♫ Min Yoongi | 09/03/1993 | Daegu | rok III | Ravenclaw ♫
Dziewiąty marca. D Z I E W I Ą T Y M A R C A Dziewiąty marca.
Burza, trzask, zgrzyt, szukanie hamulca, poślizg, krzyk, światła, głosy, płacz.
Samochód z naprzeciwka wyjechał zza zakrętu, przekraczając dozwoloną prędkość, wpadł w poślizg.
Kierowca pod wpływem alkoholu nie zdawał sobie sprawy z tego, że pozbawi pewną rodzinę cząstki życia.
Tego dnia młode państwo Min zostało podzielone nieuniknioną rozłąką. Całkiem przypadkiem, lecz z jakże tragicznym skutkiem.
1993 rok 1 9 9 3 R O K 1993 rok
Samochód wjechał w drzewo. Wszystko było liczone w sekundach. Teraz pan Min siedział roztrzęsiony na starym, zardzewiałym krześle w poczekalni. Jemu praktycznie nic się nie stało. Jego małżonka zmarła. Dziecko udało się uratować.
1.
Min Yoongi, 176 cm wzrostu, 57 kg, blada cera, wiecznie zaspany wyraz twarzy. Jeśli miałby siebie opisać najprościej, jak się da, najpewniej zrobiłby to właśnie tak. Jest jedynakiem, ma ojca gbura. Matka nie żyje, zginęła w wypadku samochodowym, o więcej szczegółów nigdy nie śmiał pytać. Nie wie, czy ją kocha bądź kochał. W końcu nigdy jej nie poznał. Ma białą kotkę, a nazwał ją jakże wdzięcznym imieniem "Paproch".
Yoongi na pozór nie miał interesującego życia. Ludziom, z którymi nie wiązał bliższych relacji, mogłoby się wydawać, że jego egzystencja krąży w niekończącej się rutynie: dom, szkoła, nauka, dom, szkoła, nauka... Nie sprawia również wrażenia posiadania uczuć, na pierwszy rzut oka działa podobnie, co pobliski automat w supermarkecie, sprzedający przekąski. Wielu ludzi współczuje mu życia pozbawionego "koloru" i wtopienia się w szarą masę. Całe szczęście, nic takiego nie ma prawa bytu, gdyż Yoongi wyłącznie otacza się ponurą rzeczywistością, samemu nie mając z nią nic wspólnego.
Ma dwie maski. O jednej już zdążyłem opowiedzieć. A druga? Otóż...
Pan Min, wiecznie pogrążony w żałobie i pracy, nie bardzo przejmuje się losem syna. Zjawia się tylko dziwnym trafem w chwili, gdy trzeba syna opier...niczyć, ekhm. Więc Yoongi, wychodząc z placówki edukacyjnej, gdzie istota ludzka jest niezwykle dla niego irytująca, od razu planował sobie idealne zakończenie tego jakże nużącego dnia.
Nie czuł nigdy z żadnym człowiekiem bliższej więzi, od najmłodszych lat wpajał sam sobie, że inteligencja i wiedza są najważniejsze, więc nie miał czasu na znajdowanie znajomych. Grał na pianinie, czytał książki, pisał, komponował, a nawet grał w koszykówkę, co jednak było rzadkie. Cóż, nie lubił zbytnio męczyć się fizycznie. W większej mierze był oddany muzyce.
Tragedia, która wydarzyła się w dzień jego urodzin, nie obejmowała go. Nie interesowało go to w najmniejszym stopniu, ale urodzin nie obchodził. Z początku przez to, że nikt nigdy nawet nie poruszał tego tematu, a później, gdy podrósł, z przyzwyczajenia nie widział w tym sensu, zresztą i tak nie miał osoby, która mogłaby z nim spędzić ten dzień. Albo jakikolwiek inny dzień. Nie interesowało go nic, co sam nie uznałby za istotne.
Z ojcem się nienawidzili. Nie mieli wspólnego języka, gdyż mężczyzna (nie)świadomie zawsze dawał do zrozumienia chłopakowi, że nie znosi go i uważa, że przez niego zginęła jego żona, a dodatkowo jest do niej zbyt podobny, co rozdrapywało stare rany. Yoongi był pełny kreatywności, ambicji i wielkich marzeń. Zawsze był gaszony, jak mały płomyk na wietrze, przez ojca. Był mu całkowicie uległy. Tak, lecz jakieś, hmm...6 lat? Kiedy jeszcze nie miał, jak twierdził, za bardzo rozbudowanego rozumu, aczkolwiek udało mu się dość szybko zbuntować, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą ojca. W końcu odpuścił synowi, wiedząc, że nie da rady nic wskórać i tylko obserwował go z boku z pogardą, mówiąc ciągle, że przynosi mu wstyd i hańbę, czego sam chłopak w ogóle nie brał do serca i uważał jedynie za niezwykle irytujące, dalej robiąc to, co chciał.
Nocą rzadko bywał w domu. Często wędrował po mieście, lesie, parkach. Przesiadywał w naprawdę niezwykłych miejscach, szukał spokoju. Były też i dni, gdzie wyciszenie odkładał na półkę i szedł do klubu.
Tragedia, która wydarzyła się w dzień jego urodzin, nie obejmowała go. Nie interesowało go to w najmniejszym stopniu, ale urodzin nie obchodził. Z początku przez to, że nikt nigdy nawet nie poruszał tego tematu, a później, gdy podrósł, z przyzwyczajenia nie widział w tym sensu, zresztą i tak nie miał osoby, która mogłaby z nim spędzić ten dzień. Albo jakikolwiek inny dzień. Nie interesowało go nic, co sam nie uznałby za istotne.
Z ojcem się nienawidzili. Nie mieli wspólnego języka, gdyż mężczyzna (nie)świadomie zawsze dawał do zrozumienia chłopakowi, że nie znosi go i uważa, że przez niego zginęła jego żona, a dodatkowo jest do niej zbyt podobny, co rozdrapywało stare rany. Yoongi był pełny kreatywności, ambicji i wielkich marzeń. Zawsze był gaszony, jak mały płomyk na wietrze, przez ojca. Był mu całkowicie uległy. Tak, lecz jakieś, hmm...6 lat? Kiedy jeszcze nie miał, jak twierdził, za bardzo rozbudowanego rozumu, aczkolwiek udało mu się dość szybko zbuntować, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą ojca. W końcu odpuścił synowi, wiedząc, że nie da rady nic wskórać i tylko obserwował go z boku z pogardą, mówiąc ciągle, że przynosi mu wstyd i hańbę, czego sam chłopak w ogóle nie brał do serca i uważał jedynie za niezwykle irytujące, dalej robiąc to, co chciał.
Nocą rzadko bywał w domu. Często wędrował po mieście, lesie, parkach. Przesiadywał w naprawdę niezwykłych miejscach, szukał spokoju. Były też i dni, gdzie wyciszenie odkładał na półkę i szedł do klubu.
Pewnego dnia, albo raczej nocy, został, lekko mówiąc, zaczepiony przez dwóch narkomanów. Nie bał się, nigdy się nie bał. Jednak wydarzyło się coś, o co nigdy by się nie posądził i to tak naprawdę nim wstrząsnęło. Po tych "wyrzutkach społecznych" został tylko proch, mówiąc w skrócie. Nie do końca mógł to racjonalnie wyjaśnić, jednakże po pewnym liście jedno słowo wprawiło go w osłupienie i jednocześnie rozjaśniło wszelkie wątpliwości. O niczym nigdy nikomu nie powiedział, a swoje tajemnicze zniknięcie w końcu "wytłumaczył" upozorowaną śmiercią. Ojciec Yoongiego z początku się załamał, jednak, o dziwo, szybko się pozbierał i założył nową rodzinę. Możliwe, iż jedynie syn trzymał go przy wydarzeniach z 9 marca 1993. Sam Yoongi zamieszkał z siostrą swojej zmarłej matki, czyli po prostu ze swoją ciotką, którą odnalazł całkiem przypadkiem w parku. Chociaż raczej to ona jego odnalazła i to nie przez przypadek, gdyż posiadała zdolności jasnowidzenia. Szybko się dogadali i tak oto wyjechali do Seattle, gdzie wraz z wujem, również czarodziejem, zamieszkali na obrzeżach miasta. Po raz pierwszy poczuł, że komuś na nim zależy, a państwo Kim traktowali go jak własne dziecko, którego nigdy nie mieli, starając się, by miał jak najlepiej w życiu. Chłopak teraz jednak nie zaprzątał sobie głowy sprawami przyziemnymi. Chodziło mu po głowie w kółko jedno słowo. Magia.
No, ale kiedyś musiał się przyzwyczaić i zacząć życie na nowo, ze starego zostawiając tylko jedno zdanie. Min Yoongi, 176 cm wzrostu, 57 kg, blada cera, wiecznie zaspany wyraz twarzy.
Yoongi to także inaczej Suga. Nazwany tak przez pewną barmankę w klubie, w którym dosyć często urzędował. "Pseudonim" ten napotkał się z aprobatą kilku innych ludzi, co szybko rozniosło się nawet ponad mury baru. Odpowiedział na to wyłącznie westchnięciem, więc od razu wszyscy uznali to za znak akceptacji.
Ale może od początku...
Yoongi nigdy nie był duszą towarzystwa, wolał unikać ludzi, lepiej czuł się sam ze sobą. Czasami jednak chodził na jakieś imprezy, tłumacząc się tym, że musi odreagować jakoś po kłótni z ojcem, ale prawda była taka, że szukał kontaktu z drugim człowiekiem. Nikt w końcu długo nie wytrzyma w samotności, każdy ma potrzebę wymienienia z kimś chociaż parę słów, aczkolwiek Yoongi nie przyznawał się do tego nawet sam przed sobą. Zazwyczaj cichy, robiący za dobrego słuchacza, tak naprawdę nie był zbyt nieśmiały, by się odezwać. Po prostu nie rozmawiał na tematy, które mało go interesowały, ale gdy już znalazło się coś interesującego, trudno było go uciszyć i to nie tak, by ktoś chciał to robić. Opowiadał z wielkim zaangażowaniem, pasją i naprawdę nie nudził słuchacza, do tego zawsze żywo gestykulował. Wiadomo było, że na 90% wtedy rozmawiał o muzyce.
Jego podejście jednak jest zawsze takie, że nic go nie obchodzi, niczym się nie przejmuje. Nikt nie potrafi nigdy narzucić mu swoich racji, słowa, które uważa za zbędne, szybko wyrzuca z głowy. Słyszy, ale nie słucha. Nie potrafi okazywać uczuć, w szczególności tych pozytywnych. Cieszy się jak małe dziecko wewnętrznie, ale na zewnątrz podchodzi do wszystkiego ze stoickim spokojem. Dlatego też nie był w żadnym poważnym związku - a był w związku i to nie jednym, choć można w to nie wierzyć! Nie potrafił przywiązać się na długo do kogoś, szybko nudził się ludźmi, stawał się obojętny. Prawda jest taka, że zawsze był obojętny.
Jest typem leniwca, nie lubi się męczyć, nie lubi robić rzeczy, za którymi nie przepada. Kiedy ma dzień wolny, to można go odnaleźć leżącego w łóżku, na kanapie lub innych miejscach tego typu. Jedynym ruchem wtedy jest tylko unoszenie się klatki piersiowej. W końcu jakoś oddychać musi, choć nie ukrywa, że chciałby być kamieniem.
Jest mimo wszystko perfekcjonistą i ma duże ambicje. Jeśli coś zacznie, zawsze skończy. I zawsze musi być idealnie. Nie potrafi czegoś zostawić, jeśli mu nie wychodzi, a było to w jego planach. Może siedzieć nad czymś nawet 24 godziny bez przerwy, męcząc się okrutnie, ale zawsze musi być tak jak chce i musi uzyskać taki efekt, na jakim mu zależy.
Jest bardzo zaradny, potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Wszystko dokładnie analizuje, sprawdzając wszystkie za i przeciw, przez co dokonywane przez niego wybory bardzo często są odpowiednie. Podchodzi do życia rozsądnie, nie podejmuje pochopnych decyzji. Mimo, że czasami pewne rzeczy wydają się być nieodpowiedzialne, prawie nigdy się nie myli. Ma dobrze rozbudowaną intuicję, która go nie zawodzi.
Ma świetną pamięć, potrafi szybko zapamiętywać różne informacje, wiersze, artykuły itp. To dlatego miał wzorowe oceny i wszyscy myśleli, że musiał spędzać godziny ucząc się, co wcale prawdą nie było. Znaczy, uczył się, ale na pewno nie tych "bzdet", które oferowała mu szkoła.
Bywa wredny, szyderczy i złośliwy, jednak w sytuacjach kryzysowych, gdy ktoś na takie traktowanie zasłuży. Jest szczery do bólu, potrafi wytknąć najmniejszy mankament i niedociągnięcie, nie boi się reakcji innych. Wyraża własne poglądy oraz bezpośrednio wyraża emocje. Jest realistą. Wielu ludzi spotkało się z krytyką z jego strony, za każdym razem dobrze uzasadnioną. Sam też oczekuje tego od innych, bo nie uważa siebie za ideał no może troszeczkę. Nie cierpi kłamstwa, jest to dla niego jedna z najgorszych rzeczy. Przyjmie każde prawdziwe słowo, nawet te najgorsze, byleby nie zaślepiać go obłudą. Wie, że ludzie są skłonni do kłamstwa, więc podchodzi do każdego z dystansem, nikomu nie ufa. Łatwo przywiązuje się do ludzi, toteż nie chce z nikim przechodzić do bliższych relacji. W głębi serca obawia się, że osoba, na której mu będzie zależeć, może mocno ucierpieć przez niego. Nie ukazuje swojej wrażliwości. Chociaż wydawać się może, że ma znieczulone serce, tak naprawdę łatwo go wzruszyć, ale twardo stąpa po ziemi i nie rozkleja się, nie uroni łzy publicznie, nie chce pokazywać swoich słabości, które parszywi ludzie mogą wykorzystać przeciwko niemu. Świat jest coraz straszniejszy, dlatego nigdy nie można się poddać i trzeba stawiać się przeciwnościom losu.
and...
- Jego grupa krwi to 0
- Kocha spać. Śpi często, ale dość krótko
- Uwielbia zajęcia z wróżbiarstwa, są jednymi z nielicznych, króte naprawdę go interesują i nie nudzą. Lubi też lekcje obrony przed czarną magią
- Jego ulubionym kolorem jest biały, ponieważ jest odzwierciedleniem czystości umysłu, duszy
tak przynajmniej sądzi - Uwielbia muzykę klasyczną i hip hop, umie grać na gitarze akustycznej i pianinie, zajmuje się komponowaniem i aranżacją piosenek.
- Na żywo jest bardzo blady, a także rzekomo ma bardzo uroczy uśmiech, dlatego utożsamia się z cukrem i stąd też jego pseudonim
- Oprócz ludzi, nie ufa miotłom, dlatego lata na nich tylko, gdy jest to konieczne. Kiedyś chciał grać w Quidditcha, ale szybko zrezygnował, zresztą twierdzi, że i tak nie chodziłby na treningi, bo wolałby spać
- Kiedy nie może spać, martwi się o przyszłość, a także cały czas się stresuje
- Okropnie irytuje go profesor Severus Snape, bez konkretnego powodu
- Bardzo lubi czytać książki, interesuje się parapsychologią, fotografią i zielarstwem
- Kiedy się nudzi, lubi drażnić się z ludźmi, zazwyczaj jednak tylko patrzy na większość jak na idiotów, którymi zresztą są w jego oczach
- Chciałby w przyszłości zostać kompozytorem, alchemikiem lub jasnowidzem
It finally begins...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz