Sporych rozmiarów oranżeria, znajdująca się w pobliżu biblioteki. Na pierwszy rzut oka przypomina zadaszoną dżunglę, w której poprowadzono kilka kamiennych ścieżek prowadzących do jej wnętrza. Gdzieś w jej środku umieszczono kilka okrągłych stolików, przy których uczniowie chętnie się uczą lub czytają.
Weszłyśmy z Chanseul do magicznej oranżerii. Byłam tu po raz pierwszy ale już wiedziałam, że mi się spodoba. Było tu ładnie, to miejsce naprawdę przypominało dżunglę. Rozejrzałam się z zaciekawieniem po pomieszczeniu, po czym razem z Chanseul usiadłyśmy przy najbliższym stoliku.
OdpowiedzUsuń- Byłaś tu wcześniej? - zapytałam po czym usadowiłam się wygodnie na jednej z kanap.
Coś czuję, że będę często tu przychodzić np. żeby pouczyć się. Mimo, iż było tu jeszcze kilku uczniów to i tak było cicho i spokojnie. Idealne warunki do nauki.
- Tak w ogóle jak tam w szkole? - zapytałam po kilku minutach.
Lubiłam to miejsce, może nie miałam czasu żeby wpadać tu jako prefekt, ale dzisiejszy wypad z Victorią przypomniał mi jak naprawdę było tu przyjemnie. Nastrój, który ogarniał to miejsce był wręcz magiczny. Jak w końcu przystało na szkołę magii. Gdyby nie dziewczyna teraz pewnie siedziałabym gdzieś w kącie i płakała. Radość, która mnie ogarniała przy niej była wyjątkowa.
OdpowiedzUsuń- Jasne! - odparłam, siadając blisko Vic. - Przychodziłam tutaj, ale nie posiedzieć i uczyć się, tylko by powygłupiać się i po psocić.
Zawsze nabijałam się z osób, które przyszły się tutaj uczyć. Jak można siedzieć z nosem w książce, skoro jest tu tak pięknie!
- W szkole? - zapytałam, przewracając oczami. - Dzisiaj opuściłam zajęcia. - nie chciałam aby dziewczyna pomyślała sobie, że jestem jakąś buntowniczką, ale niestety. Dzisiaj byłam tak smutna, że pozwoliłam sobie nie pójść na zajęcia. To może się dla mnie źle skończyć i w ostateczności mogę nawet stracić miano PREFEKTA. -Wiem, że jako prefekt powinnam świecić przykładem, ale jakoś szczególnie mnie to nie rusza. Jestem chyba najgorszym prefektem naczelnym w historii. A ty jak sobie radzisz? Bo wiesz, ja tak ogólnie to tylko żeby zaliczyć rok.
W sumie to prawda, ciężko byłoby skoncentrować się na nauce tutaj. Ja sama rozglądałam się w każdą stronę. Rozszerzyłam oczy gdy dowiedziałam się, że Chanseul opuściła zajęcia. Nie, nie zamierzałam robić jej z tego powodu żadnych wykładów, całkowicie rozumiałam dlaczego zdecydowała się na taki krok. Martwiłam się jednak czy nie poniesie z tego powodu żadnych większych konsekwencji. W końcu była prefektem.
OdpowiedzUsuń- Przestań, jesteś świetnym prefektem! Zawsze robisz tyle dla uczniów, ta jedna sytuacja na pewno tego nie zmieni. - uśmiechnęłam się do niej i poklepałam ją delikatnie po ramieniu.
- Hmm, u mnie jest w porządku. Co prawda ostatnie wydarzenia spowodowały, że moje oceny trochę się obniżyły, ale teraz nadrabiam to siedząc i zakuwając długie godziny. - westchnęłam. Jasne, mogłam tą naukę trochę ograniczyć, ale zawsze byłam dobrą uczennicą i nie mogłam pozwolić na to, aby do dziennika wpadły mi jakieś gorsze oceny. I tak nauczyciele już pytali czy coś jest nie tak. Niestety coś za coś.
Z racji tego, iż zbliżały się święta zaczęłam się zastanawiać kto wyjeżdża do domu na ferie zimowe.
- Wracasz do domu na święta? - zapytałam po chwili.
- Dzięki, że mnie pocieszasz, naprawdę! Obyś miała rację - uśmiechnęłam się promiennie w jej kierunku, a ona poklepała mnie po ramieniu.
OdpowiedzUsuńVic pewnie była jedną z lepszych uczennic na swoim roku w Hufflepuff. Nawet teraz kiedy miała chłopaka, przejmowała się ocenami. Nie wiem czy powinnam jej zazdrościć, że tak się stara czy smucić, że musi dwa razy ciężej pracować. W sumie nigdy tego nie zrozumiem, miałam trochę inny system wartości, ale miło było mieć przyjaciółkę, która trochę różniła się poglądami.
- Na święta? Zostaję tutaj to już prawię pewne - odparłam, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. - Nie wróciłabym do domu, bo ojciec nie wypuściłby mnie szybko. Wiesz, mój tato jest trochę nadopiekuńczy, ledwo udało mi się wyrwać do Hogwartu i jeszcze teraz nawet w szkolę się nie staram, trochę mi wstyd. Jestem tylko dobra w mugoloznawstwie. Pochodzę z rodziny mugoli, a mój ojciec jest strasznie konserwatywny... A jak jest u ciebie?
Przeszliśmy z dziewczyną przez szkolne korytarze, kierując się schodami w dół. Nie powiedziałem jej, co właściwie chciałem jej pokazać, ale pomimo to, Aesung dalej szła ze mną, nie pytając nawet o co chodzi. Prawdę mówiąc, nie było to nic wielkiego, raczej zwykła mała głupota, ale nie wiedzieć czemu, pomyślałem, że może jej się to spodobać.
OdpowiedzUsuń- Lubisz kwiaty? - spytałem, otwierając przed Aesung drzwi do oranżerii. Zatrzasnąłem je za sobą, kiedy oboje znaleźliśmy się na jednej ze ścieżek wyłożonej kamieniami. Wokół wszędzie rosły zielone rośliny i było tu ciepło, więc nie martwiłem się zbytnio nawet o padający za szybą śnieg. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem, że miło byłoby tu z nią przyjść. Wcześniej odwiedziliśmy to miejsce w ramach lekcji z zielarstwa i szczerze mówiąc, całkiem je polubiłem. Jak dotąd nie miałem okazji tu zawitać, a przecież chodziłem do tej szkoły już trzeci rok. Pomimo otaczających nas ze wszystkich stron roślin, było tu naprawdę przytulnie.
Rozejrzałem się dookoła, lustrując wzrokiem uważnie każdą roślinę po kolei. Większości z nich po prostu nie znałem, więc oglądałem tylko, zastanawiając się, skąd właściwie pochodzą.
W końcu dotarliśmy do dużych, drewnianych drzwi. Przytaknęłam głową w odpowiedzi na pytanie Myungsoo, zastanawiając się czemu pyta mnie o coś takiego. Moja niepewność rozwiała się, gdy tylko chłopak otworzył przede mną drzwi, a moim oczom ukazało się coś, na kształt zadaszonej dżungli. Wiele razy słyszałam o tym miejscu, ale nigdy nie miałam jeszcze okazji się do niego przejść. W końcu Hogwart był duży, więc znalezienie w nim czegokolwiek często graniczyło z cudem.
OdpowiedzUsuń- Oranżeria - mruknęłam podekscytowana pod nosem, lustrując wzrokiem wszystkie zgromadzone w pomieszczeniu rośliny. Drzewa różnej wielkości, mnóstwo rodzajów krzewów i kwiatów, z których wiele wyglądało bardzo egzotycznie... Nigdy wcześniej nie widziałam tylu okazów zgromadzonych w jednym miejscu.
Spojrzałam na Myungsoo, a kiedy zauważyłam jego minę, automatycznie zachciało mi się śmiać. Zasłoniłam ręką uśmiech, który pojawił mi się na twarzy, po czym opuściłam wzrok na ziemię, by pozbyć się łaskotania w brzuchu. Mogłabym bez przerwy przyglądać się dołeczkom w policzkach chłopaka - uważałam, że są mega urocze, a serce biło szybciej za każdym razem, gdy się uśmiechał.
Od razu poprawił mi się humor, zupełnie jakbym zostawiła smutki i zmartwienia za drzwiami oranżerii. Byłam więc wdzięczna Myungsoo, że zaprowadził mnie do tego miejsca.
Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy zauważyłem pojawiający się uśmiech na twarzy Aesung. Nie sądziłem, że jej zły nastrój zniknie tak szybko, ale byłem wdzięczny, że tak się stało. Naprawdę nie chciałem, żeby chodziła przygnębiona przez resztę dnia, albo może i nawet dłużej.
OdpowiedzUsuń- Odkryłem to miejsce dzisiaj, nawet nie wiedziałem, że mamy coś takiego w szkole - przyznałem, wolnym krokiem ruszając przed siebie. Było tu sporo okazów do obejrzenia, prawdopodobnie, gdybyśmy chcieli obejrzeć każdy z nich po kolei, nie starczyłoby nam dnia, dlatego też wolałem przejść się po pomieszczeniu, aby móc popodziwiać przynajmniej niektóre z nich.
- Chodź za mną - powiedziałem, odwracając się w stronę Aesung i czekając na nią. Dziewczyna wciąż stała jak zaczarowana przy samym wejściu, a to był przecież dopiero początek.
Ucieszyłam się, że Chanseul zostaje na święta, bo prawdę mówiąc zapowiadało się, że ja też zostanę. Jasne, że fajnie by było zobaczyć się z rodziną, ale nie chciałam zostawiać znajomych. Szczególnie Chanseul.
OdpowiedzUsuń- Hej, wpadnij do mnie kiedyś na wakacje! Poznasz moją rodzinę. - zaproponowałam z uśmiechem. Dotychczas jeszcze nikt mnie nie odwiedzał w domu, a wakacje zbliżały się małymi kroczkami więc pomyślałam, że to nie jest taki zły pomysł.
Z rozmyśleń na ten temat wyrwał mnie głos dziewczyny.
- Ah, ja pochodzę z rodziny czystej krwi. Wiesz, mój tata też jest trochę surowy, ale wiem, że to dla mojego dobra. Opowiesz mi coś kiedyś o mugolach, prawda? Zawsze chciałam się więcej dowiedzieć jak żyją... - powiedziałam dość głośno zafascynowana.
Ruszyłam powoli do Myungsoo, po czym wspólnie skierowaliśmy się wgłąb pomieszczenia. W oranżerii czułam się jak w śnie, więc wszystko trochę mnie rozpraszało. Większości z gatunków hodowanych tam roślin nie widziałam nigdy wcześniej, przez co często wydawałam z siebie pomruki zachwytu, ale starałam się nie zostawać z tyłu. W końcu jednak nie wytrzymałam i zatrzymałam się obok krzewu, na którym rosły prześliczne, niebieskie kwiaty.
OdpowiedzUsuń- Jakie ładne - jęknęłam, powstrzymując się siłą przed wyciągnięciem ręki, by dotknąć roślinę. Bez wątpienia nie było wolno niszczyć zawartości oranżerii, nie wspominając nawet o tym, że każda z nich mogła być przecież trująca. Nachyliłam się więc tylko bliżej, nie chcąc oderwać wzroku od kwiatów. Mogłabym patrzeć na nie przez wieki.
- Podobają ci się? - spytałem, uśmiechając się do dziewczyny i podchodząc bliżej, aby przyjrzeć się kwiatom, które oglądała. Były niebieskie, to chyba dobry znak, racja? - Chodź, pokażę ci coś innego.
OdpowiedzUsuńZłapałem dziewczynę za nadgarstek, ciągnąc ją delikatnie w swoją stronę. Głupio było mi ją tak po prostu odciągać od czegoś, co akurat jej się spodobało, ale miałem jej do pokazania coś równie ładnego. Ruszyliśmy z miejsca, przemierzając oranżerię po kamiennej ścieżce. Co jakiś czas zwracałem uwagę na jakieś kolorowe kwiatki, które akurat przykuły mój wzrok, ale nie zatrzymywałem się przy nich, nie tracąc czasu. Po chwili doszliśmy na miejsce, gdzie oranżeria nie była aż tak... zalesiona. Było tu mniej drzew, a z ziemi wyrastały rośliny o grubych liściach w kształcie łódek i średniej wielkości kwiatach. Każdy z biało-błękitnych kwiatków miał po pięć płatków, układających się tak, że wyglądem przypominały kolorowe wiatraczki, którymi lubią bawić się mugolskie dzieci.
- Ładne, co? - spytałem, spoglądając na dziewczynę. Sam nigdy nie byłem fanem kwiatów, i może to trochę dziwne, ale gdy tylko zobaczyłem dzisiaj rano te tutaj, od razu skojarzyły mi się z Aesung. Dlatego właśnie chciałem zabrać ją do oranżerii. Chociaż jak tak teraz o tym myślałem, to musiało to wyglądać dość głupio, ciągnąć ją tak przez pół szkoły, tylko po to, żeby pokazać jej jakieś durne kwiatki.
Przytaknęłam głową kilkakrotnie w odpowiedzi na pytanie chłopaka. Problem był taki, że podobało mi się właściwie wszystko, co tylko miało niebieski kolor. Byłam chora na jego punkcie.
OdpowiedzUsuńCiarki przeszły moje ciało, kiedy chłopak złapał mój nadgarstek, by poprowadzić mnie w inne miejsce. Trochę żałowałam, że nie mogę dłużej przyglądać się niebieskim kwiatkom, ale uznałam, że przecież możemy wrócić tam później, więc nie opierałam się chłopakowi. Wędrowaliśmy przez oranżerię, mijając po drodze wszystkie fascynujące i we większości przypadków naprawdę piękne rośliny. Przyglądałam się im z uwagą, ale było ich tak wiele, że nie potrafiłam skupić swojego wzroku na wszystkich.
W końcu dotarliśmy jednak do miejsca, które sprawiło, że kompletnie zapomniałam o roślinie, która wcześniej skradła moje serce. Dziesiątki, nawet setki błękitno-białych kwiatków, wyrastały z ziemi, sprawiając, że ta część oranżerii przypominała mi jakiś rodzaj egzotycznej łąki. Widok ten był nie do opisania, więc stałam w miejscu, nie wiedząc kompletnie co powinnam powiedzieć.
- Piękne - odpowiedziałam chłopakowi, odrywając na moment wzrok od prześlicznych kwiatków. Szybko jednak zaczęłam znowu się im przyglądać, przykucając na ziemi, by móc dostrzec każdy ich szczegół. - Lubię niebieski kolor - wyznałam, zerkając przy tym na Myungsoo. - Ty pewnie czarny, co?
Zachichotałam cicho, widząc jego minę, a swój wzrok zwróciłam ponownie na łąkę niebieskich kwiatków. Za każdym razem, kiedy widywałam Myungsoo, chłopak miał na sobie czarne ubrania. Czasami wydawało mi się, że w jego szafie pewnie nie można znaleźć ani jednej rzeczy w innym kolorze, ale w sumie nie uważałam tego za coś złego. Lubiłam to, że Myungsoo lubi czarny kolor, tak po prostu. Nigdy jakoś bardziej się nad tym nie zastanawiałam.
Ucieszyłem się, widząc reakcję Aesung. Nie dało się ukryć, że kwiaty najwidoczniej przypadły jej do gustu, bo dziewczyna uśmiechała się szeroko, a jej oczy błyszczały, dodając jej tylko uroku.
OdpowiedzUsuń- To plumeria - powiedziałem, po czym przykucnąłem obok dziewczyny i zerwałem jedną gałązkę, oblepioną kilkoma kwiatkami. Nie sądziłem, żeby ktokolwiek zauważył jakikolwiek brak jednego kwiata, poza tym nikt przecież by się o to też nie pogniewał, racja? W końcu pomieszczenie było ogólnodostępne i kto wie, co tu właściwie robili uczniowie. Z uśmiechen na ustach podałem kwiatka Aesung. - W nocy zapylają je ćmy.
Nie znałem większości roślin rosnących w oranżerii, ale co do błękitnych kwiatków, pochwalić się mogłem przed dziewczyną tym, że przynajmniej znam ich nazwę. Kiedyś moja mama hodowała takie w swoim kwietniku, stąd co nieco o nich wiedziałem.
- No tak, lubię go - przytaknąłem dziewczynie, kiedy wspomniała o czarnym kolorze. Nie wiem dlaczego, ale po prostu go lubiłem. Pewnie nietrudno było się też tego domyślić, skoro większość swoich ubrań miałem też właśnie w tym kolorze. - Niebieski ci pasuje - przyznałem, spoglądając na dziewczynę. Nie miałem pojęcia, że to właśnie jej ulubiony kolor, ale skoro tak - najwyraźniej dobrze trafiłem z tymi kwiatkami.
Wzięłam kwiatek od chłopaka, czując, jak pieką mnie przy tym policzki.
OdpowiedzUsuń- Skąd tak dużo o nich wiesz? - spytałam go zaciekawiona. Nie odrywałam wzroku od gałązki, starając się przynajmniej trochę uspokoić motyle śmigające w moim brzuchu. Z jednej strony denerwowało mnie, że Myungsoo tak na mnie działa, ale z drugiej miło było poczuć coś takiego.
- Tobie pasuje czarny - uśmiechnęłam się do niego, wyrzucając z głowy wszystkie wredne myśli, które mogłabym wypowiedzieć na głos. Nie chciałam sprawiać mu przykrości, kiedy tak się dla mnie starał, a do tego nawet zabrał mnie do oranżerii. - Chyba mało jest czarnych kwiatków, nie? - spytałam go cicho po chwili, zastanawiając się jak wyglądałby bukiecik złożony z naszych ulubionych kolorów.
Wzruszyłem ramionami, słysząc pytanie dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Moja mama kiedyś miała takie same - przyznałem, spoglądając kątem oka na dziewczynę. Naprawdę idealnie się wpasowywała w otaczające ją niebieskie kwiatki.
- Szczerze mówiąc, nie spotkałem nigdy żadnego - odpowiedziałem, zastanawiając się, jak właściwie wyglądałyby czarne kwiaty i czy w ogóle takie istnieją. Nic jednak nie jest niemożliwe, zwłaszcza w świecie czarów, tak więc nie wykluczałem takiej opcji.
Podpierając się jedną ręką, wyprostowałem nogi i rozsiadłem się na miękkiej trawie, po czym przysunąłem kolana bliżej swojej klatki piersiowej i spojrzałem na Aesung. Wciąż była zainteresowana otaczającymi ją roślinkami, a ja chcąc zwrócić jej uwagę, cicho odchrząknąłem, po czym sam spuściłem wzrok i wlepiłem go w świeżo zerwaną gałązkę plumerii.
- Wybierasz się na bal zimowy? - spytałem, odrywając wzrok od kwiatka i czekając na reakcję dziewczyny.
Idąc za śladem Myungsoo, usiadłam na trawie w siadzie skrzyżnym. Nie przestawałam przy tym przypatrywać się kwiatkom, które pokazał mi chłopak. Żałowałam, że nie mam przy sobie aparatu albo czegokolwiek innego, czym mogłabym uwiecznić ten widok. W którymś momencie z zamyślenia wyrwało mnie jednak chrząknięcie Myungsoo, więc spojrzałam w jego stronę. Zdziwiło mnie trochę to, że mówił do mnie, nie próbując łapać ze mną kontaktu wzrokowego. Takie zachowanie pasowało bardziej do mnie, niż do niego. Pokręciłam głową w odpowiedzi na jego pytanie, ale po chwili kapnęłam się, że przecież i tak tego nie zobaczy, skoro patrzy gdzieś indziej.
OdpowiedzUsuń- Raczej nie - odezwałam się więc, opuszczając wzrok na swoje dłonie. Z jednej strony zawsze marzyło mi się pójście na taki bal, ale z drugiej nigdy tam siebie nie widziałam. Czułam, że po prostu nie pasuję do takich wydarzeń i raczej nie znajdę tam dla siebie miejsca, tym bardziej, że wszyscy zwykle chodzili tam ze znajomymi, a ja nie miałam nikogo takiego. No i tamte dziewczyny, które się na mnie uwzięły... Pewnie nie dałyby mi spokoju nawet na balu.
- A ty? - spytałam głupio, bo logiczne było, że się wybiera. Myungsoo w przeciwieństwie do mnie miał z kim tam iść, a z tego, co zdążyłam zauważyć, był też w Hogwarcie trochę rozchwytywany. - Masz już parę?
Jeszcze durniejsze pytanie z mojej strony, jakby to nie było logiczne. Szczerze mówiąc, to nawet obiło mi się o uszy, że kilka gryfonek miało zamiar go zaprosić. Zakładały się w pokoju wspólnym o to, że to właśnie ich zaproszenie przyjmie Myungsoo. Musiałam przyznać, że w moim brzuchu pojawiło się wtedy niezbyt przyjemne uczucie.
Podniosłem wzrok na dziewczynę, kiedy w końcu się odezwała. Zastanawiało mnie, czemu właściwie nie wybierała się na tegoroczny bal. W końcu, z tego co zauważyłem, to większa część uczniów była naprawdę podekscytowana nadchodzącym wydarzeniem. Prawdę mówiąc chyba tylko Aesung nie była do tego zbyt pozytywnie nastawiona. Zastanawiało mnie, czy ktoś już ją zaprosił, czy to może właśnie dlatego, że nie, nie chce tam iść.
OdpowiedzUsuń- Właściwie, czemu nie idziesz na bal? Nie chcesz? - Takie wypytywanie Aesung mogło wydawać się trochę niegrzeczne, ale chciałem po prostu się dowiedzieć, dlaczego właściwie się tam nie wybiera.
- Miałem taki zamiar - przyznałem, wracając do kwiatków, które trzymałem w dłoniach. - Ale nie mam pary - pokręciłem głową, zerkając kątem oka na Aesung. Co prawda jedna ze ślizgonek zaproponowała mi wspólne wyjście na bal, ale już wtedy miałem w planach zaprosić kogoś innego.
Skubnąłem z ziemi jeszcze jedną gałązkę porośniętą kwiatkami, po czym dodałem ją do trzymanej wcześniej w dłoniach. Razem prezentowały się zdecydowanie lepiej.
Na wakacje? W sumie to nie był głupi pomysł. Victoria i ja póki co świetnie się dogadujemy, więc czemu nie miałabym skorzystać z tak wspaniałej propozycji.
OdpowiedzUsuń- To interesujący pomysł - mówiłam, udając, że ciągnę się za brodę. - Przystanę na tą ideę tylko jeśli później ty wybierzesz się do mnie na wieś.
Zaśmiałam się poklepując dziewczynę po ramieniu. W sumie to była dobra wizja, ja u niej na trochę, a później ona u mnie. Tyle przygód tyle wspaniałych rzeczy. Już snułam plany w głowie.
- Ach ci ojcowie - westchnęłam ciężko. - Jako dziewczyna ze wsi mogłabym ci opowiedzieć naprawdę sporo. A jeszcze więcej dowiedziałabyś się spędzając wakacje na wsi - na moją twarz wkradł się szczery uśmiech. - Naprawdę miło byłoby spędzić razem wakacje, ale póki co skupmy się na przerwie świątecznej i świętach. Wybierasz się na bal, prawda?
Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc zbytnio co mam odpowiedzieć na jego pytanie. W końcu przełamałam się jednak i spoglądając na kwiatek, który trzymałam w ręcę, spróbowałam jakoś ubrać to wszystko w słowa.
OdpowiedzUsuń- Po prostu... Chyba się tam nie nadaję - zaczęłam cicho, zerkając na chłopaka spod rzęs. - Nie mam z kim pójść, a nawet gdybym miała, to nie wiem czy wpasowałabym się w tłum tych wszystkich wystrojonych dziewczyn... No i nie umiem tańczyć - przyznałam zawstydzona. Wiedziałam, że chłopak raczej tego nie zrozumie, bo w końcu były to dosyć dziwne problemy, które męczyły tylko mnie. Niewiele osób przejmowało się takimi rzeczami, ale ja naprawdę nie czułam się wystarczająco dobra, by pójść na bal. Wolałam nie mówić jednak chłopakowi, że dodatkowo mogłabym się stać wtedy pośmiewiskiem, a jako mała dziewczynka zawsze marzyłam o balach, na którym będę po prostu... błyszczeć. Pewnie przepłakałabym całą noc po tym, jak wszyscy będą się ze mnie śmiać.
Uniosłam głowę zaskoczona, słysząc, że Myungsoo nie ma jeszcze pary.
- Naprawdę? - spytałam, spoglądając na niego, by po chwili szybko opuścić wzrok na swoje dłonie. - Jeszcze nikogo nie zaprosiłeś? Ani nikt nie zaprosił ciebie..?
- Hej, na pewno nie byłoby tak źle - powiedziałem, starając się ją jakoś pocieszyć. Naprawdę nie rozumiałem, czemu Aesung uważała, że nie pasuje na bal. W końcu każdy miał tam prawo przyjść, a nie sądziłem, żeby dziewczyna aż tak odstawała od reszty. No i która mała dziewczynka nigdy nie marzyła o tym, żeby kiedyś wybrać się na bal? Szczerze mówiąc, uważałem, że kto jak kto, ale akurat ona pasowałaby tam idealnie.
OdpowiedzUsuńPokiwałem głową, przytakując dziewczynie na jej pytanie.
- Zaprosiła mnie jedna dziewczyna - odpowiedziałem, po czym odchrząknąłem cicho. Trochę głupio było mi o tym mówić Aesung, ale skoro sam poruszyłem ten temat, to nie zamierzałem jej okłamywać. - Ale jej odmówiłem.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale jestem raczej molem książkowym - powiedziałam, posyłając w jego stronę gorzki uśmiech. - Rzadko w ogóle wychodzę ze swojego pokoju, a na takiej imprezie nie byłam nigdy. No i nie umiem tańczyć... - powtórzyłam, kładąc się na trawie. - A na balach właśnie to się robi. Tańczy. Mogłabym ewentualnie pójść się tam najeść.
OdpowiedzUsuńOdwróciłam głowę w stronę Myungsoo, lustrując dokładnie jego minę. Raczej nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z tego, co powiedział.
- Czemu jej odmówiłeś? Przecież chcesz pójść na bal - spytałam cicho, w sumie nie wiedząc, czy powinnam pytać go o takie rzeczy. To w końcu była wyłącznie jego sprawa, więc nie powinnam się tym w ogóle interesować. Kiedy Myungsoo powiedział jednak, że ktoś go zaprosił, poczułam w brzuchu ukłucie zazdrości i szczerze mówiąc, zrobiło mi się trochę przykro, pomimo tego, że naprawdę brałam to wszystko pod uwagę.
- W sumie to niegłupi pomysł - przyznałem, śmiejąc się pod nosem. Zawsze to jakaś okazja, żeby spróbować czegoś dobrego. - Tańczenie nie jest takie trudne, jak się wydaje.
OdpowiedzUsuńObawy dziewczyny naprawdę nie były potrzebne. W końcu nie wszyscy byli przecież mistrzami tańca, a i tak na bal się wybierali. W sumie chodziło właściwie o to, żeby miło spędzić tam czas.
- Chcę, ale z kimś innym - wyznałem.
Prawdę mówiąc, od dawna wiedziałem, kogo chciałbym zaprosić na bal, ale dotychczas jakoś tak chyba brakowało mi odwagi, żeby zapytać o to dziewczynę. Poza tym, nie zostało już wiele czasu do balu, przez co naprawdę miałem ochotę uderzyć się w twarz, że robię to na ostatnią chwilę, ale chyba lepiej późno, niż wcale, racja?
Wziąłem głęboki oddech i zanim spojrzałem na Aesung, urwałem kolejne kilka gałązek z kwiatkami, żeby zająć czymś dłonie.
- Aesung, tak sobie właściwie myślałem... Może chciałabyś iść na bal ze mną? - spytałem, uśmiechając się lekko. Naprawdę żałowałem, że nie zrobiłem tego wcześniej, ale miałem nadzieję, że mimo to, dziewczyna chociaż rozpatrzy możliwość wspólnego wyjścia. W końcu wcale nie musiała się na to godzić.
- Jest trudne, kiedy się jest mną - odparłam, śmiejąc się na samą myśl o tym, jak wygląda taniec w moim wykonaniu. Skrzyżowanie pijanego konia z potykającym się o wszystko wielorybem, ciężko było sobie w sumie wyobrazić, że jestem w tym aż taka kiepska.
OdpowiedzUsuńMiałam właśnie spytać chłopaka o to, z kim w takim razie chciałby pójść na bal, kiedy nagle do moich uszu dotarło coś dziwnego. Z początku myślałam, że sama to sobie wyobraziłam, więc spojrzałam na chłopaka, ale natrafiłam na jego wzrok i wyglądało na to, że faktycznie mnie o to zapytał.
- Hmm..? - mruknęłam, chcąc by powtórzył, a sama nie byłam w stanie się odezwać. Nie potrafiłam uwierzyć, że Myungsoo mógłby chcieć wybrać się ze mną na bal, szczególnie po tym, co powiedziałam wcześniej. - Żeby się najeść? - spytałam po chwili, kiedy już wrócił mi głos. Był jednak trochę zachrypnięty, a przy końcówce zdania nieco się załamał, więc zachichotałam pod nosem, kładąc głowę prosto na trawie. Zaczęłam wpatrywać się w swoje wyciągnięte do góry ręce, w których trzymałam kwiatki otrzymane wcześniej od Myungsoo.
Zaśmiałem się cicho, widząc reakcję dziewczyny. Nie wierzyłem jej w sumie, żeby była aż tak kiepska w tańcu, jak mówi. Przecież to naprawdę nic trudnego, poza tym szybko można się zorientować o co chodzi, kiedy usłyszy się muzykę.
OdpowiedzUsuń- Jeśli chcesz, możemy tam iść na kolację - przyznałem, uśmiechając się do niej. W sumie i taka wizja nie była wcale najgorsza. - Pewnie będzie dużo pyszności.
Nie wiedząc za bardzo, co ze sobą zrobić, wyciągnąłem nogi, które już mi trochę zdrętwiały i usiadłem po turecku. W trawie wyszukałem trochę większe źdźbło, którym przewiązałem mały bukiecik, jaki udało mi się złożyć z zerwanych kwiatków, po czym zawiązałem na nim kokardkę.
- To jak, wybierzesz się ze mną jako moja para? - spytałem, podając bukiecik dziewczynie. Nie chciałem jej do niczego zmuszać, ale z drugiej strony, naprawdę chciałem wybrać się tam akurat z nią. No i wcale w sumie nie musieliśmy tańczyć, gdyby tego nie chciała. Jakoś tak mi wystarczało, że po prostu pójdziemy razem i będziemy się dobrze bawić.
- Pewnie tak - przyznałam rację chłopakowi, wyobrażając sobie w głowie te wszystkie pyszności, które zapewne znajdą się na stole. Ślinka ciekła mi na samą myśl, szczególnie, że tego dnia pominęłam obiad. Miałam wielką nadzieję, że nie zacznie mi burczeć w brzuchu, bo znowu pewnie wrócilibyśmy do tematu głodówki.
OdpowiedzUsuńZerknęłam na Myungsoo, biorąc od niego bukiecik niebieskich kwiatków. Zauważyłam, że chłopak zawiązał na nim kokardkę źdźbłem trawy, co momentalnie wywołało uśmiech na mojej twarzy. Podniosłam się, po czym usiadłam obok niego w siadzie skrzyżnym, spoglądając ukradkiem na jego twarz.
- Jesteś pewien, że chcesz tam ze mną pójść..? - spytałam go cicho, wodząc palcem po płatkach niebieskich kwiatków.
Uśmiechnąłem się do dziewczyny, kiedy przyjęła ode mnie bukiecik. W sumie sam nie wiem, składałem go głównie z nerwów, żeby zająć czymś ręce, ale ucieszyłem się, że w pewnym stopniu jakoś się jej spodobał.
OdpowiedzUsuń- Jestem pewien - pokiwałem głową na potwierdzenie. - Będzie fajnie, zobaczysz. No i się najemy - zażartowałem, śmiejąc się pod nosem.
Starałem się jakoś przekonać Aesung do tego, aby zgodziła się towarzyszyć mi na balu. W brzuchu czułem miłe łaskotanie na myśl, że moglibyście razem spędzić ten wieczór i szczerze mówiąc pewnie zrobiłoby mi się przykro, gdyby mi odmówiła.
Uśmiechnęłam się pod nosem, opuszczając przy tym wzrok na bukiecik, który trzymałam w ręce. Bałam się pójść na ten bal, ale nie potrafiłam odmówić Myungsoo. Za bardzo go lubiłam, żeby odrzucać jego zaproszenie, bo wtedy znowu zostałby sam i pewnie odpuściłby sobie to wydarzenie. No i w sumie trochę chciałam pójść na ten bal, by spełnić jedno ze swoich dziecięcych marzeń.
OdpowiedzUsuń- Pójdę z tobą - powiedziałam w końcu, mając nadzieję, że dobrze robię i Myungsoo nie pożałuje zaproszenia mnie na bal. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, a w brzuchu latało mi spłoszone stado motyli, ale uśmiechnęłam się do niego radośnie, kiedy złapałam z nim kontakt wzrokowy.
Ah, bal zimowy...Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później nasza rozmowa zejdzie na ten temat. Prawdę mówiąc wolałam go nawet unikać nie wiedząc, czy Chanseul w ogóle na niego idzie.
OdpowiedzUsuń- Idę na bal. - odpowiedziałam szybko. Były to jedyne słowa jakie zdołałam odpowiedzieć, bowiem nic innego nie przychodziło mi do głowy. Poza tym po co zagłębiać się w szczegóły? - A ty? - zapytałam po chwili. Byłoby naprawdę fajnie gdyby Chanseul też poszła. Zastanawiałam się, czy może kogoś zaprosiła. Nie! Czy ktoś zaprosił ją... W końcu dziewczynie nie wypada zapraszać chłopaka.
Uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny, kiedy ta zgodziła się iść ze mną na bal. Byłem naprawdę szczęśliwy, bo przecież dziewczyna naprawdę nie musiała tego robić. No i wcześniej nie bardzo wyglądała na zainteresowaną balem, więc tym bardziej miałem powody do radości.
OdpowiedzUsuń- Będziemy się razem świetnie bawić - przyznałem, wstając z ziemi.
Oczami wyobraźni już wchodziłem z Aesung na salę balową, przez co poczułem w brzuchu przyjemne łaskotanie. Zignorowałem je jednak i otrzepałem spodnie, do których poprzyczepiały mi się źdźbła trawy, po czym wyciągnąłem ręce do dziewczyny, żeby pomóc jej wstać.
- Powinniśmy się chyba powoli zbierać - wyznałem, spoglądając za szybę oranżerii. Na dworze zaczęło się już ściemniać, a ja nawet nie zauważyłem, jak czas szybko zleciał. Niestety, zimowe dni nie trwały zbyt długo.
- Z góry przepraszam za swoje towarzystwo... I racja, powinniśmy już wracać - odpowiedziałam, łapiąc ręce chłopaka, by pomógł mi wstać. Tak naprawdę nie miałam ochoty tego robić, bo czułam się zawstydzona, ale głupio mi było go zignorować. Puściłam jego ręce jednak gdy tylko wstałam, po czym schyliłam się po książkę, która wciąż leżała na trawie.
OdpowiedzUsuń- Chodźmy - powiedziałam, kierując się do drzwi oranżerii. W końcu sporo było jeszcze przed nami drogi. W rękach obracałam bez przerwy bukiecik otrzymany od Myungsoo, miałam zamiar włożyć go do szklanki z wodą, gdy tylko wrócę do swojego dormitorium. Nie mogłam uwierzyć, że idę na bal, i to na dodatek idę tam z Myungsoo.
[Z/L] x2
- To świetnie - odparłam. - Obyś się wybawiła ze swoim chłopakiem.
OdpowiedzUsuńMówiłam to zupełnie nie myśląc o sobie, o tym, że jestem sama. O nie! Nie mogę o tym myśleć. Szybko wstałam z miejsca i spojrzałam na Victorię, która nieco się zdziwiła moim zachowaniem.
- Jako prefekt wypadałoby iść - przewróciłam oczami. - Dlatego idę. Sama, ale idę, będę podpierać ściany, albo pić poncz i objadać się, a potem skończę jako stara panna z kotami.
Wyglądałam bardzo poważnie wypowiadając te słowa, nawet gestykulowałam dłońmi, co dodało temu wszystkiemu dramatyczności.
- No co ty, będę się bawić też z tobą i w ogóle ze wszystkimi. - powiedziałam szybko. To na pewno będzie wyjątkowy wieczór i chciałam go spędzić jak najlepiej, a obecność tych dwóch osób gwarantowała mi to. Nie mogłam pozwolić na to, by Chanseul nie było na tym balu - nawet jeśli to znaczyłoby przyciągnięcie jej tam siłą.
OdpowiedzUsuń- Może poznasz kogoś ciekawego na balu, wiele osób idzie samotnie. Nie ma w tym nic złego. - uśmiechnęłam się do niej ciepło. - Głupoty gadasz! Ale prawda, też będę się objadać, w końcu tyle pysznego jedzenia.
Na samą myśl o tym zrobiło mi się przyjemnie. Co prawda już widziałam te dodatkowe 5 kilogramów, ale jakoś teraz się tym nie przejmowałam. Na razie jeszcze mogłam wcisnąć się w swoją sukienkę, którą przysłała mi mama, więc chyba nie miałam powodów do zmartwień. Naprawdę nie mogłam doczekać się tego balu, była to rzecz, na którą czekałam długo.
Patrzyłam na nią zupełnie jakbym miła się zaraz rozpłakać, ale po chwili wybuchłam śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Nie martw się, tym razem się zgrywałam - mówiłam, trącając jej ramie. - Jasne, że się będziemy bawić, wyrwę cię do tańca, choćby nie wiem co!
Chciałam rozproszyć tą zgęstniałą atmosferę. Zawsze gadam jakieś głupoty w nieodpowiedniej chwili, ale lubiłam tą cechę w sobie. Zawsze można było się pośmiać.
- Może spotkam tam Chanyeola - szepnęłam, przywołując w głowie jego ciemne oczy, które mnie oczarowały. - Tak, najemy się, już nie mogę się doczekać!
Szykowała się dobra wyżerka, a ja nie miałam zamiaru sobie żałować. Oby tylko moja przemiana materii mnie nie zawiodła.
- Masz już kreację na bal? - zapytałam. - Ja mam w szafie kilka sukni, ale nie myślałam jeszcze którą założę.
Przez chwilę myślałam, że Chanseul zaraz wybuchnie płaczem. Spanikowałam i szybko wstałam z miejsca, jednak ona po chwili zaczęła się śmiać. Nieźle mnie to zdziwiło.
OdpowiedzUsuń- Nie strasz mnie tak! - powiedziałam poważnie, jednak po chwili także się uśmiechnęłam. - Z chęcią z tobą potańczę. Będziemy królowymi parkietu! - zażartowałam.
Kreacja na bal...nie musiałam się zbytnio wysilać przy jej wybieraniu, ponieważ miałam takie szczęście, że akurat dzisiaj rano dostałam paczkę z sukienką. Także na jutrzejszy dzień miałam wszystko gotowe. Pozostało tylko iść na ten bal i bawić się dobrze przez cały wieczór.
- Tak, mam już gotową sukienkę. - zaczęłam by po chwili westchnąć cicho. - powinnam się w niej zmieścić. - dodałam cicho.
- Tak czy siak jestem pewna, że obie będziemy wyglądać genialnie! - puściłam jej oczko i uśmiechnęłam sie.
Dobrze, że dziewczyna dzieliła ze mną ten sam poziom humoru. To było takie pocieszne.
OdpowiedzUsuń- Pokażemy im jak to się robi!
Nagle zastanawiałam się jakie sukienki mam w szafie i trudno było mi wybrać coś odpowiedniego, a przecież nie ubiorę tego co miałam w zeszłym roku. Poza tym mam samie krótkie kiecki. Co tu począć?! Przeddzień balu, a ja właściwie nie mam sukienki. Może sama coś uszyję, w końcu matka zawsze wpajała mi bym tworzyła wszystko sama, bo to przynosi więcej radości. Tak, radości, chyba sobie coś wyczaruję. Nagle zaśmiałam się złowieszczo.
- Właśnie wpadłam na pomysł stworzenia sobie sukienki - rzekłam, a po chwili, gdy usłyszałam szept Vic wybuchłam. - Co ty bredzisz, taka chudzina jak ty zmieści się we wszystko! Z pewnością uda nam się zabłysnąć - także zamrugałam, uśmiechając się i pokazując tym samym rząd białych zębów.
Chyba także powinnam zastanowić się nad nauką szycia. Na pewno dawało to mnóstwo zabawy i satysfakcji, bo w końcu gdzie kupisz sukienkę którą sama uszyłaś? Poza tym ryzyko, że założysz to samo co inna osoba spada do zera. Same zalety!
OdpowiedzUsuń- To świetnie! Zdążyłabyś przez jeden dzień? - zapytałam. Co prawda nie wiedziałam jak bardzo pracochłonne jest szycie sukienki, ale wydawało mi się że na pewno zajmuje trochę czasu. Tym bardziej, jeśli ma być to jakaś specjalna kreacja, w tym przypadku na bal.
- Chudzina? Jestem pewna, że po balu będę cięższa o kilka kilogramów. Ale kto by sobie odmówił takich pysznych rzeczy, no kto? - zaśmiałam się. Obie uwielbiałyśmy jeść i to była kolejna cecha, która nas łączyła. Czasem zastanawiałam się czy czasem nie jest moją zaginioną bliźniaczką. Spojrzałam na zegarek. Trochę się tu zasiedziałyśmy a ja nadal musiałam jeszcze ogarnąć dużo rzeczy.
- Może będziemy się już powoli zbierać? - zaproponowałam. Gdyby to ode mnie zależało mogłabym tu siedzieć przez resztę dnia, ale obowiązki wzywały.
- No jasne! Może pomoże mi w tym magia - zachichotałam.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogłam się doczekać. Może nie znałam się za bardzo na czarach, ale od czego mam te wszystkie książki, na które wydaje co roku tyle kaski. Oby tylko udało mi się stworzyć coś wyjątkowego!
- Wiesz jeśli trochę przytyjemy to od czego mamy błonia i te wszystkie piękne okolice - stwierdziłam. - Będziemy sobie chodzić na energiczne i długie spacery!
W sumie nie przejmowałam się wagą, słyszałam, że chłopacy lubią dziewczyny ze kobiecymi kształtami, ale co jeśli moja pupa rozrosłaby się do tego stopnia, że nie zmieściłabym się w szaty. Co to to nie!
- Masz rację, czas na nas. A ja mam jeszcze sukienkę do przygotowania. Ty pewnie też chcesz się wyszykować.
Ruszyłyśmy w stronę wyjścia, opuszczając to wspaniałe miejsce, w którym miałam dzisiaj okazję pierwszy raz w spokoju posiedzieć. Kręciło się tu wielu uczniów, a ja tym razem nie zrobiłam nikomu psikusa. Ech, moja forma spada, może na balu uda mi się zabawić?!
[Z/L]x2
Uciekając od szkolnych obowiązków i hałasów, które wciąż rozprzestrzeniały się po korytarzach, wpadłem do magicznej oranżerii, zatrzaskując głośno za sobą drzwi. Rozejrzawszy się najpierw dookoła i stwierdziwszy, że w pobliżu nie kręci się żaden uczeń, który w jakikolwiek sposób mógłby mi przeszkadzać i przerywać chwilę spokoju, którą właśnie postanowiłem sobie rozpocząć, poszukałem wzrokiem jakiegoś wygodnego miejsca do siedzenia. Wybór oczywiście padł na jeden ze stolików, na którym znajdowała się szachownica. Uwielbiałem grać w szachy, szczególnie te czarodziejskie, więc spokojnym krokiem powędrowałem w stronę stolika znajdującego się niedaleko ściany porośniętej w całości jakimiś zielonymi liśćmi. Nie miałem nawet pojęcia co to za roślina, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy, w końcu nie byłem żadnym botanikiem.
OdpowiedzUsuńPodchodząc w końcu do stolika, rozsiadłem się wygodnie na jednym z krzesełek, a z drugiego, stojącego na przeciwko, pozwoliłem zrobić sobie podnóżek i wyłożyłem na nim swoje rozprostowane nogi. Od razu złapałem w dłonie pierwsze figury i zacząłem rozstawiać je na szachownicy. Może i siedziałem sam, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę, mogłem przecież pograć sam przeciwko w sobie, wtedy przynajmniej szansa wygranej była stuprocentowa. Właściwie to samo tyczyło się i przegranej, ale tą myśl zaraz wyrzuciłem z głowy.
Byłam zmęczona, ale jednak nie chciałam spać. Z tego co widziałam szkoła jakoś opustoszała, ale jednak dziękowałam za chwilę spokoju. Szłam powoli korytarzami nagle słysząc głośnie trzaśnięcie drzwiami, co przykuło moją uwagę. Skierowałam się w kierunku oranżerii.
OdpowiedzUsuńWeszłam cicho do pomieszczenia rozglądając się uważnie. Wszędzie były rośliny przez co cały pokój wyglądał trochę jak mini dżungla. Poszłam jedną z kamiennych dróżek, a widząc w końcu jakiegoś człowieka stanęłam zainteresowana. Chyba Sunggyu mnie nie widział bo był jednak zainteresowany grą w magiczne szachy. Jest prefektem, ale nie sądziłam że lubi tą grę. Wyciągnęłam różdżkę i używając odpowiedniego zaklęcia przesunęłam jeden z pionków. Zobaczyłam jak jego oczy zrobiły się większe niż zazwyczaj.
- Sam ze sobą grasz? - uśmiechnęłam się wychodząc za rośliny.
Skupiony na grze, przesuwałem co jakiś czas pionki, raz biały, raz czarny, potem znowu biały i czarny i tak w kółko. Właściwie nie wiedziałem nawet który kolor prowadzi, bo póki co, wyglądało to na remis. Cóż, raczej trudno było zaskoczyć czymś swojego przeciwnika, kiedy to właśnie ja sam nim byłem. Westchnąłem jednak tylko i nie odrywałem się ani na chwilę od gry. Aż do momentu, w którym jeden z pionków poruszył się i to wcale nie za moją sprawą. Lekko poirytowany, podniosłem głowę do góry, po to aby napotkać parę oczu, wgapiającą się we mnie. Jiyeon, jedna ze ślizgonek, wyszła zza zielonego krzaka, po czym przystanęła bliżej stolika.
OdpowiedzUsuń- Grałem - odparłem, lustrując ją uważnie wzrokiem. - Ktoś mi w tym jednak przeszkodził.
Cóż Sunggyu był nadzwyczaj skupiony i jednak odpowiedzi z chłodną miną się spodziewałam.
OdpowiedzUsuń- Ale już nie grasz. - zauważyłam. Przez chwilę myślałam czy by nie iść sobie bo byłam zmęczona, ale jednak mogłam jeszcze z kimś porozmawiać. Zastanowiłam się chwilę.
- Zróbmy tak. - powiedziałam podchodząc do jednego ze stolików i biorąc stamtąd krzesło. Nie chciałam zabierać jednego Sunggyu bo widziałam jak wygodnie się rozłożył. Usiadłam naprzeciwko.
- Jeśli ze mną wygrasz to zostawię cię w spokoju, ale jeśli przegrasz to... pójdziemy razem do dormitorium. - zaproponowałam. Jeśli bym zasnęła przypadkiem przy grze to miałam zabezpieczenie że ktoś mnie odprowadzi. Choć widziałam minę chłopaka która mówiła, że już teraz chciałby zostać sam. Ale jednak sam mówił jak jego "dzieci" się nie uczą, a szachy były rozgrywką logiczną.
Słuchając tego, co dziewczyna ma do powiedzenia, przymrużyłem oczy, nie bardzo zadowolony. Chyba nie nadążałem za jej tokiem myślenia, bo nie rozumiałem, dlaczego w ogóle chciała ze mną grać i nie mogła mnie już teraz zostawić w spokoju. Westchnąłem jednak ciężko, kiedy podsunęła sobie do stolika krzesło i rozsiadła się na nim.
OdpowiedzUsuń- Musi ci się chyba nudzić, co? - spytałem, przyglądając się teraz szachownicy, na której niedawno toczyłem wojnę sam ze sobą. Z niechęcią jednak powoli zacząłem ściągać z niej pionki, bo Jiyeon i tak już przeszkodziła mi w rozgrywce, mieszając tym samym moje zamiary co do pionka, którym wcześniej poruszyła. Czy ja naprawdę nawet podczas przerwy musiałem zajmować się innymi?
- Jeśli wygram, zrobisz dla mnie zakupy w Miodowym Królestwie przy najbliższej okazji - powiedziałem, przesuwając ręką figurami po szachownicy.
Może prefekt myślał że niepotrzebnie z nim gram, ale jednak magiczne szachy to gra którą polubiłam gdy tylko dowiedziałam się o tym drugim świecie do którego należę.
OdpowiedzUsuńBył niezadowolony, ale powinien się jednak cieszyć że jednak jedna z osób z jego domu zamiast marnować czas, poświęca go na grę logiczną i to jeszcze z prefektem. Tym Sunggyu który sieje strach wśród innych uczniów.
- Trochę. - przyznałam patrząc jak ściąga figury by ponownie ułożyć je od początku.
- Myślałam że bardziej zależy ci n spokoju, ale zgoda.
Wzruszyłem ramionami, kiedy usłyszałem jej słowa. Na spokoju mi zależało, owszem, ale w tej szkole chyba jednak nie było co na niego liczyć, skoro nawet w porośniętej wiecznie zielonymi krzakami oranżerii cię znajdą.
OdpowiedzUsuń- Zależy - przyznałem w końcu, spoglądając na dziewczynę. - Ale ty w kocu będziesz musiała wrócić do siebie, a tak przynajmniej mam szansę na coś słodkiego - dodałem, uśmiechając się do siebie pod nosem na myśl o słodkiej czekoladzie z Miodowego Królestwa. Ona była zdecydowanie warta tej męki, więc pokiwałem głową, kiedy Jiyeon przystała na moją propozycję.
- Białe czy czarne? - spytałem, nie przeciągając już dłużej, po czym wyciągnąłem w jej kierunku obie ręce, w których trzymałem osobno biały pionek i czarny. Jako, że była dziewczyną, i to w dodatku młodszą, pozwoliłem jej sam zdecydować, czy woli zacząć grę.
Pomyślałam chwilę nad słowami chłopaka. Wcale nie głupie zagranie.
OdpowiedzUsuń- A jeśli bym nie wróciła? Jeśli bym chodziła za tobą jak cień? - uniosłam brew. Sama zaśmiałam się na coś takiego. Chyba pierwszy raz zobaczyłabym Sunggyu wkurzonego już tak poważniej.
- Czarne. - odpowiedziałam zabierając od chłopaka figury i rozstawiając je na właściwych polach. - A skoro mowa o słodyczach... - zaczęłam wyciągając z kieszeni cukierki. - Jak chcesz to się częstuj. - pokazałam prefektowi paczkę. Bynajmniej tak się nie będzie musiał męczyć.
- Wtedy zamknąłbym się w swoim pokoju albo po prostu wysłałbym cię do Filcha - powiedziałem, wzruszając przy tym ramionami. Nie chciałem być niemiły, ale gdyby Jiyeon rzeczywiście chciała za mną chodzić jak cień, co szczerze mówiąc wydawało się być trochę straszne, to przecież musiałbym coś z tym zrobić. Każdemu przecież należy się chwila prywatności. No, a w każdym razie mi.
OdpowiedzUsuńGdy dziewczyna zebrała ode mnie swoje pionki, wziąłem się za rozkładanie białych figur po swojej stronie szachownicy. Właściwie nie robiło mi to chyba żadnej różnicy, czy miałem zacząć grę, czy nie, więc spokojnie poustawiałem pionki na właściwych miejscach i odczekałem chwilę, aż dziewczyna zrobi to ze swoimi.
- Potrafisz w ogóle grać w szachy? - spytałem, podnosząc głowę i wlepiając w nią swój wzrok. Nie, żebym wątpił w jej zdolności, po prostu chyba nie wszyscy tutaj byli w ogóle zainteresowani tego typu grami, kiedy mogli sobie w tym czasie pohasać po korytarzach i łamać prawo, gdy tylko nikt ich nie obserwował.
- To jednak spasuje. - poinformowałam. Cóż to chodzenie za Sunggyu nie było na poważnie, ale jednak siedzenie u naszego pana woźnego nie należało do moich ulubionych. Nie bałam się go, ale zawsze był po prostu mało rozrywkowy. Rozłożyłam pionki.
OdpowiedzUsuń- Owszem. - kiwnęłam twierdząco głową. Jasne mogłam teraz robić inne rzeczy nawet bardziej interesujące od grania w szachy, ale jednak raz na jakiś czas można spokojniej spedzić wieczór.
Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, kiedy Jiyeon postanowiła spasować. Cóż, nie wiem nawet czemu, ale samo wspominanie o szkolnym woźnym działało na wszystkich uczniów w jakiś dziwny sposób - od razu robili się jacyś grzeczniejsi i mniej problemowi. Nie, żeby mi to jednak w jakikolwiek sposób przeszkadzało, mogłem dzięki temu zarobić dla siebie chwilę spokoju.
OdpowiedzUsuńPrzyjrzałem się uważnie dziewczynie, gdy potwierdziła, że potrafi grać w szachy. Naprawdę w to nie wątpiłem, ale jakoś tak mnie to chyba jednak zdziwiło. Mimo to, nie zaprzątałem już sobie tym dłużej głowy i skupiłem wzrok na szachownicy.
- Goniec na H3 - wydałem pierwszą komendę, przyglądając się stojącemu z przodu pionkowi, który powoli ruszył do przodu.
Przyjrzałam się uważnie na to co robi chłopak. Z jedej strony mogłam powiedzieć że pewno wygra. Dawno już w szachy nie grałam więc pewno moje ruchy nie będą tak dokładnie przemyślane. Patrzyłam na przesuwający się pionek.
OdpowiedzUsuń- Goniec na B4. - wypowiedziałam swoją komendę.
Cóż byłam ciekawa jak ta rozgrywka się potoczy. Byłam pewna że Sunggyu to był godny przeciwnik. Sięgnęłam po kolejnego cukierka. Jednak byłam osobą która nie lubiła kompletnej ciszy.
- Jak tam minął bal? - podjęłam temat.
- Goniec na F4 - powiedziałem, patrząc jak kolejny pionek porusza się do przodu.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę zastanowiłem się nad pytaniem, które zadała dziewczyna. Nie miałem pojęcia, po co jej właściwie te informacje i dlaczego się tym interesuje, ale tak to już chyba było, że ludzie zwyczajnie byli z natury ciekawscy.
- Właściwie całkiem dobrze - odparłem, przypominając sobie wieczór balu. Bawiłem się naprawdę dobrze, ty, bardziej, że udało mi się iść tam z osobą, którą zaprosiłem i z którą chciałem iść, dlatego pewnie przez to w ogóle zrezygnowałem z ganianiem za uczniami, którzy raczyli kosztować alkohol w większych ilościach, niż było to dozwolone. Nic jednak straconego, nie pierwszy i nie ostatni raz taka sytuacja miała miejsce, więc czekałem tylko na kolejną okazję. - A tobie? Dobrze się bawiłaś?
Spojrzałem na dziewczynę, a potem na paczkę cukierków, którymi częstowała mnie wcześniej. Skupiając się na nich, wyciągnąłem rękę i wyjąłem z opakowania kilka na raz, po czym włożyłem je sobie do ust.
- Goniec na D5. - wypowiedziałam znów obserwując ruchy figury. Zobaczyłam jak Sunggyu chwilę się zastanowił.
OdpowiedzUsuń- Również miną nieźle. - uśmiechnęłam się delikatnie. Właściwie tamten wieczór był bardzo ciekawy. Choć nie wspomniałam o tym że wprawdzie trochę wtedy wypiłam.
Przez moment zastanowiłem się nad kolejnym ruchem, aż w końcu przesunąłem gońca na polę E5, tak aby stał obok pionka dziewczyny. Powoli zbliżalem się do reszty jej figur, ale mimo wszystko, dalej zachowywałem odstęp i uważałem na to, gdzie stawać, aby dziewczyna mnie nie zbiła.
OdpowiedzUsuńPokiwałem głową w odpowiedzi na jej słowa, po czym znów na nią spojrzałem.
- Od dawna grasz w szachy? - spytałem, żeby przerwać jakoś ciszę, która nas ogarnęła. W buzi wciąż miałem cukierki i pewnie musiało to wyglądać dość niezgrabnie, ale kto by się w sumie tym przejmował.
Cóż każdy mój ruch podobnie jak Sunggyu było widać że jest przemyślany. Zobaczyłam że jego pionki powoli zbliżają się do moich.
OdpowiedzUsuń- Goniec na F4. - poinstruowałam tym samym zbijając pionka Sunggyu. Zobaczyłam jego lekko zdziwioną minę.
- Od siedmu lat. Choć blisko przez dwa lata nie grałam. Teraz robię to raz pierwszy. - poinformowałam.
Przyglądałem się uważnie poczynaniom Jiyeon, starając się przy tym przewidzieć jej ruchy, ale tego, że tak szybko zbije mojego pionka akurat się nie spodziewałem. Starałem się nie dać po sobie nic znać, ale moje zdziwienie wymalowane na twarzy na pewno nie umknęło jej uwadze, więc zaraz pokręciłem głową, odchrząkając przy tym głośno.
OdpowiedzUsuń- W takim razie idzie ci całkiem nieźle - powiedziałem, starając się zabrzmieć w miarę normalnie.
Naprawdę nie spodziewałem się tego, że dziewczyna zbije mnie tak szybko, no ale co zrobić, teraz muszę być chyba uważniejszy.
- Ja gram od małego - przyznałem, chociaż nie bardzo wiedziałem, czy w ogóle ją to obchodzi. No ale skoro już tu ze mną siedziała, to chyba miałem prawo sobie do niej pogadać, racja? W międzyczasie przesunąłem swojego konia na pole, z którego wcześniej zbiła mnie Jiyeon, usuwając tym samym jej pionka z szachownicy.
- Dziękuję. - kiwnęłam głową biorąc jeszcze jednego cukierka. Przyznam szczerze że nawet fajnie grało się z prefektem. I szło porozmawiać i bynajmniej rywalizacja była ciekawa, a wnioskuje to po tym jak figura Sunggyu zbiła moją.
OdpowiedzUsuń- Na pewno dłużej niż ja. - stwierdziłam. No cóż każdy głupi by zauważył że chłopak był ode mnie starszy więc jasne że ćwiczył i doskonalił technikę gry dłużej. Zastanowiłam się nad kolejnym ruchem. W końcu jednak postanowiłam pionka przesunąć o jedno miejsce do przodu, jednak w pewnej odległości od figur przeciwnika.
Kiwnąłem głową w odpowiedzi na podziękowanie dziewczyny, zerkając na nią przez moment. Potem jednak szybko wróciłem do planszy i do porozstawianych na niej pionków. Po chwili przesunąłem jednego ze swoich gońców pole do przodu, obserwując przy tym uważnie Jiyeon, i czekając na jej ruch.
OdpowiedzUsuń- Ile masz lat? - spytałem, przyglądając się jej. Wyglądała na młodszą ode mnie, więc właściwie innej opcji nie brałem nawet pod uwagę.
Obserwowałam uważnie jak figury Sunggyu przesuwają się i obmyślałam kolejny ruch.
OdpowiedzUsuń- 19. - odpowiedziałam na pytanie na chwilę zerkając na prefekta. Szczerze gdybym pokierowała sie zasadą: Kobiety się nie pyta o wiek. To bym nie odpowiedziała.
- A ty? - spytałam w między czasie zbijają kolejnego pionka chłopaka stojącego obok mojego.
- Jestem trochę starszy - odparłem, przyglądając się uważnie dziewczynie, która zastanawiała się nad swoim ruchem. - Dwadzieścia pięć - dodałem, automatycznie czując się przy dziewczynie jakby starzej, ale też i jakby trochę wyżej.
OdpowiedzUsuńPatrząc, jak Jiyeon zbija mojego kolejnego pionka, otworzyłem szeroko oczy, zaciskając pod stolikiem dłoń w pięść. Nie, żebym się chwalił, ale zwykle szło mi w szachach o wiele lepiej niż dziś, a gra dziewczyny naprawdę mnie zaskoczyła. Nie chcąc jednak dać nic po sobie poznać, szybko poruszyłem kolejny pionek, zbijając tym samym figurę dziewczyny.
Zdziwiłam się lekko słysząc ile chłopak miał lat. Jednak musiałam przyznać szczerze że nie wyglądał na swój wiem, może z 2 lata młodziej. Przesunęłam swoją figurę o kolejne miejsce.
OdpowiedzUsuńGraliśmy nawet długo, ale w końcu to chłopak wygrał.
- Gratulacje. - odpowiedziałam spokojnie. Nie przejmowałam się szczególnie przegraną. - No to co chcesz z Miodowego Królestwa? - spytałam, jednak licząc w duchu na to że prefekt doszczętnie nie wykorzysta pieniędzy z mojego konta.
Po jakimś czasie jakże fascynującej rozgrywki magicznych szachów, w końcu udało mi się nadrobić stracone pionki i wygrać z dziewczyną, tym samym broniąc swojego honoru. Ucieszony, skrzyżowałem ręce na piersi i uśmiechając się wciąż pod nosem, spojrzałem na Jiyeon, która spytała czego życzyłbym sobie z Miodowego Królestwa.
OdpowiedzUsuń- Czekoladę? - zastanowiłem się na głos, rozważając w głowie wszystkie możliwe opcje i słodycze, które mógłbym dostać od Jiyeon w nagrodę za wygraną. - Może być czekolada - przyznałem w końcu, kiwając powoli głową na potwierdzenie - Tylko jakaś dobra.
Zobaczyłam jak Sunggyu był bardzo zadowolony z siebie. No tak przegrana i to jeszcze z dziewczyną i to która miała pewien odpoczynek od gry w magiczne szachy, to byłaby wręcz plama na honorze i dumie męskiej.
OdpowiedzUsuń- Dobra to czekoladę. - kiwnęłam głową, ale też jak odeszłam od stolika spojrzałam jeszcze raz na prefekta. Ja zawsze wybieram dobre słodycze. - podkreśliłam przedostatnie słowo. No może nie każdy wiedział o moich zapędach do słodyczy, oprócz jednej osoby. Uśmiechnęłam się delikatnie, żegnając się z Sunggyu i opuszczając oranżerię.
[Z/L]
Pokiwałem głową, kiedy dziewczyna wstała od stołu i powiedziała, że zawsze wybiera dobre słodycze, przesadnie to podkreślając.
OdpowiedzUsuń- Do zobaczenia - rzuciłem na pożegnanie i przez chwilę jeszcze spoglądałem jeszcze na Jiyeon, czekając aż w końcu się ode mnie oddali. Kiedy w końcu zniknęła z pola mojego widzenia, i prawdopodobnie z samej oranżerii, zebrałem wszystkie pionki do pudełeczka i przeciągnąłem się na swoim miejscu, głośno ziewając.
W końcu nieco już znudzony, nie mogąc wrócić do swojego wcześniejszego, spokojnego stanu, który zakłóciła mi dziewczyna, głośno westchnąłem i wstałem od stolika, kierując się tym samym ku wyjściu z oranżerii.
[Z/L]