PIWNICA

Piwnica to małe pomieszczenie znajdujące się w głębi podziemi Hogwartu. Rzadko odwiedzane przez ludzi (nie licząc Argusa Filcha), składuje się w nim zwykle stare i niepotrzebne już przedmioty.

9 komentarzy:

  1. Powolnym krokiem udałem się w stronę piwnicy. Obiecałem Panu Filchowi, że pomogę w małych porządkach. Nie wiem w sumie co mnie napadło... Jednego dnia jestem na nie, a drugiego na tak. Schodziłem ostrożnie schodami w dół, trzymając mocno swoją różdżkę od której biło jasne światło dzięki czemu mogłem zobaczyć co jest w pomieszczeniu... Nic w nim specjalnego nie było, tylko jakieś katony, rzeczy porozwalane na wszystkie strony i kusz. Pomieszczenie było małe, co wprawiło mnie w lekki niepokój. Jak ja nie znoszę małych pomieszczeń. Mruknąłem coś niewyraźnie pod nosem i zacząłem szukać wokół siebie włącznika, aby włączyć światło w całym pomieszczeniu, lecz niestety takiego nigdzie w pobliżu nie zauważyłem.
    -Musi gdzieś tu być- Szepnąłem sam do siebie wchodząc głębiej do piwnicy. Sprzątanie tego pomieszczenia byłoby znacznie prostsze jakbym miał tu stałe oświetlenie. Po dłuższej chwili poszukiwań stanąłem na środku pokoju zrezygnowany, westchnąłem tylko, następnie siadając bezradnie na jakimś dużym pudle. Od razu tego pożałowałem, bo w górę uniosła się duża chmura kurzu. Kaszlnąłem parę razy od razu wstając oraz machając jedną ręką w powietrzu, próbując tym sposobem odgonić od siebie kusz. Zasłoniłem pięścią usta nadal cicho pokaszlując i rozejrzałem się niepewnie po piwnicy. Nie dziwię się czemu było mało chętnych do tej pracy. Ponownie westchnąłem ciężko, a zaraz potem podszedłem do najbliższego pudła, które prześwietliłem różdżką. W oko wpadła mi jakaś nieduża książka, która na nim leżała. Podniosłem ją z ciekawością zaraz potem otrzepałem ją z kurzu oraz zacząłem przeglądać kartki. W sumie były to tylko jakieś stare historie o smokach i rysunki, ale jakoś miałem ochotę przejrzeć moje znalezisko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego Filch akurat mi kazał schodzić do ciemnej, brudnej piwnicy?! Czym sobie na to zasłużyłam? Niestety, miałam do niej zanieść jakieś pudła. Wypowiedziałam zaklęcie, dzięki któremu z mojej różdżki zaczęło bić niebieskie światło. Schodziłam powoli po schodkach tak, aby się nie przewrócić, a na tych schodach łatwo było o potknięcie. Wchodząc coraz dalej słyszałam znajome głosy... Gdy weszłam do piwnicy o mało nie dostałam zawału. Zobaczyłam tam siedzącą, znajomą mi osobę, która przeglądała sobie jakąś książkę.
    - Wystraszyłeś mnie nie na żarty! - powiedziałam głośno i odłożyłam kartony.
    - Tak w ogóle, to co tutaj robisz? - zapytałam, gdy już trochę się uspokoiłam.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeglądałem książkę z zaciekawieniem, gdy usłyszałem czyjeś kroki. Może mi się po prostu wydaje, bo kto by tutaj przychodził? Kiedy usłyszałem znajomy mi głos, gwałtownie zamknąłem książkę przez co kusz ponownie mnie zaatakował, a dokładnie moją twarz. Otrząsnąłem się szybko po czym spojrzałem na dziewczynę.
    -Nie myślałem, że jestem taki straszny, no cóż... Może powinienem to częściej wykorzystywać.- Powiedziałem posyłając jej delikatny uśmiech. Odłożyłem książkę gdzieś na bok, a zaraz potem wstałem z kartonu i otrzepałem spodnie. Tak zdecydowanie przydałyby się tutaj porządki.
    -W sumie chciałem zadać Tobie to samo pytanie...- Podrapałem się leniwie z tyłu karku, zmieniając swój wyraz twarzy na bardziej obojętny. -...Pan Filch poprosił mnie o posprzątanie piwnicy. Mówił mi, że jest tego mało, ale z tego co tu widzę, to chyba minął się lekko z prawdą. Mam na to w sumie cały dzień, ale uznałem, że zobaczę jak to wygląda. -Dokończyłem odpowiedź, kierując swój wzrok na pudła, które przyniosła dziewczyna. Chyba Pan Filch nie tylko mnie prosił o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  4. - No coś ty, wcale nie jesteś straszny. Po prostu nikogo się tu nie spodziewałam. - podeszłam do niego i odwzajemniłam jego uśmiech. Wokoło unosił się kurz, co tylko wzbudziło we mnie odrazę. Nie lubiłam brudu, a tutaj było go nawet więcej niż w gabinecie Filcha.
    - Posprzątanie tego syfu? To się da w ogóle jeszcze sprzątnąć? - popatrzyłam wokoło. W tej chwili naprawdę współczułam chłopakowi.
    - Tak, poprosił, a raczej kazał mi zanieść te pudła tutaj. - westchnęłam.
    Mimo, iż nie musiałam tego robić zdecydowałam się pomóc Lay'owi. Sama nie wiem, czemu tak postanowiłam.
    - Hmm, co my tu mamy? Sam nie dasz rady tego sprzątnąć. - popatrzyłam na chłopaka i zaczęłam szukać ścierek.
    - Gdzie tu jest włącznik światła?

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  5. Potaknąłem zrozumiale głową na słowa dziewczyny. Też nikogo nie spodziewałbym się w takim miejscu jak to... Możliwe, że również przestraszyłbym się. Cóż zrobić? Ponownie rozejrzałem się niechętnie po piwnicy.
    -Mówi się, że niby dla chcącego nic trudnego- Westchnąłem lekko kierując swój wzrok na Victorię. Ostatnio rzadko z nią rozmawiałem, jednak lubiłem jej towarzystwo z jakiś powodów. Spojrzałem na nią lekko zdezorientowany, gdy dziewczyna zasugerowała swoją pomoc. To miłe z jej strony, myślę, że z nią ta praca będzie łatwiejsza, a przede wszystkim przyjemniejsza. Będę musiał się później jej jakoś odwdzięczyć.
    -Wiesz, jakoś nigdzie go nie widziałem, ale musi gdzieś w końcu być.- Zaświeciłem wokół różyczką szukając włącznika.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Musi, przecież nie możemy tak sprzątać po ciemku. - westchnęłam. Mimo to i tak cieszyłam się, że nie jestem tu sama. Może Lay nie był osobą, z którą spędzałam dużo czasu, jednak mimo to bardzo lubiłam przebywać w jego towarzystwie.
    - Ah, ten Filch...To on powinien zajmować się takimi sprawami, a nie zawracać nimi głowę uczniom. - powiedziałam cicho obawiając się, że ktoś może mnie usłyszeć.
    Szukając włącznika o mało co nie potknęłam się o leżący karton, na szczęście znalazłam go i szybko zapaliłam światło.
    - Od razu lepiej, teraz przynajmniej możemy wszystko zobaczyć. - uśmiechnęłam się do niego ciepło.
    - Myślę, że jeśli jest nas dwoje to dość szybko uporamy się z tym całym bałaganem, prawda? - stwierdziłam i zaczęłam szukać czegoś do wytarcia kurzu.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  7. Długopis ponownie opuścił moją dłoń lądując na drewnianym, lekko chropowatym blacie, a poszarpany plik kartek, potocznie nazywany notesem, zamknął się już po raz ostatni dzisiejszego ranka. Sięgnąłem po białą porcelanę wyglądającą na zaskakująco delikatną, choć gdy tylko opuszki moich palców miały z nią styczność, poczułem zatrważający kamienny chłód niewrażliwy na mój dotyk. Pokręciłem głową odrzucając zbędne myśli i w pełnym skupieniu otaczając się momentalnie ciszą, wpatrywałem się w półpełną filiżankę. Mocna czerń kawy idealnie kontrastowała z śnieżną bielą naczynia, utwardzając mnie jeszcze bardziej w swej sile, gdy gorzkie krople napoju napotkały moje kubki smakowe. Gorycz ta współgrała z nastrojem towarzyszącym mi niewątpliwie często, dlatego też kawiarnia u pani Puddifoot stała się miejscem, w którym na ogółem się kryłem przed zniekształconym światem, zatapiając nie tylko usta w kawie, a także umysł w pustce. Z okazjonalną nutą pomarańczy i rozpaczy, ale to naprawdę rzadko. Lubiłem też śmiać się pod nosem z tych wszystkich zakochanych par, które już po tygodniu obrzucały się błotem i patrzyły na siebie z przekąsem mijając na korytarzu. Osobiście nie lubiłem się angażować w związki, trwałe znajomości o podłożu uczuciowym.
    Nic nigdy nie zakłócało mojego porządku. Tej monotonni powtarzającej się dzień w dzień. Dni mijały jak na złość okropnie mozolnie. Oddychałem, bo żyłem. Żyłem, bo nie umarłem. Mijały trzy dni, a ja czułem jakby to były trzy sekundy, albo trzy miesiące. Paradoks gonił paradoks, a ja tylko pogrążałem się w swojej melancholii pozbawiony sensu istnienia. Po co Nam ten ciągły ból? Człowiek jest do niego przypisany już w chwili narodzin, a i tak co trzy sekundy, kolejna osoba jest na niego skazana. Po co Nam miłość? Wszystko ma swój początek i koniec, kiedyś i tak będziemy przez nią zranieni. Kiedyś nasza druga połówka musi od Nas odejść. Prędzej czy później. Sama lub z przymusu. Przez śmierć lub przez własny wybór.
    Opuściłem swój stolik szybko kierując się w stronę wyjścia. Chłodne, wilgotne powietrze wręcz natychmiastowo otuliło moje ciało, powoli obezwładniając nieokryte materiałem dłonie, które po chwili skryłem w kieszeniach czarnego płaszcza. Przystanąłem na moment napełniając płuca świeżym powietrzem, póki co nieskażonym siwymi, złowrogimi obłokami wylatującymi z kominów. Hogsmade o tak wczesnej porze jeszcze nie oszalało tłumem ludzi, a spokój ogarniający uliczki wręcz palił swym kontrastem z obrazem, który pojawi się tylko po zbudzeniu większości uczniów Hogwartu. Dłużej nie czekając, ruszyłem szybkim krokiem w stronę zamku, by czym prędzej schronić się przed deszczem. Odetchnąłem z ulgą, gdy już byłem w bezpiecznym obszarze. Krople obijające się o szyby zaczęły zmieniać się w klarowne strugi kreślące wędrówkę w niesprecyzowanych kształtach. Westchnąłem i skierowałem swe kroki ku schodom prowadzącym na górę. Nie chciało mi się już nigdzie chodzić, a tym bardziej pałętać po zamku. Marzyłem, by schować się pod kołdrą, pójść spać i udawać, że wcale nie mam zamiaru po pobudce rozszarpać hałasujących w dormitorium krukonów. Wolałbym być w Slytherinie, przynajmniej miałbym bliżej do swojego pokoju... A tak muszę pokonywać dziennie siedem pięter. Wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nagle dotarło do mnie, że miałem przecież dać Filchowi jakieś brakujące dokumenty do kartoteki. Dobrze, że miałem je w teczce, którą nosiłem przy sobie w torbie, bo całkiem bym się załamał, gdybym musiał iść po nie na górę, potem zejść na dół i z powrotem na górę. Zacisnąłem zęby starając się uspokoić i ruszyłem w stronę podziemi.
      Spokojnie Yoongi, dasz radę, już niedługo położysz się w łóżku i nie będziesz musiał nigdzie łazić...
      Obcasy czarnych, skórzanych półbutów, które miałem na nogach, lekko stukały z każdym krokiem na kamiennych stopniach, a owy dźwięk roznosił się echem wzdłuż ciemnego korytarza. Po uregulowaniu wszystkich formalności, byłem już wolny jak ptak. Zbliżając się do wyjścia z "lochów" usłyszałem czyjeś głosy, kroki, a po chwili dostrzegłem sylwetkę jakiegoś ucznia z Hufflepuffu wychodzącego z piwnicy. Pewnie Filch znowu zagonił biedną duszę do sprzątnięcia tego syfu. I tak nigdy nikomu się to nie udało. Zatrzymałem się, by poczekać aż puchon podejdzie wystarczająco blisko, by móc go zagadać. Słyszałem doskonale dwa głosy, dlatego miałem małe plany.
      -To ty zostałeś przydzielony do sprzątnięcia piwnicy? - Chłopak spojrzał na mnie nie bardzo ogarniając o co chodzi. Rozejrzał się lekko dookoła, jakby upewniając się, że to do niego mówię. -Tak. Ciebie pytam. - Przewróciłem oczyma podirytowany, ale w końcu udało mi się uzyskać odpowiedź
      -Uhm...tak. Właśnie wybierałem się po ścierki do Filcha.
      -W takim razie jesteś wolny, bo sprzątniecie piwnicy zostało dodane do moich obowiązków.
      - Jak to?
      -Dostałem to zadanie w "nagrodę" za moje sprawowanie.. -Mruknąłem chowając dłonie w kieszeniach starając się brzmieć przekonująco. Tak naprawdę oczywistym było, że nie dostałem kary, ale jeszcze nikomu drobne kłamstwo nie zaszkodziło. Chłopak wyraźnie przez chwilę nie wiedział co powinien zrobić i wyglądał jakby się nad czymś poważnie zastanawiał, jednak po chwili przytaknął głową zostawiając mnie samego. Poinformował mnie na odchodne, że w środku jest jeszcze jakaś dziewczyna o imieniu Victoria i że powinna mi pomóc z tym syfem. Uznałem to trochę za chamskie, w końcu raczej samemu się oferuje pomoc, a nie obarcza obowiązkami innych, ale spoko. Gdy zniknął mi z pola widzenia, podszedłem do wejścia do piwnicy bezdźwięcznie i schowałem się za ścianą na schodkach prowadzących w głąb pomieszczenia. Wychyliłem lekko głowę zauważając średniej wysokości brunetkę odwróconą do mnie tyłem. Wyjąłem różdżkę z obszernej kieszeni płaszcza. Wystarczyło krótkie zaklęcie by światło zgasło, a piwnica wypełniła się czernią spowodowaną brakiem jakiejkolwiek jasności. W końcu czemu by jej trochę nie postraszyć? Używając odpowiedniego zaklęcia zwaliłem kilka kartonów na ziemię, a kilka starych, metalowych przedmiotów wypadło z nich, jednocześnie wydając przeraźliwie hałaśliwe dźwięki.
      -Ktoś tu jest..? - Uśmiechnąłem się nikle słysząc głos dziewczyny, aczkolwiek nie zamierzałem opuszczać swojej kryjówki. W zamian za to zrzuciłem kilka szklanych wazonów z półki nad którą stała. Owe naczynia roztrzaskały się o kamienną posadzkę tuż u jej nóg, a do moich uszu doszedł jednocześnie zduszony pisk. Musiałem powstrzymać się, by nie zaśmiać, a także nie dopuścić, by była w stanie rozświetlić widoku różdżką, dlatego też wyrwałem jej wspomniany przedmiot z ręki. Postanowiłem oderwać jej uwagę od wejścia i przewrócić stare pozłacane ramy, które stały na końcu sali. Oczywiście wszystko za użyciem zaklęć.
      Udało się. Wykorzystując tę chwilę, postanowiłem najciszej jak tylko potrafiłem podejść do niej. Będąc tuż za jej plecami, złapałem ją w talii na co od razu zareagowała. Nie wiedziałem jednak, że będzie to aż tak bolesne...
      -Auć.. -syknąłem łapiąc się za obolałą czaszkę.

      Min Yoongi

      Usuń
  8. Sprzątanie z pewnością nie należało do moich ulubionych form spędzania czasu wolnego, a już tym bardziej nie sprzątanie szkolnej piwnicy, którą można by porównać do stajni Augiasza. Legendy głoszą, że to miejsce kiedyś było czyste, ale patrząc na ówczesny stan tego pomieszczenia, szczerze w to wątpię. Pech chciał, że to właśnie ja wraz z innym Puchonem zostaliśmy przydzieleni do ogarnięcia tego całego syfu. Nie wypadało odmówić, mimo, iż teraz mogłabym robić coś o wiele bardziej przyjemniejszego.
    Spojrzałam na zegarek, mojego towarzysza jeszcze nie było, przez co zaczęłam się denerwować. Siedzimy w tym razem, chyba nie wystawił mnie do wiatru? Westchnęłam i stwierdziłam, że czas minie o wiele szybciej jeśli od razu zabiorę się za robotę, a nie będę patrzeć bezczynnie na drzwi z nadzieją, że ktoś zaraz się zjawi.
    Muszę przyznać, gdy przestałam narzekać i wzięłam się do pracy, nie było tak źle. Owszem, było tu dość ciemno i strasznie cicho, dlatego nuciłam pod nosem jakieś piosenki, dotrzymując towarzystwa samej sobie.
    Nagłe przewrócenie się kartonów na podłogę wytrąciło mnie trochę z równowagi.
    - Ktoś tu jest?... - wydukałam cicho. Myślałam, że to mój partner do sprzątania, albo Irytek znowu rozrabia, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Może to wiatr, czy coś takiego. Zdecydowałam się nie zwracać na to uwagi, dopóki nie usłyszałam dźwięku tłuczonego szkła. Nawet nie zauważyłam, gdy wydałam z siebie dosyć głośny krzyk. Opcje były dwie: albo ta piwnica jest nawiedzona, albo jakiś uczeń zwyczajnie robi sobie żarty, z których oczywiście nie było mi do śmiechu. Nie byłam tchórzem, ale kto by się tego nie przestraszył? Szybko wyjęłam różdżkę z kieszeni, by choć trochę oświetlić pomieszczenie i zobaczyć co tu się dzieje. Nim zdążyłam wypowiedzieć zaklęcie różdżki już nie było w mojej dłoni. To zaczynało robić się naprawdę dziwne, a ja nie chciałam dłużej przebywać już tutaj. W życiu nie pomyślałabym, że sprzątanie w piwnicy mogłoby mi dostarczyć tyle wrażeń i strachu, a jednak!
    Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, i pomyślałam sobie, że to już po mnie. W Hogwarcie jest morderca, a ja będę jego pierwszym celem! Nie miałam nawet czym obronić się, moje jedyne źródło obrony to różdżka, która właśnie została mi odebrana!
    Myśl Victoria, myśl.
    Nie krzyknę, i tak nikt mnie nie usłyszy. Sądząc po dość silnym uścisku był to mężczyzna, więc nie mam nawet szans w walce z nim. Zaczęłam szukać czegokolwiek w ciemności. Bingo! Chwyciłam za rączkę pierwszego lepszego przedmiotu leżącego na szafce w pobliżu nas, i musiałam wykorzystać tę szansę. Zamachnęłam się i ku mojego zdziwieniu zdołałam uderzyć przeciwnika prosto w głowę. Sądząc po dźwięku była to patelnia. Kto by pomyślał, że to w ogóle zadziała?
    Korzystając z tego, że morderca był jeszcze w szoku szybko wyrwałam mu z dłoni moją różdżkę i wypowiedziałam odpowiednie zaklęcie. Światło wystrzeliło z różdżki i mogłam już ujrzeć twarz niebezpiecznego osobnika. Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam znajomą postać - chłopaka, którego na pewno już widziałam w Hogwarcie. O ile się nie mylę był z Ravenclaw, i jak słyszałam od znajomych, był dość cichy i raczej nie udzielał się. Skąd mu się wziął nastrój na takie żarty?
    - Ty! - wskazałam na niego palcem. - Myślisz, że możesz mnie od tak sobie straszyć?
    Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam tak zła. Nie dość, że ten gość tutaj miał czelność mnie straszyć, to jeszcze objął mnie! O nie nie, to nie przejdzie.
    - O mało bym cię nie zabiła. - powiedziałam, próbując brzmieć jak najpoważniej i nie wyjść na tchórza.
    Oczywiście że nie mogłam wyjść przed nim na słabą. To nie w moim stylu grać ofiarę.
    - W dodatku mogłabym cię oskarżyć o napaść seksualną! Tak właściwie, to kim ty jesteś? - zapytałam podejrzliwie. Wyrzuciłam już z siebie trochę swoich emocji, ale nadal nie wiedziałam, jak nazywa się ten osobnik i nawet z którego jest roku. Patrzyłam na niego złowrogim wzrokiem, i z założonymi rękami czekałam na odpowiedz.

    Song Victoria

    OdpowiedzUsuń