ludzi. Na razie wolałam tego nie komentować w żaden sposób, ale wydawało mi się, że to chyba nic złego, skoro rodzice Howona nigdy nie mieli nic przeciwko temu, żebym go odwiedzała i się z nim bawiła.
    - To był komplement – usprawiedliwiłam się, wyciągając przed siebie ręce w obronnym geście, by po chwili zacząć poprawiać włosy, które chłopak parę sekund wcześniej mi rozczochrał. Naprawdę nie miałam na myśli nic złego, bo sama gdybym mogła, pewnie ubierałabym się wyłącznie na niebiesko. Tamten fioletowy prezentował się jednak odrobinę zabawnie w takim natężeniu, a tym bardziej na kimś takim, jak Howon.
    Po tej kilkuminutowej rozmowie byłam już w stanie stwierdzić, że charakter chłopaka zbytnio się nie zmienił. Wciąż był przekonany, że jest najlepszy i chciał we wszystkim plasować się na pierwszym miejscu. Nie miałam mu jednak tego za złe, właściwie, to uważałam to za jego nieodłączną cechę, bez której nie byłby już sobą. Howon zawsze lubił rywalizować, ale szybko się poddawał, jeśli coś nie szło po jego myśli.
    - Niezbyt, czytam to na transmutację – odpowiedziałam, unosząc książkę odrobinę do góry. - Próbowałam uczyć się w miejscu, gdzie jest cicho i spokojnie. A ty? Gdzie się wybierasz?
    Spytałam go o to pomimo tego, że podejrzewałam, gdzie chłopak się kieruje. Jego ubrania mówiły same za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, tak komplement. Już ja tam wiem, co jej chodziło po głowie.
    Posłałem jej tylko podejrzane spojrzenie, a kiedy poprawiała swoje włosy na mojej twarzy zagościł pocieszny uśmiech. Tak, to była moja droga Aesungie.
    Jako dziecko zawsze się o nią troszczyłem. Była dla mnie niczym młodsza siostra, lecz teraz minęło tyle czasu. Nie mieliśmy okazji być przy sobie, kiedy dorastaliśmy, kiedy stawaliśmy się niezależni i odpowiedzialni. Nie wiem czy uda nam się to chociaż w połowie jakoś nadrobić. Oczywiście bardzo bym tego pragnął, ale nasze życie zmieniło się tak diametralnie. Czy znajdziemy w nim czas na dawną przyjaźń? Tego się bałem..
    - Transmutacja, ech paskudny przedmiot - stwierdziłem, przechylając trochę głowę na bok, by przyjrzeć się okładce. - Ja w sobotę nie mam zamiaru tracić czasu na naukę!
    Tak właściwie to w ogóle nie zaprzątałem sobie głowy szkołą. Starałem się tylko mieć odpowiednie stopnie, by przejść do kolejnych klas. Dla mnie najważniejszy był Quidditch.
    - Właśnie miałem zamiar pobiegać - oznajmiłem, unosząc brwi do góry. - Miałabyś może ochotę wybrać się ze mną?
    Jako dziewczynka zawsze spędzała aktywnie ze mną czas, miałem nadzieję, że to się nie zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Czemu nie lubisz transmutacji? - spytałam go, uśmiechając się przy tym pod nosem. Howon już jako dziecko raczej nie przepadał za spędzaniem czasu na nauce, zamiast tego wolał się ze mną bawić albo zwyczajnie skupić się na rzeczach, kiedy mógł być aktywny i nie musiał siedzieć w miejscu. Właśnie dlatego ani trochę nie zdziwiły mnie jego kolejne słowa.
    - Szczerze mówiąc, to... - zaczęłam, nie wiedząc zbytnio jak powinnam skończyć to zdanie. Co mogłam powiedzieć żeby go od siebie nie odrzucić..? Nie chciałam mu odmawiać, pragnęłam spędzić z nim jak najwięcej czasu, ale zwyczajnie nie cierpiałam biegać. Płuca zaczynały mnie rwać i piec bo przebiegnięciu zaledwie kilkudziesięciu metrów, bo tak okropnie byłam do tego nieprzyzwyczajona, a nogi niemal od razu się pode mną uginały. Szczerze mówiac, to z każdym sportem byłam na bakier, ale czułam się o wiele lepiej kiedy nie musiałam bez przerwy się ruszać. Dorzucić do tego sprawy związane z wypadkiem i to, że nie powinnam narażać się na nadmierny wysiłek, a od razu było wiadomo, że po prostu nie mogłam się zgodzić. - Dzięki, ale może innym razem. Nie radzę sobie zbyt dobrze z bieganiem - powiedziałam w końcu szczerze, przyglądając mu się uważnie i przygryzając przy tym nerwowo wargę.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Mam problem z koncentracją - odrzekłem, przygryzając dolną wargę. A może ja po prostu byłem nadpobudliwy i miałem jakąś chorobę? Co by to nie było nie potrafiłem wystarczająco się skupić, a o to przecież najbardziej chodziło w tym przedmiocie. Miałem nadzieję, że jakoś zaliczę ten rok.
    Kiedy tylko zapytałem ją, czy miałaby ochotę pobiegać zmieszała się. Właściwie to zacięła się w pół zdania. Przecież to nic trudnego, albo tak albo nie. Nad czym tu się zastanawiać? Ja jednak liczyłem, że powie to pierwsze, niestety myliłem się. Z jej ust padły słowa odmowy, na co tylko zmarszczyłem czoło. Nie, nie potrafiłem zaakceptować odmowy. Miałem ochotę pobiegać, ale miałem ochotę też spędzić z nią czas, a to można było pogodzić tylko w jeden sposób. Złapałem ją za ramię. Nie wywiniesz mi się tak prędko, Aesungie.
    - Co ty gadasz?! Chodź, chodź. Tylko na chwilę, wiem, że tęskniłaś za naszym wspólnymi zabawami na świeżym powietrzu - mówiłem, ciągnąć ją w stronę wyjścia za ramię. Może i byłem trochę nachalny, ale nigdy nie miałem towarzysza do biegania i miałem szansę to wreszcie odmienić.

    OdpowiedzUsuń
  17. Howon nie wyglądał na zadowolonego z tego, że nie przystałam na jego propozycję, przez co westchnęłam głośno, pragnąc jak najszybciej usunąć się z jego pola widzenia. Nie chciałam żeby się na mnie gniewał i przestał ze mną zadawać już tego dnia, w którym spotkaliśmy się po tylu latach, ale zwyczajnie nie mogłam się zgodzić. Nawet gdybym chciała (a szczerze mówiąc, średnio miałam na to ochotę), to i tak nie pozwoliłoby na to moje zdrowie.
    Miałam właśnie szybko się z nim pożegnać i zwinąć z jego oczu zanim zdąży się na mnie porządnie rozgniewać, kiedy chłopak nagle jak gdyby nigdy nic złapał mnie za ramię i zacząć ciągnąć przy tym w stronę schodów. Jego chwyt był pewny i silny, ale jednocześnie dało się wyczuć, że stara się nie zrobić mi przy tym krzywdy. W duchu zaczęłam dziękować, że mam na sobie sweter, przez który chłopak na pewno nie był w stanie wyczuć blizn na ramieniu, za które mnie złapał.
    - Howon, naprawdę nie mogę - zaprotestowałam, próbując mu się wyrwać. Nie chciałam psuć mu zabawny ani humoru, a już na pewno naszej przyjaźni, ale co innego mogłam zrobić? Nie chciałam mówić mu czemu nie mogę sobie na to pozwolić, w końcu dopiero się spotkaliśmy, jak mogłabym od razu wyskoczyć z czymś takim..? Po chwili udało mi się wyswobodzić z jego uścisku, więc przycisnęłam plecy do ściany i pokręciłam gwałtownie głową, zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować. Wyciągnęłam ręce przed siebie w ramach ochrony, po czym odezwałam się najpoważniejszym tonem, na jaki było mnie stać.
    - Jestem przeziębiona, nie powinnam biegać - powiedziałam głośno, mając nadzieję, że w uszach chłopaka zabrzmiało to przynajmniej trochę bardziej szczerze, niż w moich.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mimo mojego stanowczego tonu, Aesung nadal odmawiała, tłumacząc, że nie może, bo jest chora. To jednak musiałem zrozumieć, więc puściłem ją, Wyglądała mi na nieco przestraszoną, czyżbym aż tak wprawił ją w zakłopotanie. Yay, mogłem nie naciskać.
    Uśmiechnąłem się do niej pogodnie, pokazując tym, że wcale nie mam jej tego za złe, a właściwie powinienem przeprosić. Ona jest już młodą kobietą, dla której zdecydowanie musiałem być łagodniejszy i delikatniejszy. Kiedy byliśmy dziećmi nie miało to jakiegoś większego znaczenia, traktowaliśmy się jednakowo, prawdę mówiąc ja tak to odczuwałem.
    - Przeziębiona, to dlaczego szwendasz się po korytarzu?! - zapytałem zaniepokojony. W dzieciństwie zwykle nie chorowała, a jak już to zawsze leczyła przeziębienia w łóżku. Właśnie! - Marsz do łóżka! Ale już!
    Nie chciałem, żeby nie daj boże zachorowała. Miałem co do jej osoby dużo planów. Teraz, kiedy odnaleźliśmy się po latach, chciałem spędzić z nią każdą minutę, dlatego też niezwłocznie musiałem się z nią umówić.
    - Aesungie, masz może czas po południu lub też wieczorem? Chętnie porozmawiałbym z tobą w nieco przyjemniejszym miejscu niż ten korytarz. Co powiesz na pokój wspólny Gryffindoru?

    OdpowiedzUsuń
  19. Na szczęście Howon nie wydawał się zbytnio rozzłoszczony, właściwie nawet się do mnie uśmiechnął, więc odetchnęłam z ulgą i zachichotałam słysząc jego słowa. Wzruszyłam nieznacznie ramionami, po czym podeszłam odrobinę bliżej niego.
    Nie chciałam wracać jeszcze do swojego dormitorium, bo miałam świadomość, że wtedy będę musiała przejść przez pokój wspólny, ale przytaknęłam głową, by chłopak dał mi spokój.
    - Miałam tutaj coś do załatwienia, ale już wracam do łóżka - odpowiedziałam, kierując się już tyłem powoli w stronę schodów. Chciałam przynajmniej przez chwilę się mu jeszcze przyglądać, bo trochę nie potrafiłam uwierzyć w to, że stoi przede mną mój przyjaciel z dzieciństwa. Właściwie, to mój jedyny przyjaciel.
    - Wieczorem będę siedziała przy kominku w pokoju wspólnym - zapowiedziałam, uśmiechając się w stronę chłopaka. - Pewnie bez problemu mnie tam odnajdziesz. Do zobaczenia!
    Pomachałam mu jeszcze ręką, po czym szybkim krokiem podeszłam do schodów i zaczęłam wspinać się po nich do góry. Nie miałam zamiaru wracać jeszcze do siebie, ale musiałam udawać, że to robię, więc bez oglądania się za siebie skierowałam się na trzecie piętro.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziewczyna zachowywała się dziwnie. A może faktycznie coś ją brało. Zawsze była pełna energii i radości. Teraz, gdy ją spotkałem była bardziej zrównoważona, spokojna. Moja Aesung dojrzała. Prawie łezka w oku mi się zakręciła.
    - Będę tam niewątpliwie! - odparłem, także posyłając jej ciepły uśmiech. Byłem tak bardzo podekscytowany tym spotkaniem, że nie mogłem skupić się na czymś innym, nawet zapomniałem, że miałem iść biegać... Spoglądnąłem na dziewczynę i od razu jej odmachałem, krzycząc "Trzymaj się!" Obserwowałem każdy jej krok i czekałem, aż jeszcze raz się do mnie obróci. Niestety na próżno. No cóż, musiałem przyznać, iż byłem typem człowieka, który bardzo cenił oglądanie się za siebie. Jakkolwiek to brzmi. Po prostu uważałem, iż spoglądanie na siebie w czasie rozstania jest magiczną chwilą, dzięki której mogłem wiedzieć czy komuś bardziej na mnie zależy czy też nie. Był to taki mój własny przesąd. A może to tylko głupie przyzwyczajenie?
    Jak tylko rozstałem się z Aesungie od razu uświadomiłem sobie po co tak naprawdę tu się znalazłem, więc udałem się na dwór, na poranny jogging.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzałam na zegarek w pokoju wspólnym Ślizgonów. Była już dwudziesta trzecia, a ja dalej nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W pomieszczeniu było ciemno, a skapująca woda powoli zaczynała mnie drażnić. Cały Hogwart już spał więc gdybym wpadła do czyjegoś pokoju, pewno zostałabym wyproszona. Westchnęłam cicho zjadając ostatnią pralinkę. Pomyślałam chwilę nad czymś. Teraz to już na pewno nie zasnę, a sprawdzenie tej teorii potwierdziłoby tylko moje słowa. Ale po namyśle, wizja pochodzenia po szkole w sumie nie była taka zła.
    Wstając z wielkiego fotela powoli udałam się w stronę wyjścia. Nie miałam konkretnego planu, więc po pewnym czasie bezsensownego kręcenia się po korytarzach, znalazłam się na drugim piętrze, siedząc na parapecie. Bawiłam się skrawkiem bluzki kiedy usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę patrząc na Namu.
    - Tak. - kiwnęłam delikatnie głową. Jak widać nie tylko ja miałam problem z zaśnięciem. W sumie dawno nie widziałam chłopaka. Czasami na korytarzach słychać było jakieś plotki na jego temat, ale najczęściej wtedy mój sarkazm dawał o sobie znać. I widziałam tylko te wredne spojrzenia odchodzących osób. Zresztą nie widzieliśmy się od balu bożonarodzeniowego. Więc pewnie sporo się u nas zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Poprawiłam się, siadając wygodniej. W sumie myślałam, że teraz raczej na nikogo nie trafię. To nie to, że nie lubiłam towarzystwa, bo pomimo ogólnej niechęci do większości ludzi z pewnym gronem dobrze się dogadywałam. Ale tu raczej chodziło o to, że teraz prawie każdy spał smacznie w swoich łóżkach. Jednak dobrze, że trafiłam na Namu. Przynajmniej wiedziałam, że ktoś jeszcze nie może zasnąć, plus on był osobą z którą dobrze mi się rozmawiało.
    - Dopiero co zjadłam pralinki, więc jeszcze nie chce mi się nic słodkiego. - odwzajemniłam uśmiech. Chyba każdy w tej szkole już wie, że moja słabość do słodyczy jest naprawdę duża. No ale one są takie dobre, że nie da im się oprzeć. W sumie nie znam osoby która by ich nie lubiła.
    - No tak trochę czasu minęło. - przyznałam. - Co tam u ciebie? - zapytałam z ciekawością. Zastanawiałam się co działo się u chłopaka przez ten czas. Może moja mina tego nie pokazywała. Nie należałam do grona które wszystkie emocje wyraża za pomocą mimiki twarzy. Raczej rzadko pokazuję wszelkiego rodzaju emocje.
    - Tak, w porządku. Jakoś leci.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Widząc, że chłopak robi mi trochę więcej miejsca, również usiadłam tak by być na przeciwko niego. Widziałam, że się nad czymś zastanawia. Obserwowałam chwilę chłopaka. Raczej z wyglądu nic się nie zmienił, albo to ja byłam ślepa i tego nie widziałam. Odwróciłam wzrok patrząc na ciemny korytarz. Było bardzo cicho nie licząc dźwięków kiedy któreś z nas się poprawiało. Kiedy w końcu się odezwał znów na niego spojrzałam.
    Widziałam, że powiedzenie tego było dla chłopaka dość trudne.
    - Wiesz to raczej zależy czy ty chcesz mi o tym powiedzieć. - nie chciałam naciskać. Przecież to był wybór Namu czy powie mi o tym, czy też nie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiwnęłam głową uśmiechając się delikatnie. Widać jednak, że Namu chciał mi się zwierzyć. Byłam dość dobrym słuchaczem, jednak pocieszyciel ze mnie marny. Jeśli już to zawsze dołowałam jakąś osobę dwa razy bardziej.
    Słuchałam chłopaka z uwagą, zastanawiając się czy ta gra była rzeczywiście taka niegroźna.
    Przygryzłam delikatnie wargę w końcu po chwili zabierając głos.
    - Tak. Masz rację, twoje zachowanie było niedojrzałe. - dobra, może to nie był dobry początek. Jednak każdy człowiek popełniał błędy, jak to się mówiło.
    - Czyli można powiedzieć, że po prostu twoje działania wkopały cię w bagno. Owszem, dość śmieszne. - raczej nie byłam zaskoczona, plotki szybko się rozchodzą. Jednak wolałam o całej sytuacji usłyszeć od samego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zauważyłam, że chłopak lekko się skrzywił. No, nie należałam do osób które bardzo delikatnie dobierają słowa. Najczęściej palnę coś zanim ugryzę się w język. W sumie ma to swoje dobre, jak i złe strony. Dana osoba może przejrzeć na oczy, albo mocno mnie znielubić. Zamyśliłam się na chwilę. Jednak mogłam wziąć coś słodkiego. Nawet nie chodziło o mój poziom cukru. Czekolada wydziela w endorfinę i zawsze to jakieś pocieszenie.
    - Może współczucie. - powiedziałam po chwili cicho.
    Zobaczyłam jak Namu rozgląda się, szukając kogoś. No tak, w każdej chwili jakiś nauczyciel lub woźny mogli wybrać się na nocny spacer. Trochę dziwne byłoby dla niego zobaczenie dwójki uczniów która siedzi i spokojnie sobie rozmawia.
    - Tego nie wiesz. - poprawiłam go, słysząc wyraźną ironię w jego głosie - Jak się z nią spotkasz, porozmawiajcie. Byleby spokojnie. Kłótnie i tak by do niczego nie doprowadziły. A męską dumę schowaj do kieszeni. Może nie staniecie się znów parą. - no nie ma co, pocieszenie wręcz dobijające - Ale może po dłuższym czasie Ci wybaczy i odbudujecie na nowo waszą relację.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiwnęłam delikatnie głową. Chłopak zeskoczył z parapetu, jednak ja byłam bardziej leniwa, dlatego jeszcze siedziałam. Nie wiedziałam która była godzina, jednak byłam pewna, że już nie zasnę. Pewności też nie miałam czy moje słowa w jakiś sposób pomogły chłopakowi. Jednak miałam taką nadzieję.
    - Jak tylko będę miała jakiś problem to ci o nim powiem. - uśmiechnęłam się lekko. Co prawda to prawda. Nie było jeszcze tej zamiany ról. Może to z powodu tego, że zawsze wszystko trzymałam w sobie, lub tego, że ostatnio takie sytuacje zdarzały mi się naprawdę rzadko. Ale jednak fajnie wiedzieć, że znajdzie się ktoś kto wysłucha mojego lamentu.
    - Wiesz prezenty lub coś w tym stylu też niekoniecznie, bo wtedy może je wyrzucić. Jednak twoje słowa mogą zostać w jej głowie na dłużej. Choć również mogę się mylić. - westchnęłam cicho - Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  34. Kiwnęłam twierdząco głową.
    - Tak wiem gdzie cię znaleźć oppa. - zaśmiałam się, słysząc określenia którego użył Namu. Widocznie poprawił mu się humor. W sumie ta rozmowa też mi dobrze zrobiła. Przynajmniej dowiedziałam się co się dzieje. Spojrzałam na chłopaka kiedy jeszcze chciał coś powiedzieć, ale jednak po chwili chyba jednak uznał to za nieważne.
    - Teraz już nie zasnę, więc pokręcę się po szkole. Jednak najpierw pójdę po jakieś słodycze do swojego pokoju i później kogoś pomęczę. - uśmiechnęłam się pokazując zęby. Nie miałam złych intencji, ale może ktoś jeszcze nie spał. A jednak od czasu do czasu trzeba kogoś zdenerwować, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. - To tylko jedna nieprzespana noc, więc nic mi nie będzie. - no dobra, może było ich trochę więcej, ale jednak na trzy godziny ostatnio udało mi się zasnąć.
    - Dobranoc. - powiedziałam cicho, jeszcze przez chwilę siedząc na parapecie. Jednak później zeszłam z niego idąc w głąb korytarza.

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń