WIEŻA ZACHODNIA - SOWIARNIA

Sowiarnia to wieża w Hogwarcie, gdzie mieszkają sowy uczniów oraz szkolne sowy (można je tam wypożyczyć). Została zbudowana z kamienia, a ponieważ we wszystkich oknach brak szyb, jest zimna i przewiewna. Podłoga pokryta jest słomą, odchodami sów i maleńkimi szkieletami zwierząt zjedzonych przez ptaki. Sowy mieszkają w małych wnękach rozmieszczonych równo dookoła ścian.

41 komentarzy:

  1. Wkroczyłem do sowiarni, starając się unikać wszystkich leżących na podłodze szkieletów. Skrzywiłem się na myśl o tym, że te stworzonka jeszcze całkiem niedawno biegały sobie gdzieś w terenie, a teraz ich szczątki leżą tutaj, na szczycie wieży Hogwartu. Pokręciłem jednak głową, odsuwając te myśli od siebie. W ręce trzymałem list, który obiecałem wysłać swoim rodzicom jak tylko trafię do szkoły. Nie posiadałem jednak własnej sowy, więc musiałem pójść do sowiarni i wypożyczyć którąś ze szkolnych. Spojrzałem do góry, lustrując wzrokiem wszystkie siedzące we wnękach sowy. Niby skąd miałem wiedzieć które z nich są szkolne...? I jak miałem którąś zmusić do tego, żeby zeszła na dół i dostarczyła mój list? Westchnąłem głośno, cmokając i gwiżdżąc na zmianę, jednak żadna z sów nie reagowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przemierzyłam całe siedem pięter zamku, aby w końcu dotrzeć do sowiarni. Jakiś czas wcześniej przyleciała do mnie moja mała sowa z listem od brata, a teraz nadszedł czas, aby wracała do innych sów. Jasne, mogłam ją po prostu odesłać tutaj samą, ale zdecydowałam, że mały spacer dobrze mi zrobi.
    Miałam ją tylko odstawić na miejsce i zaraz wracać, jednak zastał mnie tam niespodziewany widok. W środku stał jakiś chłopak, który gwizdał na sowy. Nie tyle gwizdał, co chyba usiłował zwrócić na siebie ich uwagę. Wyglądało to dość zabawnie, przez co mimowolnie zachichotałam pod nosem. Nagle jednak zakryłam usta dłonią, mając nadzieję, że nie słyszał mojego śmiechu. Nie chciałam, żeby sobie pomyślał, że się z niego nabijam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jęknąłem cicho, po czym pomachałem ręką do sów siedzących na górze, myśląc, że może mnie nie zauważyły, ale żadna z nich nie reagowała.
    - Juhuuuu! - zaintonowałem dosyć głośno melodyjnym głosem, na co kilka sów zwróciło na mnie swój wzrok, ale wciąż nie zareagowało. - Sóweczki, chodźcie do mnie.
    Podskoczyłem kilka razy w miejscu, tym razem wymachując obiema rękami. Po chwili odwróciłem się jednak w przeciwną stronę, mając nadzieję, że może któraś z tamtych sów mi pomoże, kiedy zauważyłem znajomą ślizgonkę stojącą w wejściu sowiarni. Przyglądała mi się przez cały ten czas i szczerze mówiąc – jej mina wyglądała na dosyć rozbawioną.
    - O-o... - mruknąłem, nie mogąc powstrzymać śmiechu który mi się wyrwał. - Cześć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chłopak odwrócił się w moją stronę i również się uśmiechnął. Rozpoznałam go od razu. W każdym razie na tyle dobrze, żeby stwierdzić, że też jest w Slytherinie. Był jednak starszy ode mnie i wcześniej nie wdawaliśmy się w rozmowy.
    - Emm, cześć – zawahałam się chwilkę, ale skoro i tak już mnie zauważył, to nic nie mogłam z tym zrobić. Przecież nie mogłam tak po prostu sobie uciec. Przyjęłam do wiadomości, że teraz najważniejsze, to nie robić z siebie głupka, ale sowa na moich rękach zaczęła nagle głośno ćwierkać i machać skrzydełkami, a ja zaskoczona lekko podskoczyłam. W akcie paniki zaczęłam ją szybko uspokajać. Kiedy w końcu udało mi się ją uciszyć, podeszłam trochę bliżej do wnęk w ścianie, gdzie siedziały inne ptaki.
    - Potrzebujesz sowy? – spytałam, starając się brzmieć normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przytaknąłem głową w odpowiedzi na jej pytanie, czując się jednak odrobinę żałośnie.
    - Nie mam swojej sowy, a muszę wysłać list – odparłem, zerkając w podłogę. Kiedy jednak mój wzrok natrafił na maleńkie szkielety czegoś, co prawdopodobnie było kiedyś myszami, wzdrygnąłem się i spojrzałem na dziewczynę. Trzymała w rękach małą, nieco rozlataną sówkę, którą udawało się jej utrzymać w rękach cudem.
    Westchnąłem głośno. Widzisz, Dongwoo... Ona ma swoją sowę, też mogłeś sobie kupić, mruknąłem sam do siebie w myślach.
    - Pewnie nie wiesz jak woła się sowy, racja..? - spytałem ją po chwili, mając nadzieję, że może jednak wie i będzie mogła mi pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Ja… szczerze mówiąc, nie mam pojęcia – przyznałam po chwili wahania. Nigdy nie używałam żadnej ze szkolnych sów, dlatego nie bardzo mnie interesowało to, jak je do siebie zawołać. Zauważyłam jednak, że mina chłopaka nieco zrzedła. Chciałam mu jakoś pomóc i aż zaczęłam żałować, że nigdy nikogo nie spytałam o to, jak działa sowia poczta w szkole.
    Rozejrzałam się po sowiarni, zadzierając wysoko głowę, by przyjrzeć się ptakom. Raczej żaden z nich nie był chętny do tego, by dobrowolnie zlecieć na dół. Opuściłam głowę i przyjrzałam się sówce trzymanej w rękach.
    - Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć swoją – wyciągnęłam do niego ręce, na których sowa znów zaczęła radośnie trzepotać swoimi małymi skrzydełkami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spojrzałem na dziewczynę, otwierając oczy szeroko. Naprawdę chciała pożyczyć swoją sowę obcemu człowiekowi...?
    - Mówisz poważnie? - spytałem, pełen nadziei, że jednak mi zaufa. Dziewczyna przytaknęła głową i wyciągnęła do mnie ręce, w których trzymała sówkę. Nigdy nie miałem jednak w dłoniach takiego zwierzęcia, więc nie bardzo wiedziałem jak z nim postępować. Przywiązałem więc tylko list do nóżki sowy, podczas gdy ślizgonka wciąż ją trzymała. Szczerze mówiąc, z tym też miałem małe problemy, bo ze stresu ręce trzęsły mi się jak oszalałe.
    Kiedy skończyłem wiązać spojrzałem po raz kolejny na dziewczynę. Była drobna i naprawdę ładna; miała długie włosy i duże oczy otoczone wachlarzami rzęs. Nie pasowała mi do Slytherinu – była zdecydowanie zbyt miła. Tam zwykle ludzie mnie ignorowali, a już na pewno nikt nie oferował mi swojej pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Normalnie pewnie nie pożyczyłabym swojej sowy byle komu, byłam do niej bardzo przywiązana. Mimo to, coś mi w środku podpowiadało, że chłopak jest w porządku, dlatego zdecydowanie wyciągnęłam ręce jeszcze dalej w jego stronę.
    W końcu udało mu się przywiązać list do nogi sówki, co wyglądało dość zabawnie, bo jej nóżki były naprawdę króciutkie. Spuściłam głowę w dół i pogłaskałam ją po puchatej główce. Uśmiechnęłam się i z powrotem uniosłam swój wzrok, zatrzymując się na twarzy chłopaka. Był wyższy ode mnie i miał uroczy uśmiech.
    - Możesz jej powiedzieć, gdzie ma lecieć – podałam mu ją i czekałam, aż weźmie ją do swoich rąk. Jeszcze raz spojrzał na mnie niepewnie, ale w końcu zabrał sowę i podszedł do jednego z wielu okien sowiarni. – Tylko… daj mi znać, kiedy wróci. Inaczej pewnie będę się martwić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzałem na dziewczynę niepewnie, po czym wziąłem jej sówkę do rąk i podszedłem do dużego, przewiewnego okna. Kręciła się i wyrywała, zupełnie jakby była podekscytowana doręczeniem mojego listu. Pogłaskałem ją po główce, po czym powiedziałem gdzie ma lecieć. Przez chwilę obserwowałem jak wymachuje swoimi małymi skrzydełkami, coraz bardziej oddalając się od murów szkoły, po czym wróciłem bliżej jej właścicielki, która wciąż stała w wejściu sowiarni.
    - Dziękuję – skłoniłem się dziewczynie, po czym uśmiechnąłem szeroko. Byłem naprawdę wdzięczny za jej pomoc; gdyby nie ona, prawdopodobnie nie wysłałbym dzisiaj tej sowy.
    - Jesteś ze Slytherinu, racja? - spytałem, chociaż było to oczywiste, bo naszyty na jej szatę herb ślizgonów mówił sam za siebie. - Jestem Dongwoo.
    Wyciągnąłem do niej rękę, mając wielką nadzieję, że ją uściśnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnęłam się na dźwięk jego imienia i uścisnęłam lekko rękę chłopaka. Była ciepła i chuda, ale większa od mojej. Nieszczególnie mnie to zdziwiło, bo był naprawdę szczupły.
    - Yeonrin – przedstawiłam się po chwili, puszczając jego rękę. To było dziwne, raczej niewiele osób miało ochotę na zaznajamianie się z kimś takim jak ja, zwłaszcza ślizgoni, a chłopak naprawdę wydawał się bardzo miły i przyjazny. Chociaż może to tylko dlatego, że pożyczyłam mu sowę? To byłoby całkiem logiczne. – Tak, jestem na drugim roku.
    Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wolnymi rękami zaczęłam skubać rękawy swojej szaty. Nie przywykłam do przebywania z obcymi sam na sam, szczególnie, kiedy chodziło o chłopców. Zwłaszcza takich, którzy byli mili jak Dongwoo. Spuściłam więc głowę na dół i kopnęłam lekko kępkę słomy, która leżała obok.

    OdpowiedzUsuń
  11. W moim brzuchu pojawiło się miłe uczucie jak tylko uścisnęła moją rękę. Uśmiechnąłem się do niej, mając nadzieję, że jej tym zbytnio nie przestraszę. Zauważyłem, że dziewczyna musi być trochę zawstydzona, bo nieświadomie skubała rękawy swojej szaty; uważałem to za urocze.
    - Ja jestem na czwartym roku – oznajmiłem w odpowiedzi na to, co powiedziała.
    Chciałem stać w sowiarni i rozmawiać z Yeonrin tak długo, jak tylko będę mógł pomimo tego, że otoczony byłem odchodami sów i szkieletami zwierzątek. Byłem jej naprawdę wdzięczny; automatycznie zacząłem ją lubić pomimo tego, że jej nie znałem. Trochę jednak mi się spieszyło, więc z niechęcią zacząłem godzić się z myślą, że za chwilę będę musiał się z nią rozstać. Wiedziałem jednak, że na pewno jeszcze nie raz uda mi się ją wyłowić z tłumu uczniów, a wtedy się do niej uśmiechnę i będę miał nadzieję, że Yeonrin się do mnie odezwie. Miło byłoby mieć kogoś takiego w Hogwarcie.
    Szkoła była tego dnia prawie pusta, bo większość uczniów kręciła się po pobliskim miasteczku czarodziejów; ja miałem tam skoczyć jak tylko wyślę sowę rodzicom.
    - Dlaczego nie jesteś w Hogsmeade? - zapytałem ją po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pomimo tego, że czułam się skrępowana, to naprawdę miło było tam stać i sobie rozmawiać z Dongwoo. Ale skoro odprowadziłam swoją sowę, nie miałam tam już nic więcej do zrobienia. Poza tym, na dźwięk jego pytania od razu przypomniałam sobie o tym, że miałam dzisiaj wybrać się do Hogsmeade. Musiałam tam załatwić kilka spraw i zrobić małe zakupy. Całkiem zapomniałam o tym wszystkim, kiedy weszłam do sowiarni i wdałam się w rozmowę z chłopakiem.
    - Miałam tam iść, gdy tylko zajmę się sową – odpowiedziałam, podnosząc głowę. Zastanowiłam się przez chwilę, czy powinnam w tym momencie już sobie wyjść i udać się po prostu do miasteczka, czy może dalej tu stać i czekać aż pójdzie sobie pierwszy. - Załatwiłam, co miałam zrobić, więc… chyba czas już na mnie.
    Zrobiłam krok w tył i miałam się już pożegnać, kiedy moja ciekawość wzięła nade mną górę.
    - A ty się nie wybierasz?

    OdpowiedzUsuń
  13. - Wybieram – odpowiedziałem na jej pytanie, zauważając, że cofnęła się do tyłu, więc podszedłem nieco bliżej. - Planowałem tam pójść jak tylko uda mi się wysłać list.
    Było mi naprawdę głupio, ale bardzo chciałem zadać jej pewne pytanie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie i tak niczego ono nie zmieni, lecz mimo to bardzo mnie do tego ciągnęło. Zachichotałem więc pod nosem i spojrzałem na Yeonrin.
    - Idziesz tam sama? - zapytałem. Miałem nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca, ale starałem przygotować się na każdy obrót sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę zaskoczył mnie taki obrót wydarzeń, tym bardziej, że chłopak zrobił krok do przodu i znowu stał blisko mnie. Chyba nie chciał tam iść ze mną, co? Zwykle chodziłam do miasteczka sama, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Zdziwiło mnie to, bo kto normalny chciałby tam iść akurat ze mną? Chociaż może pytał tylko z ciekawości.
    - No tak, sama. Zwykle tak wyglądają moje wycieczki tam – odparłam, wzruszając ramionami. – A ty?
    Od razu jednak pożałowałam tego pytania, jeszcze sobie pomyśli, że chcę, żeby poszedł ze mną. Pewnie miał już jakieś plany, a ja nie chciałam mu ich psuć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałem ochotę zapytać ją, czemu zwykle chodzi do Hogsmeade sama, ale uznałem, że pewnie pojawi się na to kiedyś dogodniejszy moment. Oby się pojawił.
    - Też miałem iść sam – oznajmiłem, uśmiechając się nieco gorzko. Może to było odrobinę szalone, ale pomyślałem, że skoro ja miałem iść sam i ona miała iść sama, to w sumie możemy pójść wspólnie. Na pewno byłoby o wiele przyjemniej, bo nie czułbym tego przykrego uczucia za każdym razem, kiedy widzę w Hogsmeade grupkę roześmianych przyjaciół. Co prawda czasem widywało się samotnych uczniów i wtedy od razu czułem do nich sympatię, bo wiedziałem, że ich sytuacja przypomina moją, ale zdarzało się to bardzo rzadko.
    - Może chciałabyś pójść tam ze mną? - spytałem po chwili Yeonrin miłym tonem, chcąc by moja propozycja zabrzmiała jak najbardziej zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Z tobą? – zapytałam odruchowo. Nie wyglądał jednak jakby robił sobie żarty ani nic w tym stylu. Poczułam, że na policzki wstępują mi rumieńce. Liczyłam, że tego nie zauważył, bo w końcu i tak zawsze były różowe.
    Przypatrzyłam mu się dokładniej. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego, kiedy mówił, że idzie sam. Uśmiech też mu się trochę zmienił. To całkiem zrozumiałe, pewnie nie podobała mu się wizja samotnego przemierzania tych wszystkich uliczek. Musiałam przyznać, że jego propozycja była pociągająca – byłoby miło dla odmiany odwiedzić Hogsmeade z kimś.
    - Jasne, czemu nie – odpowiedziałam, starając się, aby mój ton głosu brzmiał dość normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wydawało mi się, że policzki Yeonrin zrobiły się odrobinę bardziej różowe niż wcześniej, ale nie byłem tego pewien. Kiedy zgodziła się na moją propozycję, usta same zaczęły mi się uśmiechać – cóż, w sumie to rzadko nad nimi panowałem, ale w tamtym momencie po prostu nie potrafiłem się ogarnąć.
    - Naprawdę? - zapytałem starając się ustać w miejscu. Nie myślałem, że ktoś tak jak Yeonrin mógłby przystać na moją propozycję, więc byłem naprawdę szczęśliwy. Miałem wrażenie, że zaraz wyrosną mi skrzydła, a ja złapię moją nową koleżankę za rękę i wyfrunę z nią przez okno sowiarni.
    - To chodźmy – uśmiechnąłem się, ręką wskazując na wyjście z wieży. - Masz jakieś konkretne miejsce, które chciałabyś odwiedzić?

    OdpowiedzUsuń
  18. Od razu zauważyłam jak humor chłopaka znowu się poprawia, kiedy przystałam na jego propozycję. Poczułam miłe uczucie, gdy się rozchmurzył i odwzajemniłam uśmiech. Sama bardzo się cieszyłam, że mogę tam iść dzisiaj z nim, ale starałam się zachować spokój.
    - Chciałabym odwiedzić sklep Zonka – zastanowiłam się przez chwilę. Lubiłam ten sklepik, mieli dużo zabawnych i interesujących rzeczy. Wiele z nich nadawało się na robienie dowcipów, ale ja zwykle używałam ich dla samej siebie. – I iść po nowe skarpetki – dodałam szybko, ciszej niż poprzednie zdanie. Nie chciałam, żeby Dongwoo wziął mnie za jakąś dziwaczkę, ale skarpetki z gwiazd od dawna mi się marzyły i naprawdę chciałabym je mieć.
    - A ty gdzie chcesz iść? – zapytałam szybko, żeby zmienić temat i nie wracać do skarpetek.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Ja nie mam żadnego konkretnego celu – wyznałem szczerze. Chciałem po prostu przejść się po Hogsmeade i zerkać do losowo wybranych sklepów, ale dawno nie byłem u Zonka, więc ucieszyłem się na myśl o odwiedzeniu tego miejsca. Czułem przemożną chęć na wydanie paru galeonów. Yeonrin chciała kupić sobie również skarpetki, więc pewnie chciała odwiedzić Gladraga, na co osobiście nie narzekałem. Chyba jeszcze nigdy nie miałem okazji się tam pojawić. - Przejdę się tam, gdzie ty.
    Uśmiechnąłem się do dziewczyny, po czym podszedłem bliżej i delikatnie złapałem ją za ramiona, by skierowała się w stronę wyjścia z sowiarni.
    - Chodźmy – powiedziałem, prowadząc ją przed sobą. Po chwili jednak wziąłem od niej swoje ręce; dopiero wtedy pomyślałem, że musiała mnie uznać za dziwaka. Miałem nadzieję, że jednak to zignorowała, może to dla niej norma.

    OdpowiedzUsuń
  20. Chłopak nie miał żadnego określonego celu. Nie wiedziałam, czy mam się czuć z tym dobrze czy źle. Niby nie miał żadnych planów, ale nie chciałam wymuszać na nim tego, żeby chodził za mną akurat tam, gdzie ja miałam ochotę wstąpić. Nie wyglądał jednak, jakby miało mu to przeszkadzać, więc po prostu się na to zgodziłam.
    Musiało mu się trochę spieszyć, bo złapał mnie za ramiona i poprowadził w stronę wyjścia. Poczułam się trochę dziwnie pod tym nagłym dotykiem, ale nie chciałam go urazić, więc nie zareagowałam w żaden sposób. Nie licząc różowiejących policzków, ale i tak był za mną, więc nie miał szans ich zauważyć. W końcu jednak chyba się zorientował, że to było dość dziwne, bo mnie puścił i razem opuściliśmy sowiarnię.
    [Z/L] x2

    OdpowiedzUsuń
  21. Minęło trochę czasu, kiedy ostatnio widziałem swoją płomykówkę, więc postanowiłem jej poszukać w sowiarni.

    Wszedłem do wieży bardzo powoli i ostrożnie. Wszędzie było pełno odchodów, piór, no i oczywiście resztek jedzenia sów. Rozglądałem się, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Aszy, a było to nie lada wyzwanie, bo ptaków było tam setki.

    Wypuściłem ją przededniu tej pamiętnej nocy z spędzonej z Bomi i jeszcze do mnie nie wróciła. Strasznie się bałem. Miałem obawy, że moja sowa pewnie czuje się zaniedbana.

    Stanąłem pod ścianą i spuściłem głowę, łapiąc się przy tym za kark. Po chwili krzyknąłem głośno "ASZA!" Nie minęła chwila a moja sowa już do mnie przyleciała, wylatując z jednej z wnęk.

    - Uf, co za szczęście- wyszeptałem, a ona usiadła mi na ręce, wbijając szpony w mój gruby płaszcz. Dzięki bogu, nie bardzo mnie to zabolało.

    Asza wyglądała na dość zdrową i żywą. Zawsze opiekowałem się nią i czuwałem nad nią, bo była moim jedynym słuchaczem. Teraz jednak kiedy mam małe grono przyjaciół nie poświęcałem jej zbytnio uwagi. Może to dziwne, ale naprawdę często z nią rozmawiałem...

    - Asza, cieszę się, że cie widzę. Wiesz wiele się ostatnio wydarzyło w moim życiu- mówiłem jak do człowieka, a ona kręciła tylko głową, to w prawo, to w lewo.- Nie uwierzysz, ale mam dziewczynę i to z mojego domu. Poznałem też ostatnio miłego chłopaka, także krukona. Moje życie nareszcie zaczyna się jakoś układać - uśmiechnąłem się do niej, by już za chwilę pogłaskać ją delikatnie po główce.

    Czułem się jakby ona rzeczywiście mnie rozumiała. W sumie sowy to bardzo inteligentne stworzenia, więc w czemu by nie. Może ona mnie w pewnym sensie rozumiała i wiedziała co czuję...

    Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, bo pewnie wziąłby mnie za trolla. Kto normalny gada z ptakiem?! Niestety nagle poczułem się mniej swobodnie, kiedy to usłyszałem kroki...

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wiem jak ani kiedy znalazłem się na ostatnim piętrze przy sowiarni. Idąc po schodach potknąłem się i uderzyłem w głowę co oczywiście przywołało amnezje. Zapomniałem po co tu szedłem ani jak wrócić z powrotem do pokoju więc ostatecznie wszedłem powoli do wieży, w poszukiwaniu jakiejś wskazówki.
    To może sie wydawać naprawde dziwne ale właśnie dlatego nie chce za bardzo integrować sie z ludźmi. A jak ich zapomne? Co sobie pomyślą? Wtedy ich zranie i będą nieszczęśliwi przez mnie.
    Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Pełno piór,odchodów i drobnych szkielecików. Z resztą czego ja sie spodziewałem? Że będzie tu ogromna mapa Hogwartu czy jak? Westchnąłem i w pewnym momencie zobaczyłem jakiegoś Krukona. Słyszałem o nim troche. Jeden z najlepszych uczniów z potencjałem na aurora,co?
    W sumie nie wiedziałem jak się za bardzo zachować. Zacisnąłem dłonie na książkach, które nie wiem czemu znalazły się w moich rękach.
    Nie miałem sowy, a więc nie miałem powodu aby tu przychodzić. I co teraz? Jak się z tego wytłumaczyć?
    Nie przejmowałem się zbytnio tym, że rozmawia z sową. Ja gadałem do pluszowego jednorożca więc to raczej ja mam problem ze sobą nie on prawda?

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie myliłem się. Do sowiarni wparował zdezorientowany chłopak. Błądził oczami po wieży, zupełnie jakby nie wiedział skąd się tu wziął. Nagle jego wzrok zawisł na mnie, a ja nie wiedząc zupełnie jak zareagować, postanowiłem również milczeć.

    Moja sowa za to spłoszyła się i wyleciała z wieży zostawiając mnie samego z podejrzanym typem... Ech, miałem nadzieję, że może nie słyszał mojej rozmowy z nią.

    Dopiero po chwili dostrzegłem, że jest to puchon. Chłopak był bardzo przystojny i wysoki w porównaniu do mnie. Wysnułem w głowię tezę, iż może ukrywa się tu przed stadem wielbiących go dziewczyn, ale z chwilą, kiedy coraz dłużej go obserwowałem zrezygnowałem z tej myśli. Trzymał w rękach jakieś książki, więc może chciał się tu pouczyć? Nie. Odpada. To raczej nie to. W końcu nie wytrzymałem i z ciekawości zapytałem:

    - Co cię tu... sprowadza - zapytałem, niczym idiota, ściszając z każdym słowem głos. Przecież może zwyczajnie przyszedł tutaj odwiedzić swoją sowę, jak ja lub wysłać list. - Eh, przepraszam! Powinienem się najpierw przestawić. Jestem Do Kyungsoo, z Ravenclaw. A ty? - zapytałem grzecznie, by nie wyszło, że jestem jakimś niewychowanym imbecylem.

    Normalnie w świecie zignorowałbym go i poszedł sobie, ale jego zachowanie naprawdę było dziwne. Nerwowo ściskał książki, jakbym miał mu je zaraz wyrwać. A może on szuka czegoś? Moje domysły nie dawały mi spokoju...

    OdpowiedzUsuń
  24. Wpatrywałem się w chłopaka nie rozumiejąc o co mu chodzi. Sam nie wiedziałem co się ze mną stało ani co mam zrobić. Ani jak zejść na dół by wrócić do swojego pokoju. Zanurzony w swoich myślach nie zwracałem uwagi na otoczenie. Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos chłopaka.
    -N-Nie wiem co tu robie... - szepnąłem cicho zaciskając jeszcze mocniej dłonie na książkach. - T-Taekwoon Jung... Puchon... - dodałem z grzeczności i nie wiedziałem co mam dalej zrobić.
    -W-Wiem to dziwne ale się zgubiłem... - zaryzykowałem po chwili ciszy i spuściłem wzrok nie chcąc na niego patrzeć. Jak można się zgubić co?
    Wydawało mi się,że ma mnie za idiote czy coś. No cóż w końcu zgubiłem się w zamku w którym mimo wszystko jestem dość długo. Masakra. Głupia amnezja.

    OdpowiedzUsuń
  25. Chłopak stał jak sup soli. Coś tam mówił pod nosem, ale usłyszałem to dopiero, kiedy słowa odbiły się od ścian wierzy i wróciły do mnie ze zdwojoną siłą.

    Zachowywał się jak zagubiona owca, pewnie był pierwszoroczniakiem.

    Podszedłem bliżej niego, a wtedy się przedstawił. I nagle mnie oświeciło! "Przecież to ten chłopak z amnezją, o którym chodzą różne pogłoski w szkole". Oczywiście mnie takie plotki nigdy nie interesowały, ale ta jakoś szczególnie utkwiła w mojej głowie. Z resztą jego zachowanie wskazywało na to i rozwiało moje wątpliwości.

    - Miło mi - ukłoniłem się po chwili.

    Zrobiło mi się go strasznie żal. Nigdy nie chciałbym być w jego sytuacji. Tracić nagle pamięć i nie wiedzieć, po co gdzieś się szło... Zapomnieć zaklęć, czy innej ważnej wiedzy... A najbardziej przeraziła mnie myśl zapomnienia o bliskich. Nigdy przenigdy nie... Nie chciałbym zapomnieć o Bomi.

    - Nie ma się co dziwić, ten zamek ma wiele wieży i różnych innych zakamarków - odparłem. Nie chciałem by poczuł się nieswojo, a tym bardziej nie chciałem, by wiedział, iż słyszałem o jego amnezji. A może on sam już zapomniał o niej?! W każdym razie nie chciałem, by zrobiło mu się jeszcze bardziej głupio.

    Uspokoiłem umysł i postanowiłem, że postaram się mu pomóc. No, bo przecież nie mogę go tu tak zostawić. Chyba byłbym największym trollem, gdybym tak postąpił. Nawet ślizgoni okazaliby mu serce.

    - Wyglądasz mi na pierwszoroczniaka - oznajmiłem, wymuszając uśmiech i drapiąc się po głowie. - Ja jestem na czwartym roku, także jeśli chcesz mogę pomóc ci trafić w odpowiednie miejsce. To jak?

    OdpowiedzUsuń
  26. -M-Mi też... - odszepnąłem z grzeczności. Nie wiedziałem jak sie zachować ani co mam zrobić. Wiedziałem, że cała szkoła trąbiła plotkami o mnie i mojej chorobie do czego dokładali niestworzone sytuacje.
    -Nie musisz udawać, że nic nie wiesz. - wzruszyłem ramionami rozglądając się po wierzy. Sowiarnia... Warto spróbować zapamiętać na przyszłość.
    Przytaknąłem tylko głową w potwierdzeniu. Tak byłem dopiero na pierwszym roku.
    -Nie chce sie narzucać ale jeżeli byś mógł mi pomóc to byłoby miłe. - spuściłem wzrok. Nie lubiłem prosić kogoś o pomoc. To krępujące, a ja nie jestem zbyt pewną siebie osobą. Westchnąłem cicho. Miałem już dość tej choroby. Jeszcze nie jest tak źle kiedy trace tylko kawałeczek pamięci. Najgorzej jest jak sie nagle budze i nic nie pamiętam. Nie wiem kim jestem ani co tu robie, a w dodatku nie ma kto mi pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  27. O nie! Co takiego powiedziałem, że on się zorientował?! Ech, głupi ja. Typowe... Nie wiedziałem kompletnie co robić. Zamrugałem tylko kilka razy i zignorowałem to.

    - Nie ma sprawy, naprawdę. I tak nie mam nic ciekawego do roboty. Mogę być przewodnikiem - odpowiedziałem, chcąc rozweselić trochę chłopaka, lecz co z tego, skoro nie potrafiłem rozbawiać ludzi. Chyba, że swoim głupim zachowaniem. - To gdzie mam cię odprowadzić?

    Zbliżyłem się do chłopaka, który stał w przejściu i w tej chwili dostrzegłem jak jakaś sowa, siedząca dużo wyżej, załatwia swoje potrzeby fizjologiczne. Skoczyłem w jego stronę, krzycząc " Uważaj!". Popchnąłem go lekko i sam dałem ubrudzić się ptakowi. Moje brązowe włosy były ufajdane sowią... Nawet nie chcę tego wymówić. Dobrze, że Bomi mnie takiego nie widziała, co za żenada...

    OdpowiedzUsuń
  28. Przytaknąłem tylko głową. Nie uśmiechałem sie. Nie umiałem. Życie mnie już po prostu nie cieszyło kiedy nie mogłem dzielić sie z innymi swoimi wspomnieniami.
    Nagle popchnął mnie lekko do tyłu i już po chwili na jego głowie znalazła sie biała plama po ptasiej kupie.
    -Głupek... - mruknąłem pod nosem wyjmując z kieszeni chusteczki. To całkiem miłe, że mimo iż mnie nie zna to sie dla mnie poświęcił. Podszedłem do niego wzdychając lekko i starając sie zebrać.... "To" z jego brązowych włosów. Zawsze coś tam zbiore i nie będzie tego tak dużo na jego głowie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Spuściłem znacząco głowę. Spodziewałem się jakiegoś podziękowania, a usłyszałem tyko "Głupek". Naprawdę byłem aż tak żałosny? Przecież chciałem dobrze...

    No i mam co chciałem, Jung Taekwoon zbliżył się do mnie i wytarł głowę swoimi chusteczkami. Nie przepadałem za kontaktem fizycznym z obcymi, dlatego też nie byłem na to przygotowany i zaczerwieniłem się odrobinkę.

    - Dziękuję - wyszeptałem, a po chwili zebrałem myśli i postanowiłem zapomnieć o tej żenującej sytuacji, zmieniając temat. - To w takim razie schodzimy z wierzy.

    Nie wiedziałem gdzie miałem go zaprowadzić. Chłopak był tak zdezorientowany, że pewnie sam nie wiedział gdzie... Dlatego postawiłem z góry, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie zaprowadzenie go pod drzwi jego domu. Niestety nie znałem tajnego przejścia, dlatego chłopak będzie musiał sobie jakoś poradzić. Mam nadzieję, że tego nie zapomniał...

    [Odpisz jeszcze tutaj i daj [Z/L]x2, a ja napisze coś na VII piętrze i później będziemy powoli schodzić w dół. Oczywiście nie po każdym piętrze, ale od razu napisze coś na parterze i potem do podziemi przejdziemy. Chyba, że ty chcesz na parterze, ale to jeszcze zgadamy się w następnych postach. Jeśli masz jakiś pomysł to dawaj ^^]

    OdpowiedzUsuń
  30. -Chyba raczej to ja powinienem podziękować. - wzruszyłem ramionami patrząc na jego twarz. Był dość uroczą osobą. Był od mnie niższy ale wyglądał bardziej przyjaźnie. To pewnie przez te wyjątkowo duże oczy.
    Przytaknąłem głową kierując sie z nim w strone wyjścia. Na szczęście pamiętałem hasło i inne rzeczy związane z puchonami. Dobrze, że nie zapomniałem o Hyelim. To by było straszne. Wyszliśmy z sowiarni kierując sie w strone schodów. Znienawidze je chyba.

    [Z\L]x2

    [Przepraszam że tak długi ale wieś i nie mam za bardzo neta. Taekwoon może po drodze potknąć sie i spaść ze schodów i sobie siniaków narobić.]

    OdpowiedzUsuń
  31. Weszłam do Wieży Zachodniej uważnie stawiając krok za krokiem, żeby czasem nie nadepnąć na coś pozostawionego przez sowy. Rozglądając się uważnie stanęłam na schodach i poszłam na samą górę wieży. Cieszyłam się, że tu nie ma dużego tłumu ludzi, bo bynajmniej nie musiałam się z nimi cisnąć.
    Podeszłam do jednego z małych okien i wychyliłam się lekko wdychając zapach wiosennego powietrza, które rozwiało mi blond włosy.

    OdpowiedzUsuń
  32. Wszedłem powolnym krokiem na kolejną z wierz. Miałem w planach spędzić samotnie trochę czasu, jednakże na którą część siódmego piętra bym nie wszedł, to była masa ludzi. Uznałem to za przeciwność losu, bo to tak jakby każdemu nagle się zachciało iść tam gdzie ja. Z nadzieją udałem się do sowiarnii, myśląc, że może tu odnajdę trochę spokoju. Rozglądając się dookoła nie dostrzegłem nikogo. Dosłownie nikogo. Uśmiechnąłem się pod nosem, jednak sam fakt, że byłem w miejscy pełnym sów mnie przerażał. Jakoś nie żywię do nich sympatii, są straszne. I te ich wielkie oczy... Jak na zawołanie jedna z sów zerknęła na mnie tymi swoimi ślepiami, a mnie przeszedł dreszcz. Podszedłem do jednego z okien rozglądając się po okolicy. Wszędzie powoli topniał śnieg, drzewa odżywać, ptaki zaczęły się zlatywać. Westchnąłem cicho. Nigdy nie lubiłem wiosny. I jesieni. Od dziecka budziły we mnie poczucie brudnego środowiska. Błoto, pełno błota, w jesień liście spadają a w wiosne.... spod śniegu wystają podmokłe pozostałości z listopada.

    OdpowiedzUsuń
  33. Wychyliłam się jeszcze bardziej chcąc zobaczyć to, co było za jedną z innych wież, ale niestety nic to nie dało. Spróbowałam jeszcze bardziej, ale jak znów nic nie zobaczyłam cofnęłam się.
    Westchnęłam cicho patrząc jak sowy co rusz przylatują i odlatują z wieży. Lubiłam sowy, przecież sama miałam jedną, więc te zwierzęta w pewien sposób mnie interesowały. Może dlatego, że były znakiem mądrości.
    Usłyszałam ciche skrzypnięcie na dole, jednak po wróciłam do przerwanej czynności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszedłem się kawałek po wieży szukając czegoś interesującego, czegoś na czym można by oko zawiesić. W sumie co ciekawego można znaleźć w miejscu pełnym sów, chyba tylko szkieleciki po szynszylach czy innych gryzoniach - nieustannej diety tych ptaków. Nagle potknąłem się o jakiś kamień. DOBRA, TE SOWY NIE MAJĄ JUŻ CO TU PRZYTACHAĆ?! Otrzepałem się ze słomy - na szczęście tylko słomy -, a podnosząc zauważyłem jakąś dziewczynę wychylającą się przez okno. Było to w sumie bardzo nie mądre, bo miałem przeczucie, że niedługo poleci z hukiem przez nie. Chyba nie usłyszała jak padłem - w sumie to dobrze. Podszedłem swoim zwykłym krokiem do niej i będąc coraz bliżej zorientowałem się kto to jest. Uśmiechnąłem sie pod nosem.
      -Cześć Ji. Nie wychylaj się tak po wypadniesz.

      Usuń
    2. Słysząc znajomy głos, odwróciłam się w jego stronę.
      - Cześć Taemin. - przywitałam się, teraz opierając o ścianę. Cóż, albo mi się wydawało, albo chłopak zrobił coś z włosami od naszego pierwszego spotkania w Hogsmeade.
      - Dawno się nie widzieliśmy. - uśmiechnęłam się lekko - Nie wypadnę, trzymałam się. - wyjaśniłam.
      - A tak właściwie co tam u ciebie?

      Usuń
    3. - Tak... ogólnie ostatnio byłem strasznie zabiegany. - podrapałem się po głowie - A skąd wiesz, że może nie zasłabniesz i spadniesz, hm? Przypadki chodzą po ludziach.... i innych. - przerwałem na chwilę by zobaczyć reakcje swojej koleżanki.
      - U mnie wszystko w porządku, jak już mówiłem nie miałem zbyt dużo czasu ostatnio. A przy okazji popadłem w wiosenną depresję. - zaśmiałem się. - A co u ciebie? Nie widziałem cię tyle miesięcy! Na pewno masz dużo do opowiadania. - poszedłem w ślady dziewczyny i oparłem się o ścianę ręką.

      Usuń
    4. - Znam to. - pokiwałam głową w geście zrozumienia, ostatnio ja sama biegałam jak głupia po szkole i załatwiałam różne sprawy.
      - Rzadko mdleje. - powiedziałam, choć wiedziałam co chłopak ma na myśli i było to miłe z jego strony, że się martwił.
      - Depresję wiosną, jak wszystko powraca do życia. - uniosłam brwi, ale jednak nic więcej nie mówiłam, bo jednak depresja to był czasami ciężki stan.
      - U mnie dobrze, czasami również nie miałam czasu, ale jak na razie jest w porządku. Postanowiłam się przefarbować, ale widzę że ty chyba też coś z włosami robiłeś? Albo mi się zdaje.

      Usuń
    5. Zaśmiałem się widząc zdziwioną minę dziewczyny. - Tak, wiosenną. Nie lubię błota, fu fe i tak dalej. Ale spokoooojnie, oprócz odrobiny marudzenia nic mi nie jest. - wziąłem opuszkami palców pojedynczy kosmyk włosów przyglądając mu się. - Czego ja z nimi nie robiłem...... Już zdążyłem mieć dwa razy czarne. Ale widzę, że ty się przefarbowałaś na blond, prawda? Ładnie ci tak.

      Usuń
  34. - I wszystko jasne. - uśmiechnęłam się. - Szalejesz. - uniosłam brwi.
    - Postanowiłam zaryzykować z kolorem, bo nie każdemu pasuje blond. Dziękuje.
    Spojrzałam na jedną z sów która właśnie przyleciała, ale nie zwracając na nas najmniejszej uwagi zajęła swoje miejsce. Z koleji inna ruszyła się ze swojego miejsca i wyleciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Na tobię wygląda naprawdę ładnie. - uśmiechnąłem się słodko. -Wiesz, muszę już iść - mandarynki same się nie uratują, rozumiesz... - zacząłem poważnie.Zawsze martwił mnie los mandarynków, ale gdy dowiedziałem się, że zaczęły wymarzać, postanowiłem im pomóc - w takim razie do zobaczenia! - wyszedłem, wręcz biegłem. W końcu ratowanie istot to poważna sprawa.
      [Z/L]

      Usuń
    2. Uśmiechnęłam się, już po chwili widząc jak chłopak zbiera się do wyjścia.
      - Jasne, cześć. - pożegnałam się, zanim ten wybiegł i sama zaczęłam powoli schodzić po schodkach mijając szkielety. - Do zobaczenia! - krzyknęłam jeszcze, ale dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział wcześniej.
      - Mandarynki... - parsknęłam śmiechem.

      [Z/L]

      Usuń