Jedna z dwóch dzwonnic należących do Hogwartu, znajdująca się po południowej stronie. Na jej szczycie umieszczony jest ogromny dzwon, który wybija południe.
Jak każdego dnia od dłuższego czasu siedziałam zaszyta na schodach prowadzących w górę jednej z dzwonnic, rozłożona wygodnie na szerokim parapecie. Na kolanach trzymałam jedno z dzieł Gilderoya Lockharta, ale mimo tego wciąż spoglądałam na dół przez okno i obserwowałam zaśnieżone błonia Hogwartu, na których i tak, szczerze mówiąc, nie działo się nic ciekawego. Wszyscy mijali dzwonnice nawet na nie nie spoglądając, zupełnie jakby ich tam nie było i głównie dlatego uznałam je za świetne miejsce na kryjówkę. Opamiętałam się w końcu i podciągnęłam na głowę koc, którym byłam opatulona. Kurtka leżała na moich stopach, by przynajmniej trochę je ogrzewać. Nie było mi zimno, w końcu miałam na sobie grubą bluzę, ale już dawno doszłam do wniosku, że lepiej przynosić ze sobą koc, bo jednak bez niego byłoby o wiele gorzej. Dzwonnice nie były ogrzewane, a zima robiła swoje. Spojrzałam w dół na książkę, starając się skupić na wypisanych w niej słowach. Była niezwykle ciekawa, właściwie, to byłam skłonna przyznać jej miano mojej ulubionej książki Gilderoya Lockharta, ale tego dnia coś nie dawało mi spokoju i nie pozwalało się skupić. Westchnęłam głośno, zaczynając czytać całą stronę od nowa, bo nie miałam zielonego pojęcia co działo się w lekturze kilka chwil wcześniej.
Nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z zamku, żeby pooddychać trochę świeżym powietrzem. Ostatnio nie miałem nic innego do roboty, poza chodzeniem na zajęcia i siedzeniem w pokoju, więc jakoś tak wyszło, że gdy zbliżał się wieczór, wychodziłem po prostu na dwór, żeby dotlenić trochę mózg i zrobić może coś bardziej ambitniejszego niż leżenie i gapienie się w sufit. Idąc przed siebie, rozkopywałem śnieg, zalegający jeszcze na placu, z którego wznosiły się dwie wysokie wieże, pełniące funkcje dzwonnic. Normalnie przeszedłbym pewnie obok nich obojętnie, ale zauważyłem, że w oknie jednej z nich pali się światło, co raczej nie było normalnym zjawiskiem. Chociaż może jednak było, tylko zwyczajnie tego nigdy nie zauważałem? W każdym razie, zaintrygowany, dziwnym czy też nie, zjawiskiem, skierowałem się prosto do wejścia, prowadzącego w górę dzwonnicy południowej. Na dworze nie było jeszcze zupełnie ciemno, robiło się już jednak szarawo, a w środku wcale nie było jaśniej, bo okien w murze zdecydowanie nie było zbyt wiele, więc nie chcąc zrobić sobie krzywdy na schodach, wyciągnąłem z kieszeni różdżkę i korzystając z zaklęcia lumos, rozświetlałem nią sobie drogę. Nie wiedziałem właściwie, czego miałbym się spodziewać, ale widok, jaki zastałem, gdy dotarłem do miejsca,z którego sączyło się jasne światło, z pewnością byłby na końcu listy spodziewanych przeze mnie rzeczy. Na jednym z parapetów, jak gdyby nigdy nic siedziała Aesung, której nie udało mi się spotkać ani razu przez ostatnie kilka tygodni. Poczułem, jak żołądek przewraca mi się do góry nogami i coś ściska mnie wewnątrz na widok znajomej twarzy. Przez dłuższą chwilę wgapiałem się w siedzącą postać, trzymającą na kolanach książkę, nie wiedząc co właściwie miałbym powiedzieć. - Cześć, Aesung - powiedziałem w końcu niepewnie, przystając trochę bliżej miejsca, w którym siedziała dziewczyna. - Tutaj się chowałaś cały ten czas?
Siedziałam sobie spokojnie, starając skupić się na książce, kiedy do moich uszu dotarł cichy odgłos zamykanych drzwi. Uniosłam głowę, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu intruza, ale nikogo nie zobaczyłam. Wzruszyłam ramionami i pomyślałam, że zwyczajnie musiało mi się wydawać, po czym wróciłam do lektury. Odrobinę się martwiłam, ale pocieszał mnie fakt, że przecież nikt nie chodził do dzwonnic. No, może poza Filchem. Pech chciał, że myśl o szkolnym woźnym zestresowała mnie jeszcze bardziej, bo pewnie nie byłby zadowolony z mojej obecności i możliwe było, że w nagrodę wlepi mi szlaban. Ale hej, w końcu spędziłam w tej wieży już tyle dni, a nikt nigdy nie kręcił się nawet w pobliżu. Wydawała się zupełnie zapomniana, tak samo zresztą, jak druga dzwonnica, znajdująca się po przeciwnej stronie. Gilderoy Lockhart opowiadał właśnie o tym, jak zamieszkał w jaskini Yeti i razem piekli kiełbaski na rożnie, kiedy ze skupienia wyrwał mnie znajomy głos. Nerwowo przełknęłam ślinę, powstrzymując się przed poderwaniem głowy z nad książki, chociaż moje ciało samoistnie się do tego przyczyniało. Nie chciałam go tam zobaczyć. Jakim cudem. Unikałam go przez tak długi czas, nie spotkałam go nawet wtedy, kiedy błąkałam się po szkole w miejscach, gdzie bez problemu mógł na mnie wpaść, a on odnalazł mnie w dzwonnicy. Ironia losu. Kiwnęłam głową nieznacznie, nie chcąc okazać, jak bardzo jestem zestresowana. - Cześć - odpowiedziałam cicho, nie podnosząc wzroku z książki, która leżała na moich kolanach. Celowo pominęłam pytanie, które mi zadał; wiedział, że się przed nim chowałam. Czy to naprawdę było tak oczywiste..? Miałam ochotę szybko pozbierać swoje rzeczy i wybiec, ale było ich zbyt wiele. Postanowiłam poczekać jeszcze przez chwilę, mając nadzieję, że w końcu sam sobie pójdzie i nie będę musiała stamtąd uciekać.
Niepewnie rozejrzałem się dookoła, lustrując uważnie pomieszczenie, w którym siedziała dziewczyna. Raczej nie było tu zbyt przytulnie i chociaż było cieplej niż na dworze, bo nie wiało i nie padał tutaj śnieg, to mury mimo wszystko nie dawały wystarczająco dużo ciepła, by móc sobie tutaj urządzać kryjówkę na dłuższy czas. Westchnąłem głośno i w końcu zatrzymałem wzrok na Aesung, która wciąż wlepiała wzrok w kartki książki, nie chcąc najwyraźniej na mnie spoglądać. Włosy miała zaplątane w warkocz, a do tego opatuliła się miękkim, jasnym kocem. Cieszyłem się, że przynajmniej wzięła go ze sobą i miałem nadzieję, że dzięki niemu nie marznie. - Czemu się przede mną chowasz? - spytałem, nie odrywając od niej wzroku. Bolała mnie sama myśl, że dziewczyna to akurat przede mną się tutaj ukrywała, ale nie widziałem raczej innego wytłumaczenia dla tej sprawy. Przez dłuższy czas szukałem jej po całym zamku, praktycznie dzień w dzień, mając nadzieję, że w końcu gdzieś na nią trafię, ale Aesung jakby specjalnie wybierała sobie miejsca, w których mnie nie było. Nie widywałem jej już nawet w pokoju wspólnym, gdzie zwykle siedziała z nosem schowanym w książce. - Coś się stało? - zadałem kolejne pytanie, zanim w ogóle otrzymałem jakąkolwiek reakcję na pierwsze. Chciałem się jednak dowiedzieć, czemu dziewczyna przesiaduje na parapecie dzwonnicy, zamiast w ciepłym i przytulnym salonie. Prawdopodobnie zwyczajnie mnie unika, ale nie umiałem zrozumieć, dlaczego właściwie to robi, bo przecież chyba nie zrobiłem niczego złego? Może jednak Aesung uznała, że nie chce się już ze mną przyjaźnić i nie chciała mi o tym powiedzieć? W głowie pojawiały mi się same nieprzyjemne wytłumaczenia, więc potrząsnąłem nią szybko, pozbywając się okropnych myśli.
Nie musiałam długo czekać, żeby chłopak zaczął bombardować mnie pytaniami, na które niekoniecznie chciałam odpowiadać. Nieznacznie wzruszyłam ramionami, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem, bym przypadkiem się nie złamała. Musiałam zrobić to, co już dawno sobie postanowiłam. - Idź sobie - poprosiłam cicho, nie odrywając wzroku od książki, którą trzymałam na kolanach. Mój wzrok błądził po literach, które jednak nie składały się w całość, więc mój mózg kompletnie ich nie rejestrował. Było mi trochę głupio, że jestem dla niego taka niemiła, bo przecież tak naprawdę nie zrobił mi niczego złego, a mój obrażony nastrój zdążył już dawno ze mnie spłynąć. W czasie, kiedy czułam się jednak zraniona, obiecałam sobie, że koniec z naszą przyjaźnią, skoro to wszystko ma mnie boleć tak bardzo. Mój honor nie pozwalał mi złamać obietnicy, którą sobie wtedy dałam, a poza tym nie chciałam cierpieć jeszcze bardziej. Te kilka tygodni, które spędziłam sama, wystarczały mi w zupełności. Nawet zdążyłam się już od niego odzwyczaić i nie myślałam o nim tak często, jak wcześniej. - Chcę być sama - dodałam po chwili, wciąż nie spoglądając w jego stronę. Zamiast tego wyjrzałam na zewnątrz przez okno, które w kilku miejscach zaparowało się od mojego oddechu. Nie chciałam być sama, nie chciałam żeby mnie zostawiał, ale lepiej było pocierpieć przez chwilę, niż przez kilka miesięcy i żałować, że nie potrafiłam postawić na swoim.
Słysząc jej słowa, od razu pokręciłem głową, chociaż dziewczyna nie mogła tego zauważyć. Westchnąłem jednak głośno i zacisnąłem dłonie w pięści, wpychając je jednocześnie do kieszeni kurtki. Nie po to tyle czasu ją szukałem, żeby teraz sobie odejść, kiedy udało mi się ją w końcu znaleźć. - Nigdzie nie idę - odparłem stanowczo. Głupio było mi się jej naprzykrzać, tym bardziej, że Aesung wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że nie chce mnie oglądać, ale z drugiej strony równie głupio było mi w tym momencie odejść, bo mimo wszystko, zdążyłem się już za nią stęsknić. Nie miałem nawet pojęcia, dlaczego dziewczyna tak nagle zniknęła i przestała pojawiać się w miejscach, w których wcześniej bez problemu mogłem ją spotkać. Domyślałem się, że pewnie musiałem coś jej zrobić, nawet jeśli nie celowo, to i tak, ale nie wiedziałem co to w ogóle mogło być, więc chyba należało mi się przynajmniej jakieś wyjaśnienie, racja? Nikt nikogo nie unika od tak sobie, i to przez dobre kilka tygodni. - Czemu mnie unikasz? - spytałem, nie dając za wygraną i powtarzając swoje wcześniejsze pytanie. Wcześniej Aesung na nie nie odpowiedziała, ale liczyłem na to, że w końcu to zrobi. Albo przynajmniej na mnie spojrzy i przestanie się już chować.
- W takim razie ja sobie pójdę - odparłam bez wahania, wzdychając przy tym głośno. Nie miałam najmniejszej ochoty jeszcze się stamtąd ruszać, zostało sporo czasu, który mogłam spędzić tego wieczoru na czytaniu, ale Myungsoo nie pozostawiał mi większego wyboru. Swoją drogą, to dotarło do mnie, że właśnie straciłam jedyne miejsce, w którym czułam się tak bezpiecznie i będę musiała znaleźć sobie coś innego. W głowie już migały mi obrazy przeróżnych zakamarków, w których mogłabym się zaszyć, ale i tak żałowałam, że nie będę mogła zostać w dzwonnicy. Co prawda okropnie bałam się tego, że nagle skądś pojawi się pająk i będę musiała stamtąd uciec, ale dotychczas nie przytrafiło mi się nic takiego. Miałam nadzieję, że chłopak uzna, iż lepiej jednak dać mi spokój i sobie pójdzie, ale nie ruszył się z miejsca. Coraz bardziej mnie to denerwowało. - No idź sobie - mruknęłam po chwili, wtykając w książkę zwiniętą na pół kartkę, której używałam jako zakładki. Zauważyłam, że na dworze zaczyna prószyć śnieg, co było dosyć dziwne biorąc pod uwagę, że zima powoli dobiegała końca i biały puch zaczynał już powoli topnieć.
Skrzyżowałem ręce na piersi, cierpliwie czekając na odpowiedź Aesung, która w ogóle nie była chyba w nastroju do rozmów. Cóż, w końcu unikała mnie tak długo, a teraz pewnie kompletnie się mnie tutaj nie spodziewała, co właściwie równie mogłem powiedzieć i o niej. - Nie bądź taka uparta - powiedziałem w końcu, przyglądając się, jak dziewczyna zaznacza stronę w książce, na której skończyła czytać, po czym zamyka znajomy mi z okładki tom. Nie wiedzieć czemu, coś znowu ścisnęło mnie w żołądku na widok książki, którą podarowałem jej na święta, ale zignorowałem to uczucie. - Aż tak bardzo mnie nie lubisz, żeby się przede mną chować? - spytałem cicho, nie bardzo wiedząc, czy w ogóle chciałbym usłyszeć odpowiedź. Było mi naprawdę przykro, jak myślałem o tym, że dziewczyna ukrywa się gdzieś z mojej winy i najwyraźniej nie ma ochoty się ze mną spotykać, kiedy ja tak bardzo lubiłem z nią spędzać czas. Wcześniej wyglądało jednak na to, że i jej to wcale nie przeszkadza, więc kompletnie nie rozumiałem, o co jej chodziło. Westchnąwszy po raz kolejny, rozłożyłem ręce i swobodnie opuściłem je wzdłuż swojego ciała, niepewnie podchodząc do parapetu, na którym dziewczyna siedziała i wpatrywała się w okno. Chciałem jakąś nawiązać z nią kontakt wzrokowy, więc nie czekając na zaproszenie, wspiąłem się do góry i wskoczyłem na miejsce obok, tak, że siedziałem teraz twarzą do Aesung.
Westchnęłam głośno słysząc pytanie chłopaka, po czym pokręciłam głową i przewróciłam oczami mimo, że nie mógł tego zobaczyć, bo wpatrywałam się w okno. Problem był taki, że właśnie lubiłam go za bardzo, przez co sama utrudniałam sobie życie. Z tęsknotą pomyślałam o czasach, kiedy interesowały mnie tylko książki i czułam sympatię wyłącznie do swoich ulubionych bohaterów albo ewentualnie autorów. Wtedy wszystko było o wiele łatwiejsze. Kącikiem oka dostrzegłam ruch tuż obok mnie, więc mimowolnie skierowałam wzrok w tamtą stronę i tym samym zobaczyłam jak chłopak wspina się na parapet i siada obok. Trochę zaskoczył mnie jego widok, co sprawiło, że przez dłuższą chwilę nie mogłam przestać się w niego wpatrywać, ale w końcu objęłam kolana rękami i przyciągnęłam je do klatki piersiowej, by móc oprzeć na nich czoło. - Ile razy mam cię prosić o to, żebyś zostawił mnie samą? - odezwałam się w końcu, wzdychając przy tym głośno, chcąc jednak po prostu nabrać odrobinę więcej powietrza, bo trochę mi go brakowało. Miałam też wrażenie, że od tego całego stresu rozbolała mnie głowa, a nie miałam przy sobie żadnych środków przeciwbólowych.
Rozpogodziłem się nieco, kiedy Aesung w końcu na mnie spojrzała i napotkałem jej wzrok. Może i nie trwało to zbyt długo, bo dziewczyna zaraz znowu schowała twarz, tym razem opierając głowę na kolanach, ale nawet na chwila w jakiś sposób mnie ucieszyła. - Możesz nawet milion razy, a i tak nigdzie się stąd nie ruszę - odpowiedziałem całkiem poważnie, bo nie miałem zamiaru zostawiać jej znowu samej, żeby po raz kolejny zniknęła mi gdzieś na nie wiadomo jak długi czas. Te parę tygodni już i tak były zdecydowanie zbyt długie. - Szukałem cię - powiedziałem w końcu, trochę jakby z wyrzutem, ale nie chciałem, żeby dziewczyna odebrała to w jakiś dziwny sposób. Nie wściekałem się na nią za to, że tak po prostu zaczęła mnie unikać, było mi raczej przykro z tego powodu, tym bardziej, że zrobiła to tak nagle i niespodziewanie, że nawet nie zdążyłem jej zapytać o co właściwie mogłaby się obrazić. O ile w ogóle się obraziła, bo może po prostu naprawdę przestała mnie lubić i nie chciała się dłużej ze mną przyjaźnić? Potrząsnąłem głową, odrzucając od siebie tę myśl, jak to zwykłem ostatnio robić, bo już samo myślenie o tym wystarczająco mnie dołowało. - Długo chcesz się jeszcze tak chować? - spytałem, zbierając się w sobie i powoli wyciągając rękę w jej kierunku. Palcem trąciłem jej nogę, którą przysunęła blisko siebie i objęła ramionami.
- Nawet jeśli powiem, że nie chcę cię już widywać? - spytałam cicho, nie podnosząc przy tym głowy, więc mój głos był nieco przytłumiony. Po raz kolejny skorzystałam z okazji i wzięłam głęboki wdech, by tym samym nałapać odrobinę powietrza. Zrobiło mi się go trochę żal, kiedy powiedział nagle, że mnie szukał. Co prawda mogłam się tego spodziewać i właśnie tak myślałam, ale i tak bolało mnie to bardziej, kiedy wypowiedział te słowa na głos. Szybko przypomniałam sobie jednak, że przecież nie jestem jego jedyną znajomą i Myungsoo ma wiele osób, które znaczą dla niego tyle samo, a nawet więcej niż ja. Ja natomiast nie miałam nikogo poza nim, więc zdawałam sobie sprawę z tego, że to trochę niesprawiedliwe, a zaczęłam odczuwać to jeszcze bardziej kiedy przyłapałam się na tym, jaka zazdrosna potrafię być względem chłopaka. Przytaknęłam głową kilkakrotnie, mając nadzieję, że dostrzegł to i zrozumiał. Miałam ochotę chować się tak jeszcze przez wieki, najlepiej do końca świata, więc mógłby sobie po prostu pójść i zostawić mnie samą, zamiast męczyć. Poczułam, że palcem trącił moją nogę, ale ku swojej satysfakcji udało mi się nie zareagować na to w żaden sposób. Nie chciałam żeby zobaczył, że jego działania mają na mnie jakikolwiek wpływ, chciałam żeby się zniechęcił i zostawił mnie samą, żebym mogła zwinąć się w kulkę i płakać przez resztę wieczoru.
Wzruszyłem nieznacznie ramionami w odpowiedzi na pytanie dziewczyny. Gdyby naprawdę nie chciała mnie widywać, to pewnie w końcu po jakimś czasie pogodziłbym się z tą myślą i dałbym jej spokój, chociaż nie czułbym się z tym zbyt dobrze. Po prostu nie umiałem sobie wyobrazić, że dziewczyna naprawdę mogłaby chcieć się już ze mną nie spotykać, tym bardziej, że nigdy nie powiedziała mi tego wprost, a jedynie się ukrywała. - Nawet wtedy - odparłem jednak, spoglądając na dziewczynę. Aesung przytaknęła mi w odpowiedzi, kiedy spytałem, czy zamierza się jeszcze dalej chować, więc westchnąłem tylko głośno, zabierając od niej swoją rękę i składając obie dłonie na kolanach. Przyglądałem się im przez jakiś czas, bawiąc się przy tym swoimi palcami. - No to będę się chował razem z tobą - oznajmiłem po chwili, kątem oka zerkając na dziewczynę, siedzącą obok i czekając na jej reakcję. Odwróciłem się nieco w jej kierunku i podciągnąłem kolana pod brodę, tak, że siedziałem teraz w tej samej pozycji co ona, tyle że ja nie chowałem twarzy w kolanach, a spoglądałem na siedzącą naprzeciwko mnie Aesung. Objąłem rękami nogi, kładąc brodę wygodnie na kolanach, po czym odwróciłem na chwilę wzrok w stronę okna, przez które wcześniej spoglądała dziewczyna. - Czemu nie chcesz ze mną gadać? - zadałem jej kolejne pytanie, licząc, że przynajmniej na nie odpowie jakoś inaczej niż tylko kiwnięciem głowy.
Westchnęłam głośno i pokręciłam głową słysząc jego słowa, bo jeśli serio miał zamiar tak robić, to jeszcze bardziej mnie tym wkurzał. Czy to jego zdaniem miało jakikolwiek sens? Powinien sobie pójść i dać mi spokój. Swoją drogą, zastanawiało mnie czy Myungsoo zawsze jest taki uparty, czy po prostu rzeczywiście zależy mu na mnie na tyle, by nie reagował na moje wyganianie. Część mnie chciała powiedzieć mu coś naprawdę niemiłego żeby się zniechęcił, ale inna przed tym powstrzymywała, bo chyba nie zasługiwał na to, żebym go tak raniła. - Bo mnie boli - odparłam cicho na jego pytanie, prostując się przy tym, ale od razu skierowałam wzrok w stronę okna, by przypadkiem nie spojrzeć na Myungsoo. Okropnie korciło mnie żeby na niego popatrzeć, bo tak dawno nie miałam okazji tego robić, a poza tym nie mogłam uwierzyć, że jego włosy wróciły do normalnego stanu, ale wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Im mniej widziałam, tym byłam silniejsza, bo kto w sumie wie jak zareagowałabym na jego minę.
Widziałem, jak Aesung z niezadowoleniem kręci głową, ale nie zamierzałem nic z tym zrobić, ani tym bardziej ruszyć się z miejsca, z którego miałem naprawdę dobry na nią widok. - Co cię boli? - spytałem od razu, gdy tylko usłyszałem odpowiedź na swoje wcześniejsze pytanie. To dalej nie bardzo rozjaśniało całą tą sytuację, tym bardziej, że Aesung odpowiadała głównie krótkimi zdaniami, przez które w głowie pojawiało mi się jeszcze więcej pytań. Spoglądając wciąż na dziewczynę, postanowiłem przysunąć się odrobinę bliżej niej, więc puściłem nogi, które wcześniej obejmowałem i przekręciłem się trochę w bok, tak aby móc je swobodnie opuścić ku ziemi. Po chwili przesunąłem się w bok, tak, że niemal dotykałem czubków stóp Aesung. - Popatrz na mnie - poprosiłem, wyciągając jednocześnie rękę, żeby trącić palcem ramię dziewczyny. Od kiedy tylko tu przeszedłem, Aesung unikała patrzenia na mnie, przez co jeszcze trudniej było mi się z nią w ogóle w jakikolwiek sposób porozumieć.
Zawahałam się przez chwilę zanim zdecydowałam się odezwać. Nie chciałam, żeby źle zrozumiał moje słowa i przypadkiem nie zaczął przejmować się moim zdrowiem, które szczerze mówiąc było w całkiem niezłym stanie. - Serce - wyznałam w końcu, wyciągając rękę przed siebie, by móc nakreślić kilka niezbyt konkretnych rzeczy na szybie pokrytej białą mgiełką. Wiedziałam, że to prawdopodobnie nie powie mu zbyt wiele, ale nie przejęłam się tym ani trochę. Nie miałam zamiaru mu wyjaśniać czemu zachowuję się w taki sposób, nie chciałam nawet z nim rozmawiać. - Nie chcę - odparłam, uchylając się przy tym w bok, by uniknąć ręki chłopaka. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, bo tym działaniem zmuszał mnie do popatrzenia w jego stronę, albo przynajmniej cofnięcia jego dłoni swoją ręką. - Gdzie masz czapkę? - spytałam go jednak po chwili, wciąż na niego nie spoglądając. Zauważyłam to jednak wcześniej, a pomimo tego, że byłam na niego zła, wciąż się o niego martwiłam. Być może ja dla niego nie byłam aż tak ważna, ale on dla mnie był, więc nic dziwnego, że nie chciałam żeby się rozchorował.
Spojrzałem na nią, przekrzywiając przy tym odrobinę głowę, aby móc spojrzeć na jej twarz, ale mimo to, nic z niej nie wyczytałem. Aesung wciąż wpatrywała się w okno, teraz jednak palcem rysując po nim jakieś wzorki. - Czemu? Coś się stało? - podejrzewałem, że takie wypytywanie jej, musi dziewczynę denerwować, ale co miałem innego zrobić, skoro sama nie potrafiła powiedzieć, o co dokładnie jej chodziło? Wolałem się jej dopytać, tym bardziej, że jej odpowiedź mnie nieco zmartwiła, bo przecież kiedyś Aesung wspominała o tym, że ma problemy ze swoim sercem, a nieważne, co tym razem to było, chciałem, żeby poczuła się już lepiej. Słysząc jednak jej pytanie, uśmiechnąłem się lekko pod nosem na myśl, że chociaż dziewczyna wydaje się być na mnie zła i nie chce ze mną rozmawiać, to wciąż się o mnie martwi. Prawdę mówiąc, trochę mnie to uspokajało, bo wiedziałem przynajmniej, że jednak jeszcze interesuje ją mój los. - Nie wziąłem jej - odparłem, wzruszając przy tym ramionami. Wychodząc z zamku, rzeczywiście nie pomyślałem nawet o tym, żeby zabrać ze sobą czapkę. Złapałem po prostu za szalik i kurtę i wyszedłem, nie zastanawiając się nad resztą. Spojrzałem jednak na dziewczynę, która wcale nie była lepiej ubrana ode mnie, tym bardziej, że kurtką, którą powinna mieć na sobie, ogrzewała sobie nogi. - Nie jest ci tutaj za zimno?
W odpowiedzi na jego pytanie wzruszyłam tylko ramionami i pokręciłam głową. Nie miałam zamiaru opowiadać mu o tym, że oprócz złamanego serca wszystko jest ze mną w porządku. - W takim razie spadaj do siebie, bo tutaj się rozchorujesz - odparłam cicho, decydując się w końcu na niego popatrzeć i rzucając mu niezbyt miłe spojrzenie. Siedział blisko, co tylko mnie zdenerwowało, bo nie chciałam mieć go obok siebie. Nie radziłam sobie jednak dobrze z odgrywaniem takiej niemiłej, więc gdy pod koniec zdania zachciało mi się śmiać z tej całej absurdalnej sytuacji, musiałam powstrzymywać się od tego siłą. - Mózg ci zmarznie i uszy odpadną - zażartowałam, jakby było z czego, haha, jakże zabawnie. Taaa. Westchnęłam głośno i opuściłam wzrok z twarzy Myungsoo, by powrócić do rysowania palcem po oknie. Gwiazdka, którą narysowałam wcześniej zaczęła już znikać, więc zapełniłam jej miejsce kwiatkiem. Z niepokojem pomyślałam o tym, że chłopak nie wygląda tak dobrze, jak zwykle. Z jego twarzy można było łatwo wyczytać, że jest niezbyt radosny, a do tego zmęczony, przez co zakuło mnie nieprzyjemnie w brzuchu gdy uświadomiłam sobie, że mogłam się do tego przyczynić. - Jest normalnie - przyznałam szczerze, wzruszając przy tym ramionami. Kocyk ogrzewał mnie na tyle, że nie było mi zimno, ale nie mogłam powiedzieć, żeby w dzwonnicy było jakoś szczególnie ciepło. Tak jak powiedziałam, było normalnie. Trochę marzły mi kończyny, przez co dłonie chowałam w rękawach, a nogi dodatkowo przykrywałam, ale do tego byłam przyzwyczajona.
- Już ci mówiłem, że będę się chował z tobą - powiedziałem, wzruszając przy tym ramionami. Nie bardzo martwiłem się o to, czy zmarznę czy nie, teraz bardziej przejmowałem się tym, dlaczego Aesung wciąż się w takim ponurym nastroju i nie chce ze mną rozmawiać. Postanowiłem sobie jednak, że cierpliwie zaczekam, aż dziewczyna w końcu nieco się uspokoi i zacznie jakoś normalnie się odzywać. - Czemu jesteś taka niemiła? Zrobiłem coś nie tak? Starając się jakoś zwrócić jej uwagę, wyciągnąłem rękę i złapałem za rękaw jej granatowej bluzy. Nie chciałem za bardzo jej się narzucać, ale z drugiej strony zależało mi na tym, żeby z nią pogadać, więc w sumie nie widziałem innego wyjścia, jak mógłbym ją zaczepić. Delikatnie więc uniosłem jej rękę, którą akurat nie rysowała po szybie i zacząłem nią powoli wymachiwać w powietrzu, aż w końcu po dłuższej chwili odłożyłem ją na miejsce. - Nie chcę żebyś się przede mną chowała - powiedziałem w końcu cicho, zerkając na nią. Nie miałem pojęcia, jak miałbym ją przekonać do tego, żeby przestała mnie unikać, ale czułem się z tym naprawdę podle, bo miałem wrażenie, że zrobiłem jej coś złego, przez co w brzuchu wciąż czułem nieprzyjemne ściskanie.
- Wolę chować się sama, więc zostaw mnie w spokoju - odpowiedziałam od razu, zanim jeszcze w ogóle zdążył skończyć ostatnie słowo swojej wypowiedzi. Wiedziałam, że za parę godzin będę tego wszystkiego okropnie żałować i już kuło mnie w brzuchu na myśl o tym, że pewnie spędzę pół nocy na płakaniu w poduszkę, ale i tak nie cofnęłam tego, co powiedziałam. Moje serce łamało się na jeszcze mniejsze kawałeczki, bo odtrącałam od siebie swojego najlepszego przyjaciela. Co prawda teraz wrócił Howon, więc miałam jeszcze jego, ale nie wiedziałam czy uda nam się nawiązać taki sam rodzaj więzi, jaki łączył nas tyle lat temu, a przy Myungsoo czułam się lepiej, niż dobrze. Do niego czułam coś, czego nigdy prawdopodobnie nie miałam poczuć do swojego dawnego przyjaciela. Pokręciłam głową kilkakrotnie w odpowiedzi na jego pytania i przyznaję, że zabolało mnie trochę, kiedy nazwał mnie niemiłą pomimo tego, że celowo starałam się taka być. - Idź, Myungsoo, bo inaczej dalej będę się na tobie wyżywać - odezwałam się spokojniej po chwili, kiedy puścił już mój rękaw. Chciałam na niego nakrzyczeć, ale problem był taki, że właśnie nie zrobił niczego złego. To całe zajście było wyłącznie moją winą, a nie mogłam mu o tym powiedzieć. Właśnie dlatego zmusiłam się do tego, żeby go po prostu ostrzec, zanim stanę się jeszcze gorsza i zranię go o wiele bardziej. - Tak będzie lepiej - odezwałam się w końcu, próbując bardziej przekonać siebie niż jego. - Żadne z nas nie będzie cierpieć. Jego przynajmniej nikt nie zrani tak, jak ja robiłam to teraz, a ja nie będę musiała martwić się o to, że poczuję się niewystarczająco dobra i zostanę odrzucona.
Słysząc jej słowa, pokręciłem tylko głową, odrywając od niej swój wzrok i wlepiając go w swoje stopy, które zwisały kilkadziesiąt centymetrów nad schodami dzwonnicy. Dłońmi mocniej złapałem się parapetu, jakbym się bał, że zaraz z niego spadnę, a siedziałem przecież na nim przysunięty do samego końca. - Nigdzie stąd nie idę - powtórzyłem stanowczo, nie ruszając się ze swojego miejsca na milimetr. Aesung potrafiła być uparta, ale nie zamierzałem jej teraz ustępować. Nie, kiedy w końcu ją znalazłem. Musiałem przyznać, że jej słowa trochę mnie niepokoiły, bo nie miałem pojęcia o czym właściwie mówi. Mimowolnie czułem się jednak źle na myśl, że dziewczyna mogła przeze mnie cierpieć, a ja głupi nawet nie wiedziałem o co jej mogło chodzić. Mogłem się tylko domyślać i powstrzymywać palące poczucie winy, które pojawiało się za każdym razem, kiedy kątem oka zerkałem na jej przygnębioną twarz. - Problem chyba w tym, że bez ciebie wcale nie jest mi lepiej - powiedziałem w końcu, zaciskając dłonie jeszcze mocniej na kamieniu. Nie wiem, skąd u niej w ogóle pomysł, że lepiej będzie mi bez niej, kiedy przez ostatnie kilka tygodni nie robiłem nic, poza czekaniem na nią w przeróżnych miejscach, w których miałem nadzieję ją spotkać. - Powiedz mi, co się stało, Aesungie - poprosiłem jeszcze raz, odwracając głowę w jej kierunku. Coś wyraźnie ją trapiło, ale dziewczyna nie chciała wyznać co to, a przecież mogła mi o wszystkim powiedzieć, nie ważne jak głupie czy ważne to było.
Pokręciłam nieznacznie głową na jego słowa pomimo tego, że nieco podniosły mnie na duchu. Wiedziałam jednak, że chłopak tego po prostu nie przemyślał, bo nawet jeśli na razie wolał moją obecność od jej braku, to na dłuższą metę naprawdę mógł zmienić zdanie i byłam przekonana, że właśnie tak będzie. Zerknęłam na jego ręce, zaciśnięte mocno na parapecie. To wszystko bolało go wystarczająco mocno, a znaliśmy się dopiero kilka miesięcy. Drgnęłam kiedy nagle znowu się odezwał, kierując wzrok w moją stronę. Kolejny raz użył zdrobnienia mojego imienia, co wywołało dziwne dźganie w moim sercu i łaskotki w brzuchu. - Nic się nie stało - powiedziałam w końcu spokojnym tonem, spoglądając przy tym na chłopaka. - Po prostu przemyślałam kilka rzeczy i... To mnie boli, Myungsoo. Na razie to nic takiego, ale wiem, że z czasem może być gorzej. Było mi o wiele łatwiej, kiedy interesowałam się wyłącznie swoimi książkami. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby wyglądał tak żałośnie i smutno, więc automatycznie zrobiło mi się go żal. Przecież nawet nie zawinił. - A ty masz swoich znajomych... Nie jestem pewna, czy warto marnować życie i czas na kogoś takiego jak ja. Tylko ranię cię bez powodu - dodałam po chwili, opuszczając wzrok na swoje kolana. Było mi przykro, że mu o tym powiedziałam, ale nic nie mogłam na to poradzić, więc powstrzymywałam tylko napływające do oczu łzy. Skoro naprawdę go lubiłam, to powinnam zrobić wszystko żeby był szczęśliwy, a to oznaczało, że lepiej po prostu zerwać ze mną kontakt. Nie byłam człowiekiem, który łatwo dogadywał się z ludźmi, a kiedy już mi się to udawało, to psułam wszystko swoją zazdrością i chciwością. Zbyt dużo chciałam dla siebie, nie myśląc nawet o szczęściu osób, które tak bardzo kochałam.
Nie spuszczałem wzroku z dziewczyny, kiedy w końcu zaczęła mówić i jakby powoli się otwierać. Jej słowa dalej nie wyjaśniały dokładnie tego, dlaczego przez cały czas się ukrywała, prawdopodobnie w tej właśnie dzwonnicy, ale trochę już mi rozjaśniły w głowie. - Nie marnuję na ciebie czasu - odparłem, wzruszając przy tym ramionami. Przez moment wpatrywałem się w oczy Aesung, czując jak nieprzyjemne ściskanie w brzuchu nasila się coraz bardziej. - Lubię go z tobą spędzać i nie uważam tego za coś zmarnowanego. Szczerze powiedziałem dziewczynie, co sądzę na ten temat. Myślałem, że zdążyła już zauważyć, że lubię spędzać z nią czas bardziej, niż z kimkolwiek innym i nie miałem pojęcia, czy Aesung naprawdę uważa to za marnowanie swojego życia, czy specjalnie mówi mi niemiłe rzeczy, żebym się w końcu od niej odczepił. Problem jednak polegał na tym, że nie chciałem się od niej odczepiać, bo zależało mi na naszej znajomości. Mogła się więc na mnie wściekać za to, że jej nie słucham i wyżywać się na mnie do woli, ale nie pozwoliłbym jej tak po prostu sobie odejść. - Nie chowaj się już przede mną, Aesungie - poprosiłem cicho, powtarzając się kolejny raz tego dnia. Odwróciłem jednak wzrok od dziewczyny, skupiając się na czubkach swoich butów. - Nie chcę znowu zostać sam. Czując pieczenie w kącikach oczu, raz jeszcze ścisnąłem mocno parapet, po czym rozluźniłem nieco zdrętwiałe już palce i złożyłem je sobie na kolanach, bawiąc się teraz rękawami kurtki. Poczułem się naprawdę żałośnie, kiedy Aesung wspomniała, że czuła się lepiej wcześniej, zanim w ogóle zaczęła się ze mną zadawać. Trudno było mi się pogodzić z tą myślą, tym bardziej, że dziewczyna była dla mnie naprawdę kimś więcej, niż zwykłą znajomą, i choć powtarzałem sobie w głowie, że to co mówi, to pewnie nieprawda, to i tak czułem dziwną pustkę.
- Nie wiesz tego. Może niedługo się pokłócimy albo zrobię coś, za co mnie znienawidzisz i potem będziesz żałował czasu, który ze mną spędziłeś. Będziesz uważał go za zmarnowany, bo równie dobrze mogłeś rozwijać inne przyjaźnie i spędzać go z kimś, kto jest ode mnie lepszy - powiedziałam, wzruszając przy tym ramionami, jakby to było nic wielkiego. Kimś, kto bardziej cię doceni, pomyślałam, ale nie byłam w stanie powiedzieć tego na głos. Miałam ochotę uderzyć sobie w twarz za to, że próbowałam przekonać go do czegoś, w co sama kompletnie nie wierzyłam. Z trudem wytrzymałam tę parę tygodni, więc szczerze wątpiłam w to, czy dałabym radę unikać go przynajmniej jeszcze przez kolejny tydzień. Niby jak wyobrażałam sobie zerwanie z nim kontaktu..? Sama myśl o tym sprawiała, że czułam miliony igiełek wbijających się boleśnie w moje serce. Chwilę później Myungsoo wyglądał i brzmiał tak smutno, że chciało płakać mi się jeszcze bardziej, niż wcześniej. Szczerze mówiąc, to przez chwilę wydawało mi się, że on również mruga zbyt często i intynsywnie, więc wyglądało na to, iż też się od tego powstrzymuje. Nie wiedziałam czy to przez to, że mówię mu takie okropne rzeczy, czy dlatego, że naprawdę bolał go fakt, iż odrzucam jego przyjaźń. Robiłam to jednak dla naszego dobra, dla jego dobra. Odsunęłam od siebie kompletnie to, co powiedział parę chwil wcześniej - nie był sam, on nigdy nie był sam. Zawsze miał kogoś, kto był przy nim, nie miałam czego mu współczuć. A przynajmniej tak sobie wmawiałam. - Nie będę się chować - powiedziałam w końcu, przełykając przy tym nerwowo ślinę przed tym, co miałam z siebie zamiar wydobyć za chwilę. - Ale nie będę już spędzała z tobą czasu, Myungsoo. Wolę obserwować cię po cichu z daleka, bo wtedy wszystko wróci do normy.
Kręciłem głową, wsłuchując się w słowa Aesung, kompletnie nie przyjmując ich nawet do świadomości. Nie miałem ochoty słuchać bzdur, które dziewczyna wygadywała, bo zwyczajnie się z nimi nie zgadzałem. Niby jak miałbym kiedykolwiek żałował czasu spędzonego z Aesung? Nawet, gdybyśmy rzeczywiście mieli się kiedyś pokłócić i już więcej do siebie nie odezwać, to przecież nie mógłbym żałować chwil, które spędziliśmy razem. W końcu to wszystko odbierałem raczej za szczęśliwe wspomnienia, a nie za coś, czego warto żałować. Dopiero kiedy usłyszałem, jak dziewczyna stwierdza, że nie będzie się już chowała, podniosłem nagle głowę, kierując twarz w jej stronę. Poczułem małą iskierkę nadziei, która jednak zgasła tak szybko jak się pojawiła, gdy tylko moich uszu dotarła dalsza część zdania. - To nie fair - odparłem, gdy w końcu przetworzyłem w głowie to, co powiedziała przed sekundą Aesung. Nie miałem pojęcia, skąd się jej to wszystko wzięło, ale nie bardzo mnie to nawet obchodziło. Chciałem już tylko, żeby przestała mówić takie okropne rzeczy, przez które czułem, jakby ktoś wbijał mi w serce szpilka za szpilką. - Potrzebuję cię, Aesung - powiedziałem w końcu, spoglądając jej przy tym prosto w twarz. Mówiłem to całkiem szczerze i nie chciałem, żeby wzięła to za jakiś żart. Żałowałem trochę, że nie powiedziałem jej tego wcześniej, kiedy miałem ku temu sporo o wiele lepszych okazji, ale mimo wszystko, chciałem, żeby wiedziała. Bo naprawdę wolałbym sobie nie wyobrażać dalszego życia bez niej gdzieś w pobliżu.
Przyglądałam się uważnie chłopakowi, kiedy buntował się temu, co powiedziałam. Jego emocje były wypisane na twarzy, więc bez problemu chwilę wcześniej mogłam zauważyć wykwitającą w jego sercu nadzieję, która jednak prędko rozbiła się na milion kawałeczków. Coś w środku bez przerwy pytało mnie jak mogę robić mu coś takiego, jak mogę tak ranić osobę, na której tak bardzo mi zależy i którą chcę ochronić. Ale właśnie to robiłam, raniłam go przez chwilę, żeby potem nie musiał już cierpieć. Odrobinę zwątpiłam jednak w momencie kiedy powiedział, że mnie potrzebuje. Widziałam, że mówił zupełnie szczerze, a jego mina wyrażała już skraj desperacji. Musiało mu naprawdę zależeć na tym, żebym przestała próbować naprawić to w taki sposób. - Czemu musisz to wszystko utrudniać..? - zapytałam po chwili cicho, odrywając przy tym wzrok od jego twarzy. Rozluźniłam uścisk, w którym trzymałam swoje nogi, by móc schować ręce pomiędzy nie, a klatkę piersiową. W dzwonnicy robiło się coraz zimniej i chociaż nie odczuwałam tego na reszcie ciała, to stopy i dłonie miałam lodowate. Nie wiem, może to wcale nie było winą temperatury powietrza, a sytuacji w której się znalazłam. Nogi zdążyły mi już też zdrętwieć, bo Myungsoo siedział tak blisko, że nie mogłam ich wyprostować. W końcu odłożyłam książkę bliżej okna, kurtkę odsunęłam na bok, a sama przekręciłam się powoli tak, bym mogła usiąść ze zwisającymi w dół nogami. Tym samym pomiędzy mną a chłopakiem wytworzyło się sporo wolnej przestrzeni, na co nie narzekałam ani trochę. Czułam się o wiele swobodniej. - Naprawdę aż tak ci na tym zależy? - spytałam cicho po jakimś czasie, zerkając na niego kącikiem oka. Głowę oparłam o ścianę, a dłonie ponownie schowałam w rękawach. Chociaż wcześniej odpychałam tę możliwość od siebie rękami i nogami, to teraz było mi tak żal Myungsoo, że powoli zaczynałam rezygnować ze swoich planów.
- Nie chcę nic utrudniać, chcę tylko znowu się z tobą spotykać - odpowiedziałem na zadane przez nią pytanie, chociaż nie miałem pojęcia, czy w ogóle oczekuje na nie odpowiedzi. Nie chciałem stwarzać jej żadnych problemów, ale nie mogłem też sobie jej odpuścić, więc chcąc nie chcąc, musiałem coś z tym zrobić. Przyglądałem się wciąż dziewczynie, jak przestała obejmować swoje nogi i zmieniła pozycję, siedząc teraz w ten sam sposób co ja, tyle że teraz o wiele dalej ode mnie niż parę sekund wcześniej. Niby wcześniej w ogóle o tym nie pomyślałem, ale teraz zrobiło mi się trochę jakby zimniej, kiedy Aesung się ode mnie odsunęła. Zauważyłem, że jej chłód też już chyba zaczął doskwierać, bo chowała dłonie w rękawach. - Jeszcze tego nie zauważyłaś? - odparłem pytająco. Naprawdę sądziłem, że dziewczyna zdążyła już zauważyć, jak bardzo ją lubię, w końcu to z nią spędzałem ostatnio większość swojego czasu i mówiłem o rzeczach, którymi nie dzieliłem się z pierwszymi lepszymi osobami. - Gdyby mi nie zależało, już dawno bym sobie poszedł - dodałem, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami. Widząc, jak Aesung drży już z zimna, przysunąłem się odrobinę w jej stronę, zachowując jednak między nami spory odstęp, bo wątpiłem, żeby życzyła sobie teraz mojej bliższej obecności. Wyciągnąłem jednak przed siebie ręce i poprawiłem nieco koc, którym była przykryta, tak aby opatulał ją szczelniej z każdej strony.
- Myślałam, że może po prostu chcesz być dla mnie miły - odparłam w końcu, wzruszając przy tym ramionami. Przecież Myungsoo zawsze był dla mnie uprzejmy, nawet wtedy, gdy mnie nie znał i podejrzewam, że traktował tak wszystkich. Mógł po prostu mieć zbyt dobre serce, albo mogło być mu mnie żal, bo zawsze siedziałam sama i nie miałam żadnych znajomych. Jego słowa sprawiły jednak, że od razu zrobiło mi się milej, ale też zachciało płakać, bo wyglądało na to, że faktycznie zależy mu na naszej przyjaźni. Złapałam koc mocniej w dłonie, kiedy chłopak nachylił się by szczelniej mnie nim opatulić. Sam fakt, że zauważył iż jest mi zimno sprawił, że automatycznie zrobiło mi się trochę cieplej. To jednak nie zmieniało faktu, że spędziłam w dzwonnicy cały dzień, a potem nabawiłam się stresującej sytuacji, więc powinnam chyba jakoś się rozgrzać żeby nie złapać żadnego chorobska. - Zimno mi i zjadłabym coś słodkiego - mruknęłam cicho, wgapiając się przy tym w schody znajdujące się tuż pod nami. - Jakieś cukierki. Więc chyba wrócę już do Hogwartu. Siedziałam tak jednak jeszcze przez parę sekund, po czym zsunęłam się ostrożnie z parapetu. Zwykle było to dosyć łatwe, ale tym razem Myungsoo usiadł po stronie, gdzie schody były wyżej, więc musiałam zeskoczyć niżej niż zawsze. Na szczęście udało mi się wyjść z tego bez żadnych uszczerbków na zdrowiu, dzięki czemu odsunęłam na bok koc i zwinęłam go kilka razy. Odłożyłam go obok chłopaka, po czym sięgnęłam po swoją kurtkę, by wyjąć z jej rękawa szalik. Owinęłam go dwukrotnie na swojej szyi, po czym w końcu włożyłam kurtkę i ostrożnie ją zapięłam. Spojrzałam jeszcze na chłopaka i zlustrowałam uważnie jego twarz. Nie miałam pojęcia co sobie myśli, więc po chwili postanowiłam się odezwać. - Zostajesz tutaj?- spytałam go cicho, sięgając przy tym po koc. Logiczne było, że na pewno nie ma takiego zamiaru, ale nie chciałam zostawiać go tak wrednie, bez słowa. - Czy wracasz ze mną? W moim brzuchu momentalnie pojawiło się dziwne uczucie, coś pomiędzy szczypaniem a łaskotaniem, ale zignorowałam je i wzięłam do rąk książkę, którą wcześniej czytałam. Nie mogłam jej tam zostawić biorąc pod uwagę to, że już i tak prawdopodobnie nigdy nie miałam tam wrócić, skoro mnie nakrył.
Wzruszyłem ramionami, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Rzeczywiście, chciałem być dla niej miły, ale to tylko dlatego, że zwyczajnie ją polubiłem. Nie robiłem tego, żeby być po prostu miłym, tylko dlatego, żeby pokazać jej jak bardzo ją lubię. - Bo chcę - przyznałem w końcu, nie spuszczając z niej wzroku. - Ale nie robię tego, bo tak trzeba, po postu cię lubię, Aesung. Uśmiechnąłem się lekko do siebie, słysząc jak dziewczyna wspomina o cukierkach. Zmartwiło mnie to, że musi być naprawdę zmarznięta, bo podejrzewałem, że siedziała tu dosyć długo, a mi samemu robiło się już powoli chłodno, a przyszedłem tutaj niedawno. W końcu Aesung zsunęła się powoli z parapetu, zeskakując na schody. Przyznam, że na moment wstrzymałem oddech, bo bałem się, żeby przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Dziewczyna bezpiecznie wylądowała na dole i zaraz zaczęła się ubierać. Gdy uniosła głowę i złapałem z nią kontakt wzrokowy, uśmiechnąłem się do niej nieśmiało, słysząc jej pytanie. - Idę z tobą - odpowiedziałem, czując łaskotki w brzuchu na myśl, że znowu możemy przynajmniej przez trochę pobyć razem. Nie miałem pojęcia, czy dziewczynie już przeszło, spodziewałem się, że pewnie nie, ale miło było wiedzieć, że nie odrzuca znowu mojego towarzystwa. Nie czekając już dłużej, sam ześlizgnąłem się z parapetu i wylądowałem obok Aesung, która była już gotowa do wyjścia. Jeszcze raz rozejrzałem się po dzwonnicy, zastanawiając się, ile w ogóle czasu spędziła tutaj dziewczyna i czy przychodziła się tutaj ukrywać codziennie. Miałem nadzieję, że jeśli tak, to przynajmniej dbała o to, żeby nie marznąć. - Chcesz... Chcesz się iść napić gorącej czekolady? - spytałem niepewnie, zerkając przy tym na Aesung. Wcześniej wspomniała, że jej zimno i że zjadłaby coś słodkiego, a gorąca czekolada była chyba najlepszym znanym mi na to rozwiązaniem.
Tak jak przypuszczałam, Myungsoo odpowiedział, że wróci do szkoły razem ze mną, więc przytaknęłam kilkakrotnie głową i obserwowałam jak schodzi z parapetu. Stanął na jednym z górnych schodków, przez co wydawał się jeszcze wyższy niż zwykle, a jego buzia wyglądała o wiele lepiej, niż parę chwil wcześniej. Wyraźnie podniosłam go tym na duchu, co z jednej strony mnie cieszyło, ale z drugiej denerwowało, bo moje plany legły w gruzach. Nie mogłam go już unikać, nie chciałam żeby znowu się tak smucił, tym bardziej z mojego powodu. Spojrzałam na niego zaskoczona kiedy nagle zaproponował żebyśmy poszli napić się gorącej czekolady. Było mi naprawdę zimno, a do tego miałam ochotę na coś słodkiego, więc taki napój byłby w moim przypadku strzałem w dziesiątkę. Jedyny problem był taki, że wtedy musiałabym spędzić jeszcze więcej czasu w towarzystwie Myungsoo, przez co zapewne zraniłabym go jeszcze nie raz. Głupio było mi jednak odrzucić jego propozycję, bo już wyobrażałam sobie jego minę i na samą myśl o tym czułam nieprzyjemne kłucie w brzuchu. Nieśmiało przytaknęłam więc kilka razy głową, po czym wskazałam nią dół schodów. Nie czekając na reakcję chłopaka złapałam się balustrady i zaczęłam powoli schodzić w dół, lustrując dokładnie wzrokiem to miejsce. Zerknęłam jeszcze na parapet by sprawdzić, czy wszystko wzięłam, a po chwili przebrnęłam już przez ciemności, które ogarniały niższe poziomy wieży. Nie czułam potrzeby oświetlania sobie drogi, znałam te schody już wystarczająco dobrze. Na dole zaczekałam jeszcze aż dołączy do mnie Myungsoo, po czym zgasiłam lampę w pobliżu parapetu, którą wcześniej zapaliłam, by móc czytać.
Stojąc kilka stopni wyżej niż Aesung, przyglądałem się jej z góry. Teraz wydawała się być jeszcze drobniejsza niż zwykle, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Uśmiechnąłem się do niej odrobinę radośniej, gdy przystała na moją propozycję i przytaknęła głową, kiedy spytałem czy chciałaby iść na gorącą czekoladę. Cieszyło mnie, że mi nie odmówiła, bo przecież wcale nie musiała tego robić, a mimo to się zgodziła. Widząc, jak podbródkiem wskazuje schody, odczekałem chwilę, aż ruszy przed siebie, po czym podążyłem za nią. Dziewczyna nie zawracała sobie głowy oświetlaniem drogi, ale ja, dla swojego i jej bezpieczeństwa, wyciągnąłem różdżkę i nieco oświetliłem pomieszczenie, z którego właśnie wychodziliśmy. Przez całą drogę w dół dzwonnicy Aesung nie odezwała się ani słowem, ale nie czułem się przez to jakoś szczególnie źle. W sumie wystarczało mi to, że idziemy razem przed siebie i że dziewczyna nigdzie przede mną nie ucieka. Gdy tylko dotarłem na dół, dziewczyna już czekała na mnie przy schodach, więc zaraz podążyłem w stronę drzwi, by je dla niej otworzyć. Aesung zgasiła światło, które wcześniej zapewne sama zapaliła i opuściliśmy dzwonnicę, która przez jakiś czas robiła za kryjówkę dziewczyny. Wychodząc na świeże powietrze, opatuliłem się szczelniej szalikiem, bo zdążyła się już zrobić ciemniej i zimniej, a chłodny wiatr wiał mi prosto w twarz. W końcu powoli ruszyliśmy przez zalegający na ziemi śnieg przed siebie, w kierunku wejścia do zamku. Biały puch trzeszczał pod naszymi stopami, zwiastując tym samym kolejną mroźną noc. [Z/L] x2
Jak każdego dnia od dłuższego czasu siedziałam zaszyta na schodach prowadzących w górę jednej z dzwonnic, rozłożona wygodnie na szerokim parapecie. Na kolanach trzymałam jedno z dzieł Gilderoya Lockharta, ale mimo tego wciąż spoglądałam na dół przez okno i obserwowałam zaśnieżone błonia Hogwartu, na których i tak, szczerze mówiąc, nie działo się nic ciekawego. Wszyscy mijali dzwonnice nawet na nie nie spoglądając, zupełnie jakby ich tam nie było i głównie dlatego uznałam je za świetne miejsce na kryjówkę.
OdpowiedzUsuńOpamiętałam się w końcu i podciągnęłam na głowę koc, którym byłam opatulona. Kurtka leżała na moich stopach, by przynajmniej trochę je ogrzewać. Nie było mi zimno, w końcu miałam na sobie grubą bluzę, ale już dawno doszłam do wniosku, że lepiej przynosić ze sobą koc, bo jednak bez niego byłoby o wiele gorzej. Dzwonnice nie były ogrzewane, a zima robiła swoje.
Spojrzałam w dół na książkę, starając się skupić na wypisanych w niej słowach. Była niezwykle ciekawa, właściwie, to byłam skłonna przyznać jej miano mojej ulubionej książki Gilderoya Lockharta, ale tego dnia coś nie dawało mi spokoju i nie pozwalało się skupić. Westchnęłam głośno, zaczynając czytać całą stronę od nowa, bo nie miałam zielonego pojęcia co działo się w lekturze kilka chwil wcześniej.
Nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z zamku, żeby pooddychać trochę świeżym powietrzem. Ostatnio nie miałem nic innego do roboty, poza chodzeniem na zajęcia i siedzeniem w pokoju, więc jakoś tak wyszło, że gdy zbliżał się wieczór, wychodziłem po prostu na dwór, żeby dotlenić trochę mózg i zrobić może coś bardziej ambitniejszego niż leżenie i gapienie się w sufit.
OdpowiedzUsuńIdąc przed siebie, rozkopywałem śnieg, zalegający jeszcze na placu, z którego wznosiły się dwie wysokie wieże, pełniące funkcje dzwonnic. Normalnie przeszedłbym pewnie obok nich obojętnie, ale zauważyłem, że w oknie jednej z nich pali się światło, co raczej nie było normalnym zjawiskiem. Chociaż może jednak było, tylko zwyczajnie tego nigdy nie zauważałem? W każdym razie, zaintrygowany, dziwnym czy też nie, zjawiskiem, skierowałem się prosto do wejścia, prowadzącego w górę dzwonnicy południowej. Na dworze nie było jeszcze zupełnie ciemno, robiło się już jednak szarawo, a w środku wcale nie było jaśniej, bo okien w murze zdecydowanie nie było zbyt wiele, więc nie chcąc zrobić sobie krzywdy na schodach, wyciągnąłem z kieszeni różdżkę i korzystając z zaklęcia lumos, rozświetlałem nią sobie drogę.
Nie wiedziałem właściwie, czego miałbym się spodziewać, ale widok, jaki zastałem, gdy dotarłem do miejsca,z którego sączyło się jasne światło, z pewnością byłby na końcu listy spodziewanych przeze mnie rzeczy. Na jednym z parapetów, jak gdyby nigdy nic siedziała Aesung, której nie udało mi się spotkać ani razu przez ostatnie kilka tygodni. Poczułem, jak żołądek przewraca mi się do góry nogami i coś ściska mnie wewnątrz na widok znajomej twarzy. Przez dłuższą chwilę wgapiałem się w siedzącą postać, trzymającą na kolanach książkę, nie wiedząc co właściwie miałbym powiedzieć.
- Cześć, Aesung - powiedziałem w końcu niepewnie, przystając trochę bliżej miejsca, w którym siedziała dziewczyna. - Tutaj się chowałaś cały ten czas?
Siedziałam sobie spokojnie, starając skupić się na książce, kiedy do moich uszu dotarł cichy odgłos zamykanych drzwi. Uniosłam głowę, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu intruza, ale nikogo nie zobaczyłam. Wzruszyłam ramionami i pomyślałam, że zwyczajnie musiało mi się wydawać, po czym wróciłam do lektury. Odrobinę się martwiłam, ale pocieszał mnie fakt, że przecież nikt nie chodził do dzwonnic. No, może poza Filchem. Pech chciał, że myśl o szkolnym woźnym zestresowała mnie jeszcze bardziej, bo pewnie nie byłby zadowolony z mojej obecności i możliwe było, że w nagrodę wlepi mi szlaban. Ale hej, w końcu spędziłam w tej wieży już tyle dni, a nikt nigdy nie kręcił się nawet w pobliżu. Wydawała się zupełnie zapomniana, tak samo zresztą, jak druga dzwonnica, znajdująca się po przeciwnej stronie.
OdpowiedzUsuńGilderoy Lockhart opowiadał właśnie o tym, jak zamieszkał w jaskini Yeti i razem piekli kiełbaski na rożnie, kiedy ze skupienia wyrwał mnie znajomy głos. Nerwowo przełknęłam ślinę, powstrzymując się przed poderwaniem głowy z nad książki, chociaż moje ciało samoistnie się do tego przyczyniało. Nie chciałam go tam zobaczyć.
Jakim cudem.
Unikałam go przez tak długi czas, nie spotkałam go nawet wtedy, kiedy błąkałam się po szkole w miejscach, gdzie bez problemu mógł na mnie wpaść, a on odnalazł mnie w dzwonnicy. Ironia losu.
Kiwnęłam głową nieznacznie, nie chcąc okazać, jak bardzo jestem zestresowana.
- Cześć - odpowiedziałam cicho, nie podnosząc wzroku z książki, która leżała na moich kolanach. Celowo pominęłam pytanie, które mi zadał; wiedział, że się przed nim chowałam. Czy to naprawdę było tak oczywiste..?
Miałam ochotę szybko pozbierać swoje rzeczy i wybiec, ale było ich zbyt wiele. Postanowiłam poczekać jeszcze przez chwilę, mając nadzieję, że w końcu sam sobie pójdzie i nie będę musiała stamtąd uciekać.
Niepewnie rozejrzałem się dookoła, lustrując uważnie pomieszczenie, w którym siedziała dziewczyna. Raczej nie było tu zbyt przytulnie i chociaż było cieplej niż na dworze, bo nie wiało i nie padał tutaj śnieg, to mury mimo wszystko nie dawały wystarczająco dużo ciepła, by móc sobie tutaj urządzać kryjówkę na dłuższy czas. Westchnąłem głośno i w końcu zatrzymałem wzrok na Aesung, która wciąż wlepiała wzrok w kartki książki, nie chcąc najwyraźniej na mnie spoglądać. Włosy miała zaplątane w warkocz, a do tego opatuliła się miękkim, jasnym kocem. Cieszyłem się, że przynajmniej wzięła go ze sobą i miałem nadzieję, że dzięki niemu nie marznie.
OdpowiedzUsuń- Czemu się przede mną chowasz? - spytałem, nie odrywając od niej wzroku. Bolała mnie sama myśl, że dziewczyna to akurat przede mną się tutaj ukrywała, ale nie widziałem raczej innego wytłumaczenia dla tej sprawy. Przez dłuższy czas szukałem jej po całym zamku, praktycznie dzień w dzień, mając nadzieję, że w końcu gdzieś na nią trafię, ale Aesung jakby specjalnie wybierała sobie miejsca, w których mnie nie było. Nie widywałem jej już nawet w pokoju wspólnym, gdzie zwykle siedziała z nosem schowanym w książce.
- Coś się stało? - zadałem kolejne pytanie, zanim w ogóle otrzymałem jakąkolwiek reakcję na pierwsze. Chciałem się jednak dowiedzieć, czemu dziewczyna przesiaduje na parapecie dzwonnicy, zamiast w ciepłym i przytulnym salonie. Prawdopodobnie zwyczajnie mnie unika, ale nie umiałem zrozumieć, dlaczego właściwie to robi, bo przecież chyba nie zrobiłem niczego złego? Może jednak Aesung uznała, że nie chce się już ze mną przyjaźnić i nie chciała mi o tym powiedzieć? W głowie pojawiały mi się same nieprzyjemne wytłumaczenia, więc potrząsnąłem nią szybko, pozbywając się okropnych myśli.
Nie musiałam długo czekać, żeby chłopak zaczął bombardować mnie pytaniami, na które niekoniecznie chciałam odpowiadać. Nieznacznie wzruszyłam ramionami, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem, bym przypadkiem się nie złamała. Musiałam zrobić to, co już dawno sobie postanowiłam.
OdpowiedzUsuń- Idź sobie - poprosiłam cicho, nie odrywając wzroku od książki, którą trzymałam na kolanach. Mój wzrok błądził po literach, które jednak nie składały się w całość, więc mój mózg kompletnie ich nie rejestrował.
Było mi trochę głupio, że jestem dla niego taka niemiła, bo przecież tak naprawdę nie zrobił mi niczego złego, a mój obrażony nastrój zdążył już dawno ze mnie spłynąć. W czasie, kiedy czułam się jednak zraniona, obiecałam sobie, że koniec z naszą przyjaźnią, skoro to wszystko ma mnie boleć tak bardzo. Mój honor nie pozwalał mi złamać obietnicy, którą sobie wtedy dałam, a poza tym nie chciałam cierpieć jeszcze bardziej. Te kilka tygodni, które spędziłam sama, wystarczały mi w zupełności. Nawet zdążyłam się już od niego odzwyczaić i nie myślałam o nim tak często, jak wcześniej.
- Chcę być sama - dodałam po chwili, wciąż nie spoglądając w jego stronę. Zamiast tego wyjrzałam na zewnątrz przez okno, które w kilku miejscach zaparowało się od mojego oddechu. Nie chciałam być sama, nie chciałam żeby mnie zostawiał, ale lepiej było pocierpieć przez chwilę, niż przez kilka miesięcy i żałować, że nie potrafiłam postawić na swoim.
Słysząc jej słowa, od razu pokręciłem głową, chociaż dziewczyna nie mogła tego zauważyć. Westchnąłem jednak głośno i zacisnąłem dłonie w pięści, wpychając je jednocześnie do kieszeni kurtki. Nie po to tyle czasu ją szukałem, żeby teraz sobie odejść, kiedy udało mi się ją w końcu znaleźć.
OdpowiedzUsuń- Nigdzie nie idę - odparłem stanowczo. Głupio było mi się jej naprzykrzać, tym bardziej, że Aesung wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że nie chce mnie oglądać, ale z drugiej strony równie głupio było mi w tym momencie odejść, bo mimo wszystko, zdążyłem się już za nią stęsknić. Nie miałem nawet pojęcia, dlaczego dziewczyna tak nagle zniknęła i przestała pojawiać się w miejscach, w których wcześniej bez problemu mogłem ją spotkać. Domyślałem się, że pewnie musiałem coś jej zrobić, nawet jeśli nie celowo, to i tak, ale nie wiedziałem co to w ogóle mogło być, więc chyba należało mi się przynajmniej jakieś wyjaśnienie, racja? Nikt nikogo nie unika od tak sobie, i to przez dobre kilka tygodni.
- Czemu mnie unikasz? - spytałem, nie dając za wygraną i powtarzając swoje wcześniejsze pytanie. Wcześniej Aesung na nie nie odpowiedziała, ale liczyłem na to, że w końcu to zrobi. Albo przynajmniej na mnie spojrzy i przestanie się już chować.
- W takim razie ja sobie pójdę - odparłam bez wahania, wzdychając przy tym głośno.
OdpowiedzUsuńNie miałam najmniejszej ochoty jeszcze się stamtąd ruszać, zostało sporo czasu, który mogłam spędzić tego wieczoru na czytaniu, ale Myungsoo nie pozostawiał mi większego wyboru. Swoją drogą, to dotarło do mnie, że właśnie straciłam jedyne miejsce, w którym czułam się tak bezpiecznie i będę musiała znaleźć sobie coś innego. W głowie już migały mi obrazy przeróżnych zakamarków, w których mogłabym się zaszyć, ale i tak żałowałam, że nie będę mogła zostać w dzwonnicy. Co prawda okropnie bałam się tego, że nagle skądś pojawi się pająk i będę musiała stamtąd uciec, ale dotychczas nie przytrafiło mi się nic takiego.
Miałam nadzieję, że chłopak uzna, iż lepiej jednak dać mi spokój i sobie pójdzie, ale nie ruszył się z miejsca. Coraz bardziej mnie to denerwowało.
- No idź sobie - mruknęłam po chwili, wtykając w książkę zwiniętą na pół kartkę, której używałam jako zakładki. Zauważyłam, że na dworze zaczyna prószyć śnieg, co było dosyć dziwne biorąc pod uwagę, że zima powoli dobiegała końca i biały puch zaczynał już powoli topnieć.
Skrzyżowałem ręce na piersi, cierpliwie czekając na odpowiedź Aesung, która w ogóle nie była chyba w nastroju do rozmów. Cóż, w końcu unikała mnie tak długo, a teraz pewnie kompletnie się mnie tutaj nie spodziewała, co właściwie równie mogłem powiedzieć i o niej.
OdpowiedzUsuń- Nie bądź taka uparta - powiedziałem w końcu, przyglądając się, jak dziewczyna zaznacza stronę w książce, na której skończyła czytać, po czym zamyka znajomy mi z okładki tom. Nie wiedzieć czemu, coś znowu ścisnęło mnie w żołądku na widok książki, którą podarowałem jej na święta, ale zignorowałem to uczucie.
- Aż tak bardzo mnie nie lubisz, żeby się przede mną chować? - spytałem cicho, nie bardzo wiedząc, czy w ogóle chciałbym usłyszeć odpowiedź. Było mi naprawdę przykro, jak myślałem o tym, że dziewczyna ukrywa się gdzieś z mojej winy i najwyraźniej nie ma ochoty się ze mną spotykać, kiedy ja tak bardzo lubiłem z nią spędzać czas. Wcześniej wyglądało jednak na to, że i jej to wcale nie przeszkadza, więc kompletnie nie rozumiałem, o co jej chodziło.
Westchnąwszy po raz kolejny, rozłożyłem ręce i swobodnie opuściłem je wzdłuż swojego ciała, niepewnie podchodząc do parapetu, na którym dziewczyna siedziała i wpatrywała się w okno. Chciałem jakąś nawiązać z nią kontakt wzrokowy, więc nie czekając na zaproszenie, wspiąłem się do góry i wskoczyłem na miejsce obok, tak, że siedziałem teraz twarzą do Aesung.
Westchnęłam głośno słysząc pytanie chłopaka, po czym pokręciłam głową i przewróciłam oczami mimo, że nie mógł tego zobaczyć, bo wpatrywałam się w okno. Problem był taki, że właśnie lubiłam go za bardzo, przez co sama utrudniałam sobie życie. Z tęsknotą pomyślałam o czasach, kiedy interesowały mnie tylko książki i czułam sympatię wyłącznie do swoich ulubionych bohaterów albo ewentualnie autorów. Wtedy wszystko było o wiele łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńKącikiem oka dostrzegłam ruch tuż obok mnie, więc mimowolnie skierowałam wzrok w tamtą stronę i tym samym zobaczyłam jak chłopak wspina się na parapet i siada obok. Trochę zaskoczył mnie jego widok, co sprawiło, że przez dłuższą chwilę nie mogłam przestać się w niego wpatrywać, ale w końcu objęłam kolana rękami i przyciągnęłam je do klatki piersiowej, by móc oprzeć na nich czoło.
- Ile razy mam cię prosić o to, żebyś zostawił mnie samą? - odezwałam się w końcu, wzdychając przy tym głośno, chcąc jednak po prostu nabrać odrobinę więcej powietrza, bo trochę mi go brakowało. Miałam też wrażenie, że od tego całego stresu rozbolała mnie głowa, a nie miałam przy sobie żadnych środków przeciwbólowych.
Rozpogodziłem się nieco, kiedy Aesung w końcu na mnie spojrzała i napotkałem jej wzrok. Może i nie trwało to zbyt długo, bo dziewczyna zaraz znowu schowała twarz, tym razem opierając głowę na kolanach, ale nawet na chwila w jakiś sposób mnie ucieszyła.
OdpowiedzUsuń- Możesz nawet milion razy, a i tak nigdzie się stąd nie ruszę - odpowiedziałem całkiem poważnie, bo nie miałem zamiaru zostawiać jej znowu samej, żeby po raz kolejny zniknęła mi gdzieś na nie wiadomo jak długi czas. Te parę tygodni już i tak były zdecydowanie zbyt długie.
- Szukałem cię - powiedziałem w końcu, trochę jakby z wyrzutem, ale nie chciałem, żeby dziewczyna odebrała to w jakiś dziwny sposób. Nie wściekałem się na nią za to, że tak po prostu zaczęła mnie unikać, było mi raczej przykro z tego powodu, tym bardziej, że zrobiła to tak nagle i niespodziewanie, że nawet nie zdążyłem jej zapytać o co właściwie mogłaby się obrazić. O ile w ogóle się obraziła, bo może po prostu naprawdę przestała mnie lubić i nie chciała się dłużej ze mną przyjaźnić? Potrząsnąłem głową, odrzucając od siebie tę myśl, jak to zwykłem ostatnio robić, bo już samo myślenie o tym wystarczająco mnie dołowało.
- Długo chcesz się jeszcze tak chować? - spytałem, zbierając się w sobie i powoli wyciągając rękę w jej kierunku. Palcem trąciłem jej nogę, którą przysunęła blisko siebie i objęła ramionami.
- Nawet jeśli powiem, że nie chcę cię już widywać? - spytałam cicho, nie podnosząc przy tym głowy, więc mój głos był nieco przytłumiony. Po raz kolejny skorzystałam z okazji i wzięłam głęboki wdech, by tym samym nałapać odrobinę powietrza.
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się go trochę żal, kiedy powiedział nagle, że mnie szukał. Co prawda mogłam się tego spodziewać i właśnie tak myślałam, ale i tak bolało mnie to bardziej, kiedy wypowiedział te słowa na głos. Szybko przypomniałam sobie jednak, że przecież nie jestem jego jedyną znajomą i Myungsoo ma wiele osób, które znaczą dla niego tyle samo, a nawet więcej niż ja. Ja natomiast nie miałam nikogo poza nim, więc zdawałam sobie sprawę z tego, że to trochę niesprawiedliwe, a zaczęłam odczuwać to jeszcze bardziej kiedy przyłapałam się na tym, jaka zazdrosna potrafię być względem chłopaka.
Przytaknęłam głową kilkakrotnie, mając nadzieję, że dostrzegł to i zrozumiał. Miałam ochotę chować się tak jeszcze przez wieki, najlepiej do końca świata, więc mógłby sobie po prostu pójść i zostawić mnie samą, zamiast męczyć. Poczułam, że palcem trącił moją nogę, ale ku swojej satysfakcji udało mi się nie zareagować na to w żaden sposób. Nie chciałam żeby zobaczył, że jego działania mają na mnie jakikolwiek wpływ, chciałam żeby się zniechęcił i zostawił mnie samą, żebym mogła zwinąć się w kulkę i płakać przez resztę wieczoru.
Wzruszyłem nieznacznie ramionami w odpowiedzi na pytanie dziewczyny. Gdyby naprawdę nie chciała mnie widywać, to pewnie w końcu po jakimś czasie pogodziłbym się z tą myślą i dałbym jej spokój, chociaż nie czułbym się z tym zbyt dobrze. Po prostu nie umiałem sobie wyobrazić, że dziewczyna naprawdę mogłaby chcieć się już ze mną nie spotykać, tym bardziej, że nigdy nie powiedziała mi tego wprost, a jedynie się ukrywała.
OdpowiedzUsuń- Nawet wtedy - odparłem jednak, spoglądając na dziewczynę.
Aesung przytaknęła mi w odpowiedzi, kiedy spytałem, czy zamierza się jeszcze dalej chować, więc westchnąłem tylko głośno, zabierając od niej swoją rękę i składając obie dłonie na kolanach. Przyglądałem się im przez jakiś czas, bawiąc się przy tym swoimi palcami.
- No to będę się chował razem z tobą - oznajmiłem po chwili, kątem oka zerkając na dziewczynę, siedzącą obok i czekając na jej reakcję. Odwróciłem się nieco w jej kierunku i podciągnąłem kolana pod brodę, tak, że siedziałem teraz w tej samej pozycji co ona, tyle że ja nie chowałem twarzy w kolanach, a spoglądałem na siedzącą naprzeciwko mnie Aesung. Objąłem rękami nogi, kładąc brodę wygodnie na kolanach, po czym odwróciłem na chwilę wzrok w stronę okna, przez które wcześniej spoglądała dziewczyna.
- Czemu nie chcesz ze mną gadać? - zadałem jej kolejne pytanie, licząc, że przynajmniej na nie odpowie jakoś inaczej niż tylko kiwnięciem głowy.
Westchnęłam głośno i pokręciłam głową słysząc jego słowa, bo jeśli serio miał zamiar tak robić, to jeszcze bardziej mnie tym wkurzał. Czy to jego zdaniem miało jakikolwiek sens? Powinien sobie pójść i dać mi spokój.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, zastanawiało mnie czy Myungsoo zawsze jest taki uparty, czy po prostu rzeczywiście zależy mu na mnie na tyle, by nie reagował na moje wyganianie. Część mnie chciała powiedzieć mu coś naprawdę niemiłego żeby się zniechęcił, ale inna przed tym powstrzymywała, bo chyba nie zasługiwał na to, żebym go tak raniła.
- Bo mnie boli - odparłam cicho na jego pytanie, prostując się przy tym, ale od razu skierowałam wzrok w stronę okna, by przypadkiem nie spojrzeć na Myungsoo. Okropnie korciło mnie żeby na niego popatrzeć, bo tak dawno nie miałam okazji tego robić, a poza tym nie mogłam uwierzyć, że jego włosy wróciły do normalnego stanu, ale wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Im mniej widziałam, tym byłam silniejsza, bo kto w sumie wie jak zareagowałabym na jego minę.
Widziałem, jak Aesung z niezadowoleniem kręci głową, ale nie zamierzałem nic z tym zrobić, ani tym bardziej ruszyć się z miejsca, z którego miałem naprawdę dobry na nią widok.
OdpowiedzUsuń- Co cię boli? - spytałem od razu, gdy tylko usłyszałem odpowiedź na swoje wcześniejsze pytanie. To dalej nie bardzo rozjaśniało całą tą sytuację, tym bardziej, że Aesung odpowiadała głównie krótkimi zdaniami, przez które w głowie pojawiało mi się jeszcze więcej pytań.
Spoglądając wciąż na dziewczynę, postanowiłem przysunąć się odrobinę bliżej niej, więc puściłem nogi, które wcześniej obejmowałem i przekręciłem się trochę w bok, tak aby móc je swobodnie opuścić ku ziemi. Po chwili przesunąłem się w bok, tak, że niemal dotykałem czubków stóp Aesung.
- Popatrz na mnie - poprosiłem, wyciągając jednocześnie rękę, żeby trącić palcem ramię dziewczyny. Od kiedy tylko tu przeszedłem, Aesung unikała patrzenia na mnie, przez co jeszcze trudniej było mi się z nią w ogóle w jakikolwiek sposób porozumieć.
Zawahałam się przez chwilę zanim zdecydowałam się odezwać. Nie chciałam, żeby źle zrozumiał moje słowa i przypadkiem nie zaczął przejmować się moim zdrowiem, które szczerze mówiąc było w całkiem niezłym stanie.
OdpowiedzUsuń- Serce - wyznałam w końcu, wyciągając rękę przed siebie, by móc nakreślić kilka niezbyt konkretnych rzeczy na szybie pokrytej białą mgiełką. Wiedziałam, że to prawdopodobnie nie powie mu zbyt wiele, ale nie przejęłam się tym ani trochę. Nie miałam zamiaru mu wyjaśniać czemu zachowuję się w taki sposób, nie chciałam nawet z nim rozmawiać.
- Nie chcę - odparłam, uchylając się przy tym w bok, by uniknąć ręki chłopaka. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, bo tym działaniem zmuszał mnie do popatrzenia w jego stronę, albo przynajmniej cofnięcia jego dłoni swoją ręką. - Gdzie masz czapkę? - spytałam go jednak po chwili, wciąż na niego nie spoglądając. Zauważyłam to jednak wcześniej, a pomimo tego, że byłam na niego zła, wciąż się o niego martwiłam. Być może ja dla niego nie byłam aż tak ważna, ale on dla mnie był, więc nic dziwnego, że nie chciałam żeby się rozchorował.
Spojrzałem na nią, przekrzywiając przy tym odrobinę głowę, aby móc spojrzeć na jej twarz, ale mimo to, nic z niej nie wyczytałem. Aesung wciąż wpatrywała się w okno, teraz jednak palcem rysując po nim jakieś wzorki.
OdpowiedzUsuń- Czemu? Coś się stało? - podejrzewałem, że takie wypytywanie jej, musi dziewczynę denerwować, ale co miałem innego zrobić, skoro sama nie potrafiła powiedzieć, o co dokładnie jej chodziło? Wolałem się jej dopytać, tym bardziej, że jej odpowiedź mnie nieco zmartwiła, bo przecież kiedyś Aesung wspominała o tym, że ma problemy ze swoim sercem, a nieważne, co tym razem to było, chciałem, żeby poczuła się już lepiej.
Słysząc jednak jej pytanie, uśmiechnąłem się lekko pod nosem na myśl, że chociaż dziewczyna wydaje się być na mnie zła i nie chce ze mną rozmawiać, to wciąż się o mnie martwi. Prawdę mówiąc, trochę mnie to uspokajało, bo wiedziałem przynajmniej, że jednak jeszcze interesuje ją mój los.
- Nie wziąłem jej - odparłem, wzruszając przy tym ramionami. Wychodząc z zamku, rzeczywiście nie pomyślałem nawet o tym, żeby zabrać ze sobą czapkę. Złapałem po prostu za szalik i kurtę i wyszedłem, nie zastanawiając się nad resztą. Spojrzałem jednak na dziewczynę, która wcale nie była lepiej ubrana ode mnie, tym bardziej, że kurtką, którą powinna mieć na sobie, ogrzewała sobie nogi.
- Nie jest ci tutaj za zimno?
W odpowiedzi na jego pytanie wzruszyłam tylko ramionami i pokręciłam głową. Nie miałam zamiaru opowiadać mu o tym, że oprócz złamanego serca wszystko jest ze mną w porządku.
OdpowiedzUsuń- W takim razie spadaj do siebie, bo tutaj się rozchorujesz - odparłam cicho, decydując się w końcu na niego popatrzeć i rzucając mu niezbyt miłe spojrzenie. Siedział blisko, co tylko mnie zdenerwowało, bo nie chciałam mieć go obok siebie. Nie radziłam sobie jednak dobrze z odgrywaniem takiej niemiłej, więc gdy pod koniec zdania zachciało mi się śmiać z tej całej absurdalnej sytuacji, musiałam powstrzymywać się od tego siłą. - Mózg ci zmarznie i uszy odpadną - zażartowałam, jakby było z czego, haha, jakże zabawnie. Taaa.
Westchnęłam głośno i opuściłam wzrok z twarzy Myungsoo, by powrócić do rysowania palcem po oknie. Gwiazdka, którą narysowałam wcześniej zaczęła już znikać, więc zapełniłam jej miejsce kwiatkiem. Z niepokojem pomyślałam o tym, że chłopak nie wygląda tak dobrze, jak zwykle. Z jego twarzy można było łatwo wyczytać, że jest niezbyt radosny, a do tego zmęczony, przez co zakuło mnie nieprzyjemnie w brzuchu gdy uświadomiłam sobie, że mogłam się do tego przyczynić.
- Jest normalnie - przyznałam szczerze, wzruszając przy tym ramionami. Kocyk ogrzewał mnie na tyle, że nie było mi zimno, ale nie mogłam powiedzieć, żeby w dzwonnicy było jakoś szczególnie ciepło. Tak jak powiedziałam, było normalnie. Trochę marzły mi kończyny, przez co dłonie chowałam w rękawach, a nogi dodatkowo przykrywałam, ale do tego byłam przyzwyczajona.
- Już ci mówiłem, że będę się chował z tobą - powiedziałem, wzruszając przy tym ramionami. Nie bardzo martwiłem się o to, czy zmarznę czy nie, teraz bardziej przejmowałem się tym, dlaczego Aesung wciąż się w takim ponurym nastroju i nie chce ze mną rozmawiać. Postanowiłem sobie jednak, że cierpliwie zaczekam, aż dziewczyna w końcu nieco się uspokoi i zacznie jakoś normalnie się odzywać.
OdpowiedzUsuń- Czemu jesteś taka niemiła? Zrobiłem coś nie tak?
Starając się jakoś zwrócić jej uwagę, wyciągnąłem rękę i złapałem za rękaw jej granatowej bluzy. Nie chciałem za bardzo jej się narzucać, ale z drugiej strony zależało mi na tym, żeby z nią pogadać, więc w sumie nie widziałem innego wyjścia, jak mógłbym ją zaczepić. Delikatnie więc uniosłem jej rękę, którą akurat nie rysowała po szybie i zacząłem nią powoli wymachiwać w powietrzu, aż w końcu po dłuższej chwili odłożyłem ją na miejsce.
- Nie chcę żebyś się przede mną chowała - powiedziałem w końcu cicho, zerkając na nią. Nie miałem pojęcia, jak miałbym ją przekonać do tego, żeby przestała mnie unikać, ale czułem się z tym naprawdę podle, bo miałem wrażenie, że zrobiłem jej coś złego, przez co w brzuchu wciąż czułem nieprzyjemne ściskanie.
- Wolę chować się sama, więc zostaw mnie w spokoju - odpowiedziałam od razu, zanim jeszcze w ogóle zdążył skończyć ostatnie słowo swojej wypowiedzi. Wiedziałam, że za parę godzin będę tego wszystkiego okropnie żałować i już kuło mnie w brzuchu na myśl o tym, że pewnie spędzę pół nocy na płakaniu w poduszkę, ale i tak nie cofnęłam tego, co powiedziałam. Moje serce łamało się na jeszcze mniejsze kawałeczki, bo odtrącałam od siebie swojego najlepszego przyjaciela. Co prawda teraz wrócił Howon, więc miałam jeszcze jego, ale nie wiedziałam czy uda nam się nawiązać taki sam rodzaj więzi, jaki łączył nas tyle lat temu, a przy Myungsoo czułam się lepiej, niż dobrze. Do niego czułam coś, czego nigdy prawdopodobnie nie miałam poczuć do swojego dawnego przyjaciela.
OdpowiedzUsuńPokręciłam głową kilkakrotnie w odpowiedzi na jego pytania i przyznaję, że zabolało mnie trochę, kiedy nazwał mnie niemiłą pomimo tego, że celowo starałam się taka być.
- Idź, Myungsoo, bo inaczej dalej będę się na tobie wyżywać - odezwałam się spokojniej po chwili, kiedy puścił już mój rękaw. Chciałam na niego nakrzyczeć, ale problem był taki, że właśnie nie zrobił niczego złego. To całe zajście było wyłącznie moją winą, a nie mogłam mu o tym powiedzieć. Właśnie dlatego zmusiłam się do tego, żeby go po prostu ostrzec, zanim stanę się jeszcze gorsza i zranię go o wiele bardziej.
- Tak będzie lepiej - odezwałam się w końcu, próbując bardziej przekonać siebie niż jego. - Żadne z nas nie będzie cierpieć.
Jego przynajmniej nikt nie zrani tak, jak ja robiłam to teraz, a ja nie będę musiała martwić się o to, że poczuję się niewystarczająco dobra i zostanę odrzucona.
Słysząc jej słowa, pokręciłem tylko głową, odrywając od niej swój wzrok i wlepiając go w swoje stopy, które zwisały kilkadziesiąt centymetrów nad schodami dzwonnicy. Dłońmi mocniej złapałem się parapetu, jakbym się bał, że zaraz z niego spadnę, a siedziałem przecież na nim przysunięty do samego końca.
OdpowiedzUsuń- Nigdzie stąd nie idę - powtórzyłem stanowczo, nie ruszając się ze swojego miejsca na milimetr. Aesung potrafiła być uparta, ale nie zamierzałem jej teraz ustępować. Nie, kiedy w końcu ją znalazłem.
Musiałem przyznać, że jej słowa trochę mnie niepokoiły, bo nie miałem pojęcia o czym właściwie mówi. Mimowolnie czułem się jednak źle na myśl, że dziewczyna mogła przeze mnie cierpieć, a ja głupi nawet nie wiedziałem o co jej mogło chodzić. Mogłem się tylko domyślać i powstrzymywać palące poczucie winy, które pojawiało się za każdym razem, kiedy kątem oka zerkałem na jej przygnębioną twarz.
- Problem chyba w tym, że bez ciebie wcale nie jest mi lepiej - powiedziałem w końcu, zaciskając dłonie jeszcze mocniej na kamieniu. Nie wiem, skąd u niej w ogóle pomysł, że lepiej będzie mi bez niej, kiedy przez ostatnie kilka tygodni nie robiłem nic, poza czekaniem na nią w przeróżnych miejscach, w których miałem nadzieję ją spotkać.
- Powiedz mi, co się stało, Aesungie - poprosiłem jeszcze raz, odwracając głowę w jej kierunku. Coś wyraźnie ją trapiło, ale dziewczyna nie chciała wyznać co to, a przecież mogła mi o wszystkim powiedzieć, nie ważne jak głupie czy ważne to było.
Pokręciłam nieznacznie głową na jego słowa pomimo tego, że nieco podniosły mnie na duchu. Wiedziałam jednak, że chłopak tego po prostu nie przemyślał, bo nawet jeśli na razie wolał moją obecność od jej braku, to na dłuższą metę naprawdę mógł zmienić zdanie i byłam przekonana, że właśnie tak będzie. Zerknęłam na jego ręce, zaciśnięte mocno na parapecie. To wszystko bolało go wystarczająco mocno, a znaliśmy się dopiero kilka miesięcy.
OdpowiedzUsuńDrgnęłam kiedy nagle znowu się odezwał, kierując wzrok w moją stronę. Kolejny raz użył zdrobnienia mojego imienia, co wywołało dziwne dźganie w moim sercu i łaskotki w brzuchu.
- Nic się nie stało - powiedziałam w końcu spokojnym tonem, spoglądając przy tym na chłopaka. - Po prostu przemyślałam kilka rzeczy i... To mnie boli, Myungsoo. Na razie to nic takiego, ale wiem, że z czasem może być gorzej. Było mi o wiele łatwiej, kiedy interesowałam się wyłącznie swoimi książkami.
Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby wyglądał tak żałośnie i smutno, więc automatycznie zrobiło mi się go żal. Przecież nawet nie zawinił.
- A ty masz swoich znajomych... Nie jestem pewna, czy warto marnować życie i czas na kogoś takiego jak ja. Tylko ranię cię bez powodu - dodałam po chwili, opuszczając wzrok na swoje kolana. Było mi przykro, że mu o tym powiedziałam, ale nic nie mogłam na to poradzić, więc powstrzymywałam tylko napływające do oczu łzy. Skoro naprawdę go lubiłam, to powinnam zrobić wszystko żeby był szczęśliwy, a to oznaczało, że lepiej po prostu zerwać ze mną kontakt. Nie byłam człowiekiem, który łatwo dogadywał się z ludźmi, a kiedy już mi się to udawało, to psułam wszystko swoją zazdrością i chciwością. Zbyt dużo chciałam dla siebie, nie myśląc nawet o szczęściu osób, które tak bardzo kochałam.
Nie spuszczałem wzroku z dziewczyny, kiedy w końcu zaczęła mówić i jakby powoli się otwierać. Jej słowa dalej nie wyjaśniały dokładnie tego, dlaczego przez cały czas się ukrywała, prawdopodobnie w tej właśnie dzwonnicy, ale trochę już mi rozjaśniły w głowie.
OdpowiedzUsuń- Nie marnuję na ciebie czasu - odparłem, wzruszając przy tym ramionami. Przez moment wpatrywałem się w oczy Aesung, czując jak nieprzyjemne ściskanie w brzuchu nasila się coraz bardziej. - Lubię go z tobą spędzać i nie uważam tego za coś zmarnowanego.
Szczerze powiedziałem dziewczynie, co sądzę na ten temat. Myślałem, że zdążyła już zauważyć, że lubię spędzać z nią czas bardziej, niż z kimkolwiek innym i nie miałem pojęcia, czy Aesung naprawdę uważa to za marnowanie swojego życia, czy specjalnie mówi mi niemiłe rzeczy, żebym się w końcu od niej odczepił. Problem jednak polegał na tym, że nie chciałem się od niej odczepiać, bo zależało mi na naszej znajomości. Mogła się więc na mnie wściekać za to, że jej nie słucham i wyżywać się na mnie do woli, ale nie pozwoliłbym jej tak po prostu sobie odejść.
- Nie chowaj się już przede mną, Aesungie - poprosiłem cicho, powtarzając się kolejny raz tego dnia. Odwróciłem jednak wzrok od dziewczyny, skupiając się na czubkach swoich butów. - Nie chcę znowu zostać sam.
Czując pieczenie w kącikach oczu, raz jeszcze ścisnąłem mocno parapet, po czym rozluźniłem nieco zdrętwiałe już palce i złożyłem je sobie na kolanach, bawiąc się teraz rękawami kurtki. Poczułem się naprawdę żałośnie, kiedy Aesung wspomniała, że czuła się lepiej wcześniej, zanim w ogóle zaczęła się ze mną zadawać. Trudno było mi się pogodzić z tą myślą, tym bardziej, że dziewczyna była dla mnie naprawdę kimś więcej, niż zwykłą znajomą, i choć powtarzałem sobie w głowie, że to co mówi, to pewnie nieprawda, to i tak czułem dziwną pustkę.
- Nie wiesz tego. Może niedługo się pokłócimy albo zrobię coś, za co mnie znienawidzisz i potem będziesz żałował czasu, który ze mną spędziłeś. Będziesz uważał go za zmarnowany, bo równie dobrze mogłeś rozwijać inne przyjaźnie i spędzać go z kimś, kto jest ode mnie lepszy - powiedziałam, wzruszając przy tym ramionami, jakby to było nic wielkiego. Kimś, kto bardziej cię doceni, pomyślałam, ale nie byłam w stanie powiedzieć tego na głos. Miałam ochotę uderzyć sobie w twarz za to, że próbowałam przekonać go do czegoś, w co sama kompletnie nie wierzyłam. Z trudem wytrzymałam tę parę tygodni, więc szczerze wątpiłam w to, czy dałabym radę unikać go przynajmniej jeszcze przez kolejny tydzień. Niby jak wyobrażałam sobie zerwanie z nim kontaktu..? Sama myśl o tym sprawiała, że czułam miliony igiełek wbijających się boleśnie w moje serce.
OdpowiedzUsuńChwilę później Myungsoo wyglądał i brzmiał tak smutno, że chciało płakać mi się jeszcze bardziej, niż wcześniej. Szczerze mówiąc, to przez chwilę wydawało mi się, że on również mruga zbyt często i intynsywnie, więc wyglądało na to, iż też się od tego powstrzymuje. Nie wiedziałam czy to przez to, że mówię mu takie okropne rzeczy, czy dlatego, że naprawdę bolał go fakt, iż odrzucam jego przyjaźń. Robiłam to jednak dla naszego dobra, dla jego dobra. Odsunęłam od siebie kompletnie to, co powiedział parę chwil wcześniej - nie był sam, on nigdy nie był sam. Zawsze miał kogoś, kto był przy nim, nie miałam czego mu współczuć. A przynajmniej tak sobie wmawiałam.
- Nie będę się chować - powiedziałam w końcu, przełykając przy tym nerwowo ślinę przed tym, co miałam z siebie zamiar wydobyć za chwilę. - Ale nie będę już spędzała z tobą czasu, Myungsoo. Wolę obserwować cię po cichu z daleka, bo wtedy wszystko wróci do normy.
Kręciłem głową, wsłuchując się w słowa Aesung, kompletnie nie przyjmując ich nawet do świadomości. Nie miałem ochoty słuchać bzdur, które dziewczyna wygadywała, bo zwyczajnie się z nimi nie zgadzałem. Niby jak miałbym kiedykolwiek żałował czasu spędzonego z Aesung? Nawet, gdybyśmy rzeczywiście mieli się kiedyś pokłócić i już więcej do siebie nie odezwać, to przecież nie mógłbym żałować chwil, które spędziliśmy razem. W końcu to wszystko odbierałem raczej za szczęśliwe wspomnienia, a nie za coś, czego warto żałować.
OdpowiedzUsuńDopiero kiedy usłyszałem, jak dziewczyna stwierdza, że nie będzie się już chowała, podniosłem nagle głowę, kierując twarz w jej stronę. Poczułem małą iskierkę nadziei, która jednak zgasła tak szybko jak się pojawiła, gdy tylko moich uszu dotarła dalsza część zdania.
- To nie fair - odparłem, gdy w końcu przetworzyłem w głowie to, co powiedziała przed sekundą Aesung. Nie miałem pojęcia, skąd się jej to wszystko wzięło, ale nie bardzo mnie to nawet obchodziło. Chciałem już tylko, żeby przestała mówić takie okropne rzeczy, przez które czułem, jakby ktoś wbijał mi w serce szpilka za szpilką. - Potrzebuję cię, Aesung - powiedziałem w końcu, spoglądając jej przy tym prosto w twarz. Mówiłem to całkiem szczerze i nie chciałem, żeby wzięła to za jakiś żart. Żałowałem trochę, że nie powiedziałem jej tego wcześniej, kiedy miałem ku temu sporo o wiele lepszych okazji, ale mimo wszystko, chciałem, żeby wiedziała. Bo naprawdę wolałbym sobie nie wyobrażać dalszego życia bez niej gdzieś w pobliżu.
Przyglądałam się uważnie chłopakowi, kiedy buntował się temu, co powiedziałam. Jego emocje były wypisane na twarzy, więc bez problemu chwilę wcześniej mogłam zauważyć wykwitającą w jego sercu nadzieję, która jednak prędko rozbiła się na milion kawałeczków. Coś w środku bez przerwy pytało mnie jak mogę robić mu coś takiego, jak mogę tak ranić osobę, na której tak bardzo mi zależy i którą chcę ochronić. Ale właśnie to robiłam, raniłam go przez chwilę, żeby potem nie musiał już cierpieć. Odrobinę zwątpiłam jednak w momencie kiedy powiedział, że mnie potrzebuje.
OdpowiedzUsuńWidziałam, że mówił zupełnie szczerze, a jego mina wyrażała już skraj desperacji. Musiało mu naprawdę zależeć na tym, żebym przestała próbować naprawić to w taki sposób.
- Czemu musisz to wszystko utrudniać..? - zapytałam po chwili cicho, odrywając przy tym wzrok od jego twarzy. Rozluźniłam uścisk, w którym trzymałam swoje nogi, by móc schować ręce pomiędzy nie, a klatkę piersiową. W dzwonnicy robiło się coraz zimniej i chociaż nie odczuwałam tego na reszcie ciała, to stopy i dłonie miałam lodowate. Nie wiem, może to wcale nie było winą temperatury powietrza, a sytuacji w której się znalazłam. Nogi zdążyły mi już też zdrętwieć, bo Myungsoo siedział tak blisko, że nie mogłam ich wyprostować.
W końcu odłożyłam książkę bliżej okna, kurtkę odsunęłam na bok, a sama przekręciłam się powoli tak, bym mogła usiąść ze zwisającymi w dół nogami. Tym samym pomiędzy mną a chłopakiem wytworzyło się sporo wolnej przestrzeni, na co nie narzekałam ani trochę. Czułam się o wiele swobodniej.
- Naprawdę aż tak ci na tym zależy? - spytałam cicho po jakimś czasie, zerkając na niego kącikiem oka. Głowę oparłam o ścianę, a dłonie ponownie schowałam w rękawach. Chociaż wcześniej odpychałam tę możliwość od siebie rękami i nogami, to teraz było mi tak żal Myungsoo, że powoli zaczynałam rezygnować ze swoich planów.
- Nie chcę nic utrudniać, chcę tylko znowu się z tobą spotykać - odpowiedziałem na zadane przez nią pytanie, chociaż nie miałem pojęcia, czy w ogóle oczekuje na nie odpowiedzi. Nie chciałem stwarzać jej żadnych problemów, ale nie mogłem też sobie jej odpuścić, więc chcąc nie chcąc, musiałem coś z tym zrobić.
OdpowiedzUsuńPrzyglądałem się wciąż dziewczynie, jak przestała obejmować swoje nogi i zmieniła pozycję, siedząc teraz w ten sam sposób co ja, tyle że teraz o wiele dalej ode mnie niż parę sekund wcześniej. Niby wcześniej w ogóle o tym nie pomyślałem, ale teraz zrobiło mi się trochę jakby zimniej, kiedy Aesung się ode mnie odsunęła. Zauważyłem, że jej chłód też już chyba zaczął doskwierać, bo chowała dłonie w rękawach.
- Jeszcze tego nie zauważyłaś? - odparłem pytająco. Naprawdę sądziłem, że dziewczyna zdążyła już zauważyć, jak bardzo ją lubię, w końcu to z nią spędzałem ostatnio większość swojego czasu i mówiłem o rzeczach, którymi nie dzieliłem się z pierwszymi lepszymi osobami. - Gdyby mi nie zależało, już dawno bym sobie poszedł - dodałem, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami.
Widząc, jak Aesung drży już z zimna, przysunąłem się odrobinę w jej stronę, zachowując jednak między nami spory odstęp, bo wątpiłem, żeby życzyła sobie teraz mojej bliższej obecności. Wyciągnąłem jednak przed siebie ręce i poprawiłem nieco koc, którym była przykryta, tak aby opatulał ją szczelniej z każdej strony.
- Myślałam, że może po prostu chcesz być dla mnie miły - odparłam w końcu, wzruszając przy tym ramionami. Przecież Myungsoo zawsze był dla mnie uprzejmy, nawet wtedy, gdy mnie nie znał i podejrzewam, że traktował tak wszystkich. Mógł po prostu mieć zbyt dobre serce, albo mogło być mu mnie żal, bo zawsze siedziałam sama i nie miałam żadnych znajomych. Jego słowa sprawiły jednak, że od razu zrobiło mi się milej, ale też zachciało płakać, bo wyglądało na to, że faktycznie zależy mu na naszej przyjaźni.
OdpowiedzUsuńZłapałam koc mocniej w dłonie, kiedy chłopak nachylił się by szczelniej mnie nim opatulić. Sam fakt, że zauważył iż jest mi zimno sprawił, że automatycznie zrobiło mi się trochę cieplej. To jednak nie zmieniało faktu, że spędziłam w dzwonnicy cały dzień, a potem nabawiłam się stresującej sytuacji, więc powinnam chyba jakoś się rozgrzać żeby nie złapać żadnego chorobska.
- Zimno mi i zjadłabym coś słodkiego - mruknęłam cicho, wgapiając się przy tym w schody znajdujące się tuż pod nami. - Jakieś cukierki. Więc chyba wrócę już do Hogwartu.
Siedziałam tak jednak jeszcze przez parę sekund, po czym zsunęłam się ostrożnie z parapetu. Zwykle było to dosyć łatwe, ale tym razem Myungsoo usiadł po stronie, gdzie schody były wyżej, więc musiałam zeskoczyć niżej niż zawsze. Na szczęście udało mi się wyjść z tego bez żadnych uszczerbków na zdrowiu, dzięki czemu odsunęłam na bok koc i zwinęłam go kilka razy. Odłożyłam go obok chłopaka, po czym sięgnęłam po swoją kurtkę, by wyjąć z jej rękawa szalik. Owinęłam go dwukrotnie na swojej szyi, po czym w końcu włożyłam kurtkę i ostrożnie ją zapięłam.
Spojrzałam jeszcze na chłopaka i zlustrowałam uważnie jego twarz. Nie miałam pojęcia co sobie myśli, więc po chwili postanowiłam się odezwać.
- Zostajesz tutaj?- spytałam go cicho, sięgając przy tym po koc. Logiczne było, że na pewno nie ma takiego zamiaru, ale nie chciałam zostawiać go tak wrednie, bez słowa. - Czy wracasz ze mną?
W moim brzuchu momentalnie pojawiło się dziwne uczucie, coś pomiędzy szczypaniem a łaskotaniem, ale zignorowałam je i wzięłam do rąk książkę, którą wcześniej czytałam. Nie mogłam jej tam zostawić biorąc pod uwagę to, że już i tak prawdopodobnie nigdy nie miałam tam wrócić, skoro mnie nakrył.
Wzruszyłem ramionami, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Rzeczywiście, chciałem być dla niej miły, ale to tylko dlatego, że zwyczajnie ją polubiłem. Nie robiłem tego, żeby być po prostu miłym, tylko dlatego, żeby pokazać jej jak bardzo ją lubię.
OdpowiedzUsuń- Bo chcę - przyznałem w końcu, nie spuszczając z niej wzroku. - Ale nie robię tego, bo tak trzeba, po postu cię lubię, Aesung.
Uśmiechnąłem się lekko do siebie, słysząc jak dziewczyna wspomina o cukierkach. Zmartwiło mnie to, że musi być naprawdę zmarznięta, bo podejrzewałem, że siedziała tu dosyć długo, a mi samemu robiło się już powoli chłodno, a przyszedłem tutaj niedawno.
W końcu Aesung zsunęła się powoli z parapetu, zeskakując na schody. Przyznam, że na moment wstrzymałem oddech, bo bałem się, żeby przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Dziewczyna bezpiecznie wylądowała na dole i zaraz zaczęła się ubierać. Gdy uniosła głowę i złapałem z nią kontakt wzrokowy, uśmiechnąłem się do niej nieśmiało, słysząc jej pytanie.
- Idę z tobą - odpowiedziałem, czując łaskotki w brzuchu na myśl, że znowu możemy przynajmniej przez trochę pobyć razem. Nie miałem pojęcia, czy dziewczynie już przeszło, spodziewałem się, że pewnie nie, ale miło było wiedzieć, że nie odrzuca znowu mojego towarzystwa.
Nie czekając już dłużej, sam ześlizgnąłem się z parapetu i wylądowałem obok Aesung, która była już gotowa do wyjścia. Jeszcze raz rozejrzałem się po dzwonnicy, zastanawiając się, ile w ogóle czasu spędziła tutaj dziewczyna i czy przychodziła się tutaj ukrywać codziennie. Miałem nadzieję, że jeśli tak, to przynajmniej dbała o to, żeby nie marznąć.
- Chcesz... Chcesz się iść napić gorącej czekolady? - spytałem niepewnie, zerkając przy tym na Aesung. Wcześniej wspomniała, że jej zimno i że zjadłaby coś słodkiego, a gorąca czekolada była chyba najlepszym znanym mi na to rozwiązaniem.
Tak jak przypuszczałam, Myungsoo odpowiedział, że wróci do szkoły razem ze mną, więc przytaknęłam kilkakrotnie głową i obserwowałam jak schodzi z parapetu. Stanął na jednym z górnych schodków, przez co wydawał się jeszcze wyższy niż zwykle, a jego buzia wyglądała o wiele lepiej, niż parę chwil wcześniej. Wyraźnie podniosłam go tym na duchu, co z jednej strony mnie cieszyło, ale z drugiej denerwowało, bo moje plany legły w gruzach. Nie mogłam go już unikać, nie chciałam żeby znowu się tak smucił, tym bardziej z mojego powodu.
OdpowiedzUsuńSpojrzałam na niego zaskoczona kiedy nagle zaproponował żebyśmy poszli napić się gorącej czekolady. Było mi naprawdę zimno, a do tego miałam ochotę na coś słodkiego, więc taki napój byłby w moim przypadku strzałem w dziesiątkę. Jedyny problem był taki, że wtedy musiałabym spędzić jeszcze więcej czasu w towarzystwie Myungsoo, przez co zapewne zraniłabym go jeszcze nie raz. Głupio było mi jednak odrzucić jego propozycję, bo już wyobrażałam sobie jego minę i na samą myśl o tym czułam nieprzyjemne kłucie w brzuchu.
Nieśmiało przytaknęłam więc kilka razy głową, po czym wskazałam nią dół schodów. Nie czekając na reakcję chłopaka złapałam się balustrady i zaczęłam powoli schodzić w dół, lustrując dokładnie wzrokiem to miejsce. Zerknęłam jeszcze na parapet by sprawdzić, czy wszystko wzięłam, a po chwili przebrnęłam już przez ciemności, które ogarniały niższe poziomy wieży. Nie czułam potrzeby oświetlania sobie drogi, znałam te schody już wystarczająco dobrze. Na dole zaczekałam jeszcze aż dołączy do mnie Myungsoo, po czym zgasiłam lampę w pobliżu parapetu, którą wcześniej zapaliłam, by móc czytać.
Stojąc kilka stopni wyżej niż Aesung, przyglądałem się jej z góry. Teraz wydawała się być jeszcze drobniejsza niż zwykle, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Uśmiechnąłem się do niej odrobinę radośniej, gdy przystała na moją propozycję i przytaknęła głową, kiedy spytałem czy chciałaby iść na gorącą czekoladę. Cieszyło mnie, że mi nie odmówiła, bo przecież wcale nie musiała tego robić, a mimo to się zgodziła.
OdpowiedzUsuńWidząc, jak podbródkiem wskazuje schody, odczekałem chwilę, aż ruszy przed siebie, po czym podążyłem za nią. Dziewczyna nie zawracała sobie głowy oświetlaniem drogi, ale ja, dla swojego i jej bezpieczeństwa, wyciągnąłem różdżkę i nieco oświetliłem pomieszczenie, z którego właśnie wychodziliśmy. Przez całą drogę w dół dzwonnicy Aesung nie odezwała się ani słowem, ale nie czułem się przez to jakoś szczególnie źle. W sumie wystarczało mi to, że idziemy razem przed siebie i że dziewczyna nigdzie przede mną nie ucieka.
Gdy tylko dotarłem na dół, dziewczyna już czekała na mnie przy schodach, więc zaraz podążyłem w stronę drzwi, by je dla niej otworzyć. Aesung zgasiła światło, które wcześniej zapewne sama zapaliła i opuściliśmy dzwonnicę, która przez jakiś czas robiła za kryjówkę dziewczyny.
Wychodząc na świeże powietrze, opatuliłem się szczelniej szalikiem, bo zdążyła się już zrobić ciemniej i zimniej, a chłodny wiatr wiał mi prosto w twarz. W końcu powoli ruszyliśmy przez zalegający na ziemi śnieg przed siebie, w kierunku wejścia do zamku. Biały puch trzeszczał pod naszymi stopami, zwiastując tym samym kolejną mroźną noc.
[Z/L] x2