IV PIĘTRO

28 komentarzy:

  1. Kolejne na mojej liście, IV Piętro. Wybrałam je tylko z powodu biblioteki, do której uczęszczała naprawdę spora liczba uczniów. Ja niestety rzadko tam bywałam, nie przepadałam za starymi, dziwnie pachnącymi księgami... Wypatrzyłam idealne miejsce tuż przy wejściu do biblioteki. Wyciągnęłam różczkę i szybkim ruchem nadgarstka, wypowiadając odpowiednie zaklęcie, przykleiłam Plakat woźnego Filcha do kamiennej ściany. To już trzecie miejsce gdzie go umieściłam, miałam nadzieję, że szybko nie znikną z stamtąd i wprawią uczniów w pogodny nastrój.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne trzy piętra w górę i kolejny plakat przypięty do ściany. Takim widokiem raczej nie zachęci się dzieci do odwiedzania biblioteki, więc czym prędzej zerwałem go ze ściany. Miałem ochotę go porwać w strzępy, jednak się pohamowałem i ze złością zwinąłem go w rulonik. W głowie już pojawiały mi się różne opcje zemsty na młodocianym przestępcy za te głupie wybryki, musiałem go niestety jeszcze znaleźć, aby wprowadzić plany w życie. Dołączając go do reszty plakatów, podążyłem dalej.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolnym krokiem wyszedł z biblioteki. Było to pomieszczenie co najmniej dziwne dla niego. Nie spędzał w nich czasu z przyjemnością. Niestety zdarzały się przecież chwile przymusu. Nauczyciel zadał pracę, która mogła mu uratować tyłek a on nie miał zamiaru nie skorzystać z okazji. Musiał przecież tylko przeczytać kilka zdań w książce i je przepisać na pergamin. Nic trudnego. Niby, bo szukanie było prawdziwą udręką, lecz udało mu się wszystko zrobić i teraz spokojnie mógł w końcu oddać się ukochanym czynnościom, które rządziły jego życiem codziennie. Nie robił raczej nic produktywnego.
    Zamyślony szedł korytarzem, obserwując uczniów. Nagle jego sielankę zniszczyło popchnięcie, które ktoś mu sprzedał. Poleciał na ścianę, opierając się na niej. Jego upadek nie przyniósłby nic dobrego.
    - Co kurwa - powiedział.
    Lekko oszołomiony ale bardzo zdenerwowany, zaczął rozglądać się za winowajcą.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłem w drodze do biblioteki, swoją drogą trudno było przekonać DieDi, by tam iść. Tak, to ja, typ niepokorny, siedzą we mnie dwie osobowości, w tym nad jedną z nich nie panuję. Ta druga. Już przywykłem. Ludzie myślą, że jestem chory psychicznie, ale nie jestem, bo mam świadomość, że to drugie ja tam jest, prawda?
    Tak więc byłem w drodze do biblioteki, a gdy musiałem praktycznie samego siebie przekonywać, by tam pójść, ludzie się na mnie gapili jak na ufo. Niezłe osiągnięcie, nie? Być uważanym za ufo nawet w tej popapranej szkole. Dobra, może nie popapranej, bo mi ratuje tyłek. Eh, Boże, idzie TEN Zico, boję się....
    Chodź, potrąćmy go, będzie fajnie
    Nie, DieDi, błagam, boję się go, nie chcę jeszcze umierać... Co prawda moje życie było do dupy, ale jednak nie chcę....
    No i zrobił to. Yup, i potrącił go.
    -No,no, kogo my tu mamy? Powiedz mi, jak to jest zabijać kogoś? Kręci Cię, gdy widzisz w oczach ofiar ostatnie tchnienie życia?- No to mam przejebane, nie dość, że go popchnąl, to jeszcze mu nagadał... Lubiłem swoje życie, eh...
    DieDi, wypuść mnie, błagam, boję się, przestań...

    OdpowiedzUsuń
  5. Słysząc jego słowa, cały spokój zniknął. W jego sercu była wręcz furia, która połykała jego spokój i rozsądek. Miał ochotę złapać tego gówniarza i go zabić. Zacisnąć palce na tej szyi i zacisnąć. Swoją drogą też zaskoczył go fakt, iż ktoś zdobył się na takie słowa. Przecież ludzie się go boją....
    Złapał go mocno za ramiona i przycisnął do ściany.
    - Posłuchaj mnie, gnojku - powiedział cichym głosem. Na twarzy jego malował się stu procentowy spokój. - Nie wiem skąd jesteś i co nie tak jest z twoją głową, ale takie uwagi zachowaj dla siebie. Owszem, kręci mnie i będzie jeszcze bardziej, gdy zobaczę to w twoich oczach. Uważaj więc lepiej.
    Mówiąc to wszystko, patrzył się twardo w jego oczy. Swoją drogą były całkiem ładne. Ciekawe jakby było w nich oglądać strach albo błagania o życie.
    - Spierdalaj - warknął cicho, mając nadzieję, iż ten posłucha jego rozkazu.
    Obawiał się jednak, iż nic takiego nie nastąpi. Przed chwilą pokazał swoją śmiałość i mógł jeszcze trochę jej w sobie mieć.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  6. DieDi się świetnie bawił, a ja wewnętrznie drżałem o swoje życie. Przecież on właśnie powiedział, że w każdej chwili może mnie zabić...
    DieDi, błagam,przestań...
    Nie, zabawa dopiero się zaczyna, Di.
    Uśmiechnąłem się zadziornie, gdy moje plecy uderzyły o ścianę. Jaki brutal. Ciekawe czy w innej sytuacji też by był taki brutalny.
    Eh, Di, co ty byś, sierotko beze mnie zrobił na tym świecie, powinieneś mi być wdzięczny.
    -Więc teraz dyrek bawi się w nawracanie cię? Po co się starasz? Ulżyj sobie, pewnie jesteś jak na seksualnym głodzie, co nie?- Nic sobie nie robiłem z jego gróźb, przyciskania mnie, a tym bardziej z płaczów Di.
    No wypuść mn-
    Huh? Ten palant, zniknął tak nagle, a ja teraz byłem przyciskany do ściany i widziałem jego groźne spojrzenie. Co mam robić? Boję się...
    -J-ja.. p-przepraszam..... m-możesz mnie puścić?- Szepnąłem cicho, wystraszony i skołowany. Eh, DieDi, nienawidzę Cię.
    Sierota...

    OdpowiedzUsuń
  7. Słysząc jego słowa, nie mógł powstrzymać wewnętrznej furii, która go wypełniła. Nadal na twarzy miał stoicki spokój, lecz w oczach jego zabłysł ognik. Do tych wszystkich emocji doszło jeszcze zdziwienie. Na początku ten się z niego naśmiewa, by po chwili przepraszać i prosić o wypuszczenie.
    Długo nic nie mówił, analizując to wszystko w głowie.
    - Czy ciebie kurwa pogięło - warknął.
    Ostatecznie wszystko było jasne - chłopak robił sobie z niego jaja.
    - Myślisz, że z ciebie taki kozak? Najpierw kpisz sobie ze mnie w żywe oczy, by po chwili płaszczyć się przede mną i prosić o wybaczenie?!
    Jego głos był niski, co nadawało wszystkiemu grozy. Przy ostatnim słowie podniósł się on jednak znacząco. Nie mógł pojąć tego wszystkiego.
    - A może mam do czynienia z niewyżytym chłopczykiem, który szuka jakiegoś złego chłopaka, by ten go przeleciał?
    Jego głos stał się wyraźnie kpiący. Nie miał zamiaru tak szybko mu odpuszczać. Jego postawa trochę go zaintrygowała, czego raczej nie dawał po sobie poznać. Nie wyglądał na takiego, co by szukał takich zaczepek. Był typowym słodkim chłopcem .

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  8. Słuchałem jego obelg ze spuszczoną głową. Jak zwykle, DieDi narobi kłopotów a potem mnie zostawia z tym wszystkim. Chciałbym, by przestał istnieć, przez niego nie mogę być w pełni sobą.
    -P-przepraszam... I tak nie zrozumiesz... Po prostu mnie puść, a ja obiecuję, że więcej się nie spotkamy...- Powiedziałem cicho, starając się nie rozkleić, chyba mi to wyszło. Jak zwykle, nikt mnie nie może zrozumieć, zawsze byłem sam, taki dziwoląg, z którym nikt nie chciał się przyjaźnić. Czułem się z tym wszystkim samotny, przerastało mnie to. A może lepiej by było, gdyby po prostu i mnie zabił? Przynajmniej zginąłbym z rąk przystojnego faceta.
    -P-przelecieć? A co to z-znaczy?- Zapytałem niepewnie, bojąc się, że znów zacznie na mnie krzyczeć. Jak podniósł głos, to wzdrygnąłem się wystraszony.
    No nakrzycz na niego, sieroto. Ucz się ode mnie.
    Nie. Chciałbym, żebyś nie istniał, DieDi.
    Ale ja to ty, tworzymy jedność. Każdy ma mroczną stronę charakteru, tylko nie tak zajebistą i inteligentną jak ja. No, może wyjdę jeszcze raz i znów mu nawrzucam? Dopiero będzie skołowany, bo już jest.
    Nie, nie pozwolę Ci.
    Wierz mi, Di, że jakbym chciał, to i tak nie umiałbyś mnie powstrzymać
    Zgnij w piekle! Dlaczego mnie to spotyka....

    OdpowiedzUsuń
  9. Prychnął.
    - Nie zrozumiem, bo co - spytał, mocniej go przyciskając do ściany. - Myślisz, że możesz tak po prostu obsypać mnie kpinami, by po chwili praktycznie się rozpłakać i tym samym zmiękczyć moje serce? To się pomyliłeś, słoneczko.
    Nie wiedział, czy ten tylko udaje głupiego, czy naprawdę jest nienormalny. To dla Zico była swego rodzaju nowość, ale właśnie na takie chwile przygotowywał swój charakter. Spokojny i nie do rozgryzienia. Przed nikim nie odgrywał swoich kart a inni wręcz przeciwnie. Teraz jednak chłopak był zagadką podobną do niego. Tylko, że Ji nie musiał zgrywać idioty.
    - Nie pal głupa - warknął. - Na pewno nie chodzi o przelecenie się samolotem.
    Do tej pory odległość między nimi była całkiem duża, teraz Woo Ji Ho postanowił ją zmniejszyć. Był tak blisko, że doskonale słyszał bicie jego serca, widział w jego oczach swoją twarz.
    - Raczej nie chciałbyś, bym uświadomił się w znaczeniu tego słowa - powiedział nienaturalnie niskim głosem.
    W jego oczach pojawiła się satysfakcja. Swoją drogą chłopak miał całkiem niezły tyłek. Jego wpadkę mógł doskonale wykorzystać.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  10. -A zrozumiesz i uwierzysz, jeśli Ci powiem, że to nie ja tamto powiedziałem i nie ja Cię popchnąłem? Nie.- Po tych słowach zaraz uświadomiłem sobie, że są zbyt odważne i zaraz na nowo skuliłem się. Naprawdę byłoby lepiej dla wszystkich, jakby mnie tu nie było, jakbym zginął w tym wypadku. I tak nie jestem nikomu potrzebny, nikt mnie nie kocha, nie czeka z obiadem... Moje życie to tylko przetrwanie w tej dżungli zwanej życiem, a ludzie to bezlitosne zwierzęta.
    I właśnie te zwierzęta by Cię zjadły, mały~
    Może byłoby wtedy lepiej.... Nie jestem nikomu potrzebny. Nawet nie pamiętam już jak się kocha kogoś.
    Wytrzeszczyłem oczy, gdy nagle znalazł się aż tak blisko mnie. Dlaczego moje serce przyspieszyło, a ta odległość mi się podobała? Co się ze mną dzieje? Czemu on patrzy się na mnie jakoś tak...inaczej? Chyba teraz boję się jeszcze bardziej....

    OdpowiedzUsuń
  11. Słowa chłopaka nie miały najmniejszego sensu. Mimo to Zico miał zamiar drążyć temat, choćby po to, by dowiedzieć się w jakim stanie nienormalności on się znajduje.
    - Mogę prosić o szczegóły - spytał, niby to chcąc wiedzieć więcej.
    Przyglądał się każdym jego ruchom, emocjom na twarzy. Chłopak wydawał się być przestraszony i gdyby nie wcześniejsze wydarzenia, mógłby pomyśleć. iż to po prostu gamoń. Tak jednak nie było, nie mógł tak powiedzieć. Nie po wcześniejszej akcji.
    W sercu śmiał się, widząc reakcję chłopaka na zmniejszenie odległości między nimi. Oczywiście było to w pewien sposób podniecające i niecodzienne. Zapewne takie to było dla chłopaka a dla Zico... Cóż, dużo czasu minęło od jego ostatnich wyczynów. Nie miał jednak żadnego głodu seksualnego, bo nie o to mu w tym wszystkim chodziło.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  12. -Mogę prosić, byś o nic nie pytał i pozwolił mi na nowo stać się niewidzialnym dla wszystkich?- Ups, za dużo powiedziałem, teraz na pewno nie przestanie zadawać pytań.
    Naprawdę chcę już zniknąć, i dalej prowadzić monotonne życie z dnia na dzień. Chyba nie ma szans, bym jakoś mu się wyrwał i uciekł, nie?
    -Po prostu mnie pobij, jeśli chcesz sobie ulżyć, a potem mnie zostaw. I tak mi wszystko jedno. Może wtedy DieDi przestanie mnie wiecznie pakować w kłopoty.- Nawet nie wiem, czemu to wszystko powiedziałem. Jestem żałosny, teraz już w ogóle nie da mi spokoju i jeszcze będzie się nade mną pastwić psychicznie.
    W sumie to już i tak postęp, bo przestał mi grozić śmiercią i poprosił.
    Odwróciłem głowę, by nie patrzeć mu w oczy i przylgnąłem plecami do ściany, zupełnie jakbym już nie był w nią wciśnięty.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zmarszczył brwi, słysząc jego słowa.
    - To żałosne - prychnął. - Niby nie chcesz nic mówić, lecz po chwili mówisz. A skoro zacząłeś, to skończ.
    Ostatnie słowo wypowiedział z ogromnym naciskiem. Widział, że tamten nie chce patrzeć mu w oczy.
    - Jak się z kimś rozmawia to - złapał go za twarz i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. - Patrzy się mu w oczy.
    Chłopak był interesujący. Intrygujący. Zico nie miał zamiaru mu teraz tak po prostu odpuścić. Ciekawość to podobno pierwszy stopień do piekła, ale skoro Jiho już tam był, to co mu grozi popytać i poznać go lepiej?
    Jakby ci na tym zależało, kretynie - prychnął do siebie w myślach.
    Istotnie jego tok myślenia był ... niecodzienny. Wcześniej przecież zrobiłby co trzeba i potem dał sobie spokój.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  14. -Jesteś ostatnią osobą, która ma jakiekolwiek prawo, by mówić mi, co jest żałosne. Po prostu bawiłeś się w Boga, wymierzając sprawiedliwość, zamiast stawić czoła problemom. Jesteś po prostu tchórzem. Może i jesteś silny i psychicznie wytwarzasz coś, co wygląda jakbyś miał wyjebane, ale tak naprawdę się boisz, że znów ktoś Cię zrani. DieDi miał rację, mówiąc tamto wtedy, po raz pierwszy to przyznaję. Pewnie zaraz zapytasz, kto to DieDi? To on Ci to nawrzucał i on cię popchnął. Mam rozdwojenie jaźni i nie mogę sobie z tym poradzić, ale co może to Ciebie obchodzić.- Wyrzuciłem z siebie to wszystko, powoli orientując się, że pod wpływem zdenerwowania kolor włosów zmienia mi się na blond, a oczu zapewne na czerwień. Wyrzuciłem z siebie całą frustrację, łypiąc na niego teraz wściekłym wzrokiem. Już nie wspominając o tym, że to było najdłuższe zdanie, jakie wypowiedziałem w swoim dotychczasowym życiu. Może jeśli to z siebie wyrzuciłem to będzie mi lepiej i otworzę się na ludzi?
    Ach, zapomniałem o Tobie, DieDi. To przez Ciebie między innymi nie mam przyjaciół.
    Przesadzasz. Jestem z Ciebie dumny, nawrzucałeś mu lepiej ode mnie, zobacz z jakim zdziwieniem się gapi. I...czyżby się wystraszył twoich włosów i oczu?
    Może to i lepiej, zostawi mnie w końcu w spokoju...

    OdpowiedzUsuń
  15. - Skąd mam wiedzieć, że to twoje rozdwojenie jaźni to prawda - warknął. - A może po prostu chcesz uciec, udając niewinnego chłopaka, który stara się swoimi inteligentnymi, przepraszam, niby inteligentnymi słowami jakkolwiek poruszyć?
    Nie wiedział, czy ma się czuć jeszcze bardziej zaintrygowany czy zły? Chłopak był dziwniejszy od jego starych i wszystkich służących razem wziętych. Żadna z jego ofiar jeszcze nie miała tak zdrowo nasrane pod kopułą. Dlatego jak na razie on i jego rzekoma druga osobowość była dla niego intrygująca. Bo była czymś nowym. Nowe doświadczenia są dobre. Wiedział, że jego znajomy jest nieprzewidywalny. Zico miał zamiar jednak zgłębić myśli czające się pod tą czupryną. Pod włosami, które a propos zmieniły swoje włosy. Tak samo jak jego oczy. Wyglądał teraz jak mały diablik, ale nie ruszyło to Jiho. Widział straszniejsze rzeczy po niektórych swoich lekcjach anatomii na ofiarach.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  16. -Nie widzę sensu, by kontynuować tą rozmowę- Powiedziałem obojętnie, przewracając przy tym oczami. Położyłem dłonie na jego torsie, by go odepchnąć, jednak mimo zdziwienia moim dotykiem, nadal stał twardo i po prostu nie dałem mu rady.Jedynie odległość między nami się zmniejszyła, o ile była w ogóle jakaś nie wiadomo jak wielka.
    Nie wiedziałem co robię i dlaczego to robię, moje obie osobowości się ze sobą mieszały i DieDi był zadowolony. W sumie to nie pamiętam,kiedy ktoś ostatni raz mnie tak wkurzył, więc co się dziwić, że nie ogarniam sytuacji.Przesunąłem dłoń na miejsce, gdzie powinno bić serce. Biło, jak innym ludziom. Czemu więc czuł się lepszy od innych, skoro był taki sam?
    -Masz serce, jak ja czy ktoś inny. Czemu więc czujesz się lepszy i decydujesz o tym, kto ma zginąć, a kto przeżyć? Może ja się teraz zabawię w Twoją grę?- Uśmiechnąłem się i bez wyjmowania różdżki sprawiłem, że na palcu wskazującym pojawił się płomyczek ognia. Wystarczający. Spojrzałem na niego znacząco. Nadal się nie bał? I co ja, do cholery, wyprawiałem?

    OdpowiedzUsuń
  17. Prychnął słysząc jego słowa. W przeciwieństwie do niego Zico nie miał zamiaru na razie kończyć tej konwersacji. To była dla niego też swego rodzaju zabawa. Nie ruszył się z miejsca, czując jego dłonie na swoim torsie. Nie mógł powiedzieć, że jego dotyk nie był przyjemny, byłoby to kłamstwo. Jednak nie mógł pozwolić sobie na to, by przeszły go dreszcze czy coś podobnego.
    Czuł się trochę jak bohater jakiejś dramy, który ze złego za jednym dotykiem drugiej osoby, którą rzekomo ma potem pokochać, stanie się dobry. On obiecał sobie, że nigdy się taki nie stanie. Przyrzekł, że miłość go nie zmieni. Zico nie był osobą gotową do poświęceń.
    Mimo to zaśmiał się, widząc czyny chłopaka. Przybliżył swoją twarz do jego, patrząc mu w oczy. Jego płomyczek go nie co zaskoczył, lecz nie dał tego po sobie poznać. Nie obawiał się ognia. To był żywioł, który od zawsze go fascynował.
    - Może mam serce, mięsień niezbędny do życia - oznajmił. - Ale kto powiedział, że posiadam duszę ?
    Obserwował jego czyny cały czas.
    - I co teraz zrobisz chłopczyku - spytał szeptem. - W szkole tak przy wszystkich grozisz mi ogniem?
    Zachichotał cicho, nie co złośliwie.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak jest, Di, zabawa dopiero się zaczyna. Rozkręcasz się i zaczynasz być lepszy ode mnie, ale możemy zrobić to razem.
    Widziałem, że nie zareagował obojętnie na mój dotyk, na co uśmiechnąłem się zadziornie.
    Gdy się do mnie przysunął twarzą, z tym samym zadziornym uśmiechem zerknąłem na jego usta, jednak nie zrobiłem nic więcej. Di by tylko potem mi marudził i płakał, jak zwykle. Jeszcze się nie uspokoił,więc nie docierało do niego, co robimy, bo w sumie po części robiliśmy to razem. Nagle Di kompletnie mnie zablokował
    Ej,mały, co ty robisz? Wypuść mnie.Przerażasz mnie teraz
    Zignorowałem go i już sam kontynuowałem "zabawę" z Zico. Jakoś kompletnie przestał mnie przerażać. Tak bardzo chciał pokazać ludziom, jaki jest zły, a wewnątrz siedział chłopak tak samo spragniony miłości, jak ja. Jakoś go stamtąd wyciągnę, jeszcze tylko nie mam pojęcia jak.
    -Każdy ją ma, ale skoro tak bardzo wątpisz, to może jakoś sprawdzimy, co?- Uśmiechnąłem się zadziornie i zgasiłem mój płomyczek. Niestety ogień nie robił na nim wrażenia.
    -Powiedz mi, lubisz ból? Mały chłopczyk da Ci nauczkę- Szepnąłem kusząco i wsunąłem dłonie pod jego koszulkę, jednak nie w tych celach, w jakich by każdy pomyślał. Swoją drogą czułem pod palcami imponujące mięśnie. W normalnym wypadku bym się zawstydził, ale nie teraz.
    Gdy już ułożyłem dłonie na jego brzuchu, zacząłem delikatnie "kopać go" prądem. Wyższy stopień magii. Na razie było delikatnie, jak mnie sprowokuje to zwiększę "doznania".

    OdpowiedzUsuń
  19. Co ten mały kombinuje?
    Nie mogłem na to pytanie na razie odpowiedzieć. Zastanawiał go, co zrobi? Rzadko zdarzał mu się ktoś, kogo nie potrafił przejrzeć. Zazwyczaj bardzo szybko nauczył się przewiedzieć posunięcia danej osoby. Nie miał jednak zamiaru tak łatwo się poddać. Prędzej czy później ujawnią się emocje chłopaka a w raz z nimi inne przydatne dla Zico rzeczy.
    - Niby jak masz zamiar to zrobić, mały - spytał, unosząc kpiąco jedną brew ku górze.
    Nie podobało mu się, że chłopak zgasił ogień. Uwielbiał go.
    Słysząc jego słowa, nie mógł powstrzymać śmiechu.
    - Mówisz jak zawodowa prostytutka - szepnął cicho.
    Nie mógł zaprzeczyć - jego dotyk był podniecający. Młody miał delikatną skórę u rąk a takie Jiho lubił. Wiele delikatnych osób zabił i doznania, jakie od nich otrzymał, bardzo miło wspominał.
    Zaskoczyło go posunięcie chłopaka. Nie spodziewał się od niego takich niespodzianek. Nie syknął jednak. Mocniej przycisnął go do ściany, o ile było to możliwe, przez co tamtego ręce mocniej wgniotły się w jego ciało.
    - A ty lubisz go zadawać - spytał, po czym nachylił się do jego ucha. - Może nie różnimy się aż tak bardzo...
    Gdy skończył, ugryzł płatek jego ucha. Zaśmiał się w duszy. Z ogromną przyjemnością grał w grę, którą tamten próbował prowadzić.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  20. Słysząc jego słowa, wyszeptane do mojego ucha, prychnąłem zirytowany. Że niby ja taki jak on? W życiu.
    -Nie porównuj mnie do siebie, bo ja, w przeciwieństwie do Ciebie nigdy bym nikogo nie zabił. Nawet nic o mnie nie wiesz, nie znasz mojego imienia, a oceniasz mnie swoją żałosną miarą.- W tym momencie nic sobie nie robiłem z naruszenia mojej przestrzeni przez niego, nawet z ugryzienia w ucho, bo byłem wkurzony. Odepchnąłem go mocno od siebie, tym razem skutecznie, aż się lekko zatoczył. Adrenalina robiła swoje, a kolor włosów i oczu nadal był niezmienny.
    Nagle uświadomiłem sobie, co robię i co robiłem, a także co chciałem zrobić. Włosy i oczy powróciły do normalności, a ja spojrzałem na niego z obawą. Musiał być bardzo samotny, że posuwał się do czegoś takiego. Pod wpływem impulsu, przytuliłem się do niego jak do misia, stwierdzając, że to całkiem miłe uczucie. Mam nadzieję, że mnie nie odepchnie...
    -Proszę Cię, nie rób już tego, nie bądź taki. Proszę... Jakbym mógł jakoś naprawić to, że ktoś Cię krzywdził i sprawił, że stałeś się taki.... Co prawda, nie rozumiem, dlaczego skrzywdziłeś swoich bliskich, bo ja swoich rodziców przywróciłbym do życia nawet za cenę własnego. Strasznie za nimi tęsknię. Nie znam Twojego imienia, ale proszę...- Ostatnie słowa już wyszeptałem, zaraz przygryzając wargę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Był z siebie zadowolony. Chłopak nie chciał być taki jak Zico i gardził morderstwami. W końcu mógł coś w nim odkryć, co może wykorzystać przeciwko niemu. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo nagle został brutalnie odepchnięty. Chłopak był pełen nieprzewidywalności, bo zaraz po chwili przytulił Jiho, co już kompletnie go zmieszało. Zakręcił nim i teraz już nic nie było dla Woo wiadome. Było to dla niego z początku oburzające, chciał go odepchnąć i już złapał go za ramiona, by to uczynić. Nie zrobił tego jednak. Kolejne słowa chłopaka były inne. Żadna jeszcze osoba nic takiego nie powiedziała, to było dziwne.
    - Woo Jiho - powiedział cicho. - Ale mówią na mnie Zico...
    Przegryzł wargę, po czym powoli odepchnął od siebie chłopaka.
    - Idź już młody - powiedział cicho, ale stanowczo.
    Patrzył w jego oczy stanowczo.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  22. Najchętniej bym go tak tulił w nieskończoność, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Przez chwilę wsłuchiwałem się w bicie jego serca, co sprawiło, że się uśmiechnąłem. Chyba biło trochę szybciej...podobało mu się, że go przytuliłem? Dałbym sobie palec uciąć, że w pierwszej chwili chciał mnie odepchnąć, jednak tego nie zrobił. Coś czuję, że jednak w pewnym sensie jesteśmy tacy sami. Co prawda ja nikogo nie zabiłem, ale oboje jesteśmy samotni. Nic o nim jeszcze nie wiem, ale muszę się dowiedzieć. Albo mi się wydaje, albo trochę złagodniał. Nie uśmiechał się ironicznie, nie starał się zranić mnie słowami... Czy taki jest Jiho? Niech przestanie być Zico...
    -Zico już poznałem, chcę poznać Jiho...- Odsunąłem się niechętnie, gdy dał mi do zrozumienia, że już dość.
    -Jestem Di..... Do widzenia, Jiho...hyung- Powiedziałem na odchodne, zaraz szybko uciekając. Czy właśnie odkryłem inną stronę Zico?

    OdpowiedzUsuń
  23. Patrzył za nim długo. Zastanawiał się nad tym, co właśnie mi się przydarzyło. To było inne, niecodzienne. Nigdy mu się coś takiego nie przydarzyło, nigdy nie miało się nic takiego stać. Miał być twardy, nie kochać nikogo, nie przyjaźnić się z nikim, nikomu nie pokazać siebie. W jednej chwili jego plany zostały zagrożone.
    - Di - powiedział bardzo cicho. Mogło by się wydawać, że tylko otworzył usta, nie wydając dźwięku.
    Powoli oparł się o ścianę, starając doprowadzić się do stanu przed kilku godzin. Po chwili wrócił on, jego sukowaty błysk w oku, jego nie odgadniony wyraz twarzy. Ten zły Zico, którym był i miał być. I nikt nigdy tego nie zmieni.
    Włożył ręce do kieszeni i opuścił korytarz, po drodze częstując wiele osób swoim groźnym spojrzeniem.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wychodząc z klasy na przerwę zastanawiałam się gdzie ją spędzić. Owszem, w Hogwarcie było strasznie dużo miejsc, w które można by się udać, ale ja chciałam pójść gdzieś, gdzie jest w miarę spokojnie i cicho. Ostatecznie wybór padł na bibliotekę.
    Idąc przez korytarz rozglądałam się trochę za znajomymi twarzami, ale nikogo nie spotkałam. Zgaduję, że większość korzystała z pogody i wybrała się na dwór. Nagle nie wiadomo skąd wyłonił się jakiś osobnik tuż przede mną, co poskutkowało tym, że wylądowałam na podłodze. Już myślałam, że to jakiś kolejny gość ze Slytherinu, który nawet nie powiedziałby przepraszam, ale chłopak wyciągnął dłoń, by mi pomóc. Chwyciłam ją i wstałam, spoglądając w końcu na osobę, która spowodowała ten mały incydent i nie mogłam uwierzyć. Spośród wszystkich uczniów Hogwartu, musiałam wpaść akurat na niego. Na Woohyuna, którego przez ostatnie kilka miesięcy unikałam jak ognia, i to z powodzeniem. W sumie wiedziałam, że kiedyś na pewno na siebie wpadniemy, to było nieuniknione, biorąc pod uwagę to, że byliśmy z tego samego domu.
    Spuściłam wzrok nie chcąc na niego patrzeć. Teraz nie miałam co do niego wątpliwości. Po tym, co zrobił, nie zdobył się nawet na jedno przepraszam, czy cokolwiek. Nic. Ani słowa. Owszem, ja też nie chciałam z nim rozmawiać, ale jakaś część mnie chciała to usłyszeć.
    - Nie masz mi nawet nic do powiedzenia, tak? - zaczęłam cicho, ale tak, by mnie usłyszał. - Żałosne.
    Nie spojrzałam nawet na niego i zaczęłam powoli iść w kierunku biblioteki. Szkoda było mi na niego czasu i nerwów. Chciałam zapomnieć o tym małym spotkaniu i dalej żyć, tak, jak gdyby go nie było.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń