Na szczycie jednej z najniższych wież Hogwartu znajduje się sala, w której prowadzone jest wróżbiarstwo. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to gruba warstwa kurzu pokrywająca niemal każdą powierzchnię. W sali jest duszno i panuje półmrok. Nie ma standardowych ławek, za to znajdują się tu niskie, okrągłe stoliki, przy których stoją równie niskie i zakurzone pufy. Na każdym ze stolików stoi szklana kula. Wróżbiarstwo to przedmiot, na którym studenci uczą się w jaki sposób przewidywać przyszłość. Twierdzi się jednak, że wróżenie bez posiadania wrodzonego daru, nie może być precyzyjne.
Nauczycielem wróżbiarstwa jest: SYBILLA TRELAWNEY
DODATKOWE INFORMACJE
-
Od dłuższego czasu Zico siedział a właściwie leżał na pufach w klasie profesor Trelawney. Kobiety nie było, więc chłopak mógł to robić bezkarnie a nawet gdyby była, to nie zwracałaby zapewne na niego uwagi.
OdpowiedzUsuń- Chodź ta wariatka nie ma za grosz talentu do wróżb, to wie co jest wygodne - stwierdził na głos.
Jedyne co go drażniło, to przeróżne zapachy, które uwalniały się z przeróżnych świeczek zapachowych, które profesorka porozstawiała w całej sali. Na dodatek było tu duszno, przez co można było poczuć się otumanionym.
Trochę jakby się wzięło narkotyki - pomyślał.
Ta myśl wywołała u niego błogi uśmiech. Dawno nie oddawał się mugolskim uciechom. Wiele by teraz dał za papierosa. Niestety, jak na razie chciał jeszcze trochę w tej szkole posiedzieć. Było tu ciekawie i na dodatek miał taką piękną reputację. W rodzinnym mieście też ją miał, lecz zapewne osłabła.
- Oby Trelawney nie przychodziła długo - mruknął. - Wygodnie tutaj...
Zaczął rozmyślać nad kilkoma uczniami, których ostatnio nastraszył. Nie chciał oczywiście zrobić im aż tak wielkiej krzywdy, lecz odrobina strachu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Dbam o ich dobro - pomyślał, śmiejąc się w duchu.
Kochał to miejsce. Żałował, że nie może kogoś zabić, bo to się stało w tamtych czasach jego narkotykiem, ale strach, który malował się na każdej twarzy, również był wspaniały.
Zico
Wspięłam się po drabinie i delikatnie odchyliłam do góry wejście prowadzące do sali wróżbiarstwa. Uznałam, że skoro chłopaka nie ma na korytarzu, to na wszelki wypadek powinnam sprawdzić wszystkie klasy lekcyjne. Nie spodziewałam się, że znajdę go w pierwszej, do której zajrzę, ale ku mojemu zdziwieniu przez wytworzoną przeze mnie szparę dostrzegłam w oddali postać.
OdpowiedzUsuńChłopak rozłożył się wygodnie na pufach rozmieszczonych w pomieszczeniu, zupełnie ignorując to, że uczniom nie wolno przebywać w salach w trakcie przerw. Uśmiechał się błogo co jakiś czas i mruczał coś pod nosem, więc sprawiał wrażenie odrobinę obłąkanego.
Wzięłam głęboki wdech, po czym otworzyłam właz i weszłam do środka. Wzrok chłopaka automatycznie skierował się w moją stronę, przez co na całym ciele poczułam ciarki, ale starałam się to zignorować.
- Nie wolno ci tutaj przebywać - odezwałam się głośno. Byłam zadowolona, kiedy mój głos ani trochę nie zadrżał. - Mam prawo to zgłosić.
Był zły, że jego spokój został naruszony. Wtargnięcie dziewczyny, wywołało u niego złość, lecz jego twarz jak zawsze nic nie wyrażała. Żadne uczucia nie wypływały na twarz. Dzięki temu był nieprzewidywalny.
OdpowiedzUsuń- W sumie to raczej powinienem tutaj być - stwierdził. - Jestem uczniem a to klasa, w której powinienem mieć lekcje.
Doskonale wiedział o zakazie przebywania w klasie. Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy ktoś łamał ten zakaz. Wielu uczniów tak postępowało i on nie miał zamiaru być gorszy.
- Sprowadza cię tutaj coś konkretnego, czy przyszłaś tylko smęcić o zasadach - spytał wyraźnie znudzonym głosem.
Liczył na to, że szybko się jej pozbędzie. Gołym okiem mógł powiedzieć, że dziewczyna jest od niego młodsza a to tylko dawało mu pewności siebie.
Szybko się jej pozbędę - pomyślał.
Zico
- Nie w trakcie przerwy - odparłam na jego słowa, po czym przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądało na to, że kompletnie nie ruszyły go moje słowa, ale to nie zmniejszyło mojego zapału. - Poza tym... Z tego co wiem, to nie chodzisz na wróżbiarstwo.
OdpowiedzUsuńCzułam, że powoli przekraczam cienką linię. Z mowy ciała chłopaka można było bez problemu wyczytać, iż robi się coraz bardziej zirytowany moją obecnością. Wiedziałam jednak, że nie mogę sobie odpuścić, więc odważnie podeszłam bliżej.
- Słyszałam, że prześladujesz młodszych uczniów, Woo Jiho - powiedziałam, wpatrując mu się prosto w oczy. - Radzę ci przestać, rozumiesz? Inaczej będę musiała załatwić to w inny sposób.
Niemal czułam jak trzęsą mi się dłonie, więc skrzyżowałam ręce na piersi, by nie było tego widać. Ten chłopak naprawdę mnie przerażał, po szkole krążyło mnóstwo okropnych plotek na temat tego, czego podobno w życiu dokonał. Aż nie chciało się wierzyć, że ktoś w jego wieku mógł być tak okrutny i zły.
Prychnął. Dziewczyna irytowała go coraz bardziej. Swoją obecnością zakłócała jego spokój. Powinna się jednak cieszyć, gdyż od samego rana chłopak wręcz grzeszył cierpliwością. Nie zmieniało to jednak faktu, że miał ochotę po prostu ją wyrzucić z pomieszczenia i to bez względu na to którędy.
OdpowiedzUsuń- Zacznijmy od tego, że dla ciebie Woo Jiho hyung , młoda - powiedział opanowanym głosem.
Zawsze ważny był dla niego szacunek. Wymagał tego od wszystkich. Sam też potrafił okazywać komuś szacunek, lecz wtedy, gdy rzeczywiście go to kogoś miał.
- Co mi możesz zrobić, hm - spytał, powoli podnosząc się na krzesełku.
Dokładne przyglądanie się jej sprawiło, że uwadze jego nie umknęły trzęsące się ręce. Wstał, kierując się w jej stronę.
- Jak taka drobna i słaba dziewczyna mogła zostać prefektem - spytał, będąc coraz bliżej niej.
Nachylił się nad nią. Pomiędzy ich twarzami pozostały może trzy centymetry.
- Nie możesz mi nic zrobić a tym bardziej nie możesz mówić mi co mam robić - powiedział. - Nie będę słuchać dziecka.
Obserwował kątem oka dokładnie każdy jej ruch, każdą reakcję. Gdy jednak mówił, patrzył jej twardo w oczy. Potrafił z nich wiele wyczytać a jej emocje ujawniały się mu jak na talerzu.
Zico
Fakt, byłam od niego młodsza, ale rangę miałam wyższą niż on, więc w pewnym sensie posiadałam nad nim władzę. Co jednak mogłam zrobić, kiedy on i tak miał gdzieś wszystkie obowiązujące w szkole zasady..? Nie chciałam niepotrzebnie się z nim kłócić, w końcu wykonywałam tylko swoją pracę, więc uznałam, że wygodniej będzie pójść na kompromis.
OdpowiedzUsuń- Racja, sunbae - odparłam spokojnie. - Przepraszam.
Złość zbierała się we mnie z każdym jego słowem, nie byłam dzieckiem, za które mnie miał, ale zacisnęłam zęby i powstrzymałam się od skomentowania tej sytuacji. Nie miałam zamiaru zwracać się do niego jak do kogoś, kto ma dla mnie jakieś większe znaczenie.
Pragnęłam odsunąć się od niego jak najdalej, ale stałam w miejscu jak zaczarowana. Coś w głowie podpowiadało mi, że to po prostu nie może skończyć się dobrze, lecz odganiałam te myśli jak najdalej od siebie.
- Owszem, ja nie mogę niczego zrobić - przyznałam mu rację po chwili. - Mogę za to pójść do Dumbledore'a i wstawić się za uczniami, których dręczysz. Nie pozwolę na takie zachowanie, rozumiesz, sunbae? Właśnie dlatego jestem prefektem. Być może słabym, ale daję z siebie wszystko, by pomóc innym, jeszcze słabszym ode mnie.
Odsunęłam się od niego o kilka kroków w tył, nie mogąc już dłużej znieść jego twarzy tak blisko mojej. Powodował we mnie uczucie stłamszenia, którego naprawdę chciałam jak najszybciej się pozbyć.
Prychnął cicho.
OdpowiedzUsuń- Skoro tak bardzo chcesz pomagać słabszym, to pomagaj - powiedział. - Ale nie mierz się z kimś, kto zaraz może sprawić, że sama zostaniesz dręczona. W tej szkole jest malutka garstka osób, które mogą wpłynąć na mnie. Ty nigdy nie będziesz do nich należeć, młoda .
Powoli odwrócił się, kierując w stronę puf, na których wcześniej siedział. Z powrotem się na nich rozłożył.
- A teraz jeśli jesteś taka łaska, to stąd spada - warknął. - Nawet moja cierpliwość ma granice...
Nie przejmował się tym, że właśnie zagroził prefektowi. Osoby, które były od niego młodsze nie mogły zapanować nad nim. Był zbyt dumny na to. Nie obchodziła go jej wyższa ranga. Gdyby nagle zaczął się słuchać każdej osoby, to jego pozycja w szkole spadłaby do zera. Nie mógł tak po prostu odpuścić pięć lat ciężkiej pracy w tej szkole.
Zico
- Wiem, że masz mnie gdzieś - przyznałam, przytakując głową i wzruszając ramionami. - To twój wybór i nie mam zamiaru próbować tego zmienić.
OdpowiedzUsuńDoskonale wiedziałam co myśli sobie o mnie ten chłopak, ale w końcu nie był ani pierwszy, ani ostatni. Wiele osób za mną nie przepadało, chociaż tak szczerze mówiąc, trochę ich nie rozumiałam. Ja nigdy nie oceniałam kogoś, kogo tak naprawdę nie znałam - nawet tego Jiho starałam się jakoś zrozumieć, pomimo tego jak traktował mnie i innych. Nie nienawidziłam go, ale też nie lubiłam; po prostu nie żywiłam względem niego żadnych z tych uczuć. Mógł mnie denerwować, jasne, ale tak naprawdę prawie niczego o nim nie wiedziałam. Był zwyczajnie neutralny i zawsze bardzo chciałam, by inni traktowali w ten sposób mnie.
- To nie ja jestem autorem zasad panujących w tej szkole - odezwałam się po chwili, gdy chłopak ponownie rozłożył się na pufach. - Więc tak naprawdę nie sprzeciwiasz się mi, sunbae. Sprzeciwiasz się dyrektorowi, osobie, która chyba trochę ci w życiu pomogła.
Nie mogłam udawać, że jego groźba mnie nie dotknęła - w końcu w pełni zdawałam sobie sprawę z wypowiedzianych przez niego słów. Powoli skierowałam się w stronę włazu i drabiny, po czym zeszłam po kilku stopniach. Wciąż widziałam go jednak z daleka.
- Ach, jeszcze jedno, sunbae. Już wolę żebyś dręczył mnie, niż innych uczniów tej szkoły - odezwałam się wystarczająco głośno, by mnie usłyszał.
Byłam szczera, wtedy przynajmniej nie musiałabym martwić się o gryfonów oraz o to, czy dobrze wykonuję swoje obowiązki. Musiałam dbać o ich dobro, moje własne nie było aż tak ważne.
Zamknęłam właz i opuściłam się powoli po drabinie, czując coraz bardziej jaka jestem zestresowana. Nogi trzęsły mi się jak oszalałe, ale nie miałam zamiaru pójść z tym do dyrektora - przynajmniej nie tym razem. Uznałam, że zobaczę jak rozwinie się sytuacja, a w razie czego za jakiś czas naprawdę to zrobię.
[Z/L]
- Jakież to szlachetne - zaśmiał się.
OdpowiedzUsuńTo było takie typowe zachowanie. Szlachetna dziewczyna, która uratuje cały świat. Sama jednak musi umrzeć itd. Dla Zico taka postawa była co najmniej rozśmieszająca.
Wolał być tym złym i groźnym. Nie musiał się dla nikogo poświęcać, nie był od nikogo zależny. Był niczym kot - dziki, chodził własnymi ścieżkami. Jak ptak - wolny i żadne więzy nie musiały go pętać. Miał też w sobie coś z testrala - wszyscy się go bali.
Ta myśl jeszcze bardziej go rozśmieszyła.
- Wizyta jednej dziewczyny a już tyle śmiechu - mruknął, powoli wstając.
Zaczynał dusić się w tej klasie. Pragnął świeżego powietrza po za tym nie długo miała wrócić stara wariatka a Zico nie miał ochoty na jej przyszłościowe wywody.
Powoli przeszedł przez właz, opuszczając się po drabinie.
Zerknął kątem oka na obserwujących go małolatów.
- Spadajcie - warknął do nich, po czym ruszył w przed siebie.
[Z/L]
Zico
Piątek, koniec zajęć na ten tydzień i należyty odpoczynek jako prefekta naczelnego. Musiałam załatwić tyle papierkowych spraw związanych z ubiegłym rokiem, że szkoda gadać. Dzisiejszego dnia byłam bardzo wesoła, ale też i podenerwowana, bo miałam spotkać się z swoją przyjaciółką, Victorią. Niestety z tego powodu byłam także dość podenerwowana, bo musiałam jej wyjawić coś czego nie chciałam być nigdy światkiem. Chodziło tutaj oczywiście o jej chłopaka. Rozbrykanego puchona, złodzieja niewieścich serc, lovelasa i dominatora wśród samców Hogwartu, a także i niewiernego pawiana jakim był Nam Woohyun! Nie mogłam puścić mu tego płazem. Jako przyjaciółka Vic byłam zmuszona donieść na niego i jego poczynania z dziewczynami w Bibliotece. Wiedziałam, wiedziałam, że to babiarz, kobieciarz. Od samego początku miałam do niego złe przeczucia i co?! I wyszło szydło z worka, a raczej pawian!
OdpowiedzUsuńChciałam się z nią spotkać w mało tłocznym miejscu, a klasa wróżbiarstwa wydawała mi się idealna. Weszłam spokojnie po drabinie, zamykając ostrożnie właz za sobą. Mimo, iż dookoła było pełno kurzu, to miejsce wydawało się całkiem przyjemne, szczególnie przez te pufy. Od razu ruszyłam w stronę jednego z nich. Chciałam usiąść, ale zdałam sobie sprawę, że tylko się ubrudzę, więc rozejrzałam się za jakąś zmiotką. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale zauważyłam na szafce małą szczotkę i od razu skorzystałam z niej, by oczyścić siedzisko. Rozłożyłam się wygodnie i zastanawiałam się jak ubiorę w słowa to, co miałam do przekazania przyjaciółce.
Na spotkanie z Chanseul czekałam cały tydzień i bardzo się niecierpliwiłam. Bo w końcu musiała to być poważna sprawa, skoro przyjaciółka napisała mi to w liście. Mimo, iż denerwowałam się to jednak bardzo się cieszyłam, że w końcu uda mi się trochę porozmawiać z dziewczyną. Czasem zamieniłyśmy kilka zdań na korytarzu szkolnym, ale to by było na tyle.
OdpowiedzUsuńIdąc do miejsca, w którym się umówiłyśmy rozmyślałam nad sprawą, którą miałam niedługo usłyszeć. Czy to coś związanego ze szkołą czy może z jakąś osobą? Naprawdę nie wiedziałam co takiego mogło się zdarzyć. Gdy doszłam do sali wróżbiarstwa otworzyłam ostrożnie drzwi i weszłam do środka, po czym zaczęłam rozglądać się po klasie w poszukiwaniu Chanseul. Gdy ją ujrzałam, szybkim krokiem podeszłam do ławki w której siedziała i przywitałam się.
- Cześć, już jestem. Mam nadzieję, że nie czekałaś długo. - uśmiechnęłam się i podsunęłam krzesło, aby usiąść obok niej. - A więc, co u ciebie? Wszystko w porządku? Tak nagle napisałaś mi list, zaczęłam się trochę martwić. - dodałam po chwili uważnie ją obserwując.
Nie musiałam długo czekać na Vic, bo już zaraz zjawiła się w sali. Byłam taka poruszona, że nie wytrzymałam i od razu rzuciłam się na nią, mimo, iż siedziała na krześle.
OdpowiedzUsuń- CZEŚĆ! - tuliłam ją tak bardzo, ale za razem miałam więcej wątpliwości. A może tak naprawdę źle robiłam?! Może nie powinnam mówić jej o Woohyunie?! Puściłam ją wreszcie i wróciłam na swój puf.
- Cieszę się, że cie widzę! Jestem ostatnio taka zapracowana, ale dla ciebie zawsze staram się znaleźć czas. Jeśli chodzi o moje relacje z chłopakami, to nadal jestem sama, wiesz - uśmiechnęłam się. - Chanyeol chyba naprawdę mnie olał, a Sungyeol, hmm go też nie widuję. Nikt nie chce pani naczelnej prefekt...- westchnęłam głośno. - A u ciebie, jak ty sobie radzisz?
Nie chciałam, nie potrafiłam wyjawić jej po co ją tu ściągnęłam, póki co wolałam pogadać z nią na przyjemniejsze tematy. Jeszcze nigdy nie czułam w środku swojej osoby tylu emocji. Pozytywnych i negatywnych, naprawdę dziwne. Właściwie to lubiłam nowe doświadczenia i teraz miałam okazje odnaleźć się w nowej sytuacji. W ogóle co ja bredzę! Przecież to jest jakiś jeden wielki koszmar! Z trudem ukrywałam swoje emocje przed Victorią.
Chanseul chyba naprawdę musiała za mną tęsknić, ponieważ swoim uściskiem o mało mnie nie udusiła. Jednak mnie też jej brakowało, więc przytuliłam ją równie mocno. Po minie dziewczyny widać było, że stało się coś poważniejszego, ale to mogło zaczekać. Najpierw chciałam dowiedzieć się co u niej.
OdpowiedzUsuń- Mówiłam ci tyle razy, znajdziesz w końcu kogoś jeszcze lepszego. Nie przejmuj się tym. - uśmiechnęłam się do niej serdecznie. - Jeśli o mnie chodzi, to ja też dość dawno nie widziałam się z Woohyunem. Wiesz, brak czasu i te sprawy.
Nie chciałam dalej zagłębiać się w ten temat, bo wiedziałam doskonale, że ostatnimi czasy nie było zbyt dobrze. Słyszałam kilka plotek, które nie były dla mnie powodem do radości, i sama nie wiedziałam czy w nie wierzyć czy nie. Skupiłam się więc zupełnie na nauce. Spojrzałam jeszcze raz na Chanseul i chyba serio było coś nie tak, bo moja przyjaciółka trzęsła się, i nawet gdyby zaprzeczyła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku nie uwierzyłabym jej. To po prostu widać. Zaniepokoiłam się trochę... czy stało się coś poważnego?
- Chanseul, czy chciałaś mi coś powiedzieć? Jeśli tak, to możesz śmiało mówić... - zaczęłam cicho.
Moja przyjaciółka. Zawsze potrafiła mi powiedzieć kilka miłych słów. Pocieszała mnie już niezliczoną ilość razy. A ja? Czy ja zdołam podtrzymać ją na duchu, gdy wyjawię jej prawdę o Woohyunie?!
OdpowiedzUsuń- Brak czasu powiadasz - powtórzyłam, głęboko przemyśliwając słowa. Tak, brak czasu, bo pawian musi iść zaliczać laski!. Głupi facet, dlaczego musiał ją skrzywdzić?! Dlaczego moją Victorię?!
Wyprostowałam się, posłałam jej poważne spojrzenie i obróciłam się, by udać się w stronę małego okna. Dostrzegłam na parapecie grubą warstwę kurzu i odruchowo przejechałam po nim palcem, a następnie przetarłam go kciukiem. Nie potrafiłam na nią patrzeć, nie chciałam psuć jej humoru, a poza tym musiałam rozchodzić trochę ten stres, który stał się większy, gdy tylko przyjaciółka się zjawiła. Myślałam o tym jak zachowałaby się puchonka, jak ja bym się zachowała w jej skórze?! Gdyby chłopak mnie zdradził...? Z pewnością przygotowałabym zemstę lub kompletnie bym się załamała. Czy ona, czy Vic też tak postąpi? Nie mogłam już wytrzymać...
- Victorią, ja-jaaa-jaa - ciągnęłam, nie wiedząc jak mam to ubrać w słowa, jak powinnam się zachowywać. - Ja naprawdę nie chcę być osobą, która mówi ci takie rzeczy, ale... - zbliżyłam się ponownie do niej i stanęłam naprzeciw, nerwowo pocierając dłońmi o ramiona. - Chodzi tutaj o twojego chłopaka, chodzi o Woohyuna...
Znowu się zacięłam. Czekałam na jej reakcję, jakiś gest, słowa. A może ona wiedziała co się święci, a może ich uczucie dawno się wypaliło?
Już po pierwszym zdaniu, które wypowiedziała Chanseul wiedziałam, że nie chodzi tu o nią, tylko o Woohyuna... Przeczuwałam, że to na pewno nie będą dobre wieści i musiałam się na nie nastawić. Wstałam z krzesła i zaczęłam krążyć po klasie, przygotowując się na to, co przyjaciółka ma mi powiedzieć. Zrobiło mi się strasznie gorąco i ja także zaczęłam drżeć mimo, iż jeszcze niczego nie usłyszałam. Ale to chyba jasne, żaden człowiek nie chciałby usłyszeć czegoś złego o bliskiej dla siebie osobie. Ja jednak wolałam znać prawdę. Co ma być to będzie. Podeszłam do dziewczyny i złapałam ją delikatnie za rękę.
OdpowiedzUsuń- Chanseul, spokojnie. Opowiedz mi co się stało. - spojrzałam na nią poważnie i rzekłam lekko drżącym głosem. Wiedziałam tylko jedno - nieważne co usłyszę, już nic nie będzie takie samo...
Zachowanie dziewczyny wprawiło mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Czułam się potwornie, ale musiałam to zrobić, dla jej dobra. Nie chciałam psuć jej związku, chciałam tylko żeby była szczęśliwa, a nie wiecznie cierpiała przez lovelasa pawiana.
OdpowiedzUsuńGdy tylko poczułam na sobie dotyk przyjaciółki nie mogłam wytrzymać, ponownie się na nią rzuciłam i zaczęłam wylewać swoje żale:
- Ten głupek! Ten pawian! Nigdy nie pozwolę mu ciebie skrzywdzić znowu! Rozumiesz! - to musiało zabrzmieć bardzo dziwnie, ale chciałam zacząć właśnie od tego. Po chwili odchyliłam się od dziewczyny, nadal jednak trzymałam ręce na jej ramionach i mówiłam. - Widziałam w bibliotece Nam Woohyuna jak obściskiwał się z jakąś puchonką, która prawdopodobnie jest na trzecim roku. Było to dość dziwne, no bo... No bo ona wkładała mu dłonie po-pod kosz-szu-koszulkę! - wyrzuciłam z siebie. - To wszystko było przepełnione jakąś ponętną atmosferą, która między nimi zapanowała, a może ja to źle odebrałam. W każdym razie w jakimś zakamarku biblioteki on robił takie rzeczy-zwyczajne flirty z obcymi pannami, a ja nie umiałam mu przeszkodzić, ochrzanić go... Przepraszam - wreszcie wypowiedziałam wszystko to co leżało mi na sercu, prócz tego, że miałam rację, od samego początku. Ten chłopak to zwykły podrywacz, ale nie mogłam mieć za złe Vic, że się zakochałam. Nie chciałam jej też w żaden sposób tego wypominać. W sumie to brzmiało tak niewiarygodnie, nie zdziwiłabym się gdyby mi nie uwierzyła...
Słuchałam dziewczyny bardzo uważnie, dokładnie analizując każde jej słowo. Doskonale widziałam, jak Chanseul to przeżywa i ile trudu włożyła w to, aby mi to wszystko opowiedzieć. Próbowałam szukać odpowiednich słów, aby jakoś wypowiedzieć się na ten temat, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Zaschło mi w gardle a oddech stał się o wiele płytszy. Jasne, mogłam w to nie uwierzyć i dopytywać się o więcej, oskarżyć Chanseul, że tylko chce skłócić mnie i Woohyuna. Ale doskonale wiedziałam, że moja przyjaciółka nie kłamie. Ufałam jej bezgranicznie i wiedziałam, że mnie nie oszuka, a poza tym spodziewałam się, że taka sytuacja może mieć kiedyś miejsce. Ile to rzeczy nasłuchałam się o Woohyunie, jaki to on nie jest - i zdawałam sobie z tego sprawę, jednak nadal miałam nadzieję, głupią, małą nadzieję, że może jednak naprawdę mnie lubi. Jak widać myliłam się. W myślach próbowałam sobie wyobrazić sytuację w bibliotece, ale zaprzestałam, to było zbyt bolesne.
OdpowiedzUsuń- Wiesz chociaż co to za dziewczyna? - zapytałam cicho opadając na krzesło. Nie płakałam, nie mogłam pokazać, że to aż tak bardzo mnie dotknęło. Nie chciałam, aby Chanseul pomyślała sobie o mnie jak o słabej, beznadziejnej osobie.
- Dziękuję, że mi to powiedziałaś. Teraz nareszcie wiem, że nie powinnam się w to nawet pakować. Nie ty jedna mnie przed nim ostrzegałaś, a ja głupia nie słuchałam. Przepraszam. - powiedziałam bezuczuciowo. - Teraz po prostu chcę zapomnieć o nim.
Nie zamierzałam być tak naiwna i udawać, że nic się nie stało. Już wszystko stało się jasne. Pomiędzy mną a Woohyunem nie zostało już nic.
Bardzo dokładnie obserwowałam zachowanie Victorii. Można było dostrzec, iż była w szoku, jednak myślałam, że najgorsze jeszcze przede mną. Prawdę mówiąc spodziewałam się już wielkiego wylewu łez. W takiej chwili byłam gotowa poświęcić swój rękaw, ramię czy choćby paczkę chusteczek, które czekały w mojej kieszeni. Tymczasem dziewczyna usiadła tylko zrezygnowana na krzesło, pytając mnie od razu o imię puchonki, którą nakryłam razem z Woohyunem.
OdpowiedzUsuń- Niestety nie wiem jak się nazywa. Stali w pewnej odległości ode mnie, więc nie mogłam się dokładniej przyjrzeć, a poza tym ona jeszcze jakoś szczególnie nie podpadła mi jako moja podopieczna, aż do teraz - rzekłam, splątując nerwowo dłonie. - Byłam bardzo zaskoczona i najbardziej chyba pamiętam ich czułe spojrzenia i dotykanie klatki piersiowej Woohyuna.
Głupio czułam się mówiąc to kolejny raz, ale miałam nadzieję, że Vic nie pomyśli sobie, iż miałam jakieś zwidy lub po prostu źle wywnioskowałam z sytuacji. Właściwie tam nie było czego wnioskować, wszystko było jasne i wyraźnie. Ten podrywacz zwyczajnie w świecie flirtował sobie. Byłam taka wściekała. Wstyd mi za takiego puchona! Wstyd!
- Nie masz mi za co dziękować, a tym bardziej przepraszać, rozumiesz? - oznajmiłam, klękając przy niej i łapiąc ją za rękę. Jej słowa nieco mnie zdziwiły, dlatego odruchowo starałam się ją jakoś pocieszyć. - Hej, wiem, że to głupio zabrzmi, ale może nie wszystko stracone. Może warto to jeszcze jakoś przemyśleć, dać kolejną szanse, naprawić. Najważniejsze jest, abyś teraz z nim szczerze porozmawiała. Nie możesz go skreślać na samym początku. Wiem, że to zabrzmi jakbym go broniła, ale każdy zasługuje na drugą szanse, a skoro jest twoim chłopakiem, to pewnie mu ufałaś i znałaś lepiej niż ja i inni puchoni; z plotek. Chce tylko, żebyś niczego nie żałowała i była szczęśliwa...
Victoria była taka radosna, pogodna, wręcz promienna odkąd spotykała się z Woohyunem, nie chciałam, żeby teraz chodziła smutna i przybita. W głębi duszy pragnęłam wierzyć, że to wszystko jest snem, albo brutalną pomyłką.
Macanko w bibliotece?! No to nieźle musieli się tam bawić. I to jeszcze Puchoni...Zupełnie nie miałam pojęcia co zrobić. W pierwszej chwili miałam po prostu ochotę pójść do niego i zrobić mu wielką awanturę, ale nie. Nie chciałam go już widzieć więcej na oczy, poza tym musiałam się trochę uspokoić. Może na zewnątrz wyglądałam na opanowaną, jednak w środku się we mnie gotowało.
OdpowiedzUsuń- Chanseul... - spojrzałam na nią poważnie. - Ja już zdecydowałam. Gdyby naprawdę mnie lubił, nie zmarnowałby tej pierwszej szansy. Poza tym, znasz takie powiedzenie - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ale jeśli ci tak zależy, to może z nim porozmawiam, lecz na pewno nie teraz.
Przytuliłam mocno Chanseul w podzięce za wszystko, co dla mnie zrobiła. Jest tutaj przy mnie, wspiera mnie. Czego chcieć więcej od takiej przyjaciółki? W tej chwili mam tylko ją.
- Po prostu nie chcę cierpieć po raz drugi, rozumiesz? A wiem, że jeśli będę z nim dalej, prędzej czy później taka sytuacja znów się wydarzy. - westchnęłam.
Naprawdę, chyba nie przeżyłam jeszcze czegoś gorszego w swoim życiu. Zdradzona, upokorzona. Ten palant! Co on sobie myślał?! Że będę dla niego tylko zabawką?! To się grubo mylił. Poza tym, ta dziewczyna pewnie wcale nie była lepsza. Żeby tak podrywać cudzego chłopaka... teraz myślę, że oboje są siebie warci. Zupełnie nie mam pojęcia jak trafili do Hufflepuffu - domu pełnego wspaniałych ludzi. Jak widać wyjątki muszą się zdarzać również tutaj.
Dziewczyna wyglądała na zdecydowaną i upartą. W sumie się jej nie dziwię, może nigdy nie byłam na jej miejscu, ale mogę sobie dokładnie wyobrazić co czuję. Ja poniekąd też poczułam się zdradzona. Na moich oczach Woohyun wdzięczył się do Victorii, a teraz zrobi coś takiego. Jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak skrzywdzić osobę, z którą poniekąd spędzało się większość czasu?! Zero zasad, zero empatii, zero charakteru. Gdybym tylko mogła, wyrzuciłabym takiego osobnika z mojego domu...
OdpowiedzUsuń- Jeśli taka jest twoja decyzja, to ja ją w pełni akceptuję i rozumiem - odpowiedziałam, wtulając się kolejny raz w ciało przyjaciółki. - Masz rację, ten typ tak ma!
Odsunęłam się od puchonki i wyciągnęłam chusteczki. Chciałam, aby wszystko z siebie wyrzuciła, te żale, smutki. Po przez płacz można naprawdę sobie ulżyć i ja wiedziałam coś na ten temat.
- Masz - podałam jej paczkę. - Wypłacz się, to naprawdę pomaga.
Tego dnia zrozumiałam coś bardzo ważnego. Faceci to świnie. Nie można im ufać. Zawsze cię zranią, wystawią lub co gorsza zdradzą z jakąś pierwszą lepszą wywłoką. Tak bardzo pragnęłam miłości, ale okazuje się, że tak naprawdę jest ona bolesna. Przez cierpienia mojej przyjaciółki, pojęłam to. Poza tym, ja także zostałam odtrącona przez Chanyeola. To smutne, ale prawdziwe. Na szczęścia miałam już osobę, którą kochałam, a była to Victoria Song, jedna z niewielu osób w Hogwarcie, której można było w pełni ufać.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytałam, chcąc poznać plany dziewczyny. - Chcesz się zemścić, czy po prostu napluć mu w twarz i pożegnać?
Oczywiste było, iż dziewczyna potrzebowała trochę czasu na zaakceptowanie rzeczywistości i tego wszystkiego co się wydarzyło, jednak byłam ciekawa jak chce to rozegrać.
Bardzo doceniałam to, że moja przyjaciółka szanowała i akceptowała moją decyzję. Nie zamierzałam być już więcej głupią i naiwną dziewczyną, która nie umie postawić na swoim. O nie, moja uległość pewnie dałaby mu jeszcze większą satysfakcję, a tak być nie mogło. Przyjęłam od Chanseul paczkę chusteczek, ale w dalszym ciągu nie płakałam. Szkoda mi było tracić łez na kogoś takiego, jak on.
OdpowiedzUsuń- Dzięki, ale nie są mi one potrzebne. - odparłam krótko z wymuszonym uśmiechem.
Co miałam zamiar zrobić? Zemsta odpadała, nie zamierzałam się zniżać do jego poziomu. Tak nisko jeszcze nie upadłam, a poza tym nawet nie dałabym rady tego zrobić. Miałam sumienie i poczucie sprawiedliwości... niestety czegoś takiego nie miał pewien osobnik.
- To nie będzie trwać długo. Nie sądzę, abym teraz mogła mu spojrzeć w oczy. Poza tym pewnie w tym momencie całuje się z jakąś laską...Poczekam trochę. - rzekłam cicho. - Miałaś rację, faceci to świnie.
Podziwiałam ją! Ja sama miałam ochotę się rozpłakać, ale Vic, nie chciała, nie miała zamiaru, to wszystko mogłam odczytać z jej twarzy. Była raczej bardziej zła, niż zrozpaczona. Cóż za silna osobowość.
OdpowiedzUsuń- Może to jeszcze po prostu do ciebie nie dotarło - stwierdziłam, przechylając lekko głowę na bok. - Zatrzymaj je.
Najwyraźniej nie potrafiłam zakodować sobie w głowie obojętnego zachowania Victorii, było takie wyrachowane. Zupełnie nie w jej stylu. Może ona się zmieniła? Jakiś czas jej nie widywałam, ale nie potrafiłam tego zaakceptować. Każdy przecież odbiera i odczuwa takie rzeczy inaczej, więc może jej charakterystycznym zachowanie w tej sytuacji było pokazanie swojej zimnej strony. W każdym razie trochę mnie to przeraziło.
- No tak... - nie wiedziałam kompletnie, jak powinnam odpowiedzieć, ale Vic była teraz jednym wielkim strzępkiem nerwów, dlatego lepiej gdybym już nic nie mówiła, ale nie mogłam się powstrzymać. - To może odprowadzę cię do pokoju, co ty na to? A i tak właściwie przepraszam, że zaprosiłam cię tutaj, ale to miejsce wydawało mi się idealnie odosobnione. Naprawdę przepraszam, że musiałaś usłyszeć takie rzeczy...
Byłam przekonana, iż moja przyjaciółka powinna teraz pobyć sama i przemyśleć to wszystko, czego dowiedziała się od osób trzecich, a nie od jej chłopaka. Swoja drogą byłam ciekawa jego reakcji. Ciekawe co ten pawian ma na swoją obronę?!
- Dziękuję za wszystko. Wiem, że dla ciebie to też trudna sytuacja...Ale spokojnie, poradzę sobie z tym. - uśmiechnęłam się lekko do przyjaciółki.
OdpowiedzUsuńWidać było, że swoim zachowaniem ją zaskoczyłam, pewnie oczekiwała, że wyleję morze łez. Ale tak się nie stało. Nie mogłam płakać w takiej sytuacji, za wszelką cenę chciałam pozostać silna. Gdybym zaczęła płakać to chyba nigdy bym nie skończyła.
- Masz rację, chodźmy już. - zwróciłam się nagle do Chanseul. - Nie masz za co przepraszać... nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna, że mi to powiedziałaś. Że usłyszałam to z twoich ust, a nie z ust innych, obcych osób. Wiesz, teraz tylko ty mi zostałaś.
Spojrzałam na nią po raz ostatni po czym wyszłyśmy z sali i udałyśmy się do pokoju wspólnego Puchonów. Miałam nadzieję, że go tam nie zobaczę, bo gdyby tak było, raczej nie skończyłoby się to dobrze. Nadal jeszcze byłam bardzo zdenerwowana, co rzecz jasna przełożyłoby się na moje zachowanie. Na szczęście miałam obok siebie Chanseul i to dla niej nie chciałam się załamywać. Chciałam pokazać, że jej przyjaciółka też może być silną i stanowczą osobą.
[Z/L]x2