WIEŻA ASTRONOMICZNA

Najwyższa wieża w Hogwarcie, na której szczycie odbywają się lekcje astronomii (o północy w każdą środę) oraz egzaminy z tegoż przedmiotu. Astronomia jako jeden z przedmiotów szkolnych obejmuje obserwowanie nocnego nieba przy użyciu lunety. W jej wnętrzu umieszczona została Biblioteka Astronomiczna, w której roi się od książek na temat gwiazd, a na jej szczyt prowadzą wąskie, kręcone schody. Porozstawiane są w niej teleskopy i lunety, dzięki którym uczniowie mogą obserwować nocne niebo i odkrywać nowe gwiazdy, a może nawet i galaktyki. 
Nauczycielem astronomii jest: AURORA SINISTRA


DODATKOWE INFORMACJE
-

99 komentarzy:

  1. Wieża astronomiczna. Moje ulubione miejsce w całym Hogwardzie. Lekcje tutaj były zawsze fascynujące, ale jeszcze bardziej podobało mi się przychodzenie tutaj poza lekcjami, samemu, kiedy naprawdę chciałem się odprężyć.

    Pokój był ogarnięty ciemnością. Wyciągnąłem z kieszeni piżamy swoją różczkę.

    - Lumus!- nastała jasność.

    Przechadzałem się wzdłuż biblioteki, dotykając krawędzi książek na półkach, które miałem już okazję przeczytać. Podszedłem do średniego okna. Dokładnie przyjrzałem się niebu, ale niestety całe było przykryte chmurami.

    - Wygląda na to, że sobie dzisiaj nie pooglądam gwiazd- rzekłem rozczarowany do siebie, po chwili ziewając.

    W kącie pomieszczenia znajdowała się dwuosobowa kanapa, na której, bez głębszego zastanowienia, rozłożyłem się.

    Rozmyślałem o przeszłości, o chwilach razem z rodzicami, o lekturze naszej ulubionej książki z bratem. Były to dość radosne wspomnienia, ale zatęskniłem za rodziną do tego stopnia, że uroniłem kilka łez. Nie mogłem się już doczekać spotkania z bratem, czy babcią, z którą od razu skojarzył mi się smak i zapach jej wypieków.

    Często było mi tęskno, wydawało mi się nawet, że za często. Ponownie zwaliłem to na moją samotność, gdybym nie czuł się tak jak teraz, nie wspominałbym i nie cierpiał. Myślałem, iż przywykłem do tego stanu, ale jak widać z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Naprawdę powinienem znaleźć sobie przyjaciela. "Przyjaciel" to słowo przyprawiało mnie o dreszcze i przyśpieszenie pulsu już od najmłodszych lat, ale nie mogę tak jak do tej pory czekać nie wiadomo na co, jak sam się nie zacznę starać to nici z poprawy samopoczucia, a co za tym idzie gorsze stopnie.

    Uspokoiłem umysł, powtarzając sobie, że jeszcze wszystko przede mną. Tyle wspaniałych rzeczy i przygód, to wszystko jeszcze kiedyś mnie spotka...

    Powoli ogarniała mnie senność, aż w końcu zasnąłem na kanapie w wieży Astronomicznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Sorki, zapomniałam dać wtedy [Z/L]. Przepraszam :( ]

      Usuń
  2. Cichym i zwinnym krokiem wspinałam się po schodach prowadzących do Wieży Astronomicznej. Już dawno minęła cisza nocna, więc musiałam uważać na dyżurujących nauczycieli. Wszędzie panował mrok, ale moja różdżka emitowała lekkie światło tak abym cokolwiek mogła dostrzec. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Za pierwszym razem zauważyłam to co zwykle; regały z książkami, teleskopy. Światło księżyca rozświetlało delikatnie to miejsce.
    -Nox- powiedziałam cicho, a moja różdżka zgasła. Podeszłam do okna. Gwiazdy ledwo wyłaniały się zza chmur. Czyli dzisiaj nici z obserwacji... Za sobą usłyszałam cichy ruch, obróciłam się gwałtownie i znów rozejrzałam do około. Na kanapie rozłożony był chłopak, chyba spał.

    ~Esse Enma Elen Elise Amori-Aichi~

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyszłam cichym krokiem z Wieży [Z/L]

    ~Esse~

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna bezsenna noc sprawiła, że drobna dziewczyna po raz kolejny wałęsała się po korytarzach Hogwartu. Jako że był to dopiero drugi rok który spędzała w murach zamku, w większej części nadal były dla niej one tajemnicą, a ciche noce wydawały się wręcz idealną porą na zwiedzanie.
    Tym razem schody, którymi miała nadzieję dostać się do biblioteki zawiodły ją w zupełnie inne miejsce - i choć zwykle drażniły ją ruchome schody, które potrafiły w niektóre dni tygodnia niespodziewanie zmienić swój cel, sala do której trafiła jak najbardziej jej odpowiadała. Była to wieża astronomiczna, w której zdarzyło jej się dotychczas być już nieraz w ramach zajęć. Teraz jednak miejsce to oczarowało ją na nowo - jedyny jej towarzystwem było rozgwieżdżone sklepienie, które rozciągało się nad wieżą. Momentalnie przycupnęła na ławce która znajdowała się obok drzwi. Podciągnęła nogi i oparła brodę na kolanie, natomiast różdżkę schowała w rękawie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc szłam powoli po małych schodkach. Było już dość ciemno, a ja nie chciałam wyciągać różdżki. Słyszałam od paru uczniów trochę o Wieży Astronomicznej, ale dopiero teraz zdecydowałam się ją odwiedzić.
    W końcu gdy weszłam na nią z samej ciekawości wzięłam jeden z teleskopów i skierowałam w kierunku nieba. Widziałam gwiazdy, księżyc. To było bardzo ładne, lecz wkrótce ciemne chmury zasłoniły cały widok. Westchnęłam, a z moich ust wydobyła się ledwo widoczna para. Na dworze było chłodno, ale lubiłam taką pogodę.
    Powolnym krokiem skierowałam się do biblioteki na wieży, gdzie były książki o astronomii. Wzięłam jedną z nich i usiadłam na ławce, która stała nieopodal. Wyciągnęłam różdżkę.
    - Lumus. - wypowiedziałam i nagle zrobiło się jasno.
    Czytałam z zaciekawieniem, ale po pewnym czasie zrobiłam się senna. Wstałam i ostatni raz popatrzyłam na niebo, nadal zasnute chmurami.

    Park Jiyeon
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  6. Powoli, spokojnie Weszłam po schodach. Było ciemno trochę się bałam. Jako,że jest to mój pierwszy rok postanowiłam znaleźć sobie miejsce gdzie będę przychodzić kiedy nie będę mogła spać. Kiedy już wspiełam się na górę wzięłam jeden z teleskopów i zaczęłam przyglądać się niebu. Widziałam księżyc i gwiazdy- była pełna co trochę mnie przeraziło. Odruchowo cofnełam się od teleskopu i tym razem szybko zbiegłam po schodach w kierunku dormitorium.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogłem spać, zresztą praktycznie jak zwykle. Nienawidziłem marnować nocy na spanie, ale z czasem weszło mi to w krew na tyle, by sypiać po dwie lub trzy godziny i to w ciągu dnia. Wylądowałem na szczycie wieży astronomicznej, w końcu kochałem oglądać gwiazdy, szczególnie kiedy trzymały się mnie jakieś zmartwienia. Przysiadłem na fotelu w rogu sali, przyglądając się nocnemu niebu. W dłoniach trzymałem piłkę do koszykówki, na którą patrzyłem z istną tęsknotą. Serce nostalgicznie wołało bym zagrał, ale nie było tu miejsca.
    - Hogwart to nie boisko do piłki... - burknąłem pod nosem, po czym ciągle mają piłkę w rękach, skuliłem się na fotelu i zakryłem twarz rękami.

    OdpowiedzUsuń
  8. To była kolejna z rzędu noc, kiedy nie mogłem zasnąć mimo zmęczenia. Już sam nie wiedziałem czy to przez organizm, przez chłód emanujący ze ścian w podziemiach czy przez za dużą ilość myśli w mojej głowie, ale w każdym bądź razie postanowiłem z powrotem odziać swoje szaty i wyjść. Jako, że wszystkie moje ulubione miejsca były zajęte albo nieczynne o tej porze, udałem się do wieży astronomicznej, modląc się w duchu, że nie zastanę tam żadnej parki, która postanowiła sobie poromansować o tej godzinie. Szkoda by było, bo niebo, jak zdążyłem zauważyć po powrocie z Hogsmeade dziś było naprawdę ładne. Dlatego odetchnąłem z ulgą, widząc, że w sali jest pusto, a przynajmniej tak mi się na początku wydawało. W końcu większa część pomieszczenia była opanowana przez mrok. Mając nadzieję, że nic stąd zaraz nie wyskoczy i mnie nie zaatakuje, za pomocą zaklęcia rozświetliłem swoją różdżkę i wszedłem głębiej do środka. Dzięki lekkiemu światłu, jaki dawała moja różdżka zauważyłem, że fotel znajdujący się w rogu jest już przez kogoś zajęty. "No ładnie, spać w takim miejscu..." pokręciłem głową i zatrzymałem się, przez chwilę zastanawiając się co robić, ale w końcu ciekawość wzięła górę i zbliżyłem się bardziej, chcąc chociaż zobaczyć kto to.
    - Lee Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  9. Obracałem piłkę w dłoniach, delikatnie od czasu do czasu ją podrzucając. Równie dobrze mogłem oglądać gwiazdy ze swojego pokoju, ale tutaj panował jakiś inny klimat, magia której nie umiałem zdefiniować. W pewnej chwili usłyszałem ciche kroki, podniosłem lekko głowę, a po oczach oberwałem blaskiem z różdżki.
    - Aishhh... - szepnąłem, po czym z jednym przymkniętym okiem spojrzałem na twarz osobnika, który zafundował mi porażającą atrakcję tej nocy. Byłem lekko zły, że ktoś tak po prostu podchodzi i świeci komuś po oczach, ale kiedy lekko przyzwyczaiłem się do tego, ujrzałem chłopaka o ciemnych, błyszczących oczach. Jego szatę na piersi zdobił znak Slytherinu.
    - A więc Ślizgon... - szepnąłem znowu. - Zgaś tą różdżkę, póki nie oślepłem. - Mówiłem cicho, by nikt nas nie przyłapał na nocnych wyjściach. - Delektuj się niebem w ciemności. - Dodałem po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Ah, sorka - posłusznie pozbyłem się światła, choć nawet nie zdążyłem dobrze się przyjrzeć temu niezbyt przyjaźnie nastawionemu osobnikowi, który chyba jak większość tutaj, miała jakieś uprzedzenia co do Slytherinu. - Myślałem, że śpisz - dodałem jeszcze, równie cichym tonem i rozejrzałem się, mimo ciemności, po czym zaraz zatrzymałem wzrok na niebie i westchnąłem cicho. - Normalni ludzie o tej porze to robią.
    - Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  11. - Normalni ludzie śpią... - zaśmiałem się cicho. - Pytasz się mnie czemu nie śpię, a sam włóczysz się o tej porze po wieży astronomicznej. - Mimo ciemności bardzo dobrze widziałem jego twarz, delikatny połysk na włosach, który nadawał im blask księżyca. Wydawało mi się nawet przez chwilę, że jego oczy się uśmiechają, mimo że usta prawie nie drgnęły. - Spotkałem wczoraj dziewczynę z twojego domu, bardzo miła osoba, może w Slytherinie nie byłoby tak źle, chociaż wyboru się nie cofnie. - Wziąłem głęboki oddech. - Wybacz za kiepskie powitanie, ale mam nadzieję, że nie oczekiwałeś tu fajerwerków? - Zaśmiałem się ponownie. - Po prostu jestem nieco opryskliwy dzisiejszej nocy... - wyszeptałem.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Nigdy nie powiedziałem, że jestem normalny - pokręciłem głową, również rozbawiony i stwierdziwszyw myślach, że nie chce mi się tak stać, zająłem miejsce na kanapie znajdującej się niedaleko fotela. - I oczywiście, że nie byłoby źle, poza tym, że chłodno. Coś czuję, że zamarznę tam na śmierć tej zimy - mówiąc to, podkuliłem nogi i oparłem głowę na kolanach. Długo jednak nie wytrzymałem w tej pozycji i uniosłem głowę, spoglądając w kierunku fotela by znowu dostrzec chłopaka. - A ty jesteś z...? - urwałem i grzecznie czekałem aż mi odpowie. Chyba zapowiadała się ciekawa noc.
    - Lee Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  13. - Ja także do normalnych nie należę. - Zdjąłem bluzę i wstałem, trzymając ją lewą ręką, a prawą kręcąc piłką na palcu. - Mówią, że powinni zamknąć mnie w psychiatryku, ale to zdanie mugoli, oni nie rozumieją, że człowiek nie potrzebuje snu, albo może być przeklęty, czy też stracić rodzinę w wyniku bójki magicznej. Mugole to najgorsze zło, które panoszy się po świecie, chociaż nie ukrywam, że są wyjątki. - Zbliżyłem się do chłopaka, przeskakując z nogi na nogę, ciągle kręcąc piłką, aż wylądowałem z impetem na kanapie obok niego. Po chwili jednak poczułem jakieś wibracje. - Trzęsiesz się? - Zapytałem lekko rozbawiony i zarzuciłem mu na ramiona moją bluzę. - Lepiej będzie jak się okryjesz. - Upomniałem go, a po tym rozłożyłem się wygodnie, kładąc nogi na pufie na przeciwko kanapy, a ręce krzyżując za głową. Teraz kiedy siedziałem w krótkim rękawie, uświadomiłem sobie jak bardzo blada jest moja skóra. Spojrzałem na niego ponownie, lekko przechylając głowę. - Jestem z Gryffindoru. -

    OdpowiedzUsuń
  14. - Ja bym powiedział, że mugole są tacy jak my, bo czarodzieje też się różni trafiają, tylko po prostu mniej rozumieją. Ale trudno wierzyć w coś, czego się nie widziało, albo samemu nie przeżyło - wzruszyłem ramionami, a moje usta wykrzywiły się w ironicznym półuśmiechu. Po tylu latach bycia prześladowanym bez większego powodu przez mugolskich dzieciaków ciężko mi było powiedzieć, że są dobrzy, ale mój ojczym dodawał mi trochę wiary w ich. Sam też nie lubiłem się wywyższać z tego tytułu, że byłem czarodziejem, bo nie czułem się wcale lepszy. Kiedy poczułem coś na sobie, szybko przerwałem swoje przemyślania i spojrzałem na niego zdezorientowany, a potem ukradkiem na bluzę, którą mi podarował. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że - Masz krótki rękaw. Teraz tobie jest bardziej zimno, nie chcę cię mieć potem chorego na sumieniu - oznajmiłem i zaraz zdjąłem z ramion jego bluzę by mu oddać. - Gryffindor, mówisz? W sumie nie dziwi mnie to, masz blisko. - skinąłem głową - A więc, czemu nie śpisz? Stało się coś? - co prawda nie liczyłem, że nieznajomy od razu zacznie mi się zwierzać, ale zawsze był to jakiś temat do rozmowy. Bo mimo iż jeszcze niedawno zapewniałem się, że na dziś mam dość ludzkiego towarzystwa, to jednak nie chciałem skończyć tu zupełnie sam, a ten Gryffon wydaje się być całkiem interesujący.
    - Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nie są tacy jak my... oni nie należą do naszego świata. Poza tym... większość z nich ma szczęśliwe życie, rodziny... sam miałem ojca mugola, ale nigdy go nie poznałem. Moja rodzina przestała dla mnie istnieć, kiedy dowiedziałem się, że został przez nich zamordowany... oni samo byli półkrwi, więc nie rozumiem czemu zabili mugola... Podobno nie nienawidzili przyziemnych... Więc dla mnie mugole to wyniszczające się nawzajem stworzenia... Część z nich ma dar widzenia i tylko ich uważałem za przyjaciół... oni jakoś trzymali mnie w przekonaniu, że z tym światem da się jeszcze coś zrobić... - Opowiedziałem najkrócej jak umiałem, kiedy nagle młody Ślizgon podał mi bluzę. - Ubierz ją, ja nie odczuwam zimna ani ciepła, mogę jedynie sobie wyobrażać jakie to uczucie. - Dziwiło mnie, że tak łatwo mu o wszystkim mówię, że nie powstrzymuję słów, nie chcę ich najpierw przeanalizować, przemyśleć... - W sumie, męczy mnie trochę fakt, że nie mam gdzie grać, spojrzałem z tęsknotą na piłkę leżącą na nogach. - Przy okazji, kiedyś mugole też próbowali mnie gnębić, ale kiedy zobaczyli jak bardzo potrafię uwolnić swoją agresję... po prostu odpuścili nie chcąc kłopotów. - Westchnąłem ciężko, przeczesując włosy. Z reguły nie mówiłem o swojej agresji, ale... czułem, że jemu mogę powiedzieć i ten nie ucieknie w popłochu jak inni. - Tak poza tym, dziwnie tak nie znać swoich imion. Jestem Kim Soohyun. - Uśmiechnąłem się. - A ty, Ślizgonie? -

    OdpowiedzUsuń
  16. - Mi nigdy też nie udało się poznać swojego ojca. Ale na dobrą sprawę nawet nie wiem czy żyje, to chyba nawet gorsze - mruknąłem cicho, ale sam nie byłem pewien czy chciałem wgłębiać się dalej w ten temat. Kiedy tak odmówił przyjęcia z powrotem bluzy, zaśmiałem się cicho - Nie musisz zgrywać twardziela, serio. Nawet wilkołaki i inne stworzenia potrafią czuć chłód, dlatego człowiek tym bardziej - szturchnąłem go lekko by się też trochę rozluźnił, bo naprawdę myślałem, że chłopak trochę udaje. - Mówisz, że jesteś agresywny... to przez moce? - spojrzałem na niego zaciekawiony - Przez to, że mnie gnębiono odkryłem, że mam w sobie czarodziejską krew. - dodałem jeszcze, nieco ciszej i przez chwile odniosłem dziwne wrażenie, że mój rozmówca doskonale wie o czym myślę, ale on nie mógłby czytać mi w myślach. To byłoby niemożliwe, pewnie po prostu mamy ze sobą dużo wspólnego. - Sungjong - odpowiedziałem szybko, niepewnie odwzajemniając gest.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Spokojnie, naprawdę nie odczuwam zimna i ciepła, ciuchy noszę adekwatnie do pory dla niepoznaki, spójrz. - Wskazałem na moją rękę. - Nie mam gęsiej skórki. To klątwa sprawia, że nie czuję. Mimo, że moje ciało jest zawsze ciepłe, to stwierdzono, że serce nie bije tak jak normalne i nie pompuje krwi jak powinno.. co jest bardzo dziwne, ta klątwa jest dziwna. - Okryłem go mocniej bluzą. - Siedź w niej, bo zmarzniesz. - Dodałem, po czym spojrzałem na księżyc. - To nie tak.. nawet bez magii potrafiłem zrobić niezły bajzel, jakbym miał nadludzką siłę... mówili, że jestem opętany, że zło we mnie siedzi... Potem zaczęli mówić, że upadłem, że jestem aniołem zrzuconym z nieba, bo wyrastają mi z pleców szare skrzydła... Odeszło też kilkoro przyjaciół, którzy stwierdzili, że upadłem, bo jestem opętany przez demony...To zabawne, bo kiedy jeszcze nie wyrzekłem się rodziny, babka mawiała, że mam temperament po matce. Wieczny buntownik, mający gdzieś cudze zdanie, łamiący wszelkie prawa świata, idący pod wiatr, nawet jeśli jest bardzo silny. Taki człowiek to dla większości duży kłopot, bo nie można go opanować... Potem okazało się, że z magią mogę być potworem jakiego ludzie boją spotkać się w koszmarach... - wykończyłem wzdychając ciężko i zagryzając dolną wargę. - W jednej chwili mój wzrok utkwił w nim, a jego imię rozbrzmiewało w mojej głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Wy...wyrastają? Ale jak to? - spytałem zdziwiony i spojrzałem na jego plecy. Nigdy o czymś takim w Hogwartcie nie słyszałem, więc nie wiedziałem co o tym sądzić. Miałem tylko nadzieję, że nie nabija się z głupiego Ślizgona. Ale chciałem mu zaufać. - I... na czym ta klątwa polega? Jak ją można zniszczyć?

      Usuń
    2. - Wyrastają i to boleśnie, a potem jak gdyby nigdy nic znikają, by znów wyrosnąć i zadać mi ból... Tak rodzina przeklęła moją matkę za związek i dziecko z mugolem... a po moich narodzinach klątwa spoczęła na mnie. Nie czuję zimna, ciepła, czy miłości. Dzisiaj doznałem chwilowego olśnienia kiedy rozmawiałem z Jiyeon, ale nie wiem czy to dobry plan, chociaż... tonący brzytwy się chwyta, by tylko się uratować... - Usiadłem po turecku, a prawą dłonią przesunąłem po lewej łopatce. - Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale... cóż. Nie każdy wybiera sobie los, a świat magii pełen jest dziwnych rzeczy. -

      Usuń
  18. -I co planujesz zrobić? Da się coś zrobić? - odwróciłem się bardziej w jego stronę. Wizja nie kochania absolutnie nikogo trochę mnie przerażała... to nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość.
    - Sungjong

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Wczoraj kiedy siedziałem na błoniach z Jiyeon... nie kontrolowałem tego co rysuję... Często tak było, ale tym razem narysowałem coś, co bardzo przypominało mi pewien kamień, o którym czytałem w jednej książce z domu dziadków. Istnieje szansa, że jest ukryty gdzieś w zakazanym lesie, ale... to może być jedynie legenda. Jeden z legendarnych i najciekawszych kamieni. Jest półprzezroczysty, jednak widać jego kolor... dzika zieleń. Do tego zawsze na kamyku znajdują się od jednego do czterech brązowych plamko-kółek. Przepięknie się mieni w słońcu. Jeśli się go dotknie wyjdzie z niego duszek, który zada pytanie, a kamień można wziąć dopiero gdy się poprawnie odpowie. Podobno zwie się Leviri, ale nie znalazłem o nim wzmianek w żadnej innej księdze, co bardzo mnie martwi. - Nachyliłem się i podparłem twarz ręką. _ Może kiedyś uda się zdjąć to zaklęcie... -

      Usuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jedząc śniadanie otrzymałam kartkę, która informowała mnie abym zjawiła się się wieczorem w wieży astronomicznej. Nie miałam pojęcia, co takiego chce powiedzieć mi chłopak, jednak miałam nadzieję, że to nie będą złe wieści. Przez cały dzień praktycznie nie mogłam myśleć o niczym innym. Po kolacji od razu ruszyłam w stronę wieży astronomicznej, na której czekał już Woohyun. Na jego widok serce mocniej mi zabiło i nie mogłam nic na to poradzić. Przy nim nawet nie mogłam skleić sensownego zdania, mimo to bardzo lubiłam jego towarzystwo. Podeszłam cicho do chłopaka i przywitałam się.
    - Hej. - uśmiechnęłam się lekko, mimo to nadal byłam zestresowana. Chciałam usłyszeć od niego jakieś dobre wiadomości, ale co jeśli nie chce już się ze mną widywać? Nawet nie chciałam o tym myśleć.
    - Długo czekałeś? - zapytałam i stanęłam obok niego.
    Zaczęłam przyglądać się gwiazdom, które z tej wieży były bardzo widoczne.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Poczułam ulgę, kiedy chłopak oznajmił, że nie czekał długo. Było już dość chłodno, mimo iż zima dopiero do nas zawitała. Obserwowałam jak tysiące malutkich punkcików mieni się na niebie. Wyglądało to naprawdę przepięknie. Zapewne lekko się zarumieniłam, kiedy Woohyun dotknął moich włosów. W tamtej chwili miałam tylko nadzieję, że był to lekki rumieniec i że nie wyglądałam jak burak. Spojrzałam chłopakowi w oczy. Sama nie wiedziałam, co mam sądzić o naszej znajomości. Mimo, iż nie znaliśmy się długo to i tak wywoływał u mnie emocje, których wcześniej nie znałam. Jego głos spowodował, że moje ciało oblało przyjemne ciepło i nawet chłód, którego tak nienawidziłam nie przeszkadzał mi. Nie chciałam psuć tej cudownej chwili, jednak prędzej czy później musiałam dowiedzieć się, dokąd zmierza nasza relacja. Wiedziałam tylko, że chłopak nie jest mi obojętny. Odwróciłam swoją głowę tak, że teraz dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
    - Nam Woohyun, dlaczego się tak czuję? - zapytałam poważnie po czym lekko się uśmiechnęłam. - Dlaczego nie mogę złożyć przy tobie nawet jednego sensownego zdania? - dodałam, po czym westchnęłam.
    Bałam się, jak zareaguje. Może wcale nie czuje tego samego co ja, może po prostu zachowuje się przyjacielsko a ja pomyliłam to z czymś innym... W mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli, nie wiedziałam które z nich mogłyby być prawdziwe, a które nie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. (Tymczasem...)- A wiadomo co to za pytanie? I... gdzie to jest? - mocno zaintrygowany tym wszystkim nadal zasypywałem Soohyuna pytaniami, w zamyśleniu przechylając głowę w bok i zacząłem się bawić sznurkiem od jego bluzy, która mimo wszystko dawała mi trochę ciepła. Nie zapowiadało się chyba tak strasznie, pomijając samą wycieczkę do lasu, gdzie są pająki. Dużo pająków. Ale może dla niego to nie był taki problem, Gryfoni są przecież tacy odważni.
    - Sungjong

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwowałem chłopaka z intrygą. Chciałem go bliżej poznać, wiedzieć o nim jak najwięcej. Nigdy czegoś takiego nie odczuwałem.
      -Nikt tego nie wie. W książce pisało, że kiedy ktoś poprawnie odpowie na pytanie, ten zmienia je na jeszcze trudniejsze. Ciekawe ile razy odnaleziono kamień... tego typu. Podobno duszek przesiaduje w każdym kamieniu... Jednak myśl o zakazanym lesie powoduje u mnie mdłości... Nie to, że się boję tego miejsca, czy coś.. zawsze chciałem spotkać jednorożca i przywitać z centaurami, ale... tam jest pełno tych wstrętnych pająków... - wzdrygnęło mną na myśl o nich. - Jestem pewien, że nawet jakbym już tam wszedł, to krzyczałbym jak opętany na ich widok... mimo, że jestem opanowanym człowiekiem. - Odparłem.

      Usuń
    2. Słysząc, że boi się pająków, zamrugałem zaskoczony, bo nie mogłem w to uwierzyć. "Czyżby jednak nie był takim twardzielem?" przeszło mi przez myśl. - Ty też? Myślałem, że jestem jedynym facetem, który ma fobię tego typu... to strasznie nie męskie, ale nie umiałbym się tego pozbyć. Mugole niby wynaleźli taki sposób, że wsadza się łapę do terrarium, albo się go trzyma, ale ja bym chyba zdechł zanim bym to zrobił - skrzywiłem się na samą myśl - Najbardziej nie lubię tych średnich, co mają długie, chude nóżki - kontynuowałem, obejmując swoje nogi ciaśniej - Bo o akromantulach się nie wypowiem. Ale ty i tak się ciesz - szturchnąłem go lekko, patrząc mu w oczy - w podziemiach bywa tego pełno.
      - Sungjong

      Usuń
    3. - Niestety. Nie dało się mnie z tego wyleczyć, bo kiedy przyjaciółka zaciągnęła mnie do lekarza, to zwiałem spod gabinetu, kiedy tylko poszła do łazienki... Nie dam się wsadzić do pomieszczenia z tym świństwem... - ponownie mną wzdrygnęło, a twarz nabrała dziwnego grymasu. - Ja nie lubię żadnych, nawet tych miniaturowych... wszystkie są przeze mnie znienawidzone tak samo. - Dodałem po chwili, patrząc na Sungjonga. Był praktycznie taki jak ja, to jeszcze bardziej sprawiło, że chciałem go poznać. - A w moim pokoju zdarza się to często.. mój chowaniec wie, że się tego boję i zamienia się w takie owłosione, dzikie bestie, po czym wchodzi na sufit i spuszcza się na pajęczynie nad moim łóżkiem kiedy śpię... Niby ją kocham, ale za to czasami mam ochotę zamienić ją w kawałek drewna... - wydukałem.

      Usuń
    4. - I czemu to takie złośliwe jest? - wydąłem usta, układając je w podkówkę, chcąc w ten sposób pokazać, że jest mi smutno. Jak dobrze, że nie mam nikogo, kto mógłby tak robić mi na złość, a zwierzęta są spokojnie i się w nic nie zamieniają.- No dobra, ale już dość tych dołujących tematów. Powiedz mi lepiej, co lubisz. Poza koszykówką, bo to już wiem, ale niestety nie potrafię się za bardzo wypowiedzieć na ten temat - po tych słowach, uśmiechnąłem się niemrawo.
      - Sungjong

      Usuń
    5. - Złośliwe, bo lubi. Charakterek ma trochę po mnie. - Zaśmiałem się. - Zwierzęta się nie zmieniają.. ona początkowo była tylko szczurem, ale użyłem pewnego czaru, który dał jej umiejętność transmutacji wedle uznania, a teraz wyczynia mi takie numery... No i... zwierzakiem już nigdy nie będzie, po użyciu czaru stała się chowańcem, z czego akurat jest zadowolona, bo ma więcej przywilejów. - Potrząsnąłem głową. - W sumie to lubię książki. Fascynują mnie tak bardzo, że mógłbym od nich w ogóle nie odchodzić, tak samo mam z językami obcymi, po prostu kocham się ich uczyć. - Uśmiechnąłem się szeroko, mówiąc o tym.

      Usuń
    6. - Przynajmniej nie żaden ścisłowiec - odetchnąłem z ulgą i z przyjemnością patrzyłem jak jego twarz wręcz się rozjaśnia i nieco marszczy przy uśmiechu. Z takim wizerunkiem wyglądał o niebo lepiej i od razu też nastrój ulegał poprawie, choć skłamałbym, mówiąc, że źle mi się z nim gada od samego początku. - Książki są dobrem, działają na wyobraźnię. I lubię tutejszą bibliotekę, zawiera tu naprawdę ciekawe książki, szkoda tylko, że ją tak wcześnie zamykają, bo pewnie bym tam siedział. A jakie języki znasz?
      - Sungjong

      Usuń
    7. - Akurat tu bym się kłócił. - Zachichotałem, patrząc jak odetchnął. - Matematykę ogarniam bardzo dobrze, chociaż jednak wolę przedmioty humanistyczne. - Przekrzywiłem lekko głowę, patrząc na niego z uśmiechem. - Wiesz... co do książek, to ja raczej unikam biblioteki w naszej szkole, mam w pokoju pokaźną kolekcję, więc nie muszę nawet stamtąd wychodzić, jeśli chcesz to mogę użyczyć ci kilka pozycji z moich zbiorów. - Wyszczerzyłem się. - Uhmm.. języki... trochę się ich nazbierało od kiedy zacząłem się uczyć... - zacząłem początkowo w ciszy liczyć na palcach, aż przeszedłem do wyliczania ich na głos. - Więc angielski, koreański rzecz jasna, mandaryński, japoński, indonezyjski, javajski, francuski, rosyjski, czeski, słowacki, niemiecki... nie jestem pewien czy to wszystko, ciężko tak je policzyć i wymienić, ale myślę, że to ich większa część. - Mówiłem lekko skołowany, ciągle próbując doliczyć się wszystkiego, ale zaczynałem od nowa i od nowa.

      Usuń
    8. Słuchałem go z lekko rozchylonymi ustami, nie wierząc w to co słyszę - Łaa... - westchnąłem i wyprostowałem się bardziej na kanapie, przy tym także spuszczając stopy na podłogę. - Ty chyba naprawdę nie jesteś człowiekiem. Nie można być dobrym we wszystkim - pokręciłem głową z niedowierzaniem, po czym dodałem żartobliwie - albo po prostu nadrabiasz za takich jak ja.
      - Sungjong

      Usuń
    9. W jednej chwili przestałem liczyć i schowałem ręce pod nogi, kuląc je przy okazji.
      - Cóż, taka reakcja jest mi bardzo dobrze znana. - Zaśmiałem się dość głośno. Wyglądało to trochę jakbym chciał kichnąć, jednak kichnięcie zastąpił śmiech z zapowietrzeniem. - Wybacz, za każdym razem czuję się dziwnie i nie mogę powstrzymać śmiechu. - Wyciągnąłem rękę i pomachałem nią na znak, że wszystko okej. - Jestem kosmitą. Ha! - Zażartowałem, po czym poklepałem go po ramieniu. - Nie mów tak, na pewno umiesz dużo rzeczy. - Puknąłem go ramieniem w ramię. - Ja po prostu przez klątwę nie miałem zbytnio co ze sobą zrobić, więc uczyłem się czego tylko mogłem... i jak to powiedziałem wcześniej "tonący brzytwy się chwyta". -

      Usuń
    10. Słysząc jego śmiech, który brzmiał dość głupkowato, z moich ust również wyrwał się głośny chichot- Kosmitą, to by najwięcej wyjaśniało... - przyznałem, kiwając przy tym głową - zawsze byłem ciekaw, czy na innych planetach istnieje jakieś ciekawsze życie, a tu proszę, samo do mnie przyszło - odparłem rozbawiony i po chwili zaczynałem się do niego zbliżać by lepiej mu się przyjrzeć, jakbym naprawdę wierzył w to całe bycie kosmitą. Nie odrywając od niego wzroku, kiedy moja twarz znajdowała się dosłownie parę centymetrów przy nim, podniosłem rękę i czubkiem palca musnąłem wpierw jego nos, a potem policzek. - No, nawet skórę masz podobną do naszej... - oznajmiłem cicho, przybierając przy tym poważny ton głosu.
      - Sungjong

      Usuń
    11. - Ależ zabawne. - Mlasknąłem wręcz, mówiąc to. - Moja skóra jest normalna. - Dodałem i złapałem się za policzki mocno je naciągając i robiąc zeza. - Nawet umiem te ludzkie głupkowate miny. - Parsknąłem znowu śmiechem. - A co do tego życia na innych planetach... wierzę w nie. Chciałbym kiedyś udać się w kosmos, zobaczyć to, co oglądam każdej nocy z bliska... - szepnąłem.

      Usuń
    12. Zawtórowałem mu śmiechem, grzecznie wracając na swoje miejsce, chociaż teraz się tam położyłem i skuliłem nogi, nie wiedząc co już z nimi zrobić. W odpowiedzi na jego słowa, przytaknąłem cicho. - Również mi się ta opcja podoba, to byłoby fajne przeżycie... kiedyś wysyłali ludzi na Marsa, ale z tego się nie wraca. Dlatego przemyślę to, jak moje związki w przyszłości będą wyglądały jak teraz i nie uda mi się zostać weterynarzem ani projektantem. Jak myślisz, pozwoliliby mi wziąć koty ze sobą? - zerknąłem ukradkiem na swojego rozmówcę, okrywając się szczelniej swoją tymczasową kołdrą w postaci bluzy.
      - Sungjong

      Usuń
    13. - Widzę, że dalej ci zimno. - Przechyliłem lekko głowę, wyciągnąłem różdżkę i wskazałem na bluzę. - Geminio - powiedziałem cicho, a ta się zduplikowała. - Połóż tą na nogi, będzie ci cieplej. - Dodałem po chwili. - Myślę, że mógłbym ci pomóc z projektowaniem, sam robię ubrania w zaciszu pokoju i mimo, że nie mógłbyś tam wejść, to samo w sobie daje jakąś możliwość, na ten przykład mógłbym dać ci parę kontaktów. Marzenia są piękne, trzeba je spełniać. -

      Usuń
    14. Po tym co chłopak zrobił, miałem ochotę uderzyć się w czoło, ale zamiast tego, posłusznie wykonałem polecenie. Czemu wcześniej nie pomyślałem o tym zaklęciu? Wysłałem mu oburzone spojrzenie. - Czy jest coś czego nie umiesz poza przebywaniem obok pająka? Zaraz pomyślę, że ciebie sobie wyśniłem.
      - Sungjong

      Usuń
    15. - W sumie... niezbyt dobrze latam na miotle... nigdy tego jakoś nie lubiłem, bo wolałem grać w kosza, zamiast uczyć się tego z innymi dzieciakami... Ale kiedyś się nauczę! Może przełamię się i zacznę grać z Gryffonami w drużynie? Któż to wie, jednak nie mam zamiaru latać sam, więc pewnie ten plan nawet nie wypali. - Wydukałem, lekko się rumieniąc.

      Usuń
    16. - Ja próbowałem się uczyć... samemu... źle się to skończyło. Dlatego chyba nigdy więcej, bo jeszcze kogoś zabiję - uśmiechnąłem się smutno i pokręciłem przecząco głową, zastanawiając się, czy chłopak, któremu wtedy przez to zepsułem aparat nadal jest na mnie zły.
      - Sungjong

      Usuń
    17. - No to witaj w klubie... widzę nie tylko ja miałem złe przeżycia z lotów... - spojrzałem na niego śmiesznie ruszając ustami i mrużąc oczy. - Ostatnie moje latanie na miotle przyniosło jedynie mojemu koledze wizytę w magicznym szpitalu, bo dziwnym by było, jeśli człowiek przyszedłby do szpitala dla mugoli z miotłą w.. no nie powiem gdzie. - Zaśmiałem się, przymykając oczy i kiwając głową. - Dlatego nie radzę zeskakiwać z miotły, kiedy się na kogoś leci. - Załamałem się, a kiedy podparłem się na ręce, łokieć osunął mi się z nogi i wylądowałem na ziemi.

      Usuń
    18. Słysząc, że coś się dzieje, od razu podniosłem się do siadu, czując całkowite rozbudzenie i wysłałem mu zdezorientowane spojrzenie. - Wszystko w porządku? - spytałem od razu, nachylajac się.
      - Sungjong

      Usuń
    19. - Aigoo... - mruknąlem, masując sobie tył głowy. - Żyję. - Odparłem po chwili. - Chyba. - Dodając bardzo poważnym tonem. Podniosłem się, a kiedy obróciłem głowę, moja twarz znalazła się perfidnie przed twarzą Sungjonga. Patrzyłem mu prosto w oczy, ale nie tak jak zawsze kiedy spoglądałem komuś w nie tak głęboko. Nie było to beznamiętne spojrzenie, czułem się nieco dziwnie, inaczej.

      Usuń
    20. Sam nie wiem czy przez to, że senność powoli dawała mi o sobie znak, ale przez dłuższą chwilę nie odsuwałem się. Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w niego, w jego oczy, jakby te miały mi coś powiedzieć, jakbym w ten sposób mógł jeszcze bliżej go poznać. Dopiero po jakimś czasie mój mózg z powrotem zaczął działać na większych obrotach i instynktownie, odsunąłem tułów do tyłu i odwróciłem wzrok, czując się nieco niezręcznie. - To dobrze - mruknąłem cicho, a kąciki moich ust drgnęły.
      - Sungjong

      Usuń
    21. - P-przepraszam. - Wydukałem szybko. - W niektórych wypadkach nie wiem jak się zachować... po prostu nic nie czuję, więc moje ciało nie reaguje. - Dobrze się czujesz? - Zapytałem, przyglądając się mu z ziemi.

      Usuń
    22. - Nic nie szkodzi, ja też jakby... - urwałem, nie wiedząc jak to ubrać w słowa -... się zawiesiłem. - uśmiechnąłem się, chcąc podkreślić to, że wszystko jest w porządku, a słysząc jego pytanie nawet cicho się zaśmiałem. - Przecież to ty upadłeś... mi nic nie jest - potrząsnąłem głową i z żalem w głosie dodałem, znacznie zaniżając ton. - chociaż trochę robię się już senny.
      - Sungjong

      Usuń
    23. - Upadłem powiadasz... - spoważniałem, gdyż nagle przypomniałem sobie o kamieniu w zakazanym lesie. - Skoro chce ci się spać, to może pora wracać? Ogrzejesz się trochę w łóżku i wyśpisz, mając w pamięci dzisiejsze niebo. - Powiedziałem spokojnym głosem.

      Usuń
    24. Zauważyłem tę jego nagłą zmianę w zachowaniu, ale nie do końca wiedziałem czym to jest spowodowane. Nie miałem jednak tyle śmiałości by się o to spytać, co w sumie mnie dziwiło. "Chyba naprawdę potrzebuję snu..." stwierdziłem w myślach. - Chyba powinienem... - zgodziłem się z chłopakiem, ale zaraz jęknąłem głośno niczym dziecko - ale mi się nie chce wstawaaać. Jeszcze muszę się zwlec na sam dół... czemu nie pomyśleli tu o windzie? - nadymałem dolną wargę, niezadowolony.
      - Sungjong

      Usuń
    25. Mam cię zanieść do podziemia? - Spytałem, przyglądając się mu bacznie. Bardzo cieszyłem się wewnątrz, kiedy mogłem z nim rozmawiać, słuchać jego głosu. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, nie umiałem zrozumieć co to znaczy, zaczynałem także odczuwać ból na łopatkach, więc była to chyba pora skrzydeł... Wyczuwałem ciekawie zapowiadającą się noc.

      Usuń
    26. - No taki z ciebie twardziel, że co to dla ciebie... - prychnąłem cicho, ale oczywiście nie miałem w zamiarze go obrażać. Dlatego uśmiechnąłem się w jego stronę szerzej, po czym wstałem, bluzę, którą miałem na nogach odkładając na kanapę i wolnym krokiem zbliżyłem się do okna by przed wyjściem móc pooglądać jeszcze niebo. Ciekawe ile już tak razem siedzimy.

      Usuń
    27. Spojrzałem na niego, oblizując usta i marszcząc brwi.
      - Nie wiem ile czasu tu jesteśmy, ale... myślę że na dziś to wystarczająco. Wyglądasz na zmęczonego. - Skontrowałem. - Wskakuj na barana, to cię zniosę. W końcu i tak muszę zejść na dół... - urwałem.

      Usuń
    28. Szybkim krokiem wstałem i podszedłem bliżej chłopaka, nastawiając plecy.

      Usuń
    29. Aż wzdrygnąłem się, kiedy Soohyun znowu powiedział coś, o czym akurat myślałem. Ten człowiek chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Zwłaszcza, że zaraz odwrócił się, chcąc bym wskoczył mu na plecy. - Ale ja żartowałem - odpowiedziałem szybko, łapiąc go za rękę by go obrócić przodem. - i niby po co miałbyś schodzić, skoro Gryfoni mieszkają na górze?

      Usuń
    30. - Wskakuj i nie marudź. Chętnie cię zaniosę. - Powiedziałem wesoło. - A muszę zejść tak, czy siak, bo mam coś do załatwienia na dole. - Odparłem. - To jak? -

      Usuń
    31. - O tej godzinie...? - przymrużyłem oczy, patrząc na niego niczym jakiś detektyw i zacząłem się zastanawiać co on może chcieć robić na dole. - Nie wolno jeść o tej porze, to niezdrowe...

      Usuń
    32. - Tak, teraz jest najlepsza pora. - Odparłem. - Nie idę jeść... nie lubię jedzenia. - Oznajmiłem mu po chwili. - Chodź, bo będziesz rano zmęczony. -

      Usuń
    33. - No idę, idę... - zrobiłem krok do przodu i znowu pochłonąłem się w rozmyślaniach. Skoro nie do kuchni, to gdzie on może iść? Chyba, że tylko tak mówi... na dole przecież nie ma nic ciekawego. Chyba, że... nie. To było niemożliwe. Czemu miałby to robić ze względu na mnie? Odruchowo złapałem go znowu za ramię i odwróciłem tyłem do siebie, bo czułem, że moje policzki robią się ciepłe, a przed wyjściem z pokoju zdążyłem zmyć podład, więc jeszcze jego oczy dostrzegłyby rumieniec i mógłby sobie pomyśleć niewiadomo co. - Tylko żebyś potem tego nie żałował i nie marudził po drodze! - ostrzegłem go.

      Usuń
    34. - Nie mam zamiaru marudzić. - Zaśmiałem się, po czym schyliłem i łapiąc chłopaka za nogi, podrzuciłem na plecy. - Komu w drogę temu czas, czy jakoś tak. - Wydukałem i ruszyłem do wyjścia, wchodząc w ciemność korytarza za schodami. [Z/L]

      Usuń
    35. Kiedy chłopak zaczął iść, automatycznie objąłem go wokół szyi by przypadkiem nie spaść, no cóż, nie byłem przyzwyczajony do bycia noszony. Choć mimo wszystko mu ufałem. - Na pewno może tak być? - upewniłem się jeszcze, zerkając na niego ukradkiem zza jego ramienia.
      [Z/L]

      Usuń
  25. Zakładam, że w tym momencie oboje musieliśmy wyglądać dość głupio. Trwaliśmy tak w bezruchu, po chwili jednak odległość między nami zmniejszyła się jeszcze bardziej, co wprawiło mnie w niemałe zakłopotanie. Mimo to chciałam, żebyśmy tak pozostali. Nie potrzeba było nawet żadnych lamp, aby móc coś zobaczyć, ponieważ księżyc świecił wystarczająco mocno aby rozświetlić wszystko dokoła.
    - W takim razie jak mam o nas myśleć? - popatrzyłam chłopakowi w oczy.
    Nie spodziewałam się tego, co nastąpiło zaledwie chwilę później, a przynajmniej nie teraz. Nie opierałam się jednak i odwzajemniłam jego delikatny pocałunek, o ile można było to nazwać pocałunkiem. Było to raczej lekkie muśnięcie, które i tak spowodowało, że miałam nogi jak z waty, a serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Czy tak czują się wszystkie osoby, które doświadczają pierwszego pocałunku? Mogłam się tylko domyślać...



    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie mogłam zaprzeczyć, że chłopak był bardziej doświadczony w takich sprawach niż ja, przez co myślałam, że w każdej chwili mogę coś zepsuć. Jednakże z czasem zaczynałam czuć się coraz bardziej swobodnie, więc nie zawracałam sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami. Chciałam zatrzymać czas w momencie, w którym nasze usta złączyły się ponownie. Tym razem nie było to tylko lekkie muśnięcie, a prawdziwy pocałunek. W tamtej chwili czułam tylko ciepłe usta Woohyuna, które przylegają do moich.
    Zawstydziłam się lekko, kiedy przygryzł moją wargę, aczkolwiek nie ukrywałam, że było to przyjemne. Zdziwiłam się tylko, kiedy wspomniał o Lay'u, także był Puchonem a w dodatku nie łączyło mnie z nim nic, prócz przyjaźni.
    - Przejmujesz się nim? - uśmiechnęłam się na myśl, że chłopak może być o niego w jakiś sposób zazdrosny. - Jeśli tak, to nie masz czym. - zapewniłam go szybko.
    Spojrzałam na chłopaka z uśmiechem i poczochrałam lekko jego włosy. Zastanawiałam się dlaczego wspomniał właśnie o nim, skoro kolegowałam się z wieloma osobami płci przeciwnej. Nie chciałam nawet o to pytać. Teraz byłam prawdopodobnie jedną z najszczęśliwszych osób na świecie, a to wszystko za sprawą Woohyuna.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie przywykłam jeszcze do tego, aby ktoś nazywał mnie swoją dziewczyną, jednak te słowa wypowiedziane przez Woohyuna sprawiały, że czułam się bardziej niż świetnie. Czy od teraz też powinnam nazywać go swoim chłopakiem? W końcu nie byliśmy już tylko znajomymi z jednego domu. Odwzajemniłam jego uśmiech po cxym chłopak splótł nasze dłonie razem. Moje były chłodne lecz jego nadal pozostawały ciepłe i delikatne.
    - Nie sądzę, pewnie sami chodzą gdzieś po nocach a my nawet o tym nie wiemy. - powiedziałam całkiem poważnie. - Myślę, że gdyby jakimś trafem nas tutaj złapali to nie byłoby z tego powodu jakiś większych konsekwencji. - dodałam po czym położyłam głowę na jego ramieniu. Bardziej obawiałam się, że natkniemy się na jakiegoś ucznia, bo z takim to nigdy nic nie wiadomo. Nie zapowiadało się jednak na to, byliśmy tu całkiem sami. Pewnie zostalibyśmy tu dłużej, gdyby nie pogoda. Było już dość zimno a chłodny wiatr jeszcze bardziej dawał mi się we znaki więc marzyłam tylko o tym, aby znaleźć się przed kominkiem, z kubkiem gorącej herbaty.
    - Ale w sumie to moglibyśmy wracać. Jest dość późno no i pogoda nie jest zbyt ciekawa. Jasne, że chciałam spędzić z nim jeszcze kilka chwil ale zawsze przecież możemy przenieść się do cieplutkiego pokoju, w którym zdecydowanie będzie jeszcze przyjemniej.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wejście na wieże astronomiczną było na szczęście blisko wieży Ravenclaw, co pozwoliło nam na szybkie znalezienie się tutaj. Nie ukrywałem przed Bomi, że często lubiłem przebywać tu samotnie, poza zajęciami. Lecz nadszedł ten czas, że przyprowadziłem do tego miejsca kogoś wyjątkowego dla mnie i miałem nadzieję, że te miejsce także stanie się jej ulubionym.

    Przez cała drogę dziewczyna trzymała mnie za ramie, przez co poczułem się pewniejszy. Kiedy stanęliśmy na przeciwko metalowych schodów, które prowadziły na sam szczyt wieży, ja postanowiłem zadbać o jej bezpieczeństwo:

    - Bomi, podaj mi dłoń - mówiłem, wyciągając swoją rękę w jej kierunku.- Musisz tutaj uważać, bo te metalowe schody są niebezpieczne...

    Chciałem by Bomi czuła się przy mojej osobie wyjątkowo, dlatego też uważałem, że mogę to osiągnąć tylko przez zapewnienie jej bezpieczeństwa i opieki. Chciałem ją zwyczajnie w świecie chronić...

    OdpowiedzUsuń
  32. Widząc metalowe schody, odrobinę się przeraziła. Jak zwykle przecież miała buty wysokie. Nie za bardzo miała ochotę teraz skręcać nogi, albo coś w tym stylu. Może magia by jej pomogła, ale sam ból potrafił być nie do zniesienia.
    - Ojej, dziękuję - odpowiedziała, od razu podając mu dłoń.
    Była mu strasznie wdzięczna za pomoc. Czuła przyjemne ciepło w pobliżu serca, spowodowane tym, jak Kyungsoo był troskliwy wobec niej. Była dumna z siebie. Ona podeszła pierwsza i dzięki temu odważnemu krokowi miała teraz przy sobie najwspanialszą osobę, jaką mogła mieć.
    Gdy w końcu przeszli przez niebezpieczne schody, Bom uśmiechnęła się do niego pogodnie.
    - Dziękuję, dziękuję, dziękuję - powiedziała entuzjastycznie.

    Bommie

    OdpowiedzUsuń
  33. Widok ucieszonej moim zachowaniem dziewczyny sprawiał mi ogromną radość, dlatego też nie mogłem przestać się nie uśmiechać, co było dziwne dla mojej osoby.

    Znaleźliśmy się na samiutkiej górze wieży. Było to ogromne kuliste pomieszczenie, z wielkimi strzelistymi łukami, pomiędzy którymi mieściły się balkony. Pośrodku tego obserwatorium znajdowały się wielkie miedziane okręgi, przypominająca planety.

    Nie było tu za jasno. Jedynym źródłem światła był księżyc, dlatego też wyciągnąłem spod płaszcza swoją hebanową różczkę i oświetliłem drogę, ku jednemu z balkonów.

    Trzymałem zawzięcie dłoń Bom, a kiedy stanęliśmy już na półokrągłym tarasie złapałem obie jej ręce i spojrzałem w jej piękne oczy. Lśniły, niczym gwiazdy, przez padające na nie światło księżyca.

    - Pięknie tutaj prawda i spójrz na niebo - oznajmiłem, spoglądając znienacka w górę.

    Nad nami rozciągała się piękna panorama zimowego nieba. Tej nocy gwiazdy świeciły niewyobrażalnie mocno, jakby specjalnie dla nas...

    OdpowiedzUsuń
  34. Mocniej złapała jego dłonie, czując się w tym momencie niewyobrażalnie wspaniale. Wszystko w tym miejscu było wyjątkowe - pomieszczenie, gwiazdy, niebo, księżyc i on, stojący teraz na przeciwko niej, patrząc w oczy. Wspaniałość tej chwili była nie do opisania.
    Spojrzała w niebo, oczarowana tym, jak gwiazdy lśnią.
    - Tutaj jest prześlicznie - szepnęła.
    Jej serce biło w przyspieszonym tempie. Ta sytuacja była dla niej wyjątkowa. Nigdy nie przytrafiło jej się nic podobnego.

    Bommie

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie zastanawiając się dłużej, puściłem jej dłonie i zacząłem nerwowo szukać czegoś po kieszeniach. Wydawało mi się, że to najodpowiedniejsza chwila...

    - Park Bomi - wyszeptałem, znajdując po chwili to czego szukałem, w kieszeni od wewnętrznej strony płaszcza. - Mam coś dla ciebie...

    Powoli wyciągnąłem dłoń i ukazałem dziewczynie mała szklaną kulę, owiniętą czerwoną kokardką.

    - To przypominajka - oświadczyłem po cichu.- Jeśli o czymś zapomnisz, zrobi się czerwona. Daję ci ją, byś ty nigdy nie zapomniała mnie i mam nadzieję, że ona będzie ci przypominać o mojej osobie, kiedy tylko na nią spojrzysz.

    Złapałem jej prawą rękę i wręczyłem kulę, zamykając tym samym jej dłoń.

    Czułem, że mój żołądek zaraz eksploduję. Nie wiedziałem jak powinienem opisać to uczucie, ale to najprawdopodobniej z powodu Bomi. Ostatnia noc spędzona z nią dała mi wiele do myślenia, dlatego postanowiłem, że nie będę dłużej ukrywał uczuć, które do niej żywię. Nie robiłbym tego nie mając pewności, iż ona mnie też lubi...

    - Bomi, ja...ja...ja - ciągnąłem, spoglądając w jej szczere oczy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaciekawiona i jednocześnie zaskoczona patrzyła na jego wyczyny. Spojrzała na małą szklaną kulę. Czytała o nich, jak praktycznie o wszystkim. Nie wiedziała jednak, że chłopak daje ją w takim celu. To było dla niej tak kochane, iż musiała się powstrzymać, aby ze wzruszenia nie poleciały po jej policzkach żadne łzy.
    - Ojej, dziękuję Kyungsoo - powiedziała. - Jest śliczna, bardzo dziękuję.
    Patrzyła uradowana w podarunek a raczej na moją dłoń, w której spoczywał.
    Podniosła wzrok, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Słysząc jego wahania, poczuła jak motyle w brzuchu rozpoczynają swój dziki taniec. Nie mogła się nie domyślić, co chłopak próbuje jej powiedzieć. Położyła mu delikatnie dłoń na ustach z uśmiechem. Nachyliła się nad nim i pocałowała go policzek.
    - To za prezent - powiedziała cicho, po czym ponownie go pocałowała, tym razem w usta i bardzo delikatnie. - A to za to, że jesteś.

    Bommie

    OdpowiedzUsuń
  37. Byłem uradowany, że dziewczyna przerwała mój bełkot, i to w taki sposób! Teraz już byłem pewny na sto procent. To co nas łączyło to nie tylko przyjaźń...

    - Wiesz, ja... Ja nie potrafię opisać swoich uczuć co do ciebie - wypowiedziałem z trudem. - Bomi, zawdzięczam ci tak wiele! Nie umiem ubrać tego w słowa, ale może moje czyny pomogą ci mnie zrozumieć...

    Położyłem subtelnie dłoń na policzku dziewczyny, przymknąłem oczy i ostrożnie złożyłem pocałunek na jej delikatnych ustach. Były takie słodkie, że nie potrafiłem się opanować. Powoli dopadała mnie dzika namiętność i, początkowo łagodny całus, zmienił się w zmysłowe muskanie jej pełnych ust. Moje dłonie odruchowo powędrowały na jej biodra i przycisnęły nasze ciała jeszcze bardziej do siebie.

    Wtedy to do mnie dotarło, to tego pragnąłem najbardziej. Kochać kogoś tak bardzo jak Bomi. Przypuszczałem, że nasza znajomość może się tak skończy, ale nigdy nie podejrzewałem, że ktoś taki jak ja straci głowę... I to dla tak wspaniałej dziewczyny, jaką była Park Bom.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wszystko co się dalej potoczyło sprawiło, że jej serce biło jeszcze szybciej. Czy się tego spodziewała? Sama nie do końca wiedziała. Była pewna, że go kocha. Ramionami objęła jego szyję, odwzajemniając pocałunki. Nadal mocno w ręku trzymała przypominajkę. Nie miała zamiaru zapominać, to sobie obiecała.
    - Wystarczy, że jesteś Kyungsoo - szepnęła mu w ucho.
    Rejestrowała każdy dotyk jego warg, ciepłych warg. Jego dłonie zdawały się palić jej biodra, przywołując uczucie namiętności. Delikatnie gładziła jego kark.

    Bommie

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie mogłem rozdzielić naszych warg. Ta chwila, ten moment... Prawdopodobnie oboje go pragnęliśmy, dlatego teraz mieliśmy problem, aby nacieszyć się tym, i wciąż chcieliśmy bardziej... Bardziej poczuć siebie nawzajem.

    Zacząłem coraz głośniej oddychać, jakbym chciał tym pobudzić dziewczynę jeszcze bardziej. Dałem się totalnie ponieść mojemu męskiemu instynktowi.

    Wreszcie udało mi się przerwać tę burzę namiętności i spojrzałem w jej mieniące się oczy.

    - Bomi, przepraszam - rzekłem, uspokajając trochę niestabilny oddech. - Nie wiem jak to się stało, ale ja... Kocham cię, kocham i jednocześnie pragnę... Nie wiem czy to dobrze.

    Nigdy nie byłem zakochany, dlatego nie bardzo rozumiałem swoje zachowanie, ale może dobrze zrobiłem, iż dałem się ponieść. Mój deficyt miłości był teraz stłumiony, a ja czułem się jakbym dostał nowe życie. Los chyba naprawdę się do mnie uśmiechnął.

    OdpowiedzUsuń
  40. Emocji z każdą chwilą przybywały. Każda z nich krzyczała "kochasz go" i "pragniesz go". Bom dała się im ponieść, by poczuć to wszystko jeszcze bardziej. Wcześniej bliskość, która była dla nich niczym piorun, teraz była ich rajem, którego wciąż było mało.
    Gdy jednak zostało to przerwane, Bom nie mogła się pozbyć mrowienia w brzuchu. Jej oddech również był niestabilny. Nic dziwnego, przeżycia sprzed chwili były dla niej niecodziennie i przywołały tyle uczuć, których wcześniej nie miała okazji poczuć. Zabrała wcześniej obejmujące jego szyje ręce.
    - Nie masz za co przepraszać - uśmiechnęła się, delikatnie kładąc mu dłoń na policzku. - Sam musisz sobie odpowiedzieć czy to dobrze.
    Patrzyła mu głęboko w oczy.
    - Kocham cię Kyungsoo - szepnęła. - A pragnienie drugiej osoby... Myślę, że to też jest wliczone w pakiet o nazwie "miłość".
    Uśmiechała się do niego z uczuciem. Gładziła jego policzek z delikatnością.

    Bommie

    OdpowiedzUsuń
  41. Odwzajemniłem jej pogodny uśmiech, w ogóle miałem ochotę ciągle się do niej śmiać, ale ona pewnie pomyślałabym, że zwariowałem... Ale kiedy to prawda, zwariowałem na jej punkcie!

    - Nie ma ci zimno? - wypowiedziałem po chwili.

    Ja sam byłem rozgrzany do czerwoności, dlatego szybko zdjąłem płaszcz zimowy i okryłem ostrożnie Bomi, później zdjąłem mój szal i owinąłem nim szyję dziewczyny. Sam zostałem w czarnym grubym swetrze z wełny.

    - Nie wybaczyłbym sobie gdybyś się przeziębiła - w tej chwili przytuliłem ją mocno do siebie.

    Była moim najcenniejszym skarbem... Skarbem, za który nie mogłem się odwdzięczyć losowi, ale obiecałem chronić za wszelką cenę.

    Moja opiekuńczość miała pokazać jej jak rzeczywiście jest dla mnie ważna, ale z drugiej strony bałem się, że może to być dla niej trochę uciążliwe.

    OdpowiedzUsuń
  42. Czując jego ramiona, miała ochotę się rozpłakać. Ze wzruszenia. Niby zwykły gest, który jednak dla niej był lepszy od wszelkiego złota. Wtuliła się w niego.
    - To tylko przeziębienie Kyungsoo - szepnęła cicho. - Boję się, że teraz ty będziesz chory.
    W tej chwili pojawiło się uczucie bycia wyjątkowym. Naprawdę się tak czuła. Wszystkie te drobne gesty były dla niej bezcenne.
    - Kocham to miejsce, ale bardziej kocham ciebie - zaczęła. - A nie chcę być się przeziębił. Może chodźmy do pokoju wspólnego? Przy kominku będzie nam cieplej.
    Nie chciała odbierać mu roli doskonałego chłopaka, którym zresztą był, lecz czuła by się źle wiedząc, że przez nią ten nabawił się jakiejś gorączki, kaszlu czy kataru.
    Zaraz. Jak ona teraz miała do niego mówić? On był jej chłopakiem od teraz?

    Bommie

    OdpowiedzUsuń
  43. - Mi nic nie będzie - odpowiedziałem, chcąc pokazać jej swoją męskość, ale po chwili jednak uległem, kiedy zdałem sobie sprawę co możemy robić o tej porze, na kanapie przed kominkiem...- W sumie to dobry pomysł, będziesz tam bezpieczniejsza.

    Usłyszawszy wyznanie, uśmiechnąłem się do niej pokazując swoje białe zęby. Złapałem ją za ramię i powoli ruszyłem w stronę schodów, by następnie udać się z wieży astronomicznej, do naszego Domu.
    [Z/L]x2

    OdpowiedzUsuń
  44. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  45. Weszłam z Taeminem na wieżę astronomiczną, ciągnąc go nadal lekko za nadgarstek. Uznałam, że będzie to idealne miejsce do spokojnej rozmowy... A przy okazji oboje mieliśmy blisko do swoich domów Kiedy byliśmy już w środku pomieszczenia, zatrzymałam się oraz niepewnie zwróciłam w jego kierunku wzrok. Co ja właściwie robię? Mogłam przecież udawać, że nic nie słyszałam albo w ogóle o to nie pytać. Poczułam jak wiatr lekko zaczął poruszać moje włosy, więc szybko odgarnęłam je jednym ruchem ręki. Spojrzałam na chłopaka marszcząc delikatnie nosek.
    -Aigoo... Co ja mam z Tobą zrobić?- Westchnęłam cicho bardziej sama do siebie niż do niego. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć... Ale jakoś czułam, że się cieszę z nie wiadomo jakiego powodu. Uśmiechnęłam się zaraz lekko w jego kierunku po czym widząc jego nieco rozwaloną fryzurę zaśmiałam się lekko.
    -Nie wiem co zrobić... Ale... Ty chyba też nie jesteś mi obojętny...- Powiedziałam nieśmiało uśmiechając się w jego kierunku próbując zamaskować jakoś moje zawstydzenie. Nie wiem czy naprawdę coś czuję do Taemina, ale czuje się przy nim dobrze. Uśmiechnęłam się nieco szerzej czując jak przyjemne ciepło roznosi się po moim ciele. Było mi... Lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  46. Z lekkim uśmiechem patrzyłam z niepewnością na chłopaka. Rozbawiło mnie to jak próbował trochę niezdarnie ogarnąć włosy, które zapewne znowu rozwieje wiatr. Czułam się zakłopotana, gdy nie usłyszałam od niego żadnego słowa, jednak kiedy do mnie podszedł i złapał mnie za dłoń poczułam się lepiej. Nadal ta sytuacja była dla mnie nieznana, więc czułam lekkie zawstydzenie. Przełknęłam nerwowo ślinkę unosząc wyżej swój wzrok na zasłoniętą twarz Taemina. Czyli nie tylko ja tak się czuję... Uśmiechnęłam się delikatnie po czym widząc jak wiatr ponownie czochra jego włosy zaśmiałam się lekko. Zaraz położyłam dłoń na jego głowie i z uczuciem go po niej pogłaskałam.
    -Przepraszam, że musiałam Cię wyciągnąć z balu- Powiedziałam patrząc na niego z zakłopotanym uśmiechem, aby zaraz zrobić mu "pat pat" po głowie. Bawiło mnie to nieco, że jego włosy co chwila czochrał wiatr. W sumie z moimi włosami, również robił co chciał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Uśmiechnęłam się ciepło na słowa chłopaka. No tak, mówił, że nie lubi takich przyjęć, tak samo jak ja. Zauważyłam, że Taemina chyba trochę irytował ten wiatr, który robił bałagan na jego głowie. Dla mnie wyglądał, nawet uroczo z rozczochranymi włosami. Dopiero, gdy zaproponował, abyśmy już wrócili do dormitoriów zorientowałam się, że jest tak późno. Wiedziałam, że było już ciemno jak wychodziliśmy z balu, ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Przytaknęłam delikatnie głową na jego propozycje po czym zaśmiałam się.
      -Przesadzasz... Prędzej oboje byśmy zamarzli, niż wiatr by mnie porwał.- Zaśmiałam się po czym zdjęłam z siebie marynarkę Taemina, którą miałam przez ten cały czas na sobie. Trzymałam ją rękach, zastawiając się czy na pewno powinnam ją od niego brać. Zacisnęłam usta w wąską linię po czym zerknęłam na chłopaka.
      -Na drugi raz ja Tobie dam coś swojego.- Powiedziałam żartobliwe, mając na twarzy wesoły uśmiech.

      Usuń
  47. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  48. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  49. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  50. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  51. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  52. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  53. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  54. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  55. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  56. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń