Byłam bardzo wdzięczna chłopakowi, że odprowadził mnie aż pod samo wejście do Hufflepuffu. Naprawdę miło spędziłam z nim czas. - Dziękuję za odprowadzenie mnie no i za wszystko inne. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze? - zapytałam Sungjonga. Na pożegnanie lekko go przytuliłam i weszłam do pokoju wspólnego Puchonów. [Z/L]
- No ja też mam taką nadzieję. - skinąłem głową, uśmiechając się przy tym szeroko - Wieczory zawsze lepiej się spędza z kimś... tylko oby następne spotkanie było dłuższe! - pomachałem jej jeszcze, a potem udałem się do pokoju wspólnego Ślizgonów, cały czas, mimo zmęczenia, zachowując uśmiech na twarzy. [Z/L]
Ledwo zszedłem z ostatniego schodka, zrobiłem dwa szybsze kroki i postawiłem Sungjonga na ziemi. - Dalej nie idę. - Oznajmiłem. - Lenistwo to czasami zła rzecz, pamiętaj. - Skarciłem go żartobliwie, śmiejąc się i zmierzwiłem mu włosy. Bardzo chciałem odprowadzić go prawie pod dormitorium. - Dobrze, że nie złapał nas żaden nauczyciel dyżurujący na naszej nocnej eskapadzie. - Parsknąłem śmiechem. - A teraz życz mi dalszego farta, bo jakoś muszę się przeczłapać przez szkołę. - Spojrzałem na niego, uśmiechając się. - Wyśpij się, Jong. - Dodałem po chwili, czując rosnący ciągle ból. Złapałem się za ramię i delikatnie skrzywiłem. - Na mnie pora. - Okręciłem się na pięcie i sprawnie zacząłem wbiegać po schodach, znikając w ciemności, której tak bardzo się bałem. [Z/L]
- Dzięki - mruknąłem cicho, kiedy już moje stopy dotknęły stabilnego gruntu i wyszczerzyłem się głupkowato. - Będę trzymał kciuki... - nie zdążyłem nawet powiedzieć "dobranoc" kiedy zobaczyłem jak ten się krzywi. Czyżby się jednak przeze mnie nadwyrężył? Już chciałem do niego podejść i się spytać co mu jest, ale ten nagle odszedł, nie pozostawiając mi dużego pola do popisu. Westchnąłem, patrząc jak odchodzi i mimo iż tego nie widział to nawet mu pomachałem, delikatnie zaciskając palce na rękawie bluzy chłopaka. Dopiero gdy już całkiem zniknął mi z pola widzenia, zdałem sobie sprawę, że mu jej nie oddałem. W prawdzie miał drugą w wieży, ale znając życie też o niej zapomniał. Najwyżej oddam mu następnym razem... uśmiechnąłem się lekko na tę myśl, bo jednak noc spędziłem w dobrym towarzystwie. W dobrym humorze, zacząłem iść w stronę swojego dormitorium. [Z/L] - Lee Sungjong
Zeszliśmy spokojnie do podziemi. Cały czas bacznie obserwowałem jego kroki. Naprawdę bałem się, że znowu coś mu się stanie, skoro twierdził, że ma tak często... Wszystko było możliwe.
- Pewnie nawet nie pamiętasz - odparłem, spuszczając głowę.
Chciałem odprowadzić Taekwoona pod samo wejście do dormitorium...gdybym tylko wiedział gdzie się mieści. Niestety byłem w kropce, a nie zniósł bym myśli, gdybym zostawił go w jakimś obcym dla niego miejscu. Taki zatracony i zdezorientowany... Może powinienem poczekać, aż jakiś puchon zjawi się tutaj?
- Jung Taekwoon, na pewno nie znasz wejścia do swojego dormitorium? - zapytałem, gdyż nie zdawałem sobie z tego sprawy. - Ja niestety wiem, że siedziba twojego domu znajduje się obok kuchni.
Zatrzymałem się na środku korytarza i zagryzłem nerwowo wargę. W powietrzu można było wyczuć wspaniałe zapachy, najprawdopodobniej z kuchni.
-Pewnie tak jest. - wzruszyłem ramionami i rozejrzałem się po podziemiach. Dalej już wiedziałem jak mam iść i co robić. Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem. -Spokojnie dalej jeszcze pamiętam gdzie iść. Dam rade sam dojść. Moge się jakoś odwdzięczyć? - czułem potrzebe zrobienia czegoś dla niego za jego pomoc. Prędzej czy później znalazłby mnie jakiś nauczyciel ale on z własnej woli mi pomógł. To naprawde miłe. Trzeba być dobrą osobą, żeby pomagać komuś kogo się nie zna,
Spojrzałem na niego wesoło Czyżby naprawdę znał przejście?
- Naprawdę? Dasz sobie radę? - zapytałem, by się upewnić. - Odwdzięczyć?
Dziwnie bym się czuł, gdybym poprosił go o coś. Przecież nie powinienem, nie wypadało, jak on to sobie wyobraża? Z własnej nie przymuszonej woli zrobiłem to, bo jestem wrażliwy na ludzkie nieszczęście i sam coś o tym wiem. Jednak przyszło mi do głowy coś o co mogłem go poprosić.
- Proszę tylko, żebyś o mnie nie zapomniał - oznajmiłem, ale po chwili zrobiło mi się głupio, że coś takiego powiedziałem, przecież on nie ma na to wpływu. - Chciałbym, żebyś chociaż pamiętał moje imię. I proszę dbaj o siebie, uważaj jak stawiasz kroki! - uśmiechnąłem się do niego, klepiąc po ramieniu.
Przytaknąłem głową. Nie mogłem powstrzymać lekkiego uśmiechu, Był pierwszą osobą od bardzo dawna, która widziała jak kąciki moich ust lekko podnoszą się w góre. Niecodzienne uczucie i widok.
-Postaram się jak mogę Kyungsoo~ -po raz ostatni się do niego uśmiechnąłem i obruciłem w odpowiednią stronę. -Mam nadzieje, że wpadniemy na siebie jeszcze kiedyś. - pomachałem mu odchodząc w stronę wejścia do pokoju puchonów.
Pożegnałem się z chłopakiem. Było to bardzo niesamowite spotkanie. Dzięki niemu po raz pierwszy miałem okazję dostać się do pokoju życzeń i zobaczyć jego niesamowite wnętrze. Nie żałuje tego spotkania, jednak teraz muszę śpieszyć się na dziedziniec wieży zegarowej. Miałem nadzieję, że Bomi dostała mój list i że uda mi się spędzić z nią miło czas. [Z/L]
Powolnym krokiem doszliśmy do podziemi. Podczas naszego marszu, żadne z nas się nie odezwało, co było dla mnie dziwne. Przeważnie mieliśmy tematy do rozmowy, a teraz coś takiego, no cóż, w sumie, nie miałem na co narzekać. - Bardzo dobrze się dziś bawiłem - powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach. Chwilę zawachałem się, czy powinienem to zrobić, jednak ostatecznie przytuliłem dziewczynę na pożegnanie. - Mam nadzieję, że będziemy jeszcze częściej na siebie tak wpadać - rzekłem powoli oddalając się od Jiyeon. Po chwili odwróciłem się, by jeszcze pomachać koleżance. Po tym geście udałem się w stronę dormitorium. [Z/L]
Gdy szliśmy żadne z nas się nie odezwało, a wcześniej mieliśmy tyle tematów, ale jednak nie było to takie złe. - Ja również. - przyznałam uśmiechając się lekko. Chyba w dzisiejszym dniu uśmiechałam się więcej niż przez cały tydzień. Byłam przez chwilę zaskoczona reakcją chłopaka, ale jednak odpowiedziałam na gest. - Nie wykluczone. - odpowiedziałam i pomachałam lekko chłopakowi i kręcąc różyczką w ręce udałam się do dormitorium.
Po zakończonych zajęciach nie miałem pojęcia co z sobą zrobić. Dlaczego więc nie miałem jeszcze raz zwiedzić gmachu szkoły? Na dobrą sprawę dalej byłem w stanie się tu zgubić. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Moją wycieczkę krajoznawczą zakończyłem w podziemiach i przechodząc przez kilka korytarzy zatrzymałem się w jednym z nich i oparłem o ścianę rozkoszując się ciszą i tym, że mogę pobyć chwilę w samotności. Wiedziałem, że jak wrócę do dormitorium to będę musiał wdać się w kilka rozmów, na które dzisiaj nie miałem ochoty, bo jakoś tak byłem... zmęczony? Może leniwy byłoby lepszym określeniem. W każdym bądź razie podpierając tak tą ścianę pogrążyłem się w myślach, odcinając się całkowicie od rzeczywistości. Wróciłem wspomnieniami do wakacji spędzonych z rodzicami. Spotkałem "znajomych", którzy wypytywali czemu tak nagle zniknąłem z dawnej szkoły i czy ich w ogóle jeszcze pamiętam. Kolesie z gangu stwierdzili, że się zbyt mało udzielam więc dali mi kilka zleceń, co mnie zirytowało do tego stopnia, że po prostu ich olałem. A naprawdę lubiłem tą fuchę. Jednak kto już wejdzie w te sprawy to tak łatwo z nich nie wychodzi, dlatego nic dziwnego, że ci daremni mugole próbowali mnie dorwać. Miałem szczęście, że rodzicom zachciało się wyjazdu rodzinnego na wakacje gdzieś na wybrzerze, a jak wróciliśmy to ja musiałem powrócić do szkoły Magii co było dla mnie niczym wybawienie. Westchnąłem głęboko wracając do teraźniejszości i już miałem odepchnąć się od ściany by ruszyć w kierunku dormu, który był sosunkowo blisko, gdy usłyszałem ciche kroki. Ze względu na panujący mrok w tych korytarzach nie mogłem zdać się na zmysł wzroku dlatego też przysłuchiwałem się coraz głośniejszemu dżwiekowi, samemu nie poruszając się choćby na milimetr. Kroki stawiane były w dość sporych odstępach czasowych jak na spokojny chód, czyli mogłem z łatwością wywnioskować iż osoba, która tu zmierza to na pewno nie żaden Ślizgon, tylko ktoś kto jest wystraszony i prawdopodobnie się zgubił. Obstawiałem już jakiegoś pierwszorocznego gdy postać pojawiła się na tyle blisko bym mógł rozpoznać w tej osobie nikogo innego jak samego Kim Jongdae. Minął mnie tak jakbym był powietrzem co przywołało na mojej twarzy kpiący uśmiech. - Hey, Jongdae, czyżbyś się zgubił w tych korytarzach?-mruknąłem wyraźnie zachwycony tą sytuacją nim odepchnąłem się od ściany podążając za nim kilka kroków, gdy ten ignorując mnie dalej szedł naprzód pewniejszym krokiem. Wywróciłem oczami wiedząc, że tego nie zobaczy po czym chwyciłem go za ramię i nie siląc się na delikatność odwróciłem go w swoją stronę.- Mógłbyś choć spojrzeć na mnie kiedy do ciebie mówię. Ignorancja jest odrobinę niegrzeczna, nie uważasz?- puściłem jego ramię by zaraz zapleść palce na jego nadgarstku i pociągnąłem go w kierunku, z którego przyszedł.- Idąc w tamtym kierunku, na pewno nie doszedłbyś tam gdzie chcesz dojść- wytłumaczyłem, gdy ten próbował wyrwać się z mojego uścisku co mu się oczywiście nie udało. Ostatecznie postanowiłem go zaprowadzić do jednego z głównych korytarzy skąd na pewno trafi do swojego dormu.
- Chen Chen, jesteś tu już przecież od trzech lat, dom Puchonów znajduje się pod ziemią, nie sądzisz, że powinieneś już mniej więcej przyzwyczaić swoje oczy do tego mroku? A tak się składa, że dobrze widzę czy patrzysz w moim kierunku czy nie, a z tego co uczono mnie w szkołach na biologi to oczy nie znajdują się na plecach- odpowiedziałem dość wylewnie na jego komentarz. Zbyt wylewnie jak na mnie, no ale raz na jakiś czas można sobie na takie coś pozwolić. Jego słowa o szarpaniu zignorowałem. No dobra, jedynie poluźniłem trochę uścisk, bo... bo tak. Nie podam konkretnego argumentu. Po jakimś czasie przechadzania się po labiryntach korytarzy chłopak wreszcie mi się wyrwał, na co jedynie zacisnąłem szczęki. Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem na niego, teraz dokładnie widząc jego twarz dzięki tej lekkiej, srebrzystej poświacie światła wpadającego przez niewielkie okno. Ze swoim zwyczajowym wyrazem twarzy wysłuchałem słów jakie zaczął z siebie wyrzucać. Skupiłem sie głównie na barwie jego głosu, co nie znaczy, że nie analizowałem sensu wyrazów jakie wypływały z jego ust. Na chwilę zamilkł, jednak doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie koniec więc wywróciłem ponownie oczami wiedząc, że to go sprowokuje do wyrzucenia z siebie dalszego potoku słów. I poskutkowało, chłopak w przypływie emocji zaczął wypowiadać kolejne zdania drżącym głosem przy okazji wykonując ruchy takie jak tupanie nogą co mnie rozbawiło, ale oczywiście nie pokazywałem tego na zewnątrz. Niech myśli, że jego zachowanie mnie nie rusza. - Nie udaje wielce zirytowanego twoim zachowaniem, po prostu może odrobinę jestem, bo zaoferowałem ci pomoc, która była ci potrzebna. Przyznaj, że się po prostu zgubiłeś i nie wiedziałeś gdzie iść, Jongdae. Stawiałeś zbyt nie pewne kroki jak na osobę, która zmierzała do określonego celu. Nie wspominałem również nic o dormitorium, powiedziałem jedynie, że nie dojdziesz tam gdzie chciałeś dojść, bo zaiste zgubiłbyś się w tamtych terenach już na amen, a skoro teraz wspomniałeś o dormie to świadczy o tym, że rzeczywiście chcesz tam wrócić- spojrzałem mu prosto w oczy, przeszywając go wzrokiem wręcz na wylot.- Więc pozwól, że doprowadzę cię do korytarza głównego skąd bez problemu powinieneś trafić do swoich przyjaciół, no chyba, że mam cię zostawić tu na pastwę losu... no ewentualnie Filch cię znajdzie, a nie wiem czy tego właśnie byś chciał. O tej porze powinieneś być w swoim pokoju- rzuciłem karcąc się w myślach za to, że znów zbyt dużo gadałem. Bez słowa odwróciłem się z powrotem w kierunku, w którym zmierzaliśmy i ruszyłem przed siebie nasłuchując czy starszy za mną pójdzie czy też nie.
Miał to nieszczęście, że ujrzałem jego przerażenie. Dla mnie to było jedynie zapewnienie, że chłopak bez zbędnych afer pójdzie za mną, a nie uparcie będzie twierdził, że tamtymi korytarzami chciał gdzieś dojść. Rozglądałem się uważnie po korytarzach, które mijaliśmy z czego wiele z nich było ślepymi korytarzami. No chyba, że były tam jakieś ukryte przejścia, ale nam takowe potrzebne nie były. Musiałem doprowadzić go do korytarza głównego. Słysząc jego cichy głos za swoimi plecami wzruszyłem ramionami wiedząc, że on i tak na to nie zwróci uwagi. - Może i powinienem, ale wtedy ty byś nie trafił do siebie, a o tej porze naprawdę mało uczniów kręci się po zamku, a w podziemiach ich na pewno nie uświadczysz. Powinieneś więc docenić, że chciałem ci pomóc, dobrze wiesz, że to rzadkość z mojej strony- powiedziałem nie dbając o to czy chłopak słuchał tego co mówiłem. Nie obchodziło mnie aktualnie to. Nie przeszliśmy może nawet dwudziestu metrów w ciszy jak usłyszałem czyjeś kroki i to zdecydowanie nie były kroki Jongdae. Zatrzymałem się jak sparaliżowany przez co chłopak, który prawdopodobnie jeszcze tego nie słyszał wpadł na moje plecy. Odwróciłem się do niego i po szybkim zbadaniu okolicy wzrokiem wciągnąłem go do jednego z ślepych korytarzy z nadzieją, że ktoś kto idzie nie będzie ich sprawdzał. Mógł to być uczeń, ale równie dobrze nauczyciel bądź jeszcze gorzej- woźny. Mimo tego iż było w tym miejscu ciemniej niż w poprzedniej lokalizacji doskonale widziałem zarys twarzy Jongdae, jego przerażone oczy i usta, które już chciały się otworzyć by zapewne zacząć krzyczeć. Bez namysłu docisnąłem go do ściany i przysłoniłem usta dłonią. - Siedź cicho, bo chyba nie chcesz mieć bliskiego spotkania z nauczycielem czy kimkolwiek innym kto się teraz pląta po zamku- szepnąłem i odwróciłem głowę w stronę korytarza gdzie dźwięk odbijających się butów o posadzkę stawał się coraz głośniejszy. Minęło kilka sekund, które dla mnie były jak nieskończoność i zorientowałem się, że osoba zdążyła już przejść więc spokojnie mogliśmy wyjść z kryjówki. Spojrzałem z powrotem na Chena i zdałem sobie sprawę z tego iż stałem definitywnie za blisko niego bowiem nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały, a moją głowę od jego twarzy dzieliło może mało znaczące 4 cale. Odsunąłem się od niego i bez słowa ruszyłem dalej. Gdy tak szliśmy w milczeniu, a ja czułem, że spojrzenie Chena wypala dziury w moich plecach poczułem się nieswojo. Wiedziałem, że teraz znajduję się wśród czarodzieji i tutaj panują inne zasady niż wśród mugoli, ale jednak dalej nie lubiłem gdy ktoś szedł za mną. Atakowanie od tyłu było najskuteczniejsze, ofiara zazwyczaj się nie spodziewa takiego ruchu i pada na ziemię twarzą do podłogi co jest jak wyrok, łudem szczęścia jest jeżeli się podniesie. Zaśmiałem się w duchu z samego siebie, że pomyślałem, że Jongdae byłby zdolny do czegoś takiego. - Jongdae, proszę, mógłbyś zrównać ze mną krok- poprosiłem, co na pewno zaskoczyło chłopaka. Uznajmy, że chciałem uniknąć jego kolejnego zderzenia z moimi plecami.
Gdy zrównał ze mną krok, tak że szliśmy ramie w ramię odetchnąłem bezgłośnie z ulgą. No dobra, ramię w ramię to było złe określenie, bo moje ramie znajdowało się gdzieś na poziomie jego głowy. No cóż, przynajmniej nie szedł za mną. Dalszą drogę do korytarza głównego przeszliśmy w ciszy, która mi w sumie nie przeszkadzała. Mogłem przynajmniej przemyśleć spokojnie kilka spraw przy okazji odprowadzając Jongdae. Bez problemu dotarliśmy do najbardziej oświetlonego korytarza w podziemiach co oznaczało tylko tyle, że dotarliśmy do celu. Gdy chłopak podziękował już po raz drugi dzisiejszego dnia uniosłem brew w oznace lekkiego zaskoczenia. - Nie ma sprawy- odrzekłem krótko podążając zaraz wzrokiem za jego odchodzącą sylwetką. Stałem tak dopóki ten nie zniknął w kuchni. Postanowiłem się upewnić, że nie będzie miał zamiaru udać się na dalsze wycieczki po zamku. Gdy ten odwrócił się w moją stronę kiedy już stał w progu pomieszczenia, w którym miało znajdować się przejście do jego dormitorium kąciki moich ust zmieniły swoje położenie, formując delikatny półuśmiech. Jak tylko zniknął z pola mojego widzenia westchnąłem i odwróciłem się na pięcie by pokonać dystans jaki dzielił mnie od dormitorium Slytherinu. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo mnie te całe spacery zmęczyły i z motywacją, że tam gdzieś jest moje łóżko przyspieszyłem kroku. [Z/L]
Byłam bardzo wdzięczna chłopakowi, że odprowadził mnie aż pod samo wejście do Hufflepuffu. Naprawdę miło spędziłam z nim czas.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję za odprowadzenie mnie no i za wszystko inne. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze? - zapytałam Sungjonga.
Na pożegnanie lekko go przytuliłam i weszłam do pokoju wspólnego Puchonów.
[Z/L]
Victoria
- No ja też mam taką nadzieję. - skinąłem głową, uśmiechając się przy tym szeroko - Wieczory zawsze lepiej się spędza z kimś... tylko oby następne spotkanie było dłuższe! - pomachałem jej jeszcze, a potem udałem się do pokoju wspólnego Ślizgonów, cały czas, mimo zmęczenia, zachowując uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuń[Z/L]
Ledwo zszedłem z ostatniego schodka, zrobiłem dwa szybsze kroki i postawiłem Sungjonga na ziemi. - Dalej nie idę. - Oznajmiłem. - Lenistwo to czasami zła rzecz, pamiętaj. - Skarciłem go żartobliwie, śmiejąc się i zmierzwiłem mu włosy. Bardzo chciałem odprowadzić go prawie pod dormitorium. - Dobrze, że nie złapał nas żaden nauczyciel dyżurujący na naszej nocnej eskapadzie. - Parsknąłem śmiechem. - A teraz życz mi dalszego farta, bo jakoś muszę się przeczłapać przez szkołę. - Spojrzałem na niego, uśmiechając się. - Wyśpij się, Jong. - Dodałem po chwili, czując rosnący ciągle ból. Złapałem się za ramię i delikatnie skrzywiłem. - Na mnie pora. - Okręciłem się na pięcie i sprawnie zacząłem wbiegać po schodach, znikając w ciemności, której tak bardzo się bałem. [Z/L]
OdpowiedzUsuń- Dzięki - mruknąłem cicho, kiedy już moje stopy dotknęły stabilnego gruntu i wyszczerzyłem się głupkowato. - Będę trzymał kciuki... - nie zdążyłem nawet powiedzieć "dobranoc" kiedy zobaczyłem jak ten się krzywi. Czyżby się jednak przeze mnie nadwyrężył? Już chciałem do niego podejść i się spytać co mu jest, ale ten nagle odszedł, nie pozostawiając mi dużego pola do popisu. Westchnąłem, patrząc jak odchodzi i mimo iż tego nie widział to nawet mu pomachałem, delikatnie zaciskając palce na rękawie bluzy chłopaka. Dopiero gdy już całkiem zniknął mi z pola widzenia, zdałem sobie sprawę, że mu jej nie oddałem. W prawdzie miał drugą w wieży, ale znając życie też o niej zapomniał. Najwyżej oddam mu następnym razem... uśmiechnąłem się lekko na tę myśl, bo jednak noc spędziłem w dobrym towarzystwie. W dobrym humorze, zacząłem iść w stronę swojego dormitorium.
OdpowiedzUsuń[Z/L]
- Lee Sungjong
Zeszliśmy spokojnie do podziemi. Cały czas bacznie obserwowałem jego kroki. Naprawdę bałem się, że znowu coś mu się stanie, skoro twierdził, że ma tak często... Wszystko było możliwe.
OdpowiedzUsuń- Pewnie nawet nie pamiętasz - odparłem, spuszczając głowę.
Chciałem odprowadzić Taekwoona pod samo wejście do dormitorium...gdybym tylko wiedział gdzie się mieści. Niestety byłem w kropce, a nie zniósł bym myśli, gdybym zostawił go w jakimś obcym dla niego miejscu. Taki zatracony i zdezorientowany... Może powinienem poczekać, aż jakiś puchon zjawi się tutaj?
- Jung Taekwoon, na pewno nie znasz wejścia do swojego dormitorium? - zapytałem, gdyż nie zdawałem sobie z tego sprawy. - Ja niestety wiem, że siedziba twojego domu znajduje się obok kuchni.
Zatrzymałem się na środku korytarza i zagryzłem nerwowo wargę. W powietrzu można było wyczuć wspaniałe zapachy, najprawdopodobniej z kuchni.
Słuchałem go i westchnąłem cicho.
OdpowiedzUsuń-Pewnie tak jest. - wzruszyłem ramionami i rozejrzałem się po podziemiach. Dalej już wiedziałem jak mam iść i co robić. Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem.
-Spokojnie dalej jeszcze pamiętam gdzie iść. Dam rade sam dojść. Moge się jakoś odwdzięczyć? - czułem potrzebe zrobienia czegoś dla niego za jego pomoc. Prędzej czy później znalazłby mnie jakiś nauczyciel ale on z własnej woli mi pomógł. To naprawde miłe. Trzeba być dobrą osobą, żeby pomagać komuś kogo się nie zna,
Spojrzałem na niego wesoło Czyżby naprawdę znał przejście?
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? Dasz sobie radę? - zapytałem, by się upewnić. - Odwdzięczyć?
Dziwnie bym się czuł, gdybym poprosił go o coś. Przecież nie powinienem, nie wypadało, jak on to sobie wyobraża? Z własnej nie przymuszonej woli zrobiłem to, bo jestem wrażliwy na ludzkie nieszczęście i sam coś o tym wiem. Jednak przyszło mi do głowy coś o co mogłem go poprosić.
- Proszę tylko, żebyś o mnie nie zapomniał - oznajmiłem, ale po chwili zrobiło mi się głupio, że coś takiego powiedziałem, przecież on nie ma na to wpływu. - Chciałbym, żebyś chociaż pamiętał moje imię. I proszę dbaj o siebie, uważaj jak stawiasz kroki! - uśmiechnąłem się do niego, klepiąc po ramieniu.
Przytaknąłem głową. Nie mogłem powstrzymać lekkiego uśmiechu, Był pierwszą osobą od bardzo dawna, która widziała jak kąciki moich ust lekko podnoszą się w góre. Niecodzienne uczucie i widok.
OdpowiedzUsuń-Postaram się jak mogę Kyungsoo~ -po raz ostatni się do niego uśmiechnąłem i obruciłem w odpowiednią stronę. -Mam nadzieje, że wpadniemy na siebie jeszcze kiedyś. - pomachałem mu odchodząc w stronę wejścia do pokoju puchonów.
[z/l]
Pożegnałem się z chłopakiem. Było to bardzo niesamowite spotkanie. Dzięki niemu po raz pierwszy miałem okazję dostać się do pokoju życzeń i zobaczyć jego niesamowite wnętrze. Nie żałuje tego spotkania, jednak teraz muszę śpieszyć się na dziedziniec wieży zegarowej. Miałem nadzieję, że Bomi dostała mój list i że uda mi się spędzić z nią miło czas.
OdpowiedzUsuń[Z/L]
Powolnym krokiem doszliśmy do podziemi. Podczas naszego marszu, żadne z nas się nie odezwało, co było dla mnie dziwne. Przeważnie mieliśmy tematy do rozmowy, a teraz coś takiego, no cóż, w sumie, nie miałem na co narzekać.
OdpowiedzUsuń- Bardzo dobrze się dziś bawiłem - powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach.
Chwilę zawachałem się, czy powinienem to zrobić, jednak ostatecznie przytuliłem dziewczynę na pożegnanie.
- Mam nadzieję, że będziemy jeszcze częściej na siebie tak wpadać - rzekłem powoli oddalając się od Jiyeon.
Po chwili odwróciłem się, by jeszcze pomachać koleżance. Po tym geście udałem się w stronę dormitorium.
[Z/L]
Gdy szliśmy żadne z nas się nie odezwało, a wcześniej mieliśmy tyle tematów, ale jednak nie było to takie złe.
OdpowiedzUsuń- Ja również. - przyznałam uśmiechając się lekko. Chyba w dzisiejszym dniu uśmiechałam się więcej niż przez cały tydzień. Byłam przez chwilę zaskoczona reakcją chłopaka, ale jednak odpowiedziałam na gest.
- Nie wykluczone. - odpowiedziałam i pomachałam lekko chłopakowi i kręcąc różyczką w ręce udałam się do dormitorium.
[Z/L]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPo zakończonych zajęciach nie miałem pojęcia co z sobą zrobić. Dlaczego więc nie miałem jeszcze raz zwiedzić gmachu szkoły? Na dobrą sprawę dalej byłem w stanie się tu zgubić. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Moją wycieczkę krajoznawczą zakończyłem w podziemiach i przechodząc przez kilka korytarzy zatrzymałem się w jednym z nich i oparłem o ścianę rozkoszując się ciszą i tym, że mogę pobyć chwilę w samotności. Wiedziałem, że jak wrócę do dormitorium to będę musiał wdać się w kilka rozmów, na które dzisiaj nie miałem ochoty, bo jakoś tak byłem... zmęczony? Może leniwy byłoby lepszym określeniem. W każdym bądź razie podpierając tak tą ścianę pogrążyłem się w myślach, odcinając się całkowicie od rzeczywistości. Wróciłem wspomnieniami do wakacji spędzonych z rodzicami. Spotkałem "znajomych", którzy wypytywali czemu tak nagle zniknąłem z dawnej szkoły i czy ich w ogóle jeszcze pamiętam. Kolesie z gangu stwierdzili, że się zbyt mało udzielam więc dali mi kilka zleceń, co mnie zirytowało do tego stopnia, że po prostu ich olałem. A naprawdę lubiłem tą fuchę. Jednak kto już wejdzie w te sprawy to tak łatwo z nich nie wychodzi, dlatego nic dziwnego, że ci daremni mugole próbowali mnie dorwać. Miałem szczęście, że rodzicom zachciało się wyjazdu rodzinnego na wakacje gdzieś na wybrzerze, a jak wróciliśmy to ja musiałem powrócić do szkoły Magii co było dla mnie niczym wybawienie. Westchnąłem głęboko wracając do teraźniejszości i już miałem odepchnąć się od ściany by ruszyć w kierunku dormu, który był sosunkowo blisko, gdy usłyszałem ciche kroki. Ze względu na panujący mrok w tych korytarzach nie mogłem zdać się na zmysł wzroku dlatego też przysłuchiwałem się coraz głośniejszemu dżwiekowi, samemu nie poruszając się choćby na milimetr. Kroki stawiane były w dość sporych odstępach czasowych jak na spokojny chód, czyli mogłem z łatwością wywnioskować iż osoba, która tu zmierza to na pewno nie żaden Ślizgon, tylko ktoś kto jest wystraszony i prawdopodobnie się zgubił. Obstawiałem już jakiegoś pierwszorocznego gdy postać pojawiła się na tyle blisko bym mógł rozpoznać w tej osobie nikogo innego jak samego Kim Jongdae. Minął mnie tak jakbym był powietrzem co przywołało na mojej twarzy kpiący uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Hey, Jongdae, czyżbyś się zgubił w tych korytarzach?-mruknąłem wyraźnie zachwycony tą sytuacją nim odepchnąłem się od ściany podążając za nim kilka kroków, gdy ten ignorując mnie dalej szedł naprzód pewniejszym krokiem. Wywróciłem oczami wiedząc, że tego nie zobaczy po czym chwyciłem go za ramię i nie siląc się na delikatność odwróciłem go w swoją stronę.- Mógłbyś choć spojrzeć na mnie kiedy do ciebie mówię. Ignorancja jest odrobinę niegrzeczna, nie uważasz?- puściłem jego ramię by zaraz zapleść palce na jego nadgarstku i pociągnąłem go w kierunku, z którego przyszedł.- Idąc w tamtym kierunku, na pewno nie doszedłbyś tam gdzie chcesz dojść- wytłumaczyłem, gdy ten próbował wyrwać się z mojego uścisku co mu się oczywiście nie udało. Ostatecznie postanowiłem go zaprowadzić do jednego z głównych korytarzy skąd na pewno trafi do swojego dormu.
Oh Sehun
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń- Chen Chen, jesteś tu już przecież od trzech lat, dom Puchonów znajduje się pod ziemią, nie sądzisz, że powinieneś już mniej więcej przyzwyczaić swoje oczy do tego mroku? A tak się składa, że dobrze widzę czy patrzysz w moim kierunku czy nie, a z tego co uczono mnie w szkołach na biologi to oczy nie znajdują się na plecach- odpowiedziałem dość wylewnie na jego komentarz. Zbyt wylewnie jak na mnie, no ale raz na jakiś czas można sobie na takie coś pozwolić. Jego słowa o szarpaniu zignorowałem. No dobra, jedynie poluźniłem trochę uścisk, bo... bo tak. Nie podam konkretnego argumentu. Po jakimś czasie przechadzania się po labiryntach korytarzy chłopak wreszcie mi się wyrwał, na co jedynie zacisnąłem szczęki. Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem na niego, teraz dokładnie widząc jego twarz dzięki tej lekkiej, srebrzystej poświacie światła wpadającego przez niewielkie okno. Ze swoim zwyczajowym wyrazem twarzy wysłuchałem słów jakie zaczął z siebie wyrzucać. Skupiłem sie głównie na barwie jego głosu, co nie znaczy, że nie analizowałem sensu wyrazów jakie wypływały z jego ust. Na chwilę zamilkł, jednak doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie koniec więc wywróciłem ponownie oczami wiedząc, że to go sprowokuje do wyrzucenia z siebie dalszego potoku słów. I poskutkowało, chłopak w przypływie emocji zaczął wypowiadać kolejne zdania drżącym głosem przy okazji wykonując ruchy takie jak tupanie nogą co mnie rozbawiło, ale oczywiście nie pokazywałem tego na zewnątrz. Niech myśli, że jego zachowanie mnie nie rusza.
OdpowiedzUsuń- Nie udaje wielce zirytowanego twoim zachowaniem, po prostu może odrobinę jestem, bo zaoferowałem ci pomoc, która była ci potrzebna. Przyznaj, że się po prostu zgubiłeś i nie wiedziałeś gdzie iść, Jongdae. Stawiałeś zbyt nie pewne kroki jak na osobę, która zmierzała do określonego celu. Nie wspominałem również nic o dormitorium, powiedziałem jedynie, że nie dojdziesz tam gdzie chciałeś dojść, bo zaiste zgubiłbyś się w tamtych terenach już na amen, a skoro teraz wspomniałeś o dormie to świadczy o tym, że rzeczywiście chcesz tam wrócić- spojrzałem mu prosto w oczy, przeszywając go wzrokiem wręcz na wylot.- Więc pozwól, że doprowadzę cię do korytarza głównego skąd bez problemu powinieneś trafić do swoich przyjaciół, no chyba, że mam cię zostawić tu na pastwę losu... no ewentualnie Filch cię znajdzie, a nie wiem czy tego właśnie byś chciał. O tej porze powinieneś być w swoim pokoju- rzuciłem karcąc się w myślach za to, że znów zbyt dużo gadałem. Bez słowa odwróciłem się z powrotem w kierunku, w którym zmierzaliśmy i ruszyłem przed siebie nasłuchując czy starszy za mną pójdzie czy też nie.
Oh Sehun
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiał to nieszczęście, że ujrzałem jego przerażenie. Dla mnie to było jedynie zapewnienie, że chłopak bez zbędnych afer pójdzie za mną, a nie uparcie będzie twierdził, że tamtymi korytarzami chciał gdzieś dojść. Rozglądałem się uważnie po korytarzach, które mijaliśmy z czego wiele z nich było ślepymi korytarzami. No chyba, że były tam jakieś ukryte przejścia, ale nam takowe potrzebne nie były. Musiałem doprowadzić go do korytarza głównego. Słysząc jego cichy głos za swoimi plecami wzruszyłem ramionami wiedząc, że on i tak na to nie zwróci uwagi.
OdpowiedzUsuń- Może i powinienem, ale wtedy ty byś nie trafił do siebie, a o tej porze naprawdę mało uczniów kręci się po zamku, a w podziemiach ich na pewno nie uświadczysz. Powinieneś więc docenić, że chciałem ci pomóc, dobrze wiesz, że to rzadkość z mojej strony- powiedziałem nie dbając o to czy chłopak słuchał tego co mówiłem. Nie obchodziło mnie aktualnie to. Nie przeszliśmy może nawet dwudziestu metrów w ciszy jak usłyszałem czyjeś kroki i to zdecydowanie nie były kroki Jongdae. Zatrzymałem się jak sparaliżowany przez co chłopak, który prawdopodobnie jeszcze tego nie słyszał wpadł na moje plecy. Odwróciłem się do niego i po szybkim zbadaniu okolicy wzrokiem wciągnąłem go do jednego z ślepych korytarzy z nadzieją, że ktoś kto idzie nie będzie ich sprawdzał. Mógł to być uczeń, ale równie dobrze nauczyciel bądź jeszcze gorzej- woźny. Mimo tego iż było w tym miejscu ciemniej niż w poprzedniej lokalizacji doskonale widziałem zarys twarzy Jongdae, jego przerażone oczy i usta, które już chciały się otworzyć by zapewne zacząć krzyczeć. Bez namysłu docisnąłem go do ściany i przysłoniłem usta dłonią.
- Siedź cicho, bo chyba nie chcesz mieć bliskiego spotkania z nauczycielem czy kimkolwiek innym kto się teraz pląta po zamku- szepnąłem i odwróciłem głowę w stronę korytarza gdzie dźwięk odbijających się butów o posadzkę stawał się coraz głośniejszy. Minęło kilka sekund, które dla mnie były jak nieskończoność i zorientowałem się, że osoba zdążyła już przejść więc spokojnie mogliśmy wyjść z kryjówki. Spojrzałem z powrotem na Chena i zdałem sobie sprawę z tego iż stałem definitywnie za blisko niego bowiem nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały, a moją głowę od jego twarzy dzieliło może mało znaczące 4 cale. Odsunąłem się od niego i bez słowa ruszyłem dalej. Gdy tak szliśmy w milczeniu, a ja czułem, że spojrzenie Chena wypala dziury w moich plecach poczułem się nieswojo. Wiedziałem, że teraz znajduję się wśród czarodzieji i tutaj panują inne zasady niż wśród mugoli, ale jednak dalej nie lubiłem gdy ktoś szedł za mną. Atakowanie od tyłu było najskuteczniejsze, ofiara zazwyczaj się nie spodziewa takiego ruchu i pada na ziemię twarzą do podłogi co jest jak wyrok, łudem szczęścia jest jeżeli się podniesie. Zaśmiałem się w duchu z samego siebie, że pomyślałem, że Jongdae byłby zdolny do czegoś takiego.
- Jongdae, proszę, mógłbyś zrównać ze mną krok- poprosiłem, co na pewno zaskoczyło chłopaka. Uznajmy, że chciałem uniknąć jego kolejnego zderzenia z moimi plecami.
Oh Sehun
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGdy zrównał ze mną krok, tak że szliśmy ramie w ramię odetchnąłem bezgłośnie z ulgą. No dobra, ramię w ramię to było złe określenie, bo moje ramie znajdowało się gdzieś na poziomie jego głowy. No cóż, przynajmniej nie szedł za mną. Dalszą drogę do korytarza głównego przeszliśmy w ciszy, która mi w sumie nie przeszkadzała. Mogłem przynajmniej przemyśleć spokojnie kilka spraw przy okazji odprowadzając Jongdae. Bez problemu dotarliśmy do najbardziej oświetlonego korytarza w podziemiach co oznaczało tylko tyle, że dotarliśmy do celu. Gdy chłopak podziękował już po raz drugi dzisiejszego dnia uniosłem brew w oznace lekkiego zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń- Nie ma sprawy- odrzekłem krótko podążając zaraz wzrokiem za jego odchodzącą sylwetką. Stałem tak dopóki ten nie zniknął w kuchni. Postanowiłem się upewnić, że nie będzie miał zamiaru udać się na dalsze wycieczki po zamku. Gdy ten odwrócił się w moją stronę kiedy już stał w progu pomieszczenia, w którym miało znajdować się przejście do jego dormitorium kąciki moich ust zmieniły swoje położenie, formując delikatny półuśmiech. Jak tylko zniknął z pola mojego widzenia westchnąłem i odwróciłem się na pięcie by pokonać dystans jaki dzielił mnie od dormitorium Slytherinu. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo mnie te całe spacery zmęczyły i z motywacją, że tam gdzieś jest moje łóżko przyspieszyłem kroku.
[Z/L]
Oh Sehun