SKRZYDŁO SZPITALNE

Skrzydło szpitalne to coś w rodzaju małego szpitalu dla uczniów i nauczycieli Hogwartu. Dostają się do niego osoby z wszelkimi urazami, na uleczaniu których zna się doskonale pielęgniarka Poppy Pomfrey. 
Skrzydło szpitalne składa się z przedsionka, w którym przeczekują bliscy lub przyjaciele chorego; głównej izby, w której ulokowano łóżka przeznaczone dla chorych oraz gabinetu pani Pomfrey.


21 komentarzy:

  1. Po krótkiej chwili schodziłam już schodami na pierwsze piętro, cały czas trzymając chłopaka przy sobie. Co chwile zerkałam na niego kątem oka, by sprawdzić, czy mu się czasem nie pogarsza.
    -Masz chyba ogromnego pecha, że mnie spotkałeś, kolego.- mruknęłam cicho, poprawiając jego ramie na swoim karku z nadzieją, że chociaż trochę będzie wygodniej. Nie wiedząc czemu byłam strasznie zła. Tylko za bardzo nie wiedziałam czy na niego, czy może bardziej na siebie. Tak bardzo chciałam mu pomóc, a nie potrafiłam zrobić nic innego niż zanieść go do pielęgniarki. Kolejny raz poczułam się bezużyteczną częścią tej szkoły. Z drugiej strony byłam też zła na niego. Kiedy patrzyłam na jego poranioną twarz, przed moimi oczami od razu pokazywała się scena z bójki. Bardzo nie lubiłam jak ktoś cierpi, a takich scen naoglądałam się już w poprzedniej szkole. Kiedy w końcu dotarliśmy do celu, posadziłam ostrożnie chłopaka na jednym z krzeseł i kazałam by tutaj zaczekał. Sama zaraz szybko ruszyłam do gabinetu pielęgniarki, w którym badała już jakiegoś ucznia. Przedstawiłam jej całą sytuację, a ona kazała mu poczekać na swoją kolej. Rozejrzałam się dookoła i dopiero wtedy zauważyłam kolejkę do pielęgniarki. Westchnęłam tylko coraz bardziej podirytowana i zerknęłam jeszcze raz na chłopaka, z którym wydawało się być coraz gorzej. Nie mogłam go tutaj tak zostawić, a poczucie winy pogorszenia jego stanu, nie dawało mi spokoju. Porozmawiałam więc jeszcze raz z panią Pomfrey, która po błaganiach z mojej strony, w końcu zgodziła się, żebym sama zajęła się rannym. Wróciłam szybko do chłopaka i pomagając mu wstać, zaprowadziłam do głównej izby, by posadzić go na jednym z łóżek. Wróciłam jeszcze na chwilę do pielęgniarki od, której dostałam kilka grubych wacików, specjalny płyn, którym miałam przemyć ranę, oraz różnego rozmiaru plastry.
    -Może trochę zaboleć.- powiedziałam cicho, wylewając ciecz na miękki wacik, który zaraz delikatnie przyłożyłam do jego rany na łuku brwiowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powoli dotarliśmy na miejsce. Dziewczyna była bardzo opiekuńcza. Nikt chyba wcześniej nie okazał mi aż takiej dobroci.

    Słowa skierowane w moją stronę pewnie miały sprawić, iż miałem rzecz coś w style "właściwie to nie mam pecha, spadłaś mi z nieba", lecz ja nie miałem zamiaru w ogóle się odzywać.

    Usiadłem na krześle, zgodnie z zaleceniami krukonki i bacznie przyglądywałem sie jej poczynianią. Biegała jak szalona, tam i z powrotem, by wreszcie zaprowadzić mnie do głownej sali i tam się mną zająć.

    - Dlaczego? - wyszeptalem po chwili, kiedy dziewczyna zaczeła dezynfekować mi rane na twarzy. - Dlaczego mnie tutaj zaprowadziłaś, dlaczego to ty się mną zajmujesz a nie pielęgniarka?

    Wypadało w końcu coś powiedzieć, a że czerwono-włosa dziewczyna urzekła mnie swoim opiekuńczym zachowaniem, to nie mogłem nie zapytać.

    Rozcięcie powoli zaczynało mnie piec, ale dzielnie znosiłem ten dyskomfort. Spoglądałem na nią, wyraźnie zauważyłem jak lustruje moje rany. Zapewne wzięła mnie za jakiegoś łobuza, rzezimieszka czy inną osobę z marginesu społecznego... Nie mogłem tego nie sprostować.

    - Pewnie myślisz, że jestem jakimś kryminalistą, zgadłem? - mówiłem, obserwując dokładnie mimikę jej drobnej i delikatnej twarzy. - Nie boisz się?!

    OdpowiedzUsuń
  3. W skupieniu, przykładałam nasiąknięty nieznaną mi substancją wacik do jednej z jego ran. Starałam się robić to jak najdelikatniej, by nie narazić go na kolejny ból. Kiedy usłyszałam nagle jego głos, zadrżałam mimowolnie, ponieważ trochę się zlękłam. Myślałam, że jest na mnie bardzo zły i nie będzie się odzywał do czasu, aż w końcu dam mu spokój i puszczę go wolno. Odsunęłam się trochę, by wyrzucić zakrwawiony już wacik i sięgnąć po nowy.
    - Jestem typem człowieka, który nie potrafi przejść obojętnie, gdy komuś dzieje się krzywda.- odpowiedziałam chłodno, wbijając wzrok w jego tęczówki.- Jest to denerwujące, wiem, ale po prostu nie potrafię. Pielęgniarka ma dzisiaj dużo roboty, więc pewnie poczekałbyś trochę, aż w końcu by się tobą zajęła. Pomyślałam więc, że całkiem możliwe jest to, że prędzej byś sobie poszedł, niż czekał w tej kolejce.- odwróciłam od niego wzrok i wylałam kolejną dawkę leku, na wacik.- Powiedz słowo, a dam ci już spokój i przestanę.- westchnęłam cicho, przykładając wacik ponownie w to samo miejsce.
    -Kryminalistą?- zaśmiałam się cicho - Nie...nie myślę, że jesteś kryminalistą. Nie znam twojej historii, więc nie wyciągam pochopnych wniosków.- pokręciłam delikatnie głową, odrzucając na bok wacik i sięgając po plaster.- Gdybyś chciał mi coś zrobić, to myślę, że zrobiłbyś to wtedy na moście. Nie jesteś chyba, aż tak głupi, żeby robić mi krzywdę przy świadkach, narażając się na kolejne kłopoty, prawda?- uśmiechnęłam się pod nosem, odklejając zabezpieczającą część plastra, by zaraz przykleić go do odkażonej rany.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Czyli mam rozumieć, że zajmujesz się każdą żałosną istotą? - zapytałem, czując na sobie jej poważne spojrzenie, odwróciłem wzrok. - Może nie od razu denerwujące, ale raczej nachalne - oznajmiłem, ponownie spoglądając na nią. - Masz rację, poszedł bym sobie, bo nie jestem aż w tak krytycznym stanie. Nie mniej jednak twoje czyny są dobre i pozwolę ci się mną zająć po tym jak nieumyślnie sprowadziłaś mnie na "ziemię"...

    Nieznajoma wydawała się coraz bardziej pewna siebie. Może rzeczywiście miała poczucie winy z mojego powodu? Na tamtą chwilę naprawdę byłem na nią trochę zły...

    Krukonka bardzo delikatnie obchodziła się z moja rana, niestety ja coraz bardziej czułem ból wiążący się z szybkim działaniem tego magicznego lekarstwa.

    - Nie wiem co było w tym zabawnego - mruknąłem pod nosem. - Ludzie są różni i różnie mogą wnioskować - słowa dziewczyny zaskoczyły mnie znacząco. Właściwie to powinienem się spodziewać tak mądrych słów z ust kogoś kto był w Ravenclaw. - Słusznie nie masz się co obawiać, jestem nie groźny. - na mojej twarzy zawitał mały grymas, ale kiedy dostrzegłem delikatny uśmiech nieznajomej krukonki, od razu znikł. - Swoją drogą te siniaki i rany pochodzą z bójki, jaką sam zacząłem...

    Nie wiem czy ją tym przestraszyłem, ale starałem się być szczery.

    Czerwono-włosa zachowywała się bardzo ostrożnie. Z podziwem przypatrywałem się jej zabiegom. Odnosiłem wrażenie, że nie robiła tego pierwszy raz. Może należała do jakiegoś wolontariatu? Jakkolwiek by nie było, udało się jej wzbudzić we mnie podziw i ździebko zaufania, a mój gniew przerodził się lekką sympatię.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Nie zajmuję się żałosnymi istotami... dla mnie nie ma takich.- powiedziałam cicho, kręcąc delikatnie głową.- No właśnie... nachalne... czyli też denerwujące.- przełknęłam głośno ślinę, czując się bardzo głupio.- Gdybyś nie był w krytycznym stanie, to byś tak po prostu tam nie upadł. Dziękuję bardzo za pozwolenie.- prychnęłam cicho, a słysząc jego dalsze słowa, zarumieniłam się mimowolnie.- Ugh... jeszcze raz za tamto przepraszam.- dodałam szybko, wygładzając delikatnie plaster.
    Odsunęłam się zaraz od krukona i pozbierałam wszystkie zużyte pozostałości po moim 'zabiegu', by wyrzucić je do kosza.
    - Niestety często błędnie wnioskują. Dlatego ja nie robię tego za szybko.- wróciłam do niego z powrotem i jeszcze raz sprawdziłam czy plaster trzyma się tak jak powinien.
    - Och...wiesz nie będę cię oceniać... zapewne miałeś jakiś powód do tej bójki. Ale nie rób tego więcej. Przemocą i tak nic nie zdziałasz.- odsunęłam się od niego, mierząc wzrokiem pomieszczenie, w którym byliśmy.- Zresztą i tak zrobisz jak będziesz chciał. A teraz możesz już iść. Daje ci spokój.- uśmiechnęłam się blado, zaczynając zbierać rzeczy, które dostałam od pielęgniarki.
    Sama nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Ale byłam przekonana, że chłopak raczej niezbyt mnie polubił i było to nasze pierwsze jak i ostatnie spotkanie, dlatego nie chciałam go już dłużej męczyć swoja osobą.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Przestań już przepraszać - odrzekłem, odchylając lekko głowę do tyłu, kiedy ona poprawiała mi plaster, nadal czułem dyskomfort wywołany bólem.

    Oczyściłem na chwilę umysł i przyjrzałem się dziewczynie. Dostrzegłem na jej buzi mały wyspy piegów, które stawały się jeszcze bardziej widoczne, gdy się czerwieniła. Wydało mi się to niesamowite, gdyż Azjaci nie mają zazwyczaj piegów na twarzy, pewnie nie była czystą Azjatką...

    - Także nie jestem zwolennikiem przemocy, dlatego też jest mi strasznie wstyd za moje zachowanie, a te rany, które wkrótce zamienią się w blizny, będą mi przypominały o tym jak potraktowałem kilku ślizgonów.

    Siedziałem na boku łóżka i przyglądałem się jak dziewczyna sprzątała pozostałości po moim odkażaniu. Nagle wyznała, że mogę sobie iść, ale ja nie miałem tego jeszcze w planach. Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, mówiąc:

    - Przecież jeszcze nie skończyłaś... - wskazałem na resztę siniaków i rozcięć na mojej twarzy.

    Skoro chciała mi pomóc, to chociaż mogła zrobić to raz a porządnie. Dlaczego miałbym nie skorzystać z jej usług? Szczerze mówiąc, miło było się oddać w ręce tak łagodnej pielęgniarki.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Wywołałam niepotrzebne zamieszanie, więc powinnam.- westchnęłam cicho, a kiedy zobaczyłam jak chłopak odchyla głowę, co jak myślałam, było spowodowane bólem, gdy dotknęłam jego plastra, ledwo powstrzymałam się od powiedzenia kolejnego ''przepraszam''.
    Kiedy zauważyłam jak krukon się mi przygląda, odkaszlnęłam lekko zakłopotana, i sięgnęłam po buteleczkę z lekarstwem, którym przemywałam jego rany.
    - Mhm... wiesz to jest magia... może blizny nie będą, aż takie widoczne. Szczerze nie wiem co to jest za substancja, więc nie wiadomo czego można się później spodziewać.- wyjęłam korek, zabezpieczający gwint butelki i powąchałam jego zawartość. Zaraz jednak zakręciłam ją z powrotem, krzywiąc się pod wpływem nieprzyjemnego zapachu.
    Ściągnęłam brwi, kiedy tylko poczułam uścisk na swoim nadgarstku, po czym otworzyłam szeroko oczy, gdy nieznajomy mnie do siebie przyciągnął.
    - M-myślałam, że masz już dość moich zabiegów.- mruknęłam cicho, uwalniając nadgarstek z jego uścisku. Sięgnęłam jednak zaraz z powrotem po wacik i lekarstwo, by po chwili przyłożyć go delikatnie do jego rozciętej wargi.
    - Echh i po co ci to było, hmm?- spytałam nagle, lustrując wzrokiem ranę, która wyglądała znacznie gorzej od poprzedniej. Kiedy w końcu oczyściłam jego rozcięcie, wyrzuciłam czerwony od krwi wacik do kosza i sięgnęłam po mniejszy plaster, który zaraz delikatnie przykleiłam do jego wargi.
    - To chyba wszystko jeżeli chodzi o plastry. Na siniaki pielęgniarka dała jakąś maść, żebyś mógł sobie później posmarować.- przyjrzałam się jeszcze raz jego twarzy, po czym odsunęłam, by chwycić ze stolika tubkę z maścią i podać ją chłopakowi.- Oo i tu masz jeszcze jakieś tabletki łagodzące ból. Pewnie podczas działania lekarstw, będzie cię szczypało.- skrzywiłam się nieznacznie, podając mu dwie małe kapsułki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z wielką uwagą wsłuchiwałem się w jej głos. Kto wie, może jeszcze kiedyś będę miał okazję go usłyszeć. Ale dziewczyna miała rację, magia zawarta w tym lekarstwie naprawdę szybko działała, kiedyś miałem okazję o tym gdzieś przeczytać, szkoda, że nie pamiętałem nazwy...

    Poczułem lekkie zażenowanie, kiedy dziewczyna uwolniła się z mojego uścisku. Jednakowoż chciałem dać przez to do zrozumienia, że jej opieka była dość przyjemna. Nie wiem tylko, czy aby na pewno dobrze to pokazałem...

    Ignorowałem prawie wszystkie zdania wypowiedziane przez nieznajomą, swoją drogą strasznie się rozgadała. Czy naprawdę aż tak swobodnie czuła się w moim towarzystwie?

    Kiedy zajmowała się rozcięciem przy wardze, próbowałem spoglądać wszędzie tylko nie na nią. Zdecydowanie była zbyt blisko, a i jeszcze dotykała moich ust... Krępujące!

    Zdziwiłem się, gdyż bardzo szybko zeszło jej dezynfekowanie moich ran i przyklejanie plastrów. Pewnie chciała się w jakiś sposób już wywinąć od pracy, ale skoro chciała bawić się w pielęgniarkę, to nie mogłem pozwolić jej jeszcze odejść.

    - Nie tak prędko - stwierdziłem, chłodno i stanowczo. - Tabletek jeść nie będę, a maścią mogłabyś się zająć jeszcze ty. - Wskazałem na siniaki, ale po chwili mój ton złagodniał i dodałem grzeczne "Proszę".

    OdpowiedzUsuń
  9. Z chwili na chwile, coraz bardziej nie rozumiałam chłopaka i jego zachowania. Z jednej strony miałam wrażenie, że z chęcią by mi coś zrobił, żeby tylko się ode mnie uwolnić, ale z drugiej wydawało mi się, że się cieszy, że ktoś się nim zajmuje, albo przynajmniej go to bawi. Kiedy w końcu stwierdziłam, że wszystko jest w porządku i mogę z czystym sumieniem zakończyć swój dyżur przy nieznajomym, usłyszałam jego słowa, które nieco mnie podirytowały.
    - Że co proszę?- odwróciłam się z powrotem w jego stronę, wypuszczając głośno powietrze nosem.- Masz łyknąć te tabletki, jasne? Nie chce, żebyś potem kwiczał w pokoju, że cię boli.- spiorunowałam go wzrokiem, sama się sobie dziwiąc, że stać mnie na takie zachowanie.- Zgoda...posmaruję maścią, twoje siniaki, jeżeli teraz przy mnie weźmiesz te przeklęte tabletki.- uspokoiłam się trochę i podałam mu szklankę z wodą, którą również przyniosłam wcześniej.
    To był chyba pierwszy raz, kiedy dałam się ponieść emocją. Może nie było to jakoś specjalne agresywne zachowanie, ale dla mnie to i tak było coś niespodziewanego. Chyba jednak nowa szkoła jak i środowisko, wpływa na zmianę mojego charakteru.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam, że zląkłem się trochę reakcji dziewczyny. Jenak nie była aż taka delikatna jak sądziłem.

    - Naprawdę muszę je wziąć? - zapytałem, spoglądając w jej żywe oczy. - Wiesz, ja nie bardzo wierze w medycynę. Jestem bardziej za tym by stosować domowe sposoby.

    Tak, byłem uparty, jednak musiałem ulec... Musiałem ulec, gdyż zostałem sparaliżowany przez niesamowicie budzące grozę spojrzenie, jakim obdarowała mnie dziewczyna. Poza tym, chciałem żeby jeszcze raz zajęła się moją twarzą, poprzez posmarowanie ran maścią...

    Czerwono-włosa podała mi szklankę, bym zapił tabletki. Niechętnie, z grymasem i zmarszczonym lekko czołem posłuchałem się zaleceń mojej "pielęgniarki".

    - Zadowolona? - zapytałem, z ironią w głosie. - I nie denerwuj się tak, bo na to wychodzi, że to ja tu jestem denerwujący, a nie ty... - odłożyłem szklankę.

    Przejechałem delikatnie dłonią po ustach, by wytrzeć krople wody. Odwróciłem wzrok w jej stronę i wskazałem na siniaki, które nadal wymagały pielęgnacji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podrapałam się po karku, lekko zawstydzona. Mogłam jednak zareagować spokojnie, a nie tak się denerwować.
    - Mhm... to złagodzi ból, więc chcę, żebyś to wziął.- pokiwałam głową.- Ja też nie... ale pamiętaj, że nie jest to zwykła medycyna. Jestem przekonana, że w skład tych tabletek wchodzi też jakieś zaklęcie.- powiedziałam pewnym tonem. Tak naprawdę to nic nie wiedziałam o medycynie. Wiedziałam tylko jak udzielić pierwszej pomocy, oraz w jaki sposób opatrzyć takie rany jak w przypadku tego krukona.
    - Nawet bardzo zadowolona.- uśmiechnęłam się nieco szerzej, czując przyjemne uczucie, kiedy chłopak spełnił moją prośbę. Nawet nie zauważyłam kiedy moje palce powędrowały w stronę jego włosów, by delikatnie je roztrzepać. Zabrałam jednak zaraz szybko rękę i odkaszlnęłam cicho, stwierdzając, że znowu przesadzam.- Yah... wcale się nie denerwuje...wybacz.- dodałam cicho, spuszczając na chwile wzrok. Sięgnęłam zaraz po tubkę z maścią i wycisnęłam trochę jej zawartości na swoje palce. Chwyciłam delikatnie jego podbródek i odwróciłam głowę chłopaka, by mieć lepszy dostęp do siniaka na jego policzku. Przyłożyłam delikatnie palce i zaczęłam wsmarowywać zimną maść, w jego skórę.
    - Boli?- spytałam nagle, cały czas kolistymi ruchami, masując jego policzek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdziwiła mnie nagła zmiana tonu dziewczyny. Znowu stała się spokojną i zrównoważoną osobę. Musiałem ją przedtem nieźle zdenerwować... Właściwie to nie wiem czemu byłem taki uparty, przecież to wyjdzie mi tylko na dobre.

    Chciałem odwzajemnić jej uśmiech, ale naprawdę nie byłem jeszcze w stanie tego zrobić... Miłym, aczkolwiek odważnym gestem, było z jej stronie poczochranie moich włosów, na co wyjątkowo jej pozwoliłem. W końcu zajmowała się mną tak dokładnie.

    - To pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwalam ci ich dotykać, jasne? - stwierdziłem, w miarę przyjaznym głosem.

    Krukonka niepewnie złapała za mój podbródek. Po chwili poczułem na swoim policzku zimną maść, przez co cicho jęknąłem. Masaż, który mi zaoferowała był całkiem przyjemny, ja jednak trochę się wierciłem i ciągle odwracałem głowę w jej stronę, błądząc wzrokiem po skupionej twarzy dziewczyny.

    - Właściwie to nie, tylko przyjemnie chłodzi - oznajmiłem. - Jesteś dość młoda, prawda? Nie myślałaś o tym, by zostać jakąś pomocnicą w skrzydle szpitalnym, albo wolontariuszką?

    Szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego o to zapytałem, ale w sumie wypadałoby wiedzieć co nieco o swojej "pielęgniarce". Swoją drogą ona naprawdę wydawała się opanowana i opiekuńcza. Pewnie jest taka w stosunku do wszystkich...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mogłam powstrzymać się od cichego śmiechu, kiedy usłyszałam jego słowa.
    - To pierwszy i ostatni raz, kiedy jestem twoją pielęgniarką, jasne? - przedrzeźniałam go, lekko rozbawionym tonem.
    Nie wiedząc czemu, czułam się teraz w towarzystwie chłopaka bardzo rozluźniona i mimo tego, że przed chwilą byłam na niego nieźle zdenerwowana, teraz stwierdziłam, że przyjemnie mi się spędza z nim czas...na swój sposób. Wiem, że nie powinnam przyzwyczajać się do jego obecności, ale czułam się przy nim lepiej, niż przy niektórych osobach z mojej klasy.
    - Bądź grzeczny.- warknęłam cicho, kiedy odwracał głowę w moją stronę, którą ja cały czas poprawiałam.
    - To dobrze, na pewno ci to pomoże.- poklepałam jeszcze delikatnie lepkie od maści miejsce na jego policzku, po czym wycisnęłam kolejną dawkę leku i tym razem zaczęłam wmasowywać go w siniaka pod prawym okiem.- Młoda...hmmm mam dwadzieścia lat, więc nie wiem, czy nie jestem za stara.- ściągnęłam brwi, poklepując delikatnie palcem zranione miejsce.- Po za tym... nie znam się na medycynie. Musiałabym pewnie zacząć od podstaw. I... boje się ludzi.- zaśmiałam się sama z siebie.- Nie potrafiłabym robić każdemu tego co teraz tobie. Do tego jeszcze trzeba działać pod presją czasu... a ja lubię robić wszystko powoli, ale dokładnie.- zmrużyłam oczy, próbując rozsmarować maść w okolicach jego oka, a przed drżące ręce, bałam się, że przez przypadek w nie trafię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zmrużyłem oczy, słysząc jak czerwono-włosa mnie przedrzeźniała. "Ma charakterek, te ogniste włosy do niej pasują, trzeba to przyznać" - pomyślałem.

    Po kilko namowach i skarceniach z jej strony, trzymałem w końcu głowę nieruchomo.

    - Tak, uśmierza to ból - przytaknąłem. Dziewczyna tym razem zajęła się moim podbitym okiem, więc tym bardziej starałem się nie ruszać. Jednakże, kiedy usłyszałem odpowiedź dotyczącą jej wieku, trochę drgnąłem. - Naprawdę, jesteś ode mnie tylko o rok młodsza? Wyglądasz naprawdę niewinnie. - stwierdziłem. Przymknąłem oczy, bo pewnie przed chwilą wybałuszyłem je jeszcze bardziej niż zwykle. - A może jesteś dwa lata ode mnie młodsza, hę? Ja za parę dni kończę 22 lata.

    No i po co ja się tym chwalę?! Czy ja zawsze muszę wyjawiać nikomu niepotrzebne fakty o mnie. A może w głębi duszy chciałem nawiązać z nią bliższe relacje? Każda inna osoba powinna wiedzieć co czuje, ja jednak miałem w sercu chaos... Nie tylko w sercu, ale i życiu. Dzięki temu co dzisiaj się wydarzyło, zapomniałem na chwilę o swoich problemach, o mej samotności i cierpieniu...

    - Czyli mam czuć się wyjątkowy? - stwierdziłem otwarcie, ale po chwili dodałem po cichu. - Wiesz, właściwie to ja też mam sceptyczne podejście do ludzi...

    Otworzyłem oczy, by przyjrzeć się minie dziewczynie, która tak starannie się mną zajmowała. Jej ręce jednak niepewnie drgały, przez co bałem się, że może jednak trochę maści zagości w moim oku.

    Wsunąłem dłoń pod jej i sam, delikatnymi kolistymi ruchami, rozsmarowywałem żel.



    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy chłopak w końcu przestał kręcić głową i siedział spokojnie. Mruknęłam tylko cicho, kiedy drgnął na moją odpowiedź, przez co prawie wsadziłam palec do jego oka.
    -Yah... nie wyglądam niewinnie. Szczerze jak cię pierwszy raz zobaczyłam to myślałam, że to ty jesteś ode mnie młodszy.- prychnęłam cicho.- Jestem z rocznika dziewięć-cztery, może tak łatwiej. Ochh masz urodziny? Spędź je jak najlepiej, dobrze?- dodałam cicho, uśmiechając się mimowolnie. Według mnie urodziny to bardzo wyjątkowy dzień. Może dlatego, że był to jedyny czas, w którym mogłam robić co chce, bez nadzoru rodziców.
    - Wyjątkowy...hmm myślę, że tak. Weź pod uwagę jeszcze fakt, że zamortyzowałam twój upadek, swoim ciałem.- pokiwałam pewnie głową.- Czyli jesteśmy trochę do siebie podobni.- stwierdziłam, ani na chwile nie przestając się uśmiechać.
    Bardzo ucieszyłam się, że jest ktoś podobny do mnie pod chociaż najmniejszymi względami. Mimo, że nie wiem co będzie dalej z naszą znajomością, to byłam szczęśliwa, że spotkałam kogoś podobnego do siebie. Zdziwiłam się lekko, gdy chłopak wsunął swoją dłoń pod moją i zaczął rozsmarowywać maść. Musiał zauważyć, że moje ręce drżą. Wyprostowałam się i zabrałam rękę, by zaraz obmyć ją pod umywalką.
    - W przeciągu kilku dni, powinno wszystko zejść... tak przynajmniej mówiła wspaniała pani Pomfrey.- dodałam jeszcze, zakręcając tubkę, małą zakrętką.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogłem uwierzyć, kiedy dziewczyna wyjawiła mi, iż myślała, że jestem młodszy. Czy to przez mój wzrost?! Przestraszone oczy?! Wolałem nie znać odpowiedzi, dlatego też nie drążyłem tego tematu.

    - No to jednak jesteś młodsza o rok - oświadczyłem. - Nie wiem czy będę je w ogóle obchodził, ale dzięki...

    Krukonka ciągle uśmiechała się pod nosem. Łudziłem się, że dobrze nam się rozmawiało. Właściwie to trochę dziwne. Jeszcze chwilę temu byłem dla niej taki złośliwy, a teraz starałem się nawiązać rozmowę, która jednak wydawała się dość sympatyczna.

    - Racja, jestem ci za to wdzięczny. Jeszcze nigdy nie miałem tak wygodnego lądowania - mówiłem, poklepując miejsce pod okiem, by już za chwilę zabrać dłoń. - No, chyba wystarczy - spojrzałem na nią i w głowie utkwiło mi zdanie, które rzekła...

    "Podobni"...

    Wstałem z łóżka i także obmyłem ręce. Następnie zabrałem szybkim ruchem maść z dłoni czerwono-włosowej dziewczyny.

    - To ja pójdę to zanieść, a ty możesz już spokojnie iść - oznajmiłem, drapiąc się nieswojo po głowie. - Wiesz... Dziękuję... Dziękuję, że się mną zajęłaś... I przepraszam za moje zachowanie, zazwyczaj się tak nie zachowuje - mówiąc to, ciągle błądziłem oczami po podłodze i niespodziewanie pokłoniłem się, oddając tym samym szacunek "pielęgniarce".

    OdpowiedzUsuń
  17. - No widzisz... rok to tyle co nic.- zaśmiałam się cicho, jednak zaraz spoważniałam.- Yah... dlaczego? Urodziny to ważny czas... możesz spędzić je miło i jak tylko chcesz.- posłałam mu lekki, ale ciepły uśmiech.- Jak będziesz grzeczny i nie będziesz wdawał się więcej razy w bójkę, to upiekę ci jakiś urodzinowy torcik.- pokiwałam głową.
    Co jak co, ale urodziny bez chociażby najmniejszego świętowania, to nie urodziny. Pewnie podrzucę mu jeszcze jakiś drobiazg, lecz całkiem możliwe, że go po prostu wyrzuci.
    - A ten... kiedy dokładnie masz te urodziny?- spytałam cicho, drapiąc się po karku. Po raz kolejny tego dnia, czułam, że się narzucam... widocznie weszło mi to w nawyk.
    - Achhh po to się ma te dodatkowe kilogramy.- prychnęłam rozbawiona, klepiąc się po brzuchu. Ściągnęłam brwi, kiedy chłopak zabrał mi maść i tylko pokręciłam przecząco głową.
    - Nie masz jej oddawać... ona jest dla ciebie. Musisz smarować siniaki raz dziennie, najlepiej przed snem.- zlustrowałam go dokładnie wzrokiem, a kiedy usłyszałam jego dalsze słowa, oraz gest podziękowania, poczułam mocne pieczenie na policzkach. Nigdy nie pomyślałam, jak przyjemne jest uczucie, kiedy ktoś dziękuje ci za pomoc.
    - Ummm nie ma za co... i nie przepraszaj. Pewnie też bym się tak zachowała na twoim miejscu.- zaśmiałam się do siebie. - Amm...ugh... jak ci na imię?- spytałam nagle, nie spuszczając z niego wzroku.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Mam 12 stycznia, ale ten dzień spędzę po prostu zwyczajnie, tak jak zawsze...sam - odparłem, wątpiąc jednak, iż zapamięta, a co najważniejsze, że przyniesie mi "torcik". Po prostu chciała być miła, typowe zagranie ludzi...

    - Myślę jednak, że to kwestia ubioru - wypowiedziałem w jej stronę, żeby nie czuła się przypadkiem nieatrakcyjnie.

    Zmarszczyłem czoło, gdy dowiedziałem się, że mam zabrać z sobą tą maść... I że niby mam się sam tym mazać? Nie brzmiało to ciekawie... Mimo, iż była w nich magia, to ja byłem uparty i nie miałem zamiaru zastosować się do wskazań pani Pomfrey, czy też krukonki. Schowałem jednak tubkę w kieszeni szaty, żeby nie robić dodatkowych problemów.

    - Ty przepraszałaś mnie cały czas, czemu teraz ja nie mogę ten jeden jedyny? - spytałem, spoglądając w jej błyszczące oczy. - Kyun-Kyungsoo... Do Kyungsoo, jestem półkrwi, a tobie jak na imię?

    Dobrze, że dziewczyna zapytała, bo właściwie głupio by wyszło, jakbyśmy nie znali swoich imion...

    OdpowiedzUsuń
  19. - Och 12 stycznia... hmm jeszcze zobaczymy jak go spędzisz.- uśmiechnęłam się lekko, chyba raczej bardziej do własnych myśli, niż do niego.
    Ściągnęłam brwi, dokładnie mu się przypatrując. Wydawało mi się, że zastanawiał się nad wzięciem ze sobą tej maści. Już chciałam zainterweniować, kiedy jednak grzecznie umiejscowił tubkę w kieszeni swojej szaty.
    - Ale ja miałam za co, a ty tak właściwie to nie. Przeze mnie tutaj trafiłeś...przypominam.- uśmiechnęłam się lekko, nawiązując z krukonem kontakt wzrokowy, który zawsze bardzo ceniłam w rozmówcy.- Kyungsoo... na pewno zapamiętam. Ja nazywam się Jung Soojung i jestem czystej krwi. Mimo tego wszystkiego to miło mi cię poznać, ale niestety u mnie godziny przyjęć właśnie się skończyły, więc możesz już iść.- pokiwałam głową i sięgnęłam po lekarstwo, oraz pozostałe waciki, które musiałam oddać pielęgniarce.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Miło mi cię było poznać Jung Soojung! Dziękuję za opiekę!

    Ukłoniłem się kolejny raz, a następnie posłałem jej pogodne spojrzenie i ruszyłem w stronę wyjścia. Trochę nieuprzejmie z mej strony, że nie zaniosłem jednak tych lekarstw. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie mi to ciążyć w jakiś sposób na sercu.

    Zatrzymałem się jeszcze przed drzwiami, by przyjrzeć się czerwono-włosowej dziewczynie. W głębi ducha chciałem ją jeszcze spotkać. Może nasza znajomość nie zaczęła się za dobrze, ale Jung Soojung była naprawdę wartościową osobą, z którą na pewno chciałbym się zaprzyjaźnić.

    Po raz pierwszy od dawna poczułem tego dnia, że warto nawiązywać nowe znajomości. To pozwoliło mi zapomnieć trochę o mojej byłej dziewczynie, o której obiecałem sobie, że zapomnę... Aczkolwiek to wymagało czasu i ja byłem gotów, by pozbyć się tego brzemienia.

    Tego dnia obiecałem sobie także, że postaram się dzielnie spoglądać naprzód, nie być wrogo nastawiony ku ludziom ani złośliwie się wobec nich zachowywać.

    Muszę starać się być w jak najlepszej myśli, by w moim życiu zagościła chociaż mała ilość szczęścia...

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  21. - Nie ma za co.- uśmiechnęłam się szeroko,po raz kolejny lekko zdziwiona zachowaniem chłopaka. Patrzyłam jeszcze chwile jak odchodzi, po czym zajęłam się sprzątaniem, po moim zabiegu.
    Przez cały czas miałam w głowie dzisiejsze wydarzenie, oraz nowo poznanego starszego kolegę. Uśmiechnęłam się pod nosem, na przypomnienie naszego spotkania na moście. W końcu podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Miałam nadzieję, że aż tak bardzo nie zraziłam do siebie Kyungsoo i jeszcze kiedyś spotkamy się chociażby przypadkowo i porozmawiamy chwile. Szczególnie byłam też ciekawa efektu gojenia jego ran, przy pomocy tych magicznych lekarstw, które właśnie oddawałam pielęgniarce. Z lekkim uśmiechem, życzyłam jej miłego dnia i wyszłam z gabinetu, by od razu skierować się w stronę swojego pokoju.

    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń