Jedna z dwóch dzwonnic należących do Hogwartu, znajdująca się po północnej stronie. Na jej szczycie umieszczony jest ogromny dzwon, który wybija północ.
Powoli wszedł do pomieszczenia, rozglądając się dookoła. Na jego szczęście pomieszczenie było puste, ani żywej duszy. Dzisiaj znowu szukał samotności, zresztą jak zawsze. Nie miał tutaj z kim porozmawiać, nawet nie za bardzo chciał, bo gdy tylko na kogoś spojrzał, zastanawiał się, jak wyglądałby ozdobiony szkarłatem własnej krwi. Po za tym wszyscy się go bali, więc tym bardziej nie miał zbyt wielkiego wyboru, jeśli chodziło o rozmówców. Nie miał jednak ochoty na rozmowy z prefektem jego domu, tamten od razu zaczął by mu prawić, że siłą nic nie zdziała. To było nudne. Zaczął krążyć w tę i z powrotem, by w końcu podejść do jednego z okien. Były bardzo małe, lecz mógł przez nie wyjrzeć na zewnątrz. - Wysoko - pomyślał cicho z uśmiechem na twarzy. Naturalnie nie był on miły, sukowaty jak zawsze. Starał się swoje myśli zająć pierwszymi lepszymi błahostkami, nie miał ochoty myśleć o Di. Minęło kilka dni od ich spotkania i widocznie obietnica młodszego była podtrzymywana. Tym lepiej dla Zico, oczywiście.
Mimo, że się starałem, nie mogłem się powstrzymać od myślenia o Zico. Czasami siedząc na zajęciach zastanawiałem się, jakie on ma teraz. Cholera, czemu mnie tak ciągnie do tego nieczułego dupka? Jestem jakimś masochistą czy co? Przecież on mi nie da miłości ani czułości. Di, musisz przestać i zapomnieć o nim. Często poddając się refleksjom, szukam spokojnego miejsca, gdzie nikogo nie ma. Tym razem padło na północną dzwonnicę, chociaż ten zamek mnie zaskakiwał i chyba nikt nie był w stanie ogarnąć go całkowicie. Chyba że dyrektor. Wchodziłem wolno po schodach, czując zmęczenie z każdym kolejnym stopniem, no cóż, nigdy nie miałem kondycji. Otwarłem drzwi, wchodząc i od razu je zamykając, gdy po chwili mignęła mi znajoma postać. Aż zamrugałem, mając nadzieję, że mi się przywidziało. -Kurwa...- Przekląłem pod nosem i już chciałem po cichu się wycofać, gdy on się odwrócił, najwyraźniej słysząc moje przekleństwo. Udać, że go nie znam i wyjść, czy zostać? Boże, nieźle sobie kpisz ze mnie i z moich postanowień.
Patrząc za okno oddał się rozmyślaniom. Zaczął zastanawiać się nad wieloma rzeczami, które zazwyczaj zwykł bagatelizować. Ba! Czasami wręcz się bronił przez tymi myślami a jedną z takowych stał się temat Di. Oczywiście, nie tylko o nim teraz poddawał się różnym refleksjom. Nie ma jednak nic lepszego, niż zdrowe, dobre bluźnierstwo, tak na przywitanie i jednoczesne przerwanie rozmyślań. Człowiekowi przecież wtedy łatwiej się łapie kontakt. - pomyślał, powoli odwracając się w stronę osoby, która wypowiedziała słowo. Raczej nie spodziewał się go tutaj, mimo to jednocześnie nie czuł żadnego zaskoczenia, które mogłoby go zatrwożyć. - Widzę, że coś cienko ci idzie z dotrzymywaniem swoich obietnic - stwierdził, unosząc prawą brew nie co wyżej. - Ale cześć, cześć. Miło cię widzieć. Tak, dobrze się czuję a ty? To świetnie, że tak samo. Przewrócił teatralnie oczami, odgrywając scenkę typowej rozmowy. Szkoda, że ze samym sobą.
-Jakby to była moja wina, że chodzisz do miejsc, które ja odwiedzam.- przewróciłem oczami i ostatecznie podszedłem do niego, stając na palcach i patrząc przez jedno z małych okienek. Widok był powalający. -Musisz czuć się bardzo samotnie, że sam ze sobą prowadzisz konwersację, biedaku- poklepałem go po ramieniu i zaraz się zaśmiałem, widząc jego minę. Przez chwilę chciałem mu powiedzieć, że o nim myślałem i mi go brakowało, ale w porę się ugryzłem w język. Muszę być właśnie taki, jak jestem, względnie obojętny, sarkastyczny i oziębły. Jednak niezaprzeczalnym faktem jest, że miałem cholerną ochotę go przytulić i by te męskie ramiona znów mnie objęły w pasie, jak wtedy na ułamki sekund. Hej, ty tam, na górze, dobrze się bawisz? Nie dość, że zabrałeś mi rodziców, to jeszcze chcesz mnie spiknąć z najpodlejszym człowiekiem w Korei, o ile nie na świecie? Chcesz bym był silniejszy psychicznie czy mam się bawić w zmienianie go na dobrego obywatela? Wybierz kogoś innego, bo ja pasuje
- W świecie obowiązuje pewna zasada - powiedział, patrząc na niego chłodnym wzrokiem. - "Kto pierwszy, ten lepszy", mówi ci to coś? Zico rzadko musiał bić się z własnymi myślami, teraz niestety była ta chwila, kiedy został do tego zmuszony. Czy ten znowu chłopak próbował być względem niego niemiły? To wywoływało u Jiho skołowanie - raz był przez młodszego przytulany, by na następną chwilę zostać wykpionym. Cholernie zabawne... - Dobrze się bawisz - spytał przenosząc wzrok znowu za okno. - Określ się w końcu, bo zrozum iż niektórzy nie mają czasu na próby nadążania za twoim tokiem myślenia. Niestety, Woo powoli tracił nerwy. Zawsze odznaczał się cierpliwością, lecz chyba ostatnio już jej za dużo wykorzystał. Momentami był jak bomba zegarowa, ciekawe tylko, kiedy ona ostatni raz zatyka, uprzedzając tym samym ogromną eksplozję.
-Akurat w zagrodzie hipogryfów to ja byłem pierwszy.- Odburknąłem, nic sobie nie robiąc z jego chłodnego wzroku. Chyba już się przyzwyczaiłem. W sumie dziwię się ludziom, że widząc go na korytarzu tyle razy, jeszcze się nie przyzwyczaili i nadal się boją. Może myślą, że ich zabije? To w takim razie czemu ja nadal przy nim stoję? -Ach, więc niezbyt miło się czujesz, jak traktuję Cię tak, jak ty mnie?- Zapytałem sarkastycznie, czerpiąc z tego satysfakcję, Chyba naprawdę nie powinienem się z nim zadawać, bo jeszcze stanę się taki jak on poza zabijaniem oczywiście. Chyba powinieneś przestać powtarzać, że zerwiesz z nim kontakt, bo coś ci nie wychodzi A czy to moja wina? To Bóg sobie jaja ze mnie robi. -Ale skoro chcesz jasnej sytuacji to proszę bardzo, wreszcie to z siebie wyrzucę. Najwyżej będę udawać, że cię nie znam, gdy mnie znów zmieszasz z błotem po usłyszeniu tego. No więc, od czego powinienem zacząć? Ach tak. Jesteś bezdusznym chujem, bez ludzkich uczuć, bez sumienia, bez czułego serca, po prostu cynicznym palantem, który widzi tylko siebie i to co boli tylko jego, już nie wspominając o braku poszanowania do ludzkiego życia, WIĘC JAKIM PRAWEM MIAŁEŚ CZELNOŚĆ WŁAZIĆ DO MOICH MYŚLI I MNIE W NICH KURWA PRZEŚLADOWAĆ?TYLKO DWA PIEPRZONE RAZY CIĘ PRZYTULIŁEM I NIE MOGĘ PRZESTAĆ TEGO WSPOMINAĆ, PODCHODZIĆ DO TEGO OBOJĘTNIE. RAZ JESTEŚ PODŁY, RAZ WZGLĘDNIE MIŁY I ROBISZ MI NADZIEJĘ, BY ZARAZ PO PROSTU MNIE ROZDEPTAĆ I DOPROWADZIĆ DO PŁACZU. NIE ZROBIŁEŚ NIC MIŁEGO ANI NIE POWIEDZIAŁEŚ NIC MIŁEGO, RAZ TYLKO OPATRZYŁEŚ MI RANĘ, KTÓRĄ WCZEŚNIEJ SAM MI ZADAŁEŚ, A GDY DAŁEŚ MI TEN JEBANY PŁASZCZ, TO ZARAZ POWIEDZIAŁEŚ, TO CO POWIEDZIAŁEŚ, PRZEZ CO ZNÓW POCZUŁEM SIĘ ZDEPTANY, WIĘC JAKIM PRAWEM W TAKIM CHUJU SIĘ W OGÓLE ZAKO..- Nie, kurwa nie powiem tego, nawet o tym nie pomyślę. Jego mina... Nie, lepiej już stąd pójdę... Odwróciłem się z zamiarem pospiesznego odejścia.
- Raczej nie, przyzwyczaiłem się do takiego traktowania - skwitował, mimowolnie myśląc o swoim ojcu. Zawiedzionym tym, jakiego syna otrzymał. Wtedy nie wiedział, kogo stworzył, jednego z najbardziej bez sumiennych morderców. Gdybyś wiedział ojcze - przemknęło mu przez myśl, gdy patrzył w chmury. A takich chwilach zastanawiał się, czy widzą, co zrobili, kogo stworzyli, czy żałują? Nie mógł o tym myśleć, bo młodszy kontynuował swoje wywody a Zico nie wiedzieć czemu, był ciekawy ich treści. Przeniósł wzrok na niego. Słuchał każde jego słowo, po cichu analizując je w myślach. Nie spodziewał się aż takich wyznać, raczej kolejnej dawki próby bycia wrednym i oschłym. Chuju jebany, jedna bliższa osoba nie zmieni o tobie mniemania - pomyślał, po czym zaczął działać. Zanim ten zdążył się ewakuować z pomieszczenia, Zico złapał go za ramię i pociągnął w swoją stronę. Zabawne, że po raz trzeci przygwoździł go do ściany, teraz zdecydowanie mniej przyciskając go do niej, niż za pierwszym czy drugim razem. Tamten mógł nie czuć, że coś za sobą ma praktycznie w ogóle. - Kreowałem mój charakter przez tak długi czas, że to co powiedziałeś powinno być dla mnie komplementem, taki miałem być. Taki chciałem się stać i widać udało mi się. Może nie ja jedyny zostałem w dzieciństwie skrzywdzony, lecz gówno mnie to obchodzi, bo to, co dzieje się z innymi smarkaczami nie wpływa na to, jak się czuję w ogóle. W przeciwieństwie do tego, co sam doświadczam. To pozostawia piętno na każdej psychice, na mojej także. Przez kilka lat tak zły się stałem, że nie żywiłem uczuć do nikogo. N I K O G O. I tak miało zostać zawsze, miłość nigdy mnie nie kręciła a nawet jeśli, to nie miałem zamiaru zmieniać się dla żadnej osoby, choćby stała się słońcem na moim niebie. I uwierz mi, iż mogłaby się ona nie wiem jak bardzo starać a podejścia do świata nie zmienię. Do niej - owszem, mogę spróbować, lecz nikt nie zmusi mnie do tego, bym zaczął inaczej patrzeć na przykład na to, co widnieje za oknem. A przez ten mój cholernie długi wywód chcę dać ci do zrozumienia, że chociaż zakochałeś się w największym chuju, to on prawdopodobnie może odwzajemniać to uczucie. Nadal patrzył na chłopaka, nie zmieniając wyrazu twarzy. Taki on miał już być i trudno mu było to zmienić. Kurwa, dlaczego szczerość musi być taka trudna... - przeszło mu przez myśl.
Słysząc jego odpowiedź, momentalnie zrobiło mi się go żal. A co, jeśli on w głębi jest zagubionym chłopcem, pragnącym miłości i uznania? Nawet, jeśli stara się wmówić i pokazać wszystkim, że tak nie jest. Aish, sam już nie wiem, gdy wydaje mi się, że już go rozumiem, on mi miesza w głowie. Najlepiej nie myśleć o tym w ogóle. Przez chwilę miałem ochotę go przytulić, ale zapomniałem, że chciałem uciec zawstydzony tym, co mu powiedziałem, a raczej wykrzyczałem. Pisnąłem zaskoczony, gdy znów, standardowo, przycisnął mnie do ściany, ale tym razem zrobił to delikatniej. Czyżby jednak przejął się tym, że poprzednim razem zrobił mi krzywdę? Awww, to takie kochane. Jak na niego oczywiście. Ale zaraz, on coś do mnie gada. Starałem się to wszystko zrozumieć, ale jego pokręcony tok myślenia mi to nieco uniemożliwiał. Jednak zaraz, gdy usłyszałem jego podsumowanie wywodu, serce zaczęło mi bić jak szalone a na policzki wkradły się rumieńce. -C-co? M-mówisz p-poważnie? Błagam, nie żartuj z takich rzeczy...- Przygryzłem wargę i momentalnie posmutniałem. Bo co jeśli znów chce mnie upokorzyć i sprawdza jak bardzo na niego lecę? Nic już nie wiem, ale jeśli to by była prawda.....
Westchnął ciężko. - Czy ja ci wyglądam na osobę z tak specyficznym i nienormalnym poczuciem humoru - spytał, unosząc jedną brew ku górze. Nienawidził tego typu wyznań. - Nie powtórzę się już więcej razy, bo takim osobom jak ja, trudno jest mówić coś takiego - dodał po chwili, po czym puścił go. Odszedł, by wrócić do swojego wcześniejszego miejsca pobytu - przy oknie. Znowu zaczął za nie wyglądać, starając się nie patrzeć na młodszego. - A co już z tą wiedzą zrobisz, pozostawiam tobie - powiedział. Jego twarz znowu była bez wyrazu a oczy nic nie zdradzały. Ponownie stał się tamtym Zico, nie obchodziło go już nic. W pewnym sensie obawiał się okazania swoich emocji chłopakowi jeszcze bardziej. Bo przecież co za dużo, to nie zdrowo a nigdy nie wiadomo, co tamten sobie teraz myśli.
-Nie, ale zaraz możesz znów mnie zmieszać z błotem, a ja więcej tego nie wytrzymam...- Westchnął, by się nie rozpłakać i osunął się po ścianie do pozycji kucającej, chowając twarz w dłoniach by zaraz ją nimi przetrzeć dla otrzeźwienia. Czy on naprawdę był poważny? Żadnego zmieszania z błotem, poniżenia? Tylko " co z tą wiedzą zrobisz, pozostawiam tobie"? Spojrzałem na niego, jak się oddalił, jednak jego twarz jak zwykle nic nie wyrażała. Wstałem, biorąc głęboki oddech dla uspokojenia i stwierdzając, że kolejny raz zaryzykuję, podszedłem do niego, przytulając się od tyłu. Na więcej nie mogłem się odważyć. Nie należałem do tych pewnych siebie i odważnych. Ale czy Jiho należał? Mam nadzieję, że to będzie dla niego wystarczająca odpowiedź.
Gdzieś w głębi umysłu liczył na to, iż ten ponownie go przytuli. Tylko co on teraz ma zrobić? Czuł się trochę nieswojo, ponieważ dawno nikt nie okazywał mu uczuć a on też tego nie robił. Oprócz jego niani w dzieciństwie od nikogo raczej nie otrzymywał miłości, nie do końca wiedział co to znaczy. Powoli wciągnął powietrze i odwrócił się w jego stronę, przez co ten musiał go puścić. Złapał jego podbródek i spojrzał mu w oczy. Tym razem jednak jego spojrzenie nie było chłodne, raczej normalne. - Wiesz, że dla ciebie mogłoby być lepiej, gdybyś jednak odszedł - powiedział. - Bo zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele razy będę mógł cię jeszcze skrzywdzić, nawet o tym nie wiedząc, Di. Problemem jestem ja i mój sparzony charakter, nie umiejętność kochania. Spróbowanie nauczenie mnie tego może cię kosztować to więcej, niż jest to warte. Wolał być szczery i powiedzieć mu to, co myśli. Rodem jak z jakiejś dramy, ale poniekąd to była nowa sytuacja dla Zico. Jeśli naprawdę odwzajemniał jego uczucia, to powinien powiedzieć Di wszystko. Delikatnie musnął ustami jego wargi.
Nie odepchnął mnie... Biło od niego takie jakieś...przyjemne ciepło. Czułem się przez niego otumaniony.Gdy się do mnie odwrócił i ujął mój podbródek, spojrzałem na niego nieco nieprzytomnym wzrokiem. Jego spojrzenie było....inne. Inne od tego,co przedtem mnie obdarzał. Moje serce biło tak szybko, jakby zaraz miało wyskoczyć. -Nie potrafię, dwa razy próbowałem, ale ten na górze świetnie się bawi- Prychnąłem, wskazując dłonią na niebo. -Każdy zasługuje na miłość...- uniosłem niepewnie dłoń i delikatnie pogładziłem jego policzek. Nagle zesztywniałem, czując jego usta na swoich. Zupełnie, jakby wszystko miało eksplodować ze szczęścia. Tylko ja nigdy się nie całowałem... Myślałem, że nie umiem, ale moje usta chyba same wiedziały, jak to się robi. Zamknąłem oczy, by w pełni oddać się pocałunkowi i zacząłem odpowiadać na jego muśnięcia najczulej jak potrafiłem. Moje wargi idealnie współgrały z tymi jego, zupełnie jakby do siebie pasowały, stanowiły jedność. Jakby mnie muskały skrzydła motyla. Właśnie poznałem delikatną stronę Jiho.
Normalnie w takim momencie prychnąłby, teraz jednak tylko westchnął, powstrzymując się przed tym brzydkim nawykiem. - Może tak myślisz, ale wiesz, że próbując mi ją dać, możesz bardzo żałować - powiedział. Zastanawiał się, jak chłopak zareaguje na jego muśnięcie. To co dalej się wydarzyło było ... ciekawe. Dla Zico te pocałunki miały zupełnie inny charakter, niż te, których do tej pory doświadczył. I musiał przyznać, iż młodszy nieźle sobie radził. Nie wyglądał na kogoś, kto całować się już kiedyś, mimo to jednak nie było tak źle. Po krótkim czasie te pocałunki zdawały się być coraz to bardziej odważne, bardziej głębokie. Jiho ujął jego twarz w obie dłonie, nie przestając całować.
Przewróciłem oczami, słysząc jego chyba milionowe ostrzeżenie. No ile można, eh. Tylko słodką chwilę psuje. No cóż, co poradzić, takiego go polubiłem. -Możesz już się przymknąć? Twoje ostrzeżenia mnie nie przerażają. Wykorzystaj swoje usta do czegoś innego- Uśmiechnąłem się zadziornie, zaraz widząc jego zaskoczenie moją nagłą zmianą zachowania. Zico zajebiście całował, naprawdę się rozpływałem, i gdyby nie to, że mnie trzymał to chyba nogi by się pode mną ugięły. Oplotłem swoimi ramionami jego szyję, stając przy tym nieco na palcach, by lepiej do niego sięgać i oddałem się pocałunkowi, całując i będąc całowanym z coraz większą pasją. Jego miękkie i ciepłe wargi tak delikatnie muskały moje. Ciekawe czy wiedział, do jakiego stanu mnie doprowadza.
Cóż, widocznie chłopak miał wiele stron swojego charakteru. Komentarz, którym mnie poczęstował był dość dziwny jak na niego. Pomimo tego jednak było to jako takie pozwolenie na pocałunki, które były coraz bardziej głębsze i namiętne. Chłopak miał ciepłe wargi, które od razu Zico pokochał. Wplótł swoje palce w jego włosy. Jiho był osobą odważną i jak na razie to on dominował. Nie miał więc żadnych zahamować. Pozwolił sobie więc na dodanie do tych pocałunków język, który powoli wsunął. Na początku niby to nieśmiało badał dotykiem zęby i podniebienie młodszego, by w końcu móc dotknąć jego język. Tak, Jiho mówiąc skromne, umiał całować i pobudzać zmysły.
Dlaczego zacząłem czuć się jakiś taki....pobudzony? To się pogłębiło, gdy poczułem jego język. Aish, Jiho, nienawidzę cię za to, że tak obłędnie całujesz. Ale nie przestawaj. To jest przyjemne. Może nawet zbyt przyjemne. Zatracałem się. I chyba też uzależniłem. Od teraz musi być świadom, że będę chciał się całować baaardzo często. No cóż, mógł mnie nie całować tak zajebiście. Boże, co się ze mną dzieje. Boję się samego siebie, naprawdę. Mój język również sam wiedział, co robić. Od razu zaczął okrążać i trącać ten należący do Jiho, a także go gładzić. Chyba wymsknęło mi się ciche westchnięcie. I chyba po dłuższej chwili, zawstydzony się odsunąłem, chociaż w sumie chciałem dalej go całować. Byłem zarumieniony, zawstydzony, przygryzałem swoją wargę i miałem jakieś...rozbiegane spojrzenie? Jednym słowem nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale Jiho pewnie miał ubaw. On patrzył się na mnie rozbawiony chyba, a ja wstydziłem się na niego spojrzeć. Ach, nie wspomniałem o galopującym wręcz, sercu, ale to chyba logiczne.
Zico dawno się z nikim nie całował tak zapalczywie. To była miła odskocznia, która miała się stać jego codziennością. Bo w końcu oficjalnie przyznał się to uczuć, które podejrzewał o istnienie. Nie, jeszcze nic nie kopnęło go jasnym gromem, ale to było chyba logiczne po tym, jak młodszy na niego działał. Podobało mu się i Jiho również. Starszy widział to nawet wtedy, gdy usłyszał to ciche westchnienie. A gdy spojrzał na niego, po tym jak się odsunął, nie było już żadnych wątpliwości. Nie mógł powstrzymać rozbawienia, które wykwitło na jego twarzy. Przecież dźwięk, który tamten wydał z siebie, brzmiał jak ... Pozostawię tą uwagę dla siebie - pomyślał. - Pierwszy raz - spytał całkowicie normalnie. - Całkiem nieźle ci szło. Zdobył się nawet na normalne puszczenie mu oczka i posłanie uśmiechu, krótko to trwało, ale jednak. Mały sukces może zawsze stać się tym większym, czyż nie?
Ta sytuacja była dla mnie nowa, ale czemu byłem aż tak zawstydzony? No tak, przecież zawsze byłem nieśmiały, tylko przez Jiho już nie ogarniam samego siebie. Co za koleś, tyle uczuć potrafi we mnie wywołać. Od złości po zawstydzenie. Oszalałem chyba. Albo jeśli jeszcze nie, to niedługo mnie to czeka. Zaraz, Czy on właśnie się do mnie uśmiechnął? I puścił mi oczko? Chyba zaraz zemdleję. KJNFIJENBIFJBEUHFB, Zachowam ten obraz w pamięci do końca życia. No bo nigdy nie wiadomo czy jeszcze coś takiego zobaczę. Jednak faktem było, że przez to zawstydziłem się jeszcze bardziej, a co za tym idzie, pogłębiły się moje rumieńce. Aż schowałem swoją twarz, wtulając się w jego ciepły tors, zaraz czując, jak mnie obejmuje. Czy go uszczęśliwiam? Mam nadzieję. Nawet się przyczyniłem do tego, że się śmiał. -T-tak....- Odburknąłem nieśmiało. W sumie, jeśli powiedział że było dobrze to nie powinienem się wstydzić, ale ja to ja.
Nie mógł powstrzymać chichotu, gdy zobaczył te rumieńce. Chłopak wyglądał przy tym słodko i niewinnie. Jeszcze na dodatek się wtulił, by je ukryć. Zico nie mógł się powstrzymać, musiał go objąć ramionami. Poczynania młodszego były niesamowicie ... dziecinne a przy tym słodkie. - Czuję się więc w jakiś sposób zaszczycony, że to ja skradłem twój pocałunek jako pierwszy - szepnął. Ręką potargał mu delikatnie włosy. Trudno było się przed tym powstrzymać, bo włosy chłopaka stojące teraz na wszystkie strony, wyglądały zabawnie i w dalszym ciągu dodawały mu chłopięcego uroku.
-Jiho hyung, czy to znaczy,że już jesteś mój?- Spojrzałem na niego z dołu, odrywając twarz od jego torsu. On nadal mnie obejmował, a ja w jego ramionach czułem się bezpiecznie. Nadal się śmiał, więc jednak uszczęśliwiałem go. Co z tego, że ze mnie, liczył się sam fakt. Wyciągnąłem się nieco do góry i cmoknąłem go w policzek. Czuły, opiekuńczy Jiho. Chciałbym, by już zawsze był szczęśliwy. Narobił trochę błędów, ale to nie do końca jego wina. Każdy chce być kochany, a on nie był, przez swoich rodziców, tak przynajmniej mi powiedział. Prychnąłem i zrobiłem naburmuszoną minę, gdy potargał mi włosy, zaraz je sobie poprawiając. -Hyung, jak to teraz będzie? Co będziemy robić?- spojrzałem na niego zaciekawiony. Nie wiedziałem, jak to dalej będzie między nami wyglądać, ale wierzyłem, że już będzie lepiej.
Zamyślił się na chwilę, mrużąc oczy. Wtedy przypominał trochę kota, ogólnie Zico lubił się uosabiać z tymi zwierzętami. - Można tak powiedzieć - odpowiedział w końcu. Poczuł się dziwnie, czując jego usta na swoim policzku. Ta sytuacja nadal była dla niego czymś nowym, niecodziennym. Nie wiedział przez to, jak ma się zachowywać. - Sam nie do końca wiem - odpowiedział. - Możemy się spotykać, chodzić do różnych miejsc, znam wiele tych, do których przejście jest ukryte. W sumie, to możemy robić bardzo wiele rzeczy. Nadal trzymał go w swoich ramionach. Robiąc to, czuł się jakoś lepiej. Dawało mu to swego rodzaju pewność, że młodszy jest bezpieczny. Paradoksik - przemknęło mu przez myśl. - Bezpieczny w ramionach mordercy. Szybko odgonił od siebie tą myśl. - Ale pamiętaj, że póki co nikt nie może się o nas dowiedzieć - powiedział poważnie.
-Mój groźny hyung- powiedziałem z uśmiechem i nieśmiało ująłem jego dłoń i splotłem nasze palce, po chwili patrząc na jego reakcję, przygryzając przy tym wargę. -Już nigdy oboje nie będziemy samotni i niekochani- pogładziłem kciukiem jego wierzch dłoni i oparłem głowę w miejscu, gdzie powinno być serce, wsłuchując się w jego bicie z uśmiechem. -To chodźmy, pokaż mi fajne miejsca- Powiedziałem podekscytowany. Byłem ciekaw tych miejsc, w końcu Hogwart jest ogromny a hyung był tu dłużej. -Czemu? Ja się nie wstydzę tego, że Ciebie lubię- Pewnie miał swoje powody, jednak nie rozumiałem ich. Spojrzałem na niego z niezrozumiałą miną.
Nie mógł się nie uśmiechnąć słysząc jego słowa. Jak zwykle trwało to długo, bo nie przywykł do tak długiego wykrzywiania twarzy. - Mam nadzieję - powiedział cicho. Zaczął się zastanawiać, gdzie mogliby pójść. - Zależy, gdzie chciałbyś pójść - powiedział. - Dzisiaj się już robi późno, więc moglibyśmy jutro albo pojutrze się wybrać gdzieś w jakieś ukryte miejsce... Na przykład do wrzeszczącej chaty. Nadal pozostała jedna cecha - dbałość o opinię publiczną. Chciał w dalszym ciągu być zły, nienawidzony przez ludzi. - Lepiej, żeby nie wiedzieli. To nie tak, że się wstydzę. Po prostu nie mów. Może kiedyś zrozumiesz... Miał zamiar zostać jeszcze odrobinę tajemniczy, młodszy jeszcze nie zdążył go do końca wypadać, ale to było kwestią czasu. Przed nim Zico nie potrafił się ukrywać, jeśli miał próbować być kochany.
-Hyung ma bardzo ładny uśmiech i wygląda wtedy jeszcze przystojniej- aż sam się uśmiechnąłem. Cieszę się, że coraz częściej się uśmiecha, to naprawdę dobry znak. -Z Tobą? Wszęęęęęędzie- odwróciłem się wokół własnej osi, zaraz się śmiejąc i tracąc przez to równowagę, przytrzymałem się go. -Ale nie do wrzeszczącej chaty...boję się....- momentalnie przytuliłem się do jego ramienia. Coś o tej chacie słyszałem, no i sama nazwa brzmiała strasznie. Ale standardowo, Jiho pewnie niczego się nie boi, albo tylko udaje, eh. -No dobrze...-westchnąłem smutno, spuszczając głowę. Nie potrafiłem tego pojąć. Czyli że jednak się mnie wstydzi, czy jak? Bo jak to inaczej wytłumaczyć? No ale co zrobić, taki już mój los..... Albo to on ma pokręconą logikę i cały czas chce pokazywać ludziom jaki to on jest zły i bez uczuć. Pewnie o to mu chodzi.
- Ale hyung niestety nie przywykł do uśmiechania się - odpowiedział, obserwując go. Widać chłopak dobrze się bawił i o wiele bardziej poprawił mu się humor. Jak tak patrząc przez pryzmat mang i anime, to Di jest raczej typowym uke. Ale to było słodkie a przynajmniej dla Jiho. - Jeśli się boisz - powiedział. - Ja tam byłem i nie jest aż taka straszna. A prywatności jest tam mnóstwo... Obserwował cały czas jego przeróżne reakcje. Wiedział, że nie do końca pasowało mu nie mówienie o naszym związku. Tak jednak byłoby dla niego lepiej. Wiedział, jak ludzie potrafią krzywdzić. Pomijając już fakt opinii o Zico, po prostu Di może być raniony przez nich wszystkich, tylko dlatego, że pokochał ... potwora. Jiho chwycił delikatnie jego podbródek i spojrzał mu w oczy. - Nie smuć się, obiecuję, że kiedyś zrozumiesz Di - powiedział, po czym pocałował chłopaka w czoło. Puścił go, lecz prawie od razu przytulił do siebie. - Trochę żałuję, iż nie jesteśmy w tych samych domach - powiedział zamyślony. - Bezcenne musi być patrzenie na to, jak zasypiasz.
-Nad wszystkim się da popracować-Zmęczony staniem postanowiłem usiąść sobie na podłodze, nadal czując na sobie czujne spojrzenie Jiho. To było nieco krępujące i zawstydzające, no czemu on tak ciągle patrzy... Pewnie fantazjuje o głupich rzeczach związanych ze mną. -P-prywatności? C-co insynuujesz?- Sam nie wiem czemu się zawstydziłem, nie umiem tego kontrolować. Aish, to takie wkurzające i dobijające. Zastygłem w bezruchu, gdy najpierw poczułem jak delikatnie unosi mój podbródek, by zaraz pocałować mnie w czoło. Czułem się cholernie oczarowany. Zaskakiwał mnie. Naprawdę się starał dla mnie, jest kochany. -Drwię sobie teraz z tych żałosnych ludzi, bo nie widzą tej strony Jiho, którą ja widzę i jestem nią oczarowany.- Powiedziałem z zawstydzonym uśmiechem, zdziwiony swoją własną śmiałością, jeśli chodzi o ostatnie słowa. -C-co? A-ale moje zasypianie w cale nie jest ciekawe...- wtulony w niego schowałem ponownie twarz w jego torsie. Co on tak nagle wyskoczył z czymś takim, zawstydza mnie....
Zaśmiał się mimowolnie. - Ja nic nie insynuuję, przedstawiam fakty. Nie wiedział, że ma tak zboczonego chłopaka. W sumie mało jeszcze o nim wiedział, lecz to się miało zmienić. Zico chciał go poznawać, ale teraz nie po to, by poznać słabości i zniszczyć. By go zrozumieć, to co nim kierowało i to, jak można być takim kochanym? On sam nie mógłby nigdy... - Ale oni jej nie znają Di i nigdy nie poznają - oświadczył. - Tylko ty ją znasz i ona zostanie tylko dla ciebie. Nie oczekiwał od niego zrozumienia, wierzył, że uszanuje jego wolę. Człowiek nie może się zmienić z dnia na dzień, Jiho nie miał zamiaru porzucać swojej złej części, za wielką część niego stanowiła. Nie, Di będzie znał tą dobrą i dla niego nie będzie zły, ale nie porzuci siebie. - Myślę, że wyglądasz wtedy bardzo słodko i uroczo - stwierdził zamyślony. Rozbawiały go jego reakcje. Chciał jeszcze trochę je poobserwować.
No i się skompromitowałem. Aish, jestem głupi. Ale przynajmniej go rozbawiłem, znów. Chcę mu dać jak najwięcej szczęścia, bo czuję, że tak jak ja, nie otrzymywał go przez bardzo długi czas. Jednak nasze różne sposoby bycia, pomimo podobnych okoliczności w przeszłości, pokazują jak bardzo różni mogą być ludzie. Jedni popadają w chęć zemsty, coś jak Jiho, inni, jak ja, zamykają się kompletnie na ludzi. Ale gdy dwójka takich ludzi się spotka, czy przeznaczeniem będzie wtedy to, że nawzajem się zmieniają i otwierają na siebie nawzajem? -Hyung, ale obiecaj mi coś, dobrze? Nie musisz się całkowicie zmieniać, ale po prostu nie rób już nikomu krzywdy, dobrze? Chyba wiesz o jaką krzywdę mi chodzi....- przygryzłem po raz kolejny swoją wargę, mając nadzieję że nie będzie zły, że proszę go o coś takiego. Nie musi się zmieniać w miłosiernego samarytanina względem innych. Nie mogę nawet tego wymagać. W sumie nawet nie wymagam by zmienił się dla mnie, nie zmuszałem go ani nie prosiłem. To, że próbuje, naprawdę dużo dla mnie znaczy. -H-hyung, no co ty mówisz, aigooo...- Zakryłem swoją twarz, czując, że tylko coraz bardziej się rumienię. Naprawdę, co go nagle naszło. Eh, ale chyba dobrze się bawi, niech stracę. Ji, też chcę jakoś się dla ciebie....poświęcić? -Hyung, ostatnio DieDi się nie ujawnia, to chyba Twoja zasługa, wiesz?- powiedziałem z szerokim uśmiechem i cmoknąłem go w policzek.
Przewidywał, że tamten w końcu go o to poprosi. Nie sądził jednak, iż tak szybko to nastąpi. Zagryzł wargę, patrząc na chłopaka. Długo nie mógł wykrztusić słowa, bo nie potrafił. Nie umiał mu tego obiecać. Cenił w sobie fakt, że jego obietnice zawsze zostawały dotrzymywane. Jak więc mógł teraz odpowiedzieć, skoro doskonale wiedział, iż może nie podołać jej. Patrzył chłopakowi w oczy. Miał nadzieję, że młodszy widzi, jak ogromną walkę z samym sobą stacza w środku. Ostatecznie ciężko westchnął i sam tym razem wtulił się w Di. - Ja przepraszam, ja - zrobił długą przerwę. - Ja nie umiem ci tego obiecać. Czuł się trochę dziwnie. Potrafił się otworzyć przed nim całkowicie, teraz tego chciał. Podstawą związku była szczerość i dotrzymywanie obietnic, wyrzekanie się różnych rzeczy i zmienianie się dla drugiej osoby. Te dwa ostatnie były ogromnym wyzwaniem dla Zico i jak na razie wiedział, iż nie umie sobie z nimi poradzić. Po co więc bez sensu obiecywać? Po chwili się otrząsnął i opamiętał. Podniósł się i wrócił do starej pozycji. Znowu go przytulał. - Mówię, że chciałbym cię zobaczyć jak zasypiasz i jak śpisz - powiedział całkowicie poważnie. - Wyglądasz na kogoś z bardzo delikatną skórą. Podobało mu się to, chłopak naprawdę uroczo wyglądał jak się zawstydzał. Trochę to ... podniecające, bo to za sprawą Jiho. - To chyba dobrze, bo ta druga twoja osobowość chyba niezbyt mnie lubiła - stwierdził.
Bacznie go obserwując, widziałem wahanie i niepewność na jego twarzy. Aż takie trudne to było dla niego? Aż tak to lubił? Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem i pewnie długo to zajmie, zanim zrozumiem. Jego spojrzenie, jakim mnie obdarował, było szczere i uczciwe. Gdzieś tam w środku był dobry, czułem to. I widziałem w tym spojrzeniu. Zaraz poczułem, jak się we mnie wtula, jak mały, bezbronny chłopiec. Aż mi serce szybciej zabiło. On mi teraz pokazywał prawdziwego siebie, ufał mi, chociaż w sumie nie znamy się długo. To wszystko było takie dziwne. Jednak objąłem go i jedną dłoń wplotłem w jego włosy, delikatnie je mierzwiąc, uspokajająco. -Rozumiem- Uśmiechnąłem się lekko, by jednak go nie martwić. Już i tak w ciągu dzisiejszego dnia dużo dla mnie zrobił, otworzył się przede mną. Może z czasem sam odstawi te złe "nawyki". Naprawdę mam nadzieję, że nie będzie zabijać.... -P-pabo...- Zawstydzony znów się wtuliłem twarzą w jego tors. Co mu się uroiło, zawstydzał mnie specjalnie, widziałem to i czułem. -DieDi już taki jest.... On po prostu nas broni przed zranieniem. Jak byłem w sierocińcu, dużo osób się nade mną znęcało. Psychicznie i fizycznie. I wtedy DieDi ich odstraszał. To nic, że uważali mnie za psychicznego. A gdy moc się we mnie przebudziła, wtedy już w ogóle się mnie bali. Ale wtedy też nauczyciele patrzyli na mnie z odrazą. Płakałem i czułem się odrzucony...- Przygryzłem wargę, by się nie rozpłakać na wspomnienie, ale i tak kilka łez pociekło, oczywiście zaraz je wytarłem.
Przez ten jeden moment poczuł się jak dziecko, zwykłe dziecko, które przytula się do swojego rodzica a ten głaszcze go po głowie. Gdy jednak uświadomił sobie, że w jego życiu takie zajście miało miejsce tylko jeden raz, to wrażenie odpłynęło. Nie pojawiła się jednak złość czy nienawiść, bo kolejne słowa młodszego były niczym balsam na duszy. - Naprawdę słodko wyglądasz jak się tak zawstydzasz - szepnął mu do ucha bardzo z siebie zadowolony. Z pewnością gdyby pojawił się ten cały DieDi, cała ta chwila nie byłaby już taka słodka. A może Zico za mało jeszcze go znał? - Rozumiem - odpowiedział tylko. - Możliwe więc, że pewnie nie raz się pojawi. On to wiedział. Skoro bronił Di przed zranieniem, prawdopodobnie miał więcej oleju w głowie. I nie był zaślepiony żadnym uczuciem.
Obserwowałem wszystko ze środka, tymi samymi oczami co Di. Zastanawiałem się, czy nie wkroczyć i przerwać tą sielankę, bo Di był zajęty pocieszaniem go, więc mnie nie blokował, ale jednak się powstrzymałem. W końcu chciałem tylko naszego szczęścia, prawda? Mimo wszystko nie chciałem krzywdy Di. Tak, wiem, nieraz swoim ciętym językiem ściągałem na nas lanie, więc co ja pieprzę. Póki co będę tylko obserwować, bo Di sam sobie z nim radził. Może to już ten czas, kiedy nie będę potrzebny? Wyczułem wewnątrz siebie jakiś smutek. Nie, nie ten spowodowany Jiho hyungiem. Czyżby to DieDi.... Próbowałem nawiązać z nim kontakt, ale nie odpowiadał.... Skoro nie chce to nie, ja miałem ważniejszą sprawę na głowie. To było urocze, gdy się tak we mnie wtulił. Taki potulny jakby przytulał się stęskniony do...rodziców? Bardzo mnie tym ujął, całkowicie odsłaniając przede mną siebie i swoje uczucia. Ale zaraz się wyprostował, na nowo mnie zawstydzając, zadowolony z siebie. -Skoro tak mówisz..-Szepnąłem cicho, nadal zawstydzony. A Jiho nadal się świetnie bawił w zawstydzanie mnie. -Na razie unika kontaktu ze mną, trochę się boję że coś kombinuje...
Nie wiedział, czy DieDi coś kombinuje, czy nie. Jiho nie miał zamiaru jak na razie się tym przejmować, bo nie lubił wybiegać zbytnio w przyszłość. - Poradzimy sobie z nim - znowu odważył się lekko uśmiechnąć, by po chwili znowu wrócić do wcześniejszej miny. Nie wiedział zbytnio, co teraz mają robić. Dzień jeszcze się nie skończył, dużo czasu od ich pojednania nie minęło a Zico już się gubił. - Może pójdziemy nad jezioro, jeśli chcesz - powiedział nagle. - Albo do labiryntu, ale nie odpowiadam za nasze zgubienie. Siedzenie tutaj nie gwarantowało im rozrywki. W pierwszej chwili pomyślał o gorących źródłach, ale nikomu jeszcze tutaj nie pokazywał swojego (swoją drogą zajebistego) brzucha i nie miał zamiaru tego póki co zmieniać. Nawet jeśli chodziło o tego małego, niepozornego, upartego i bardzo mocno odważnego chłopaka, który miał w sobie to coś. Musiał, skoro zwrócił uwagę Jiho.
Jeju, on powiedział w liczbie mnogiej... Nawet coś tak prostego mnie uszczęśliwiało. Jiho chyba nawet sobie nie zdawał z tego sprawy. Nadal nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Mam świadomość, że nie zawsze może będzie tak kolorowo jak teraz, ale naprawdę widzę jak się stara. No i znów się uśmiechnął. -Chciałbym zrobić zdjęcie uśmiechającemu się Jiho hyungowi i powiesić sobie nad łóżkiem...- Powiedziałem nieśmiało, nie do końca będąc pewnym czy powinienem to mówić. Ale chyba mu się spodobało to, co powiedziałem. -Dobrze, tylko musisz mi pokazać gdzie to jest, bo ja tu się tylko gubię... nawet tutaj nie planowałem przyjść tylko zabłądziłem...- Przygryzłem wargę i podrapałem się z zakłopotaniem po głowie. -Ale do labiryntu nie, nad jezioro lepiej... jeszcze jakieś minotaury tam będą czy coś... tak, wiem że to nie starożytna Grecja, ale ostrożności nigdy dość...- Tak się nakręciłem, że przez chwilę gadałem jak katarynka. Jak sobie to uświadomiłem to przeprosiłem i zamilkłem. Gdy już wychodziliśmy, nieśmiało złapałem jego dłoń, ale gdy na nie spojrzał, speszyłem się i ją zabrałem.
Powoli wszedł do pomieszczenia, rozglądając się dookoła. Na jego szczęście pomieszczenie było puste, ani żywej duszy. Dzisiaj znowu szukał samotności, zresztą jak zawsze. Nie miał tutaj z kim porozmawiać, nawet nie za bardzo chciał, bo gdy tylko na kogoś spojrzał, zastanawiał się, jak wyglądałby ozdobiony szkarłatem własnej krwi. Po za tym wszyscy się go bali, więc tym bardziej nie miał zbyt wielkiego wyboru, jeśli chodziło o rozmówców. Nie miał jednak ochoty na rozmowy z prefektem jego domu, tamten od razu zaczął by mu prawić, że siłą nic nie zdziała. To było nudne.
OdpowiedzUsuńZaczął krążyć w tę i z powrotem, by w końcu podejść do jednego z okien. Były bardzo małe, lecz mógł przez nie wyjrzeć na zewnątrz.
- Wysoko - pomyślał cicho z uśmiechem na twarzy. Naturalnie nie był on miły, sukowaty jak zawsze.
Starał się swoje myśli zająć pierwszymi lepszymi błahostkami, nie miał ochoty myśleć o Di. Minęło kilka dni od ich spotkania i widocznie obietnica młodszego była podtrzymywana. Tym lepiej dla Zico, oczywiście.
Zico
Mimo, że się starałem, nie mogłem się powstrzymać od myślenia o Zico. Czasami siedząc na zajęciach zastanawiałem się, jakie on ma teraz. Cholera, czemu mnie tak ciągnie do tego nieczułego dupka? Jestem jakimś masochistą czy co? Przecież on mi nie da miłości ani czułości. Di, musisz przestać i zapomnieć o nim.
OdpowiedzUsuńCzęsto poddając się refleksjom, szukam spokojnego miejsca, gdzie nikogo nie ma. Tym razem padło na północną dzwonnicę, chociaż ten zamek mnie zaskakiwał i chyba nikt nie był w stanie ogarnąć go całkowicie. Chyba że dyrektor.
Wchodziłem wolno po schodach, czując zmęczenie z każdym kolejnym stopniem, no cóż, nigdy nie miałem kondycji. Otwarłem drzwi, wchodząc i od razu je zamykając, gdy po chwili mignęła mi znajoma postać. Aż zamrugałem, mając nadzieję, że mi się przywidziało.
-Kurwa...- Przekląłem pod nosem i już chciałem po cichu się wycofać, gdy on się odwrócił, najwyraźniej słysząc moje przekleństwo.
Udać, że go nie znam i wyjść, czy zostać?
Boże, nieźle sobie kpisz ze mnie i z moich postanowień.
Patrząc za okno oddał się rozmyślaniom. Zaczął zastanawiać się nad wieloma rzeczami, które zazwyczaj zwykł bagatelizować. Ba! Czasami wręcz się bronił przez tymi myślami a jedną z takowych stał się temat Di. Oczywiście, nie tylko o nim teraz poddawał się różnym refleksjom.
OdpowiedzUsuńNie ma jednak nic lepszego, niż zdrowe, dobre bluźnierstwo, tak na przywitanie i jednoczesne przerwanie rozmyślań. Człowiekowi przecież wtedy łatwiej się łapie kontakt. - pomyślał, powoli odwracając się w stronę osoby, która wypowiedziała słowo.
Raczej nie spodziewał się go tutaj, mimo to jednocześnie nie czuł żadnego zaskoczenia, które mogłoby go zatrwożyć.
- Widzę, że coś cienko ci idzie z dotrzymywaniem swoich obietnic - stwierdził, unosząc prawą brew nie co wyżej. - Ale cześć, cześć. Miło cię widzieć. Tak, dobrze się czuję a ty? To świetnie, że tak samo.
Przewrócił teatralnie oczami, odgrywając scenkę typowej rozmowy. Szkoda, że ze samym sobą.
Zico
-Jakby to była moja wina, że chodzisz do miejsc, które ja odwiedzam.- przewróciłem oczami i ostatecznie podszedłem do niego, stając na palcach i patrząc przez jedno z małych okienek. Widok był powalający.
OdpowiedzUsuń-Musisz czuć się bardzo samotnie, że sam ze sobą prowadzisz konwersację, biedaku- poklepałem go po ramieniu i zaraz się zaśmiałem, widząc jego minę.
Przez chwilę chciałem mu powiedzieć, że o nim myślałem i mi go brakowało, ale w porę się ugryzłem w język. Muszę być właśnie taki, jak jestem, względnie obojętny, sarkastyczny i oziębły. Jednak niezaprzeczalnym faktem jest, że miałem cholerną ochotę go przytulić i by te męskie ramiona znów mnie objęły w pasie, jak wtedy na ułamki sekund.
Hej, ty tam, na górze, dobrze się bawisz? Nie dość, że zabrałeś mi rodziców, to jeszcze chcesz mnie spiknąć z najpodlejszym człowiekiem w Korei, o ile nie na świecie? Chcesz bym był silniejszy psychicznie czy mam się bawić w zmienianie go na dobrego obywatela?
Wybierz kogoś innego, bo ja pasuje
- W świecie obowiązuje pewna zasada - powiedział, patrząc na niego chłodnym wzrokiem. - "Kto pierwszy, ten lepszy", mówi ci to coś?
OdpowiedzUsuńZico rzadko musiał bić się z własnymi myślami, teraz niestety była ta chwila, kiedy został do tego zmuszony. Czy ten znowu chłopak próbował być względem niego niemiły? To wywoływało u Jiho skołowanie - raz był przez młodszego przytulany, by na następną chwilę zostać wykpionym. Cholernie zabawne...
- Dobrze się bawisz - spytał przenosząc wzrok znowu za okno. - Określ się w końcu, bo zrozum iż niektórzy nie mają czasu na próby nadążania za twoim tokiem myślenia.
Niestety, Woo powoli tracił nerwy. Zawsze odznaczał się cierpliwością, lecz chyba ostatnio już jej za dużo wykorzystał. Momentami był jak bomba zegarowa, ciekawe tylko, kiedy ona ostatni raz zatyka, uprzedzając tym samym ogromną eksplozję.
Zico
-Akurat w zagrodzie hipogryfów to ja byłem pierwszy.- Odburknąłem, nic sobie nie robiąc z jego chłodnego wzroku. Chyba już się przyzwyczaiłem. W sumie dziwię się ludziom, że widząc go na korytarzu tyle razy, jeszcze się nie przyzwyczaili i nadal się boją. Może myślą, że ich zabije? To w takim razie czemu ja nadal przy nim stoję?
OdpowiedzUsuń-Ach, więc niezbyt miło się czujesz, jak traktuję Cię tak, jak ty mnie?- Zapytałem sarkastycznie, czerpiąc z tego satysfakcję, Chyba naprawdę nie powinienem się z nim zadawać, bo jeszcze stanę się taki jak on poza zabijaniem oczywiście.
Chyba powinieneś przestać powtarzać, że zerwiesz z nim kontakt, bo coś ci nie wychodzi
A czy to moja wina? To Bóg sobie jaja ze mnie robi.
-Ale skoro chcesz jasnej sytuacji to proszę bardzo, wreszcie to z siebie wyrzucę. Najwyżej będę udawać, że cię nie znam, gdy mnie znów zmieszasz z błotem po usłyszeniu tego.
No więc, od czego powinienem zacząć? Ach tak. Jesteś bezdusznym chujem, bez ludzkich uczuć, bez sumienia, bez czułego serca, po prostu cynicznym palantem, który widzi tylko siebie i to co boli tylko jego, już nie wspominając o braku poszanowania do ludzkiego życia, WIĘC JAKIM PRAWEM MIAŁEŚ CZELNOŚĆ WŁAZIĆ DO MOICH MYŚLI I MNIE W NICH KURWA PRZEŚLADOWAĆ?TYLKO DWA PIEPRZONE RAZY CIĘ PRZYTULIŁEM I NIE MOGĘ PRZESTAĆ TEGO WSPOMINAĆ, PODCHODZIĆ DO TEGO OBOJĘTNIE. RAZ JESTEŚ PODŁY, RAZ WZGLĘDNIE MIŁY I ROBISZ MI NADZIEJĘ, BY ZARAZ PO PROSTU MNIE ROZDEPTAĆ I DOPROWADZIĆ DO PŁACZU. NIE ZROBIŁEŚ NIC MIŁEGO ANI NIE POWIEDZIAŁEŚ NIC MIŁEGO, RAZ TYLKO OPATRZYŁEŚ MI RANĘ, KTÓRĄ WCZEŚNIEJ SAM MI ZADAŁEŚ, A GDY DAŁEŚ MI TEN JEBANY PŁASZCZ, TO ZARAZ POWIEDZIAŁEŚ, TO CO POWIEDZIAŁEŚ, PRZEZ CO ZNÓW POCZUŁEM SIĘ ZDEPTANY, WIĘC JAKIM PRAWEM W TAKIM CHUJU SIĘ W OGÓLE ZAKO..- Nie, kurwa nie powiem tego, nawet o tym nie pomyślę. Jego mina... Nie, lepiej już stąd pójdę...
Odwróciłem się z zamiarem pospiesznego odejścia.
- Raczej nie, przyzwyczaiłem się do takiego traktowania - skwitował, mimowolnie myśląc o swoim ojcu. Zawiedzionym tym, jakiego syna otrzymał. Wtedy nie wiedział, kogo stworzył, jednego z najbardziej bez sumiennych morderców.
OdpowiedzUsuńGdybyś wiedział ojcze - przemknęło mu przez myśl, gdy patrzył w chmury.
A takich chwilach zastanawiał się, czy widzą, co zrobili, kogo stworzyli, czy żałują?
Nie mógł o tym myśleć, bo młodszy kontynuował swoje wywody a Zico nie wiedzieć czemu, był ciekawy ich treści. Przeniósł wzrok na niego. Słuchał każde jego słowo, po cichu analizując je w myślach. Nie spodziewał się aż takich wyznać, raczej kolejnej dawki próby bycia wrednym i oschłym.
Chuju jebany, jedna bliższa osoba nie zmieni o tobie mniemania - pomyślał, po czym zaczął działać.
Zanim ten zdążył się ewakuować z pomieszczenia, Zico złapał go za ramię i pociągnął w swoją stronę. Zabawne, że po raz trzeci przygwoździł go do ściany, teraz zdecydowanie mniej przyciskając go do niej, niż za pierwszym czy drugim razem. Tamten mógł nie czuć, że coś za sobą ma praktycznie w ogóle.
- Kreowałem mój charakter przez tak długi czas, że to co powiedziałeś powinno być dla mnie komplementem, taki miałem być. Taki chciałem się stać i widać udało mi się. Może nie ja jedyny zostałem w dzieciństwie skrzywdzony, lecz gówno mnie to obchodzi, bo to, co dzieje się z innymi smarkaczami nie wpływa na to, jak się czuję w ogóle. W przeciwieństwie do tego, co sam doświadczam. To pozostawia piętno na każdej psychice, na mojej także. Przez kilka lat tak zły się stałem, że nie żywiłem uczuć do nikogo. N I K O G O. I tak miało zostać zawsze, miłość nigdy mnie nie kręciła a nawet jeśli, to nie miałem zamiaru zmieniać się dla żadnej osoby, choćby stała się słońcem na moim niebie.
I uwierz mi, iż mogłaby się ona nie wiem jak bardzo starać a podejścia do świata nie zmienię. Do niej - owszem, mogę spróbować, lecz nikt nie zmusi mnie do tego, bym zaczął inaczej patrzeć na przykład na to, co widnieje za oknem.
A przez ten mój cholernie długi wywód chcę dać ci do zrozumienia, że chociaż zakochałeś się w największym chuju, to on prawdopodobnie może odwzajemniać to uczucie.
Nadal patrzył na chłopaka, nie zmieniając wyrazu twarzy. Taki on miał już być i trudno mu było to zmienić.
Kurwa, dlaczego szczerość musi być taka trudna... - przeszło mu przez myśl.
Zico
Słysząc jego odpowiedź, momentalnie zrobiło mi się go żal. A co, jeśli on w głębi jest zagubionym chłopcem, pragnącym miłości i uznania? Nawet, jeśli stara się wmówić i pokazać wszystkim, że tak nie jest.
OdpowiedzUsuńAish, sam już nie wiem, gdy wydaje mi się, że już go rozumiem, on mi miesza w głowie. Najlepiej nie myśleć o tym w ogóle. Przez chwilę miałem ochotę go przytulić, ale zapomniałem, że chciałem uciec zawstydzony tym, co mu powiedziałem, a raczej wykrzyczałem. Pisnąłem zaskoczony, gdy znów, standardowo, przycisnął mnie do ściany, ale tym razem zrobił to delikatniej. Czyżby jednak przejął się tym, że poprzednim razem zrobił mi krzywdę? Awww, to takie kochane. Jak na niego oczywiście. Ale zaraz, on coś do mnie gada. Starałem się to wszystko zrozumieć, ale jego pokręcony tok myślenia mi to nieco uniemożliwiał. Jednak zaraz, gdy usłyszałem jego podsumowanie wywodu, serce zaczęło mi bić jak szalone a na policzki wkradły się rumieńce.
-C-co? M-mówisz p-poważnie? Błagam, nie żartuj z takich rzeczy...- Przygryzłem wargę i momentalnie posmutniałem. Bo co jeśli znów chce mnie upokorzyć i sprawdza jak bardzo na niego lecę? Nic już nie wiem, ale jeśli to by była prawda.....
Di~
Westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Czy ja ci wyglądam na osobę z tak specyficznym i nienormalnym poczuciem humoru - spytał, unosząc jedną brew ku górze.
Nienawidził tego typu wyznań.
- Nie powtórzę się już więcej razy, bo takim osobom jak ja, trudno jest mówić coś takiego - dodał po chwili, po czym puścił go.
Odszedł, by wrócić do swojego wcześniejszego miejsca pobytu - przy oknie. Znowu zaczął za nie wyglądać, starając się nie patrzeć na młodszego.
- A co już z tą wiedzą zrobisz, pozostawiam tobie - powiedział.
Jego twarz znowu była bez wyrazu a oczy nic nie zdradzały. Ponownie stał się tamtym Zico, nie obchodziło go już nic. W pewnym sensie obawiał się okazania swoich emocji chłopakowi jeszcze bardziej. Bo przecież co za dużo, to nie zdrowo a nigdy nie wiadomo, co tamten sobie teraz myśli.
Zico
-Nie, ale zaraz możesz znów mnie zmieszać z błotem, a ja więcej tego nie wytrzymam...- Westchnął, by się nie rozpłakać i osunął się po ścianie do pozycji kucającej, chowając twarz w dłoniach by zaraz ją nimi przetrzeć dla otrzeźwienia.
OdpowiedzUsuńCzy on naprawdę był poważny? Żadnego zmieszania z błotem, poniżenia? Tylko " co z tą wiedzą zrobisz, pozostawiam tobie"?
Spojrzałem na niego, jak się oddalił, jednak jego twarz jak zwykle nic nie wyrażała. Wstałem, biorąc głęboki oddech dla uspokojenia i stwierdzając, że kolejny raz zaryzykuję, podszedłem do niego, przytulając się od tyłu. Na więcej nie mogłem się odważyć. Nie należałem do tych pewnych siebie i odważnych. Ale czy Jiho należał? Mam nadzieję, że to będzie dla niego wystarczająca odpowiedź.
Di~
Gdzieś w głębi umysłu liczył na to, iż ten ponownie go przytuli. Tylko co on teraz ma zrobić? Czuł się trochę nieswojo, ponieważ dawno nikt nie okazywał mu uczuć a on też tego nie robił. Oprócz jego niani w dzieciństwie od nikogo raczej nie otrzymywał miłości, nie do końca wiedział co to znaczy. Powoli wciągnął powietrze i odwrócił się w jego stronę, przez co ten musiał go puścić. Złapał jego podbródek i spojrzał mu w oczy. Tym razem jednak jego spojrzenie nie było chłodne, raczej normalne.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, że dla ciebie mogłoby być lepiej, gdybyś jednak odszedł - powiedział. - Bo zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele razy będę mógł cię jeszcze skrzywdzić, nawet o tym nie wiedząc, Di. Problemem jestem ja i mój sparzony charakter, nie umiejętność kochania. Spróbowanie nauczenie mnie tego może cię kosztować to więcej, niż jest to warte.
Wolał być szczery i powiedzieć mu to, co myśli. Rodem jak z jakiejś dramy, ale poniekąd to była nowa sytuacja dla Zico. Jeśli naprawdę odwzajemniał jego uczucia, to powinien powiedzieć Di wszystko.
Delikatnie musnął ustami jego wargi.
Zico
Nie odepchnął mnie... Biło od niego takie jakieś...przyjemne ciepło. Czułem się przez niego otumaniony.Gdy się do mnie odwrócił i ujął mój podbródek, spojrzałem na niego nieco nieprzytomnym wzrokiem. Jego spojrzenie było....inne. Inne od tego,co przedtem mnie obdarzał. Moje serce biło tak szybko, jakby zaraz miało wyskoczyć.
OdpowiedzUsuń-Nie potrafię, dwa razy próbowałem, ale ten na górze świetnie się bawi- Prychnąłem, wskazując dłonią na niebo.
-Każdy zasługuje na miłość...- uniosłem niepewnie dłoń i delikatnie pogładziłem jego policzek.
Nagle zesztywniałem, czując jego usta na swoich. Zupełnie, jakby wszystko miało eksplodować ze szczęścia. Tylko ja nigdy się nie całowałem... Myślałem, że nie umiem, ale moje usta chyba same wiedziały, jak to się robi. Zamknąłem oczy, by w pełni oddać się pocałunkowi i zacząłem odpowiadać na jego muśnięcia najczulej jak potrafiłem. Moje wargi idealnie współgrały z tymi jego, zupełnie jakby do siebie pasowały, stanowiły jedność. Jakby mnie muskały skrzydła motyla.
Właśnie poznałem delikatną stronę Jiho.
Normalnie w takim momencie prychnąłby, teraz jednak tylko westchnął, powstrzymując się przed tym brzydkim nawykiem.
OdpowiedzUsuń- Może tak myślisz, ale wiesz, że próbując mi ją dać, możesz bardzo żałować - powiedział.
Zastanawiał się, jak chłopak zareaguje na jego muśnięcie. To co dalej się wydarzyło było ... ciekawe. Dla Zico te pocałunki miały zupełnie inny charakter, niż te, których do tej pory doświadczył. I musiał przyznać, iż młodszy nieźle sobie radził. Nie wyglądał na kogoś, kto całować się już kiedyś, mimo to jednak nie było tak źle.
Po krótkim czasie te pocałunki zdawały się być coraz to bardziej odważne, bardziej głębokie. Jiho ujął jego twarz w obie dłonie, nie przestając całować.
Zico
Przewróciłem oczami, słysząc jego chyba milionowe ostrzeżenie. No ile można, eh. Tylko słodką chwilę psuje. No cóż, co poradzić, takiego go polubiłem.
OdpowiedzUsuń-Możesz już się przymknąć? Twoje ostrzeżenia mnie nie przerażają. Wykorzystaj swoje usta do czegoś innego- Uśmiechnąłem się zadziornie, zaraz widząc jego zaskoczenie moją nagłą zmianą zachowania.
Zico zajebiście całował, naprawdę się rozpływałem, i gdyby nie to, że mnie trzymał to chyba nogi by się pode mną ugięły. Oplotłem swoimi ramionami jego szyję, stając przy tym nieco na palcach, by lepiej do niego sięgać i oddałem się pocałunkowi, całując i będąc całowanym z coraz większą pasją. Jego miękkie i ciepłe wargi tak delikatnie muskały moje. Ciekawe czy wiedział, do jakiego stanu mnie doprowadza.
Cóż, widocznie chłopak miał wiele stron swojego charakteru. Komentarz, którym mnie poczęstował był dość dziwny jak na niego. Pomimo tego jednak było to jako takie pozwolenie na pocałunki, które były coraz bardziej głębsze i namiętne. Chłopak miał ciepłe wargi, które od razu Zico pokochał. Wplótł swoje palce w jego włosy.
OdpowiedzUsuńJiho był osobą odważną i jak na razie to on dominował. Nie miał więc żadnych zahamować. Pozwolił sobie więc na dodanie do tych pocałunków język, który powoli wsunął. Na początku niby to nieśmiało badał dotykiem zęby i podniebienie młodszego, by w końcu móc dotknąć jego język.
Tak, Jiho mówiąc skromne, umiał całować i pobudzać zmysły.
Zico
Dlaczego zacząłem czuć się jakiś taki....pobudzony? To się pogłębiło, gdy poczułem jego język. Aish, Jiho, nienawidzę cię za to, że tak obłędnie całujesz. Ale nie przestawaj. To jest przyjemne. Może nawet zbyt przyjemne. Zatracałem się. I chyba też uzależniłem. Od teraz musi być świadom, że będę chciał się całować baaardzo często. No cóż, mógł mnie nie całować tak zajebiście.
OdpowiedzUsuńBoże, co się ze mną dzieje. Boję się samego siebie, naprawdę.
Mój język również sam wiedział, co robić. Od razu zaczął okrążać i trącać ten należący do Jiho, a także go gładzić. Chyba wymsknęło mi się ciche westchnięcie.
I chyba po dłuższej chwili, zawstydzony się odsunąłem, chociaż w sumie chciałem dalej go całować. Byłem zarumieniony, zawstydzony, przygryzałem swoją wargę i miałem jakieś...rozbiegane spojrzenie? Jednym słowem nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale Jiho pewnie miał ubaw. On patrzył się na mnie rozbawiony chyba, a ja wstydziłem się na niego spojrzeć. Ach, nie wspomniałem o galopującym wręcz, sercu, ale to chyba logiczne.
Zico dawno się z nikim nie całował tak zapalczywie. To była miła odskocznia, która miała się stać jego codziennością. Bo w końcu oficjalnie przyznał się to uczuć, które podejrzewał o istnienie. Nie, jeszcze nic nie kopnęło go jasnym gromem, ale to było chyba logiczne po tym, jak młodszy na niego działał.
OdpowiedzUsuńPodobało mu się i Jiho również. Starszy widział to nawet wtedy, gdy usłyszał to ciche westchnienie. A gdy spojrzał na niego, po tym jak się odsunął, nie było już żadnych wątpliwości.
Nie mógł powstrzymać rozbawienia, które wykwitło na jego twarzy. Przecież dźwięk, który tamten wydał z siebie, brzmiał jak ...
Pozostawię tą uwagę dla siebie - pomyślał.
- Pierwszy raz - spytał całkowicie normalnie. - Całkiem nieźle ci szło.
Zdobył się nawet na normalne puszczenie mu oczka i posłanie uśmiechu, krótko to trwało, ale jednak. Mały sukces może zawsze stać się tym większym, czyż nie?
Zico
Ta sytuacja była dla mnie nowa, ale czemu byłem aż tak zawstydzony? No tak, przecież zawsze byłem nieśmiały, tylko przez Jiho już nie ogarniam samego siebie. Co za koleś, tyle uczuć potrafi we mnie wywołać. Od złości po zawstydzenie. Oszalałem chyba. Albo jeśli jeszcze nie, to niedługo mnie to czeka.
OdpowiedzUsuńZaraz, Czy on właśnie się do mnie uśmiechnął? I puścił mi oczko? Chyba zaraz zemdleję.
KJNFIJENBIFJBEUHFB, Zachowam ten obraz w pamięci do końca życia. No bo nigdy nie wiadomo czy jeszcze coś takiego zobaczę.
Jednak faktem było, że przez to zawstydziłem się jeszcze bardziej, a co za tym idzie, pogłębiły się moje rumieńce. Aż schowałem swoją twarz, wtulając się w jego ciepły tors, zaraz czując, jak mnie obejmuje. Czy go uszczęśliwiam? Mam nadzieję. Nawet się przyczyniłem do tego, że się śmiał.
-T-tak....- Odburknąłem nieśmiało. W sumie, jeśli powiedział że było dobrze to nie powinienem się wstydzić, ale ja to ja.
Di~
Nie mógł powstrzymać chichotu, gdy zobaczył te rumieńce. Chłopak wyglądał przy tym słodko i niewinnie. Jeszcze na dodatek się wtulił, by je ukryć. Zico nie mógł się powstrzymać, musiał go objąć ramionami. Poczynania młodszego były niesamowicie ... dziecinne a przy tym słodkie.
OdpowiedzUsuń- Czuję się więc w jakiś sposób zaszczycony, że to ja skradłem twój pocałunek jako pierwszy - szepnął.
Ręką potargał mu delikatnie włosy. Trudno było się przed tym powstrzymać, bo włosy chłopaka stojące teraz na wszystkie strony, wyglądały zabawnie i w dalszym ciągu dodawały mu chłopięcego uroku.
Zico
-Jiho hyung, czy to znaczy,że już jesteś mój?- Spojrzałem na niego z dołu, odrywając twarz od jego torsu. On nadal mnie obejmował, a ja w jego ramionach czułem się bezpiecznie. Nadal się śmiał, więc jednak uszczęśliwiałem go. Co z tego, że ze mnie, liczył się sam fakt. Wyciągnąłem się nieco do góry i cmoknąłem go w policzek.
OdpowiedzUsuńCzuły, opiekuńczy Jiho. Chciałbym, by już zawsze był szczęśliwy. Narobił trochę błędów, ale to nie do końca jego wina. Każdy chce być kochany, a on nie był, przez swoich rodziców, tak przynajmniej mi powiedział.
Prychnąłem i zrobiłem naburmuszoną minę, gdy potargał mi włosy, zaraz je sobie poprawiając.
-Hyung, jak to teraz będzie? Co będziemy robić?- spojrzałem na niego zaciekawiony. Nie wiedziałem, jak to dalej będzie między nami wyglądać, ale wierzyłem, że już będzie lepiej.
Di~
Zamyślił się na chwilę, mrużąc oczy. Wtedy przypominał trochę kota, ogólnie Zico lubił się uosabiać z tymi zwierzętami.
OdpowiedzUsuń- Można tak powiedzieć - odpowiedział w końcu.
Poczuł się dziwnie, czując jego usta na swoim policzku. Ta sytuacja nadal była dla niego czymś nowym, niecodziennym. Nie wiedział przez to, jak ma się zachowywać.
- Sam nie do końca wiem - odpowiedział. - Możemy się spotykać, chodzić do różnych miejsc, znam wiele tych, do których przejście jest ukryte. W sumie, to możemy robić bardzo wiele rzeczy.
Nadal trzymał go w swoich ramionach. Robiąc to, czuł się jakoś lepiej. Dawało mu to swego rodzaju pewność, że młodszy jest bezpieczny.
Paradoksik - przemknęło mu przez myśl. - Bezpieczny w ramionach mordercy.
Szybko odgonił od siebie tą myśl.
- Ale pamiętaj, że póki co nikt nie może się o nas dowiedzieć - powiedział poważnie.
Zico
-Mój groźny hyung- powiedziałem z uśmiechem i nieśmiało ująłem jego dłoń i splotłem nasze palce, po chwili patrząc na jego reakcję, przygryzając przy tym wargę.
OdpowiedzUsuń-Już nigdy oboje nie będziemy samotni i niekochani- pogładziłem kciukiem jego wierzch dłoni i oparłem głowę w miejscu, gdzie powinno być serce, wsłuchując się w jego bicie z uśmiechem.
-To chodźmy, pokaż mi fajne miejsca- Powiedziałem podekscytowany. Byłem ciekaw tych miejsc, w końcu Hogwart jest ogromny a hyung był tu dłużej.
-Czemu? Ja się nie wstydzę tego, że Ciebie lubię- Pewnie miał swoje powody, jednak nie rozumiałem ich. Spojrzałem na niego z niezrozumiałą miną.
Nie mógł się nie uśmiechnąć słysząc jego słowa. Jak zwykle trwało to długo, bo nie przywykł do tak długiego wykrzywiania twarzy.
OdpowiedzUsuń- Mam nadzieję - powiedział cicho.
Zaczął się zastanawiać, gdzie mogliby pójść.
- Zależy, gdzie chciałbyś pójść - powiedział. - Dzisiaj się już robi późno, więc moglibyśmy jutro albo pojutrze się wybrać gdzieś w jakieś ukryte miejsce... Na przykład do wrzeszczącej chaty.
Nadal pozostała jedna cecha - dbałość o opinię publiczną. Chciał w dalszym ciągu być zły, nienawidzony przez ludzi.
- Lepiej, żeby nie wiedzieli. To nie tak, że się wstydzę. Po prostu nie mów. Może kiedyś zrozumiesz...
Miał zamiar zostać jeszcze odrobinę tajemniczy, młodszy jeszcze nie zdążył go do końca wypadać, ale to było kwestią czasu. Przed nim Zico nie potrafił się ukrywać, jeśli miał próbować być kochany.
Zico
-Hyung ma bardzo ładny uśmiech i wygląda wtedy jeszcze przystojniej- aż sam się uśmiechnąłem. Cieszę się, że coraz częściej się uśmiecha, to naprawdę dobry znak.
OdpowiedzUsuń-Z Tobą? Wszęęęęęędzie- odwróciłem się wokół własnej osi, zaraz się śmiejąc i tracąc przez to równowagę, przytrzymałem się go.
-Ale nie do wrzeszczącej chaty...boję się....- momentalnie przytuliłem się do jego ramienia. Coś o tej chacie słyszałem, no i sama nazwa brzmiała strasznie. Ale standardowo, Jiho pewnie niczego się nie boi, albo tylko udaje, eh.
-No dobrze...-westchnąłem smutno, spuszczając głowę. Nie potrafiłem tego pojąć. Czyli że jednak się mnie wstydzi, czy jak? Bo jak to inaczej wytłumaczyć? No ale co zrobić, taki już mój los..... Albo to on ma pokręconą logikę i cały czas chce pokazywać ludziom jaki to on jest zły i bez uczuć. Pewnie o to mu chodzi.
- Ale hyung niestety nie przywykł do uśmiechania się - odpowiedział, obserwując go.
OdpowiedzUsuńWidać chłopak dobrze się bawił i o wiele bardziej poprawił mu się humor. Jak tak patrząc przez pryzmat mang i anime, to Di jest raczej typowym uke. Ale to było słodkie a przynajmniej dla Jiho.
- Jeśli się boisz - powiedział. - Ja tam byłem i nie jest aż taka straszna. A prywatności jest tam mnóstwo...
Obserwował cały czas jego przeróżne reakcje. Wiedział, że nie do końca pasowało mu nie mówienie o naszym związku. Tak jednak byłoby dla niego lepiej. Wiedział, jak ludzie potrafią krzywdzić. Pomijając już fakt opinii o Zico, po prostu Di może być raniony przez nich wszystkich, tylko dlatego, że pokochał ... potwora.
Jiho chwycił delikatnie jego podbródek i spojrzał mu w oczy.
- Nie smuć się, obiecuję, że kiedyś zrozumiesz Di - powiedział, po czym pocałował chłopaka w czoło.
Puścił go, lecz prawie od razu przytulił do siebie.
- Trochę żałuję, iż nie jesteśmy w tych samych domach - powiedział zamyślony. - Bezcenne musi być patrzenie na to, jak zasypiasz.
Zico
-Nad wszystkim się da popracować-Zmęczony staniem postanowiłem usiąść sobie na podłodze, nadal czując na sobie czujne spojrzenie Jiho. To było nieco krępujące i zawstydzające, no czemu on tak ciągle patrzy... Pewnie fantazjuje o głupich rzeczach związanych ze mną.
OdpowiedzUsuń-P-prywatności? C-co insynuujesz?- Sam nie wiem czemu się zawstydziłem, nie umiem tego kontrolować. Aish, to takie wkurzające i dobijające.
Zastygłem w bezruchu, gdy najpierw poczułem jak delikatnie unosi mój podbródek, by zaraz pocałować mnie w czoło. Czułem się cholernie oczarowany. Zaskakiwał mnie. Naprawdę się starał dla mnie, jest kochany.
-Drwię sobie teraz z tych żałosnych ludzi, bo nie widzą tej strony Jiho, którą ja widzę i jestem nią oczarowany.- Powiedziałem z zawstydzonym uśmiechem, zdziwiony swoją własną śmiałością, jeśli chodzi o ostatnie słowa.
-C-co? A-ale moje zasypianie w cale nie jest ciekawe...- wtulony w niego schowałem ponownie twarz w jego torsie. Co on tak nagle wyskoczył z czymś takim, zawstydza mnie....
Zaśmiał się mimowolnie.
OdpowiedzUsuń- Ja nic nie insynuuję, przedstawiam fakty.
Nie wiedział, że ma tak zboczonego chłopaka. W sumie mało jeszcze o nim wiedział, lecz to się miało zmienić. Zico chciał go poznawać, ale teraz nie po to, by poznać słabości i zniszczyć. By go zrozumieć, to co nim kierowało i to, jak można być takim kochanym? On sam nie mógłby nigdy...
- Ale oni jej nie znają Di i nigdy nie poznają - oświadczył. - Tylko ty ją znasz i ona zostanie tylko dla ciebie.
Nie oczekiwał od niego zrozumienia, wierzył, że uszanuje jego wolę. Człowiek nie może się zmienić z dnia na dzień, Jiho nie miał zamiaru porzucać swojej złej części, za wielką część niego stanowiła. Nie, Di będzie znał tą dobrą i dla niego nie będzie zły, ale nie porzuci siebie.
- Myślę, że wyglądasz wtedy bardzo słodko i uroczo - stwierdził zamyślony.
Rozbawiały go jego reakcje. Chciał jeszcze trochę je poobserwować.
Zico
No i się skompromitowałem. Aish, jestem głupi. Ale przynajmniej go rozbawiłem, znów. Chcę mu dać jak najwięcej szczęścia, bo czuję, że tak jak ja, nie otrzymywał go przez bardzo długi czas. Jednak nasze różne sposoby bycia, pomimo podobnych okoliczności w przeszłości, pokazują jak bardzo różni mogą być ludzie. Jedni popadają w chęć zemsty, coś jak Jiho, inni, jak ja, zamykają się kompletnie na ludzi. Ale gdy dwójka takich ludzi się spotka, czy przeznaczeniem będzie wtedy to, że nawzajem się zmieniają i otwierają na siebie nawzajem?
OdpowiedzUsuń-Hyung, ale obiecaj mi coś, dobrze? Nie musisz się całkowicie zmieniać, ale po prostu nie rób już nikomu krzywdy, dobrze? Chyba wiesz o jaką krzywdę mi chodzi....- przygryzłem po raz kolejny swoją wargę, mając nadzieję że nie będzie zły, że proszę go o coś takiego. Nie musi się zmieniać w miłosiernego samarytanina względem innych. Nie mogę nawet tego wymagać. W sumie nawet nie wymagam by zmienił się dla mnie, nie zmuszałem go ani nie prosiłem. To, że próbuje, naprawdę dużo dla mnie znaczy.
-H-hyung, no co ty mówisz, aigooo...- Zakryłem swoją twarz, czując, że tylko coraz bardziej się rumienię. Naprawdę, co go nagle naszło. Eh, ale chyba dobrze się bawi, niech stracę.
Ji, też chcę jakoś się dla ciebie....poświęcić?
-Hyung, ostatnio DieDi się nie ujawnia, to chyba Twoja zasługa, wiesz?- powiedziałem z szerokim uśmiechem i cmoknąłem go w policzek.
Przewidywał, że tamten w końcu go o to poprosi. Nie sądził jednak, iż tak szybko to nastąpi. Zagryzł wargę, patrząc na chłopaka. Długo nie mógł wykrztusić słowa, bo nie potrafił. Nie umiał mu tego obiecać. Cenił w sobie fakt, że jego obietnice zawsze zostawały dotrzymywane. Jak więc mógł teraz odpowiedzieć, skoro doskonale wiedział, iż może nie podołać jej.
OdpowiedzUsuńPatrzył chłopakowi w oczy. Miał nadzieję, że młodszy widzi, jak ogromną walkę z samym sobą stacza w środku. Ostatecznie ciężko westchnął i sam tym razem wtulił się w Di.
- Ja przepraszam, ja - zrobił długą przerwę. - Ja nie umiem ci tego obiecać.
Czuł się trochę dziwnie. Potrafił się otworzyć przed nim całkowicie, teraz tego chciał. Podstawą związku była szczerość i dotrzymywanie obietnic, wyrzekanie się różnych rzeczy i zmienianie się dla drugiej osoby. Te dwa ostatnie były ogromnym wyzwaniem dla Zico i jak na razie wiedział, iż nie umie sobie z nimi poradzić. Po co więc bez sensu obiecywać?
Po chwili się otrząsnął i opamiętał. Podniósł się i wrócił do starej pozycji.
Znowu go przytulał.
- Mówię, że chciałbym cię zobaczyć jak zasypiasz i jak śpisz - powiedział całkowicie poważnie. - Wyglądasz na kogoś z bardzo delikatną skórą.
Podobało mu się to, chłopak naprawdę uroczo wyglądał jak się zawstydzał. Trochę to ... podniecające, bo to za sprawą Jiho.
- To chyba dobrze, bo ta druga twoja osobowość chyba niezbyt mnie lubiła - stwierdził.
Zico
Bacznie go obserwując, widziałem wahanie i niepewność na jego twarzy. Aż takie trudne to było dla niego? Aż tak to lubił? Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem i pewnie długo to zajmie, zanim zrozumiem. Jego spojrzenie, jakim mnie obdarował, było szczere i uczciwe. Gdzieś tam w środku był dobry, czułem to. I widziałem w tym spojrzeniu. Zaraz poczułem, jak się we mnie wtula, jak mały, bezbronny chłopiec. Aż mi serce szybciej zabiło. On mi teraz pokazywał prawdziwego siebie, ufał mi, chociaż w sumie nie znamy się długo. To wszystko było takie dziwne. Jednak objąłem go i jedną dłoń wplotłem w jego włosy, delikatnie je mierzwiąc, uspokajająco.
OdpowiedzUsuń-Rozumiem- Uśmiechnąłem się lekko, by jednak go nie martwić. Już i tak w ciągu dzisiejszego dnia dużo dla mnie zrobił, otworzył się przede mną. Może z czasem sam odstawi te złe "nawyki". Naprawdę mam nadzieję, że nie będzie zabijać....
-P-pabo...- Zawstydzony znów się wtuliłem twarzą w jego tors. Co mu się uroiło, zawstydzał mnie specjalnie, widziałem to i czułem.
-DieDi już taki jest.... On po prostu nas broni przed zranieniem. Jak byłem w sierocińcu, dużo osób się nade mną znęcało. Psychicznie i fizycznie. I wtedy DieDi ich odstraszał. To nic, że uważali mnie za psychicznego. A gdy moc się we mnie przebudziła, wtedy już w ogóle się mnie bali. Ale wtedy też nauczyciele patrzyli na mnie z odrazą. Płakałem i czułem się odrzucony...- Przygryzłem wargę, by się nie rozpłakać na wspomnienie, ale i tak kilka łez pociekło, oczywiście zaraz je wytarłem.
Przez ten jeden moment poczuł się jak dziecko, zwykłe dziecko, które przytula się do swojego rodzica a ten głaszcze go po głowie. Gdy jednak uświadomił sobie, że w jego życiu takie zajście miało miejsce tylko jeden raz, to wrażenie odpłynęło. Nie pojawiła się jednak złość czy nienawiść, bo kolejne słowa młodszego były niczym balsam na duszy.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę słodko wyglądasz jak się tak zawstydzasz - szepnął mu do ucha bardzo z siebie zadowolony.
Z pewnością gdyby pojawił się ten cały DieDi, cała ta chwila nie byłaby już taka słodka. A może Zico za mało jeszcze go znał?
- Rozumiem - odpowiedział tylko. - Możliwe więc, że pewnie nie raz się pojawi.
On to wiedział. Skoro bronił Di przed zranieniem, prawdopodobnie miał więcej oleju w głowie. I nie był zaślepiony żadnym uczuciem.
Zico
Obserwowałem wszystko ze środka, tymi samymi oczami co Di. Zastanawiałem się, czy nie wkroczyć i przerwać tą sielankę, bo Di był zajęty pocieszaniem go, więc mnie nie blokował, ale jednak się powstrzymałem. W końcu chciałem tylko naszego szczęścia, prawda? Mimo wszystko nie chciałem krzywdy Di. Tak, wiem, nieraz swoim ciętym językiem ściągałem na nas lanie, więc co ja pieprzę. Póki co będę tylko obserwować, bo Di sam sobie z nim radził. Może to już ten czas, kiedy nie będę potrzebny?
OdpowiedzUsuńWyczułem wewnątrz siebie jakiś smutek. Nie, nie ten spowodowany Jiho hyungiem. Czyżby to DieDi....
Próbowałem nawiązać z nim kontakt, ale nie odpowiadał....
Skoro nie chce to nie, ja miałem ważniejszą sprawę na głowie.
To było urocze, gdy się tak we mnie wtulił. Taki potulny jakby przytulał się stęskniony do...rodziców? Bardzo mnie tym ujął, całkowicie odsłaniając przede mną siebie i swoje uczucia. Ale zaraz się wyprostował, na nowo mnie zawstydzając, zadowolony z siebie.
-Skoro tak mówisz..-Szepnąłem cicho, nadal zawstydzony. A Jiho nadal się świetnie bawił w zawstydzanie mnie.
-Na razie unika kontaktu ze mną, trochę się boję że coś kombinuje...
Di
Nie wiedział, czy DieDi coś kombinuje, czy nie. Jiho nie miał zamiaru jak na razie się tym przejmować, bo nie lubił wybiegać zbytnio w przyszłość.
OdpowiedzUsuń- Poradzimy sobie z nim - znowu odważył się lekko uśmiechnąć, by po chwili znowu wrócić do wcześniejszej miny.
Nie wiedział zbytnio, co teraz mają robić. Dzień jeszcze się nie skończył, dużo czasu od ich pojednania nie minęło a Zico już się gubił.
- Może pójdziemy nad jezioro, jeśli chcesz - powiedział nagle. - Albo do labiryntu, ale nie odpowiadam za nasze zgubienie.
Siedzenie tutaj nie gwarantowało im rozrywki. W pierwszej chwili pomyślał o gorących źródłach, ale nikomu jeszcze tutaj nie pokazywał swojego (swoją drogą zajebistego) brzucha i nie miał zamiaru tego póki co zmieniać. Nawet jeśli chodziło o tego małego, niepozornego, upartego i bardzo mocno odważnego chłopaka, który miał w sobie to coś. Musiał, skoro zwrócił uwagę Jiho.
Zico
Jeju, on powiedział w liczbie mnogiej... Nawet coś tak prostego mnie uszczęśliwiało. Jiho chyba nawet sobie nie zdawał z tego sprawy. Nadal nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Mam świadomość, że nie zawsze może będzie tak kolorowo jak teraz, ale naprawdę widzę jak się stara. No i znów się uśmiechnął.
OdpowiedzUsuń-Chciałbym zrobić zdjęcie uśmiechającemu się Jiho hyungowi i powiesić sobie nad łóżkiem...- Powiedziałem nieśmiało, nie do końca będąc pewnym czy powinienem to mówić. Ale chyba mu się spodobało to, co powiedziałem.
-Dobrze, tylko musisz mi pokazać gdzie to jest, bo ja tu się tylko gubię... nawet tutaj nie planowałem przyjść tylko zabłądziłem...- Przygryzłem wargę i podrapałem się z zakłopotaniem po głowie.
-Ale do labiryntu nie, nad jezioro lepiej... jeszcze jakieś minotaury tam będą czy coś... tak, wiem że to nie starożytna Grecja, ale ostrożności nigdy dość...- Tak się nakręciłem, że przez chwilę gadałem jak katarynka. Jak sobie to uświadomiłem to przeprosiłem i zamilkłem.
Gdy już wychodziliśmy, nieśmiało złapałem jego dłoń, ale gdy na nie spojrzał, speszyłem się i ją zabrałem.
[Oboje Z/L]