VII PIĘTRO

[POKÓJ ŻYCZEŃ]
WYJŚCIA NA: 
WIEŻĘ ZACHODNIĄ

54 komentarze:

  1. Droga na moją wieże dłużyła mi się jak jeszcze nigdy dotąd. Moje ciało było tak ociężałe, że ledwo stawiałem stopy na stopniach.

    - Wreszcie!- krzyknąłem na widok napisu "Piętro VII".

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  2. Przemierzałam korytarze Hogwartu, rozglądając się dookoła. Wracałam właśnie z pokoju wspólnego Gryffindoru, gdzie miałam odpocząć w trakcie jednej z niewielu przerw, jakie posiadałam. Moje plany spełzły jednak na niczym, bo gdy rozkładałam się na wygodnej kanapie, podszedł do mnie jeden z młodszych gryfonów i oznajmił, że prześladuje go "straszny ślizgon". Oczyma wyobraźni od razu zobaczyłam chłopaka, który był w Hogwarcie znany ze znęcania się nad innymi, więc nie miałam najmniejszych wątpliwości kto mógł nękać tego biednego ucznia. Od razu zerwałam się z kanapy i zaczęłam przemierzać szkolne korytarze.
    Oczywiście ja też trochę się bałam tego chłopaka, bo w końcu wiedziałam jaki z niego chuligan. Miałam całkowitą świadomość, że zapewne zupełnie zignoruje to, że jestem prefektem i w każdej chwili będzie mógł zrobić mi krzywdę, ale musiałam dać z siebie wszystko i przynajmniej spróbować to rozwiązać. W końcu zawsze mogłam użyć wobec niego przemocy, w obronie własnej oczywiście, albo po prostu pójść do Dumbledore'a i poradzić sobie z tym problemem inaczej.
    Gdzie jesteś, Woo Jiho? , pytałam się w myślach. Wyglądało na to, że chłopak zapadł się pod ziemię, bo zwykle można było bez problemu dostrzec go z daleka. Wciąż krążyłam jednak po korytarzach, nie miałam zamiaru od tak się poddać i pójść do prefekta Slytherinu, by się tym zajął.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tej nocy wyjątkowo nie mógł zasnąć. Drażniło go uporczywe stukanie kropel deszczu w okno, które jak na złość stawało się coraz bardziej donośne. Nie pomagało przekręcanie się na boki ani zasłanianie ucha poduszką. Stwierdzając w duchu, że nic nie może na to poradzić, zszedł do Pokoju Wspólnego Krukonów z zamiarem poczytania jakiegoś grubego tomiszcza - bo w końcu i tak nic lepszego nie miał do roboty.
    Niestety, również i tam nie odnalazł dostatecznego spokoju, bowiem jego uwagę przykuły jakieś szmery dochodzące z korytarza. Zamknął z hukiem opasłe tomisko, postanawiając udać się tam osobiście - i sprawdzić kto śmiał zakłócił jego idealną ciszę, oczywiście.
    Ku jego zdziwieniu, zobaczył jakąś drobną Ślizgonkę klęczącą na podłodze i - jak zdołał wywnioskować - próbującą odnaleźć jakiś przedmiot... zwierzę... cokolwiek by to nie było, przy pomocy zaklęcia Lumos. Stanął za nią, najwyraźniej jednak niedostatecznie widocznie, dlatego odchrząknął znacząco i skrzyżował ręce na torsie.
    - Mogę wiedzieć, co ty właściwie wyprawiasz? - zapytał oschle.

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam uwierzyć, kiedy znów zauważyłam, że klatka, w której powinna znajdować się świnka morska, jest pusta. Musiałam znowu jej nie domknąć, kiedy ją karmiłam, a ta teraz uciekła. Rozejrzałam się po swoim dormitorium, potem pokoju wspólnym, ale zwierzak przepadł jak kamień w wodę. Wróciłam więc z powrotem do dormitorium, ubrałam się i wyszłam na korytarz, w celu znalezienia swojej świnki.
    Po prostu świetnie, środek nocy, a ja włóczyłam się tu i tam, kolejny raz szukając zbyt ruchliwego zwierzaka. Że też tak nie mogłam kupić sobie czegoś spokojniejszego. Moje poszukiwania trwały dalej, a ja znalazłam się na siódmym piętrze Hogwartu. W nikłym, bladoniebieskim świetle różdżki, zauważyłam, że przy ścianie za jedną z ław coś się porusza. Nie czekając dłużej, uklękłam obok niej i wyciągnęłam za nią rękę, jednak była zbyt krótka. Wtedy też zaczęłam przesuwać ławę, co wydało okropny, głośny zgrzyt. Modliłam się o to, żeby żaden z nauczycieli tego nie usłyszał.
    Moje palce dotknęły akurat czegoś miękkiego, kiedy usłyszałam za sobą męski głos. Aż podskoczyłam ze strachu, uderzając się przy tym w ramię. Powoli odwróciłam się za siebie i ujrzałam jakiegoś chłopaka. Nie kojarzyłam jego twarzy, ale wyraźnie mi ulżyło, kiedy zorientowałam się, że to żaden z prefektów czy nauczycieli.
    - Przepraszam – zaczęłam cicho. Musiałam najwyraźniej go obudzić, skoro tu zszedł. – Świnka morska mi uciekła – posłałam chłopakowi lekki uśmiech, mając nadzieję, że to trochę poprawi moją sytuację. Ten jednak wydawał się być trochę wkurzony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadal stał ze skrzyżowanymi ramionami, z wyrysowanym na twarzy opanowaniem, którego pozazdrościłby mu niejeden lekarz. Tłumaczenie dziewczyny mogłoby wydawać się całkiem zabawne, aczkolwiek jemu wcale nie było do śmiechu. Zarwał nockę, a ci, którzy znali go trochę bliżej niż z widzenia czy słyszenia, doskonale wiedzieli, czym to mogło się zakończyć.
    - Przeszkodziłaś mi w czytaniu - wypalił tonem tak ostrym, że gdyby to było możliwe, mógłby przeciąć szkło. Zmierzył dziewczynę od góry do dołu, nie uraczając jej choćby jednym cieplejszym niż przed momentem spojrzeniem. - To nie są Twoje tereny. Miałaś szczęście, że nie nakrył Cię żaden z prefektów, bo mogłabyś mieć z tego tytułu nieprzyjemności.
    Wyciągnął zza pazuchy różdżkę, przyświecając nią nieco okolice, w których wylądowała dziewczyna. Światło mignęło jej po twarzy.
    - Lepiej znajdź swojego zwierzaka i wracaj do siebie - dodał.

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  6. Chłopak wyglądał na naprawdę złego, a ja nagle poczułam się żałośnie mała, kiedy ten wspomniał o czytaniu. Nie chciałam nikomu przeszkadzać, poza tym to nie moja wina, że świnka przywędrowała akurat tutaj. Szybko wstałam z kolan i wytarłam ręce o spodnie. Był zdecydowanie wyższy ode mnie, co wcale mnie nie pocieszało.
    - Nie moje tereny? – spytałam, zastanawiając się, o co mu chodzi. Chłopak najwyraźniej musiał uważać całe siódme piętro za jakieś jego chore terytorium. Niby za kogo on się uważa, za pana i władcę całego zamku? – Ciebie też nie powinno tu być o tej porze – rzuciłam. Miałam nadzieję, że nie zauważył jak bardzo akurat wtedy byłam. Spotkanie teraz z nauczycielem na pewno skończyłoby się szlabanem, albo nawet odjętymi punktami.
    Albo był naprawdę był taki okropny, albo rzeczywiście musiał mieć dziś ciężką noc.
    - Taki mam zamiar – przyznałam. – To jednak nie jest takie łatwe jak się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miał ochotę roześmiać się w głos, ale nie zrobił tego. Miast tego na jego twarzy pojawił się uśmiech, który śmiało możnaby określić ironicznym. Nieczęsto mu się to zdarzało, zazwyczaj pozostawał obojętny na wszelkiego rodzaju sytuacje. Tym razem jednak złość wzięła nad nim górę... Tak to już było, kiedy się nie wysypiał.
    - Owszem, nie Twoje tereny - potwierdził. - Tak się składa, że nieopodal znajduje się dormitorium Ravenclawu, a chcąc jeszcze bardziej uściślić - mojego domu. - Wytłumaczył, celowo kładąc nacisk na przedostatnie słowo. Wziął głęboki wdech i odetchnął głośno. Zapewne wypadł w jej oczach na niewiadomo jakiego gbura, tymczasem on chciał po prostu w spokoju poczytać książkę. Zamilkł na moment, rozglądając się po korytarzu.
    - W porządku - wypalił po chwili. - Pomogę ci złapać tę mysz, świnkę, czy co to do diabła jest, Ty wrócisz do dormitorium, a ja wreszcie będę miał święty spokój. Umowa stoi?

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  8. - Co z tego? – nie ustępowałam, kiedy znów zaczął o swoich terenach, dobitnie podkreślając to, że nie jestem tam mile widziana. Uczęszczam do tej szkoły, więc mam prawo przebywać gdzie chcę, w końcu do pokoju mu nie weszłam. Chłopak był naprawdę nieprzyjemny, a szczerze mówiąc nic mu nie zrobiłam. Zamiast czytać, mógł iść spać.
    Kiedy zaproponował, że pomoże złapać mi moją świnkę morską, musiałam poważnie zastanowić się nad jego słowami. Na początku uznałam to za głupi żart, bo nie bardzo wyglądał, żeby palił się do pomocy wszystkim napotkanym na korytarzach nieznajomym. Cóż, musiało mu jednak naprawdę zależeć na świętym spokoju, skoro to zaproponował. Przyjrzałam się uważniej jego twarzy. Nie wyglądał, jakby miał się zaraz na mnie rzucić i pogryźć, dlatego powoli pokiwałam głową.
    - Zgoda – przyjęłam cicho jego propozycję. Sama już byłam zmęczona i jak najszybciej chciałam wrócić do łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wziął różdżkę do ręki i schylił się do pozycji raczkującego dziecka na poszukiwania zagubionego stworzenia. Że też musiał się tak poświęcać... Wstyd i hańba, ale może dzięki temu wreszcie uda mu się należycie wypocząć, chociaż powoli zaczynał tracić w to wiarę. Nagle przed oczami mignął mu kłębek rudawo-biało-szarawego futerka. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dochodzący z oddali stukot butów...
    Już raz wpakował się w nieplanowany szlaban, więc tym razem nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Pociągnął dziewczynę za rękaw ubrania, po czym wciągnął ją i siebie za jakąś rzeźbę, która szczęściem w nieszczęściu stała w pobliżu. Widząc upór ze strony dziewczyny, która prawdopodobnie źle odebrała jego zamiary, usadowił rękę na jej ustach, żeby ta nie wydała z siebie niepożądanego dźwięku. No a przy okazji - by nie wydała ich.
    W międzyczasie kroki nasiliły się jeszcze bardziej.

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  10. Zauważyłam, jak chłopak się schyla i zaczyna szukać zwierzaka. Nie tracąc już więcej czasu, poszłam w jego ślady. W świetle jego różdżki zauważyłam, jak przemyka moja zguba. Z radością szybko wyciągnęłam ręce, aby móc ją złapać, jednak coś, a raczej ktoś – dokładniej, mój nowy kolega, gwałtownie pociągnął mnie za rękaw bluzki. Zanim jakkolwiek zdołałam się zaprzeć, zaciągnął mnie za rzeźbę, która stała niedaleko, zasłaniając mi usta ręką.
    Musiałam przyznać, że trochę mnie to przeraziło. Chłopak od początku nie był do mnie przyjaźnie nastawiony, kto wie, co tam mu właściwie chodziło po głowie. Odganiając jednak od siebie najczarniejsze scenariusze, które kłębiły mi się w myślach, starałam mu się wyrwać, kiedy do moich uszu dobiegł odgłos czyichś kroków.
    Słysząc zbliżające się tupanie, przeraziłam się jeszcze bardziej. Naprawdę nie chciałam zostać przyłapana poza swoim dormitorium, zwłaszcza znajdując się w tej dość… krępującej sytuacji. Kroki zbliżały się coraz bardziej, a ja wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy, błagając w myślach o to, żeby chociaż na chwilkę stać się niewidzialną.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Cii... - szepnął jeszcze w ramach uspokojenia, choć wiedział, że ten gest na niewiele może się zdać. Na szczęście dziewczyna nie była tak tępa jak mogłoby się wydawać i szybko pojęła, o co chodzi w całej sytuacji - że to nie jest jakiś jego chory fanaberyzm, tylko rzeczywiście mają kłopoty.
    Osobnik przystanął na moment w miejscu, w którym znajdowała się rzeźba - ich jedyny schron. Na czole Junhyunga wstąpiło kilka pojedynczych zimnych kropli potu, chociaż za wszelką cenę starał się zachować zimną krew. W końcu miał na głowie nie tylko siebie, ale również tą o tu.
    Tak minęło kilkadziesiąt sekund w nieskończonym napięciu, kiedy podejrzany osobnik po prostu... Ponowił swój chód i odszedł w dalszą część korytarza. Sądząc po dość pijanym kroku to prawdopodobnie jakiś uczeń lunatykował. Gdyby to był któryś z nauczycieli, nie byłoby tak kolorowo.
    Wypuścił dziewczynę z sideł i odetchnął z ulgą. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jedną noc.

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  12. Serce podeszło mi do gardła, kiedy usłyszałam jak przybysz przystaje obok rzeźby, za którą się chowaliśmy. Spojrzałam na chłopaka, jego wcześniejszy, opanowany wyraz twarzy gdzieś zniknął. Nasłuchując, co się dzieje na korytarzu, sekundy nieznośnie dłużyły mi się w nieskończoność, aż w końcu usłyszałam, jak nieznajomy zwyczajnie sobie odchodzi.
    Chłopak w końcu ścignął swoją dłoń z moich ust, a ja powoli wypuściłam zalegające w moich płucach powietrze. Z tego wszystkiego aż zaczęło kręcić mi się w głowie, dlatego wzięłam kilka głębszych oddechów.
    Przyswajając do siebie całą zaistniałą sytuację, zorientowałam się, że chłopak zdecydowanie znajdował się zbyt blisko mnie. W chwili zagrożenia nie zwracałam na to uwagi, jednak teraz wyraźnie mi to przeszkadzało.
    - Mógłbyś się trochę – pokiwałam na niego głową, dając do zrozumienia, że potrzebuję trochę przestrzeni. – Odsunąć?

    OdpowiedzUsuń
  13. Prychnął pod nosem. Ładny sposób na okazanie wdzięczności... Jednak bez wahania spełnił prośbę dziewczyny. Oczywistym było, że ta sytuacja była trochę niezręczna, nawet dla niego. W końcu w ogóle się nie znali - nie znali nawet swoich imion. Bez słowa odsunął się na odległość, którą można było uznać za niekrępującą.
    - Znalazłaś wreszcie swojego chomika? - zmienił szybko temat, starając się jak najprędzej o tym zapomnieć. Zastanawiał się czy w obliczu niebezpieczeństwa stwór po prostu gdzieś nie uciekł, jak zrobiłoby pewnie każde zwierzę na jego miejscu. Jeśli tak - to cały misterny plan odzyskania zwierzaka szlag trafił...
    - No i skoro już tutaj jesteś, to zdradź chociaż swoje imię - dodał po chwili.

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  14. - Dziękuję – wydusiłam z siebie, gdy chłopak odszedł kilka kroków dalej ode mnie. Od razu zrobiło mi się lepiej, chociaż dalej czułam się nieswojo. Przyszłam tutaj tylko za swoim zwierzakiem, a ten mnie tu zaraz za jakieś rzeźby zaciąga. Jeszcze gdybym go chociaż znała, ale on był mi całkiem obcy.
    - Świnkę morską – poprawiłam go. I wtedy dotarło do mnie, że uciekając przed zbliżającym zagrożeniem, zostawiłam ją tam samą pod tą ławą. Oby tylko znowu nie uciekła i siedziała tam grzecznie. Schyliłam się znów pod ciężką ławę, dostrzegając w ciemnościach jaśniejszą plamkę, którą zdecydowanie była moja świnka. Co za ulga.
    - Mam na imię Yeonrin – wyprostowałam się i przedstawiłam niepewnie. Zastanawiam się, czy to na pewno bezpieczne, zdradzać mu swoje imię. Ale gdyby chciał mi coś zrobić, miał do tego okazję kilka minut wcześniej. – A ty?

    OdpowiedzUsuń
  15. - Junhyung - odpowiedział i otrzepał pyłek kurzu, który zdołał się już nagromadzić w trakcie trwania tej całej zwierzęcej afery. Skinął przy tym delikatnie głową, lustrując dziewczynę typowym dla niego, flegmatycznym spojrzeniem.
    Nie widział większego sensu w dalszym tkwieniu na korytarzu, podobnie jak w powrocie do dormitorium i podjęciu kolejnej - bezskutecznej najpewniej - próby zaśnięcia. Poza paroma innymi drobiazgami, powietrze o tej porze było wyjątkowo nieprzyjemne, a on sam nie wiedział, czy to dlatego oczy zaczynają mu się kleić, czy to po prostu wina zmęczonego organizmu. W myślach stwierdził, że kiedyś znienawidzi siebie za tę nadwrażliwość.
    Mimo wszystko postanowił wykorzystać ostatnie pokłady altruizmu i dobroci, jakie w nim drzemały i wysilić się na ostatni miły gest.
    - Upewnij się, że nikt Cię nie złapie - powiedział na odchodnym i dał drobnej Ślizgonce prztyczka w nos. Nie omieszkał jednak potrącić odrobiny złośliwości, więc uśmiechnął się szyderczo, choć i tak zdecydowanie sympatyczniej niż wcześniej: - Dasz sobie sama radę czy mam Cię odprowadzić?

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi na usłyszane imię chłopaka. Miałam świadomość tego, że robię z siebie idiotkę, ale niby co innego miałam mu powiedzieć? Wyciągnęłam w końcu swoją świnkę morską zza tej przeklętej ławy i wzięłam ją mocno w ramiona, upewniając się, że nigdzie mi nie ucieknie.
    Połowa nocy zleciała, a ja zaczęłam się zastanawiać czy jest jeszcze w ogóle sens kłaść się do łóżka. Jutro na zajęciach i tak pewnie będę wyglądała jak zombie – czy się teraz położę, czy też nie.
    Z zamyślenia wyrwał mnie głos Junhyunga i lekki ból, który, jak się po chwili zorientowałam, był wynikiem pstryknięcia mnie przez chłopaka w nos. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że uśmiecha się złośliwie, jednak jakby bardziej przyjaźnie niż przed kilkunastoma minutami.
    - Myślę, że sobie poradzę – odparłam. Znów nie miałam pojęcia, czy sobie ze mnie stroił żarty, czy naprawdę go coś ruszyło i nagle zaczął się o mnie martwić. Postanowiłam jednak nie komentować jego zachowania, byłam chyba na to zbyt zmęczona.
    - Przepraszam, że przeszkodziłam ci w czytaniu – bądź co bądź, naprawdę głupio się czułam z tym, że mu przeszkodziłam. W dodatku jeszcze tu wyszedł i mimo początkowych gróźb, pomógł mi w poszukiwaniach. – I dziękuję za pomoc – ukłoniłam się lekko. To jedyne co przyszło mi do głowy w ramach podziękowania.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie odpowiedział nic, zaledwie mrucząc niewyraźne "nie ma za co" pod nosem.
    Na odchodnym pokręcił tylko głową - Bóg wie, co miał znaczyć ten gest - i odwrócił się na pięcie kierując w stronę dormitorium. Nie omieszkał jednak spojrzeć jeszcze parę razy za dziewczyną, nim ta zniknęła za zakrętem długiego korytarza. Zupełnie jakby rzeczywiście chciał się upewnić, że sobie poradzi... A przecież niewiele go to obchodziło.
    Po tym fakcie wszedł cicho po schodach, parę chwil później znajdując się już w Pokoju Wspólnym - i przymykając powieki na kanapie, która w jednym momencie okazała się być najwygodniejszym meblem na świecie.
    [Z/L]

    Junhyung

    OdpowiedzUsuń
  18. Junhyung chyba jednak dalej był zły, bo poza niewyraźnym mamrotem pod nosem z jego strony, nic więcej już nie usłyszałam. Zanim jednak znowu zrobiłam z siebie głupka, ugryzłam się w język i ponownie się ukłoniłam, żegnając się w ten sposób z chłopakiem. Nie chciałam, żeby sobie źle o mnie pomyślał, ale na to już pewnie było dawno za późno.
    - Dobranoc - uśmiechnęłam się lekko do niego i ruszyłam przed siebie. Do pokonania znów miałam całe siedem pięter zamku, a sama myśl o tym skutecznie mnie zniechęcała do dalszej podróży. Zacisnęłam jednak dłonie na futerku świnki morskiej i czym prędzej ruszyłam przez ciemny korytarz, oświetlając go jedynie nikłym światłem różdżki.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  19. Wyszliśmy razem z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się schodami w górę, na siódme piętro. Zanim zaczęliśmy szukać wejścia do Pokoju Życzeń, ruszyliśmy żwawym krokiem do wieży Gryffindoru, żeby Aesung mogła zabrać ze swojego dormitorium książkę. Tak jak się spodziewałem, pokój wspólny przepełniony był uczniami, którzy hałasowali, grając w przeróżne gry czy odrabiając lekcje. Nie było nawet mowy o tym, żeby można tu było w spokoju poczytać książkę. Kiedy dziewczyna zbiegła ze schodów na dół, udaliśmy się z powrotem na korytarz.
    - To chyba było gdzieś tutaj – powiedziałem, kiedy dotarliśmy do gobelinu, przedstawiającego Barnabasza Bzika. Według informacji, jakie posiadałem, to właśnie tutaj powinno pojawić się wejście to tajemniczego pokoju, nie miałem jednak pojęcia, jak mają te drzwi wyglądać i czego właściwie powinienem się spodziewać. Korytarz, na którym się znajdowaliśmy, był całkiem pusty, nie licząc naszej dwójki. Ucieszyłem się z tego, bo szczerze mówiąc zależało mi na tym, żeby w razie, gdyby nam się udało dostać do środka, nikt inny tego nie zauważył.
    Zatrzymałem się i spojrzałem na swoją towarzyszkę, która niosła pod pachą książkę, zabraną wcześniej z dormitorium. Nie wiem dlaczego tak mnie to interesowało, co ona właściwie czyta. Może po prostu chciałem ją lepiej poznać?

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozejrzałam się po pustym korytarzu. Gobelin z Barnabaszem Bzikiem, czarodziejem, który próbował nauczyć trolle baletu, zawsze wywoływał we mnie dziwne uczucia - człowiek od razu przypominał sobie jacy bezmyślni potrafią być niektórzy ludzie. Teraz tamten Bzik wpatrywał się we mnie i mojego towarzysza pustym wzrokiem, jakby nie wiedział czego możemy tam szukać.
    Myungsoo zatrzymał się i spojrzał na mnie tak, jakby czegoś ode mnie oczekiwał. Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc stanęłam obok niego i wzruszyłam ramionami.
    - Nie wiem jak się tam dostać, nikt nigdy mi nie mówił - powiedziałam cicho. Niby byliśmy sami, ale coś sprawiało, że nie potrafiłam wypowiedzieć tego na głos. Chyba po prostu nigdy nie chciałam, żeby ktoś nas usłyszał i wparował do środka za nami.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Myśl o jakimś spokojnym miejscu – podsunąłem, widząc niepewny wzrok dziewczyny.
    Byłem na tyle poinformowany, że wiedziałem, co trzeba robić. Sam nie wiem, skąd w ogóle posiadałem taką wiedzę, ale kiedy przebywa się w pokoju wspólnym wystarczająco długo i to w dodatku przy odpowiednich osobach, można się dowiedzieć praktycznie wszystkiego – nawet tego, czego w sumie nikt nigdy nie chciałby wiedzieć. Tak więc zignorowałem zaciekawione spojrzenie Aesung i zacząłem przechadzać się w tą i z powrotem wzdłuż ściany naprzeciwko gobelinu. Spokojne miejsce, potrzebuję cichego miejsca, powtarzałem w myślach. Zależało mi na tym pomieszczeniu, dlatego skupiłem się na wypowiadanych słowach najbardziej jak umiałem. Po trzeciej rundce, kiedy przestałem się przechadzać przy ścianie, stanąłem obok dziewczyny i wgapiłem w pusty mur.
    Sekundy dłużyły mi się w godziny, co tylko sprawiało, że czekanie stawało się coraz bardziej nieznośne. Bałem się, że próba jednak się nie powiodła i głupio było mi spojrzeć w rozczarowaną, jak sobie myślałem, twarz dziewczyny. Westchnąłem głośno i miałem ponowić rytuał jeszcze raz, nie dając za wygraną, kiedy w ścianie pojawiła się nagle para wysokich, ciężkich drzwi z ciemnego drewna.
    Otworzyłem szeroko oczy, niedowierzając temu, co akurat zobaczyłem. Niby właśnie taki był cel naszej wycieczki, jednak trudno było mi uwierzyć w to, że naprawdę nam się udało. Spojrzałem na Aesung i zauważyłem, że jest równie zaskoczona co ja. Nie mogąc już dłużej czekać, dopadłem szybko klamki i otworzyłem drzwi, które zaskrzypiały lekko w zawiasach.
    - Panie przodem – powiedziałem wesoło i posłałem dziewczynie szeroki uśmiech, wskazując jej wejście do Pokoju Życzeń.

    OdpowiedzUsuń
  22. Myungsoo polecił mi myśleć o spokojnym miejscu, więc bez zbędnych pytań wykonałam jego polecenie. Owszem, wydawało mi się to trochę dziwne, ale uznałam, że może po prostu chce mnie uspokoić. Obserwowałam jak on sam spaceruje wzdłuż korytarza, tam i z powrotem, więc przyszło mi na myśl, że też musi się tym stresować. W którymś momencie podszedł do mnie z zawiedzioną miną. Już miałam poklepać go po ramieniu, bo wyglądało na to, iż ta sytuacja bardzo go dobiła, gdy nagle usłyszałam cichy szmer wraz z którym w ścianie naprzeciwko nas pojawiły się wielkie, ciemne drzwi.
    Spoglądałam z niedowierzaniem to na nie, to na chłopaka; miałam wrażenie, że oczy wypadną mi zaraz z orbit. Tak się na szczęście nie stało, ale gdy Myungsoo na mnie popatrzył zauważyłam, że również jest zaskoczony. Podszedł, a raczej podbiegł szybko do drzwi i otworzył je przede mną, uśmiechając się radośnie. Zerknęłam na niego niepewnie (w mojej głowie przemknęło pytanie: Czy to nie jakaś pułapka?), ale wkroczyłam do środka. Zamiast rozejrzeć się po pomieszczeniu odwróciłam się jednak do tyłu, by sprawdzić czy chłopak idzie za mną.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy zauważyłem niemałe zaskoczenie na twarzy Aesung, aż zachciało mi się śmiać. Pewnie kompletnie nie wierzyła w moje słowa i może przyszła tutaj tylko z grzeczności? W pewnym momencie sam jednak przestałem wierzyć, że uda nam się tam dostać, a tu proszę. Wejście naprawdę się pojawiło i teraz mogliśmy zajrzeć do środka.
    Patrzyłem, jak dziewczyna podchodzi powoli i niepewnie w moją stronę, a potem zmierza ku wejściu. Zanim jednak przekroczyła próg, obejrzała się na mnie, jakby sprawdzając, czy na pewno tam jestem. Jej obawy nie były potrzebne, bo nie miałem zamiaru uciekać. Byłem zbyt blisko odkrycia tajemnicy, o której tak wiele osób mówiło.
    - No, dalej - uśmiechnąłem się do niej zachęcająco i pomachałem ręką, dając znak, żeby weszła do środka. – Jestem zaraz za tobą – zapewniłem.
    Wyraz jej twarzy zmienił się i Aesung ruszyła dalej. Dwa kroki później, znajdowaliśmy się już tajemnym pomieszczeniu.
    [Z/L] x2

    OdpowiedzUsuń
  24. Wychodząc z pokoju wspólnego pośpiesznie zamknąłem drzwi i spojrzałem na schody które muszę przejść. Poprawiłem fryzurę i futerał na ramieniu, po czym odwróciłem się jeszcze raz do drzwi. Westchnąłem i zacząłem zbiegać po schodach.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  25. Wbiegłem po schodach na VII piętro i zaczął ciężko oddychać. - Trzeba zażyć tabletki. - po cichu wszedłem do pokoju wspólnego Krukonów i ruszyłem do swojego dormitorium.
    [Z/L 2X]

    OdpowiedzUsuń
  26. Weszłam po schodach będąc naprawdę zmęczona. Te ostatnie piętro jest rzeczywiście umieszczone dość wysoko, trzeba trochę się natrudzić by tu wejść, ale z drugiej strony co to dla mnie. Na VII piętrze znajduję się ponoć wejście do legendarnego pokoju życzeń. Zawsze chciałam je znaleźć, odkryć i zbadać. Ciekawiło mnie, czy gdyby Chanyeol naprawdę potrzebował tej sali muzycznej, to czy by mu się ukazała, właśnie w pokoju Przychodź - Wychodź. Gdybym znała przejście to pewnie bym go tam zaprowadziła. Eh, ale rozmawiałam na razie z nim tylko raz. Pragnęłam go zobaczyć, choćby zaraz. Nagle przypomniało mi się, że posiadam przecież eliksir miłosny, zdobyty specjalnie dla niego, i to od hojnej Victorii. Czy naprawdę chciałam użyć go na nim? Byłam na serio zdesperowana i chciałam, żeby ten chłopak koniecznie zwrócił na mnie uwagę. W takim razie, jak powinnam mu go podać lub gdzie zostawić...? Po chwili otrząsnęłam się z tych myśli, bo przypomniało mi się po co właściwie tu przyszłam.
    - Gdzie mógłbyś zawisnąć, mój plakaciku?- powtarzałam sama do siebie, rozglądając się po piętrze. Atrakcyjnym miejscem wydała mi się wieża astronomiczna, dlatego też przyłożyłam wydruk do ściany w pobliżu wejścia do niej. Rzeczywiście, pasował tam. Nie zwlekając wyciągnęłam różczkę, wypowiedziałam zaklęcie i plakat Filcha, zaprojektowany prze naszego Sunggyu, wisiał w widocznym miejscu dla każdego przechodnie. Nadal jednak miałam jeszcze 2 plakaty do wykorzystania, mimo to postanowiłam zostawić je na później. Na razie powinnam zając się tym eliksirem dla Chanyeola, który siedział głęboko w mojej kieszeni.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  27. Ostatnie, siódme, piętro zamku. Tak bardzo nie chciało mi się tutaj wchodzić po tych wszystkich schodach, ale tak bardzo chciałem w końcu dopaść winowajcę. Obszedłem cały Hogwart, więc to jedyne pozostałe miejsce, w którym mogłem znaleźć kolejny plakat. O ile w ogóle ktoś go tutaj przyczepił. W końcu ten znaleziony na czwartym piętrze mógł okazać się ostatnim... Pokręciłem głową. Nie chciałem myśleć o tym, że w takim wypadku przebyłem te wszystkie schody, korytarze, zakamarki i w ogóle to wszystko, odpuszczając sobie przekąskę i obiad, kompletnie na darmo.
    Z radością wręcz, zmieszaną ze złością, dopadłem kolejnego plakatu, który ktoś zostawił przy wejściu na wieżę astronomiczną. Zerwałem go i szybko zwinąłem, dołączając do reszty swojej zdobyczy, która miała mi posłużyć jako materiał dowodowy. Obrzuciłem lodowatym spojrzeniem grupkę uczniów, która akurat przechodziła, przyglądając mi się. Zlustrowałem ich od stóp do głów, jednak nie wydali mi się podejrzani, więc nie traciłem czasu na zaczepianie ich.
    Winowajcy, jak dotąd, dalej nie znalazłem. Ale nic straconego, jeszcze kiedyś się ujawni, a wtedy pojawię się ja i zagadka zostanie rozwiązana. Póki co, spełniłem swoje obowiązki, oczyszczając szkołę z niezbyt przyjemnego widoku na pana Argusa Filcha i kolorowe koronki. Dla spokoju, zamierzałem przejść szkołę jeszcze raz, ty razem z góry na dół, a na koniec zawitać do kuchni, by w końcu zjeść zasłużony posiłek.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  28. Następnego dnia, po zajęciach, kiedy już miałem wszystko pozaliczane włącznie z referatem na historię magii, mimo lekkiego zmęczenia postanowiłem zająć się jeszcze jedną sprawą. A mianowicie przypomniałem sobie, że mam jeszcze do oddania bluzę pewnemu Gryffonowi, z którymi kilka dni wcześniej poznałem się na wieży astronomicznej. Nie wiedziałem jednak, czy go znowu tam zastanę, w dodatku było jeszcze widno, dlatego udałem się na siódme piętro by stanąć niedaleko wejścia do dormitorium Gryffindoru. Ludzie stamtąd co prawda rzucali w moją stronę dziwne spojrzenia, zwłaszcza kiedy zwracali uwagę na herb wyszyty na mojej szacie, ale nie przejmowałem się nimi zbytnio i tylko starałem się samemu wychwycić wzrokiem wysokiego i charakterystycznego z twarzy chłopaka z tego domu, trzymając jego bluzę w dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wywaliłem swój pokój niemalże do góry nogami. Cassis patrzyła na mnie jak na ostatniego debila, bo bardzo lubiłem porządek, a wyszedłem z tego burdelu jak gdyby nigdy nic. Książki z półki zakazanej wywalone wszędzie, dziwne że ich nie pochowałem, ale potrzebowałem bardzo znaleźć jedną, bardzo ważną książkę. Nie mogłem spać od kilku dni, myśląc tylko o moim wypadzie w poszukiwaniu magicznego kamienia. Z dormitorium wyleciałem jak strzała, patrząc w ziemię i recytując sobie wzmianki o Leviri, przez co praktycznie prawie wpadłem na Sungjonga. Stanąłem przed nim jak wryty, patrząc mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  30. Stałem chyba tak od godziny i już traciłem nadzieje, że go dziś zobaczę. No cóż, może dziś skończył zajęcia wcześniej niż ja? Starałem się pytać niektórych ludzi, ale oni albo się śpieszyli albo nie wiedzieli o co chodzi. Soohyun był naprawdę tak mało charakterystyczny? "Najwyżej innym razem" pomyślałem, wzruszając ramionami i już miałem iść, gdy nagle poczułem jak ktoś mnie lekko popycha. Odruchowo, odwróciłem się w tamtym kierunku, ale brwi, które zdążyłem zmarszczyć w akcie niezadowolenia, zaraz się uniosły ze zdziwienia, bo o to stał przede mną nikt inny jak Kim Soohyun. - Cześć - przywitałem go lekkim uśmiechem, wpatrując się w jego zdziwioną minę, po czym nie czekając na jego słowa, podniosłem dłoń, w której trzymałem bluzę by ją pokazać. - Pewnie zapomniałeś o tym, ale przyszedłem to oddać.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zdziwiłem się bardzo mocno widząc chłopaka o tej porze niedaleko mojego dormitorium. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na jego rękę i otworzyłem szeroko usta.
    - C-cześć. Ahhhh! Moja bluza! - Złapałem ją i wepchnąłem w ręce pierwszemu lepszemu pierwszakowi z mojego domu, rzucając tylko "zostaw w salonie". Kiedy młody Gryffon odszedł, przechyliłem głowę z teatralnym uśmiechem. - A potem czym się okryjesz jak zmarzniesz? - Zapytałem patrząc na Sungjonga.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Może zacznę ze sobą brać bluzy, albo kocyk... - odparłem rozbawiony, wzruszając ramionami. - Albo znowu kiedyś użyczysz mi swojej - dodałem, puszczając mu przy tym oczko i zachichotałem pod nosem, nieco zawstydzony spuszczając głowę w dół. Przez kilka sekund wpatrywałem się w czubki swoich trampek, kiedy przypomniałem sobie, że Gryffon gdzieś się chyba śpieszył, skoro na mnie niemalże wpadł. Dlatego też podniosłem głowę by na niego spojrzeć i spytałem zaciekawiony - Gdzie się wybierałeś?

    OdpowiedzUsuń
  33. - W razie czego służę swetrem. - Złapałem się za rękaw i delikatnie go pociągnąłem. - W sumie to... - przyciąłem się w odpowiedzi na pytanie, po czym przypadłem go do poręczy od schodów. - Muszę pilnie iść do biblioteki. - Wyszeptałem mu prosto do ucha. - Idziesz ze mną? - Spytałem oddalając głowę, uśmiechając się zadziornie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Czując jak mnie przypiera do poręczy, spanikowany wypuściłem ze świstem powietrze i odruchowo złapałem delikatnie za jego sweter by przypadkiem nie zlecieć, ale zaraz się uspokoiłem, przynajmniej na tyle by nie panikować, bo serce nadal szybko mi biło. - Eeem... - zacząłem, nieco wybity z rytmu i przez chwilę musiałem się zastanowić nad treścią jego wypowiedzi. Biblioteka. Ah. Tak. - J... jasne. - uśmiechnąłem się niemrawo i zaraz odepchnąłem go lekko, zaczynając schodzić na czwarte piętro. W końcu i tak nie miałem nic lepszego do roboty, więc mogłem z nim pójść i wybadać czego tam właściwie szukał.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  35. Widząc jak chłopak schodzi wolnym krokiem, wbiegłem jedynie przed niego, łapiąc go za rękę i zacząłem ciągnąć na sam dół. [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  36. Weszli na schodach na siódme piętro, docierając do gobelinu przedstawiającego Barnabasza Bzika. Musiał przyznać, że nie za bardzo orientował się w tych terenach, więc po cichu liczył, że dziewczyna ma lepsze rozeznanie w tej części zamku. Spojrzał na nią z lekką niepewnością, a zarazem oczekiwaniem na kolejny ruch. Nie wiedział jaki jest sposób na otwarcie przejścia do Pokoju Życzeń. Słyszał tylko coś niecoś na temat tego pomieszczenia, ale nie spodziewał się, że będzie mu dane kiedykolwiek do niego dotrzeć.
    Przystawił palec do ust, przyglądając się tajemniczemu pomnikowi, który łypał na nich groźnym wzrokiem. Po chwili przeniósł spojrzenie na Ji Eun.
    - Jesteś pewna co mamy robić? - zapytał.

    Sunho

    OdpowiedzUsuń
  37. W pewnym momencie chłopak stał się szybszy od niej, więc dziewczyna została trochę w tyle. Powoli podeszła do niego i zerknęła na jego twarz.
    - Jestem pewna - powiedziała.
    Stanęła za nim i delikatnie chwyciła go za ramiona. Odwróciła go trochę bardziej w lewą stronę, by spojrzał na ścianę.
    - Teraz pomyśl o miejscu, w którym chciałbyś się znaleźć. A raczej w myślach powiedz sobie, co chciałbyś zobaczyć w pomieszczeniu, które być może się pojawi. Jeżeli ci to pomoże, to zamknij oczy.
    Musiała bardzo się wyprostować i stanąć na palcach, by mu to szepnąć do ucha. Gdy w końcu mogła z powrotem zniżyć się do swojego normalnego rozmiaru, poczuła lekką ulgę. Z uśmiechem stanęła obok niego, przyglądać się ścianie przed nimi. Sposób był jeden - jeżeli bardzo mocno będziesz tego pragnąć, drzwi same się otworzą.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  38. - M-miejsce, w którym chciałbym się znaleźć? - zająknął się nieco, czując na swoim ramieniu delikatny dotyk, a po chwili słysząc przy uchu łagodny szept. Bał się, że teraz ze zwykłego rozkojarzenia nie będzie w stanie wyobrazić sobie żadnego konkretnego miejsca, jednak już po chwili przypomniał sobie o jednym takowym, ukrytym gdzieś w zakamarkach jego pamięci.
    Wyobraził sobie dom rodzinny i pagórek, na który zwykł przychodzić, kiedy był małym dzieckiem. Miejsce było zupełnie odosobnione, tylko zielona łąka i błękitne niebo, a na nim bielusieńkie obłoki. Nie lubił zimy, dlatego chętnie sięgał pamięcią do takich wiosennych krajobrazów. Teraz ciepła mógł zaznać co najwyżej w dormitorium, przy rozpalonym kominku, pod kocem i z kubkiem gorącej czekolady w ręku.
    Otworzył jedno oko, ukradkiem spoglądając na dziewczynę. Najwyraźniej poszła za jego przykładem, bo jedyne co zobaczył to uśmiechnięta twarz i przymknięte powieki, świadczące o tym, że myślami znajduje się zupełnie gdzieś indziej. Ponownie zamknął oczy i wrócił do swojego azylu. W ponurych zamkowych murach nie mógł zaznać takiego widoku, więc tym bardziej miał nadzieję, że przejście do Pokoju Życzeń mimo wszystko się otworzy.

    Sunho

    OdpowiedzUsuń
  39. Pokój życzeń był miejscem kapryśnym, jak zwykła mówić IU. Znalazła je tak na dobrą sprawę przez czysty przypadek. Czuła się jak zdobywca Ameryki. Gdy jednak drugi raz przyszła na piętro, miejsce nie chciało jej się ukazać. Dopiero po przestudiowaniu wielu ksiąg zrozumiała, jakie jest działanie tego miejsca. Obawiała się, że chłopakowi może być trudno przemówić do pomieszczenia. Postanowiła zatem mu pomóc. Zamknęła oczy.
    Ji Eun nie miała swojego miejsca na świecie. Nigdy nie czuła się jakoś szczególnie związana z jakimkolwiek miejscem. Przez to wszystko czuła swego rodzaju pustkę czasami, gdy inni mówili o ich azylu. Na początku nie miała pojęcia o czym myśleć, gdy chciała tam trafić. Zrozumiała jednak, że to nie chodzi tylko o to. Dostawała to, czego akurat potrzebowała. Skupiła się teraz na jednej myśli. Nie chciała kolidować z marzeniami Sunho.
    Gdy lekko uchyliła powiekę, dostrzegła powoli wyłaniające się zza ściany drzwi. Położyła rękę na ramieniu chłopaka, otwierając oczy. Potrząsnęła nim.
    - Ej, zobacz - powiedziała, wskazując na ścianę przed nimi.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  40. Pogrążony we własnej wizji nawet nie zauważył, kiedy drzwi do Pokoju Życzeń się ujawniły. Dopiero kiedy poczuł na swoim ramieniu delikatne pchnięcie otworzył oczy, mrugając kilkakrotnie w niedowierzaniu. Ich oczom ukazała się para potężnych metalowych drzwi prowadzących do ich idealnego azylu. Spojrzał na Jiu Eun z lekko rozdziawionymi ustami.
    - To one! - zawołał entuzjastycznie, a niedowierzanie wypisane na twarzy ustąpiło miejsca szerokiemu śmiechowi. Musiał przyznać, że początkowo niezbyt wierzył w powodzenie ich misji, ale teraz czuł się lepiej niż świetnie. Pociągnął Ji Eun delikatnie za rękaw, gestem zapraszając ją do środka tajemniczego pomieszczenia. Był ciekaw, jaki kształt przybierze Pokój Życzeń i czy będzie choć trochę zgadzał się z tym, co pojawiło się w jego wyobrażeniu.
    - Wejdź pierwsza - zaproponował, idąc tuż za dziewczyną. Zrobił z dłoni prowizoryczny daszek rozglądając się jeszcze, czy nikt za nimi nie idzie. Kiedy upewnił się, że są bezpieczni, nacisnął klamkę.
    Po chwili ukazał się przed nimi zielony krajobraz. Nie czekając ani chwili dłużej, weszli do środka.
    [Z/L] x2

    Sunho

    OdpowiedzUsuń
  41. Taekwoon był jednak miły. Może to dziwne, ale ucieszyłem się kiedy mi podziękował, niby drobiazg, ale dla mnie to wiele znaczy. Swoją drogą nawet nie miałbym mu tego za złe. Byliśmy dla siebie obcy... w sumie on sam był w pewnym sensie dla siebie obcy. Pewnie na każdą osobę patrzał wrogo, przecież przeróżne plotki krążyły o nim. A ludzie, jak to ludzie wierzą w różne rzeczy. Ja osobiście nie poddawałem się wpływom plotek. O mnie z pewnością też coś krążyło, ale takie jest życie.

    Zszedłem z wieży pierwszy, mając nadzieję, że chłopak jest tuż za mną. Nawet się nie obracałem, bo przecież chyba nie muszę aż tak się nim przejmować, to duży chłopak...

    [Spoko rozumiem cię, też mieszkam na wsi xD Spoko to dawaj teraz spadnij ze schodów ofiaro :D]

    OdpowiedzUsuń
  42. [Ale najpierw chodź niech Leo znqjdzie pokój życzeń *^* ze zdjęciami jego i jego rodziców *^* moge? ]

    Powoli wyszliśmy z sowiarni. Kyungsoo był naprawde miłą osobą. Ale mimo to szkoda mi było że nie pamiętam swojej rodziny i przyjaciół z dzieciństwa. Brakowało mi leżenia w łóżku i wspominania. Tak , nie miałem pewności czy wspomnienia nie będą straszne, smutne, przerażające. Jestem dla siebie obcą osobą. Nic o sobie nie wiem. Nie wiem kim jestem. Jaki jestem. To naprawde smutne i nikt nie potrafi tego zrozumieć. Szedłem powoli za nim.
    Nagle z zamyślenia potknąłem sie i sturlałem sie po schodach aż na VII piętro uderzając w ściane. Tak zabolało dość porządnie. Z bólem podniosłem sie z ziemi. Ja i moje szczęścia i sprawność.

    OdpowiedzUsuń
  43. [TO GENIALNY POMYSŁ, JESTEM JAK NAJBARDZIEJ ZA! Niech się przed nim gdzieś otworzą i tam wejdziemy ^^]

    Usłyszałem huk, obróciłem się a na ziemi leżał on - Jung Taekwoon. Przeraziłem się! Zanim zdążyłem się ruszyć on już wstał. Bałem się, że może ten upadek ma wpływ na jego pamięć.

    - Jung Taekwoon, wszystko gra? - zapytałem, stojąc już obok niego. - To ja, Do Kyungsoo...

    W głębi duszy obwiniałem się. Miałem go bardziej pilnować. Jestem totalnym trollem! Tak mi wstyd i ciężko na duszy. Dlaczego musiało do tego dojść?!

    Chcąc okazać swoje poczucie winy odważyłem się delikatnie poklepać go po plecach. Ale w sumie po co to zrobiłem, mogłem mu coś jeszcze uszkodzić. Taki upadek wyglądał na poważny, może powinienem go zaprowadzić do skrzydła szpitalnego?

    OdpowiedzUsuń
  44. [Ej no nie wysłało sie kurde ;-;]

    Oparłem sie o ściane aby ustać.
    -Wszystko okej Kyungsoo. - szepnąłem słysząc jego głos i stając na prostych nogach. Spojrzałem na niego. Chyba sie przestraszył, że coś mi sie stało. - Spokojnie często mi sie to zdarza.- wzruszyłem ramionami.
    Zabolało lekko kiedy poklepał mnie po plecach ale nie miałem mu tego za złe. -Nic mi nie jest. Nie przejmuj sie. - wzruszyłem ramionami rozglądając sie. Wydawało mi sie, że tych drzwi tu nie było. Były ogromne i zdobione inaczej niż drzwi Hogwartu.
    -Co to? - spytałem cicho podchodząc do nich i chwytając za klamkę. Nie było ich tu wcześniej. Otworzyłem je i wszedłem do środka.

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  45. Myślałem, że brak wiedzy na temat tych drzwi to kolejny skutek jego amnezji. Ale zaraz, zaraz ja także ich nie pamiętałem. Rzeczywiście ich tu wcześniej nie było. A może ja też mam amnezje?!

    - Zaczekaj, Jung Taekwoonnie! - wypowiedziałem w jego stronę, ale chłopak pognał do drzwi jak szalony.

    Oczywiście zdałem sobie szybko sprawę, że jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest to, iż są to drzwi prowadzące do pokoju "Przychodź - Wychodź".

    Chłopak już dawno znikł mi z oczu, a ja postanowiłem nie zostawiać w tyle, dlatego też ruszyłem w jego ślady i wszedłem do tajemniczego pokoju. Byłem ciekawy co nas tam spotka...
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  46. Powoli przemierzałem korytarz, kierując się w stronę wejścia do wieży Gryffindoru. Wracałem akurat z obiadu i miałem zaraz w dalszym ciągu siedzieć wygodnie rozłożony na kanapie w pokoju wspólnym i czekać. Od rana w sumie czekałem. Czekałem, aż uda mi się gdzieś złapać Aesung, ale niestety jak na złość nigdzie jej nie było. Przed posiłkiem obszedłem nawet stół kilka razy, aby przypadkiem jej nie przeoczyć, ale tam też się na nią nie natknąłem.
    Tak więc wracałem zrezygnowany, z zamiarem dalszego czatowania na dziewczynę (jakkolwiek dziwnie i strasznie to brzmi), kiedy mój wzrok padł na znajomą postać, siedzącą na szerokim parapecie jednego z okien. Uśmiechnąłem się, czując w brzuchu miłe łaskotanie, po czym przyspieszyłem kroku i podszedłem do czytającej książkę dziewczyny.
    - Cześć, Aesung - przywitałem się, schylając odrobinę, aby znaleźć się w jej polu widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  47. Siedziałam na jednym ze szkolnych parapetów, spoglądając przez okno na prószący na zewnątrz śnieg. Od dłuższego czasu obserwowałam grupkę uczniów, którzy urządzili sobie bitwę na śnieżki pomiędzy Ravenclaw, a Gryffindorem. Wszyscy śmiali się bez przerwy, nawet jeśli właśnie dostali pociskiem w twarz i szczerze mówiąc, nieźle im zazdrościłam. Tak się składało, że od rana byłam w bardzo złym humorze, trochę przez to, że czułam się samotna, a dodatkowo stałam się obiektem hejtu kilku uczennic z tego samego rocznika. Bolało mnie, że bawią się na dworze z innymi uczniami, a ja siedzę sama i zatapiam swoje smutki w książce Gilderoya Lockharta, pomimo tego, że tak naprawdę w żaden sposób im nie zawiniłam.
    W którymś momencie, kiedy próbowałam skupić się właśnie na lekturze, a nie na bitwie odbywającej się na szkolnych błoniach, usłyszałam kierujące się w moją stronę kroki. Wzrok podniosłam jednak dopiero wtedy, gdy rozpoznałam znajomy mi głos i byłam pewna, iż nie jest to żadna z osób, które mnie dręczyły. Moim oczom ukazał się nikt inny, jak Myungsoo, który wpychał właśnie głowę w moje pole widzenia.
    Kiwnęłam chłopakowi głową na powitanie, uśmiechając się przy tym do niego smętnie.
    - Cześć - mruknęłam, opuszczając wzrok z powrotem na książkę. Normalnie pewnie przywitałabym go jakoś entuzjastyczniej, ale nie byłam w zbyt dobrym humorze, więc było mnie stać tylko na tyle. Niemniej ucieszyło mnie jednak to, że wciąż pamięta moje imię i nie wstydzi zadawać się ze mną publicznie.

    OdpowiedzUsuń
  48. Zauważyłem, że dziewczyna najwyraźniej nie była dziś w zbyt dobrym humorze. Zastanawiałem się, co też właściwie mogło się stać, że siedzi tu tak na parapecie i niechętnie spogląda na książkę. W sumie wyglądało na to, że nawet nie jest zainteresowana czytaniem.
    - Coś się stało? - spytałem, wdrapując się na parapet i siadając obok dziewczyny, zachowując jednak pewną odległość, gdyby nie miała jednak ochoty na zbyt bliski kontakt. - Szukałem cię dzisiaj - wyznałem, uśmiechając się nieśmiało w jej stronę.
    Miałem nadzieję, że swoim zachowaniem nie pogorszę jej nastroju, ale sam byłem niezmiernie szczęśliwy, że w końcu udało mi się ją znaleźć i nie chciałem tak po prostu sobie odchodzić. Poza tym, głupio byłoby mi teraz odejść, zostawiając ją w takim stanie. Wyglądała na dość przygnębioną, przez co sam poczułem, jak coś mnie kłuje w brzuchu. Nie lubiłem, kiedy Aesung była w takim nastroju, szczerze wolałem jej uśmiechniętą wersję.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Nic takiego - odparłam, lustrując go wzrokiem, kiedy siadał na parapecie. Włosy kontrastowały mu okropnie z ubraniami, przez co ciężko było mi zbyt długo na niego patrzeć. Wciąż się nie przyzwyczaiłam. Nie chciałam użalać się nad sobą, w końcu już i tak wystarczająco się wygłupiłam, przychodząc do niego tamtego feralnego wieczoru, kiedy było mi źle, więc wolałam powiedzieć, iż nic się nie stało.
    - Serio? - zapytałam niespokojnie, martwiąc się o to, czy przypadkiem tamte dziewczyny nie opowiedziały mu jakichś głupot. Nie chciałam stracić jedynej osoby, która przynajmniej w pewnym stopniu mnie lubiła. Mina chłopaka wskazywała jednak na to, że nie przychodził do mnie z niczym nieprzyjemnym, więc odrobinę się uspokoiłam i zamknęłam książkę, leżącą na moich kolanach. - Czemu mnie szukałeś? W ogóle wracasz z obiadu?

    OdpowiedzUsuń
  50. Spojrzałem badawczo na Aesung, która zdecydowanie nie mówiła prawdy. Nic takiego z pewnością nie wpłynęłoby aż tak na jej nastrój. Nie chciałem jednak na chama wyciągnąć z niej informacji, więc pokiwałem tylko głową.
    - Chciałem ci coś pokazać - wyznałem, uśmiechając się w jej kierunku. Na lekcji zielarstwa odwiedziliśmy dziś całkiem przyjemne miejsce i pomyślałem wtedy, że miło byłoby wybrać się tam właśnie z Aesung. - Masz dziś trochę wolnego czasu? - spytałem, spoglądając na nią.
    - Mhm - przytaknąłem, kolejny raz kiwając głową. - A co?
    Zastanawiało mnie, czemu dziewczyna pyta o obiad. Z drugiej strony nie natknąłem się na nią w wielkiej sali, więc może po prostu była głodna i chciała tam teraz iść...? To było całkiem możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Chyba mam... Jak zresztą zawsze - odpowiedziałam na jego pytanie, nie mogąc powstrzymać się od gorzkiego komentarza na swój temat. Czułam się naprawdę źle, przez co wyżywałam się odrobinę na chłopaku. Starałam się jednak jak najszybciej ogarnąć, by nie powiedzieć mu czegoś okropnego, czego wcale tak naprawdę nie myślę. Często robiłam takie rzeczy, a potem bardzo tego żałowałam, więc nie chciałam powtórzyć swojej głupoty po raz kolejny i to w dodatku z Myungsoo. - Co chciałeś mi pokazać?
    - Tak pytam - odparłam, wzruszając ramionami. Po prostu ciekawiło mnie, czy chłopak zjadł tego dnia jakiś porządny posiłek. No i dodatkowo warto było rozpocząć jakiś temat w zamian za to, co mnie gryzie.

    OdpowiedzUsuń
  52. - W takim razie chodźmy - powiedziałem, zeskakując z parapetu. Skoro dziewczyna najwyraźniej była wolna, a do tego czytanie też jej nie szło, bo zresztą i tak jej w tym przeszkadzałem, to nie było czasu do stracenia. - Zobaczysz na miejscu - uśmiechnąłem się w jej stronę, czekając aż sama zejdzie ze swojego miejsca.
    - Poza tym, nie spotkałem cię dzisiaj na obiedzie. Dalej uciekasz przed jedzeniem? - martwiło mnie trochę, że dziewczyna kolejny raz uniknęła posiłku. Mam nadzieję, że chociaż na śniadanie zeszła. Chociaż właściwie może po prostu się minęliśmy i dlatego jej tam nie widziałem?
    Po chwili Aesung zsunęła się z parapetu, a ja wolnym krokiem podążyłem wzdłuż korytarza, z dziewczyną u swojego boku. Cieszyłem się, że zgodziła się mi towarzyszyć, więc gdy co jakiś czas zerkałem na nią ukradkiem, uśmiech mimowolnie pojawiał się na mojej twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Nie byłam głodna - odparłam, jak zwykle zresztą. - Najadłam się cukierków przed obiadem - skłamałam jednak dodatkowo, by przypadkiem nie zaczął zbytnio się o mnie martwić. Nie moja wina, że zawsze schodziliśmy na temat jedzenia, kiedy akurat nie miałam apetytu i omijałam posiłki.
    Szłam obok Myungsoo, który prowadził mnie do czegoś, co chciał mi pokazać. Zastanawiało mnie co to takiego, bo nie zdradził mi na ten temat ani słowa, ale nie chciałam wypytywać go o szczegóły. Cóż, a może raczej po prostu nie byłam w humorze na droczenie się z nim i wyciąganie z niego tych informacji siłą. Gdyby ktoś mógł odczytać moje myśli, pewnie doszedłby do wniosku, że nie pałam do tego chłopaka zbytnią sympatią i niezbyt cieszy mnie jego towarzystwo. Było jednak zupełnie inaczej, po prostu miałam zły humor. Myungsoo był jedną z najmilszych rzeczy, jakie spotkały mnie w Hogwarcie.
    W którymś momencie zerknęłam na niego i przyłapałam go na tym, jak na mnie spogląda z wielkim uśmiechem na twarzy.
    - Co? - spytałam go, unosząc podbródek do góry. - Nie strasz mnie - jęknęłam, powstrzymując uśmiech, który próbował siłą wtargnąć na moją dotychczas śmiertelnie poważną twarz.
    Przemierzaliśmy korytarze, mijając przy tym uczniów, którzy wracali z Wielkiej Sali bądź innych miejsc. Po niektórych było ewidentnie widać, że odbyli właśnie niezwykle groźną bitwę na śnieżki, bo wciąż oblepieni byli białym puchem. Odsunęłam się od Myungsoo o kilka kroków, by nikt przypadkiem nie zauważył, że się znamy, a co gorsza, idziemy gdzieś razem. Na myśli oczywiście miałam tamte dziewczyny; w głowie błagałam o to, by pozostały na dworze do czasu, aż będę znowu sama. Nie chciałam żeby chłopak był świadkiem tego, jak mnie dręczą.
    [Z/L] x2

    OdpowiedzUsuń