BOISKO DO QUIDDITCHA

Obiekt sportowy położony niedaleko zamku. Ma owalny kształt, a na nim poszczególne domy rywalizują ze sobą podczas meczy Quidditcha. W obu końcach boiska ustawione są trzy, wysokie na kilkadziesiąt metrów, słupki zakończone obręczami, które pełnią rolę bramek. Otoczone jest ono wysokimi drewnianymi wieżami, na których znajdują się trybuny – miejsca dla widzów, czyli uczniów i grona pedagogicznego. Wyodrębnione jest również miejsce dla komentatora oraz wolna przestrzeń na tablicę wyników. Na czas trwania meczu stadion ozdabia się w kolory domów, które w ten czas rozgrywają mecz.

DODATKOWE INFORMACJE
-

107 komentarzy:

  1. Kiedy lekcje dobiegły końca, postanowiłam wybrać się, razem z moją ulubioną miotłą, którą posiadałam od niedawna, Nimbusem 2001 na boisko Quidditcha. Te latające cuda miały w zwyczaju szybko się zużywać poprzez tracenie na szybkości, ale mnie to nie przeszkadzało. Lubiłam polatać dla czystej przyjemności, dzisiaj jednak miałam zamiar wykorzystać do tego to miejsce. Chciałam sprawdzić swoją płynność, czas reakcji i zwinność przelatując przez obręcze czy pod trybunami.
    Wskoczyłam na miotłę i od razu odbiłam się stopami od ziemi, lecąc wprost na słupki zakończone obręczami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pogoda dzisiaj dopisywała, więc postanowiłam wybrać się na boisko. To był perfekcyjny dzień do potrenowania Qudditcha. Wzięłam miotłę, założyłam wygodniejsze ubranie i pobiegłam na boisko. Od razu zauważyłam, że nie byłam na nim sama. Jakaś dziewczyna śmigała już na miotle, więc postanowiłam do niej dołączyć. Wsiadłam na miotłę, odbiłam się od ziemi i poszybowałam w górę. Kochałam czuć ten wiatr we włosach. Ostrożnie podleciałam bliżej dziewczyny.
    - Cześć, nie masz nic przeciwko, żebym dołączyła? - pomachałam jej i uśmiechnęłam się.

    [ Przepraszam, że dopiero teraz -.- ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Przelatywałam pomiędzy obręczami i nagle moim oczom ukazała się dziewczyna, lecąca w moją stronę, na miotle. Zawisłam w powietrzu. Myślałam, że nikt o tej porze tutaj niezawita, a tu proszę. Moja towarzyszka zachowywała się trochę niepewnie, więc od razu chciałam ją ośmielić.
    - Hej! Oczywiście, że możesz dołączyć. Właśnie sprawdzam swoje umiejętności- oznajmiłam, szczerząc ząbki.- Może mały wyścig?
    Nie często można zobaczyć dziewczynę na miotle... A ta tutaj wydawała mi się poważna w tym co robi.

    OdpowiedzUsuń
  4. - No jasne, jestem gotowa o każdej porze dnia i nocy. - uśmiechnęłam się. Niezbyt dużo dziewczyn lubi jeździć na miotle, więc bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam kogoś innego niż ja na boisku.
    - Zaczynamy? Kto pierwszy będzie na mecie po 3 kółkach wygrywa.- powiedziałam pewnie.
    Wystartowałyśmy w tym samym czasie. Prawdę powiedziawszy, szłyśmy łeb w łeb. Raz ja wygrywałam, raz ona. Obie byłyśmy zdziwione, kiedy udało nam się ukończyć okrążenia chyba równo. Przynajmniej my nie umiałyśmy stwierdzić, kto dotarł pierwszy.
    Wróciłyśmy na ziemię.
    - To było świetne! Jestem pod wrażeniem, rzadko kiedy jakaś dziewczyna potrafi tak dobrze latać na miotle. - pogratulowałam jej i uśmiechnęłam się.
    - Tak w ogóle jestem Victoria Song z Hufflepuffu. - podałam jej dłoń

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  5. Ucieszyłam się niezmiernie, kiedy dziewczyna się zgodziła. Trudno było urządzić samemu wyścigi, a jeszcze trudniej było osądzić, która z nas wygrała, gdyż obie byłyśmy naprawdę szybkie. Byłam zaskoczona, pierwszy raz miałam do czynienia z tak szybką dziewczyną.
    - Ty również byłaś dobra!- odpowiedziałam.- Ja jestem Choi Chanseul, także z Hufflepuff
    Coś tak czułam, że znałam tą dziewczynę. Nic dziwnego, skoro jesteśmy z jednego domu...
    - Na którym jesteś roku? Ja na trzecim!- wykrzyczałam entuzjastycznie, schodząc z miotły.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że skądś ją kojarzę! Akurat tak się złożyło, że obie jesteśmy z Hufflepuffu.
    - Na drugim.- odpowiedziałam jej.
    - Hej, niedługo zaplanowaną mamy wycieczkę do Hogsmeade. Może przeszłybyśmy się razem, co? - uśmiechnęłam się do niej.


    Qian

    OdpowiedzUsuń
  7. - Ja jestem na trzecim- odrzekłam, przeczesując grzywkę palcami.
    Victoria była naprawdę miła i urocza, a kiedy zaprosiła mnie do Hogsmeade nie mogłam odmówić.
    - Hogsmeade powiadasz- złapałam się za brodę, a po chwili dodałam.- Bardzo chętnie!
    Miałam ochotę jeszcze polatać, więc nie zastanawiając się dłużej wskoczyłam ponownie na miotłę.
    - Masz może jeszcze ochotę polatać?- zapytałam.
    Dla mnie ten jeden mały wyścig to trochę za mało. Musiałam jeszcze polatać, chciałam poczuć znowu jak wiatr targa moje włosy...

    OdpowiedzUsuń
  8. - No jasne!
    Ponownie wsiadłyśmy na miotły i zaczęłyśmy latać wokoło boiska. Czasem zwolniłyśmy i po prostu zaczęłyśmy rozmawiać. Rozmawiać o wszystkim, co nam przyjdzie do głowy. Miałyśmy wiele wspólnych tematów. W końcu zjechałyśmy na dół.
    - Może usiądziemy na trybunach? Jakoś nie chce mi się wracać na razie do szkoły. - zaproponowałam.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  9. Latanie z nią było dość przyjemne. Rozmawiałyśmy trochę o szkole, ale miałam ochotę dowiedzieć się o niej więcej. Dlatego też zgodziłam się, kiedy zaproponowała mi przystanek na trybunach. Usiadłyśmy na ławkach jednej z wież. Wtedy moją uwagę przyciągnęła miotła Victorii.
    - Masz niezłą miotłę- stwierdziłam.- Jaki to model?

    OdpowiedzUsuń
  10. - Nimbus 2001. Najlepsza miotła, jaką kiedykolwiek posiadałam. - uśmiechnęłam się
    - A ty?
    Fajnie było porozmawiać z nią o Qudditchu i o lataniu, ponieważ do tej pory gawędziłam o tym tylko z męską częścią Hogwartu.
    - Na jakiej pozycji chciałabyś grać w Qudditchu? - zapytałam ją.

    Qian

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdziwiłam się odrobinkę. Znałam się na miotłach, ale nie zauważyłam, że dziewczyna posiada tą samą miotłem co ja.
    - Ja też posiadam, od niedawna, Nimbusa 2001- mówiłam, wskazując na mały napis na drewnianym trzonku miotły.
    Teraz już wiem, dlaczego byłyśmy tak samo szybkie...
    - Nigdy nie chciałabym grać w Qudditcha- odpowiedziałam.- To znaczy kilka razy już grałam, ale denerwują mnie zasady tej gry. Ja wolę swobodnie sobie polatać po okolicach Hogwartu.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Może powinnaś spróbować? Z takimi umiejętnościami na pewno przyjęli by cię do drużyny. - uśmiechnęłam się.
    - Poza tym, zasady nie są tutaj ważne. Przyjazna rywalizacja i satysfakcja, gdy wygrasz mecz jest nie do opisania. Poza tym, byłybyśmy razem w drużynie.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  13. Prawdę mówiąc nigdy poważnie o tym nie myślałam. Lubiłam robić nowe rzeczy, ale Qudditch - To nie w moim stylu.
    - Jeszcze się zastanowię- rzekłam.- Naprawdę uważasz, że jestem dobra?- uśmiechnęłam się przymykając oczy.
    Opinia kogoś innego bardzo by mi pomogła, gdyż ciągle odnosiłam wrażenie, że moje umiejętności są przeciętne. Dlatego też dziwiłam się, że mam zadatki na kogoś kto mógłby osiągnąć cokolwiek w tym sporcie.

    OdpowiedzUsuń
  14. - No jasne! Jesteś naprawdę dobra, rzadko która dziewczyna tak lata na miotle. - uśmiechnęłam się.
    - Muszę już iść, mam inne sprawy do załatwienia. Daj znać, kiedy spotkamy się w Hogsmeade ok? - zapytałam i pożegnałam Chanseul.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  15. - Dziękuję!- ucieszyłam się.- Ty też jesteś niczego sobie!
    Zrobiło mi się trochę smutno, kiedy dziewczyna powiedziała, że musi już iść. Na szczęście umówiłyśmy się na Hogsmeade!
    - Do zobaczenia!- krzyknęłam za nią, siedząc jeszcze na trybunach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wskoczyłam szybciutko na miotłem i wzbiłam się w powietrze. Poszybowała naprawdę wysoko, bo aż ponad chmury. Czułam się tak niesamowicie. Przyglądałam się boisku, które teraz było malutkie niczym puszka po konserwach. Zaśmiałam się w duchu na samą myśl, że miałabym grać tutaj w Qudditcha. Odwróciłam wzrok w stronę zamku i pofrunęłam w jego kierunku.
    [Z/L]*2

    OdpowiedzUsuń
  17. Było jeszcze dużo czasu przed pierwszymi zajęciami, tak więc większość uczniów jeszcze spało, a słońce ledwo zdążyło wynurzyć się całkiem zza horyzontu, kiedy postanowiłem zwlec się z łóżka, szybko ubrać, zabrać swoją miotłę i szybkimi krokami przenieść się na boisko. Po rozmowie z uczennicą Hufflepuffu Victorią o sportach oraz quidditchu, który dziewczyna tak uwielbiała, długo nad tym rozmyślałem. Z jednej strony cieszyłem się, kiedy Chinka zaoferowała mi swoja pomoc w oswojeniu miotły i nie mogłem się już doczekać kiedy do tego przystąpimy, ale z drugiej też obawiałem się, że jednak okażę się okropnym uczniem, niezdolnym do "odratowania" i dziewczyna tylko się mną rozczaruje. A mimo iż nie utożsamiam się zbytnio z wizerunkiem jaki Slytherin zdążył sobie wyrobić wśród innych to akurat myślę, że mam z nimi kilka cech wspólnych - jedną z nich jest nie lubienie pokazywania się od słabszej strony. Dlatego też przed ostatecznym spotkaniem postanowiłem wybrać się sam na boisko by poćwiczyć swoje umiejętności latania i specjalnie wybrałem na to porę, w której mało ludzi mogłoby mnie dostrzec. Wchodząc na duży, otoczony wieżyczkami teren, byłem niemalże pewien, że poza mną nie ma tam nikogo, co dodało mi otuchy. Niewiele myśląc dosiadłem miotły i silnym odepchnąłem się od ziemi, chwiejąc się lekko, ale zaraz udało mi się złapać równowagę. Uspokajając się w myślach, zacząłem latać, starając się nie robić tego za wysoko w razie jakbym nagle miał zlecieć. Mimo stresu musiałem przyznać, że było to dobre uczucie – do momentu kiedy nagle straciłem wyczucie i przyśpieszyłem. Spanikowany zaczynałem manewrować miotłą by przypadkiem nie walnąć w ścianę i znaleźć się jeszcze niżej, nawet nie wiedząc kiedy zsunąłem się tak, że znalazłem się do góry nogami. Wtedy dopiero zwróciłem uwagę na stojącego gdzieś w kącie czarnowłosego chłopaka, którego zarys zaczynałem widzieć coraz wyraźniej, przez co, ku mojemu przerażeniu zrozumiałem, że miotła leciała w jego stronę. Spanikowany pisnąłem, chcąc dać mu w ten sposób znać żeby uciekał, ale na to było chyba ciut za późno.

    OdpowiedzUsuń
  18. Gdy tylko poranne słońce przedarło się przez niezasunięte poprzedniego dnia zasłony i oświetliło mój pokój, wybudziłem się ze snu. Jak na jesień, pogoda dziś całkiem dopisywała, a ja, już całkiem wyspany, ubrałem się szybko i wyleciałem z pokoju, łapiąc w przelocie swój aparat. Zajęcia zaczynały się za kilka godzin, postanowiłem więc strzelić kilka zdjęć jeszcze przed śniadaniem.
    Tym razem moim celem było boisko do Quidditcha. Sam nie wiem, dlaczego akurat to miejsce, ale moje nogi same mnie tutaj poniosły. Wszedłem więc wolnym krokiem na murawę boiska i włączyłem aparat, przygotowując się do sfotografowania tego miejsca.
    Nie spodziewałem się tutaj nikogo o tej porze, dlatego czyjś głośny pisk naprawdę mnie zaskoczył i wyrwał z wszelkich rozmyślań. Odruchowo odwróciłem głowę w stronę hałasu, czego od razu pożałowałem. W moją stronę leciała rozpędzona miotła z chłopakiem, który najwidoczniej lubił sporty ekstremalne, bo zwisał z niej bezwiednie. Nim zdążyłem zareagować i uskoczyć w bok, poczułem silne uderzenie, które momentalnie zwaliło mnie z nóg.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy już znalazłem się wystarczająco blisko chłopaka, spanikowany zamknąłem mocno oczy i w tym samym czasie puściłem się miotły, lecąc wprost na niego i wraz z nim spadłem z hukiem na ziemię – albo raczej to on wylądował na niej, a ja na nim. Nadal jednak trudno określić mi to wygodnym lądowaniem. Nie czując już żadnego większego zagrożenia, poza ewentualną karą od chłopaka, otworzyłem oczy i najpierw rozejrzałem się za swoją miotłą, która gdzieś odleciała i nie zamierzała chyba nas znowu atakować, a potem na bruneta, który nadal wyglądał na oszołomionego. – Wszystko w porządku? – spytałem, szybkim ruchem schodząc z niego i wysłałem mu zmartwione spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Po niezbyt przyjemnym kontakcie z ziemią i chłopakiem, który we mnie uderzył, dzwoniło mi w uszach, a przed oczami widziałem miliony gwiazd. Miałem ochotę wstać i ochrzanić chłopaka, przez którego skończyłem jak skończyłem. To normalny wlatuje w przypadkowych ludzi? Kto normalny lata na miotle tak wcześnie rano.
    Podniosłem się na łokciach, kiedy ten zszedł ze mnie. Otworzyłem powoli lewe oko, a potem prawe, czując pulsujący w głowie ból. Pamiętałem o tym, żeby nie wstawać zbyt szybko, bo dodatkowe zawroty głowy nie były mi potrzebne. Otwierałem już powoli usta, chcąc pozbyć się kilku nieprzyjemnych słów, wyrywających mi się od paru sekund, jednak nagle zauważyłem zmartwioną twarz chłopaka, więc się powstrzymałem.
    - Nic mi nie jest – odpowiedziałem zamiast tego. Sam nie byłem dobry w lataniu, więc szczerze mówiąc każdemu mogło się zdarzyć. – A tobie? Zawsze latasz do góry nogami?

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy chłopak długo nie odpowiadał, w dodatku będąc cały blady na twarzy, zacząłem jeszcze bardziej panikować, bo nagle wszelkie zaklęcia oraz mugolskie metody na przywracanie komuś życia odeszły mi w niepamięć, a zamiast nich pojawiła się pustka. Nerwowo rozejrzałem się na boki, zastanawiając się, kogo zawołać w razie jakby chłopak nagle stracił przytomność, ale odetchnąłem z ulgą i jednocześnie wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem jego z lekka zachrypnięty głos. W odpowiedzi na jego pytanie wpierw zaśmiałem się nerwowo. Chyba nie było z nim tak źle, skoro był w stanie się ze mnie nabijać. - W sumie to rzadko, nie wiem jak to się stało... i przepraszam. Na pewno wszystko w porządku? Nie chcesz odwiedzić skrzydła szpitalnego? - upewniłem się. Mimo wszystko miałem wyrzuty sumienia, że chłopakowi mogła stać się krzywda z mojej winy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy wieczorne niebo w mojej głowie przestało wirować, podniosłem się z łokci i usiadłem, podpierając się jedną ręką, a drugą trąc oko. Nienawidziłem, kiedy pojawiały mi się przed oczami mroczki, a teraz latały w zasięgu mojego wzroku jak szalone.
    - Nic się nie stało – zapewniłem chłopaka drugi raz. Zderzenie z nim było bolesne, ale zdarzały mi się w życiu już gorsze upadki. Poza tym nie wyczuwałem na ciele żadnego większego obrażenia, poza ogólnym bólem. No i wolałbym omijać szpitale szerokim łukiem.
    Po chwili zorientowałem się, że przed upadkiem byłem bogatszy o jeden przedmiot. Spojrzałem na trawę, którą miałem przed siebie, po czym znów podniosłem wzrok na chłopaka. Gołym okiem widać było, jaki jest chudy.
    - Widziałeś mój aparat?

    [ Będziesz tu jutro? Nie mam już dzisiaj siły, a nie chcę kończyć wątku tak szybko ;; Możemy spotkać się o tej samej porze co dzisiaj.]

    OdpowiedzUsuń
  23. Słysząc jego pytanie dotyczące aparatu, otworzyłem szerzej oczy, bo przypomniałem sobie, że faktycznie, chłopak trzymał coś wcześniej w rękach. Zacząłem uważnie rozglądać się za owym przedmiotem, aż wreszcie znalazłem go na trawie nieopodal. Obawiałem się jednak, że mimo iż Gryfonowi (jak zdążyłem wywnioskować po herbie) nic nie było, to jednak ten przedmiot mógł nie przeżyć tego upadku. Drżącymi rękami chwyciłem go i podałem chłopakowi, chcąc by ocenił jego stan, jednocześnie przygryzając nerwowo dolną wargę.

    [Nie ma sprawy. Może jutro uda mi się być nawet nieco wcześniej... w każdym bądź razie, miłej nocy! <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  24. Niepewnie i powoli rozejrzałem się wokół siebie w poszukiwaniu aparatu. Kiedy jednak udało mi się go dostrzec, chudy chłopak już się po niego schylał, a ja po chwili miałem go we własnych rękach.
    Przeczuwałem, że coś musiało się z nim stać, w końcu nie był niezniszczalny, a przedmiot odleciał parę metrów dalej od miejsca lądowania chłopaka, to znaczy od miejsca, w którym wcześniej stałem, a teraz siedziałem, powalony z nóg. Szybko obejrzałem aparat, dostrzegając na nim liczne zarysowania i pęknięcia.
    - Pęknięty obiektyw – mruknąłem do siebie pod nosem, kiedy uruchomiłem urządzenie. Poza tym żadnych większych zniszczeń nie znalazłem, więc nie wszystko było stracone. – Mogło być gorzej.
    Podniosłem głowę i ujrzałem, że na twarzy chłopaka maluje się zakłopotanie. No tak, to w końcu przez niego mój aparat się zniszczył. Byłem wkurzony, ale nie zamierzałem na niego krzyczeć.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mimo iż powiedział "Mogło być gorzej" to i tak słychać było w jego głosie zdenerwowanie. A z resztą, kto by nie był, zwłaszcza, że w okolicach Hogwartu nie da się zbytnio zdobyć przedmiotów używanych przez mugoli, a to nie był magiczny aparat, tak mi się przynajmniej zdawało. Podrapałem się po szyi, zastanawiając się co robić - Ja... - zacząłem niepewnie, ale zaraz nieco podniosłem ton - ja naprawdę przepraszam... ale ci go odkupię! Choćbym miał nerkę sprzedać, to ci go odkupię! - zapewniłem, patrząc na niego uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Parsknąłem śmiechem, kiedy usłyszałem słowa chłopaka. Jasne, żeby naprawić aparat, musiałbym go najpierw odesłać do rodziców i potem czekać na jego powrót, ale sprzedawanie nerki nie jest konieczne.
    - Obejdzie się – odpowiedziałem, wstając w końcu z ziemi. Czułem, że jestem cały brudny od trawy i piachu, dlatego zacząłem się z niej otrzepywać. – Poza tym ciężko byłoby mi się z nim rozstać.
    Aparat należał do jednych z moich ulubionych, dlatego nie chciałem tak od razu przerzucać się na coś nowego. Poza tym, ten nie był jeszcze przecież w krytycznym stanie.
    - Po prostu przełożę sesję na inny dzień – uśmiechnąłem się lekko do chłopaka, starając się odgonić z jego twarzy zmartwienie. Powoli złość ustępowała, kiedy dotarło do mnie, że przecież nie zrobił tego celowo.

    OdpowiedzUsuń
  27. Widząc, że ten się podnosi, również podniosłem się z klęczek i delikatnie złapałem go za ramię - Ale.... ale chociaż dam ci na nowy obiektyw żebyś go sobie wymienił. - Starałem się go przekonać, bo nie chciałem by myślał o mnie źle. Nawet nie wiem czemu mi na tym tak zależało, powinienem grzecznie przeprosić i się ulotnić, póki nie zmienił zdania. Ale może to przez wyrzuty sumienia? - Wiadomo, że rzeczy w ten sposób nabierają charakteru i posiadają jakąś historię, ale co to za przyjemność używać aparatu z pękniętym szkiełkiem... a jeśli nie pieniędzmi, to może pozwól mi jakoś inaczej.... za to zapłacić. Jakąś przysługą... czy coś... - zaproponowałem niepewnie. - Mogę posprzątać ci pokój, albo odrobić pracę domową...

    OdpowiedzUsuń
  28. Przyjrzałem mu się uważnie i dotarło do mnie, że chłopak należy do Slytherinu. Jak na jednego ze śliz gonów, był całkiem… dziwny? Raczej nie spodziewałbym się takiego zachowania po żadnym z nich, ale najwidoczniej nie należy oceniać książki po okładce, jak to mówią.
    - Jak masz na imię? – wypaliłem, kompletnie ignorując jego oferty, które szczerze mówiąc trochę mnie bawiły. Powstrzymałem się jednak od uśmiechu. Nie miałem zamiaru brać od niego żadnych pieniędzy, ani tym bardziej go wykorzystywać.

    OdpowiedzUsuń
  29. Przyznaję, trochę zbiło mnie z tropu, kiedy chłopak tak nagle zapytał mnie o imię, dlatego z początku wyglądałem jak sparaliżowany, z szerzej otwartymi ustami oraz mrugającymi oczami. Jakby się tak zastanowić to mało Gryfonów jest tak przyjaźnie nastawionych do nas, Ślizgonów. A może chce w ten sposób na mnie naskarżyć? Z tą myślą, nachyliłem się w jego stronę i przymrużyłem oczy, przez kilka sekund badałem go wzrokiem, ale nie wyczuwając niczego podejrzanego, wyprostowałem się i z lekkim uśmiechem na ustach powiedziałem głośno - Sungjong. Lee Sungjong. A... ty, pechowy fotografie?

    OdpowiedzUsuń
  30. - Kim Myungsoo – odpowiedziałem trochę pewniej od chłopaka i wyciągnąłem w jego kierunku rękę. Pewnie musiał wziąć mnie za świra, ale przecież starałem się tylko być miły. Odczekałem chwilę, zanim chłopak zdecydował się uścisnąć moją dłoń, po czym z powrotem ułożyłem ją na aparacie. – Może kiedyś dasz mi się sfotografować, co? – zaproponowałem. – Raczej niewielu miało okazję zrobić zdjęcie czarodziejowi, który lata na miotle do góry nogami.
    Zaśmiałem się, widząc minę chłopaka. Żartując, nie chciałem w żaden sposób go skrytykować, ale jedynie rozluźnić tą całą sytuację. Poza tym, jakby mu się tak przyjrzeć, nadawał się na modela w sam raz.

    OdpowiedzUsuń
  31. Słysząc jego propozycję, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i zacząłem się zastanawiać czy moje oczy też tak błyszczały z podekscytowania jak u niektórych postaci z bajki. Skąd on wiedział, że lubię być w centrum zainteresowania? Kiedy jednak zdałem sobie sprawę, że się ze mnie nieco nabija, klepnąłem się dłonią w czoło, wydając z siebie głupkowaty chichot by jakoś ukryć zawstydzenie. Coś czuję, że chłopak tego tak szybko, o ile w ogóle, mi nie zapomni. - Jeśli tylko chcesz, to specjalnie dla ciebie znowu wykonam tę sztuczkę, ale nie ręczę za twoje zdrowie - odpowiedziałem w ramach kontynuowania żartu - No i jako, że mam u ciebie ten dług to wyjątkowo będę dla ciebie dostępny o każdej porze dnia i nocy, więc śmiało wołaj! - dodałem jeszcze szybko, na koniec puszczając mu oczko.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zauważyłem, że moja propozycja musiała go jakoś szczególnie poruszyć i zainteresować, bo Sungjong od razu aż cały się rozpromienił. Szczerze mówiąc trochę mi ulżyło, bo już nie mogłem znieść tego jej zatroskanej miny. Przyjrzałem się jego twarzy, wyglądał na młodszego ode mnie, chociaż i tak pewnie był starszy niż tak naprawdę wyglądał.
    - W takim razie może z tego zrezygnujemy – zaśmiałem się. Co jak co, ale wolałbym nie powtarzać wypadku z dzisiaj. Czułem, że siniaki po nim zostaną mi na bardzo długo. – Tak właściwie, dlaczego latasz tutaj tak wcześnie? – Interesowało mnie to od kiedy go tutaj zobaczyłem, ale dopiero teraz miałem okazję, aby go o to spytać.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Dlaczego? - powtórzyłem, spuszczając nieco wzrok, ale zaraz znowu spojrzałem na swojego rozmówce i pół-żartem, oznajmiłem - chociażby żeby uniknąć takiego wypadku jak dzisiaj, bo myślałem, że wszyscy śpią, ale od teraz będę uważać na wstających wcześnie fotografów.
    W sumie, w mojej wypowiedzi był jakiś tam zalążek prawdy, w końcu nie chciałem być narażony na ewentualnych gapiów, o czym mu zaraz powiedziałem. - ... bo jak widzisz, kiepski ze mnie lotnik, w dodatku ze Slytherinu, no to jak tak można. Hańba, ślizgony muszą być najlepsze! - wypowiadając ostatnie słowa zrobiłem oburzoną minę, tym samym parodiując niektóre osoby z mojego domu.

    OdpowiedzUsuń
  34. - Widzę, że ten problem i was dotyka – zaśmiałem się, widząc jak chłopak stara się udawać co groźniejszych kolegów ze swojego domu. Ślizgoni zawsze chcieli być najlepsi we wszystkim, dlatego nie dziwiło mnie, że chłopakowi musiało być trochę głupio. Pewnie niewiele mieli tam takich wyjątków.
    - Sam nie jestem dobry w lataniu – przyznałem. Czasem miałem problemy ze spacerem po prostej drodze, a co dopiero w utrzymaniu się na miotle. Dla mnie to jednak nie robiło większego znaczenia. Jedni są w czymś lepsi, drudzy gorsi. Miałem inne zainteresowania i to mi wystarczało. – Jeśli chcesz dalej ćwiczyć, myślę, że powinieneś znaleźć swoją miotłę. – Przypomniało mi się, że racja, Sungjong przecież spadł na mnie z miotły, a ta nagle gdzieś zniknęła.

    OdpowiedzUsuń
  35. Faktycznie, z tego wszystkiego zapomniałem gdzie znajduje się moja miotła. Od razu zacząłem się za nią rozglądać, ale tu jej nie było. - Myślisz, że mogła polecieć do Zakazanego Lasu? - spytałem z lekka przestraszony. Myśl, że mogła utknąć gdzieś wśród pajęczyn, przerażała mnie. - No nic. Chyba będę się musiał pożegnać i pójść się za nią rozejrzeć. - westchnąłem i spojrzałem na chłopaka. - tylko obiecaj mi, że nic ci nie jest i nie zasłabniesz po drodze, hmm?

    OdpowiedzUsuń
  36. Zrobiło mi się żal chłopaka, którego czekała teraz misja poszukiwawcza. Miałem nadzieję, że miotła nie odleciała mu tak daleko, zwłaszcza, że do Zakazanego Lasu nie wolno wchodzić uczniom.
    - Myślisz, że byłaby do tego zdolna? – spytałem zaciekawiony.
    Jego troska o mnie naprawdę mnie poruszyła, więc uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie – Jeśli nie spotkam po drodze twojej miotły, na pewno dotrę w jednym kawałku – zażartowałem.
    - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Znając moje szczęście... - machnąłem ręką, śmiejąc się, a w odpowiedzi na jego dalsze słowa skinąłem głową. - Na pewno. W końcu wisisz mi sesję zdjęciową, to znaczy ja tobie. - poprawiłem się szybko, w duszy przezywając się za własną głupotę. - No... w każdym bądź razie, wiesz chyba gdzie mnie szukać - z tymi słowami pokazałem na herb Slytherinu, szczerząc się. - ewentualnie czasem czytam i drzemię w bibliotece lub nad jeziorem, bo w podziemiach jest naprawdę zimno. Ale już ci nie zawracam głowy, do zobaczenia, Myungsoo! - pomachałem mu jeszcze na pożegnanie i ruszyłem szukać miotły, mając nadzieję, że znajdę ją zanim rozpocznie się pierwsza lekcja.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wcale nie dziwiło mnie to, że chłopak wolał przebywać w bibliotece niż w podziemiach. Słyszałem, że w pokoju wspólnym ślizgonów potrafi być naprawdę zimno.
    - W takim razie spotkamy się na pewno – uśmiechnąłem się do niego i lekko mu pomachałem. – Do zobaczenia, Sungjong - miałem nadzieję, że chłopak nie będzie miał zbyt dużo roboty z szukaniem miotły. Pierwsze spotkanie raczej nie zaczęło się zbyt dobrze, ale zdążyłem go już polubić.
    Kiedy odbiegł ode mnie, sam odwróciłem się na pięcie i skierowałem w stronę zamku. W żołądku poczułem ssanie, co tylko mi przypomniało o tym, że wyszedłem dziś bez śniadania.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  39. Zico od dłuższego czasu siedział na trybunach, rozkoszując się panującą dookoła ciszą. Słońce przyjemnie ogrzewało go a on rozłożony wygodnie, siedział. Miał zamknięte oczy. Rzadko kogo o tej porze widywał na boisku. Jedyne kto tu był, to jak chcieli poćwiczyć bądź rozegrać mecz. Ostatnio nie było czasu ani na jedno ani na drugie, więc Ji Hoo nie przewidywał jakiegokolwiek zakłócenia spokoju.
    Długo trwał ten stan błogiego lenistwa i chłopak nie miał zamiaru go przerywać. Nie zależało mu na odrabianiu prac domowych, gdyż wiedział, że Park Bomi się nimi zajmie.
    Nagle usłyszał czyjeś kroki, lecz bynajmniej nie zamierzał się nimi przejmować. Wypracował u wszystkich sobie perfekcyjne zdanie. Wszyscy wiedzieli, że przeszkadzanie mu w wypoczynku byłoby złym uczynkiem, za które mógłby ktoś słono zapłacić.
    A pomimo tego kroki się zbliżały.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  40. Dziewczyna przechadzała się spokojnie w okolicach boiska, z przyjemnością korzystając ze świeżego powietrza. Miała dosyć siedzenia ciągle w zamku, którego wystrój ją czasem przytłaczał... Zdecydowanie bardziej wolała przyrodę, niż zamknięcie w murach Hogwartu. Z chęcią poszłaby ponownie na tereny Błoni, lecz ostatni jej wypad nie był jakiś szczególnie szczęśliwy przez spotkanie prefekta, dlatego na razie wolała omijać tamto miejsce.
    Nucąc sobie coś pod nosem, zatrzymała się na chwilę widząc kogoś siedzącego na trybunach. Oczywiście zaraz Taeyeon zaczęła zastanawiać się nad daną sytuacją bez potrzeby. Z początku myślała, że lepiej nie podchodzić do postaci, bo nie może z danej odległości ocenić kto to jest, jeśli byłby to prefekt, który znowu paraduje w piżamie nie mogłaby się na drugi raz powstrzymać od śmiechu i dostałaby karę. Spojrzała z zaciekawieniem na sylwetkę postaci. Rozpoznała od razu po budowie, że to chłopak. Miała przez chwilę wątpliwości, czy może podejść sobie od tak do niego od tyłu i się przywitać... Jednak jej natura nie pozwoliła na nic innego, jak ostrożnie zbliżając się do chłopaka z niepewnością wypisaną, wręcz na jej twarzy. Kiedy Tete była już wystarczająco blisko nieznajomego, wychyliła się lekko, aby spojrzeć na niego wychylając się zza jego ramienia.
    -Nie nudzisz się tu samemu? - Zapytała przyglądając się chłopakowi z uwagą.

    OdpowiedzUsuń
  41. Powoli otworzył oczy, od razu kierując swój wzrok na dziewczynę. Zmrużył je, przyglądając się jej.
    - Czy gdybym się nudził, zostałbym tutaj - odpowiedział pytaniem na pytanie.
    Jego głos był oschły. Dziewczyna wydawała się być miła, lecz jego to nie obchodziła. Nie miał zamiaru przez jedną małolatę zepsuć opinię o sobie. On musiał zostać bad boyem przed którym pierwszoroczniaki zwiewają. Tym, o którym starsze rodzeństwo opowiada nowym uczniom Hogwartu, by nastraszyć dzieci. Nie mógł nie przyznać, że próba nastraszenia dzieci była jedną z wielu częstych przyczyn rozsławienia jego złego charakteru.
    - Za to tobie musi się koszmarnie nudzić, skoro postanowiłaś przyjść tutaj i przeszkadzać mi - dodał po dłuższej chwili widząc, że dziewczyna nadal stoi obok.
    Miał nadzieję, że uda mu się ją jak najszybciej spławić i wrócić do spoczynku.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie odwracała wzroku od chłopaka, póki nie poczuła na sobie jego dosyć chłodnego spojrzenia. Zawahała się przez chwilę, czy cokolwiek odpowiedzieć i tylko odwróciła chwilowo od niego wzrok. Wyprostowała się, czując, że zaczynają ją boleć lekko plecy od tej pozycji. Spojrzała na chłopaka od góry mając przez chwilę minę zbitego szczeniaczka.
    -Nie wiem... Różni są ludzie- Wzruszyła ramionami, a zaraz potem zmierzyła towarzysza wzrokiem. Nie wyglądał jej na groźnego... No pomijając wzrok zabójcy. Jak zwykle Taeyeon nie zamierzała tak po prostu zostawić chłopaka. Miała sporo wątpliwości przez cały czas, ale jednak nie lubiła przebywać tylko w swoim towarzystwie, więc czemu miałaby nie potowarzyszyć blondynowi. Słysząc jego kolejne słowa uśmiechnęła się niepewnie w jego kierunku.
    -Żebyś wiedział, że mi się nudzi - Mruknęła pod nosem po czym usiadła obok chłopaka, trzymając bezpieczną odległość. Nie znała go, więc nie wiedziała jak się może zachować w danej chwili.
    -Nie widzę, żebyś czymś specjalnym się zajmował- Powiedziała po chwili kierując swój wzrok na rozmówcę oraz przechylając lekko głowę w bok. No cóż, oschły ton do niej jakoś nie docierał... Taeyeon była już do takich ludzi przyzwyczajona, jak nawet nie do gorszych. Dziewczyna z zaciekawieniem patrzyła na chłopaka, mając nadziei, że nie pozostawi ją na pastwę "samotnych trybun".

    OdpowiedzUsuń
  43. Westchnął ciężko.
    - Po to, co ja robię nie da się pojąć oczami a coś czuję, że ty niczym tego nie pojmiesz - odpowiedział tak lodowatym tonem, że gdyby miał taką moc, mógłby zmrozić błonia.
    Czuł się strasznie poirytowany. Dziewczyna przychodziła tutaj, zakłócała jego spokój i jakby tego było mało, nie miała zamiaru odejść. Irytujące.
    - Jesteś strasznie nieostrożna - mruknął. - Podchodzisz do ludzi - podniósł się na chwilę, by przybliżyć swoją twarz do jej twarzy. - A tak naprawdę nie masz pojęcia, z kim masz do czynienia.
    Słowa wyszeptał, po czym z powrotem rozsiadł się wygodnie. Miał nadzieję, iż w końcu uda mu się pozbyć upierdliwej przylepy, by wrócić do swoich codziennych czynności. Może na razie rządziła nim cholerna monotonia, lecz to miało już nie długo trwać.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  44. Słysząc ponownie chłodny ton chłopaka, poczuła, że po jej ciele przeszły lekkie nieprzyjemne ciarki. Może faktycznie przeszkodziła w czymś chłopakowi. Wbiła swój wzrok w swoje czarne trampki mając lekkie poczucie winy. Często komuś przeszkadzała, nawet jeśli myślała, że tak nie jest, czuła od dziecka, że zawsze komuś przeszkadza. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko wróciła wzrok w inną stronę, zastanawiając się nad swoim postępowaniem. Słysząc ponownie chłopaka, skierowała na niego niepewnie swoje spojrzenie. Bacznie obserwowała jego każdy ruch, widząc jak chłopak wstaje zlękła się lekko przez co nie wiedziała co ma zrobić. Gdy nagle przybliżył do jej twarzy swoją, wstrzymała oddech oraz przełknęła nerwowo ślinę, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego tak dyskretnie, aby nie zauważył, że wywołał u niej niepokój. Odetchnęła z ulgą, kiedy chłopak z powrotem usiadł. Wzięła głęboki oddech, odchylając lekko głowę do tyłu, tak, aby przez chwilę móc spojrzeć w błękitne niebo.
    -Masz rację...- Zaczęła niepewnym cichym tonem, zwracając swój wzrok w kierunku chłopaka.- Podchodzę do nich właśnie dlatego, że nie wiem z kim mam do czynienia. To głupie, prawda?- Zaśmiała się lekko, lecz naprawdę krótko. Do nie był śmiech radości, lecz bardziej zażenowania swoją osobą. Westchnęła cicho wlepiając swój wzrok w przestrzeń jaka przed nią była.
    -Nie wiem jaki jesteś, ale mogę już myśleć o Twoich trzech głównych cechach- Spojrzała na swoją dłoń, którą teraz wyciągnęła przed siebie Każdą cechę wyliczyła sobie w myślach jak i na palcach, o to by zaraz skierować je w kierunku chłopaka, nadal jednak zachowując bezpieczną odległość.
    -Trzy cechy, które mnie niepokoją... Ale są tylko trzy, więc resztę musisz mieć dobrych- Zabrała swoją rękę opierając ją o ławkę na trybunach. Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym odgarnęła włosy do tyłu jednym ruchem ręki.
    -No chyba, że się mylę... W końcu nie znam Cię, więc mogę się mylić. Wtedy uznajmy, że rzeczywiście jestem nieostrożna.

    OdpowiedzUsuń
  45. - To nie tylko głupie, to idiotyzm w czystej postaci - cmoknął z dezaprobatą. - Możesz podejść do kogoś i nie wiedzieć z kim rozmawiasz a potem, gdy dowiesz się kim jest, może być za późno. Bo oprócz tych, którzy nic ci nie zrobią, po świecie chodzą też mordercy, gwałciciele, psychopaci i chyba nie muszę mówić, że nie będą łaskawi, choćbyś im nie wiadomo co obiecywała. Mnie to by nie poruszyło nawet, gdyby mi obiecywali El Dorado.
    I w sumie kiedyś spotkał się z osobą, której tak zależało na życiu. Poniekąd przypominała mu dziewczynę, z którą właśnie rozmawiał. Mała, niewinna i niczemu nieświadoma. Dopiero wchodziła w prawdzie życie, lecz ja postanowiłem jej to odebrać. I odebrałem, choć obiecywała naprawdę wiele. Dla mnie jednak nie liczyły się aż tak bardzo dobra materialne. Kiedy już miałem cel, musiałem go po prostu zabić, napawając się jej krzykami. Słysząc je, odczuwał podniecenie, że od niego tak wiele zależało. Kiedy krew oblewała jego ręce a czasem nawet i twarz, czuł się lepiej, niżeli by właśnie poszedł do Agencji Towarzyskiej i dostał najlepszą z kobiet. Tego nie dało się opisać ani porównać z niczym innym. Teraz brakowało mu tego, lecz nie zostało już dużo czasu. Może już wkrótce będzie mógł zacząć znowu działać.
    - Zamieniam się w słuch, jakie to cechy posiadam według ciebie - spytał, przyglądając się jej.
    Musiał przyznać, że dziewczyna była całkiem ładna. To jednak była kolejna rzecz, która go mało obchodziła. Nigdy w sumie nie myślał o tym, by być z kimkolwiek. Od zawsze był sam i to mu się podobało.

    Psychol Zico

    OdpowiedzUsuń
  46. Westchnęła ciężko, uważnie słuchając słów chłopaka. Wiedziała, że po części ma rację, jednak czuła zawsze, że ciekawość poznania kogoś obcego jest znacznie u niej mocniejsza niż rozsądek. Miała jednak zawsze to szczęście, że nie trafiała na ludzi niebezpiecznych, dlatego uważała, że szansa na to, że spotka zboczeńca, czy też psychopatę jest naprawdę mała. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i ponownie wbiła swój zamyślony lekko wzrok w buty.
    -Dlatego jestem ostrożna...- Mruknęła pod nosem po czym przeniosła swój wzrok na chłopaka. -Spotykałam różnych ludzi, a widzisz jakoś jestem cała i zdrowa.- Rozłożyła swoje ręce oraz przeniosła swoje dłonie na policzki, delikatnie się po nich klepiąc, aby pokazać chłopakowi, że nie "rozsypie" się. Zabrała z policzków swoje dłonie, a zaraz potem zmierzyła chłopaka wzrokiem.
    -Mówisz, że to ja jestem nieostrożna, a sam teraz rozmawiasz z dziewczyną, której nie znasz.- Dodała po chwili przyglądając się chłopakowi z uwagą. Chłopak ją w pewnym stopniu zaciekawił, jednak nadal wolała trzymać od niego bezpieczną odległość. Ponownie wyciągnęła swoją dłoń przed siebie, aby tym razem wyliczyć cechy na głos.
    -Myślę, że jesteś arogancki, zimny oraz, że jesteś typem samotnika przez to, że siedziałeś tutaj sam.- Pomachała leniwie dłonią po czym wyciągnęła się. - Chciałam dodać jeszcze chamski, ale rozmawiasz, że mną w nawet miły sposób, więc sobie daruję.-Uśmiechnęła się lekko, podkreślając w swojej wypowiedzi słowo "nawet". Przyjemnie rozmawiało się jej z chłopakiem, mimo jego nieprzyjemnego tonu głosu, który parę razy słyszała.

    OdpowiedzUsuń
  47. Zaśmiał się. W jego głosie można było wyczuć nutkę szyderstwa.
    - Każdy kiedyś traci swoje szczęście, kochaniutka - powiedział.
    Zastanawiał się, jaka byłaby jej reakcja, gdyby dowiedziała się o tym, kim jest. Jego wyczyny przecież były o wiele bardziej warte podziwu, niż robota zwykłego mordercy. Inni mówili na to okropności, ale on uważał zabijanie za zabawę. Każdy dobry zabójca stara się pokazać, iż jest lepszy od drugiego. Jak na razie nie widział w tym ani tamtym świecie przeciwnika, który dorównałby jego wyczynom. Zwykły chłopak, w którego rodzice zwątpili. A teraz proszę! Był kimś i oni nie mogli temu zaprzeczyć.
    - Tylko, że ja nie mam się czego bać - stwierdził. - Nie musisz się o mnie martwić - mnie trudno byłoby skrzywdzić i psychicznie i fizycznie.
    Przyglądał się jej. Ukrywał jak zwykle emocje, lecz gdzieś w głębi skrywał się podziw dla dziewczyny. W końcu sam jego wygląd już mówił, że lepiej do niego nie podchodzić. Spojrzenia przerażonych pierwszoroczniaków też powinny dać jej wiele do myślenia. A już nie można pominąć faktu, iż cały czas był sam. Czasami istotnie nie pragnął tej samotni, jak każdy, ale wszyscy przecież od niego stronili. Na szczęście bardzo rzadko zdarzało mu się pragnąć czyjegoś towarzystwa.
    Leniwie podniósł ręce na wysokość swojej klatki piersiowej i leniwie w nie zaklaskał.
    - Wybacz mi, ale Nobla ci nie wręczę, gdyż określenie tych cech mojego charakteru jest nie trudne - powiedział. - Chociaż z jedną bym dyskutował, lecz pozwolisz, że pozostawię to dla siebie.
    Przeniósł wzrok przed siebie. Wiedział, że choćby bardzo chciał się jej pozbyć, to tylko zrzucenie jej z trybun byłoby dobrym rozwiązaniem a on miał się trzymać z daleka od kłopotów. Gdyby to uczynił, wróciłby do sali rozpraw, gdzie dyrektor szkoły już by go nie wybronił.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  48. -Na szczęście jeszcze mnie nie opuściło- Powiedziała z lekko zadziornym uśmieszkiem po czym ogarnęła swoje włosy, których kosmyki co jakiś czas spadały jej na twarz. Taeyeon miała naiwne przekonanie, że w swoim życiu nie spotka nikogo niebezpiecznego, więc uznawała, że to szczęście jeszcze długo z nią będzie. Spotykając różnych ludzi zdarzało jej się mieć czasem wątpliwości, dziwne zachowania niektórych ludzi, wręcz ją przerażały, ale z czasem te wszystkie podejrzenia i strach ją opuszczały. Uważała, że jeśli ktoś miałby jej coś zrobić to zrobiłby to od samego początku.
    -Każdego da się zranić w jakiś sposób- Stwierdziła cały czas patrząc się na chłopaka. Czuła się dziwnie, gdy jego twarz nie wyrażała swoich emocji... Ona tak nie potrafiła, przez co większość ludzi od razu ją rozszyfrowywało jak chciała coś w sobie ukryć. Pokerowy wyraz jego twarzy wywierał u niej, wręcz niepokój, wszystkie słowa wypowiadał z taką bezinteresownością. Wzięła głęboki oddech, aby nacieszyć się trochę świeżym powietrzem oraz, aby przestać zwracać uwagę na jego zachowanie.
    -Masz te trzy cechy wypisane na czole i tylko one wzbudzały we mnie wątpliwości-Powiedziała po chwili posyłając chłopakowi lekki uśmiech. Mimo tych trzech cech jakie wymieniła uważała, że chłopak jest na swój sposób sympatyczny, jeśli nie wbija w nią brutalnie swojego przenikliwego, a zarazem morderczego oraz chłodnego spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Żebyś się nie zdziwiła - mruknął cicho, bardziej do siebie.
    Pewność dziewczyny, że nigdy nie trafi na kogoś złego, była zabawna, ale też żałosna. Życie nie było bajką a Zico idealnie o tym wiedział. Był psujem wszelkich marzeń i nadziei ludzi a zwłaszcza tych, którzy sądzili, iż są wyjątkami i on da im tak po prostu odejść.
    Najlepsze w tym wszystkim było to, że każdy wie, iż kiedyś umrze a żyje, jakby miał nigdy nie umrzeć. Cholernie zabawne .
    Zaśmiał się, słysząc jej słowa.
    - Tak sądzisz - spytał, wbijając w nią swoje spojrzenie. - Pozwolisz, że na razie pozostawię cię w tym przekonaniu.
    Ładnie się uśmiechała. Tak przyjaźnie, tak miło, tak grzecznie . Kompletne przeciwieństwo Zico. Oni oby dwoje mieli zupełnie inne poglądy na świat. Podejrzewał, że była optymistką. Z tego co zaobserwował podchodziła do wszystkiego na luzie, nie bojąc się konsekwencji. To takie słodkie . Skrzywił się lekko, wypowiadając w myślach to ostatnie słowo.

    Zico
    [ Ja jadę nad jezioro. Jak chcesz, to jakoś to skończ. Ja jutro pewnie jeszcze wejdę, ale nie na długo. :) Nie chcę cię przetrzymywać. ]

    OdpowiedzUsuń
  50. Uniosła delikatnie jedną brew słysząc jak chłopak wymamrotał coś pod nosem. Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Zastanawiała się nad tym czy kiedyś spotkał osobę, która zrobiła jemu krzywdę skoro tak mówi, jednak wiedziała, że pytanie o to chłopaka którego nawet nie zna imienia może być trochę... Wścibskie i niegrzeczne z jej strony. Chociaż przez chwilę chciała się o to zapytać, lecz z tą myślą zrezygnowała. Podrapała się delikatnie po policzku, patrząc bez celu na otoczenie.
    -Oczywiście, że tak myślę!- Odpowiedziała szybko słysząc słowa chłopaka po czym od razu skierowała swój wzrok w jego kierunku. -Każdy ma jakiś słaby punkt, fizyczny jak i psychiczny... Nawet gwałciciele albo mordercy.- Dokończyła wpatrując się z uwagą w rozmówcę. Przez myśl jej nie przeszło, że na świecie może być człowiek, którego nie da się zranić w jakiś sposób. Kiedyś sama była przekonana, że jest twarda oraz nikt jej nie zrani, ale szybko przekonała się, że wcale tak nie jest. Oczywiście w niejednej sytuacji wmawiała sobie, że nic ją nie rusza, ale w rzeczywistości było zawsze inaczej.
    -Jestem pewna, że Ty też masz jakiś słaby punkt.-Powiedziała ciszej zagłębiając się trochę w swoich własnych myślach, jednak nadal nie spuszczała wzroku z chłopaka. Nie wyglądał jej na łagodnego baranka, co i tak nie zmieniało faktu, że uważała iż musi mieć jakiś słaby punkt, udając tylko takiego "Twardziela". Nie ocenia się książki po okładce i tak według niej było również i w tym przypadku.

    [No cóż, ja wyjeżdżam na działkę na tydzień i wrócę dopiero w niedzielę. Jak wrócisz to możesz skończyć, bo ja również nie chcę Cię przetrzymywać.^^]

    OdpowiedzUsuń
  51. Słysząc o jej słabym punkcie, zaczął patrzeć w dal przed siebie. To dało jej trochę do myślenia. Jak do tej pory nie zastanawiał się nad tym, czy coś może go zaboleć fizycznie bądź psychicznie. Od jego przemiany eliminował wszystkie te słabości, by nikt nigdy nie mógł go już zranić.
    Śmiał się z bohaterów filmów, którzy byli rzekomo tacy źli a gdy spotykali jakąś dziewczynę, od razu im kolana miękły. Sam nie przewidywał przyszłości swojej u boku kogokolwiek - czy to kobiety czy mężczyzny. Potrafił wykorzystać do własnych celów, oszukać, omamić - kochać? Nigdy.
    - Wątpię żebyś mogła znaleźć go, nawet gdybym go miał - odezwał się w końcu.
    Był ciekawy hipotez dziewczyny. Jak na razie przyjemnie słuchało mu się jej paplaniny.
    - A ty na przykład jakie masz słabości - spytał, zerkając na nią kątem oka.
    Gadulstwo i łatwowierność - przemknęło mu przez myśl.
    To były jej słabe cechy, ale słabości, w które ktoś mógł uderzyć? Jak na razie nie udało mu się wyłapać jakiejkolwiek takowej rzeczy. Ale cierpliwość to cnota. Może w końcu mu się uda?

    Zico

    [ Zico poczeka. Dobrze mu się gada ^^]

    OdpowiedzUsuń
  52. Nigdy nie byłem na boisku do Quidditcha, dlatego postanowiłem, że dzisiaj będzie ten dzień, kiedy po raz pierwszy je odwiedzę. Było zimno, dlatego ubrałem się w płaszcz zimowy, szalik i uroczą czapkę, bo jako iż byłem sierotą, byłem aż zbyt podatny na jakiekolwiek warunki pogodowe. Naprawdę, to robiło się pomału chore i momentami rzeczywiście miałem ochotę umrzeć. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować własnym marnym żywotem i przyszedłem tutaj, ot tak po prostu się rozejrzeć. Fajnie by było dołączyć do drużyny, dlatego tym bardziej musiałem tutaj przyjść i się odważyć. Choć świadomość, że będę kilkanaście metrów nad ziemią latać sobie na miotle przez długi czas i w każdej chwili mogę zlecieć wcale mnie nie pocieszała. Wręcz przeciwnie- miałem ochotę zabarykadować się w swoim pokoju i schować się pod ciepłą, bezpieczną kołdrą.
    Westchnąłem ciężko, zatrzymując się i unosząc głowę. Jak na złość śnieżek pomalutku zaczął spadać z nieba. Powinienem niedługo zacząć się zbierać, jeśli nie chcę wywalić się znowu na jakimś zasranym lodzie. Naprawdę, zimo, rozumiem śnieg, ale lód? To już jest gruba przesada. Dodatkowo ta biel paliła moje oczy. No ale podsumowując- lubiłem zimę. Mimo wszystko.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  53. Podszedłem do okna z wielkim uśmiechem na ustach. Właśnie była moja ulubiona pora roku, mianowicie zima. Przyglądałem się przez chwile jak biały delikatny puszek okrywa wszystko dookoła. Z drugiej strony było mi trochę przykro bo nie pogram sobie w Quidditcha przez jakiś czas. Bardzo kochałem latać na miotle, jedno z moich ulubionych zajęć. Postanowiłem przejść się na boisko i zobaczyć jak wszystko wygląda pod cienką warstwą białego śniegu. Ubrałem zimowy płaszcz a szyję owinąłem ciepłym, grubym szalikiem. Wyszedłem z zamku i od razu szybkim krokiem skierowałem się na boisko. Rozglądałem się dookoła podziwiając jak wszystko jest przykryte przez biały puszek. Dotarłem w końcu na miejsce. Odetchnąłem głęboko i rozejrzałem się po boisku. Nagle dostrzegłem jakąś postać. Zdziwiłem się trochę, bo myślałem, że tylko ja przychodzę w zimę na boisko..jak widać nie. Podszedłem trochę bliżej do osoby i zeskanowałem ją wzrokiem. Był to chłopak, dosyć niski, stał do mnie tyłem. Zaśmiałem się do siebie, bo właśnie naszła mnie ochota na małą zabawę. Schyliłem się i wziąłem trochę zimnego śniegu w dłoń , by uformować z niego dość sporą kulkę. Że też nie wziąłem rękawiczek...ehh. Podszedłem jeszcze trochę bliżej nieznajomego i rzuciłem śnieżką, trafiając wprost w jego plecy.

    OdpowiedzUsuń
  54. Rozważałem wszystko za i przeciw. Wrócić do zamku czy też nie. Mogłem siedzieć w ciepłym, mięciutkim łóżku albo też gnić na mrozie. Co nie zmienia faktu, że takie siedzenie na dworze zrobiłoby dobrze mojemu organizmowi. Mimo wszystko mroźne powietrze było bardzo odświeżające i kto wie, może sprawi, że nagle zachce mi się iść do biblioteki i coś poczytać? Pewnie znowu spotkałbym kogoś dziwnego, aish.
    Znikąd poczułem niezłą dawkę chłodu przechodzącą przez moje plecy. Wystraszyłem się, odskakując. No nie żartujcie sobie. Czy ktoś właśnie rzucił we mnie tym śniegiem?! A myślałem, że na boisku nikogo nie spotkam, bo każdy przebywa albo nad jeziorem albo w pokojach wspólnych przy kominku.
    - Yah! - obruszyłem się, odwracając się w stronę napastnika i momentalnie straciłem wiarę, że mam z nim jakiekolwiek szanse. Był cholernie wysoki. Sięgałem mu najwyżej do ramienia. Ledwo. Mimo wszystko byłem bardzo wyszczekany mimo swojego wzrostu. - Co ty sobie myślisz, żeby mnie z zaskoczenia atakować, co? - dodałem po chwili, marszcząc wściekle brwi i podchodząc do niego szybko. Wydąłem dolną wargę. Gryffindor. Widać to było od razu. Odważny, wesoły wielkolud.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  55. O wiele bardziej wolałem właśnie takie zabawy, niż siedzenie z innymi przed jakimś głupim kominkiem czy w bibliotece. Pierdu pierdu. Trzeba się trochę poruszać, a szczególnie, gdy jest taka magiczna pora roku. No dobra...nie powiem, że ja też czasami wole gdzieś się legnąć i mieć wszystko głęboko nie powiem gdzie. Ale akurat dzisiaj naszła mnie ochota na zabawę i nawet znalazłem sobie nową ofiarę do tego. Przyglądałem się w spokoju jak chłopak się do mnie odwraca z krzykiem. Roześmiałem się, gdy do mnie podszedł i wydął dolną wargę. O ile się nie mylę był on z Ravenclaw. Śmieszny maluszek.
    -Wiesz...stałeś tam tak samotnie w tym śniegu. Nie byłbym sobą, gdybym Cię nie zaczepił.- uśmiechnąłem się lekko mierząc go wzrokiem. Był na prawdę malutki przy mnie.

    OdpowiedzUsuń
  56. W mojej główce pojawiło się tysiące epitetów skierowanych w stronę tego przeklętego wielkoluda, któremu zachciało się we mnie rzucać. Co on sobie myślał? Że w podskokach zaraz do niego podbiegnę, rzucę się na szyję i zacznę się śmiać? O nie, nie. Nie ze mną były takie numery, jeszcze z zaskoczenia. Ja prawie tutaj na zawał zszedłem! A ten się jeszcze ze mnie śmieje. Idiota. Zadarłem głowę, patrząc na niego. Jakby nie mógł się choć TROCHĘ schylić. Byłoby mi znacznie łatwiej, bo nie miałem ochoty unosić ciągle łba. A jednak niezbyt widziało mi się wgapianie się w jego klatkę piersiową. Westchnąłem. Nagle zapragnąłem, by miał wzrost jak mój przyjaciel Kyungsoo. Chociaż nie czułbym się jak krasnal.
    - To dlaczego nie podszedłeś do mnie jak cywilizowany człowiek, witając się? Zamiast tego zachodzisz mnie od tyłu i rzucasz we mnie białą breją! - fuknąłem oburzony, poczynając się już uspokajać.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy widziałem go takiego zdenerwowanego. Tak myślałem, że jest zdenerwowany...na pewno, widać to po nim. Nie chce wiedzieć, jak ładnie teraz mnie opisuje w tej swojej małej główce...no cóż, ja tam się świetnie bawiłem. Zobaczyłem, że chyba przeszkadza mu to, że musi tak unosić głowę, żeby na mnie spojrzeć. Zgiąłem lekko nogi w kolanach, tak, że znalazłem się z nim teraz 'twarzą w twarz'
    -I co tam na dole?- próbowałem powstrzymać się od śmiechu, ale nie wytrzymałem i z powrotem się podniosłem łapiąc się za brzuch.- Okey, okey..przepraszam.- zasłoniłem dłonią usta próbując się uspokoić.
    -Byłeś za daleko...jakbym zaczął do Ciebie podchodzić to pewnie byś zwiał. Po za tym ten śnieg tak kusił...musiałem.- pokiwałem głową robiąc smutną minkę.

    OdpowiedzUsuń
  58. Zastanawiałem się, czy on przypadkiem nie brał jakiś dragów. Non stop się uśmiechał. Podejrzewam, że ciągle tak było. Czy to słońce, czy to deszcz, śnieg, burza i cholera wie co, on ciągle się szczerzył. Było to na swój sposób fajne i urocze, ale teraz nie jestem od tego, by mu słodzić, a opierdzielać go. No bo jak on mógł. Jeszcze zgiął kolana, by mi jakoś dorównać i poprawić swoją sytuację, ale zamiast tego tylko ją pogorszył swoim durnym komentarzem, a następnie tak głośnym śmiechem, że niemalże ogłuchnąłem.
    - Jesteś wredny! - fuknąłem, kopiąc go w kostkę. Tutaj chociaż wiedziałem, że sięgnę. - Żebyś ty zaraz nie zaczął wiał.. ty...ty.. jak ty się w ogóle nazywasz, co?

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  59. Oezu czy on zawsze ma taką minę? Ja tu z pozytywnym nastawieniem, a ten tylko marszczy te swoje brwi i patrzy na mnie jakbym zrobił mu nie wiadomo co. No okey...rzuciłem w niego śnieżką..co to takiego? Jest zima...i dobrze tym wie, że jeżeli nie dostał by ode mnie to od kogoś innego i możliwe, że mocniej. Pamiętam jak kiedyś dostałem w ucho...nie przyjemne doświadczenie. Wzdrygnąłem się lekko po czym znowu spojrzałem na chłopaka. W pewnym momencie poczułem jakiś ból w okolicach kostki.
    -Ty...nie wierzgaj tak co?- syknąłem przyciągając do siebie nogę, żeby pomasować kostkę.
    -Po co ci moje imię? Chcesz mnie nawiedzać czy coś? -spojrzałem na niego rozbawiony.- Park Chanyeol...miło mi.- wyciągnąłem niepewnie dłoń. Nie wiedziałem..może znowu mnie zdzieli za to głupie oberwanie ze śnieżki.

    OdpowiedzUsuń
  60. Miałem ochotę rozerwać tego chłopaka na malutkie części, ashjgfds, chociaż wiedziałem, że nie dam rady tego zrobić, ponieważ ja wyglądałem tak, a on wyglądał tak. No trudno. Życie jest ciężkie. Najwyżej trafię do więzienia. Mieszkanie tam na pewno nie jest takie złe, prawda? Aż zawiał chłodniejszy wiatr. To chyba oznaczało 'nie'. Ups?
    - Przepraszam, musiałem się zemścić. Jestem dosyć mściwy - zachichotałem pod nosem, patrząc jak męczy się ze swoją kostką. No cóż ja ci poradzę.
    Chwilę później wielkolud mimo pretensji i różnych podejrzeń przedstawił mi się, wyciągając zaraz niepewnie w moją stronę dłoń. Aw, bał się, że znowu go opierdzielę? Słodko.
    Mimo wszystko uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę, czując jak złość się ze mnie ulatnia. Ścisnąłem jego dłoń.
    - Mi również, Byun Baekhyun z Ravenclaw.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  61. Taki mały a jak podskakuje no kurdebele. Aż zatrząsłem się lekko, gdy poczułem zimniejszy wiatr.
    -Taaa...zauważyłem właśnie.- pomasowałem jeszcze trochę swoją kostkę, po czym stanąłem normalnie.
    Zmrużyłem oczy, gdy chłopak chwycił moją dłoń. Serio...nie chce mi się masować teraz jeszcze ręki, czy może nie wiadomo czego innego. W końcu może zna jakieś magiczne chwyty karate...kto go tam wie. Aż otworzyłem szeroko buzie, kiedy zobaczyłem, że w końcu się uśmiechnął. Szok, zdziwienie i niedowierzanie razem pomieszane. Ten chłopak potrafi się uśmiechać. Przyjrzałem się dokładnie, by zapamiętać ten dosyć ładny uśmiech. Nie wiadomo..może już go nie zobaczę.
    -Gryffindor.- wydukałem w ciągłym szoku.- W takim razie Baekhyun...co Cię sprowadza w zimę na boisko, hmm?-spytałem wskazując brodą na owalne zaśnieżone boisko.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Przeszkadza ci coś? - fuknąłem, kiedy ten wyglądał jakby miał niezłe pretensję do mojej osoby, za to, że najnormalniej w świecie mu oddałem. Zrobiłem to tylko w nieco innej formie.
    Chanyeolowi chyba ciężko było uwierzyć w to, że nic mu nie zrobiłem, bo jego usta szeroko się otworzyły. Aż zaśmiałem się ponownie. Ten chłopak mnie rozśmieszał. To dobrze. Może aż za dobrze.
    - Widać - odparłem, słysząc nazwę jego domu, śmiejąc się wciąż z jego twarzy, która wyrażała niemały szok. - Świeże powietrze, chęć rozejrzenia się, przełamywanie się co do dołączenia do drużyny i inne duperele - wzruszyłem ramionami. - A Ciebie? - zadałem mu to samo pytanie, wskazując na niego brodą.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  63. Cały czas wpatrywała się z uwagą w chłopaka, co jakiś czas marszcząc delikatnie nos. Zastanawiało ją jak może nie wiedzieć on, czy ma jakąkolwiek słabość... Wydawało jej się, że każdy wie co może go zranić, więc nie ukrywała swojego zdziwienia na jego słowa.
    -A nie masz?- Zapytała po chwili bez żadnego zastanowienia, patrząc z lekkim niepokojem jak i zaciekawieniem na rozmówcę. Postać chłopaka zaczęła ją interesować, chociażby dlatego, że nigdy nie rozmawiała z taką osobą, nawet już jego imię dla niej nie było takie istotne. Słysząc jego pytanie spuściła wzrok na swoje dłonie. Taeyeon miała wiele słabości, które w życiu przeciwko niej wykorzystało wiele ludzi. Nie lubiła wspominać sobie o czasach, gdy nawet jej własna matka ją raniła, wykorzystując jej słabe punkty, ale w tej chwili to zrobiła. Przeniosła powoli swój wzrok na chłopaka po czym westchnęła ciężko.
    -Mam ich wiele...- Powiedziała cicho po dłużej chwili namysłu.-...Czemu miałabym Tobie o nich powiedzieć?- Dodała krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej. Obiecała sobie kiedyś, że nie będzie popełniać ponownie tego błędu i opowiadać wszystkim co ją trapi, czego się boi, albo jak można ją zranić. Kiedyś jeszcze powiedziałaby to bez żadnych zastanowień, ale nie dzisiaj. Fakt, że Tete i tak od swojej obietnicy, nie raz ją złamała, potem na tym cierpiąc, jednak jej nie zmienił. Sama czasem potępiała siebie za swoją naiwność... Zastanawiało ją, jednak czemu chłopak interesuje się jej słabościami. Najbardziej postawiła na to, że pyta z czystej ciekawości, jednak czekała na jego odpowiedź.

    [Oki, wróciłam Bommie :3 Miło, że Zico poczekał ^^]

    OdpowiedzUsuń
  64. - Uważam, że zranienie mnie jest raczej nie możliwe - odpowiedział wolno.
    W jego oczach nie było emocji, na jego twarzy też nie. Był jednym słowem jak księga, której nie można rozszyfrować. To było jego ogromnym atutem - nie okazywał uczuć. Dzięki temu jakiekolwiek słowo by ktoś powiedział, on nadal będzie zagadką.
    Możliwe, że jest coś, co potrafi go bardzo boleśnie zrazić, jego pięta Achillesa. On sam jej jednak nie znał.
    - W sumie nie ma powodu, dla którego miałabyś to zrobić - wzruszył ramionami. - Gdybyś to uczyniła prawdopodobnie ja postarałbym się to wykorzystać przy najbliższej okazji, bo jestem chamem, który ma w dupie uczucia innych.
    Ponownie wzruszył ramionami, mówiąc szczerze to, co myślał. Trochę zdziwiło go tak, gdyż mijał się często z prawdą.

    Zico

    [ Zico chyba lubi Taeyeon, więc poczekał. ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  65. Patrzyła na chłopaka, nadal ze zdziwieniem, które rosło wraz z jego kolejnymi słowami. Nie wierzyła w to, że nie można go zranić... Dla niej było to po prostu nie możliwe.
    -Naprawdę nigdy nikt Ciebie nie zranił?- Zapytała z niedowierzaniem, przerażało ją troszkę to, że chłopak nie okazywał ponownie żadnych emocji. Zdawało jej się, że każdy kiedyś musiał przeżyć coś co go zabolało. Ona sama miała takie czasy, gdy jej matka ją nie akceptowała, bo była "inna", wtedy czuła największy ból. Zamyśliła się na chwilę, ale odpowiedź chłopaka przerwało jej rozmyślanie. Szczerze, nie spodziewała się takiej odpowiedzi i przez dłuższą chwilę patrzyła na niego z poważną miną.
    -Nie wydajesz się być takim chamem... W końcu siedzisz tu ze mną i mnie jakoś znosisz, prawda?- Powiedziała niepewnie unosząc delikatnie jedną brew do góry. Jej usta ułożyły się w lekki uśmiech, który mógł troszeczkę przypominać grymas. Pomyślała, że chłopak, albo był szczery, albo za mocno siebie oceniał. Jedyne czego się teraz obawiała to, że rozmówca w rzeczywistości taki jest i szybko zgadnie jej słabości, aby móc je wykorzystać przeciwko jej.

    OdpowiedzUsuń
  66. Słysząc jej pytanie, postanowił je zignorować i nie odpowiedzieć na nie. Oczywiście, że kiedyś ktoś go zranił, w sumie to robiono to bardzo długo. Dlatego obiecał sobie, iż nikt więcej już nie skrzywdzi go. To były stare rany, które już dawno przerodziły się w praktycznie niewidzialnie blizny. Nie miał zamiaru ich rozgrzebywać. Zapewne już by go to nie bolało, dokonał zemsty, ale same wspomnienia czasami mogły być zbyt realne.
    Zaśmiał się cicho pod nosem.
    - Niektórzy potrafią chować swoje prawdziwe ja - stwierdził, patrząc na nią uważnie. - Po za tym wolę być szczery, przynajmniej będę mógł w razie czego powiedzieć ostrzegałem .
    Widząc jej uśmiech, zmarszczył lekko brwi, patrząc na jej twarz. W myślach oceniał jej oczy, usta, kształt twarzy... Jednym słowem wygląd twarzy. Skłamałby, gdyby powiedział, że jest brzydka. Dziewczyna była ładna a z uśmiechem, nawet bardziej grymasowatym, było jej do twarzy.
    Nawet na chwilę sam odwzajemnił uśmiech, delikatnie i dosłownie na sekundę, by po chwili znowu schować wszystkie emocje.
    - Gdybym miał cię dosyć, prawdopodobnie albo leżałabyś tam na dole - głową wskazał na boisko. - Albo bym ci o tym powiedział.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  67. - Nie no coś Ty...lubię jak boli mnie kostka, nie przejmuj się.- spiorunowałem go wzrokiem.
    Zaraz się jednak uśmiechnąłem, widząc jak chłopak również się uśmiecha. Może jednak nie jest z niego taki gbur jak myślałem na początku.
    -Co to ma znaczyć...''widać''?- spojrzałem na niego unosząc jedną brew.- Ohhh dołączaj dołączaj! Uwielbiam grać w Quidditcha...cudowna gra.- pokiwałem energicznie głową.- W sumie chciałem zobaczyć jak wygląda boisko zasypane śniegiem...oraz kocham zimę, więc chciałem się po prostu przejść.- uśmiechnąłem się lekko, rozglądając dookoła.- To co..może przejdziemy się dalej? Czy masz mnie już dość?-spytałem niepewnie, przenosząc wzrok na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Mogę kopać cię częściej, jeśli chcesz - powiedziałem żartobliwie, patrząc na niego z uniesioną brwią, kiedy to sarkastycznie powiedział mi jak to bardzo lubi, gdy go boli kostka. Trzeba było nie zaczynać. Niech się cieszy, że nie dostałem w tyłek, bo serio, czucie czegoś zimnego i mokrego na dupie nie należało do najpiękniejszych i wartych zapamiętania uczuć na świecie, więc dobre chociaż to.
    - Jesteś taki... meh... po prostu patrzy się na ciebie i pierwsze co przychodzi na myśl to 'Gryffindor'. Podobnie mam z innymi domami, szczególnie ze Slytherinem - westchnąłem, wzdrygając się. - Jesteś jakby wiecznie na dragach i odważny. Dziwne, żebyś trafił do takiego Ravenclawu, prawda? - zaśmiałem się. - Jak zwalisz mnie z miotły, to kopnę cię nie tylko w kostkę - fuknąłem, słysząc jak zachęca mnie do dołączenia do gry, po czym uderzyłem do leciutko w ramię, ot tak, w formie żartu.
    Zagryzłem rozbawiony wargę, słysząc jego niepewne pytanie. Jakby denerwował się moją odpowiedzią. Uroczo, że ktoś się tym interesował. Westchnąłem, gapiąc się na boisko, po czym odsunąłem się lekko od niego. - Chodź, bo zmarznę tak stojąc wiecznie w miejscu.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  69. -No tylko spróbuj!- zagroziłem mu palcem. Kurde tak sobie pomyślałem, że mogłem obrać inny cel na trafienie śnieżką niż plecy. Co to tam plecy...lepiej noga, tyłek albo głowa! Wtedy to już bym przebolał jakoś to kopnięcie w kostkę..ale za same plecy?! Szok!
    -Weee...nie wiem jak Ty to robisz. No może masz rację z tymi ze Slytherinu...chociaż w sumie, nie wiem. Yah! Jakie dragi!? Nie chciałbyś spotkać mnie na dragach.-zaśmiałem się cicho. Ahh pamiętam tamte czasy, kiedy z kuplami odstawialiśmy różne odpały...no ale! Nikt poza nami tego nie wie i to było baaardzo dawno, więc nie chce tego rozpamiętywać.
    -Dlaczego miałbym zwalić Cię z miotły?-uniosłem jedną brew ku górze.- Serio myślisz, że jestem człowiekiem, któremu w głowie robienie takich rzeczy innym. Wole inną zabawę niż krzywdzenie innych.-wzruszyłem lekko ramionami. No bez przesady! Przecież nie jestem taki zły..no przyjemniej nie zrobiłbym nikomu krzywdy. Spojrzałem zdziwiony na chłopaka, gdy uderzył mnie lekko w ramię po czym uważnie się mu przypatrzyłem. Bosz...raz z kijem nie podchodź a teraz jakiś taki wesolutki...co jest nie tak?!?!
    -No dlatego zaproponowałem spacer...maluszku.-dodałem ciszej ruszając za chłopakiem.

    OdpowiedzUsuń
  70. Kiedy zauważyła, że chłopak zignorował jej pytanie, poczuła się trochę głupio, a równocześnie żałowała, że zadała to pytanie. Najwidoczniej miał swoje powody, aby je zignorować, a ona nie powinna się wtrącać w jego życie prywatne, ale często zanim pomyśli to już zrobi. Podrapała się kłopotliwie po karku, odwracając na chwilę wzrok od rozmówcy.
    -Mało znam takich osób.- Mruknęła cicho, nadal mając odwrócony wzrok. "Mało" to może było źle użyte słowo, bo nie znała takich ludzi w ogóle. Taeyeon uważała, że ktoś zawsze jest tym za kogo się podaje, co znowu pokazywało jej naiwność. -Myślę, że nie będziesz musiał używać tego słowa w moim kierunku...Jestem ostrożna- Dodała po chwili zerkając kątem oka na chłopaka. Uznała, że w sumie to dobrze, że jest szczery, chociaż jego niektóre słowa wywoływały u niej gęsią skórkę. Kiedy zwróciła całkiem swój wzrok na chłopaka wydawało jej się nawet, że przez chwilę się uśmiechnął, co wywołało u niej lekką ulgę, która mimo wszystko trwała krótko przez jego kolejne słowa. Spojrzała na boisko i zmarszczyła lekko nos, oceniając wysokość, która nie była wcale taka mała... Upadek nie mógłby być miły. Spojrzała na chłopaka z szeroko otwartymi oczami po czym zaśmiała się nerwowo.
    -Ty... Żartujesz prawda?- Zapytała wbijając swoje spojrzenie w towarzysza, nadal przy tym lekko się śmiejąc, ale jej śmiech ciągle był spowodowany lekkim stresem.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Oby tak było - powiedział cicho, przenosząc wzrok na boisko i obserwując wszystko, co się na nim działo.
    Tak właściwie to nie działo się na nim nic, ale zbyt długie patrzenie na dziewczynę, mogłoby przynieść wiele problemów bądź niedomówień. Nie wiadomo, co działo się pod włosami, co sobie myślała. Wolał nadal pozostać obojętny. Spoufalanie się z kimkolwiek mogłoby przynieść nie ciekawe rezultaty. Bądź co bądź opinia o nim nadal była dla Zico ważna. Nie miał zamiaru się zmieniać. Bycie skurwielem miało swoje zalety, które przeważały nad wadami.
    Słysząc jej pytanie, z powrotem przeniósł wzrok na niego. Kącik jego ust uniósł się lekko, przez co wyglądał nie co łobuzersko.
    - Poczujesz się lepiej, gdy powiem tak - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Nie twierdzę jednak, że ta odpowiedź byłaby zgodna z prawdą.
    Obserwował emocje, które malowały się na twarzy dziewczyny. Nie wiedział, czy ma się cieszyć z tego, że ona najwyraźniej nic o nim nie wie, czy wręcz przeciwnie. O dziwo nie miał ochoty patrzeć, jak na jej twarzy maluje się przerażenie, bo dowiaduje się właśnie, iż rozmawia z mordercą. Bardzo brutalnym mordercą.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  72. - A spróbuję, zagrozisz mi? - pytałem niby to poważnie, unosząc swoją brew, patrząc na niego. Jednakże w moim spojrzeniu było coś, co kazało mu umrzeć i więcej nie pokazywać mi się na oczy. Lubiłem często rzucać to spojrzenie. Ludzi to trochę przerażało. No nie wszystkich, ale jednak.
    - Jestem z Ravenclaw, bez powodu tutaj nie trafiłem. Lubię czytać i dowiadywać się nowych rzeczy, szybko się uczę. Znam się na tyle dobrze na wszystkich domach, że nie widzę problemu w rozpoznawaniu członków - zaśmiałem się, mówiąc o tym tak, jakby to była najprostsza rzecz jaka istnieje na tym świecie. Może dla mnie tak było. Dla niego już niekoniecznie, ups. - Może i nie. Nie wiem, czy bym to przeżył - zaśmiałem się, patrząc na niego znowu. Skoro zachowywał się tak bez dragów, to ciekawe co było po ich zażyciu. Aish, nie chcę nawet o tym myśleć, okej.
    - Nie wiem, co ci wbije do głowy. Nie znam cię zbyt dobrze, ale wydaje mi się, że jesteś osobą robiącą wszystko spontanicznie. Mógłbyś zwalić mnie niechcący - wystawiłem język w jego stronę, wszystko ładnie tłumacząc. Trochę bałem się ganiać za piłką na takiej odległość, ale mówi się YOLO, o.
    - JA CI DAM MALUSZKU! - warknąłem znikąd, patrząc na niego z największym mordem w oczach, na jaki tylko było mnie stać. Szybko wziąłem śnieg, formując z niego kulkę i rzuciłem w niego. Idealnie trafiłem w głowę, mimo swojego wzrostu. I kto tutaj teraz jest lepszy?
    Pf, może przewyższał mnie wzrokiem, ale na pewno nie inteligencją.

    Byun Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  73. Zmarszczyła lekko brwi przyglądając się jemu z uwagą. Zdziwiło ją jego zachowanie, a w myślach zadawała sobie ciągle jedno pytanie- Czy on właśnie ją przed sobą naprawdę ostrzega. Nie mogła pojąć do końca jego słów, raczej nie rozumiała ich. Wydawało jej się, że jest miły, ale ta jego szczerość trochę ją przeraziła, bo nie potrafiła w to uwierzyć. Odwróciła gwałtownie głowę patrząc w zupełnie innym kierunku. Nie wiedziała co powiedzieć, więc przez dłuższą chwilę siedziała cicho raz po raz przełykając nerwowo ślinę. Na wypowiedź chłopaka zerknęła na niego kątem oka, lekko odwracając głowę w jego kierunku.
    -Ty naprawdę nie żartujesz?- Zapytała patrząc z lekkim przerażeniem, które i tak było widoczne. Nerwowo zaczęła bawić się palcami u swojej ręki, patrząc raz na boisko, a raz na chłopaka. Nie wierzyła, że mógłby ją tak po prostu stąd zrzucić, bez żadnych zahamowań.

    OdpowiedzUsuń
  74. Obserwował dokładnie każdy jej ruch. Zastanawiał się, co dziewczyna teraz myśli. Może w końcu dotarło do niej, iż jest tutaj sam bez powodu. Znając małolatów już dawno jakiś by przybiegł i zaczął o wszystko wypytywać. Gdyby Ji Ho był normalny, prawdopodobnie musiałby na wszystkie te zagadnienia odpowiadać. On jednak nie był taki. Odstraszał ludzi swoim zachowaniem, samym bytem. To mu nie przeszkadzało, to lubił i tak miało zostać.
    Ona jednak puki co nie wiedziała o nim praktycznie nic. Nie znała go, nigdy nie słyszała.
    - Wybacz, nie mam dzisiaj ochoty na żarty - oświadczył poważnie.
    Przeniósł wzrok przed siebie, po chwili jednak wyprostował się i nachylił się, by zerknąć na boisko.
    - Wysoko tutaj trochę – stwierdził. - Cieszmy się więc, że mamy w szkole tak wspaniałą pielęgniarkę.
    Zaśmiał się cicho, po czym znowu bez więdnie opadł na swoje miejsce. Kątem oka cały czas ją obserwował. Jego uwagę zwróciły ręce, którymi nerwowo się bawiła. Zaczęło go to irytować. Z jednej strony powinien się cieszyć, że ta zaczyna się bać, z drugiej jednak nie podobało mu się przerażenie, które pokazywało się na jej twarzy.
    Położył swoje dłonie na jej, zaprzestając temu nerwowemu tikowi.
    - Przestań – powiedział. - Gdybym miał zamiar zrobić ci cokolwiek, już dawno bym to zrobił.
    Średni sposób na uspokojenie kogoś, ale Zico nie bawił się w gadki – szmatki.
    Patrzył się jej twardo w oczy, w których jak zwykle nie było cienia emocji.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  75. Taeyeon nie potrafiła skupić się na niczym innym niż na boisku, więc wbiła w nie swój wzrok. W myślach miała nadzieję, że chłopak naprawdę ją wkręca i, że żartuje... Jednak ta myśl, rozwiała się wraz z jego wypowiedzianymi słowami. Zerknęła na niego kątem oka, a widząc jego poważną minę, ponownie odwróciła wzrok w inną stronę. On żartuje, to tylko żarty Taeyeon, nie daj się zwariować - Powtarzała sobie cały czas w myślach mimo, iż przestała już sama wierzyć, że to żart. Kiedy chłopak wstał wbiła w niego swoje spojrzenie, bojąc się, że zanim się zorientuje poleci w dół, prosto na teren boiska.
    -C-Co?!- Wyjąkała na kolejne słowa towarzysza, patrząc się na niego z coraz większym niedowierzaniem. Wstrzymała oddech słysząc jego cichy śmiech po czym przeniosła swoje zaniepokojone spojrzenie ponownie w stronę boiska. Musiała niechętnie przyznać jemu rację, że ta wysokość nie była wcale mała i raczej upadek z niej nie skończyłby się dobrze. Kątem oka widząc, że chłopak siada odetchnęła głęboko z ulgą, jednak nie przestała nerwowo bawić się dłońmi. Wolała się nimi bawić, niż ciągle nerwowo się śmiać takie miała nawyki, gdy nie wiedziała co zrobić, albo gdy bała się. Cały czas jej wzrok był skupiony na boisku, kiedy poczuła, że położył swoją dłoń na jej przez co musiała zaprzestać "bawić" się swoimi rękoma. Ponownie zdziwiło ją jego zachowanie... Najpierw straszył ją, wręcz kalectwem, a potem ją uspokajał... W niezbyt dobry sposób, ale jednak poczuła się trochę lepiej. Spojrzała na niego niepewnie i znowu napotkała chłodny wyraz twarzy. Jego obojętny wzrok przeszywał wręcz dziewczynę przez co poczuła się trochę niekomfortowo i zaraz odwróciła swoje spojrzenie w inną stronę chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego.
    -W takim razie po co mówisz to wszystko?- Mruknęła pod nosem patrząc na swoje dłonie, których teraz nie widziała przez ręce rozmówcy. Nie znała go co spowodowało to, że dziewczyna zaczęła mniej ufać chłopakowi i bardziej zwracać uwagę na jego gesty. Tylko, że jej główny problem polegał na tym, że nie potrafiła ocenić, czy są one szczere czy też nie, przez co po chwili zabrała ręce spod jego dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  76. Musiał się powstrzymać przed prychnięciem. Byłoby to trochę nie na miejscu. On raczej się takimi szczegółami nie przejmował, lecz teraz starał się w jakiś sposób uspokoić dziewczynę. Może nie musiał mówić jej tego wszystkiego, ale potem mogłaby się przez przypadek dowiedzieć, z kim miała przyjemność, co przy niektórych osobach jakie zdążył poznać, mogło doprowadzić do rychłego zawału.
    Zabrał swoje dłonie, wzruszając ramionami.
    - Czy nie lepiej jest się czegoś dowiedzieć od samej osoby, niż od plotkarzy - spytał, unosząc lekko jedną brew. - Po za tym szczerość i innego tego typu pierdoły.
    Ponownie wzruszył ramionami.
    Pomimo wszystko jego specyficzne gesty, które miały okazywać sympatię, całkowicie zniknęły. Zastanawiające było, czy one jeszcze wrócą. Sam nie wiedział, czy coś jeszcze dzisiaj przekona go do tego.
    Patrzył się bez więdnie na okolice, które otaczały boisko. Mógł dostrzec niektórych uczniów.
    Gdy na chwilę zerknął w wejście na boisko, dostrzegł jakiś drugoroczniaków, którzy widocznie chcieli wejść i się rozejrzeć. Jednak zaraz po tym jak skrzyżował swoje spojrzenie z jedną z osób, od razu zawróciły, co wywołało na twarzy chłopaka uśmiech zadowolenia.
    - Nigdy nie wiadomo, z kim rozmawiasz, nigdy nie wiadomo - powiedział bardzo cicho, bardziej sam do siebie, niż do niej.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  77. Zmrużyła lekko oczy wbijając swoje podejrzliwe spojrzenie w chłopaka. Sądziła, że na razie i tak wie naprawdę mało o chłopaku, ale nie była pewna czy na razie chce wiedzieć więcej, więc uznała, że nie będzie naciskać. Wystarczyło na dzisiaj jej tych szczerości. Słowo, które najbardziej jej wpadło to "plotkarze". Faktycznie było ich, nawet sporo w Hogwarcie. Każdy z nich do jakiejś informacji dołączał od siebie dwa słowa, przez co po szkole naprawdę chodziło dużo różnych plotek. Taeyeon wierzyła tylko w te w które chciała wierzyć, ale tak ku jej zawodzie okazywały się potem kłamstwem.
    -Czyli nie muszę się Ciebie bać?- Zapytała unosząc jedną brew, wbijając pytające spojrzenie w chłopka. W sumie czuła, że jej pytanie jest bezsensu i, że miał rację mówią, że jakby coś chciał jej zrobić to by zrobił. Widząc, że odwrócił odwrócił wzrok w innym kierunku, również go tam skierowała. Jej oczom ukazała się mała grupka uczniów, którzy stali przy wejściu na boisko. Podniosła rękę w celu pomachania im na przywitanie, lecz gdy ci zerknęli w ich kierunku od razu się cofnęli. Przechyliła lekko głowę w bok patrząc jak się oddalają po czym opuściła zrezygnowana rękę. Słyszała, że chłopak coś szepnął niestety nie usłyszała co to było. Spojrzała na niego tym samym pytającym wzrokiem, po czym zmierzyła go nim. Chłopak dla niej nie wydawał się straszny, a przynajmniej z wyglądu, pomijając niektóre momenty, gdy wbijał w nią morderczy wzrok. Zadawała sobie w myślach pytanie czy cofnęli się bez powodu, czy z powodu jej, albo tego chłopaka.
    -Znałeś ich?- Zapytała niepewnie wskazując głową w kierunku odchodzących uczniów.

    OdpowiedzUsuń
  78. Wzruszył ramionami.
    - Jak na razie nie dajesz mi powodów do nienawiści albo złości - stwierdził.
    Zico z praktyki wiedział, że wszystko może się jeszcze zmienić, więc nie mógł jej dać jednoznacznej odpowiedzi. Mogła przecież zacząć opowiadać niestworzone rzeczy bądź zmienić drastycznie swoje zachowanie, a wtedy nie mógł ręczyć za siebie. Był nieprzewidywalny, czasami nawet dla siebie samego. Nie potrafił przewidywać przyszłości, dla niego bardzo mała liczba osób potrafiła a swój dar na pewno nie wykorzystywali w takich błahych sprawach.
    - Nie - odpowiedział krótko, nadal jednak z siebie zadowolony.
    Zastanawiał się, co sobie tamci pomyśleli. To go czasami bardzo nurtowało - myśli innych. Pragnął je poznać. Nie, nie obchodziło go zdanie innych, nie miał zamiaru zmieniać się. Po prostu ciekawiło go, co pojawiało się w ich głowach na jego widok. Jak wiele słów mieli, by opisać swój strach, obrzydzenie, cokolwiek. Gdyby jednak miał jeden ze swoich złych dni, zapewne wielu osobom by się oberwało za ich myśli. Nie moc czytania w umysłach miała wady i zalety.
    - Ty pewnie też ich nie znałaś - stwierdził po chwili.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  79. Słysząc odpowiedź chłopaka nie wiedzieć czemu na jej twarzy pojawił się wesoły uśmiech. Taeyeon poczuła radość tylko z tego powodu, iż wydawało się jej, że nie zraziła go do siebie i, że go nie irytuje, przez co poczuła dużą ulgę. Sama nie rozumiała do końca dlaczego tak się ucieszyła, nie słysząc od niego nawet jednoznacznej odpowiedzi, że nie musi się go bać. Dziewczyna cieszyła się tylko dlatego, że nie denerwowała chłopaka, a przynajmniej znosił jeszcze jej zachowanie, które zwykle irytowało innych. Wyciągnęła się leniwie, mając nadal szeroki uśmiech na twarzy. Spojrzała jeszcze na chwilę na oddalających się uczniów, aby po chwili wrócić swój wzrok ku rozmówcy.
    Zastanawiało ją czemu tak szybko się wycofali... Możliwe, że czegoś jeszcze nie wiedziała o chłopaku i tak też myślała, że jest.
    -Niezbyt, ale chciałabym.- Odpowiedziała kiwając przy tym lekko głową ponownie kierując swój wzrok w kierunku uczniów, ku jej niezadowoleniu zniknęli już jej z pola widzenia. Wydawało jej się, że chłopak wcale nie chciał mieć towarzystwa... Co ją zdziwiło, bo siedział z nią i normalnie rozmawiał. Wzięła głęboki oddech po czym odchyliła głowę do tyłu oraz spojrzała w niebo.
    -Tak w ogóle to jestem Taeyeon.- Przedstawiła się z lekkim uśmiechem nadal patrząc w górę na czyste, a zarazem puste niebo. Nie spodziewała się, że chłopak mógłby się jej przedstawić dlatego tego od niego nie oczekiwała.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Ładne imię - powiedział cicho, lecz nadal bez emocji.
    Miał wrażenie, iż w jej zachowaniu zniknął strach czy wahania. Rozluźniła się i przestała patrzeć się na niego, jakby ją miał zaraz zabić. Musiał się mocno powstrzymać, by nie zaśmiać się przy tym stwierdzeniu.
    - Morderca ma pretensje o to, iż jego rozmówca boi się o siebie. Zabawne... - przeszło mu przez myśl.
    - Czyli mam do czynienia z typem koleżeńskim - bardziej stwierdził, niż spytał.
    Po jej słowach można było to od razu wywnioskować. On osobiście (oczywiście) nie chciał nikogo nowego poznawać. Ona była czystym przypadkiem, który jak na razie nie przeszkadzał mu zbytnio. Nie wiedział czy z tego wyjdzie znajomość taka jak z Sunggyu, czy znudzi mu się i będzie się starał ją zbyć.
    - Woo Ji Ho, ale mówią na mnie Zico - powiedział po chwili.
    Swoje imię wypowiadał z dumą. Nie okazywał jej zbytnio, lecz było ją trochę widać. Od długich lat nie krył się z tym, kim jest. Był dumny z siebie, swojego nazwiska i czynów. Wyróżniało go to. Przez to daleko my było do tych wszystkich normalnych osób. Nie był miły, nie chciał się kolegować ze wszystkimi, nie był typowym bad boyem , który tylko zgrywa cwaniaka a tak naprawdę nie umie nawet porządnie kogoś walnąć. Nie przypominał żadnego typu osoby.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  81. -Dzięki- Podziękowała od razu chłopakowi z wielkim uśmiechem na twarzy. To chyba były pierwsze miłe słowa jakie od niego usłyszała, przez co od razu się rozweseliła. Chłopak nie wydawał się jej już taki straszny, a przede wszystkim taki chłodny jak wcześniej, mimo jego kamiennej twarzy, która tylko co jakiś czas okazywała uczucia, które i tak ciężko było wychwycić.
    -Powinieneś się domyślić, że jestem tego typu osobą od razu jak do Ciebie podeszłam.- Powiedziała patrząc przyjaźnie na chłopaka mając na twarzy lekki uśmiech. Taeyeon wiedziała, że w sumie łatwo jest zauważyć u niej tą cechę, zawsze chciała poznawać nowe osoby i mieć z nimi dobre kontakty, co jednak nie zawsze jej się udawało, przez jej "lekką" nachalność. Słysząc ksywkę chłopaka zmarszczyła lekko czoło oraz zmierzyła go dokładnie wzrokiem. Zico...- Powtórzyła sobie w myślach, nie spuszczając z niego wzroku. Słyszała, kiedyś to przezwisko, jednak nie mogła sobie przypomnieć w jakich okolicznościach oraz co o nim słyszała. Przekrzywiła nieco głowę w bok wbijając swoje spojrzenie w Jiho. Zauważyła, że chłopak po tym jak przedstawił się zmienił trochę zachowanie.
    -Gdzieś o Tobie słyszałam?- Mruknęła skupiając swój wzrok na twarzy Zico mając nadzieję, że może sobie coś przypomni.
    -To Ty jesteś tym chłopakiem, który próbował zjeść żabę w pracowni?- Zapytała mrużąc przy tym lekko swoje oczy. Po chwili zorientowała się, że pomyliła chłopaka z kimś innym przez co pomachała przecząco głową na boki. -Nie, tamten chłopak inaczej się nazywał.- Burknęła sama do siebie, jeszcze przez chwilę kręcąc głową na boki po czym ponownie skierowała na niego swój wzrok.
    -Nie mogę sobie przypomnieć- Powiedziała pod nosem spuszczając zrezygnowany wzrok i wbijając go w swoje buty. Dziewczyna miała kiepską pamięć, jeśli chodziło o imiona, przez co czuła się trochę zawiedziona w tej chwili na samej sobie.

    OdpowiedzUsuń
  82. Wzruszył ramionami.
    - Po prostu wolałem się upewnić - skwitował znudzony.
    Stronił od rozmów i ta zaczynała go nudzić. Jak zresztą wszystkie, przy których musiał się nagadać i nie był sukinsynem. Niestety, przy tej rozmowie taki nie był i musiał to sobie szczerze powiedzieć. Taka była prawda. Był jak każdy chłopak, co nie podobało mu się. Teraz jednak nie za bardzo chciał też nagle zmienić swoje zachowanie. Mógł jedynie modlić się, by tamta się znudziła wypytywaniem go o przeróżne rzeczy.
    - Jak każdy inny - mruknął cicho.
    Nie zdziwił go fakt, iż o nim słyszała. Przecież o to mu chodziło - wszyscy mieli o nim wiedzieć. Widząc go na korytarzach, mieli uciekać, na lekcjach mieli obawiać się, iż zostaną do niego przyłączeni, że będą mieli razem stwarzać duet. A co on z tego miał? Cholerną satysfakcję.
    Prychnął.
    - Czy wyglądam ci na kretyna, który tak po prostu połyka sobie żaby - warknął, wyraźnie poirytowany.
    Słyszał o tej akcji i przez długi czas jeszcze wspominał ją ze śmiechem. Teraz jednak zacznie mu się chyba bardzo źle kojarzyć. Bo niby jak miał zareagować na fakt, iż pomylono go z jakimś durnym idiotom, który nie odróżnia ropuchy od czekolady?! Iście irytujące...
    - To smutne - zakpił cicho, opierając się wygodniej o oparcie.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  83. Wysunęła lekko dolną wargę przyglądając się Zico, od razu na myśl przyszli jej tamci uczniowie, którzy chcieli wejść na boisko. Taeyeon zmierzyła go ponownie wzrokiem po czym skierowała go na okolice. Nie potrafiła sobie przypomnieć co słyszała o chłopaku, ale myślała, że i tak wcześniej czy później się czegoś o nim dowie.
    -Czyli jesteś popularny?- Zapytała unosząc jedną brew do góry oraz zerkając kątem oka na profil chłopaka. Zastanawiało ją co takiego musiał zrobić, aby tak dużo ludzi znało jego imię... Oprócz zjedzenia żaby oczywiście. Słysząc poirytowanie chłopaka zaśmiała się lekko zakłopotana po czym pomachała przecząco dłońmi w jego kierunku.
    -Nie skądże! Po prostu było o tym głośno nic więcej.- Śmiała się jeszcze przez chwilę starając się trochę uspokoić Zico, lecz bardziej próbowała uspokoić siebie. Po chwili podrapała się jedynie zakłopotana z tyłu głowy, a wzrokiem zaczęła błądzić po swoich nogach. Zastanawiała się w jakiej sytuacji mogła jeszcze usłyszeć to imię, gdy nagle przypomniało jej się kolejne wydarzenie. Spojrzała na niego gwałtownie po czym przybliżyła lekko swoją twarz do niego, aby się jemu przyjrzeć.
    -Niemożliwe, że Ty to...- Przerwała na chwilę otwierając nieco szerzej oczy po czym raptownie się od niego odsunęła. -.... Jesteś tym chłopakiem, który próbował włamać się do Dormitoria Dziewczyn?!- Dokończyła lekko się unosząc po czym zakryła swoje usta jedną dłonią patrząc z szokowaniem na chłopaka. Taeyeon mając nadal zakryte usta raz patrzyła na siebie, a raz na chłopaka.
    -To dlatego ostrzegałeś mnie przed zboczeńcami!- Powiedziała zabierając dłoń ze swoich ust, po czym swój wzrok wbiła ponownie w swoje nogi, usiadła teraz jak poprawna, a wręcz wzorowa uczennica łącząc nogi razem oraz prostując plecy i kładąc dłonie na kolanach.
    -Jednak mimo wszystko nadal nie rozumiem czemu tamci uczniowie się cofnęli...-Westchnęła cicho po czym zerknęła na chłopaka kątem oka.
    -Do nich też próbowałeś się włamać?- Zapytała niedowierzająco unosząc delikatnie brwi do góry.

    OdpowiedzUsuń
  84. Zaśmiał się cicho.
    - Można tak powiedzieć.
    Naturalnie, że był popularny. Tylko inni to nazywali tak zwaną złą sławą. On jednak był z siebie dumny i nie miał zamiaru zmieniać tego, co o nim mówili. Po prostu kochał to, jak nic innego. W sumie to on naprawdę niczego nie darzył miłością, tylko siebie. Inni zwykli to nazywać narcyzmem, ale nie on.
    Ta nagła zmiana odległości, praktycznie go uderzyła, przez co mimowolnie wciągnął gwałtownie powietrze. Nie odsunął jednak twarzy, patrząc jej twardo w oczy.
    - Czy wyglądam ci na jakiegoś powalonego zboczeńca, który nie wie co schody zrobią wyczuwając, że wchodzi na nie chłopak - spytał, jeszcze bardziej poirytowany.
    Jego widoki śpiących bądź nagich dziewczyn w ogóle nie interesowały. Zakrwawione martwe ciała - to już było coś.
    - Ostrzegałem cię, bo pełno ich na świecie i w tej szkole - stwierdził. - Ja do nich nie należę. Ale muszę przyznać, iż teraz usiadłaś jak jakaś wzorowa dziewica....
    Zaśmiał się, rozbawiony jej reakcją. Irytacja poniekąd zniknęła. Ta sytuacja stawała się coraz bardziej zabawna.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  85. -Rozumiem.- Przytaknęła zrozumiale głową na odpowiedź chłopaka. Taeyeon od razu pomyślała, że właśnie dlatego, że jest popularny o nim mogła słyszeć, a z resztą nie tylko dlatego... W Hogwarcie było dużo plotkarek z którymi znała się dziewczyna, więc mogła słyszeć kiedyś jego imię.
    -Może nie wyglądasz, ale to nie znaczy, że nie możesz nim być! - Powiedziała patrząc poważnym wzrokiem na chłopaka, lecz po chwili zaśmiała się lekko. W jego głosie wyraźnie słyszała większą irytację, przez co lekko się przestraszyła, czując jednak w głębi duszy lekkie rozbawienie, które próbowała ukryć w tej chwili delikatnie zagryzając swoją dolną wargę. Odwróciła wzrok w stronę pustych trybun. Przez jej myśli przeszedł widok meczu Quidditcha na który czekała z niecierpliwością. Taeyeon lubiła kibicować oraz wspierać innych najlepiej jak tylko umiała, zawsze wprawiało ją to w lepsze samopoczucie.
    -Nie musisz się obawiać... W sumie Ty też powinieneś na nich uważać...- Zwróciła się z powrotem do niego posyłając jemu lekki uśmiech. Słysząc jego uwagę ap ropo jej zmiany pozycji, spojrzała na swoje dłonie, które były umieszczone na kolanach tak samo na swoją sylwetkę, po czym spojrzała na chłopaka delikatnie marszcząc brwi.
    -Nie mogę mieć pewności. Sam mówiłeś, żebym uważała!- Powiedziała lekko oburzona krzyżując ręce na klatce piersiowej.

    OdpowiedzUsuń
  86. Pokręcił z rezygnacją głową. Obawiał się, jakie jeszcze pomysły przyjdą do głowy dziewczyny.
    No cóż, może w końcu uda jej się zgadnąć albo przypomnieć sobie - pomyślał, przewracając oczami.
    Słysząc jej uwagę, mimowolnie się zaśmiał.
    - Ja raczej nie muszę się bać niczego z ich strony, doskonale się umiem bronić a chyba tamci nie chcieliby ryzykować - powiedział tajemniczo.
    Dał jej jako taką wskazówkę, może w końcu by jej się udało. Dziwił go fakt, że tak trudno było jej na to wpaść - to nie było wcale aż takie trudne domyślenie się, kim jest.
    - To prawda, ale z mojej strony nie musisz się akurat o to obawiać - mruknął, doszczętnie rozbawiony jej zachowaniem.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  87. Zauważyła, że chłopak trochę załamał się przez jej twierdzenia o jego tożsamości przez co podrapała się delikatnie zakłopotana po policzku. Taeyeon zrobiło się trochę głupio, że pomyliła Zico z takimi osobami. Słysząc jego odpowiedź dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie. Chłopak często mówił, że z każdym da sobie radę oraz, że nikt jemu nie podskoczy, co zwróciło jej uwagę.
    -Niektórzy są naprawdę niebezpieczni- Mruknęła cicho patrząc ciągle z lekkim zaciekawieniem na Zico. Uznała, że jeśli sobie nie przypomni co o nim słyszała to będzie musiała kogoś o to zapytać skoro jest popularny, jednak wiedziała, że może nie usłyszeć od innych ludzi prawdy.
    -Skoro tak mówisz- Powiedziała tylko posyłając jemu lekki, lecz radosny uśmiech. Usiadła wygodniej na miejscu, wyciągając się nieco po czym zerknęła jeszcze na chwile na chłopaka. Nagle przypomniała sobie o jednej trochę strasznej historii o której słyszała od swojej koleżanki, przez co przymrużyła oczy wbijając swój wzrok w Zico. Nie wiedziała czy to o nim usłyszała, więc bała się go o to zapytać, tym bardziej jeśli okazałoby się, że to nie on.

    [Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale ostatnio mam coś ograniczony dostęp do laptopa ;;; ]

    OdpowiedzUsuń
  88. Zaśmiał się.
    - Ci niektórzy mogą być bardzo blisko ciebie i nawet sobie nie zdajesz z tego sprawy - powiedział. - Ale nie musisz się martwić, dam sobie radę...
    Spojrzał przed siebie, przyglądając się horyzontowi. Powoli robiło się chłodniej a jego pora nadchodziła. Nie miał oczywiście zamiaru nikogo zabijać, po prostu wtedy potrzebował spokoju i ciszy. Samotności.
    Powoli wstał z miejsca, wkładając ręce do kieszeni.
    - Jak się w końcu dowiesz kim jestem, to możesz przyjść - powiedział, po chwili jednak cicho dodając. - O ile się odważysz...
    Powoli zaczął kierować się w stronę wyjścia.
    - Do zobaczenia - powiedział niskim głosem, po chwili śmiejąc się cicho.
    Zwinnie przedarł się przez rzędy ławek, by wydostać się z trybun i opuścić to miejsce.

    Zico
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  89. Spojrzała pytającym wzrokiem na chłopka. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć udał się, aby opuścić trybuny. Dziewczyna pomachała chłopakowi na pożegnanie i tak nie wiedząc czy to zobaczył. Odprowadziła go wzrokiem, aż zniknął jej z widoku. Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym wyciągnęła się. Cieszyła się, że spotkała Zico i nie żałowała, że do niego podeszła. Miała nadzieję, że jeszcze spotka chłopaka oraz, że dowie się o nim czegoś więcej. Spojrzała na niebo, które powoli zmieniało kolor.
    -Dziwny chłopak- Zaśmiała się cicho jeszcze przez chwilę patrząc w niebo, a zaraz potem wstała oraz udała się do Hogwartu.

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  90. Zaraz po śniadaniu, wychodząc z zamku, skierowałam się przez oblane wiosennym słońcem błonia w stronę boiska. Dla bezpieczeństwa, nie zjadłam nic poza tostem z dżemem, który teraz i tak nieprzyjemnie przewracał się w moim żołądku. Chcąc zignorować to niezbyt miłe uczucie, starałam się skupić myśli na czymś o wiele przyjemniejszym, więc rozglądałam się po drodze dookoła, obserwując zieleniejące się już drzewa i kwitnące kwiaty. Nie dało się nie zauważyć, że wiosna na dobre zawitała w Hogwarcie, więc z przyjemnością wdychałam świeże powietrze.
    Przechodząc przez wejście na boisko, zadarłam wysoko głowę, obserwując unoszące się nade mną wysokie trybuny i bramki, które wznosiły się po obu jego stronach. Zdążyłam już poznać szkolne boisko do quidditcha, chociaż szczerze mówiąc, nie byłam tutaj częstym gościem. Wcześniej jednak umówiłam się z Dongwoo, że to tutaj będzie na mnie czekał, więc rozglądając się niepewnie wokół siebie, starałam się go gdzieś wypatrzyć. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, bo od razu dostrzegłam go po drugiej stronie boiska, ubranego w uroczą zieloną bluzkę w paski, przez co kąciki ust mimowolnie uniosły mi się do góry, a serce jakby radośnie podskoczyło w mojej klatce piersiowej. Chłopak chyba też już musiał mnie zauważyć, bo zmierzał w moim kierunku, trzymając w dłoniach dwie miotły. W brzuchu poczułam nieprzyjemny skurcz na widok mioteł, ale starając się zachować dobry humor, uniosłam rękę i pomachałam do niego, przyspieszając nieco kroku.
    - Dzień dobry - zawołałam radośnie, podchodząc bliżej i uśmiechając się do chłopaka. - Wyspałeś się?

    OdpowiedzUsuń
  91. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, kiedy idąc przez błonia w kierunku szkolnego boiska do quidditcha, przez przypadek potknąłem się o własne nogi i prawie upadłem. Na szczęście zdążyłem jednak złapać równowagę, dzięki czemu nie ucierpiały ani miotły, które trzymałem w obu rękach, ani żadna z moich część ciała. Byłoby źle, gdybym złamał coś akurat tego dnia.
    Bez wahania minąłem trybuny i wkroczyłem na boisko, rozglądając się przy tym dookoła. Nigdzie nie dostrzegłem jednak żywej duszy, na co zresztą bardzo liczyłem. Bałem się, że czyjekolwiek towarzystwo mogłoby trochę nas rozproszyć, a przecież nie miałem prawa nikogo stamtąd wyganiać. Musiałem więc liczyć na szczęście i nadzieję, że uczniowie nie będą mieli ochoty tak prędko wypełzać ze swoich łóżek.
    Ostrożnie odłożyłem obie miotły na trawę, gdy tylko dotarłem do przeciwległego końca boiska. Chciałem rozejrzeć się dookoła, do tego stamtąd miałem dobry widok na wejście, a naprawdę nie chciałem przeoczyć Yeonrin. Zdążyłem się za nią stęsknić, więc pragnąłem napatrzeć się jak najdłużej.
    Zacząłem szaleńczo wymachiwać rękami we wszystkie strony, mając nadzieję, że szybko przejdzie zdrętwienie, które ogarnęło mnie od tachania mioteł z zamku. Właśnie wtedy po przeciwnej stronie boiska mignął mi jakiś ruch, a chwilę później dostrzegłem, że zbliża się do mnie naprawdę śliczna, znajoma dziewczyna. Rozglądała się dookoła z zaciekawieniem, a ja mimowolnie złapałem w dłonie miotły i skierowałem się w jej stronę.
    - Yeonrinnieee - zawołałem podbiegając do niej, gdy pomachała ręką w moją stronę. Bezmyślnie upuściłem miotły na trawę, by móc wolnymi rękami objąć dziewczynę, ale jedna z nich poderwała się z ziemi i uderzyła mnie w głowę. Głośno wciągnąłem powietrze czując tępy ból, nie umiałem jednak przestać śmiać się pod nosem z własnej głupoty. Złapałem miotłę i ostrożnie odłożyłem ją na trawę, tym razem upewniając się, że tam zostanie, po czym złapałem dłonie Yeonrin i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Objąłem ją obiema rękami, czując jak pod wpływem bliskości zaczynają się rumienić moje policzki. - Wyspałem, nawet obudziłem się parę godzin temu i nie mogłem już dłużej wytrzymać w łóżku - odpowiedziałem, czując w brzuchu miłe łaskotanie. Byłem naprawdę podekscytowany. - A ty?

    OdpowiedzUsuń
  92. Z szerokim uśmiechem na twarzy powitałam chłopaka, który cały w skowronkach podbiegł do mnie, ciągnąc za sobą miotły. Naprawdę ucieszyłam się na jego widok, więc sama ruszyłam do przodu, chcąc go przytulić, ale cofnęłam się szybko, bo jedna z mioteł, które rzucił na ziemię postanowiła właśnie chyba mu za to oddać i uderzyła go w głowę. Skrzywiłam się nieco, bo wyglądało to na dość mocne uderzenie, ale Dongwoo chyba nie bardzo się nim przejął, bo wciąż się głośno śmiejąc, z powrotem odłożył ją na trawę.
    - Nic ci się nie stało? - spytałam od razu, gdy tylko przyciągnął mnie bliżej siebie i objął rękami. Sama po chwili wyciągnęłam swoje ręce z uścisku i sięgnęłam dłonią do miejsca, w które oberwał od miotły, przyglądając się mu uważnie. - Powinieneś trochę bardziej na siebie uważać - stwierdziłam, ale uśmiechnęłam się do niego. Palcami delikatnie przejechałam jeszcze po jego miękkich włosach, czując łaskotanie w brzuchu, a potem z powrotem objęłam go ramionami.
    - Musiałeś wcześnie wstać - odparłam w odpowiedzi na jego uwagę, którą wcześniej puściłam mimo uszu, bo bardziej byłam przejęta atakującą miotłą. - Ja wstałam dopiero jakiś czas temu, ale też się wyspałam.
    Szczerze mówiąc tego dnia wstałam dopiero kilka minut przed śniadaniem, żeby nie musieć się specjalnie stresować dłużej, niż było to konieczne.

    OdpowiedzUsuń
  93. Zachichotałem cicho, kręcąc przy tym głową, gdy Yeonrin zaczęła wypytywać mnie o to, czy przypadkiem nie zrobiłem sobie krzywdy. Szczerze mówiąc, to miałem nadzieję, że może tego nie zauważyła, ale nawet jeśli, to chyba i tak nie pomyślała sobie o mnie niczego strasznego. Pewnie i tak zdążyła już zauważyć, że czasami jestem odrobinkę roztrzepany.
    - Postaram się - obiecałem, wciąż nie potrafiąc przestać się śmiać na myśl o tym, że chwilę temu dostałem własną miotłą w głowę. Yeonrin zdążyła mnie ponownie objąć rękami, ale wciąż czułem jej dłonie w swoich włosach, co tylko wywoływało rumieńce na moich policzkach. Nieco pochyliłem głowę, chowając twarz w jej dole nadobojczykowym. Po krótkim namyśleniu doszedłem do wniosku, że faktycznie wstałem dosyć wcześnie, bo za zaczarowanym oknem w moim pokoju wciąż panował mrok. Nie sprawdziłem wtedy jednak godziny, więc nie byłem pewien o której dokładnie się obudziłem.
    - Trochę - przyznałem, odsuwając się od niej odrobinę, by móc dokładne przyjrzeć się jej twarzy. Nie wyglądała na zmęczoną, ale wydawała się spięta, czemu w sumie ani trochę się nie dziwiłem. - To dobrze, jagi. Przynajmniej jesteś pełna sił i nie zmęczysz się tak szybko - powiedziałem żartobliwym tonem, bo tak naprawdę wcale nie miałem zamiaru męczyć jej aż tak bardzo. Opuściłem swoje ręce, wcześniej łapiąc jedną z dłoni Yeonrin, by móc ostrożnie bawić się jej palcami.
    - Boisz się? - spytałem cicho, przyglądając się uważnie jej zaróżowionym policzkom i błyszczącym oczom.

    OdpowiedzUsuń
  94. Zachichotałam cicho, widząc jak na policzkach Dongwoo pojawiają się lekkie rumieńce, a on sam chowa twarz nad moim obojczykiem. Byłam pewna, że na moich policzkach wykwitły podobne czerwone plamy, gdy tylko poczułam na skórze jego oddech.
    Starając się stłumić nieprzyjemne kręcenie w żołądku, kiedy chłopak się odsunął, spojrzałam na miotły leżące na trawie i powoli przytaknęłam kilka razy.
    - Trochę - odparłam, powtarzając za nim. Niepokoiła mnie myśl o tym, że za chwilę będę musiała wzbić się w powietrze, ale pocieszałam się faktem, że przynajmniej boisko było puste, a obok siebie miałam Dongwoo. Czując w swojej dłoni dłoń chłopaka, na moment ścisnęłam jego palce odrobinę mocniej niż powinnam, po czym odetchnęłam głęboko i spojrzałam na niego, uśmiechając się lekko. - W razie czego mnie złapiesz, co?
    Po chwili przypomniało mi się, jak kilka miesięcy temu wybraliśmy się razem nad jezioro pojeździć na łyżwach i wtedy chłopak też nie pozwolił mi ani razu upaść. W każdym razie nie bezpośrednio na lód. Na to wspomnienie poczułam się chyba odrobinkę pewniej, ale i tak spoglądałam na miotły niezbyt przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  95. Miałem nadzieję, że dziewczyna nie przejęła się zbytnio tym, iż tego dnia wydawałem się nieco roztrzepany. Nic nie potrafiłem poradzić na to, że to wszystko tak mnie ekscytuje i przez to zwracam mniejszą uwagę na pozostałe rzeczy, jak na przykład podstawowe zaklęcia albo własne nogi. W końcu bezpieczeństwo mojej dziewczyny było dla mnie o wiele ważniejsze niż własne, więc przy niej zamierzałem bardziej skupić się na tym, co robię. Tym bardziej, że okropnie się tym stresowała.
    - Nie będę musiał cię łapać, Yeonrin - odparłem szczerze, ściskając odrobinę mocniej jej dłoń i uśmiechając się pocieszająco. - Ale gdyby naprawdę coś poszło nie tak, to przecież nie pozwolę ci spaść z miotły.
    Wyciągnąłem przed siebie wolną rękę i delikatnie pogłaskałem ją po głowie, wciąż uśmiechając się do niej ciepło. Nie chciałem żeby się bała, ale wiedziałem, że taka prośba wypowiedziana z moich ust byłaby wyłącznie irytująca, bo przecież nie była w stanie nic na to poradzić.
    W końcu niechętnie puściłem rękę dziewczyny i podszedłem do mioteł.
    - Do mnie - powiedziałem, łapiąc jedną z nich, gdy ta poderwała się z ziemi. Spojrzałem na Yeonrin, po czym podbiegłem w jej stronę i wyciągnąłem do niej rękę.
    - Może chcesz na razie polatać razem ze mną? - spytałem, mając na myśli tę jedną miotłę. Może dzięki temu byłoby jej łatwiej przyzwyczaić się do wysokości, chociaż w sumie nie wiedziałem czy to cokolwiek da. W każdym razie, pewnie czułaby się pewniej, gdyby była tam u góry razem ze mną.

    OdpowiedzUsuń
  96. Przytaknęłam kilka razy, słuchając zapewnień chłopaka i uśmiechnęłam się niepewnie do niego, kiedy pogłaskał mnie po głowie. Wiedziałam, że przecież nie chce mi zrobić krzywdy i powtarzając sobie to cały czas w myślach, starałam się zachować spokój.
    W końcu Dongwoo puścił moją rękę i odszedł w stronę mioteł, wracając jednak szybko z jedną w ręku. Zastanawiałam się przez moment czy też powinnam się ruszyć z miejsca i iść po drugą, ale zanim w ogóle zdążyłam zareagować, chłopak wyciągał rękę w moim kierunku, więc ją złapałam i podeszłam kilka kroków bliżej. W odpowiedzi na jego pytanie pokiwałam tylko głową, spoglądając na trzymaną przez niego miotłę.
    - Nie będzie ci to przeszkadzać? - spytałam, bo chociaż sama wolałam na razie móc polatać z nim, gdyż wydawało mi się to zdecydowanie mniej straszne od samotnej przejażdżki, to nie chciałam mu w jakikolwiek sposób przeszkadzać. Tym bardziej, że samemu pewnie mógłby trochę bardziej poszaleć w powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
  97. Uśmiechnąłem się ciepło do dziewczyny, gdy bez wahania zdecydowała, że zanim sama wsiądzie na miotłę, warto byłoby polatać razem ze mną. Pokręciłem głową w odpowiedzi ja jej pytanie, bo szczerze mówiąc, to takie wspólne latanie też wydawało się naprawdę fajne. Do tego Yeonrin nie musiałaby aż tak bardzo się martwić, a to sprawiało, że sam miałem lżejsze serce.
    Powoli puściłem dłoń dziewczyny, po czym obiema rękami wyciągnąłem przed siebie miotłę i uśmiechnąłem się radośnie.
    - Wolisz siedzieć z przodu czy z tyłu? - spytałem, ale po chwili sam opuściłem miotłę niżej i usiadłem blisko gałązek, które umieszczono na końcu kija. Szybko doszedłem do wniosku, że będzie bezpieczniej jeśli będę miał Yeonrin przed sobą, bo wtedy na pewno nic się jej nie stanie. Wystarczy tylko, że ją obejmę.
    Ustawiając miotłę odpowiednio nisko, uniosłem wzrok i spojrzałem na stojącą obok dziewczynę.
    - No chodź - powiedziałem radośnie, jedną ręką poklepując miotłę. - Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  98. Przez chwilę przyglądałam się, jak Dongwoo ustawia miotłę w powietrzu i zajmuje na niej miejsce, nie dając mi szansy odpowiedzieć na pytanie, które zadał sekundę wcześniej. Usiadł prawie na samym końcu, więc nie miałam już chyba innej opcji do wyboru, jak tylko usiąść przed nim. Wzdychając głośno, zrobiłam kilka kroków do przodu i zatrzymałam się przy chłopaku.
    - Co jak wlecimy w drzewo? - spytałam, ukradkiem rozglądając się wokół siebie. W okolicy jednak nie znalazłam żadnego drzewa, ale to pewnie tylko dlatego, że byliśmy na boisku. Poza tym spotkanie z którąś z trybun wcale nie wydawało się lepsze od spotkania z drzewem. W końcu jednak pokręciłam nieznacznie głową i za namowami Dongwoo, przerzuciłam nogę przez miotłę i zajęłam miejsce przed nim, zostawiając miedzy nami trochę miejsca.
    - Co teraz? - Patrząc przed siebie, dotarło do mnie, że w takim układzie to na mnie spada kierowanie miotłą i od razu trochę pożałowałam, że nie usiadłam jednak na ogonie miotły, który chłopak zostawił za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  99. Słysząc pytanie dziewczyny jakoś automatycznie rozejrzałem się dookoła, by sprawdzić czy w pobliżu znajduje się sporo drzew, w które moglibyśmy uderzyć. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że przecież jesteśmy na boisku, więc jedyne co nam grozi, to ewentualnie bramki do gry w quidditcha, ale o to zbytnio bym się nie martwił.
    - W nic nie wlecimy, spokojnie - powiedziałem, śmiejąc się przy tym cicho. Yeonrin naprawdę za bardzo stresowała się tym wszystkim, szczególnie, że coś takiego raczej nie miało szansy się nam przytrafić. Bardziej bałbym się gdyby od razu miała wsiąść na miotłę sama, bo wtedy mogłaby stracić nad nią panowanie, albo co gorsza, spaść. Teraz jednak byłem z nią, więc nie mieliśmy się o co martwić.
    Widząc, że Yeonrin zostawiła pomiędzy nami dosyć sporo wolnego miejsca, przesunąłem się odrobinę do przodu, po czym wolną ręką objąłem dziewczynę w pasie, gdyby jednak miała zamiar zlecieć.
    - Złap miotłę - poinstruowałem na wszelki wypadek, gdyby zapomniała, że koniecznie musi to zrobić. Po chwili przesunąłem drugą rękę przed Yeonrin, tuż obok jej dłoni, by pomóc jej z kierowaniem. - No, a teraz... Musimy się odbić. Jesteś gotowa? - spytałem ją jeszcze, odchylając głowę odrobinę w bok, by móc spojrzeć na jej twarz.

    OdpowiedzUsuń
  100. Zdawałam sobie sprawę z tego, że musiałam wyglądać dosyć głupio, ale nie mogłam nic poradzić na to, że w głowie co jakiś czas pojawiała mi się nowa, okropna wizja, która za każdym razem nie kończyła się zbyt przyjemnie. Wyrwana z rozmyślań, drgnęłam lekko, czując jak Dongwoo przysuwa się bliżej i obejmuje mnie w pasie. Sama miałam ochotę wyciągnąć ręce i mocno go nimi objąć, ale z mojej pozycji raczej nie było to możliwe.
    - Już jestem spokojna - odezwałam się, łapiąc mocno rączkę miotły, kiedy tylko chłopak o tym wspomniał. Zajęcia z latania były obowiązkowe w pierwszej klasie, więc to nie tak, że nie miałam o tym żadnego pojęcia. Po prostu w tej sytuacji wolałam się chyba upewnić, że wszystko robimy jak trzeba.
    Kiedy Dongwoo pochylił się w moim kierunku, kładąc drugą dłoń zaraz przy mojej, kątem oka zauważyłam jak na mnie spogląda, więc odwróciłam się do niego, by na moment spojrzeć w jego ciemne oczy. W przeciwieństwie do mnie, nie wyglądał na ani odrobinę przestraszonego, czego szczerze mówiąc trochę mu zazdrościłam.
    - Chyba tak - odparłam, przytakując i odwracając się od chłopaka, by móc skierować wzrok przed siebie. Nie byłam pewna, czy chcę widzieć gdzie lecimy i w co w końcu trafiamy, ale stwierdziłam, że tak jednak będzie bezpieczniej.

    OdpowiedzUsuń
  101. Martwiło mnie to, że Yeonrin tak bardzo się boi, więc w którymś momencie zacząłem odrobinę się wahać. Może nie powinienem jej do tego zmuszać...? W końcu chciałem, żeby przynajmniej przez chwilę poczuła się tak wolna jak ja, a nie, żeby przeżyła parę najgorszych minut swojego życia.
    - Na pewno? - spytałem więc po chwili, czując, że tak mało dzieli nas od wzbicia się w powietrze, a moje dłonie ze stresu zaczynają się pocić. Zachciało mi się śmiać na myśl, że atmosfera była już tak napięta, a ja znowu to przerwałem. - Jeśli nie chcesz, to nie musimy tego robić, Yeonrin. Możemy polatać innym razem - powiedziałem, uśmiechając się pod nosem. - Dzisiaj możemy porobić coś innego.
    Lubiłem latać, ale nie uważałem tego za żadną stratę. W końcu mieliśmy sporo czasu, a boisko do quidditcha zawsze stało dla nas otworem.

    OdpowiedzUsuń
  102. Gapiłam się w niebo, cierpliwie czekając aż w końcu miotła uniesie się w górę, ale sekundy mijały, a ja dalej czułam pod stopami ziemię. Ruszyłam się jednak dopiero wtedy, kiedy usłyszałam za sobą głos Dongwoo.
    - Boisz się? - spytałam, odwracając się w jego stronę, by móc na niego spojrzeć. Zaśmiałam się cicho, chociaż wcale pewnie nie byłoby tak zabawnie, gdyby teraz rzeczywiście i on nagle zaczął się bać.
    Pokręciłam głową, słysząc jego dość kuszącą propozycję, bo gdyby to ktoś inny proponował mi zejście z miotły, pewnie nawet nie zastanawiałabym się nad tym ani chwili. Miałam jednak świadomość, że Dongwoo robi to głównie ze względu na mnie, więc nie ruszyłam się z miejsca.
    - Na pewno - odparłam , kiwając przy tym kilka razy głową. - Polatajmy dzisiaj. I przestań się tak stresować, bo sama znowu zacznę.

    OdpowiedzUsuń
  103. Wybuchnąłem śmiechem, gdy tylko usłyszałem przed sobą cichy głos dziewczyny. Rzeczywiście, mogło na to wyglądać, ale tak naprawdę, to ani trochę nie odczuwałem lęku. No, może odrobinkę, ale tylko ze względu na Yeonrin, bo co, gdyby ze strachu zemdlała kiedy będziemy już w górze? Dostała jakiegoś szoku, albo może nawet zaczęła bać się latania jeszcze bardziej, niż bała się teraz? Nie chciałem żeby doszło do tego, że przeze mnie Yeonrin nigdy więcej nie wsiądzie na miotłę.
    Zachichotałem głośno, przytakując przy tym kilkakrotnie głową, gdy dziewczyna poprosiła, żebym skończył się stresować, po czym odetchnąłem głęboko i złapałem ją mocniej w pasie. A potem zacząłem odliczać.
    - Trzy, dwa, jeden...
    Odbiłem się stopami od trawy, czując, że Yeonrin zrobiła dokładnie to samo i zaczynamy wzbijać się coraz wyżej. Jedną ręką wciąż trzymałem miotłę, więc mogłem bez problemu pomóc przy sterowaniu, tak, byśmy skierowali się w stronę środka boiska, daleko od wszystkich przeszkód. Pomachałem nogami wesoło w powietrzu, zerkając na oddalającą się od nas coraz bardziej murawę. Nagle cały stres ze mnie wyparował, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że dziewczyna prawdopodobnie wciąż się boi.
    - Wszystko w porządku? - spytałem ją radośnie, przechylając głowę w bok, by móc lepiej się jej przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  104. Słysząc, jak chłopak zaczyna odliczać nad moim uchem, ścisnęłam miotłę jeszcze mocniej, bojąc się, że jak nie będę jej trzymać wystarczająco mocno, to stracę nad nią panowanie. Przy okazji, przysunęłam się jeszcze bliżej Dongwoo, kiedy wzmocnił swój uścisk. W momencie odbijania się od ziemi, zacisnęłam powieki, ale otworzyłam je szybo, zdając sobie sprawę z tego, że to niezbyt mądry pomysł, kiedy jest się odpowiedzialnym za kierowanie. Tracąc pod stopami grunt, wciągnęłam głośno powietrze i spuściłam głowę, przyglądając się oddalającej się trawie.
    - Mhm - mruknęłam w odpowiedzi do chłopaka, kiwając przy tym głową. Byłam zbyt przejęta, żeby w ogóle otworzyć buzię, bo właśnie ruszyliśmy do przodu, kierując się w środek boiska, więc spojrzałam tylko na niego kącikiem oka i uśmiechnęłam się lekko.
    Właściwie póki co, nawet nie czułam strachu, tylko jakoś dziwnie nieswojo, kiedy machałam nogami i nie sięgałam ziemi. Nie byliśmy chyba jednak aż tak wysoko, no i za mną siedział Dongwoo.
    - Możemy chyba polecieć trochę wyżej - powiedziałam w końcu, mierząc wzrokiem odległość od swoich stóp do ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  105. Dotarliśmy już prawie do samego środka boiska, kiedy Yeonrin w końcu się odezwała. Wcześniej chyba była zbyt przestraszona, by cokolwiek z siebie wykrzesać, ale w końcu sam zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że coraz bardziej się rozluźnia i przyzwyczaja. Odetchnąłem z ulgą, śmiejąc się cicho tuż nad jej uchem.
    - Jesteś pewna? - spytałem, odrobinę spowalniając. Od początku lecieliśmy dosyć wolno, ale teraz niemal zatrzymaliśmy się w miejscu, bym mógł przyjrzeć się przy tym dziewczynie. W końcu przytaknąłem jednak głową i pomogłem jej skierować miotłę do góry, tym razem odrobinę przyspieszając.
    - Nie jest aż tak strasznie, co? - spytałem, ostrożnie kierując miotłę w stronę obręczy bramkowych. I tak były już całkiem blisko, a kiedy do nich dotarliśmy, zaczęliśmy powoli okrążać je dookoła, czasami niemal się zatrzymując. Gdybym wyciągnął przed siebie rękę, to bez problemu mógłbym dotknąć jednej z nich. Wolałem jednak nie puszczać Yeonrin, bo zdawałem sobie sprawę, że pewnie wciąż jest jej ciężko się zaaklimatyzować.

    OdpowiedzUsuń
  106. Pokiwałam ostrożnie głową w odpowiedzi na jego pytanie, czując wciąż na uchu łaskotki, wywołane oddechem chłopaka. W końcu spojrzałam na niego, zwracając twarz w jego kierunku i uśmiechnęłam się odrobinę szerzej niż zwykle. Nie chciałam, żeby Dongwoo niepotrzebnie się mną przejmował, bo naprawdę nie było tak źle. Trochę gorzej zaczęło się robić, kiedy wzbiliśmy się wyżej, niemal sięgając obręczy bramek. Jeszcze nigdy nie latałam na miotle tak wysoko, więc mimowolnie spojrzałam w dół, gdzie do bezpiecznej ziemi dzieliła nas spora odległość.
    - Mogło być gorzej - przyznałam, czując powoli, jak dłonie zaczynają mi drętwieć od zbyt mocnego ściskania.. Mogliśmy już dawno spaść i się połamać albo trafić w któryś słupek bramek, ale póki co, dalej unosiliśmy się w powietrzu, więc stwierdziłam, że naprawdę nie było tak źle. Nie musiałam nawet za bardzo skupiać się na tym, jak powinnam kierować miotłą, bo Dongwoo mi w tym pomagał.
    - Szkoda, że nie znaliśmy się rok temu - powiedziałam w którymś momencie, kiedy okrążaliśmy bramki. - Mógłbyś mi wtedy pomóc z lekcjami latania.

    OdpowiedzUsuń