Rozglądając się czy nikogo nie ma, wszedłem do środka i usiadłem gdzieś w kącie. Chwile nasłuchiwałem czy na pewno jestem sam. Gdy nic nie usłyszałem, wyjąłem gitarę z torby, nastroiłem ją i zacząłem śpiewać balladę napisaną przez siebie. W pewnym momencie usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Przestałem grać i zacząłem szukać osoby, która weszła do środka. Po chwili zauważyłem chłopaka o czarnych włosach z logiem Slytherinu na piersi.
Było już dawno po zajęciach, dlatego też miałem chwilę wolnego. Nie chcąc siedzieć jako jeden z nielicznych w dormitorium, postanowiłem przespacerować sobie po hogwarcie. Przechodziłem koło cieplarń, kiedy nagle usłyszałem delikatny dźwięk gitary oraz cichy głos. Zaciekawiony, niewiele myśląc, zacząłem kroczyć w tamtym kierunku, zastanawiając się co za muzyk kryje się pomiędzy starymi ścianami Hogwartu. Z początku w planach miałem tylko otworzyć lekko drzwi i się wychylić, ale te, jak na złość, musiały wydać z siebie dość głośny dźwięk, który spowodował, że śpiew od razu zanikł. Wiedząc, że już za późno na odwrót, otworzyłem drzwi szerzej i wszedłem do środka, udając, że niby wszedłem tu z jakiegoś konkretnego powodu. Rozejrzałem się, jakbym kogoś szukał, a potem spojrzałem na siedzącego w kącie chłopaka. - O, słuchaj, nie widziałeś... - urwałem, i zlustrowałem go wzrokiem, dzięki czemu udało mi się dojrzeć kawałek orła na jego szacie - ... nie, pewnie nie widziałeś. - westchnąłem teatralnie, udając zrezygnowanie i skrzyżowałem ręce, opierając je na klatce piersiowej. - Długo tu jesteś? - spytałem po kilku sekundach. - Sungjong
Serce zaczęło bić mi mocniej jak chłopak mnie zauważył. Nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić. Patrzyłem na chłopaka jak otępiały. Odstawiłem gitarę i powoli wstałem jak należało. Kiedy przestał mówić zdecydowałem, że muszę jakoś podtrzymać rozmowę. - Nie długo... - dopiero teraz zauważyłem twarz chłopaka. - A Ciebie co tu sprowadza? Nikt nie przechodzi ani nie zagląda tutaj o tej porze... Jak się nazywasz? - zapytałem po chwili. Spojrzałem mu w oczy i oczekiwałem odpowiedzi.
- E tam, nie wszyscy śpią o tej porze. Jak widać - oznajmiłem, wzruszając przy tym swoimi wątłymi ramionami i zaraz uśmiechnąłem się lekko by chłopak przestał się zachowywać jakby się mnie bał. Nie byłem w końcu Zico, ani nikim takim... ot zwykły - Lee Sungjong. - przedstawiłem się, wystawiając dłoń w jego stronę - A ty? Jesteś pierwszakiem? Bo nie kojarzę cię jeszcze... - Sungjong
Widząc uśmiech chłopaka poczułem się pewniej i odwzajemniłeś uśmiech. - Kim YuKwon - uścisnąłem jego dłoń i uśmiechnąłem się szerzej. - Tak. Dopiero dołączyłem. Co Cię tu sprowadza? Na pewno nie mój głos i gitara, prawda? Poczułem się inaczej niż zwykle, miałem wrażenie, że mogę mu zaufać. - Cieszę się, że Cię poznałem. Czego szukałeś?
- Ah, więc to twój głos słyszałem? - udałem zdziwienie, a zaraz potem wymijająco odpowiedziałem na jego pytanie - ... Kogoś. Ale to w sumie nieważne. - machnąłem ręką i spojrzałem na jego gitarę. - Długo grasz? - Sungjong
- Tak mój. - spojrzałem na niego. - Przyszedłeś bo mnie usłyszałeś? - uśmiechnąłem się. - Od 6 roku życia. Prezent od ojca... A ty? Grasz na jakiś instrumentach? - przybliżył się do niego i spojrzał mu w oczy.
- Długo - przyznałem, kiwając przy tym głową na znak, że rozumiem. - A jaaaaa... na klawiszach. Też przez ojca, ojczyma w zasadzie. - oznajmiłem i zaraz, zdając sobie sprawę, że pewnie tak szybko się stąd nie ruszymy, usiadłem na podłodze. - Cover czy sam komponujesz? - Sungjong
- Na klawiszach? Zawsze chciałem się na nich nauczyć grać, ale nigdy nie miałem okazji... - zauważyłem, że siadasz, więc usiadłem na przeciwko Ciebie - Sam komponuję i tworzę piosenki. -pochyliłem głowę. - Chciałbym kiedyś być w jakimś zespole grać, tańczyć, śpiewać, mieć tłumy fanów i swój własny fanklub... - spojrzałem na Ciebie. - A ty? Komponujesz?
Słysząc o tym, że chciałby się nauczyć, skinąłem głową i bez większego namysłu powiedziałem szybko - mogę cię kiedyś nauczyć! Chociaż kiedy... - podrapałem się po karku. Przecież nie miałem ze sobą keyboardu, o pianinie nie wspominawszy. - Słyszałem, że mają otworzyć salkę ze sprzętami muzycznymi, ale kiedy to będzie... - zaśmiałem się cicho pod nosem. - I nie, aż tak bardzo kreatywny w tym kierunku nie jestem. Ae chętnie jeszcze raz posłucham twojej piosenki. Kto wie, może się stanę pierwszym fanem - uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę by go jakoś zachęcić i puściłem mu oczko. - Sungjong
Gdy usłyszałem o sali ze sprzętami muzycznymi zaświeciły mi się oczy. - Byłbym zachwycony jeśli byś mnie nauczył. - uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Mogę Ci na początku pomóc coś stworzyć, a potem spróbujesz sam. Dobrze? - spytałem bez namysłu. - Pierwszym fanem powiadasz? Jeśli tego chcesz. - sięgnąłem gitarę i zacząłem występ.
Przytaknąłem jeszcze, a potem skuliłem nogi, które zaraz objąłem rękami i uważnie wsłuchiwałem się w jego głos, który z tak bliska wydawał się jeszcze ładniejszy. Musiałem także przyznać, że był bardzo melodyjny, aż zastanawiało mnie, co taki chłopak robi tutaj, zamiast szukać szczęścia w castingach. Z pewnością go o to zapytam. Ale potem, teraz wolałem skupić się na tym co śpiewa, lekko przy tym kiwając głową w rytm melodii i skupiając wzrok na jego szczupłych palcach, które zręcznie zahaczały o struny. - Sungjong
Grając na gitarze poczułem się wolny, a na pewno nie samotny. Piosenka opowiadała o nieszczęśliwej przeszłości chłopaka. Miałem wrażenie, że w końcu się na kogoś otworzyłem. W końcu komuś zaufałem, a złączyła nas muzyka. Po skończonej piosence położyłem gitarę obok siebie i spojrzałem na chłopaka siedzącego na przeciwko. - Może wyjdziemy na dwór? Jakoś tu gorąco.
Zgodziłem się na jego propozycję i posłusznie podniosłem się, ukradkiem jeszcze otrzepując swoje spodnie, na których zdążył osiąść kurz. Poczekałem aż chłopak zbierze swoje rzeczy i wolnym krokiem udaliśmy się na tereny błoni. (jeszcze tam zaraz coś dopiszę) [Z/L] - Sungjong
Nie mogąc dłużej wysiedziec w swoim pokoju, w którym było tak przy okazji wspomne bardzo duszno, więc postanowiłem wyrwac sie z niego pod pretekstem, że jeszcze troche i bym sie udusił. Tak naprawdę prawdziwy powód znałem tylko ja. Przemierzyłem przez dziedziniec szkoły, wchodząc do jednej z cieplarń, po coś co kochałem bardziej od słodyczy, a mianowicie po pomidorki, ah~ Tak dawno się z nimi nie widziałem. Wolnym krokiem, zacząłem sie rozglądac po pomieszczeniu w poszukiwaniu czerwonych kulek, az w koncu udalo mi się je dostrzec. Mission completed. Od razu zerwałem jednego dorodnego, soczystego, pięknego..no dobra bez przesady, zerwałem po prostu pomidora, który wylądował szybko w moim brzuszku. Wiedząc, że będe miał tutaj spokój od ludzi, przysiadłem sobie na ziemi jedząc pomidory i nie patrząc na nic innego.
Dzisiejszy dzień był piękny i szczerze dalej by taki był gdyby nie zabrakło mi zielonej herbaty za którą niezmiernie przepadałem. Byłem zmęczony po jednych z zajęć, ale jednak spokojnie postanowiłem udać się do cieplarni po liście herbaty. Przemierzyłem drogę do wyznaczonego celu i już po chwili postawiłem nogę w wcześniej wspomnianym pomieszczeniu. Zacząłem się rozglądać za pożądaną prze zemnie rośliną, ale nagle usłyszałem ciche mlaskanie. Wyłoniłem się zza roślin i nagle zobaczyłem chłopaka siedzącego na ziemi i z pasją zajadającego pomidory. Zaśmiałem się cicho. Ciekawie to wyglądało. - Cześć. - machnąłem ręką w stronę- chyba mogłem go tak określić - młodego.
Widząc jak krzaczek powoli pustoszeje, zrobiło mi się smutno. Już miałem wstac, kiedy to moje oczy dostrzegły więcej krzaczków, które były ozdobione czerwonymi pomidorami. Ucieszyłem się w duchu i powróciłem do swojej wcześniejszej pozycji. Usłyszałem cichy szelest liści, miałem nadzieję, że to nie nasza "kochana" nauczycielka, która prawiła mi kazania odnośnie tego, że jem za dużo pomidorów. Co ona może wiedziec...prychnąłem pod nosem na samą myśl o niej. Zirytowany tym, że pewnie zaraz bede musiał kłócic sie o to, że pomidory to jmój sens życia i nic tego nie zmieni, ponownie zacząłem ciomkac pomidora, nie patrząc w strone "hałasu". Jednak słysząc czyjś głos, nie do końca skrzekliwy jak to na nauczycielke przystało, zdziwiłem się trochę. -Cześc. - powiedział nie znajmomy. Odwrócilem sie w jego strone patrząc się na niego jak na idiotę. Westchnąłem w duchu, odpowiedzialem na powitanie. Pomidoy zawsze poprawiały mi humor. -Cześc. - odparłem sucho i powrócilem do dalszego jedzenie pomidora.
Chyba przeszkodziłem chłopakowi bo przywitał mnie niesympatycznie. No ale raczej nie miałem tendencji by się zrażać do takich osób. Raczej wiedziałem że wolą być same. No ale niestety będę się tu kręcił dopóki nie znajdę swojej upragnionej herbaty. No i może skubnę mu jednego pomidora z roślinki.
Widząc, że nie zraziłem do siebie chłopaka, zmrużyłem oczy przyglądając mu się nieufnie. Po chwili zlekceważyłem jego osobę skupiając się nadal na jedzeniu. Może da spokój, znajdzie to co szukał i sobie pójdzie? Nie chciałem sobie psuc humoru, więc odgoniłem od siebie pomysł rzucenia jakiejś szyderczej uwagi.
Cóż, zauważyłem że chłopak chce mnie wręcz prześwietlić wzrokiem, ale nic sobie z tego nie zrobiłem. Szukałem dalej odpowiedniej roślinki, ale jeszcze jej nie znalazłem. Ale za to zauważyłem, że raczej chłopak nie zna się aż tak na pomidorach. No ale nie zwracałem mu uwagi na to. - Tak w ogóle to jak masz na imię? - zapytałem bo byłem ciekawy.
Odrzuciłem na bok warzywo, które przed chwilą gryzłem. Teraz swoją całą uwage zwróciłem na chłopaka.Gdyby spojrzenie mogło zabijać... Cóż, przynajmniej umiał sie ubrać. Dostrzegając tą pozytywną w nim ceche, przyglądałem mu się już nie tyle co z wrogością, a z zaciekawieniem. Nawet nie zauważyłem, że przechyliłem głowe na bok. Ciekawe czego tu szukał. Mam nadzieję, że zaraz to znajdzie i zostawi mnie w spokoju.. Zbytnio nie interesowało mnie jak ktoś do mnie coś gada, więc na pytanie chłopaka zareagowałem z początku lekceważąco. Dopiero po chwili zastanowienia postanowiłem sie odezwać. - A do czego przyda ci się ta informacja? - ledwo powstrzymałem się przed ziewnięciem.
Zauważyłem że chłopak mi się przygląda, ale jednak nie zareagowałem. Cóż jak chciał na mnie popatrzeć wystarczyło powiedzieć - no i odezwał się mój narcyzm. - Wiesz z jednej strony chciałbym poznać imię kogoś kto jest z tego samego domu. - zauważyłem w końcu znajdując pożądaną przeze mnie rzecz.
-Hm? Ah..niech ci będzie, jestem Zelo, nic ci więcej nie powiem... - wstałem z ziemi i otrzepałem spodnie. - Pozwól, że już sobie pójdę... - skierowałem się do wyjścia z cieplarni. Nawet wśród tego zielska nie można znaleźc spokoju...
Urwałem kilka listków rośliny, gdy usłyszałem imię chłopaka, albo raczej jego ksywkę i zobaczyłem jak kieruje się do wyjścia z cieplarni. Zaśmiałem się cicho. Młody ma charakter. Przeszło mi przez myśl jednak równie szybko wyparowało. Szybko również udałem się w stronę wyjścia przy okazji zjadając małego pomidorka który był przy jednym z krzaków.
Dzisiaj postanowiłam wybrać się do cieplarni. Miałam napisać referat, o zachowaniu rzadkich robaków, które mogłam tutaj spotkać. Problem w tym, że miałam je znaleźć sama, oraz niezbyt przepadałam za tymi małymi stworzonkami. Weszłam do jednej z cieplarniami i od razu przywitał mnie specyficzny lecz ciekawy zapach roślin. Bardzo podobał mi się ten zapach, więc jeszcze raz zaciągnęłam się nim, wciągając powietrze do płuc. Uwielbiałam wszelkiego rodzaju rośliny, oraz kwiaty. Niestety do ich ''mieszkańców'' nie pałałam już taką sympatią. Westchnęłam zrezygnowana, że zamiast podziwiać rośliny, muszę szukać i przyglądać się najróżniejszym stworzeniom, jakie mogę tu spotkać. Podeszłam do pięknie zielonej rośliny i delikatnie odgarniając jej liście, zaczęłam szukać jakiegoś innego życia w postaci robaczka.
Miałem dość siedzenia w dormitorium. Przeczytałem już wszystkie książki jakie miałem, wyprzedziłem materiał z przedmiotów szkolny o parę tygodni, a mimo to nadal... Nadal po głowie chodziła mi myśl wyjścia gdzieś z Bomi... Z Bomi, której dla mnie już nie było, to też myślałem o przeszłości. O sprawach związanych z moją byłą dziewczyną lub po prostu o zwykłych chwilach spędzonych z nią razem.
Mając tego wszystkiego zwyczajnie dość, postanowiłem, że wybiorę się na spacer, odświeżyć trochę umysł i pamięć, no bo przecież obiecałem sobie, że postaram się o niej zapomnieć. To jednak rzeczywiście wymagało czasu.
Przechodziłem przez błonia, wpadając na pomysł, że powinienem udać się do cieplarni, gdyż dawno tam nie zaglądałem, a tego dnia nie było znowu tak ciepło. Tam mogłem przyjemnie spędzić czas, podziwiając florę...
Wszedłem powolnym krokiem do cieplarni numer dwa i rozglądałem się wesoło. Od razu uderzyła mnie fala gorąca, więc zdjąłem kurtkę, zostawiając gdzieś przy wejściu. Ubrany w szatę szkolną, przechadzałem się pomiędzy bujnymi roślinami.
Zwracałem uwagę na wielkość liści, kolor, kształt. Tak bardzo fascynowały mnie te wszystkie zależności gatunkowe, formy, odmiany, typy i warianty. Niespodziewanie nagle zainteresował mnie intensywny kolor w odcieniu czerwienie, który dostrzegłem niedaleko.
Zbliżyłem się ostrożnie, by przyjrzeć się uważniej. Nagle zorientowałem się, że przecież to nie kwiat, ani liść... To była Jung Soojung.
Znowu ona. Znowu ta ognista dziewczyna z mojego domu, która najwyraźniej jeszcze mnie nie zauważyła, bo stała do mnie tyłem, więc wypadałoby się przywitać.
Uśmiechnęłam się do siebie triumfalnie, kiedy na cieniutkiej łodyżce rośliny, zobaczyłam jakieś malutkie stworzonko. Niechętnie nachyliłam się bardziej, ku zwierzątku, by móc stwierdzić, że był to pająk. Skrzywiłam się mimowolnie, a moje źrenice nagle się rozszerzyły. Wstrzymałam oddech, zaciskając mocno usta, by nie pisnąć. Lęk przed pająkami, przewyższał u mnie nad wszystkim. Nawet takie maleństwo, sprawiło, że lekko spanikowałam. Dzielnie jednak obserwowałam, jak podąża powoli w górę, na swoich malutkich nóżkach. Zafascynował mnie jednak jego kolor. Gdy pierwszy raz rzucił mi się w oczy, miał kolor prawie identyczny co jasno zielona roślina, na której podążał. Teraz, gdy wspinał się w górę, przybrał bardzo ciemny zielony odcień. Wystarczyła chwila, żebym straciła go z oczu. Otworzyłam szerzej oczy, próbując go znaleźć i kiedy poczułam dziwne łaskotanie, na mojej dłoni, od razu przeniosłam tam wzrok. Zobaczyłam na niej sporego rozmiarów pająka. Zamarłam ze strachu, a kiedy usłyszałam czyjś głos, krzyknęłam głośno, strzepując 'potwora' ze swojej ręki. Odwróciłam się w stronę chłopaka z przyśpieszonym oddechem i odeszłam spory kawałek od miejsca, ataku pająka na moją dłoń. -W-witaj...- powiedziałam, drżącym głosem, cały czas panicznie otrzepując swoje ubrania, bojąc się, że coś dalej na mnie siedzi.
Reakcja dziewczyny była dziwna. Czy to na mój widok? Najwyraźniej nie, bo Soojung ciągle strzepywała coś przeraźliwie z szaty. Czyżby doświadczyła spotkania pierwszego stopnia z jakimś niezbyt przyjemnym owadem?
- Jung Soojung, dlaczego tak gwałtownie odskoczyłaś? Przestraszyłem cię...
Właściwie to nie wiem po co w ogóle się z nią przywitałem. Mogłem opuścić to miejsce i udać się do totalnej samotni, gdzie nikt by mnie nie znalazł... Ale wtedy pewnie znowu myślałbym o przeszłości, z którą należało już skończyć!
Nadal mierzyłem wzrokiem krukonke, która była naprawdę przestraszona. To przecież oczywiste, że w cieplarni prócz roślin można spotkać też owady, żyjące wśród nich, więc skoro one ją odpychały to w jakim celu się tutaj zjawiła?
- Szukasz czegoś konkretnego? Pewnie nie często tu bywasz... - zapytałem zaciekawiony, odgarniając włosy z czoła.
Przymknęłam delikatnie powieki, odliczając do dziesięciu. Tak zawsze szybko się uspokajałam. Odetchnęłam w końcu z ulgą, gdy bicie mojego serca, zwolniło i spojrzałam na chłopaka. - Przestraszyłam się... pająka...i ciebie też. Ale nic się nie stało.- pokręciłam przecząco głową, rozglądając się po ziemi, czy przypadkiem nie ma nigdzie tego dziwnego stworzenia. Czułam się również głupio, bo przywitałam krukona donośnym krzykiem i wyszło na to, że panikuje na widok zwykłego pająka. Wygładziłam ostatni raz swoje ubrania, próbując zachować spokój. - Uhm... robię referat o stworzeniach zamieszkujących rośliny. Przepraszam, za ten krzyk...po prostu... echh przestraszyłam się trochę.- zaśmiałam się nerwowo, drapiąc się delikatnie po karku.
Zbliżyłem się odrobinę ku dziewczynie, by sprawdzić, czy aby na pewno nie ma tego pająka na ubraniu. Zbadałem wzrokiem każdy centymetr szaty czerwono-włosej, obchodząc dziewczynę dookoła i stwierdziłem, że nie ma po nim ani śladu:
- Ja nie widzę żadnego pająka. Pewnie sam się wystraszył i uciekł.
Nie chciałem, aby ona znowu krzyczała. Jeszcze niektóre rośliny na nieszczęście by zwiędły, a jako wielbiciel flory nie mogłem na to pozwolić, dlatego też szybko chciałem zmienić temat, aby krukonka nie musiała sobie ponownie zdzierać gardła... Poza tym, słyszałem o tym, że dziewczyny boją się pająków, ale żeby aż tak?!
- Referat o stworzeniach zamieszkujących rośliny... Wydaję się bardzo interesujące. Czy mógłbym ci pomóc? - zapytałem, niepewnym głosem. Właściwie i tak nie miałem nic ciekawego do roboty, a szukanie małych organizmów w takim miejscu wydało mi się ekscytujące. - Szukasz czegoś konkretnego?
Kiedy ostatnio natknąłem się na Jung Soojung, było naprawdę miło. Kilka razy myślałem o tym spotkaniu i doszedłem do wniosku, że mogłem wtedy zachowywać się poprawniej... Dziewczyna okazała mi serce a ja tylko marudziłem i narzekałem... "Właśnie! Przecież mam jeszcze tą maść w kieszeni!" - pomyślałem i od razu starałem się w jakiś sposób zakryć swoją twarz, gdyż nie spełniłem obietnicy danej mojej "pielęgniarce" i nie wcierałem żelu na rany... Pewnie były jeszcze dość widoczne.
Obróciłem się do dziewczyny plecami i rozpocząłem własne poszukiwania owadów.
Zdziwiłam się trochę, kiedy krukon do mnie podszedł i zaczął obchodzić dookoła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że za pewne sprawdza, czy nic na mnie nie siedzi. Mimo wszystko wyglądało to dosyć zabawnie, więc zaśmiałam się cicho pod nosem. - Mhm mam nadzieję... był naprawdę ogromny i brzydki..- mruknęłam cicho pod nosem, jeszcze raz spoglądając czy w moim pobliżu nic takiego się nie czai. Naprawdę nie chciałam drugi raz tak spanikować, przez jakiegoś głupiego pająka...przynajmniej nie na jego oczach. Odetchnęłam głęboko, już całkowicie się uspokajając. - Och... jeżeli masz czas i ochotę to będzie mi miło.- uśmiechnęłam się na ten miły gest starszego. Może chciał się nade mną zlitować? Albo popisać wiedzą o roślinnych stworzeniach? Pewnie po prostu czekał, aż znowu się wystraszę, żeby mógł się pośmiać. Mimo tego i tak się ucieszyłam, że przy jakichkolwiek starciach nie będę musiała być sama.- Właściwie to mam zbadać ich życie... jak się zachowują, co robią. Dobrze by było jakbym trafiła na jakiś rzadki okaz.- rozejrzałam się dookoła, skanując wzrokiem wspaniałą, wszędzie panującą zieleń. Spojrzałam na sylwetkę Kyungsoo, który stał odwrócony do mnie tyłem. Od razu przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Ściągnęłam brwi, podchodząc do niego, zatrzymując się tuż obok. - Do Kyungsoo... jak tam twoje rany... smarowałeś się?- spytałam pewnie, krzyżując ręce na piersiach i nie spuszczając z niego wzroku.
Niesamowite było, iż dziewczyna znosiła towarzystwo tak przygnębionego człowiek jak ja. Praktycznie ciągle na mojej twarzy widniała ta sama smutna mina, a moje spojrzenie było ponure i przygaszone, zupełnie tak jak moja osobowość.
Nerwowo przygryzałem wargi, szukając na liściach roślin insektów. Dostrzegłem kilka gatunków pluskwiaka i jętki, ale nigdzie nie mogłem zobaczyć jakiś motyli czy choćby pająków. "A jeśli chodzi o rzadkie okazy to bardzo dobrze byłoby jakbyśmy natknęli się na jakąś modliszkę" przeszło mi przez myśli i wtedy dostrzegłem Ornithoptera alexandrae czyli jednego z rzadszych gatunków motyli jakie można tu spotkać. Zapierał dech w piersi. Miał żółty odwłok, a jego skrzydła były piwnego koloru, jednak dominował na nich zielony barwnik, przez co trudno było go zauważyć na liściu, na którym spoczywał.
Gwałtownie obróciłem się, by zawołać Soojung. W tym oto momencie zląkłem się, gdyż dziewczyna stała zaraz obok, wypytując mnie o... moją twarz. O mało co nie wydałem z siebie żałosnego dźwięku. Z przerażenia miałem lekko otwartą twarz, ale za to moje oczy prawie wyskoczyły mi z oczodołów.
Wziąłem głęboki wdech, przymykając na chwilę swoje oczy i wskazałem palcem na owada, którego przed chwilą podziwiałem. Miałem w naturze ignorowanie ludzi, dlatego tym razem również nie odpowiedziałem na jej pytanie.
Po raz kolejny poczułam to dziwne, nie za dobrze znane mi uczucie. Pojawiło się wraz z pierwszym spotkaniem chłopaka, który teraz uważnie szukał życia, pośród liści jakiejś rośliny. Było to uczucie spokoju i chyba akceptacji. Nie wiem czy Kyungsoo mnie lubił czy nie... ale na razie nie rzucał jakiś uwag w moją stronę o tym jaka to jestem. Nie byłam też przy nim spięta a cisza, która czasami między nami panowała nie wprawiała mnie w zakłopotanie, jak to mam w zwyczaju przy innych ludziach. Czekałam tak cierpliwie, aż starszy w końcu się odezwie. Nagle odwrócił się w moją stronę a na jego twarzy pojawił się strach. Odwróciłam się za siebie, by sprawdzić czy jakiś duch nie robi sobie czasem żartów, lecz nic takiego nie zauważyłam. Uniosłam do góry jedną brew, powracając wzrokiem na chłopaka. Zeskanowałam wzrokiem jego twarz, na której wcale nie było widać jakiejś szczególnej poprawy, jeżeli chodzi o rany. Poczułam jak coś dosłownie zagotowało się we mnie i spiorunowałam go wzrokiem. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej, kiedy mnie zignorował i wskazał palcem coś między liśćmi rośliny. Postanowiłam jednak tego tak szybko nie odpuszczać i chwytając go za ramię, odwróciłam bardziej w swoją stronę. - Może mi łaskawie odpowiesz?- warknęłam cicho, zabierając zaraz swoją dłoń. Znów poczułam, że się narzucam, ale bardzo zdenerwowało mnie zachowanie starszego. Zupełnie jak dzieciak...
Można powiedzieć, że igrałem z ogniem... I to dosłownie. Ognisto-włosa dziewczyna nie lubiła najwyraźniej być ignorowana, bo gwałtownie złapała mnie za ramię i obróciła w swoją stronę. Swoją drogą było to nieco krępujące, bo staliśmy dość blisko, dlatego też zrobiłem krok w tył.
- Moje rany w porządku... - szepnąłem, od razu też zmieniając temat. - Zobacz, to motyl królowej Aleksandry, dość rzadki okaz - wskazałem ponownie palcem, odwróciwszy wzrok.
Soojung coraz bardziej wprawiała mnie w zakłopotanie. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Choć zdarzało mi się kłamać, to nie lubiłem tego, a moje kłamstwa najczęściej zostawały szybko odkrywane.
Niespokojnie włożyłem nagle dłonie do kieszeni i z jednej z nich wypadła niefortunnie tubka z maścią, którą kilka dni temu wręczyła mi krukonka.
Nie muszę chyba mówić, że od raz zrobiłem się czerwony jak burak. Pomimo, iż miałem ją cały czas przy sobie, to ani razu nie raczyłem wcierać jej zawartości w rany. Było kilka powodów, przede wszystkim moja upartość...
Nie miałem pojęcia co wtedy powiedzieć. Spojrzałem tylko rozgorączkowany na maść. Chciałem ją nadepnąć butem, albo kopnąć, ale to wydawało się już przegięciem...
Dopiero po chwili, zorientowałam się jak blisko siebie jesteśmy. Odkaszlnęłam cicho i również zrobiłam krok w tył, czując jak moje policzki mocno mnie pieką. - Nie kłam...- prychnęłam cicho, słysząc jego słowa. Nie chcąc się jednak dalej narzucać, postanowiłam, że tym razem sobie odpuszczę. Nie chciałam go zrazić do siebie, więc grzecznie spojrzałam w stronę, którą wskazywał. Otworzyłam delikatnie usta, kiedy zobaczyłam pięknego motyla, siedzącego między zielonymi liśćmi. Oczy zabłysły mi z podekscytowania. Był naprawdę piękny, a słowa o tym, że jest to rzadki okaz, przyprawiły mnie o kolejną falę szczęścia. Nie jest to żaden obrzydliwy pająk, tylko wspaniały, duży motyl, na którego mogłabym patrzeć godzinami. Z zafascynowania owadem, wyrwał mnie odgłos upadającej tubki na ziemię. Spojrzałam w tamtym kierunku, a moja radość ponownie zamieniła się w wściekłość. Wypuściłam powietrze nosem i zeskanowałam krukona, lodowatym spojrzeniem. - Naprawdę...Kyungsoo...myślałam, że jesteś jednak trochę bardziej odpowiedzialny. Nosisz tą maść cały czas przy sobie i ani razu nie mogłeś się nią posmarować?- westchnęłam zirytowana.- Dobrze... zrobisz więc to teraz.- rzuciłam krótko, wskazując palcem na leżącą na ziemi tubkę.
Dziewczyna najzwyczajniej w świecie zamroziła mnie swoim wzrokiem. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem nic powiedzieć. Chciałem uciec, ale...po prostu nie mogłem. Właściwie trzeba było uciekać jak miałem okazję...
- Aż tak widać po mojej twarzy, że nie została wyleczona? - zapytałem po cichu, błądząc wzrokiem po podłodze. Nie wiem czy było mi głupio z samej tej sytuacji, czy jednak z powodu tego, że Soojung zawiodła się na mnie. Właściwie nie znaliśmy się za dobrze, ale ona wiedziała już co nieco na temat moich negatywnych cech.
Była typem osoby, z którą mógłbym się zaprzyjaźnić, a ja robiłem co w mojej mocy, żeby tylko ją zrazić. Jak głupim trzeba było być...
Podniosłem szybko maść z ziemi i z pewną taką nieśmiałością odkręcałem zakrętkę. Prawdę powiedziawszy strasznie się guzdrałem. Mimo wszystko robiłem to wbrew sobie i co chwilę spoglądałem litościwym wzrokiem na krukonkę. Chciałem wywołać u niej jakąś reakcje, a najlepiej sprawić, żeby to ona znowu posmarowała mnie maścią. Nie miałem wówczas odwagi, by poprosić o to słownie.
Wreszcie odkręciłem tubkę z żelem i gapiłem się, raz na dziewczynę, a raz na przedmiot, który trzymałem w dłoni.
- Naprawdę muszę? - rzekłem, pozbawionym odwagi głosem i wycisnąłem odrobinę na palec. Znowu niesamowicie długo zerkałem na dziewczynę i to jeszcze tak niewinnie. Tym razem rzeczywiście chciałem wzbudzić w niej litość!
Poczułam się trochę głupio, przez moje zachowanie. Nie powinnam była być taka niemiła i normalnie poprosić go o wykonanie tej czynności. Mogłam też to po prostu olać. W końcu to jego sprawa i to on będzie dłużej cierpiał a nie ja. Jednak zrobiło mi się też trochę przykro, ponieważ spędziłam dużo czasu, żeby oczyścić mu rany, a on powiedział, że będzie je smarował tą przeklętą maścią. Uspokoiłam się trochę, lecz cały czas pewnie i oczekująco patrzyłam na starszego. Uniosłam kącik ust, kiedy w końcu sięgnął po tubkę z ziemi i zaczął odkręcać jej zakrętkę. Zacisnęłam mocno usta, próbując się nie roześmiać, kiedy widziałam jego wzrok, którym na mnie zerkał. Mój gniew ustąpił rozbawieniu, oraz niewielkiej ilości litości, którą u mnie wywołał. Skinęłam głową, kiedy zapytał, czy musi się tym posmarować, jednak widząc jak mu to idzie, westchnęłam ciężko, przymykając lekko powieki. - Yah daj mi to. Zanim ty to zrobisz, to minie parę wieków.- prychnęłam cicho, podchodząc do niego. Ujęłam jego dłoń w swoją i dokładnie opuszkiem, ściągnęłam zimną maść z jego palca. Zabrałam mu także tubkę z żelem, by wycisnąć jej trochę więcej, po czym z powrotem oddałam ją chłopakowi. Chwyciłam w palce jego podbródek i przechyliłam jego głowę tak, by łatwo móc wsmarować żel w jego siniaka na policzku. -To jest ostatni raz, kiedy jestem twoją pielęgniarką... naprawdę.- mruknęłam cicho, lecz nie wytrzymałam i posłałam mu delikatny, oraz ciepły uśmiech.
Niesamowita ulga, spowodowana małym uśmieszkiem dziewczyny, ogarnęła moje ciało. Odetchnąłem cicho, kiedy Soojung znowu postanowiła zająć się moją obitą twarzą. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ona robiła to za mnie, czułem się dziwnie bezpiecznie. Może tego mi właśnie brakowało? Może przez to byłem taki uparty. Moja osoba łaknęła czyjegoś zainteresowania, opieki... Po prostu chciałem zwrócić na siebie uwagę i poczuć znowu czyjś dotyk na sobie... Tak się stało, że była to właśnie Jung, ale pewnie zachowałbym się tak w stosunku do każdego.
Odniosłem swego rodzaju sukces, ognista dziewczyna znowu mi uległa. Może to wyglądało jakbym ją wykorzystywał i pewnie tak też się czuła, ale to było coś więcej. Ona nie tylko leczyła mnie fizycznie, ale też i psychicznie. Nie potrafiłem opisać tego uczucia.
Starałem się nie skupiać wzroku na kukonce, po prostu moje spojrzenie utkwiło w jednym martwym punkcie przede mną. Zachowywałem też zupełny spokój, przez co stałem nieruchomo.
Zrobiło mi się jednak smutno, gdy usłyszałem, że to ostatni raz... Nieśmiało skierowałem swoje oczy na nią i wtedy nie potrafiłem się już powstrzymać. Chwyciłem lewą ręką pasmo czerwonych włosów, delikatnie je przeczesując. Nie mogłem napoić się głębią tego koloru.
- Ostatnio ty dotykałaś moich, więc teraz jesteśmy kwita. - oznajmiłem, chcąc wytłumaczyć jej moje nagłe zachowanie. - Jak to się stało, że są czerwone? - spytałem po chwili zaciekawiony.
Mimo tego, że dalej byłam lekko zdenerwowana na chłopaka, ponieważ nie zajął się tym o co go poprosiłam, to w głębi ducha cieszyłam się, że ponownie mogę mu pomóc, chociaż w tak prosty sposób. Miłe jest uczucie, kiedy wiesz, że jesteś komuś do czegoś potrzebny, a szczególnie, gdy pomagasz drugiej osobie. Delikatnie poklepywałam palcami jego zranione miejsce na policzku, dziękując mu w myślach, że stoi nieruchomo, co ułatwiało mi zadanie. Byłam jednak także zła na siebie. Za szybko mu ustąpiłam i zamiast trzymać na swoim, sama wsmarowywałam teraz maść w jego siniaka. Skupiona na wykonywanej czynności, nawet nie zauważyłam kiedy moje palce powędrowały w okolicę jego ust i zaczęły delikatnie wsmarowywać maść w jego ranę. Przełknęłam głośno śoine, próbując zachować spokój, lecz i tak poczułam jak moje policzki się rumienią. - Co się stało z plasterkiem, hmm?- spytałam lekko drżącym głosem. Moje dłonie wcale nie były lepsze i w pewnym momencie przez przypadek trąciłam palcem jego dolną wargę. - Wybacz.- szepnęłam cicho, spoglądając w jego ciemne tęczówki. Mój wzrok zmienił się zaraz w lekko zdziwiony, kiedy poczułam jego palce, przeczesujące kosmyk moich włosów. Słysząc jego słowa, zaśmiałam się cicho i wyprostowałam. - Wizyta u fryzjera i gotowe.- uśmiechnęłam się delikatnie, skanując wzrokiem jego twarz.- Ale nie zrobiłam tego ze zwykłego kaprysu... chciałam zmienić w sobie wszystko podczas wyjazdu tutaj... pomyślałam, że kolor włosów też mi trochę w tym pomoże.- wyjaśniłam cicho, kiwając głową na swoje słowa.- Ale chyba jednak to nie był dobry pomysł... dziwnie się czuję, kiedy ludzie na mnie patrzą tak...umm inaczej? I nie wyglądam tez najlepiej, także...echh.- westchnęłam zrezygnowana, odpuszczając sobie swoją dalszą paplaninę.
- Plaster mi się sam odkleił... - wypowiedziałem prędko, czując lekko drżący palec na swoich ustach. - Nic nie szkodzi.
Jung Soojung była dla mnie zagadką. Z początku miałem ją za nieśmiała młodszą dziewczynę, później za rozgadaną, utalentowaną i stanowczą pielęgniarkę, teraz znowu miałem wrażenie, że wprawiam ją w zakłopotanie. Widząc jak się czerwieni i drży, wydałem osąd, iż jest osobą, która potrafi dostosować się do sytuacji. Jej słowa i gesty wydawały się zabawne, gdybym tylko potrafił się wtedy śmiać, z pewnością rzuciłbym w jej stronę równie uroczy uśmiech.
- Dlaczego chciałaś wszystko zmienić? - mówiłem, wypuszczając wreszcie pasmo jej długich czerwonych włosów. Widząc, jak Soojung żaliła się na swoją fryzurę, nie mogłem nie zareagować. - Twoje włosy są... piękne. Jeśli chciałaś zmienić coś, to uważam, iż taka zmiana jest najbardziej odważnym i potrzebnym krokiem. Faktem jest, że przyciągasz spojrzenia, ale czy nie tego chciałaś? Ja osobiście widząc cię pierwszy raz byłem zdumiony. Twoje włosy, Jung Soojung, pasują do ciebie idealnie. Może nie mam porównania, bo nie wiem jaki kolor miały przedtem, ale sprawiłaś, że ja także mam ochotę zmienić coś w sobie... I właściwie czemu by nie włosy...
Prawdą było, iż krukonka zainspirowała mnie do jakieś zmiany. Chcąc zapomnieć o przeszłości, czemu nie miałbym zmienić czegoś w swoim zewnętrznym wyglądzie. Jakoś szczególnie nie przywiązywałem do niego uwagi, dlatego też nie byłbym specjalnie załamany, gdyby przefarbowanie włosów nie dało wymarzonego efektu...
-Och...sam powiadasz? Ciekawe jak..- mruknęłam cicho, unosząc brwi w rozbawieniu. Zastanowiłam się dłuższą chwilę nad pytaniem chłopaka. Nie wiedziałam jak odpowiedzieć, żeby zrobić to dobrze. Po za tym nie chciałam rozżalać się mu nad sobą. Nie lubiłam opowiadać o swoich problemach. Właściwie nigdy tego nie robiłam, więc może po prostu nie wiedziałam też za bardzo jak się to robi. To ludzie zawsze przychodzili do mnie. Było to kilka najbliższych osób, jakie zdołałam przy sobie zatrzymać. Nigdy nie miałam im tego za złe, lubiłam jak opowiadali mi o swoich przeżyciach. Sprawiało to wtedy, że czułam się w jakiś sposób potrzebna, oraz mogłam zapomnieć o swoich życiowych rozterkach. Wzięłam tylko głęboki oddech i pokręciłam głową. - Tak po prostu... chciałam zapomnieć o poprzednim życiu... jeżeli można to tak uznać. Ale to nieważne... nie będę ci się tutaj rozżalać nad sobą.- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Następne słowa krukona wywołały u mnie kolejną fale przyjemnego ciepła. Nigdy nie byłam w taki sposób skomplementowana. Jedyne komplementy słyszałam od rodziców i były one za wiedzę. W sumie nie wiedziałam czy powiedział to tylko przez grzeczność, czy mówił to szczerze. Mimo wszystko i tak się ucieszyłam, oraz ponownie zawstydziłam. - Dziękuję... to naprawdę miłe.- podrapałam się po karku, nie wiedząc jak zareagować.- Jak będziesz chciał, to mogę zostać twoją jednodniową fryzjerką.- zaśmiałam się cicho, przenosząc wzrok na starszego.- Wiesz... jeżeli chcesz coś w sobie zmienić i masz ku temu jakiś konkretny powód, to myślę, że fryzura będzie najodpowiedniejszym rozwiązaniem. Słyszałam, że kobiety po zawodzie miłosnym zawsze idą do fryzjera...i im to pomaga. Tylko, że nie jesteś kobietą... ale kto wie...może tobie też to pomoże. Mi pomogło.- uniosłam kącik ust, kiwając głową na swoje słowa.
- Jeśli nie chcesz, nie mów... - oświadczyłem, ale tak naprawdę byłem ciekawy, tylko że nie znaliśmy się odpowiednio długo, żeby rozmawiać o naszych prywatnych sprawach.
Dostrzegłem jak na twarz Soojung wkrada się zawstydzenie. Najwyraźniej trochę przesadziłem, ale mówiłem to co myślę. Byłem jak najbardziej szczery i chciałem podnieść ją trochę na duchu.
- Najpierw pielęgniarka, teraz fryzjerka... Z jakich usług jeszcze będę mógł korzystać? - zapytałem, chcąc powiedzieć coś zabawnego. Przy czerwono-włosej czułem się naprawę przyjemnie, do czasu aż nie powiedziała zdania o kobietach po zawodzie miłosnym...
Czy ja naprawdę wyglądam jak "panna po zawodzie miłosnym"?! Aż tak to się ze mnie wylewa? A może ona wie... może wszyscy w Ravenclaw nabijają się z zakochanego wariata na IV roku, który został odrzucony, wykorzystany i skrzywdzony. Tak bardzo jestem żałosny?!
Odsunąłem się znacznie od dziewczyny, poprawiając swój granatowy szal. Posłałem jej złowrogie spojrzenie.
- Czy nadal chcesz szukać owadów? - zapytałem, a po chwili dodałem po cichu. - Z kobietą po zawodzie miłosnym?!
- Dziękuję...-powiedziałam cicho, czując ulgę, że nie muszę dalej ciągnąć tego tematu. Nie chciałam przynudzać opowiastkami ze swojego życia. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby krukon już był znudzony przebywaniem ze mną po raz kolejny . - Umm podobno dobrze gotuje, więc jak coś to mogę zostać nawet kucharką.- powiedziałam lekko rozbawiona. Ściągnęłam mocno brwi, kiedy zauważyłam zmianę w zachowaniu starszego. Przestraszyłam się, że powiedziałam coś nie tak, a po jego kolejnych słowach byłam pewna, że tak było. Westchnęłam tylko cicho, zażenowana, że po raz kolejny zraziłam do siebie nowo poznaną osobę. - Yah... nie miałam przecież tego na myśli. Nie jesteś kobietą po zawodzie miłosnym, to był tylko taki przykład.- powiedziałam niepewnie, spoglądając na niego z lekkim przerażeniem.- Miało to odnieść się do tego, że jeżeli masz jakieś problemy, to taka zmiana może ci pomoże. Chyba, że tak po prostu chcesz coś w sobie zmienić.- dodałam jeszcze.- Przepraszam, jeżeli to w jakiś sposób cię uraziło... nie miałam nic złego na myśli.- przełknęłam głośno ślinę, spuszczając wzrok.
Pielęgniarka, fryzjerka i kucharka w jednym. Aż dziwiłem się, że taka dziewczyna wszędzie chodzi sama...
Bacznie obserwowałem jej zachowanie i spokojnie mogłem wywnioskować, że nie jest typem osoby, która nabijałaby się z zawodu miłosnego obcej osoby. Jej zachowanie wskazywało jasno, że wprawiłem ją w nie małe zakłopotanie. No i jeszcze te wyjaśnienia. Mogła dać mi spokój, ale najwyraźniej także czuła się dobrze w moim towarzystwie i nie chciała dać mi tak po prostu odejść...
Mogłem być spokojny o swoją opinię, którą przecież aż tak się nie przejmowałem, więc skąd te wszystkie durne myśli w mojej głowie?! Pewnie nikt nie interesuje się życiem takiego nudziarza jak ja...
- Rozumiem, przepraszam to ja jestem przewrażliwiony - odrzekłem, okazują skruchę. Byłem zły... nie na dziewczynę, ale na siebie. Jak mogłem się tak zachować. Pokazałem krukonce, że przecież coś w jej słowach było... Byłem zły o to, że tak naprawdę miała rację... - Wiesz, to może ja już pójdę...
Nie wiedziałem, czy ognisto-włosa będzie chciała spędzać jeszcze ze mną czas w cieplarni, więc nie chcąc wprawiać ją w kolejne żenujące sytuacje, postanowiłem się ulotnić...
Wlepiłam wzrok w swoje buty, nie wiedząc jak się zachować. Zawsze, gdy dochodziło do podobnych sytuacji, to ludzie ode mnie odchodzili, wyzywając mnie po drodze. Z biegiem czasu, to ja wtedy zaczęłam uciekać, lecz tym razem nie miałam nawet za bardzo jak. Może sparaliżował mnie strach? Naprawdę lubiłam towarzystwo chłopaka i nie chciałam tego wszystkiego zepsuć własną głupotą. Po raz kolejny tego dnia, poczułam jak kamień spada mi z serca, gdy usłyszałam słowa krukona. Podniosłam od razu smutny nadal wzrok, by na niego spojrzeć. - To nie twoja wina... to ja zawsze palne coś głupiego. Jeszcze raz przepraszam.- zacisnęłam mocno usta i ukłoniłam się delikatnie. Wyprostowałam się jednak zaraz i pokręciłam głową.- Nie..zostań... wiesz coś na temat tego motyla.. gdzie on jest tak w ogóle? Chyba, że masz coś do zrobienia, to pokaż mi tylko gdzie on jest...a dalej myślę, że już sobie poradzę.- powiedziałam cicho i niepewnie, podchodząc do zielonych roślin, gdzie jak myślałam chował się gdzieś między nimi, ten rzadki gatunek motyla.
Zrobiło się trochę sztywno, no bo obydwoje przepraszaliśmy siebie nawzajem... Mimo to postanowiłem zostać, tak jak poprosiła mnie o to Soojung.
- Nie mam właściwie nic do roboty - stwierdziłem. Spędzenie jeszcze chwili w poszukiwaniu insektów wydawało się dużo lepszym pomysłem, niż siedzenie w samotności w własnym pokoju. - Chętnie poszukam jeszcze z tobą owadów.
Zbliżyłem się do krukonki i wskazałem jej miejsce, gdzie przesiadywał motyl. Jednakże już go tam nie było... Na moją twarz wkradł się mały grymas, bo uświadomiłem sobie, że gdyby ona nie zaczęła tematu z maścią, to pewnie moglibyśmy go jeszcze trochę poobserwować. Nie mniej jednak doświadczenie opieki czerwono-włosej było dużo lepszym przeżyciem.
- To był jeden z największych gatunków motyli na świecie - poinformowałem ją, a zaraz po tym wskazałem inne miejsce. - Chodźmy poszukać przy tamtym kaktusie.
Pierwszy raz poczułam się tak niepewnie w towarzystwie chłopaka. Byłam na siebie wściekła, bo wyszło tak tylko i wyłącznie z mojej winy. Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa i skinęłam głową. Spojrzałam w stronę, gdzie powinien być motyl, lecz zobaczyłam tylko i wyłącznie zielone liście. Zerknęłam na niezadowoloną minę starszego i ponownie ukuło mnie poczucie winy. Przecież gdybym nie zaczęła tej akcji z maścią, moglibyśmy podziwiać go dalej. Możliwe, że byłabym już na ostatnim etapie tworzenia tego referatu. - Przepraszam... przeze mnie pewnie za szybko go już nie zobaczymy.- powiedziałam cicho, wzdychając ciężko.- Był naprawdę piękny.- uśmiechnęłam się lekko, próbując przypomnieć sobie wygląd motyla, lecz niestety widziałam go tylko kątem oka, więc nic z tego.- Interesujesz się roślinami?- spytałam zainteresowana, ruszając we wskazane przez krukona miejsce.
Próbowałem zignorować kolejne przeprosiny dziewczyny, ale nie można było tak po prostu...
- Nie przepraszaj. To tylko owad. A tak właściwie to dziękuję, że znowu zajęłaś się moimi siniakami - mówiłem, chcąc pokazać jej jak bardzo byłem wdzięczny pomachałem dłonią, w której niby trzymałem maść, ale jak się szybko zorientowałem, nie miałem jej już przy sobie. Musiała mi wypaść jak odskoczyłem wtedy od dziewczyny, chcąc odejść...
Gdy zbliżyliśmy się do wielkiej agawy od razu można było zauważyć w jej zakamarkach gęste pajęczyny. Miałem tylko nadzieję, że nie spłoszy to mojej towarzyszki.
- Właściwie to tak, bardzo lubię świat flory i fauny - odpowiedziałem, patrząc na nią. - A ty? Chyba nie bardzo, skoro boisz się owadów, prawda?
- Tylko owad? Sam powiedziałeś, że to rzadki gatunek... możemy go więcej razy nie spotkać. Po za tym był naprawdę ładny, a nie zdążyłam się przyjrzeć.- westchnęłam cicho, nadmuchując policzki.- Och... nie dziękuj, nie ma za co.- pokręciłam zaraz delikatnie głową, unosząc lekko kąciki ust. Spojrzałam na na jego dłoń i ściągnęłam brwi. Pamiętałam, że oddawałam mu maść, której teraz nie miał. Postanowiłam jednak nie robić zamieszania i może podejdę w najbliższym czasie do pielęgniarki po kolejną tubkę lekarstwa dla krukona, ponieważ sam pewnie tego nie zrobi. Zeskanowałam wzrokiem agawę, do której właśnie się zbliżaliśmy. Od razu rzuciły mi się w oczy, gęste, zapewne klejące pajęczyny. Przełknęłam głośno ślinę, a moje źrenice ponownie powiększyły się kilkakrotnie. Nie chciałam jednak przynieść sobie jeszcze większego upokorzenia, więc wzięłam głęboki oddech i udawałam, że wszystko jest w porządku. - Mhm widać.- skinęłam głową, nie odrywając wzroku od agawy.- Uwielbiam wszelkie rośliny... kocham na nie patrzeć... ale gdy chodzi o owady... to już nie najlepiej.- stwierdziłam, wzdychając ciężko.
Z wielką uwagą obserwowałem Soojung. Była lekko poddenerwowana, ale potrafiła z tym walczyć. Tego właśnie od niej oczekiwałem...
- Naprawdę nie lubisz wszystkich, czy tylko pająki cię tak przerażają? - zapytałem, chcąc dowiedzieć się jak to naprawdę jest. Sam nie miałem z tym problemy, przecież byłem mężczyzną i żaden pająk by mnie nie przestraszył, może tylko legendarny Aragog. Wolałem sobie nawet nie wyobrażać co by się działo, gdyby to czerowno-włosa miała okazję się z nim spotkać...
Nagle na jednym z wielkich liści agawy dojrzałem ciekawy gatunek modliszki a mianowicie Hymenopodidae. Ubarwieniem przypominała trochę kwiat storczyka, ale to właśnie była jej zaleta.
Szybko złapałem krukonkę za ramię i wskazałem na owada. Miałem tylko nadzieję, że zaraz nie pojawi się jakiś pająk w pobliży, bo wtedy nasze obserwacje nie skończyłyby się najlepiej...
Zerknęłam na starszego, kiedy poczułam, że uważnie mnie obserwuje. Czyżby się martwił, bo zdawał sobie sprawę, że w agawie może czaić się dużo pająków, o wiele większych od poprzedniego. A może po prostu czekał no mój kolejny atak paniki? Na jego pytanie pokiwałam tylko delikatnie głową i spojrzałam ponownie na białe nitki pajęczyny, które błyszczały od światła pod odpowiednim kątem. - Tylko pająki... od kiedy pamiętam, zawsze mnie przerażały. Nawet te najmniejsze... nawet nie zauważyłam kiedy, przerodziło się to w fobie.- powiedziałam cicho, wzdrygając się lekko. Posłusznie poszłam za chłopakiem, skupiając wzrok na wspaniałej modliszce, siedzącej na jednym z liści agawy. Rozejrzałam się jeszcze, czy nie ma w pobliżu żadnego pajęczaka, by po chwili ponownie skupić wzrok na obiekcie naszych obserwacji. - Śliczna... jaki gatunek? Wiesz?- spytałam z uśmiechem, nie odrywając wzroku od owada.
Jung Soojung odczuwała naprawdę wielki lęk związany z pająkami, a najlepsze jest to, że starałem się ją zrozumieć. W razie czego byłem gotowy znieść każde piśnięcie, czy choćby i krzyk.
- Nie bój się, póki co nie ma w pobliży żadnego - stwierdziłem, spoglądając kątem oka na dziewczynę. - Tak to jeden z piękniejszych okazów. Może przypominać trochę liść, lecz w naszym wypadku przypomina raczej kwiat. - zbliżyłem się jeszcze bardziej, pochylając się nad owadem. - To Hymenopodidae, gatunek kwiatowy.
Cieszyłem się, że krukonka tak bacznie obserwowała insekta, dręczyło mnie jedno, a mianowicie fakt, iż nie zlękła się tak dużym okazem. Modliszki nie należały do pięknych, ta jednak mogła wydawać się dość przyjazna, ale to tylko pozory...
- Nie boisz się jej prawda? - zapytałem i nagle zauważyłem czającego się, dość sporych rozmiarów, pająka o zielnych odnóżach. - Jaki ładny okaz...
Tak bardzo zainteresowały mnie te gatunki, iż zapomniałem o fobii ognisto-włosej...
- Tak, tak, nie ma, yhm.- mruknęłam coś cicho pod nosem nie odrywając wzroku od owada. Bardzo mnie zaintrygował. Miał wspaniały kolor i kształt, którym faktycznie przypominał kwiat. Słuchałam uważnie słów starszego, próbując zapamiętać nazwę gatunku. Bardzo chciałam zamieścić informacje o tej wspaniałej modliszce w swoim referacie. - Nie boję... znaczy... jest bardzo śliczna, a nie chce przepuścić okazji, by przyjrzeć się jej dokładnie, tak jak było w przypadku tego motyla.- westchnęłam cicho na wspomnienie naszego poprzedniego odkrycia.- Ładny okaz..?- spojrzałam na chłopaka, słysząc jego słowa, by po chwili zerknąć temu, czemu się przypatruje. Zagryzłam boleśnie dolną wargę, kiedy zauważyłam ogromnego pająka i odskoczyłam na bok, chwytając Kyungsoo mocno za ramię. - Przepraszam...- puściłam go zaraz i wygładziłam jego szatę w miejscu, w którym ją złapałam i zrobiłam kilka kroków do tyłu.- Wiesz...ja już mam dość... czuje, że to może nie skończyć się najlepiej...- wydukałam, nie spuszczając wzroku z obiektu mojej paniki.- Myślę, że resztę doczytam i zobaczę sobie w książkach. Dziękuję bardzo za pomoc.- ukłoniłam się lekko.- Będziesz już szedł, czy zostajesz jeszcze?
"Bardzo ładna" pierwszy raz słyszę, żeby dziewczyna nazywała tak insekta. Ciekawe określenie...
Soojung, słysząc moje słowa, od razu zwróciła uwagę na pająka i wystarczyła chwila, żeby zareagowała. Odskoczyła gwałtownie na bok, łapiąc się przy tym mojego ramienia. Czując jej mocny uścisk mogłem pojąć, jak bardzo musiała bać się pająków. Nie miałem jej tego za złe, to zupełnie mi nie przeszkadzało.
- Spokojnie, nic się nie stało - odparłem, obracając się w jej stronę. Zbliżyłem się trochę do niej i spojrzałem w oczy. - Wybacz, ten kaktus był złym pomysłem. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Czerwono-włosa była naprawdę spanikowana, bo chciała opuścić cieplarnie jak najprędzej. Nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. W każdym razie miło było znowu ją spotkać...
- Szkoda - szepnąłem, pod nosem. - Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w jakimś przyjaźniejszym otoczeniu - wtedy pierwszy raz chciałem posłać jej drobny uśmiech, lecz nie mogłem. Próbowałem wymusić coś na mojej twarzy, ale niestety wyszła mi tylko jakaś krzywa mina. Najwyraźniej nie byłem gotów, choć przy tej krukonce czułem się naprawdę dobrze...
- Ja zostanę jeszcze na chwilę... - oznajmiłem, pokazując kciukiem na agawę. - Dziękuję jeszcze raz, że się wtedy mną zajęłaś i dzisiaj w sumie też. Do zobaczenia Jung Soojung.
Kiedy wreszcie się uspokoiłam i stwierdziłam, że pająk raczej na pewno mnie nie dosięgnie, spojrzałam na starszego, który podszedł do mnie. Odetchnęłam jeszcze raz głęboko i skupiłam wzrok w jego ciemnych tęczówkach. Swoją drogą ma naprawdę ładne duże oczy. Dopiero teraz to zauważyłam? Cenie sobie kontakt wzrokowy z rozmówcą... ale najwidoczniej wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. - Ochh oczywiście, że nie...spokojnie!- zaprzeczyłam od razu, kręcąc delikatnie głową.- Mogłam się domyślić, że takie cuda będą się tam czaić.- stwierdziłam, wzruszając lekko ramionami. - Mhm też mam taką nadzieję.- przytaknęłam krukonowi, dokładnie mu się przypatrując. Spojrzałam na jego minę, przechylając lekko głowę w bok. Czy on próbował się uśmiechnąć? Zrobiło mi się trochę przykro, że musi to z siebie wymuszać, a i tak... jak widać, nie za dobrze mu to idzie. Jeszcze niedawno byłam taka jak on. Rzadko się uśmiechałam, lecz w końcu dostrzegłam wiele rzeczy i osób dla których warto. - Nie ma za co. Do zobaczenia. - pomachałam jeszcze delikatnie dłonią w jego stronę, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Zatrzymałam się jednak w połowie i z powrotem odwróciłam w stronę chłopaka.- Kyungsoo... mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć twój szczery uśmiech! - dodałam jeszcze, trochę głośniej, żeby krukon mógł mnie usłyszeć, po czym ruszyłam pewnym krokiem do wyjścia z cieplarni. Nie wiem czemu, ale przy Do Kyungsoo czułam się zupełnie inaczej niż przy wszystkich innych. Byłam pewniejsza siebie i odważniejsza. Może to wszystko jest za sprawą tego, że spędzamy czas sam na sam. Widocznie duża ilość osób, zbyt bardzo mnie płoszy.
Pożegnanie z ognisto-włosą było dość przyjemne. Pomachała mi a później dodała, że chciałaby zobaczyć mój szczery uśmiech. Poczułem, jak robi mi się ciepło na sercu. W głębi duszy pragnąłem być wesoły i nawet trochę mi się to udawało... Tylko i wyłącznie gdy byłem z Soojung. Wtedy przestawałem myśleć o przeszłości i rzeczach, które mnie dołowały. Miłe uczucie, towarzyszące naszym spotkaniom. Zdecydowanie moglibyśmy zostać przyjaciółmi...
Obróciłem się w stronę agawy i przyglądałem pająkowi, który właśnie kroczył dumnie po wielkim zielonym liściu. Na sam widok przyszło mi na myśl zachowanie krukonki. Wydawało się zabawne, ale dla niej był to, że tak powiem stan lękowy. Sam właściwie takie miewałem, szczególnie jeśli spotykałem profesora Severusa Snape...
Kiedy obserwowałem pająka, modliszka w tym czasie zdążyła zupełnie zniknąć mi z oczu. Prawdę powiedziawszy nie potrafiłem w tamtej chwili przyglądać się owadom. Znacznie przyjemniej było mi, gdy robiłem to z Soojung.
Zawsze myślałem, że robienie wszystkiego samemu jest najlepsze, jednak gdy zasmakuje się czyjegoś towarzystwa i pozbędzie wreszcie uczucia osamotnienia, człowiek nie chce już wracać do tego stanu...
Postanowiłem, że zakończę te samotne obserwacje i udam się na spoczynek do swojego pokoju. Zabrałem kurtkę, którą wcześniej położyłem przy wejściu. Poprawiłem szal i opuściłem cieplarnie numer dwa.
Ciekawy byłem, czy moje urodziny, które wydawały się być lada dzień, także spędzę samotnie. To byłby już czwarty rok z rzędu...
Rozglądając się czy nikogo nie ma, wszedłem do środka i usiadłem gdzieś w kącie. Chwile nasłuchiwałem czy na pewno jestem sam. Gdy nic nie usłyszałem, wyjąłem gitarę z torby, nastroiłem ją i zacząłem śpiewać balladę napisaną przez siebie. W pewnym momencie usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Przestałem grać i zacząłem szukać osoby, która weszła do środka. Po chwili zauważyłem chłopaka o czarnych włosach z logiem Slytherinu na piersi.
OdpowiedzUsuńNasłuchiwałem, miałem nadzieję, że postać zaraz wyjdzie, ale ona wchodziła coraz głębiej.
UsuńByło już dawno po zajęciach, dlatego też miałem chwilę wolnego. Nie chcąc siedzieć jako jeden z nielicznych w dormitorium, postanowiłem przespacerować sobie po hogwarcie. Przechodziłem koło cieplarń, kiedy nagle usłyszałem delikatny dźwięk gitary oraz cichy głos. Zaciekawiony, niewiele myśląc, zacząłem kroczyć w tamtym kierunku, zastanawiając się co za muzyk kryje się pomiędzy starymi ścianami Hogwartu. Z początku w planach miałem tylko otworzyć lekko drzwi i się wychylić, ale te, jak na złość, musiały wydać z siebie dość głośny dźwięk, który spowodował, że śpiew od razu zanikł. Wiedząc, że już za późno na odwrót, otworzyłem drzwi szerzej i wszedłem do środka, udając, że niby wszedłem tu z jakiegoś konkretnego powodu. Rozejrzałem się, jakbym kogoś szukał, a potem spojrzałem na siedzącego w kącie chłopaka. - O, słuchaj, nie widziałeś... - urwałem, i zlustrowałem go wzrokiem, dzięki czemu udało mi się dojrzeć kawałek orła na jego szacie - ... nie, pewnie nie widziałeś. - westchnąłem teatralnie, udając zrezygnowanie i skrzyżowałem ręce, opierając je na klatce piersiowej. - Długo tu jesteś? - spytałem po kilku sekundach.
OdpowiedzUsuń- Sungjong
Serce zaczęło bić mi mocniej jak chłopak mnie zauważył. Nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić. Patrzyłem na chłopaka jak otępiały. Odstawiłem gitarę i powoli wstałem jak należało. Kiedy przestał mówić zdecydowałem, że muszę jakoś podtrzymać rozmowę.
OdpowiedzUsuń- Nie długo... - dopiero teraz zauważyłem twarz chłopaka. - A Ciebie co tu sprowadza? Nikt nie przechodzi ani nie zagląda tutaj o tej porze... Jak się nazywasz? - zapytałem po chwili.
Spojrzałem mu w oczy i oczekiwałem odpowiedzi.
- E tam, nie wszyscy śpią o tej porze. Jak widać - oznajmiłem, wzruszając przy tym swoimi wątłymi ramionami i zaraz uśmiechnąłem się lekko by chłopak przestał się zachowywać jakby się mnie bał. Nie byłem w końcu Zico, ani nikim takim... ot zwykły - Lee Sungjong. - przedstawiłem się, wystawiając dłoń w jego stronę - A ty? Jesteś pierwszakiem? Bo nie kojarzę cię jeszcze...
OdpowiedzUsuń- Sungjong
Widząc uśmiech chłopaka poczułem się pewniej i odwzajemniłeś uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Kim YuKwon - uścisnąłem jego dłoń i uśmiechnąłem się szerzej. - Tak. Dopiero dołączyłem. Co Cię tu sprowadza? Na pewno nie mój głos i gitara, prawda?
Poczułem się inaczej niż zwykle, miałem wrażenie, że mogę mu zaufać.
- Cieszę się, że Cię poznałem. Czego szukałeś?
- Ah, więc to twój głos słyszałem? - udałem zdziwienie, a zaraz potem wymijająco odpowiedziałem na jego pytanie - ... Kogoś. Ale to w sumie nieważne. - machnąłem ręką i spojrzałem na jego gitarę. - Długo grasz?
OdpowiedzUsuń- Sungjong
- Tak mój. - spojrzałem na niego. - Przyszedłeś bo mnie usłyszałeś? - uśmiechnąłem się. - Od 6 roku życia. Prezent od ojca... A ty? Grasz na jakiś instrumentach? - przybliżył się do niego i spojrzał mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- Długo - przyznałem, kiwając przy tym głową na znak, że rozumiem. - A jaaaaa... na klawiszach. Też przez ojca, ojczyma w zasadzie. - oznajmiłem i zaraz, zdając sobie sprawę, że pewnie tak szybko się stąd nie ruszymy, usiadłem na podłodze. - Cover czy sam komponujesz?
OdpowiedzUsuń- Sungjong
- Na klawiszach? Zawsze chciałem się na nich nauczyć grać, ale nigdy nie miałem okazji... - zauważyłem, że siadasz, więc usiadłem na przeciwko Ciebie - Sam komponuję i tworzę piosenki. -pochyliłem głowę. - Chciałbym kiedyś być w jakimś zespole grać, tańczyć, śpiewać, mieć tłumy fanów i swój własny fanklub... - spojrzałem na Ciebie. - A ty? Komponujesz?
OdpowiedzUsuńSłysząc o tym, że chciałby się nauczyć, skinąłem głową i bez większego namysłu powiedziałem szybko - mogę cię kiedyś nauczyć! Chociaż kiedy... - podrapałem się po karku. Przecież nie miałem ze sobą keyboardu, o pianinie nie wspominawszy. - Słyszałem, że mają otworzyć salkę ze sprzętami muzycznymi, ale kiedy to będzie... - zaśmiałem się cicho pod nosem. - I nie, aż tak bardzo kreatywny w tym kierunku nie jestem. Ae chętnie jeszcze raz posłucham twojej piosenki. Kto wie, może się stanę pierwszym fanem - uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę by go jakoś zachęcić i puściłem mu oczko.
OdpowiedzUsuń- Sungjong
Gdy usłyszałem o sali ze sprzętami muzycznymi zaświeciły mi się oczy. - Byłbym zachwycony jeśli byś mnie nauczył. - uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Mogę Ci na początku pomóc coś stworzyć, a potem spróbujesz sam. Dobrze? - spytałem bez namysłu. - Pierwszym fanem powiadasz? Jeśli tego chcesz. - sięgnąłem gitarę i zacząłem występ.
OdpowiedzUsuńPrzytaknąłem jeszcze, a potem skuliłem nogi, które zaraz objąłem rękami i uważnie wsłuchiwałem się w jego głos, który z tak bliska wydawał się jeszcze ładniejszy. Musiałem także przyznać, że był bardzo melodyjny, aż zastanawiało mnie, co taki chłopak robi tutaj, zamiast szukać szczęścia w castingach. Z pewnością go o to zapytam. Ale potem, teraz wolałem skupić się na tym co śpiewa, lekko przy tym kiwając głową w rytm melodii i skupiając wzrok na jego szczupłych palcach, które zręcznie zahaczały o struny.
OdpowiedzUsuń- Sungjong
Grając na gitarze poczułem się wolny, a na pewno nie samotny. Piosenka opowiadała o nieszczęśliwej przeszłości chłopaka. Miałem wrażenie, że w końcu się na kogoś otworzyłem. W końcu komuś zaufałem, a złączyła nas muzyka. Po skończonej piosence położyłem gitarę obok siebie i spojrzałem na chłopaka siedzącego na przeciwko. - Może wyjdziemy na dwór? Jakoś tu gorąco.
OdpowiedzUsuńZgodziłem się na jego propozycję i posłusznie podniosłem się, ukradkiem jeszcze otrzepując swoje spodnie, na których zdążył osiąść kurz. Poczekałem aż chłopak zbierze swoje rzeczy i wolnym krokiem udaliśmy się na tereny błoni. (jeszcze tam zaraz coś dopiszę)
OdpowiedzUsuń[Z/L]
- Sungjong
Powoli wstałem i delikatnie otrzepałem szatę z kurzu. Schowałem gitarę do futerału, zarzuciłem go na plecy i powoli ruszyliśmy na błonie.
OdpowiedzUsuń[Z/L]
Nie mogąc dłużej wysiedziec w swoim pokoju, w którym było tak przy okazji wspomne bardzo duszno, więc postanowiłem wyrwac sie z niego pod pretekstem, że jeszcze troche i bym sie udusił. Tak naprawdę prawdziwy powód znałem tylko ja. Przemierzyłem przez dziedziniec szkoły, wchodząc do jednej z cieplarń, po coś co kochałem bardziej od słodyczy, a mianowicie po pomidorki, ah~ Tak dawno się z nimi nie widziałem. Wolnym krokiem, zacząłem sie rozglądac po pomieszczeniu w poszukiwaniu czerwonych kulek, az w koncu udalo mi się je dostrzec. Mission completed. Od razu zerwałem jednego dorodnego, soczystego, pięknego..no dobra bez przesady, zerwałem po prostu pomidora, który wylądował szybko w moim brzuszku. Wiedząc, że będe miał tutaj spokój od ludzi, przysiadłem sobie na ziemi jedząc pomidory i nie patrząc na nic innego.
OdpowiedzUsuńZelo~
Dzisiejszy dzień był piękny i szczerze dalej by taki był gdyby nie zabrakło mi zielonej herbaty za którą niezmiernie przepadałem. Byłem zmęczony po jednych z zajęć, ale jednak spokojnie postanowiłem udać się do cieplarni po liście herbaty. Przemierzyłem drogę do wyznaczonego celu i już po chwili postawiłem nogę w wcześniej wspomnianym pomieszczeniu. Zacząłem się rozglądać za pożądaną prze zemnie rośliną, ale nagle usłyszałem ciche mlaskanie. Wyłoniłem się zza roślin i nagle zobaczyłem chłopaka siedzącego na ziemi i z pasją zajadającego pomidory. Zaśmiałem się cicho. Ciekawie to wyglądało.
OdpowiedzUsuń- Cześć. - machnąłem ręką w stronę- chyba mogłem go tak określić - młodego.
Kim Bum
Widząc jak krzaczek powoli pustoszeje, zrobiło mi się smutno. Już miałem wstac, kiedy to moje oczy dostrzegły więcej krzaczków, które były ozdobione czerwonymi pomidorami. Ucieszyłem się w duchu i powróciłem do swojej wcześniejszej pozycji. Usłyszałem cichy szelest liści, miałem nadzieję, że to nie nasza "kochana" nauczycielka, która prawiła mi kazania odnośnie tego, że jem za dużo pomidorów. Co ona może wiedziec...prychnąłem pod nosem na samą myśl o niej. Zirytowany tym, że pewnie zaraz bede musiał kłócic sie o to, że pomidory to jmój sens życia i nic tego nie zmieni, ponownie zacząłem ciomkac pomidora, nie patrząc w strone "hałasu". Jednak słysząc czyjś głos, nie do końca skrzekliwy jak to na nauczycielke przystało, zdziwiłem się trochę.
OdpowiedzUsuń-Cześc. - powiedział nie znajmomy. Odwrócilem sie w jego strone patrząc się na niego jak na idiotę. Westchnąłem w duchu, odpowiedzialem na powitanie. Pomidoy zawsze poprawiały mi humor.
-Cześc. - odparłem sucho i powrócilem do dalszego jedzenie pomidora.
Zelo~
Chyba przeszkodziłem chłopakowi bo przywitał mnie niesympatycznie. No ale raczej nie miałem tendencji by się zrażać do takich osób. Raczej wiedziałem że wolą być same. No ale niestety będę się tu kręcił dopóki nie znajdę swojej upragnionej herbaty. No i może skubnę mu jednego pomidora z roślinki.
OdpowiedzUsuńKim Bum
Widząc, że nie zraziłem do siebie chłopaka, zmrużyłem oczy przyglądając mu się nieufnie. Po chwili zlekceważyłem jego osobę skupiając się nadal na jedzeniu. Może da spokój, znajdzie to co szukał i sobie pójdzie? Nie chciałem sobie psuc humoru, więc odgoniłem od siebie pomysł rzucenia jakiejś szyderczej uwagi.
OdpowiedzUsuńZelo~
Cóż, zauważyłem że chłopak chce mnie wręcz prześwietlić wzrokiem, ale nic sobie z tego nie zrobiłem. Szukałem dalej odpowiedniej roślinki, ale jeszcze jej nie znalazłem. Ale za to zauważyłem, że raczej chłopak nie zna się aż tak na pomidorach. No ale nie zwracałem mu uwagi na to.
OdpowiedzUsuń- Tak w ogóle to jak masz na imię? - zapytałem bo byłem ciekawy.
Kim Bum
Odrzuciłem na bok warzywo, które przed chwilą gryzłem. Teraz swoją całą uwage zwróciłem na chłopaka.Gdyby spojrzenie mogło zabijać... Cóż, przynajmniej umiał sie ubrać. Dostrzegając tą pozytywną w nim ceche, przyglądałem mu się już nie tyle co z wrogością, a z zaciekawieniem. Nawet nie zauważyłem, że przechyliłem głowe na bok. Ciekawe czego tu szukał. Mam nadzieję, że zaraz to znajdzie i zostawi mnie w spokoju.. Zbytnio nie interesowało mnie jak ktoś do mnie coś gada, więc na pytanie chłopaka zareagowałem z początku lekceważąco. Dopiero po chwili zastanowienia postanowiłem sie odezwać.
OdpowiedzUsuń- A do czego przyda ci się ta informacja? - ledwo powstrzymałem się przed ziewnięciem.
Zauważyłem że chłopak mi się przygląda, ale jednak nie zareagowałem. Cóż jak chciał na mnie popatrzeć wystarczyło powiedzieć - no i odezwał się mój narcyzm.
OdpowiedzUsuń- Wiesz z jednej strony chciałbym poznać imię kogoś kto jest z tego samego domu. - zauważyłem w końcu znajdując pożądaną przeze mnie rzecz.
Kim Bum
-Hm? Ah..niech ci będzie, jestem Zelo, nic ci więcej nie powiem... - wstałem z ziemi i otrzepałem spodnie. - Pozwól, że już sobie pójdę... - skierowałem się do wyjścia z cieplarni. Nawet wśród tego zielska nie można znaleźc spokoju...
OdpowiedzUsuń[Z/L]
Zelo~
Urwałem kilka listków rośliny, gdy usłyszałem imię chłopaka, albo raczej jego ksywkę i zobaczyłem jak kieruje się do wyjścia z cieplarni. Zaśmiałem się cicho. Młody ma charakter. Przeszło mi przez myśl jednak równie szybko wyparowało. Szybko również udałem się w stronę wyjścia przy okazji zjadając małego pomidorka który był przy jednym z krzaków.
OdpowiedzUsuń[Z/L] Kim Bum
Dzisiaj postanowiłam wybrać się do cieplarni. Miałam napisać referat, o zachowaniu rzadkich robaków, które mogłam tutaj spotkać. Problem w tym, że miałam je znaleźć sama, oraz niezbyt przepadałam za tymi małymi stworzonkami. Weszłam do jednej z cieplarniami i od razu przywitał mnie specyficzny lecz ciekawy zapach roślin. Bardzo podobał mi się ten zapach, więc jeszcze raz zaciągnęłam się nim, wciągając powietrze do płuc. Uwielbiałam wszelkiego rodzaju rośliny, oraz kwiaty. Niestety do ich ''mieszkańców'' nie pałałam już taką sympatią. Westchnęłam zrezygnowana, że zamiast podziwiać rośliny, muszę szukać i przyglądać się najróżniejszym stworzeniom, jakie mogę tu spotkać. Podeszłam do pięknie zielonej rośliny i delikatnie odgarniając jej liście, zaczęłam szukać jakiegoś innego życia w postaci robaczka.
OdpowiedzUsuńMiałem dość siedzenia w dormitorium. Przeczytałem już wszystkie książki jakie miałem, wyprzedziłem materiał z przedmiotów szkolny o parę tygodni, a mimo to nadal... Nadal po głowie chodziła mi myśl wyjścia gdzieś z Bomi... Z Bomi, której dla mnie już nie było, to też myślałem o przeszłości. O sprawach związanych z moją byłą dziewczyną lub po prostu o zwykłych chwilach spędzonych z nią razem.
OdpowiedzUsuńMając tego wszystkiego zwyczajnie dość, postanowiłem, że wybiorę się na spacer, odświeżyć trochę umysł i pamięć, no bo przecież obiecałem sobie, że postaram się o niej zapomnieć. To jednak rzeczywiście wymagało czasu.
Przechodziłem przez błonia, wpadając na pomysł, że powinienem udać się do cieplarni, gdyż dawno tam nie zaglądałem, a tego dnia nie było znowu tak ciepło. Tam mogłem przyjemnie spędzić czas, podziwiając florę...
Wszedłem powolnym krokiem do cieplarni numer dwa i rozglądałem się wesoło. Od razu uderzyła mnie fala gorąca, więc zdjąłem kurtkę, zostawiając gdzieś przy wejściu. Ubrany w szatę szkolną, przechadzałem się pomiędzy bujnymi roślinami.
Zwracałem uwagę na wielkość liści, kolor, kształt. Tak bardzo fascynowały mnie te wszystkie zależności gatunkowe, formy, odmiany, typy i warianty. Niespodziewanie nagle zainteresował mnie intensywny kolor w odcieniu czerwienie, który dostrzegłem niedaleko.
Zbliżyłem się ostrożnie, by przyjrzeć się uważniej. Nagle zorientowałem się, że przecież to nie kwiat, ani liść... To była Jung Soojung.
Znowu ona. Znowu ta ognista dziewczyna z mojego domu, która najwyraźniej jeszcze mnie nie zauważyła, bo stała do mnie tyłem, więc wypadałoby się przywitać.
- Witaj ponownie Jung Soojung...
Uśmiechnęłam się do siebie triumfalnie, kiedy na cieniutkiej łodyżce rośliny, zobaczyłam jakieś malutkie stworzonko. Niechętnie nachyliłam się bardziej, ku zwierzątku, by móc stwierdzić, że był to pająk. Skrzywiłam się mimowolnie, a moje źrenice nagle się rozszerzyły. Wstrzymałam oddech, zaciskając mocno usta, by nie pisnąć. Lęk przed pająkami, przewyższał u mnie nad wszystkim. Nawet takie maleństwo, sprawiło, że lekko spanikowałam. Dzielnie jednak obserwowałam, jak podąża powoli w górę, na swoich malutkich nóżkach. Zafascynował mnie jednak jego kolor. Gdy pierwszy raz rzucił mi się w oczy, miał kolor prawie identyczny co jasno zielona roślina, na której podążał. Teraz, gdy wspinał się w górę, przybrał bardzo ciemny zielony odcień.
OdpowiedzUsuńWystarczyła chwila, żebym straciła go z oczu. Otworzyłam szerzej oczy, próbując go znaleźć i kiedy poczułam dziwne łaskotanie, na mojej dłoni, od razu przeniosłam tam wzrok. Zobaczyłam na niej sporego rozmiarów pająka. Zamarłam ze strachu, a kiedy usłyszałam czyjś głos, krzyknęłam głośno, strzepując 'potwora' ze swojej ręki. Odwróciłam się w stronę chłopaka z przyśpieszonym oddechem i odeszłam spory kawałek od miejsca, ataku pająka na moją dłoń.
-W-witaj...- powiedziałam, drżącym głosem, cały czas panicznie otrzepując swoje ubrania, bojąc się, że coś dalej na mnie siedzi.
Reakcja dziewczyny była dziwna. Czy to na mój widok? Najwyraźniej nie, bo Soojung ciągle strzepywała coś przeraźliwie z szaty. Czyżby doświadczyła spotkania pierwszego stopnia z jakimś niezbyt przyjemnym owadem?
OdpowiedzUsuń- Jung Soojung, dlaczego tak gwałtownie odskoczyłaś? Przestraszyłem cię...
Właściwie to nie wiem po co w ogóle się z nią przywitałem. Mogłem opuścić to miejsce i udać się do totalnej samotni, gdzie nikt by mnie nie znalazł... Ale wtedy pewnie znowu myślałbym o przeszłości, z którą należało już skończyć!
Nadal mierzyłem wzrokiem krukonke, która była naprawdę przestraszona. To przecież oczywiste, że w cieplarni prócz roślin można spotkać też owady, żyjące wśród nich, więc skoro one ją odpychały to w jakim celu się tutaj zjawiła?
- Szukasz czegoś konkretnego? Pewnie nie często tu bywasz... - zapytałem zaciekawiony, odgarniając włosy z czoła.
Przymknęłam delikatnie powieki, odliczając do dziesięciu. Tak zawsze szybko się uspokajałam. Odetchnęłam w końcu z ulgą, gdy bicie mojego serca, zwolniło i spojrzałam na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Przestraszyłam się... pająka...i ciebie też. Ale nic się nie stało.- pokręciłam przecząco głową, rozglądając się po ziemi, czy przypadkiem nie ma nigdzie tego dziwnego stworzenia.
Czułam się również głupio, bo przywitałam krukona donośnym krzykiem i wyszło na to, że panikuje na widok zwykłego pająka. Wygładziłam ostatni raz swoje ubrania, próbując zachować spokój.
- Uhm... robię referat o stworzeniach zamieszkujących rośliny. Przepraszam, za ten krzyk...po prostu... echh przestraszyłam się trochę.- zaśmiałam się nerwowo, drapiąc się delikatnie po karku.
Zbliżyłem się odrobinę ku dziewczynie, by sprawdzić, czy aby na pewno nie ma tego pająka na ubraniu. Zbadałem wzrokiem każdy centymetr szaty czerwono-włosej, obchodząc dziewczynę dookoła i stwierdziłem, że nie ma po nim ani śladu:
OdpowiedzUsuń- Ja nie widzę żadnego pająka. Pewnie sam się wystraszył i uciekł.
Nie chciałem, aby ona znowu krzyczała. Jeszcze niektóre rośliny na nieszczęście by zwiędły, a jako wielbiciel flory nie mogłem na to pozwolić, dlatego też szybko chciałem zmienić temat, aby krukonka nie musiała sobie ponownie zdzierać gardła... Poza tym, słyszałem o tym, że dziewczyny boją się pająków, ale żeby aż tak?!
- Referat o stworzeniach zamieszkujących rośliny... Wydaję się bardzo interesujące. Czy mógłbym ci pomóc? - zapytałem, niepewnym głosem. Właściwie i tak nie miałem nic ciekawego do roboty, a szukanie małych organizmów w takim miejscu wydało mi się ekscytujące. - Szukasz czegoś konkretnego?
Kiedy ostatnio natknąłem się na Jung Soojung, było naprawdę miło. Kilka razy myślałem o tym spotkaniu i doszedłem do wniosku, że mogłem wtedy zachowywać się poprawniej... Dziewczyna okazała mi serce a ja tylko marudziłem i narzekałem... "Właśnie! Przecież mam jeszcze tą maść w kieszeni!" - pomyślałem i od razu starałem się w jakiś sposób zakryć swoją twarz, gdyż nie spełniłem obietnicy danej mojej "pielęgniarce" i nie wcierałem żelu na rany... Pewnie były jeszcze dość widoczne.
Obróciłem się do dziewczyny plecami i rozpocząłem własne poszukiwania owadów.
Zdziwiłam się trochę, kiedy krukon do mnie podszedł i zaczął obchodzić dookoła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że za pewne sprawdza, czy nic na mnie nie siedzi. Mimo wszystko wyglądało to dosyć zabawnie, więc zaśmiałam się cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Mhm mam nadzieję... był naprawdę ogromny i brzydki..- mruknęłam cicho pod nosem, jeszcze raz spoglądając czy w moim pobliżu nic takiego się nie czai.
Naprawdę nie chciałam drugi raz tak spanikować, przez jakiegoś głupiego pająka...przynajmniej nie na jego oczach. Odetchnęłam głęboko, już całkowicie się uspokajając.
- Och... jeżeli masz czas i ochotę to będzie mi miło.- uśmiechnęłam się na ten miły gest starszego. Może chciał się nade mną zlitować? Albo popisać wiedzą o roślinnych stworzeniach? Pewnie po prostu czekał, aż znowu się wystraszę, żeby mógł się pośmiać. Mimo tego i tak się ucieszyłam, że przy jakichkolwiek starciach nie będę musiała być sama.- Właściwie to mam zbadać ich życie... jak się zachowują, co robią. Dobrze by było jakbym trafiła na jakiś rzadki okaz.- rozejrzałam się dookoła, skanując wzrokiem wspaniałą, wszędzie panującą zieleń.
Spojrzałam na sylwetkę Kyungsoo, który stał odwrócony do mnie tyłem. Od razu przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Ściągnęłam brwi, podchodząc do niego, zatrzymując się tuż obok.
- Do Kyungsoo... jak tam twoje rany... smarowałeś się?- spytałam pewnie, krzyżując ręce na piersiach i nie spuszczając z niego wzroku.
Niesamowite było, iż dziewczyna znosiła towarzystwo tak przygnębionego człowiek jak ja. Praktycznie ciągle na mojej twarzy widniała ta sama smutna mina, a moje spojrzenie było ponure i przygaszone, zupełnie tak jak moja osobowość.
OdpowiedzUsuńNerwowo przygryzałem wargi, szukając na liściach roślin insektów. Dostrzegłem kilka gatunków pluskwiaka i jętki, ale nigdzie nie mogłem zobaczyć jakiś motyli czy choćby pająków. "A jeśli chodzi o rzadkie okazy to bardzo dobrze byłoby jakbyśmy natknęli się na jakąś modliszkę" przeszło mi przez myśli i wtedy dostrzegłem Ornithoptera alexandrae czyli jednego z rzadszych gatunków motyli jakie można tu spotkać. Zapierał dech w piersi. Miał żółty odwłok, a jego skrzydła były piwnego koloru, jednak dominował na nich zielony barwnik, przez co trudno było go zauważyć na liściu, na którym spoczywał.
Gwałtownie obróciłem się, by zawołać Soojung. W tym oto momencie zląkłem się, gdyż dziewczyna stała zaraz obok, wypytując mnie o... moją twarz. O mało co nie wydałem z siebie żałosnego dźwięku. Z przerażenia miałem lekko otwartą twarz, ale za to moje oczy prawie wyskoczyły mi z oczodołów.
Wziąłem głęboki wdech, przymykając na chwilę swoje oczy i wskazałem palcem na owada, którego przed chwilą podziwiałem. Miałem w naturze ignorowanie ludzi, dlatego tym razem również nie odpowiedziałem na jej pytanie.
Po raz kolejny poczułam to dziwne, nie za dobrze znane mi uczucie. Pojawiło się wraz z pierwszym spotkaniem chłopaka, który teraz uważnie szukał życia, pośród liści jakiejś rośliny. Było to uczucie spokoju i chyba akceptacji. Nie wiem czy Kyungsoo mnie lubił czy nie... ale na razie nie rzucał jakiś uwag w moją stronę o tym jaka to jestem. Nie byłam też przy nim spięta a cisza, która czasami między nami panowała nie wprawiała mnie w zakłopotanie, jak to mam w zwyczaju przy innych ludziach.
OdpowiedzUsuńCzekałam tak cierpliwie, aż starszy w końcu się odezwie. Nagle odwrócił się w moją stronę a na jego twarzy pojawił się strach. Odwróciłam się za siebie, by sprawdzić czy jakiś duch nie robi sobie czasem żartów, lecz nic takiego nie zauważyłam. Uniosłam do góry jedną brew, powracając wzrokiem na chłopaka. Zeskanowałam wzrokiem jego twarz, na której wcale nie było widać jakiejś szczególnej poprawy, jeżeli chodzi o rany. Poczułam jak coś dosłownie zagotowało się we mnie i spiorunowałam go wzrokiem. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej, kiedy mnie zignorował i wskazał palcem coś między liśćmi rośliny. Postanowiłam jednak tego tak szybko nie odpuszczać i chwytając go za ramię, odwróciłam bardziej w swoją stronę.
- Może mi łaskawie odpowiesz?- warknęłam cicho, zabierając zaraz swoją dłoń. Znów poczułam, że się narzucam, ale bardzo zdenerwowało mnie zachowanie starszego. Zupełnie jak dzieciak...
Można powiedzieć, że igrałem z ogniem... I to dosłownie. Ognisto-włosa dziewczyna nie lubiła najwyraźniej być ignorowana, bo gwałtownie złapała mnie za ramię i obróciła w swoją stronę. Swoją drogą było to nieco krępujące, bo staliśmy dość blisko, dlatego też zrobiłem krok w tył.
OdpowiedzUsuń- Moje rany w porządku... - szepnąłem, od razu też zmieniając temat. - Zobacz, to motyl królowej Aleksandry, dość rzadki okaz - wskazałem ponownie palcem, odwróciwszy wzrok.
Soojung coraz bardziej wprawiała mnie w zakłopotanie. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Choć zdarzało mi się kłamać, to nie lubiłem tego, a moje kłamstwa najczęściej zostawały szybko odkrywane.
Niespokojnie włożyłem nagle dłonie do kieszeni i z jednej z nich wypadła niefortunnie tubka z maścią, którą kilka dni temu wręczyła mi krukonka.
Nie muszę chyba mówić, że od raz zrobiłem się czerwony jak burak. Pomimo, iż miałem ją cały czas przy sobie, to ani razu nie raczyłem wcierać jej zawartości w rany. Było kilka powodów, przede wszystkim moja upartość...
Nie miałem pojęcia co wtedy powiedzieć. Spojrzałem tylko rozgorączkowany na maść. Chciałem ją nadepnąć butem, albo kopnąć, ale to wydawało się już przegięciem...
Dopiero po chwili, zorientowałam się jak blisko siebie jesteśmy. Odkaszlnęłam cicho i również zrobiłam krok w tył, czując jak moje policzki mocno mnie pieką.
OdpowiedzUsuń- Nie kłam...- prychnęłam cicho, słysząc jego słowa. Nie chcąc się jednak dalej narzucać, postanowiłam, że tym razem sobie odpuszczę. Nie chciałam go zrazić do siebie, więc grzecznie spojrzałam w stronę, którą wskazywał. Otworzyłam delikatnie usta, kiedy zobaczyłam pięknego motyla, siedzącego między zielonymi liśćmi. Oczy zabłysły mi z podekscytowania. Był naprawdę piękny, a słowa o tym, że jest to rzadki okaz, przyprawiły mnie o kolejną falę szczęścia. Nie jest to żaden obrzydliwy pająk, tylko wspaniały, duży motyl, na którego mogłabym patrzeć godzinami. Z zafascynowania owadem, wyrwał mnie odgłos upadającej tubki na ziemię. Spojrzałam w tamtym kierunku, a moja radość ponownie zamieniła się w wściekłość. Wypuściłam powietrze nosem i zeskanowałam krukona, lodowatym spojrzeniem.
- Naprawdę...Kyungsoo...myślałam, że jesteś jednak trochę bardziej odpowiedzialny. Nosisz tą maść cały czas przy sobie i ani razu nie mogłeś się nią posmarować?- westchnęłam zirytowana.- Dobrze... zrobisz więc to teraz.- rzuciłam krótko, wskazując palcem na leżącą na ziemi tubkę.
Dziewczyna najzwyczajniej w świecie zamroziła mnie swoim wzrokiem. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem nic powiedzieć. Chciałem uciec, ale...po prostu nie mogłem. Właściwie trzeba było uciekać jak miałem okazję...
OdpowiedzUsuń- Aż tak widać po mojej twarzy, że nie została wyleczona? - zapytałem po cichu, błądząc wzrokiem po podłodze. Nie wiem czy było mi głupio z samej tej sytuacji, czy jednak z powodu tego, że Soojung zawiodła się na mnie. Właściwie nie znaliśmy się za dobrze, ale ona wiedziała już co nieco na temat moich negatywnych cech.
Była typem osoby, z którą mógłbym się zaprzyjaźnić, a ja robiłem co w mojej mocy, żeby tylko ją zrazić. Jak głupim trzeba było być...
Podniosłem szybko maść z ziemi i z pewną taką nieśmiałością odkręcałem zakrętkę. Prawdę powiedziawszy strasznie się guzdrałem. Mimo wszystko robiłem to wbrew sobie i co chwilę spoglądałem litościwym wzrokiem na krukonkę. Chciałem wywołać u niej jakąś reakcje, a najlepiej sprawić, żeby to ona znowu posmarowała mnie maścią. Nie miałem wówczas odwagi, by poprosić o to słownie.
Wreszcie odkręciłem tubkę z żelem i gapiłem się, raz na dziewczynę, a raz na przedmiot, który trzymałem w dłoni.
- Naprawdę muszę? - rzekłem, pozbawionym odwagi głosem i wycisnąłem odrobinę na palec. Znowu niesamowicie długo zerkałem na dziewczynę i to jeszcze tak niewinnie. Tym razem rzeczywiście chciałem wzbudzić w niej litość!
Poczułam się trochę głupio, przez moje zachowanie. Nie powinnam była być taka niemiła i normalnie poprosić go o wykonanie tej czynności. Mogłam też to po prostu olać. W końcu to jego sprawa i to on będzie dłużej cierpiał a nie ja. Jednak zrobiło mi się też trochę przykro, ponieważ spędziłam dużo czasu, żeby oczyścić mu rany, a on powiedział, że będzie je smarował tą przeklętą maścią. Uspokoiłam się trochę, lecz cały czas pewnie i oczekująco patrzyłam na starszego. Uniosłam kącik ust, kiedy w końcu sięgnął po tubkę z ziemi i zaczął odkręcać jej zakrętkę. Zacisnęłam mocno usta, próbując się nie roześmiać, kiedy widziałam jego wzrok, którym na mnie zerkał. Mój gniew ustąpił rozbawieniu, oraz niewielkiej ilości litości, którą u mnie wywołał. Skinęłam głową, kiedy zapytał, czy musi się tym posmarować, jednak widząc jak mu to idzie, westchnęłam ciężko, przymykając lekko powieki.
OdpowiedzUsuń- Yah daj mi to. Zanim ty to zrobisz, to minie parę wieków.- prychnęłam cicho, podchodząc do niego. Ujęłam jego dłoń w swoją i dokładnie opuszkiem, ściągnęłam zimną maść z jego palca. Zabrałam mu także tubkę z żelem, by wycisnąć jej trochę więcej, po czym z powrotem oddałam ją chłopakowi. Chwyciłam w palce jego podbródek i przechyliłam jego głowę tak, by łatwo móc wsmarować żel w jego siniaka na policzku.
-To jest ostatni raz, kiedy jestem twoją pielęgniarką... naprawdę.- mruknęłam cicho, lecz nie wytrzymałam i posłałam mu delikatny, oraz ciepły uśmiech.
Niesamowita ulga, spowodowana małym uśmieszkiem dziewczyny, ogarnęła moje ciało. Odetchnąłem cicho, kiedy Soojung znowu postanowiła zająć się moją obitą twarzą. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ona robiła to za mnie, czułem się dziwnie bezpiecznie. Może tego mi właśnie brakowało? Może przez to byłem taki uparty. Moja osoba łaknęła czyjegoś zainteresowania, opieki... Po prostu chciałem zwrócić na siebie uwagę i poczuć znowu czyjś dotyk na sobie... Tak się stało, że była to właśnie Jung, ale pewnie zachowałbym się tak w stosunku do każdego.
OdpowiedzUsuńOdniosłem swego rodzaju sukces, ognista dziewczyna znowu mi uległa. Może to wyglądało jakbym ją wykorzystywał i pewnie tak też się czuła, ale to było coś więcej. Ona nie tylko leczyła mnie fizycznie, ale też i psychicznie. Nie potrafiłem opisać tego uczucia.
Starałem się nie skupiać wzroku na kukonce, po prostu moje spojrzenie utkwiło w jednym martwym punkcie przede mną. Zachowywałem też zupełny spokój, przez co stałem nieruchomo.
Zrobiło mi się jednak smutno, gdy usłyszałem, że to ostatni raz... Nieśmiało skierowałem swoje oczy na nią i wtedy nie potrafiłem się już powstrzymać. Chwyciłem lewą ręką pasmo czerwonych włosów, delikatnie je przeczesując. Nie mogłem napoić się głębią tego koloru.
- Ostatnio ty dotykałaś moich, więc teraz jesteśmy kwita. - oznajmiłem, chcąc wytłumaczyć jej moje nagłe zachowanie. - Jak to się stało, że są czerwone? - spytałem po chwili zaciekawiony.
Mimo tego, że dalej byłam lekko zdenerwowana na chłopaka, ponieważ nie zajął się tym o co go poprosiłam, to w głębi ducha cieszyłam się, że ponownie mogę mu pomóc, chociaż w tak prosty sposób. Miłe jest uczucie, kiedy wiesz, że jesteś komuś do czegoś potrzebny, a szczególnie, gdy pomagasz drugiej osobie. Delikatnie poklepywałam palcami jego zranione miejsce na policzku, dziękując mu w myślach, że stoi nieruchomo, co ułatwiało mi zadanie.
OdpowiedzUsuńByłam jednak także zła na siebie. Za szybko mu ustąpiłam i zamiast trzymać na swoim, sama wsmarowywałam teraz maść w jego siniaka. Skupiona na wykonywanej czynności, nawet nie zauważyłam kiedy moje palce powędrowały w okolicę jego ust i zaczęły delikatnie wsmarowywać maść w jego ranę. Przełknęłam głośno śoine, próbując zachować spokój, lecz i tak poczułam jak moje policzki się rumienią.
- Co się stało z plasterkiem, hmm?- spytałam lekko drżącym głosem. Moje dłonie wcale nie były lepsze i w pewnym momencie przez przypadek trąciłam palcem jego dolną wargę.
- Wybacz.- szepnęłam cicho, spoglądając w jego ciemne tęczówki. Mój wzrok zmienił się zaraz w lekko zdziwiony, kiedy poczułam jego palce, przeczesujące kosmyk moich włosów. Słysząc jego słowa, zaśmiałam się cicho i wyprostowałam.
- Wizyta u fryzjera i gotowe.- uśmiechnęłam się delikatnie, skanując wzrokiem jego twarz.- Ale nie zrobiłam tego ze zwykłego kaprysu... chciałam zmienić w sobie wszystko podczas wyjazdu tutaj... pomyślałam, że kolor włosów też mi trochę w tym pomoże.- wyjaśniłam cicho, kiwając głową na swoje słowa.- Ale chyba jednak to nie był dobry pomysł... dziwnie się czuję, kiedy ludzie na mnie patrzą tak...umm inaczej? I nie wyglądam tez najlepiej, także...echh.- westchnęłam zrezygnowana, odpuszczając sobie swoją dalszą paplaninę.
- Plaster mi się sam odkleił... - wypowiedziałem prędko, czując lekko drżący palec na swoich ustach. - Nic nie szkodzi.
OdpowiedzUsuńJung Soojung była dla mnie zagadką. Z początku miałem ją za nieśmiała młodszą dziewczynę, później za rozgadaną, utalentowaną i stanowczą pielęgniarkę, teraz znowu miałem wrażenie, że wprawiam ją w zakłopotanie. Widząc jak się czerwieni i drży, wydałem osąd, iż jest osobą, która potrafi dostosować się do sytuacji. Jej słowa i gesty wydawały się zabawne, gdybym tylko potrafił się wtedy śmiać, z pewnością rzuciłbym w jej stronę równie uroczy uśmiech.
- Dlaczego chciałaś wszystko zmienić? - mówiłem, wypuszczając wreszcie pasmo jej długich czerwonych włosów. Widząc, jak Soojung żaliła się na swoją fryzurę, nie mogłem nie zareagować. - Twoje włosy są... piękne. Jeśli chciałaś zmienić coś, to uważam, iż taka zmiana jest najbardziej odważnym i potrzebnym krokiem. Faktem jest, że przyciągasz spojrzenia, ale czy nie tego chciałaś? Ja osobiście widząc cię pierwszy raz byłem zdumiony. Twoje włosy, Jung Soojung, pasują do ciebie idealnie. Może nie mam porównania, bo nie wiem jaki kolor miały przedtem, ale sprawiłaś, że ja także mam ochotę zmienić coś w sobie... I właściwie czemu by nie włosy...
Prawdą było, iż krukonka zainspirowała mnie do jakieś zmiany. Chcąc zapomnieć o przeszłości, czemu nie miałbym zmienić czegoś w swoim zewnętrznym wyglądzie. Jakoś szczególnie nie przywiązywałem do niego uwagi, dlatego też nie byłbym specjalnie załamany, gdyby przefarbowanie włosów nie dało wymarzonego efektu...
-Och...sam powiadasz? Ciekawe jak..- mruknęłam cicho, unosząc brwi w rozbawieniu.
OdpowiedzUsuńZastanowiłam się dłuższą chwilę nad pytaniem chłopaka. Nie wiedziałam jak odpowiedzieć, żeby zrobić to dobrze. Po za tym nie chciałam rozżalać się mu nad sobą. Nie lubiłam opowiadać o swoich problemach. Właściwie nigdy tego nie robiłam, więc może po prostu nie wiedziałam też za bardzo jak się to robi. To ludzie zawsze przychodzili do mnie. Było to kilka najbliższych osób, jakie zdołałam przy sobie zatrzymać. Nigdy nie miałam im tego za złe, lubiłam jak opowiadali mi o swoich przeżyciach. Sprawiało to wtedy, że czułam się w jakiś sposób potrzebna, oraz mogłam zapomnieć o swoich życiowych rozterkach. Wzięłam tylko głęboki oddech i pokręciłam głową.
- Tak po prostu... chciałam zapomnieć o poprzednim życiu... jeżeli można to tak uznać. Ale to nieważne... nie będę ci się tutaj rozżalać nad sobą.- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Następne słowa krukona wywołały u mnie kolejną fale przyjemnego ciepła. Nigdy nie byłam w taki sposób skomplementowana. Jedyne komplementy słyszałam od rodziców i były one za wiedzę. W sumie nie wiedziałam czy powiedział to tylko przez grzeczność, czy mówił to szczerze. Mimo wszystko i tak się ucieszyłam, oraz ponownie zawstydziłam.
- Dziękuję... to naprawdę miłe.- podrapałam się po karku, nie wiedząc jak zareagować.- Jak będziesz chciał, to mogę zostać twoją jednodniową fryzjerką.- zaśmiałam się cicho, przenosząc wzrok na starszego.- Wiesz... jeżeli chcesz coś w sobie zmienić i masz ku temu jakiś konkretny powód, to myślę, że fryzura będzie najodpowiedniejszym rozwiązaniem. Słyszałam, że kobiety po zawodzie miłosnym zawsze idą do fryzjera...i im to pomaga. Tylko, że nie jesteś kobietą... ale kto wie...może tobie też to pomoże. Mi pomogło.- uniosłam kącik ust, kiwając głową na swoje słowa.
- Jeśli nie chcesz, nie mów... - oświadczyłem, ale tak naprawdę byłem ciekawy, tylko że nie znaliśmy się odpowiednio długo, żeby rozmawiać o naszych prywatnych sprawach.
OdpowiedzUsuńDostrzegłem jak na twarz Soojung wkrada się zawstydzenie. Najwyraźniej trochę przesadziłem, ale mówiłem to co myślę. Byłem jak najbardziej szczery i chciałem podnieść ją trochę na duchu.
- Najpierw pielęgniarka, teraz fryzjerka... Z jakich usług jeszcze będę mógł korzystać? - zapytałem, chcąc powiedzieć coś zabawnego. Przy czerwono-włosej czułem się naprawę przyjemnie, do czasu aż nie powiedziała zdania o kobietach po zawodzie miłosnym...
Czy ja naprawdę wyglądam jak "panna po zawodzie miłosnym"?! Aż tak to się ze mnie wylewa? A może ona wie... może wszyscy w Ravenclaw nabijają się z zakochanego wariata na IV roku, który został odrzucony, wykorzystany i skrzywdzony. Tak bardzo jestem żałosny?!
Odsunąłem się znacznie od dziewczyny, poprawiając swój granatowy szal. Posłałem jej złowrogie spojrzenie.
- Czy nadal chcesz szukać owadów? - zapytałem, a po chwili dodałem po cichu. - Z kobietą po zawodzie miłosnym?!
- Dziękuję...-powiedziałam cicho, czując ulgę, że nie muszę dalej ciągnąć tego tematu. Nie chciałam przynudzać opowiastkami ze swojego życia. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby krukon już był znudzony przebywaniem ze mną po raz kolejny .
OdpowiedzUsuń- Umm podobno dobrze gotuje, więc jak coś to mogę zostać nawet kucharką.- powiedziałam lekko rozbawiona. Ściągnęłam mocno brwi, kiedy zauważyłam zmianę w zachowaniu starszego. Przestraszyłam się, że powiedziałam coś nie tak, a po jego kolejnych słowach byłam pewna, że tak było. Westchnęłam tylko cicho, zażenowana, że po raz kolejny zraziłam do siebie nowo poznaną osobę.
- Yah... nie miałam przecież tego na myśli. Nie jesteś kobietą po zawodzie miłosnym, to był tylko taki przykład.- powiedziałam niepewnie, spoglądając na niego z lekkim przerażeniem.- Miało to odnieść się do tego, że jeżeli masz jakieś problemy, to taka zmiana może ci pomoże. Chyba, że tak po prostu chcesz coś w sobie zmienić.- dodałam jeszcze.- Przepraszam, jeżeli to w jakiś sposób cię uraziło... nie miałam nic złego na myśli.- przełknęłam głośno ślinę, spuszczając wzrok.
Pielęgniarka, fryzjerka i kucharka w jednym. Aż dziwiłem się, że taka dziewczyna wszędzie chodzi sama...
OdpowiedzUsuńBacznie obserwowałem jej zachowanie i spokojnie mogłem wywnioskować, że nie jest typem osoby, która nabijałaby się z zawodu miłosnego obcej osoby. Jej zachowanie wskazywało jasno, że wprawiłem ją w nie małe zakłopotanie. No i jeszcze te wyjaśnienia. Mogła dać mi spokój, ale najwyraźniej także czuła się dobrze w moim towarzystwie i nie chciała dać mi tak po prostu odejść...
Mogłem być spokojny o swoją opinię, którą przecież aż tak się nie przejmowałem, więc skąd te wszystkie durne myśli w mojej głowie?! Pewnie nikt nie interesuje się życiem takiego nudziarza jak ja...
- Rozumiem, przepraszam to ja jestem przewrażliwiony - odrzekłem, okazują skruchę. Byłem zły... nie na dziewczynę, ale na siebie. Jak mogłem się tak zachować. Pokazałem krukonce, że przecież coś w jej słowach było... Byłem zły o to, że tak naprawdę miała rację... - Wiesz, to może ja już pójdę...
Nie wiedziałem, czy ognisto-włosa będzie chciała spędzać jeszcze ze mną czas w cieplarni, więc nie chcąc wprawiać ją w kolejne żenujące sytuacje, postanowiłem się ulotnić...
Wlepiłam wzrok w swoje buty, nie wiedząc jak się zachować. Zawsze, gdy dochodziło do podobnych sytuacji, to ludzie ode mnie odchodzili, wyzywając mnie po drodze. Z biegiem czasu, to ja wtedy zaczęłam uciekać, lecz tym razem nie miałam nawet za bardzo jak. Może sparaliżował mnie strach? Naprawdę lubiłam towarzystwo chłopaka i nie chciałam tego wszystkiego zepsuć własną głupotą. Po raz kolejny tego dnia, poczułam jak kamień spada mi z serca, gdy usłyszałam słowa krukona. Podniosłam od razu smutny nadal wzrok, by na niego spojrzeć.
OdpowiedzUsuń- To nie twoja wina... to ja zawsze palne coś głupiego. Jeszcze raz przepraszam.- zacisnęłam mocno usta i ukłoniłam się delikatnie. Wyprostowałam się jednak zaraz i pokręciłam głową.- Nie..zostań... wiesz coś na temat tego motyla.. gdzie on jest tak w ogóle? Chyba, że masz coś do zrobienia, to pokaż mi tylko gdzie on jest...a dalej myślę, że już sobie poradzę.- powiedziałam cicho i niepewnie, podchodząc do zielonych roślin, gdzie jak myślałam chował się gdzieś między nimi, ten rzadki gatunek motyla.
Zrobiło się trochę sztywno, no bo obydwoje przepraszaliśmy siebie nawzajem... Mimo to postanowiłem zostać, tak jak poprosiła mnie o to Soojung.
OdpowiedzUsuń- Nie mam właściwie nic do roboty - stwierdziłem. Spędzenie jeszcze chwili w poszukiwaniu insektów wydawało się dużo lepszym pomysłem, niż siedzenie w samotności w własnym pokoju. - Chętnie poszukam jeszcze z tobą owadów.
Zbliżyłem się do krukonki i wskazałem jej miejsce, gdzie przesiadywał motyl. Jednakże już go tam nie było... Na moją twarz wkradł się mały grymas, bo uświadomiłem sobie, że gdyby ona nie zaczęła tematu z maścią, to pewnie moglibyśmy go jeszcze trochę poobserwować. Nie mniej jednak doświadczenie opieki czerwono-włosej było dużo lepszym przeżyciem.
- To był jeden z największych gatunków motyli na świecie - poinformowałem ją, a zaraz po tym wskazałem inne miejsce. - Chodźmy poszukać przy tamtym kaktusie.
Pierwszy raz poczułam się tak niepewnie w towarzystwie chłopaka. Byłam na siebie wściekła, bo wyszło tak tylko i wyłącznie z mojej winy. Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa i skinęłam głową. Spojrzałam w stronę, gdzie powinien być motyl, lecz zobaczyłam tylko i wyłącznie zielone liście. Zerknęłam na niezadowoloną minę starszego i ponownie ukuło mnie poczucie winy. Przecież gdybym nie zaczęła tej akcji z maścią, moglibyśmy podziwiać go dalej. Możliwe, że byłabym już na ostatnim etapie tworzenia tego referatu.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam... przeze mnie pewnie za szybko go już nie zobaczymy.- powiedziałam cicho, wzdychając ciężko.- Był naprawdę piękny.- uśmiechnęłam się lekko, próbując przypomnieć sobie wygląd motyla, lecz niestety widziałam go tylko kątem oka, więc nic z tego.- Interesujesz się roślinami?- spytałam zainteresowana, ruszając we wskazane przez krukona miejsce.
Próbowałem zignorować kolejne przeprosiny dziewczyny, ale nie można było tak po prostu...
OdpowiedzUsuń- Nie przepraszaj. To tylko owad. A tak właściwie to dziękuję, że znowu zajęłaś się moimi siniakami - mówiłem, chcąc pokazać jej jak bardzo byłem wdzięczny pomachałem dłonią, w której niby trzymałem maść, ale jak się szybko zorientowałem, nie miałem jej już przy sobie. Musiała mi wypaść jak odskoczyłem wtedy od dziewczyny, chcąc odejść...
Gdy zbliżyliśmy się do wielkiej agawy od razu można było zauważyć w jej zakamarkach gęste pajęczyny. Miałem tylko nadzieję, że nie spłoszy to mojej towarzyszki.
- Właściwie to tak, bardzo lubię świat flory i fauny - odpowiedziałem, patrząc na nią. - A ty? Chyba nie bardzo, skoro boisz się owadów, prawda?
- Tylko owad? Sam powiedziałeś, że to rzadki gatunek... możemy go więcej razy nie spotkać. Po za tym był naprawdę ładny, a nie zdążyłam się przyjrzeć.- westchnęłam cicho, nadmuchując policzki.- Och... nie dziękuj, nie ma za co.- pokręciłam zaraz delikatnie głową, unosząc lekko kąciki ust. Spojrzałam na na jego dłoń i ściągnęłam brwi. Pamiętałam, że oddawałam mu maść, której teraz nie miał. Postanowiłam jednak nie robić zamieszania i może podejdę w najbliższym czasie do pielęgniarki po kolejną tubkę lekarstwa dla krukona, ponieważ sam pewnie tego nie zrobi. Zeskanowałam wzrokiem agawę, do której właśnie się zbliżaliśmy. Od razu rzuciły mi się w oczy, gęste, zapewne klejące pajęczyny. Przełknęłam głośno ślinę, a moje źrenice ponownie powiększyły się kilkakrotnie. Nie chciałam jednak przynieść sobie jeszcze większego upokorzenia, więc wzięłam głęboki oddech i udawałam, że wszystko jest w porządku.
OdpowiedzUsuń- Mhm widać.- skinęłam głową, nie odrywając wzroku od agawy.- Uwielbiam wszelkie rośliny... kocham na nie patrzeć... ale gdy chodzi o owady... to już nie najlepiej.- stwierdziłam, wzdychając ciężko.
Z wielką uwagą obserwowałem Soojung. Była lekko poddenerwowana, ale potrafiła z tym walczyć. Tego właśnie od niej oczekiwałem...
OdpowiedzUsuń- Naprawdę nie lubisz wszystkich, czy tylko pająki cię tak przerażają? - zapytałem, chcąc dowiedzieć się jak to naprawdę jest. Sam nie miałem z tym problemy, przecież byłem mężczyzną i żaden pająk by mnie nie przestraszył, może tylko legendarny Aragog. Wolałem sobie nawet nie wyobrażać co by się działo, gdyby to czerowno-włosa miała okazję się z nim spotkać...
Nagle na jednym z wielkich liści agawy dojrzałem ciekawy gatunek modliszki a mianowicie Hymenopodidae. Ubarwieniem przypominała trochę kwiat storczyka, ale to właśnie była jej zaleta.
Szybko złapałem krukonkę za ramię i wskazałem na owada. Miałem tylko nadzieję, że zaraz nie pojawi się jakiś pająk w pobliży, bo wtedy nasze obserwacje nie skończyłyby się najlepiej...
Zerknęłam na starszego, kiedy poczułam, że uważnie mnie obserwuje. Czyżby się martwił, bo zdawał sobie sprawę, że w agawie może czaić się dużo pająków, o wiele większych od poprzedniego. A może po prostu czekał no mój kolejny atak paniki? Na jego pytanie pokiwałam tylko delikatnie głową i spojrzałam ponownie na białe nitki pajęczyny, które błyszczały od światła pod odpowiednim kątem.
OdpowiedzUsuń- Tylko pająki... od kiedy pamiętam, zawsze mnie przerażały. Nawet te najmniejsze... nawet nie zauważyłam kiedy, przerodziło się to w fobie.- powiedziałam cicho, wzdrygając się lekko. Posłusznie poszłam za chłopakiem, skupiając wzrok na wspaniałej modliszce, siedzącej na jednym z liści agawy. Rozejrzałam się jeszcze, czy nie ma w pobliżu żadnego pajęczaka, by po chwili ponownie skupić wzrok na obiekcie naszych obserwacji.
- Śliczna... jaki gatunek? Wiesz?- spytałam z uśmiechem, nie odrywając wzroku od owada.
Jung Soojung odczuwała naprawdę wielki lęk związany z pająkami, a najlepsze jest to, że starałem się ją zrozumieć. W razie czego byłem gotowy znieść każde piśnięcie, czy choćby i krzyk.
OdpowiedzUsuń- Nie bój się, póki co nie ma w pobliży żadnego - stwierdziłem, spoglądając kątem oka na dziewczynę. - Tak to jeden z piękniejszych okazów. Może przypominać trochę liść, lecz w naszym wypadku przypomina raczej kwiat. - zbliżyłem się jeszcze bardziej, pochylając się nad owadem. - To Hymenopodidae, gatunek kwiatowy.
Cieszyłem się, że krukonka tak bacznie obserwowała insekta, dręczyło mnie jedno, a mianowicie fakt, iż nie zlękła się tak dużym okazem. Modliszki nie należały do pięknych, ta jednak mogła wydawać się dość przyjazna, ale to tylko pozory...
- Nie boisz się jej prawda? - zapytałem i nagle zauważyłem czającego się, dość sporych rozmiarów, pająka o zielnych odnóżach. - Jaki ładny okaz...
Tak bardzo zainteresowały mnie te gatunki, iż zapomniałem o fobii ognisto-włosej...
- Tak, tak, nie ma, yhm.- mruknęłam coś cicho pod nosem nie odrywając wzroku od owada. Bardzo mnie zaintrygował. Miał wspaniały kolor i kształt, którym faktycznie przypominał kwiat. Słuchałam uważnie słów starszego, próbując zapamiętać nazwę gatunku. Bardzo chciałam zamieścić informacje o tej wspaniałej modliszce w swoim referacie.
OdpowiedzUsuń- Nie boję... znaczy... jest bardzo śliczna, a nie chce przepuścić okazji, by przyjrzeć się jej dokładnie, tak jak było w przypadku tego motyla.- westchnęłam cicho na wspomnienie naszego poprzedniego odkrycia.- Ładny okaz..?- spojrzałam na chłopaka, słysząc jego słowa, by po chwili zerknąć temu, czemu się przypatruje. Zagryzłam boleśnie dolną wargę, kiedy zauważyłam ogromnego pająka i odskoczyłam na bok, chwytając Kyungsoo mocno za ramię.
- Przepraszam...- puściłam go zaraz i wygładziłam jego szatę w miejscu, w którym ją złapałam i zrobiłam kilka kroków do tyłu.- Wiesz...ja już mam dość... czuje, że to może nie skończyć się najlepiej...- wydukałam, nie spuszczając wzroku z obiektu mojej paniki.- Myślę, że resztę doczytam i zobaczę sobie w książkach. Dziękuję bardzo za pomoc.- ukłoniłam się lekko.- Będziesz już szedł, czy zostajesz jeszcze?
"Bardzo ładna" pierwszy raz słyszę, żeby dziewczyna nazywała tak insekta. Ciekawe określenie...
OdpowiedzUsuńSoojung, słysząc moje słowa, od razu zwróciła uwagę na pająka i wystarczyła chwila, żeby zareagowała. Odskoczyła gwałtownie na bok, łapiąc się przy tym mojego ramienia. Czując jej mocny uścisk mogłem pojąć, jak bardzo musiała bać się pająków. Nie miałem jej tego za złe, to zupełnie mi nie przeszkadzało.
- Spokojnie, nic się nie stało - odparłem, obracając się w jej stronę. Zbliżyłem się trochę do niej i spojrzałem w oczy. - Wybacz, ten kaktus był złym pomysłem. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Czerwono-włosa była naprawdę spanikowana, bo chciała opuścić cieplarnie jak najprędzej. Nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. W każdym razie miło było znowu ją spotkać...
- Szkoda - szepnąłem, pod nosem. - Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w jakimś przyjaźniejszym otoczeniu - wtedy pierwszy raz chciałem posłać jej drobny uśmiech, lecz nie mogłem. Próbowałem wymusić coś na mojej twarzy, ale niestety wyszła mi tylko jakaś krzywa mina. Najwyraźniej nie byłem gotów, choć przy tej krukonce czułem się naprawdę dobrze...
- Ja zostanę jeszcze na chwilę... - oznajmiłem, pokazując kciukiem na agawę. - Dziękuję jeszcze raz, że się wtedy mną zajęłaś i dzisiaj w sumie też. Do zobaczenia Jung Soojung.
Kiedy wreszcie się uspokoiłam i stwierdziłam, że pająk raczej na pewno mnie nie dosięgnie, spojrzałam na starszego, który podszedł do mnie. Odetchnęłam jeszcze raz głęboko i skupiłam wzrok w jego ciemnych tęczówkach. Swoją drogą ma naprawdę ładne duże oczy. Dopiero teraz to zauważyłam? Cenie sobie kontakt wzrokowy z rozmówcą... ale najwidoczniej wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.
OdpowiedzUsuń- Ochh oczywiście, że nie...spokojnie!- zaprzeczyłam od razu, kręcąc delikatnie głową.- Mogłam się domyślić, że takie cuda będą się tam czaić.- stwierdziłam, wzruszając lekko ramionami.
- Mhm też mam taką nadzieję.- przytaknęłam krukonowi, dokładnie mu się przypatrując. Spojrzałam na jego minę, przechylając lekko głowę w bok. Czy on próbował się uśmiechnąć? Zrobiło mi się trochę przykro, że musi to z siebie wymuszać, a i tak... jak widać, nie za dobrze mu to idzie. Jeszcze niedawno byłam taka jak on. Rzadko się uśmiechałam, lecz w końcu dostrzegłam wiele rzeczy i osób dla których warto.
- Nie ma za co. Do zobaczenia. - pomachałam jeszcze delikatnie dłonią w jego stronę, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Zatrzymałam się jednak w połowie i z powrotem odwróciłam w stronę chłopaka.- Kyungsoo... mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć twój szczery uśmiech! - dodałam jeszcze, trochę głośniej, żeby krukon mógł mnie usłyszeć, po czym ruszyłam pewnym krokiem do wyjścia z cieplarni.
Nie wiem czemu, ale przy Do Kyungsoo czułam się zupełnie inaczej niż przy wszystkich innych. Byłam pewniejsza siebie i odważniejsza. Może to wszystko jest za sprawą tego, że spędzamy czas sam na sam. Widocznie duża ilość osób, zbyt bardzo mnie płoszy.
[Z/L]
Pożegnanie z ognisto-włosą było dość przyjemne. Pomachała mi a później dodała, że chciałaby zobaczyć mój szczery uśmiech. Poczułem, jak robi mi się ciepło na sercu. W głębi duszy pragnąłem być wesoły i nawet trochę mi się to udawało... Tylko i wyłącznie gdy byłem z Soojung. Wtedy przestawałem myśleć o przeszłości i rzeczach, które mnie dołowały. Miłe uczucie, towarzyszące naszym spotkaniom. Zdecydowanie moglibyśmy zostać przyjaciółmi...
OdpowiedzUsuńObróciłem się w stronę agawy i przyglądałem pająkowi, który właśnie kroczył dumnie po wielkim zielonym liściu. Na sam widok przyszło mi na myśl zachowanie krukonki. Wydawało się zabawne, ale dla niej był to, że tak powiem stan lękowy. Sam właściwie takie miewałem, szczególnie jeśli spotykałem profesora Severusa Snape...
Kiedy obserwowałem pająka, modliszka w tym czasie zdążyła zupełnie zniknąć mi z oczu. Prawdę powiedziawszy nie potrafiłem w tamtej chwili przyglądać się owadom. Znacznie przyjemniej było mi, gdy robiłem to z Soojung.
Zawsze myślałem, że robienie wszystkiego samemu jest najlepsze, jednak gdy zasmakuje się czyjegoś towarzystwa i pozbędzie wreszcie uczucia osamotnienia, człowiek nie chce już wracać do tego stanu...
Postanowiłem, że zakończę te samotne obserwacje i udam się na spoczynek do swojego pokoju. Zabrałem kurtkę, którą wcześniej położyłem przy wejściu. Poprawiłem szal i opuściłem cieplarnie numer dwa.
Ciekawy byłem, czy moje urodziny, które wydawały się być lada dzień, także spędzę samotnie. To byłby już czwarty rok z rzędu...
[Z/L]