TARAS

Taras wyłożony marmurem, otoczony fasadą z tego samego materiału. Porasta go bluszcz oraz kwitnące na czerwono, wijące się rośliny. Na tarasie umieszczona została stojąca huśtawka, wyłożona miękkim siedziskiem. Z miejsca tego nocą idealnie widać usiane gwiazdami nocne niebo.

69 komentarzy:

  1. Na palcach przemknąłem przez cały Hogwart, martwiąc się o to, czy po drodzę przypadkiem nie zostanę przyłapany przez woźnego Filcha albo co gorsza Severusa Snape'a, ewentualnie któregoś z prefektów. Zapewne dostałby mi się szlaban na wieki, gdyby o wszystkim dowiedział się Kim Sunggyu. Odetchnąłem więc z ulgą, kiedy najciszej jak potrafiłem otworzyłem masywne drzwi, prowadzące na szkolny taras. Nie zdziwiłem się widząc, że nikogo na nim nie zastałem - reszta uczniów oraz personelu bez wątpienia odpoczywała już w swoich dormitoriach, a na spotkanie wyruszyłem wcześniej by się upewnić, że Yeonrin dotrze tam po mnie. Nie chciałem, żeby musiała czekać. Drzwi zostawiłem uchylone, by dziewczyna bez problemu mogła dostać się do środka.
    Śnieg pokrył dokładnie całą powierzchnię tarasu, łącznie z huśtawką, na której często przesiadywali uczniowie. Sam planowałem na niej zasiąść, więc podszedłem bliżej i zacząłem otrzepywać ją z białego puchu. Następnie wyjąłem różdżkę, po czym wymamrotałem zaklęcie i zacząłem osuszać siedzisko tak, by nie moczyło osób, które na nim zasiądą. W końcu, zadowolony ze swojego dzieła, poprawiłem szalik, który przekrzywił mi się w trakcie pracy i zająłem miejsce po prawej stronie huśtawki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgarnęłam z pokoju płaszcz i szalik, które zakładałam teraz w drodze na piąte piętro. Do kieszeni płaszcza wepchnęłam jeszcze rękawiczki i czapkę Dongwoo, które ostatnio chłopak mi pożyczył, kiedy wracaliśmy z jeziora. Nie miałam wcześniej okazji mu ich oddać, więc teraz postanowiłam wykorzystać sytuację.
    Kiedy dotarłam przed drzwi prowadzące na taras, byłam już ubrana i poprawiałam tylko włosy, które żyły własnym życiem i nie chciały ze mną współpracować. Westchnęłam tylko głośno, zostawiając je w spokoju i wyszłam na zewnątrz, gdzie zaraz poczułam na policzkach chłodne powietrze. Zastanawiało mnie, co to właściwie za pewna sprawa, o której chłopak pisał w liście, ale najwyraźniej musiało mu na tym zależeć, skoro chciał się spotkać pomimo dość późnej pory.
    - Dobry wieczór - przywitałam się, zamykając za sobą drzwi, które wcześniej pozostawały uchylone. Dongwoo siedział już wygodnie na huśtawce, którą wcześniej prawdopodobnie sam odśnieżył, więc uśmiechnęłam się do niego i podeszłam trochę bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Cześć, Yeonrin - odpowiedziałem na jej powitanie, poklepując miejsce obok siebie. Czułem się jak debil, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który siłą pchał mi się na usta. Wcześniej bałem się, że dziewczyna zignoruje mój list i nie przyjdzie się ze mną spotkać, a wtedy będę musiał znaleźć jakieś inne wyjście. Stres nie spłynął ze mnie jednak całkowicie, wciąż czułem jak serce wali mi w klatce piersiowej.
    - Jak minął ci dzień? - spytałem Yeonrin po chwili, by przynajmniej trochę rozładować nerwy. - Robiłaś coś ciekawego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Usiadłam wygodnie obok Dongwoo, odpychając się jednocześnie trochę od ziemi, wprawiając tym samym huśtawkę w ruch. Nie wiem czemu, ale zawsze mnie ciągnęło do tego typu ławek.
    - W sumie to nic szczególnego - odpowiedziałam, odwracając głowę w stronę chłopaka. - Byłam na zajęciach, no a potem większość czasu spędziłam na nic nie robieniu - wzruszyłam ramionami, starając się przypomnieć sobie coś bardziej interesującego, co mogłam dzisiaj robić, ale nic takiego nie znalazłam. - A ty?
    Wcisnęłam ręce do kieszeni płaszcza, jednak szybko je stamtąd wyciągnęłam, natrafiając w nich na miękki materiał czapki i rękawiczek. Zdążyłam już zapomnieć, że właściwie kilkanaście minut temu specjalnie je tam schowałam.
    - Dziękuję za pożyczenie mi rękawiczek i czapki - powiedziałam, podając Dongwoo jego własności.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Ja? - odezwałem się, kiedy spytała o to, co robiłem wcześniej. Bardzo chciałem powiedzieć coś sensownego, ale cała logika wyparowała z mojego mózgu. - W sumie... W sumie to samo, co ty - odparłem w końcu, przytakując głową niczym debil. Gdyby tylko wiedziała, że tak naprawdę przez cały dzień umierałem ze strachu i miliony razy odbywałem w głowie tę rozmowę...
    - Nie ma za co - odpowiedziałem, kiedy dziewczyna zwróciła mi moją czapkę i rękawiczki. Odłożyłem je jednak szybko z powrotem na jej kolana, uśmiechając się przy tym do niej ciepło. - Na razie sobie zostaw, pewnie za chwilę zrobi ci się zimno.
    Zlustrowałem wzrokiem jej ubrania, czując, że pewnie myślała, iż spędzi ze mną na tarasie tylko kilkanaście minut. Miałem ochotę schować się pod huśtawkę, bo przecież nie miałem zielonego pojęcia ile to wszystko zajmie, a nawet nie wziąłem ze sobą żadnego koca. Mój mózg pracował na coraz szybszych obrotach, próbując jakimś cudem szybko się ogarnąć.
    - Yeonrin... - zacząłem cicho. - Wiedziałaś, że mamy dziś noc spadających gwiazd? Co prawda, jeszcze nie widziałem ani jednej, bo jest na to chyba zbyt wcześnie, ale może uda nam się jakąś zauważyć, jak myślisz? Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś pooglądać ze mną dzisiaj niebo, więc spytałem cię o to w liście. W ogóle, to moje pismo nie jest zbyt czytelne, mam nadzieję, że nie masz dużych problemów z odszyfrowaniem tych bazgrołów. Właściwie, to nigdy wcześniej nie wymieniałem z nikim listów, nie wiem czy już ci o tym mówiłem... Pewnie dlatego nie jestem w tym zbyt dobry, ale naprawdę lubię je wymieniać, szczególnie z tobą, Yeonrin. Jesteś pierwszą osobą, z którą się zaprzyjaźniłem... To znaczy, ty jesteś moją przyjaciółką. Ty nie musisz uważać mnie za swojego przyjaciela jeśli nie chcesz, ale chciałem żebyś wiedziała, że dla mnie jesteś przyjaciółką. Nigdy wcześniej nie miałem nikogo takiego, więc jestem ci naprawdę wdzięczny.
    Byłem tak zestresowany, że mówiłem o wszystkim, co tylko przyszło mi do głowy. Czułem się jak debil, bo przez to wszystko wymknęło mi się, że uważam Yeonrin za swoją przyjaciółkę, a przecież wcale nie znałem jej tak dobrze, więc nie chciałem, żeby czuła się do czegokolwiek zmuszona. Może wcale mnie nie lubiła i nie chciała bym ją tak nazywał; właśnie dlatego miałem zamiar zachować to dla siebie i przynajmniej na razie niczego takiego nie mówić. Mój monolog płynął jednak nieprzerwanie, aż w końcu sam odetchnąłem głęboko, śmiejąc się przy tym krótko.
    - Ach, serio... Przepraszam - uśmiechnąłem się do niej zakłopotany, mając nadzieję, że się mnie nie przestraszyła i nie ma właśnie zamiaru uciec z tarasu. - Wracając do gwiazd... Nie wiem jak ty, ale lubię oglądać niebo. Szczególnie nocne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Złapałam w dłonie czapkę i rękawiczki, które Dongwoo z powrotem oddał mnie, po czym zaczęłam bawić się miękkim materiałem. Chłopak zaczął mówić, a ja z każdym wypowiadanym przez niego słowem czułam, jak policzki coraz bardziej robią mi się czerwone. Nikt nigdy wcześniej nie nazwał mnie swoją przyjaciółką, no i w sumie nikt nigdy nie powiedział mi aż tylu miłych słów w ciągu całego mojego życia, kiedy on to zrobił w jeden wieczór. W dodatku siedziałam z nim na tej huśtawce niecałe pięć minut. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co miałabym mu nawet odpowiedzieć na to wszystko, więc siedziałam tam tylko i jak idiotka przytakiwałam głową, wlepiając wzrok w zielone rękawiczki chłopaka, które gniotłam w dłoniach.
    - Dongwoo, ty też jesteś moim przyjacielem - wydukałam cicho, kiedy chłopak skończył mówić. Chciałam powiedzieć coś więcej, że w pełni go rozumiem, bo w sumie znajdowałam się w takiej samej sytuacji, ale słowa uwięzły mi gdzieś w gardle. Podniosłam więc głowę i spojrzałam na niego, uśmiechając się i mając nadzieję, że w jakiś magiczny sposób dotrze do niego to, co chciałam powiedzieć. - Chętnie pooglądam z tobą gwiazdy, też lubię nocne niebo - przyznałam, czując jak po moim brzuchu rozlatuje się stado motyli, kiedy napotkałam wzrok chłopaka.
    - Poza tym, lubię twoje listy - wyznałam ciszej, spuszczając głowę z powrotem w kierunku zielonych rękawiczek. Mimo, iż wydawały się dość chaotyczne i czasem naprawdę miałam problemy z rozszyfrowaniem tego, o co właściwie chodziło chłopakowi, to naprawdę je lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Naprawdę? Jestem twoim przyjacielem? - spytałem ją zaskoczony, czując, jak usta rozciągają mi się w promiennym uśmiechu. Yeonrin nazwała mnie swoim przyjacielem. Naprawdę to zrobiła. Jestem przyjacielem Yeonrin. Zachichotałem radośnie, czując, jak stres częściowo się ze mnie ulatnia.
    Huśtałem siedziskiem delikatnie, odpychając się nogami co jakiś czas. W ten sposób znalazłem sobie jakieś zajęcie, a dodatkowo wciąż mieliśmy dobry widok na nocne niebo. Gwiazdy błyszczały na nim jasno, wyróżniając się na granatowym, właściwie niemal czarnym, tle. Wciąż jednak ciężko było wyłowić jakikolwiek ruch na niebie, który świadczyłby o spadającej gwieździe. Miałem rację - po prostu było na to za wcześnie. Nie chciałem jednak ściągać Yeonrin na taras o jeszcze późniejszej porze, skoro i tak łamaliśmy już szkolny regulamin.
    Zerknąłem ukradkiem na dziewczynę, by sprawdzić czy spogląda w niebo. Jej oczy błyszczały w świetle księżyca, co tylko dodawało jej uroku, a dodatkowo płoszyło stado motyli w moim brzuchu. Zacząłem powoli przygotowywać się mentalnie do odbycia rozmowy, która tak naprawdę miała tego wieczoru odegrać pierwsze skrzypce - cóż, przynajmniej z mojego punktu widzenia, bo Yeonrin mogła odebrać to wszystko inaczej. Odchrząknąłem cicho, spoglądając na niebo pełne gwiazd.
    - W przyszłym tygodniu odbędzie się bal zimowy, racja? - zagaiłem, starając się zabrzmieć jak najbardziej normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do chłopaka, przytakując głową w odpowiedzi. Naprawdę miło było móc nazwać kogoś swoim przyjacielem, nawet jeśli nie znaliśmy się z Dongwoo zbyt długo. Poza tym, mieliśmy przecież jeszcze sporo czasu, żeby poznać się lepiej.
    Podwinęłam nogi, oplatając je rękami i opierając brodę na kolanach. Wzrok skierowałam ku górze, obserwując niebo usiane gwiazdami. Starałam się znaleźć na nim jakiś wzór, ale niestety jedyną konstelacją, jaką znałam, był Wielki Wóz.
    - No tak - przytaknęłam, odwracając głowę w kierunku chłopaka. Plotki o balu krążyły od wielu tygodni, ale informację o nim dyrekcja potwierdziła niedawno. - Wybierasz się? - spytałam zaciekawiona. Sama nie zdążyłam się w sumie zastanowić nad tym, czy chciałabym tam iść, ale szczerze pociągała mnie ta wizja. Z drugiej strony jednak nigdy nie brałam udziału w żadnym balu, przez co nieco mnie to stresowało.

    OdpowiedzUsuń
  9. - W sumie nie wiem - wyznałem, nie przestając spoglądać w niebo. - Chciałbym pójść, ale byłoby trochę bez sensu, gdybym miał być tam sam.
    To żadna zabawna pałętać się po sali balowej w pojedynkę, skoro wtedy i tak nie miałbym z kim rozmawiać, no i przede wszystkim... Nie miał bym z kim tańczyć. A przecież właśnie to robi się na balach. Dlatego pomyślałem sobie, że może byłoby warto spytać Yeonrin czy nie zechciałaby pójść tam ze mną, więc poprosiłem ją o to, by spotkała się ze mną na tarasie. Bałem się jednak, że dziewczyna albo będzie miała już parę, albo zwyczajnie nie będzie chciała mi towarzyszyć, co w sumie byłoby jeszcze gorsze. Bardzo chciałem spędzić z nią ten wieczór, właściwie, to od pewnego czasu bez przerwy o tym myślałem, ale naprawdę bałem się odrzucenia.
    - A ty? - spytałem ją cicho. - Idziesz na bal?

    OdpowiedzUsuń
  10. - Też jeszcze nie wiem - odpowiedziałam, wzruszając lekko ramionami. - Właściwie, to mam podobnie jak ty.
    Rozumiałam, o co chodzi chłopakowi. Na bal zwykle zapraszało się kogoś no i przychodziło w parach. Mnie jednak nikt nie zaprosił, no i nie oczekiwałam w sumie od nikogo, że mnie zaprosi, więc nawet gdybym myślała o pójściu na bal, to zapewne szłabym w tej wizji samotnie. Byłoby to dość głupie, bo chcąc nie chcąc, w takiej sytuacji przesiedziałabym zapewne cały wieczór w którymś z kątów sali, niepotrzebnie marnując tylko czas.
    Westchnęłam cicho i opuściłam nogi, pozwalając im zwisać z huśtawki. Zastanawiało mnie, dlaczego Dongwoo jeszcze nikogo nie zaprosił, skoro był taki chętny do wzięcia udziału w balu. Z pewnością udałoby mu się znaleźć jakąś partnerkę na ten wieczór. Ja byłam zdecydowanie zbyt nieśmiała i beznadziejna na to, żeby kogokolwiek tam zaprosić. Nie miałam w szkole żadnych znajomych, a pytanie przypadkowych ludzi odpadało. No i przede wszystkim za bardzo bałam się, że zrobię z siebie idiotkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Serio? - spytałem ją zaskoczony, nie mogąc uwierzyć, że nikt jeszcze jej nie zaprosił. W końcu bal nadciągał wielkimi krokami, więc większość osób miała już swoje pary. Wtedy pomyślałem sobie, że może ktoś już ją zaprosił, ale po prostu mu odmówiła... Tylko, że wtedy raczej nie chciałaby iść na bal, bo po co odmawiać, skoro pragnie się tam pójść.
    No, chyba, że czekała, aż to ja ją zaproszę, pomyślałem, czując przy tym wypieki na twarzy. Trochę zmotywowało mnie to do działania, więc wziąłem głęboki oddech i zerknąłem na dziewczynę, by po chwili odwrócić wzrok z powrotem na niebo. Byłem zbyt zawstydzony, bym mógł na nią spoglądać.
    - Yeonrin... Może... Może chciałabyś pójść na bal razem ze mną? - spytałem ją cicho, czując jak serce wali mi w piersi, a całe ciało przechodzą ciarki. - Jeśli nie chcesz, to zrozumiem, ale może być fajnie. Bardzo chciałbym się tam z tobą wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trudno mi powiedzieć, co właściwie czułam, kiedy chłopak wyszedł ze swoją propozycją. Na raz poczułam, jak moje policzki oblewają się rumieńcem, a motyle w brzuchu znowu zaczynają latać jak szalone.
    - Mówisz poważnie? - spytałam niepewnie, wlepiając w niego swój wzrok. Nie wyglądał jednak jakby żartował, poza tym, skoro mi to zaproponował, to najwyraźniej naprawdę mu zależało, bo przecież nie musiał tego robić. - Ja... Chętnie z tobą pójdę, Dongwoo.
    Uśmiechnęłam się szeroko, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Szczęście rozlewało się po moim ciele, powodując miłe łaskotanie w brzuchu. Nie pomyślałam nawet, że chłopak zaprosi akurat mnie, ale naprawdę cieszyłam się z tego powodu. Nigdy nie byłam na żadnym balu i chciałam zobaczyć, jak to w sumie wszystko wygląda, a teraz miałam ku temu dobrą okazję. No i nie musiałam się już martwić brakiem partnera, bo przecież był Dongwoo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na początku wydawało mi się, że źle zrobiłem zbierając się na coś takiego i pytając Yeonrin o pójście ze mną na bal. Przecież prawie w ogóle mnie nie znała i było logiczne, że odmówi. Bo niby racja, było wiele par, które kompletnie się nie znały - dlatego, że umówili ich przyjaciele, albo po prostu chłopcy zaprosili dziewczynę, którą obserwowali od dłuższego czasu, bo się im podobała - ale Yeonrin nie wydawała się typem człowieka, który zgodzi się pójść na bal z byle kim. Ze mną.
    Dlatego gdy tylko oznajmiła, że chętnie ze mną pójdzie, spojrzałem na nią zaskoczony, nie kontrolując kompletnie mimiki twarzy, przez co buzia i oczy otwarły mi się szeroko.
    - Naprawdę chcesz ze mną pójść..? - spytałem ją, by się upewnić. Nie chciałem do niczego jej zmuszać, ani wywoływać na niej presji. Jeśli miałbym sprawić jej kłopot, to wolałbym, by nie przystała na moją propozycję. - Ze mną? Jang Dongwoo ze Slytherinu? Serio? Na bal zimowy? Ten w przyszłym tygodniu?
    Czułem, jak pieką mnie policzki, a w brzuchu po raz kolejny szaleje mi stado motyli. Dodatkowo przed oczami zaczęło mi się trochę mglić przez to, że nie potrafiłem kontrolować łez, które chciały do nich napłynąć.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Tak, Dongwoo, naprawdę chcę iść z tobą na bal zimowy w przyszłym tygodniu - odpowiedziałam, uśmiechając się nieśmiało do chłopaka. Widząc jego reakcję, dotarło do mnie, że widocznie się nie spodziewał, iż się zgodzę, ale nie miałam przecież żadnych powodów, żeby mu odmówić. To raczej ja powinnam się dziwić, że naprawdę chciał się tam wybrać akurat ze mną, w końcu taki bal to nie byle co. Tymczasem cieszyłam się, że mnie zaprosił i prawdę mówiąc, byłam mu za to naprawdę wdzięczna.
    - Hej, chyba nie będziesz płakał? - spytałam, kiedy spojrzałam na twarz chłopaka i zauważyłam, że jego oczy robią się podejrzanie szkliste. Chichocząc cicho pod nosem, wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę, którą zawsze nosiłam ze sobą na wszelki wypadek i podałam ją chłopakowi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wziąłem od dziewczyny chusteczkę, czując się naprawdę żałośnie. Chciało mi się jednak śmiać z samego siebie, więc wycierając łezki, którym udało się uciec z moich oczu, bez przerwy chichotałem pod nosem.
    - Zrobię wszystko, żebyś się dobrze bawiła - powiedziałem, przykładając rękę do klatki piersiowej. - Obiecuję, że będzie fajnie.
    Wytarłem nos w chusteczkę, a dopiero potem uświadomiłem sobie, że należy ona przecież do Yeonrin. Z cichym jęknięciem zwinąłem ją w kostkę, po czym schowałem do swojej kieszeni, przepraszając przy tym dziewczynę i przyrzekając, że oddam ją, jak tylko uda mi się ją wyprać. Właśnie wtedy, gdy na chwilę uniosłem wzrok do góry, kącikiem oka zauważyłem to, na co wcześniej tak długo czekałem. Spadająca gwiazda.
    - Widziałaś? - spytałem Yeonrin, wskazując ręką na gwieździste niebo. - Chyba się zaczyna, musimy obserwować.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnęłam się pocieszająco do chłopaka, kiedy ten wycierał swoje łzy. Musiał być naprawdę szczęśliwy, skoro aż tak go to wzruszyło. Może w tej sytuacji nie bardzo wypadało, ale ucieszyła mnie jego reakcja, bo oznaczało to, że naprawdę chciał iść na ten bal ze mną.
    - Nic się nie stało - odparłam, kiedy chłopak zaczął mnie przepraszać za pobrudzenie chusteczki. Właśnie po to służyła i przecież sama mu ją dałam, więc nie musiał się niczym martwić. - Zatrzymaj ją, może kiedyś znowu ci się przyda.
    Uniosłam głowę do góry, kiedy Dongwoo ręką wskazał na niebo. Nie zdążyłam jednak dostrzec spadającej gwiazdy, o której mówił, więc rozglądałam się dookoła, w poszukiwaniu kolejnej.
    - Myślisz, że będzie ich więcej? - spytałam, spuszczając na chwilę wzrok, by spojrzeć na chłopaka, po czym znowu wróciłam do oglądania usianego gwiazdami nieba. Było naprawdę ładne tego wieczoru, bez ani jednej chmury, która zasłaniałaby widok i psuła całą frajdę.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Na pewno będzie ich więcej - odpowiedziałem, nie przestając spoglądać w niebo. - Musimy tylko skupić się na obserwowaniu nieba. Przygotuj już sobie życzenie. - uśmiechnąłem się do niej, przestając na chwilę patrzeć w gwiazdy. Miałem nadzieję, że szybko pojawi się kolejna, a Yeonrin będzie mogła bezpiecznie wrócić do swojego dormitorium. Było już naprawdę późno, a chłód stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Martwiłem się, że dziewczyna przeze mnie zmarznie, a później się rozchoruje, więc pomimo tego, że bardzo chciałem jeszcze z nią posiedzieć, wolałem by udała się do swojego pokoju jak najszybciej.
    - Zimno ci? - spytałem po chwili, biorąc z jej rąk moją czapkę, by założyć ją na głowę Yeonrin. Nie czekając na jej reakcję, pomogłem założyć jej jeszcze swoje rękawiczki. Przez chwilę zastanawiałem się nad dołożeniem szalika, który miałem zawiązany na szyi, ale uznałem, że to prawdopodobnie niezbyt dobry pomysł, bo dziewczyna mogłaby się udusić od nadmiaru materiału. Przysunąłem się więc bliżej Yeonrin, tak, by jedną stroną ciała się z nią stykać. Wiedziałem, że tym sposobem będę przynajmniej trochę ją ogrzewać.

    OdpowiedzUsuń
  18. W głowie pojawiła mi się pustka, kiedy Dongwoo wspomniał o życzeniu. Nie miałam pojęcia, czego mogłabym sobie życzyć od spadającej gwiazdki, zwłaszcza, że jak dotąd, żadne z moich wcześniejszych próśb jakoś nigdy się nie spełniły. Co prawda dalej liczyłam, że któreś z nich pewnego pięknego dnia się spełni, więc westchnęłam tylko głośno i dalej wgapiałam się w niebo, czekając na kolejną spadającą gwiazdkę.
    - Teraz już nie - odpowiedziałam, uśmiechając się do chłopaka, kiedy przysunął się bliżej mnie. Czułam bijące od niego ciepło i miałam nadzieję, że i jemu choć trochę zrobiło się cieplej. - A tobie? Znowu zabrałam twoje rzeczy. - Zerknęłam na jego różowe policzki, a potem dłonie. Głupio było mi znowu siedzieć w jego czapce i rękawiczkach, kiedy on sam narażał się na chłód.

    OdpowiedzUsuń
  19. Odetchnąłem z ulgą, gdy Yeonrin nie odsunęła się ode mnie po tym, jak przesunąłem się bliżej niej. Od razu zrobiło mi się cieplej, więc uśmiechnąłem się na myśl o tym, że tym sposobem możemy się nawzajem ogrzewać.
    - Mi jest ciepło - odpowiedziałem, uśmiechając się do dziewczyny pocieszająco. - Tym nie musisz się przejmować.
    Wyglądało na to, że naprawdę martwiło ją to, iż tak beztrosko oddałem jej swoje ubrania. Yeonrin była jednak dziewczyną, więc nic dziwnego, że marzła o wiele szybciej ode mnie. Wiedziałem, że powinienem tak postąpić i naprawdę chciałem to zrobić, bo mi na niej zależało. Tym bardziej, że sam ściągnąłem ją o tej porze na pokryty śniegiem taras.
    Siedzieliśmy tak w ciszy, spoglądając w niebo i wypatrując spadających gwiazd. W międzyczasie próbowałem odnaleźć jakikolwiek gwiazdozbiór, który bym znał. Po kilku nieudanych próbach, udało mi się w końcu natrafić na jeden z nich.
    - Popatrz - odezwałem się, ręką wskazując na niebo. - Mały Pies.
    Wyglądało jednak na to, że Yeonrin nie potrafi odnaleźć tego gwiazdozbioru, więc przesunąłem się jeszcze bliżej, a policzek delikatnie przytknąłem do jej policzka, by nasze pole widzenia się ze sobą zrównało. Wtedy ponownie wyciągnąłem rękę i wskazałem na gwiazdozbiór Małego Psa.
    Motyle latały w moim brzuchu jak szalone, a serce biło tak szybko, jakby chciało wyrwać się z mojej piersi, ale i tak nie odsunąłem się od dziewczyny. Nie potrafiłem jednak powstrzymać głupawego uśmiechu, który wśliznął mi się na twarz.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, po czym skierowałam wzrok ku górze. Teraz, opatulona i z przysuniętym blisko Dongwoo, czułam jak robi mi się coraz cieplej. Wypatrywałam więc gwiazd na niebie, poprawiając czapkę, która zsunęła się trochę niżej, zasłaniając mi widok.
    - Mały Pies? - spytałam zaskoczona, pierwszy raz w życiu słysząc o takim gwiazdozbiorze. Co prawda i tak nie znałam ich zbyt wielu, ale ta nazwa ani razu nie obiła mi się o uszy. Wyciągnęłam więc szyję, starając się wypatrzyć, co chłopak właśnie mi pokazywał, ale nie umiałam niczego znaleźć. Gwiazdy po prostu dalej świeciły w zupełnej rozsypce.
    Miałam właśnie powiedzieć mu, że niestety nigdzie go nie widzę, kiedy poczułam jak chłopak znowu się do mnie przysuwa i przytula swój policzek do mojego. Zrobiło mi się jeszcze cieplej, kiedy poczułam wylewające mi się na twarz rumieńce i łaskotanie w brzuchu.
    - Już go mam - powiedziałam zadowolona, kiedy Dongwoo jeszcze raz wskazał na gwiazdozbiór. Na tle mniejszych punkcików, świeciły dwie jaśniejsze gwiazdy, które chłopak pokazywał palcem. - Tam jest Pas Oriona - łapiąc go za przedramię, przesunęłam jego ręką bardziej na prawo, tak by teraz wskazywał na trzy jasne gwiazdy ułożone w jednej linii. Nic specjalnego, jeśli chodzi o gwiazdozbiory, ale niestety nie mogłam się pochwalić znajomością czegoś bardziej oryginalnego.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pokiwałem głową zadowolony, kiedy Yeonrin udało się wreszcie dostrzec wskazywany przeze mnie gwiazdozbiór. Nie odsunąłem jednak na razie swojego policzka od jej, bo dziewczyna złapała mnie za przedramię, by wskazać mi Pas Oriona. Wiedziałem o istnieniu tej konstelacji, ale zawsze miałem problem z jej odnalezieniem. W sumie, to w ogóle dosyć kiepsko radziłem sobie na Astronomii, więc nie znałem zbyt wielu gwiazdozbiorów.
    - Pokazałbym ci jeszcze Wielkiego Psa, ale nigdy nie potrafię go odnaleźć... Powinien być chyba gdzieś tam... Ale patrz, o! Tam jest Mały Wóz. A tam Wielki!
    Machałem ręką w tę i wew tę, by pokazać Yeonrin wszystkie wymienione przeze mnie konstelacje. Miałem nadzieję, że za mną nadąża i nawet właśnie miałem ją o to spytać, kiedy nagle przed oczami mignęła mi kolejna spadająca gwiazda. Zabłysła naprawdę jasno, więc pomyślałem, że dziewczyna naprawdę nie mogła jej nie zauważyć.
    - Widziałaś? Pomyślałaś sobie życzenie? - spytałem ją cicho, wciąż nie odrywając swojego policzka od jej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Śledziłam wzrokiem rękę Dongwoo, którą chłopak szybko przesuwał po niebie. Na szczęście wiedziałam już jak wyglądają Mały i Wielki Wóz, nie miałam większego problemu z wypatrzeniem ich.
    Nagle na niebie rozbłysł jaśniejszy punkcik, który zaczął sunąć po niebie. Spadająca gwiazda. W głowie znowu pojawiła mi się pustka, kiedy przypomniałam sobie o życzeniu, bo naprawdę trudno było mi wymyślić coś sensownego w tak krótkim czasie. Do głowy jednak wpadł mi pewien pomysł, ale głupio było mi tak bezpośrednio wypowiedzieć życzenie, nawet jeśli tylko w myślach, tak więc zamiast jakoś szczególnie je sformułować, pomyślałam sobie tylko, że byłoby całkiem miło mieć takiego Dongwoo przy sobie już zawsze.
    - Tak jakby - odpowiedziałam szeptem, wciąż wlepiając wzrok w miejsce, w którym wcześniej pojawiła się gwiazda. - A ty?

    OdpowiedzUsuń
  23. Uśmiechnąłem się słysząc, że Yeonrin widziała gwiazdę i zdążyła pomyśleć sobie życzenie. Nie chciałem wypytywać jej jednak o co poprosiła, bo wtedy mogłoby się nie spełnić, a naprawdę chciałem, by marzenia dziewczyny stały się prawdą.
    - Mhm - odparłem, odsuwając w końcu od niej swój policzek. Nie chciałem, żeby pomyślała sobie, że jestem dziwny, więc wolałem już dłużej nie naruszać jej przestrzeni prywatnej. Chłód, wywołany nagłym kontaktem policzka z zimnym powietrzem, powiększył jednak tylko pustkę, którą poczułem w brzuchu. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, po prostu czułem się najlepiej, kiedy byłem tak blisko Yeonrin.
    Czułem się źle, z tym, że skłamałem - tak naprawdę nie poprosiłem o nic. W jednej z książek, które czytałem wiele lat temu, pisało, że jedna spadająca gwiazda to tylko jedno życzenie. Chciałem, żeby spełniło się życzenie dziewczyny, nie chciałem jej go odbierać. Sam mogłem przecież poczekać na kolejną gwiazdę, nawet jeśli miałaby ona spaść dopiero za parę miesięcy czy lat. Żałowałem jednak trochę, że w dormitoriach Slytherinu nie ma okien, więc nie mogłem obserwować nieba kiedy wróciłem już do swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zrobiło mi się momentalnie chłodniej, kiedy Dongwoo odsunął ode mnie swój policzek. Co prawda nie było mi jakoś szczególnie zimno, zwłaszcza, że byłam ciepło ubrana, ale przyjemnie było mieć go wtedy tak blisko.
    Rozejrzałam się po niebie, sprawdzając przypadkiem, czy nie pojawi się gdzieś zaraz jakaś druga spadająca gwiazda, ale nic takiego się nie wydarzyło. Opuściłam więc głowę i zerknęłam na chłopaka, uśmiechając się do niego.
    - Powinniśmy już chyba wracać - wyznałam cicho. Tak naprawdę nie miałam ochoty się stąd ruszać, ale siedzieliśmy na tarasie już dość długo. Poza tym, było już późno, a nocne powietrze było zdecydowanie zimniejsze niż w ciągu dnia. Nie chciałam, żeby chłopak marzł tutaj, no a tym bardziej, żeby się rozchorował.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Też tak myślę - przyznałem, uśmiechając się do niej smutno. Nie chciałem jeszcze wracać do dormitorium, ale w sumie nie mieliśmy innego wyjścia. - Jeszcze zarobimy szlaban, a wtedy nici z balu... Chodźmy.
    Podniosłem się z huśtawki, wyciągając rękę do Yeonrin, by pomóc jej wstać. Na szczęście nie wyglądało na to, by zmarzła podczas naszego spotkania, co podniosło mnie mnie trochę na duchu. Szczerze mówiąc, to w sumie czułem się naprawdę szczęśliwy. W końcu szedłem na bal zimowy z Yeonrin, a do tego spędziłem wieczór oglądając razem z nią gwiazdy. Ignorowałem łaskotanie w brzuchu i wypieki na policzkach, ciesząc się, że przez to wszystko nawet nie zmarzłem.
    Powoli skierowaliśmy się do drzwi prowadzących do wnętrza zamku. Otworzyłem je przed Yeonrin, po czym wkroczyłem do środka za nią i powoli zaczęliśmy przemierzać korytarze Hogwartu. Nie wiedzieć czemu czułem, że się nam upiecze i nikt nie przyłapie nas na nocnych schadzkach, ale i tak odczułem ulgę, gdy dotarliśmy wreszcie do pokoju wspólnego Slytherinu.
    [Z/L] x2

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdy tylko dotarliśmy, ja-sierota bez orientacji w terenie oczywiście prowadzony przez Jiho, Wydałem z siebie "łaaał, rozglądając się dookoła. Usiadłem na tej wygodnie wyglądającej huśtawce-hamaku, a Jiho zaraz poszedł w moje ślady.
    Przez chwilę wahałem się, ale zaraz usadowiłem się na jego kolanach i wtuliłem w niego. Potrzebowałem trochę czułości a on zaraz mi je dał. Uwielbiałem te momenty, kiedy pokazywał mi kompletnie innego siebie, podczas gdy innym posyłał lodowate spojrzenia.
    -Hyung, jesteś teraz szczęśliwy?- Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się lekko. Zaraz pogłaskałem jego policzek a on spojrzał na mnie tak czule, że znów poczułem te przyjemne motylki w brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  27. W drodze na taras po raz kolejny została udowodniona jego dominacja w tym związku. Nie miał jednak zamiaru jej wypominać ani nic tym podobnego. Nie wyobrażał sobie Di z takim charakterem, jaki Woo miał, to po prostu do niego nie pasowało. Był słodki, uroczy i taki miał zostać.
    Gdy tylko ten usiadł na jego kolanach, Jiho objął go ramionami. Oczywiście pocałował go delikatnie we włosy, których zapach uwielbiał.
    - Oczywiście, że jestem Di - powiedział cicho, uśmiechając się do niego delikatnie.
    Nie mógł powstrzymać się przed posłaniem mu czułego spojrzenia, zwłaszcza po tych małych pieszczotach, którymi obdarowywał go młodszy.
    - A ty - poczuł, że musi się tego spytać. Tak chyba wypadało, lecz gdzieś w podświadomości miał ogromną nadzieję, że młodszy odpowie twierdząco.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  28. -Jestem bardzo szczęśliwy i bezpieczny przy tobie. I chyba się od Ciebie uzależniłem...- Po tym wyznaniu zawstydziłem się, zaraz chowając twarz w jego torsie, jak to miałem w zwyczaju. Biło od niego takie przyjemne ciepło, a mi było trochę zimno, więc przy okazji się ogrzewałem.
    Chciałem się upewnić, że jest przy mnie szczęśliwy. Może i z czasem przestanie czuć nienawiść do całego świata. Nie oczekuję, że przestanie zabijać spojrzeniem, bo to nawet zabawne i jest częścią jego charakteru. No i miałem wrażenie, że na swój sposób właśnie tak mnie broni, jak waleczny lew. Jednak dla mnie nie zawsze musi być silny i groźny. Jakby chciał się wypłakać w moich ramionach to chętnie bym go pocieszył, pogłaskał czule, bo pewnie nikt nigdy mi tak nie robił. Nikt inny nie zrozumie samotnego człowieka jak drugi samotny.
    -Chciałbym, by już była wiosna. Lubię wiosnę. A ty hyung, jaką porę roku lubisz?- Chcąc przerwać ciszę, zacząłem temat i zapytałem, patrząc na malujący się przed nami krajobraz.

    OdpowiedzUsuń
  29. Zaśmiał się cicho.
    - Jeżeli mam być szczery, to wszystkie narkotyki przy tobie mogą się schować - może to nie był komplement najwyższych lotów, lecz w drugiej strony gdyby coś takiego powiedział narkoman, to raczej byłoby to cenniejsze od zwykłego "jesteś dzisiaj prześliczny". A w końcu Zico czasami miał styczność z tym i owym...
    Jeszcze mocniej go przytulił. Po chwili tak jak ostatnio ściągnął swój szalik ze swojej szyi i zawiesił na tej jego. Miało być mu cieplej, Jiho raczej o takie rzeczy się nie martwił. W sensie, że dla niego nie miało znaczenia czy jest chory, czy nie. Ale raczej nie chciałby, by jego chłopak cierpiał.
    - Nie mam ulubionej pory roku - powiedział. - Dla mnie każda zawsze oznaczała to samo, nic nie był w żadnej z nich wyjątkowego.
    Po chwili jednak uśmiechnął się w jego stronę.
    - Ale chyba zacznę cenić cieplejsze miesiące, bo wtedy prawdopodobieństwo, że zachorujesz, będzie o wiele wiele mniejsze.
    Zaśmiał się cicho.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  30. Zarumieniłem się, słysząc jego komplement. Jak zwykle z resztą. On w ogóle cały był taki, że się rumieniłem cały czas. Czasami moje myśli schodziły na nieco inny tor, jak na przykład teraz. Sam przed sobą nie chcę się przyznawać, że mam takie myśli. Jestem dla siebie taki zawstydzający....
    -Jestem zdrowy, hyung, nie musisz się martwić- uśmiechnąłem się szeroko, wtulając nos w jego szalik by powąchać jego zapach, tak ja poprzednim razem. Ułożyłem głowę na jego torsie, siadając bokiem na jego kolanach i tak jakby na nim leżałem, słuchając jego serca. Lubiłem takie chwile z nim. Można powiedzieć, że oswoiłem bestię i odkryłem jej inną, niedostrzegalną dla innych, twarz.

    OdpowiedzUsuń
  31. Westchnął.
    - Może ty sądzisz, że nie muszę, ale pozwolisz, iż będę sądzić inaczej - powiedział delikatnie się uśmiechając.
    Gdy tamten zmienił pozycję, Zico objął go w taki sposób by Di było wygodnie. Dłonią musnął ten policzek, który nie był przyciśnięty to jego torsu.
    Podobały mu się te chwile i gdyby teraz ją im ktoś przerwał, to Jiho zdolny byłby wyrzucić go chyba za ten taras. Nie patrzyłby na tą cholerną obietnicę, którą złożył Albusowi, na to, że Di patrzy albo inne tego typu sprawy. Chyba by go po prostu zbytnio poniosło.
    Czuł się trochę jak bohater "Pięknej i Bestii". Wiadomo, kto w tej bajce jest kim, lecz Zico raczej nie liczył na magiczną przemianę za sprawą pocałunku, nie miał też zamiaru więzić przy sobie chłopaka na siłę.
    - Co chcesz robić po szkole - spytał nagle. - Myślałeś o tym?

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  32. Mimo wszystko słysząc jego słowa, uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem do góry,by cmoknąć go w policzek. Taki kochany i troskliwy. I to tylko dla mnie.
    -Hyung, mówił Ci już ktoś, że jesteś cholernie przystojny?- Wypaliłem nagle, nawet nie wiedząc skąd mi się to wzięło. Po prostu chciałem to powiedzieć, a raczej zapytać, jednocześnie znów mając zastanawiające myśli, czy ja na pewno sam siebie znam, czy we mnie siedzi więcej osobowości. No tak, jedna to DieDi, który ostatnio jest grzeczny i spokojny jak baranek.
    Słyszę Cię, baranie
    Zaśmiałem się w myślach na ten przytyk. Nagle, słysząc jego pytanie, zamyśliłem się.
    -Ja....nie wiem.... Ja nawet nie wiem aż tak dużo o magii, rodzice nie zdążyli mi powiedziec, bo zginęli wtedy... Żyłem w świecie mugoli... z resztą już Ci mówiłem.... Naprawdę nie wiem co ze sobą zrobić, czy się do czegoś nadaję....- Westchnąłem przygnębiony. Jiho hyung mi właśnie to uświadomił. Przecież nie wiem nic o sobie, więc też raczej nie wiem w czym jestem dobry. A jeśli nie jestem dobry w niczym? To wszystko takie pokręcone... To życie też... Jednak nie umiałem jakoś się smucić, gdy on był przy mnie. Tak więc będę się starać, by nie myśleć o tym co będzie. Będę się cieszyć chwilą, już dość się nadumałem o mojej przyszłości tam, w sierocińcu.

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie mógł powstrzymać śmiechu na tamto pytanie. Tym samym też zamaskował fakt, iż nie do końca wiedział co ma na to odpowiedzieć. Niestety, już to kiedyś słyszał i przez to się wahał.
    - A tobie, że jesteś cholernie słodki - odpowiedział w końcu pytaniem na pytanie, znowu targając jego włosy. - Kocham to robić...
    Naprawdę zaczynał mieć jakąś manię, jeśli chodziło o tą czynność. Ale potem tamten tak zabawnie się denerwował, iż grzechem byłoby tego nie robić.
    Obserwował uważnie jego twarz podczas gdy tamten mówił. Widział jak wiele emocji się na niej maluje. Gdy tamten skończył wypuścił go z objęć tylko po to, by ująć jego twarz w dłonie i spojrzeć mu w oczy.
    - Nadajesz się, Di. Masz jeszcze dużo czasu, więc niepotrzebne spytałem. Przepraszam. - Nie lubił oglądać go smutnego. To nie był dobry widok i nawet gdy tamten starał się jakoś zakryć to wszystko, przed Zico takie rzeczy nie umykały.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  34. Speszyłem się, gdy on się zaśmiał, a gdy odpowiedział pytaniem, to chyba znów się zaczerwieniłem. Mnie samego już męczyły te zmiany moich osobowości.
    Zaraz jak poczochrał moje włosy, prychnąłem i na nowo je sobie poprawiłem. Wiedziałem, że mu to sprawia radość. Trąciłem tylko zaczepnie łokciem jego bok, wiedząc, że go to nie bolało, a ponownie rozbawiło.
    -Hyung, a ty co chciałbyś robić? Opowiedz mi trochę o świecie magii, o magicznych zawodach... nie miał mi kto o tym opowiadać...- Spojrzałem na niego błagalnie, kładąc swoją dłoń na tej jego spoczywającej na mojej twarzy. Lubiłem słuchać jak mi coś opowiadał, a nie robił tego zbyt często.

    OdpowiedzUsuń
  35. Zamyślił się na chwilę, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, żył chwilą. Po za tym co mógłby robić? Groził mu Azkaban, a przecież tam nie wsadzali byle jakich rzezimieszków. Raczej nie miał szans dostać się na wartościowe stanowisko nawet, gdyby bardzo tego chciał.
    - Nie wiem - powiedział w końcu, wyrywając tym samym siebie z zamyślenia.
    I ponownie pytanie młodszego wprowadziło go w głęboką zadumę.
    - Dużo jest tych zawodów - powiedział. - Możesz pracować z Ministerstwie Magii, a uwierz mi, iż jest tam tyle stanowisk, że to rozwiązałoby prawdopodobnie problem bezrobocia u mugoli. Jest około dziesięć departamentów zajmujących się jakimś przypadkiem, a wiadomo, że dużo ludzi jest potrzebnych. Około dziesięć biur, możesz zostać członkiem też wielu komisji. Wielu ludzi interesuje praca aurora, ale to już trzeba naprawdę grzeszyć odwagą i znajomością ogromnej ilości zaklęć.
    Oprócz tego mamy jeszcze kilka czasopism, w których można by zdobyć jakąś fuchę. Najbardziej znany jest "Prorok Codzienny".
    Jak ktoś interesuje się medycyną, to oczywiście może też otrzymać wiele posad z tym związanych. Słyszałeś o klinice św. Munga? To taki jakby szpital, w którym leczą czarodziejów.
    Na ul. Pokątnej albo w Hogsmeade masz możliwość pracowania w zakresie handlu i do tego raczej nie potrzebujesz jakiś specjalnych kwalifikacji... Tak jak nikt w sumie.
    No i chyba wiadomo, że możesz uczyć w tej szkole. -
    Wziął głęboki wdech. Chyba nigdy jeszcze nie wypowiedział aż tak dużej liczby słów, a to był przecież jeszcze nie koniec.
    - Quidditch także potrzebuje graczy, więc jeśli jesteś w tym kierunku uzdolniony, to możesz próbować. A oprócz tych wszystkich, które wymieniłam pozostają jeszcze proste zawody, takie jak pisarz, muzyk i takie tam.
    Uśmiechnął się. Czuł dumę z samego siebie, bo to on może pomagać Di wkręcać się w ten magiczny świat.

    [ Wypowiedź może być chaotyczna i pełna powtórzeń, bo jednocześnie zerkałam do strony ze spisem tych wszystkich zawodów. :D ]

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  36. -Ale ja nie wiem w czym jestem dobry...- spuściłem głowę, gdy już Jiho hyung skończył mówić. Jednak mimo wszystko miło mi się go słuchało, jak tak opowiadał. Podejrzewam, że nikomu tak nie opowiadał, jak mi teraz. Te wszystkie nazwy... to brzmiało tak wspaniale i większości w ogóle nie znałem. No, poza quidditch'em, o tym jednak słyszałem. Jednak nie wiem czy mógłbym w to grać, mam lęk wysokości, chyba. Martwiło mnie, że hyung niczym się nie interesował i nie wiedział co będzie robić. Każdy może zejść ze złej ścieżki i spełniać marzenia, ale czy on naprawdę ich nie ma?
    -Hyung, jakie jest twoje marzenie?- Spytałem nagle, pewnie po raz kolejny go zaskakując. Pewnie także odpowie, że nie wie, chyba, że mnie jednak zaskoczy.A może posiadanie rodziny i miłości jest jego marzeniem? Jakby nie patrzeć, przede mną się otwarł, więc podejrzewam, że jest szczęśliwy. Kocha mnie. Znów przeszedł mnie przyjemny dreszcz, jak sobie uświadomiłem to słowo.
    -Mam nadzieję, że kiedyś przestaniesz się martwić o reputację i o to, że ludzie Cię zranili i po prostu będziesz sobą, takim jakim ja Ciebie widzę.- Powiedziałem do niego z uśmiechem i delikatnie musnąłem jego usta.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zamyślił się, ponownie nie wiedząc co odpowiedzieć. A może powiedzieć prosto z serca to, co myślał?
    - Zawsze miałem marzenia - powiedział. - Gdy byłem mały chciałem w końcu wykazać umiejętności magiczne, by rodzice przestali mnie traktować jak śmiecia. Potem spełniałem swoje kolejny sen, w którym byłem jednym z najbardziej budzących strach ludzi na ziemi. W sumie prawie mi się udało. A teraz... chyba teraz moim priorytetem stało się po prostu twoje bezpieczeństwo. Nadal gdzieś tam pozostaje egoistyczna troska o to, że przestanę być tym złym. Cholernie mi się to podoba, lecz powoli schodzi to na drugi plan. A oprócz ciebie w moim życiu już nie ma nic tak ważnego...
    Zamilkł na chwilę. Nastała cisza, którą przerwał Di. Zico słabo się uśmiechnął.
    - Wiesz, znowu myślę, że ten związek nie ma sensu pod tym względem, iż nie będziesz mieć ze mną przyszłości. Skarbie jestem jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi na ziemi. Jak na to nie patrzeć ty jesteś moim chłopakiem i domyślam się już, jak inni będą o tobie myśleć. Dlatego się martwię...
    Mocno objął go ramieniem.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  38. Słuchając, jak opowiada o swoich marzeniach, uśmiechnąłem się. Powstrzymałem się od przewrócenia oczami na jego wspomnienie o tym całym byciu groźnym itp. Za bardzo się na tym skupiał i chyba mu to nie przejdzie. Ale w sumie takiego go pokochałem, prawda? Jednak jego słowa o moim bezpieczeństwie i o tym, że jestem najważniejszy, przytuliłem go mocno, czując że nie mogę nic wykrztusić.
    -Jej... nikt mi jeszcze nie powiedział czegoś takiego- Pewnie nie zabrzmiało to tak cudownie jak jego słowa, ale cóż, zaskoczył mnie. Powinienem się nastawić, że często będzie tak mówić?
    Słysząc jego ostatnie słowa, poczułem łzy pod powiekami. Jak to nie ma sensu? On nie może mnie zostawić, po co mnie w sobie rozkochał w takim razie? Kurczowo złapałem skrawek jego koszuli, próbując powstrzymać płynące łzy, jednak nadaremnie.
    -N-nie zostawiaj mnie teraz, p-proszę.....- wyszeptałem tylko, przygryzając wargę, ale i to nie powstrzymało łez. Co najwyżej łkanie.
    Może i zareagowałem zbyt pochopnie,ale nic nie poradzę, że się wystraszyłem.

    OdpowiedzUsuń
  39. Był naprawdę zaskoczony jego reakcją. Nie sądził, że tak gwałtownie ten zareaguje, a łez się w życiu nie spodziewał. Poczuł się, jakby właśnie ktoś z rozpędu wbił mu mocno nóż w pierś, a ten przeleciał aż na wylot całe jego ciało, pozostawiając zakrwawioną ranę. I to wszystko on spowodował. Wina, którą czuł był ogromna, a pytanie, które buczało w jego głowie, sprawiało, że było gorzej.
    - Coś ty zrobił idioto - warknął w myślach sam na siebie.
    Poprawił chłopaka tak, by ten siedział do niego przodem. Ujął jego twarz w swoje dłonie i swoje czoło oparł o to jego.
    - Di przepraszam, bez sensu to był tamte słowa - zagryzł wargę, wierzchem dłoni ścierając jego łzy. - Nigdy cię nie zostawię, obiecuję.
    Po tych słowach objął go ramionami, wtulając go w siebie. Delikatnie gładził jego plecy, a drugą ręką włosy.
    - Tylko nie płacz już, błagam - powiedział ciszej.
    Jeszcze trochę, a prawdopodobnie sam poczułby słony zapach własnych łez. Za bardzo bolał go tej widok. Płaczący Di, szlochający... Nie, więcej do tego dopuścić nie może.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  40. Gdy spojrzał mi w oczy, łzy nadal mi leciały, spływając po twarzy i po wargach. Czasami je zlizywałem językiem, od razu czując słony smak. Potem już szlochałem w jego koszulkę, powoli się uspokajając i łapiąc łapczywie oddech, który jeszcze nieco drżał.
    -Nie mów tak więcej....- powiedziałem cicho, kurczowo zaciskając pięści na jego koszulce i nadal się w niego wtulając. Widać, ze zabolał go widok płaczącego mnie. Pewnie niepotrzebnie go zmartwiłem, ale nie mogłem nad tym zapanować, łzy same mi poleciały. Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem i pewnie jeszcze przez jakiś czas nie będę rozumieć

    OdpowiedzUsuń
  41. Westchnął ciężko, nadal głaszcząc go po włosach gładząc jego plecy.
    - Nie będę, przepraszam - szepnął cicho, starając się w te słowa wlać jak najwięcej uczuć.
    Miał ogromne wyrzuty sumienia z powodu tego wszystkiego. Nie wiedział jednak, iż to zadziała w taki sposób i Di się rozpłacze.
    Siedzieli tak jeszcze dłuższą chwilę, Zico patrzył przed siebie, starając się wymyślić coś, co mogłoby odwrócić uwagę młodszego.
    - Ej chyba dopiero od trzeciej klasy można chodzić do Hogsmeade, prawda - spytał nagle. - Bo się zastanawiam, że jak chcesz możemy się tam wybrać... Nie do końca legalnie, ale zawsze coś...
    Wszystko byleby odwrócić uwagę Di od wcześniejszego wydarzenia. Wszystko...

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  42. Skinąłem tylko głową, słysząc jego przeprosiny, chociaż w sumie on nie powinien przepraszać. A może powinien? Sam już nie wiem. Jednak serce mi się krajało, gdy widziałem jego troskę, niepotrzebnie go zmartwiłem.
    Wsłuchałem się w jego kolejne słowa. Nie do końca wiedziałem, co to Hogsmeade, ale przemilczałem to. Zaraz.... jak to nielegalnie? Co on mi proponował? No tak, mogłem się domyślić, że takie coś ciągle mu chodzi po głowie. Ciągle coś niedozwolonego. Głupek. Jednak mimo wszystko uśmiechnąłem się w duchu. Przecież kocham tego głupka. Pewnie nie spodobałby mu się ten przydomek, gdybym wypowiedział go na głos.
    -Ja...nie wiem.... nie chcę, byś miał kłopoty... byśmy oboje mieli....- spojrzałem na niego niepewnie, nie wiedząc co o tym myśleć. A co jeśli wywalą mnie za to ze szkoły?

    OdpowiedzUsuń
  43. Zamyślił się chwilę.
    - To tylko wypad do pobliskiej wioski i to nie zakazanymi (tak myślę) ścieżkami. W sumie to wiesz, że ja się o siebie nie martwię, lecz z drugiej strony masz rację - powiedział, gładząc jego plecy. - Nie mogę cię wpakować w kłopoty, lecz przy najbliższej okazji i tak ci jakoś wynagrodzę Hogsmeade...
    Nawet już wiedział jak. W głowie miał napisany dokładny plan działania i o dziwo nie chciał złamać żadnej z reguł szkolnych. Kulturalnie w odpowiednim czasie chciał udać się do odpowiedniego miejsca, powiedzieć wesoło "dzień dobry", wziąć co trzeba i spotkać się z Di.
    Nagle uderzyła go pewna myśl, którą już po chwili spełnił. Po prostu nachylił się i odchylił szczelnie wcześniej owinięty wokół szyi chłopaka szal, by móc złożyć na jego karku delikatny pocałunek. Momentalnie wspomnienia poprzedniej nocy wróciły jak żywe. Ale póki co nie mogli tego powtórzyć, bo by jeszcze Di pomyślał, iż tylko na tym Zico zależy, a przecież to nie prawda.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  44. -Hyung jest słodki i kochany- uśmiechnąłem się szeroko i nagrodziłem go całusem w policzek. Uwielbiałem to robić. Jiho się wtedy tak uroczo zawstydzał i nie wiedział co ma zrobić. Ciągle się o mnie troszczył, a ja ufałem, że przy nim nic mi się nie stanie.
    Spojrzałem na niego i widząc, że ma dość zamyślony wyraz twarzy stwierdziłem, że pewnie obmyśla jakiś niecny plan. Po chwili chyba się przekonałem jaki był to plan, a może i nie?
    Zadrżałem lekko, czując jego usta na swojej szyi i momentalnie oblałem się rumieńcem. Widocznie miałem bardzo wrażliwą szyję, albo to po prostu Jiho tak na mnie działa. Wczoraj... też mnie tak całował.... momentalnie mi się wszystko przypomniało. Ale nie powinienem teraz o tym myśleć. Nie mogę ciągle o tym myśleć, bo to wygląda, jakbym tylko tego od niego...oczekiwał. A przecież nie za to go kocham. Przygryzłem więc tylko wargę i spojrzałem na niego czule. A przynajmniej starałem się tak na niego spojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  45. Zrobił niby niewinną minę i położył na jego ramieniu, obejmując go mocniej ramionami w pasie i łącząc swoje dłonie gdzieś na wysokości pępka Di.
    - Wiesz... nie chcę cię urazić, ale mam pytanie... Bo moja znajoma na przykład jest sierotą, a wyjeżdża do sierocińca na Święta. I po prostu chciałem się spytać, czy ty zostajesz?
    Wcześniej w dupie miał czy urazi innych, czy nie, dlatego sztuka jaką było dobieranie słów w taki sposób by nikogo nie zranić, była mu obca. Żałował, iż chociaż nie starał się jej opanować, bo teraz po prostu był w czarnej dupie! Nie wiedział, jak przekazać to co chciał w odpowiedni sposób. Di był osobą czułą, a na dodatek wydawał się być także kruchy.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  46. -Zakładając, że tą znajomą właśnie wymyśliłeś, to nie, hyunggie, nie wracam do sierocińca bo nie mam po co- Odpowiedziałem z uśmiechem, bo jego próba wydała mi się strasznie urocza. I pomyśleć, że ten słodki i wrażliwy Jiho jest tylko mój. Na pewno bardzo się obawiał mojej odpowiedzi, bojąc się, że jednak będę chciał wracać, ale jak dla mnie to absurdalne. Moje stosunki z tą instytucją, że tak to nazwę, nie są dobre. Ba, oni nawet nie chcą widzieć tam takiego dziwadła jak ja. Zamiast do szkoły magii chętnie wysłaliby mnie do psychiatryka. A może myślą, że w takowym jestem, wśród swoich, z równie pokręconym dyrektorem?
    Mugole są żałośni i mogą wymyślić wszystko. Nie potrafią patrzeć i dają się łatwo omamić. Sam zdołałem nieco zaobserwować i dojść do takowych wniosków.

    OdpowiedzUsuń
  47. Zaśmiał się.
    - Sugerujesz, że nie mam znajomych, Di - szepnął mu do ucha, które potem delikatnie przygryzł.
    Zastanawiał się, co odpowie młodszy. Może to było absurdalne, lecz Zico jako takich znajomych posiadał. Przykładem mógł być prefekt jego domu, który wkurzał go swoim charakterem, ale jednocześnie zbudzał jako taki respekt.
    - Czyli w Święta może po raz pierwszy od kilku lat nie będę sam - stwierdził. - Na czas nauki szkolnej dali mi dom starych i zawsze tam jechałem, nie chcąc siedzieć pośród tych wszystkich ludzi stąd... Ale skoro ty się mi trafiłeś, to mogę spokojnie zostać.
    Posłał Di ciepły uśmiech.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  48. -N-nie, a-ale to t-tak zabrzmiało...- Nie wiedzieć czemu (no dobra, wiadomo czemu), niemal zabrakło mi języka w ustach na to... naruszenie mojej prywatności? Kogo ja chcę oszukać, przecież on nigdy jej nie naruszy.
    Już ją naruszył podczas waszej upojnej nocy
    DieDi!.... Już wolę jak milczysz... Na czym ja to... ach, moja prywatność. Dlaczego on to tak nagle.... zupełnie jakby cały czas mnie kusił, a mi wystarczy właśnie taki mały gest, żeby się... p-podniecić....
    -N-naprawdę chcesz spędzić ze mną święta?- Spojrzałem na niego pozytywnie zdziwiony. Myślałem, że on tego w ogóle nie obchodził. Ja w sumie po tym wszystkim nie jestem pewien, czy jestem wierzący. Niby wiem, że Bóg gdzieś tam jest i patrzy na nasze losy, ale mam do niego żal, że to wszystko spotkało mnie. Że odebrał mi rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zaśmiał się cicho.
    - Nie przejmuj się, raczej zbyt wielu nie mam, więc to tak jakby ich prawie nie było - powiedział, starając się go jakoś uspokoić.
    Najbliższe stosunki jak na razie połączyły go z Di i jakoś nie pałał to tego, by jeszcze z kimś zawrzeć nie wiadomo jak ogromną znajomość. Wystarczyło mu raczej to co ma, a i samotność nie była aż taka zła. Chociaż patrząc przez pryzmat ostatnich wydarzeń wolał posiedzieć z Di i chociaż czuć jego obecność.
    - W sumie to nie do końca wierzę w to wszystko, ale przecież spędzić czas z tobą mogę miło, prawda - uśmiechnął się pogodnie, bo po czym na jego wargach złożył delikatny pocałunek.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  50. -Jakbyś nie był takim uparciuchem to byś miał dużo- odburknąłem cicho, zdając sobie sprawę, że określenie uparciuch było o wiele za delikatne. No ale cóż, takie uroki mojego chłopaka, a ludzie są po prostu ślepi i nie potrafią dostrzec jego wrażliwej strony. Nie są w stanie się domyślić, że musiał być jakiś powód, że jest jaki jest. Wiem, innego mordercy bym nie bronił, ale sam nie umiem tego wszystkiego wyjaśnić.
    -I pić kakao z cynamonem...- wymsknęło mi się rozmarzonym głosem i dałbym głowę, że moje oczy też miały takie spojrzenie. Jak to zwykle bywa, Jiho tylko się zaśmiał, ale widziałem to czułe spojrzenie, od którego miękły mi nogi. W sumie podczas tamtej nocy, jak spoglądał na mnie pożądliwym wzrokiem mówiąc, że mnie pragnie, to też mi miękły nogi. To byli jakby dwaj różni Jiho, ale jednocześnie tak samo troskliwi.
    Dziwiłem się sobie, że się nie zarumieniłem od tego gorącego wspomnienia, ale jednocześnie byłem wdzięczny, bo nie miałbym jak tego wytłumaczyć. Chociaż w sumie na upartego mógłbym to zrzucić na zakłopotanie tym nagłym wyskoczeniem z kakao z cynamonem.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Jakbym miał dużo, to by mi na głowę zaczęli wchodzić i nie miałbym czasu na nic - odparł, wzruszając ramionami. - Gdyby widzieli mnie takiego, jakim ty mnie widzisz, to wiele bym stracił. Lepiej niech zostanie tak jak jest. Tak mi dobrze.
    Zamyślił się na chwilę. Jego myśli przeszły na Święta. Do czwartego roku życia obchodził je z rodzicami radośnie. Mało z tego pamiętał i jakoś nie tęsknił za tymi wspomnieniami.
    Zaśmiał się, gdy usłyszał słowa chłopaka, które swoją drogą wyrwały go z zamyślenia. Sam nie miał żadnych ulubionych dań czy napoi związane z tym całym cyrkiem. Przestał obchodzić to wszystko, odkąd zamordował rodziców. Nie miał z kim, nie miał jak, nie chciał. Lecz skoro był przy nim Di i on to lubi, to dlaczego by nie?
    - Nie jest ci zimno - spytał nagle.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  52. -Ja widzę skarb...- uśmiechnąłem się szeroko i przesunąłem delikatnie dłonią po jego policzku. Jiho chyba zawsze rozczulał ten gest. Spojrzałem na niego i widząc zamyślony wzrok, zacząłem się zastanawiać, o czym myśli. Może myślał o zbliżającej się wigilii i świętach? Pewnie tak jak moje, jego święta od bardzo długiego czasu nie były szczęśliwe i wesołe. Bo czy samotne święta mogą być szczęśliwe? Nie sądzę. Nie gdy odebrano mi rodziców.
    Po części pewnych wyborów Jiho nie szanuję i nie podzielam, ale on chyba o tym wie. Zastanawiam się, czy żałuje czegokolwiek, co zrobił w swoim życiu.
    -Hm? Nie, przy Tobie mi ciepło- Uśmiechnąłem się i na potwierdzenie moich słów wtuliłem się w niego.

    OdpowiedzUsuń
  53. Westchnął, po czym szczelniej go do siebie przytulił. Pocałował go we włosy.
    - Jakby jednak było ci zimno, to powiedz - szepnął.
    Naturalnym był fakt, że martwił się o niego.
    - Wieczorem jak już będzie chłodniej możemy się przejść gdzieś w cieplejsze miejsce - powiedział. - Ale tym razem ty wybierasz miejsce.
    Pocałował go w ucho, chichocząc w nie cicho.
    Ciekawy był co wybierze Di. Jak na razie to Zico wybierał ich miejsca pobytu, ale to tylko dlatego zapewne, że był dłużej w tej szkole - wiedział o wiele więcej. Jednak jak tak dalej pójdzie, to jego chłopak będzie w tej dziedzinie tak wykształcony, jak on.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  54. -A w jaki sposób byś mnie ogrzał, hyung?- szepnąłem mu, uśmiechając się zadziornie, co na pewno zauważył. Już zaczyna przestawać mnie dziwić to, jak moje nastroje nagle się zmieniają. A może to charaktery? Może DieDi coś majstruje? Nie, to jednak ja.
    -Przy Tobie wszędzie mi ciepło. Jesteś moim pluszowym misiem.- Uśmiechnąłem się szeroko. Kolejna zmiana.
    -Ale mnie naprawdę wszystko jedno, poza tym ja nadal nie ogarniam tej szkoły, ona nie chce, bym ją ogarnął- powiedziałem z zawiedzioną miną. Ta szkoła jest magiczna i jakby miała własną inteligencję. A na pewno schody ją miały, bo już wielokrotnie mnie wykiwały i znalazłem się w zupełnie nieznanym mi miejscu, o ile jakiekolwiek tu znam.

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaśmiał się.
    - Cóż, mam wiele sposobów na ogrzanie ciebie - szepnął mu do ucha, muskając je go wargami. - Od wyboru do koloru...
    Delikatnie ugryzł płatek ucha.
    Lubił się z nim droczyć, bawić w taki sposób... W sumie to zmiany nastrojowe młodszego zadziwiały go i dawały wiele satysfakcji. Z jednej strony miał słodkiego i niewinnego chłopaka, a z drugiej strony zadziornego i trochę złego.
    - To zależy czy tej nocy ma zamiar przyśnić si się koszmar czy nie - odparł, kontynuując wcześniej zaczętą pomiędzy nimi swego rodzaju grę.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  56. -Na przykład jakie? Chyba jeden konkretny by mi się spodobał.- Kolejny zadziorny uśmiech, przy tym też przesunąłem delikatnie palcem po jego dłoni. Swoją drogą to zaczęło mi się robić przyjemnie, czując te pieszczoty na uchu i on na pewno o tym wiedział.
    Jeśli moje myśli przedtem nie schodziły na te niegrzeczne tematy, to teraz już kompletnie szalały. Muszę się opanować, ale żeby tak się stało to on musiałby przestać, ale coś czuję że się do tego nie kwapi bo czerpie z tego satysfakcję.
    -A jeśli ma zamiar mi się przyśnić, to co?- Zapytałem niewinnie, lekko się przy tym uśmiechając. Nie, żebym się z nim droczył, w cale, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Mówisz, że masz coś na myśli... A może zdradzisz mi, to ja powiem, czy to nowy sposób, czy jeden z moich - droczenie się, przekomarzanie - tak, to była gra, w którą Zico lubił podejmować wyzwania. Wychodziły mu one zazwyczaj z dobrymi skutkami, więc kolejny plus.
    - To może ja chcę się zabawić w rycerza i sprawić, że ten koszmar ci się nie przyśni - odpowiedział, ponownie gryząc go w ucho. - Wczoraj chyba dobrze wypadłem w tej roli...
    Mówiąc to pocałował tamtego namiętnie w szyję. Nie, żeby starał się zwrócić myślenie tamtego tylko na jedne tory, wcale. Zico lubił oglądać jego rumieńce. Nie dziwota, że coraz częściej starał się je wywoływać.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  58. -No wiesz...taka jedna przyjemna rzecz...- uśmiechnąłem się lekko i przygryzłem zaraz wargę. Ta rozmowa schodziła na złe tory i sam się o to prosiłem, no cóż. Jednak fajnie się z nim droczyło.
    -J-jakie t-to r-romantyczne, w-własny r-rycerz..- czując takie intensywne pocałunki na swojej szyi nie mogłem się nie jąkać i nie rumienić. Ale w końcu o to mu chodziło, nie? Czemu te pocałunki w szyję muszą być takie przyjemne... Czuję się w pewien sposób torturowany przez niego. Jednocześnie chciałbym, by przestał i żeby nie przestawał. Nie ma to jak sprzeczności, bo w końcu ja mam ich bardzo dużo, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  59. - Jest wiele przyjemnych rzeczy - wymruczał mu do ucha. - Więcej konkretów kochanie...
    Ponownie przygryzł jego ucho, wracając ustami na szyję, po której naznaczał mokre ślady.
    Drżenie głosu młodszego spotęgowało zadowolenie i dumę ze swoich czynów. O to chodziło, prawda? Uwielbiał doprowadzać swojego chłopaka do takiego stanu.
    - A ty moja księżniczka - zachichotał cicho, szepcząc mu to do ucha.
    Momentami niektóre słowa same wymykały mu się z ust, lecz to była wina jego łobuzerskiej strony, która lubiła się rządzić.

    Zico

    OdpowiedzUsuń
  60. Przez cały dzień męczył go potworny ból głowy, ale cudem udało mu się wytrwać do końca. Siedzenie w klasie nie miało jednak większego sensu, bo jego myśli były skupione na zupełnie czymś innym. Pomimo największych starań nie potrafił skoncentrować się na słowach nauczycieli, a dzięki swojemu roztargnieniu udało mu się nawet zarobić reprymendę od profesora Snape'a, który i tak dostatecznie nie lubił jego osoby. Udało mu się powstrzymać od bezczelnego komentarza tylko i wyłącznie za sprawą silną woli, mimo że wizja przytrzenia nosa znienawidzonemu nauczycielowi była naprawdę kusząca.
    Kiedy wreszcie wyszedł z klasy, odetchnął z niejaką ulgą. Ulga była jednak chwilowa, bo zaraz czekało go coś dużo gorszego niż siedzenie na lekcjach z bolącą głową. Nie powiedział nikomu gdzie idzie, po prostu skierował się w umówione miejsce. Wiatr wiejący na zewnątrz sprawił, że po jego ciele przeszły ciarki zimna, ale nie musiało minąć wiele czasu, żeby zdołał przyzwyczaić się do nieprzyjaznej temperatury.
    Zajął miejsce na huśtawce, która o dziwo była sucha, chociaż poprzedniego wieczoru jeszcze padał deszcz. Przez myśl przemknęło mu, że to miejsce posiada jakiś romantyczny klimat, ale przecież nie przyszedł tu po to, żeby bawić się w randki. Zaczął postukiwać nerwowo palcami o uda, zastanawiając się, czy Tiffany w ogóle zjawi się na czas. Z jednej strony wolałby, żeby w ogóle nie przychodziła, ale skoro już się pofatygował, to wolałby, żeby jego starania zostały docenione.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  61. Tak naprawdę na lekcjach cały czas myślała o rozmowie, która ją czeka. Nie to żeby kiedykolwiek zdarzało jej się słuchać nauczycieli - chociaż to było zależne od przedmiotu - ale dzisiaj zupełnie nie miała do niczego głowy. Wiedziała, że wygląda okropnie niemal jak siedem nieszczęść razem w pakiecie z plagami egipskimi, bo dużo osób się na nią gapiło i gadało między sobą, przez co miała ochotę zmienić ich w jakieś robaki i rozdeptać.
    Pod wieczór, kiedy już zrobiła porządek ze swoją twarzą i włosami, a potem przebrała się w cieplejsze ubrania i szatę, ruszyła w umówione miejsce. Policzki miała zaczerwienione od ostrego mrozu i powoli zamieniała się w sopel lodu, ale w końcu dotarła na miejsce, napotykając wzrokiem huśtawkę, na której siedział Woohyun.
    Na jego widok miała ochotę uciec, jakkolwiek by to brzmiało. Nie mogła jednak tego zrobić, więc pewnym krokiem podeszła i usiadła obok.
    - Tak więc do rzeczy.

    Tiffany

    OdpowiedzUsuń
  62. Po cichu liczył na to, że być może ucieszy się na jego widok. Niestety jak zwykle się przeliczył, a wzrok, który w nim utkwiła, raczej nie należał do tych z serii miło cię widzieć. Postanowił się tym nie zrażać, więc odchrząknął cicho i spokojnie poczekał aż usiądzie obok niego. Gdy to zrobiła, odepchnął nogę od powierzchni ziemi, czym wprawił huśtawkę w delikatne kołysanie.
    - Pamiętasz naszą ostatnią kłótnię? - zapytał, choć odpowiedź była aż nazbyt oczywista. Naprawdę nie miał ochoty wracać do tego tematu, ale jeśli mieli ze sobą szczerze porozmawiać, musiał zacząć od samego sedna.
    - To nie było do końca tak, że zrobiłem to wszystko, żeby uciszyć wyrzuty sumienia - zaczął powoli. - Tak naprawdę chodziło mi o coś innego...
    Zerknął na nią z boku, obserwując jak wiatr delikatnie podrywa do lotu kosmyki jej włosów. Już któryś raz z rzędu zdołał przyłapać się na tym, że bezmyślnie się w nią wpatruje, na dodatek musiał przyznać przed samym sobą, że wyglądała naprawdę ładnie. Zaraz jednak przypomniał sobie, że nie to było celem ich spotkania. Przecież mieli sobie wszystko wyjaśnić, a tymczasem znowu wszystko zmierzało do tego samego co przedtem.
    Gwałtownie podstawił nogę, czym zahamował dalsze bujanie. Po ziemi rozległo się szurnięcie, jakby ktoś kawałkiem blachy skrobnął po murze.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  63. Wnioskowała, że nie czekał na nią zbyt długo, bo ona zawsze przychodzi na czas. Poza tym, musiała przyznać że stęskniła się za nim, chociaż widzieli się rano.
    Kiedy huśtawka zaczęła się kołysać, poczuła dziwne mrowienie w brzuchu. Może to dlatego, że w jej twarz uderzał lekki wiatr, a może przez to, że była podenerwowana i chciała odsunąć od siebie rozmowę jak najdalej? Nie miała pojęcia o czym w zasadzie będą rozmawiać, ale po jego minie i tonie wiedziała, że nie będzie to nic przyjemnego. Pewnie zacznie robić jej wyrzuty, że przez nią stracił dziewczynę, a to była ostatnia rzecz o jakiej miała ochotę słuchać.
    Czując na sobie intensywne spojrzenie, odwróciła głowę w jego stronę, uśmiechając się uroczo. Po pierwsze dlatego, żeby jakoś rozluźnić atmosferę, a po drugie - podobało jej się to jak na nią patrzy. Sama powstrzymywała się żeby zbyt długo na niego nie patrzeć.
    Na jego pytanie zrzędła jej mina, kiedy przypomniała sobie owe zdarzenie. Te, przez które potem miała ze sobą niemały problem. Wypuściła ciężko powietrze.
    - Pamiętam - potwierdziła. Jednak nie mogła ukryć zdziwienia na to, co powiedział potem. - A o co chodzi?

    Tiffany

    OdpowiedzUsuń
  64. Uśmiech Tiffany wprawił go w niemałe zaskoczenie, tak że przez pierwszy moment nie wiedział jak zareagować. Rzadko kiedy miał okazję widzieć taką Fany, zazwyczaj widział ją w stanie, kiedy była na niego maksymalnie zdenerwowana, więc była to dla niego miła odmiana.
    Zaczął wędrować dłonią po krawędzi huśtawki, niby przypadkiem natrafiając na dłoń Tiff. Posłał jej niewinny uśmiech mówiący mniej więcej tyle co to nie moja wina, po czym z pełną premedytacją splótł ich palce w uścisku. Cały czas obserwował jej reakcje, a kiedy zauważył jak wyraz jej twarzy momentalnie zrzedł, poczuł nieprzyjemne ukłucie w okolicach serca. Odruchowo ścisnął mocniej jej dłoń, na wypadek, gdyby chciała ją puścić.
    - Martwiłem się o ciebie - powiedział po chwili z dużą dozą odwagi i samozaparcia, samemu nie dowierzając, że w ogóle był w stanie przyznać się do czegoś takiego. - W szkole każdy mnie zna albo przynajmniej kojarzy. Gdybyśmy nagle zaczęli spędzać ze sobą za dużo czasu, porobiłyby się plotki.
    Posłał jej smutny uśmiech, nagle wyobrażając sobie te wszystkie przykre rzeczy, które ludzie mogliby mówić na ich temat. Sam osobiście nigdy się tym nie przejmował, bo nie zajmowali go ludzie, których życia były tak nudne, że musieli interesować się poczynaniami innych, byle tylko zaspokoić swoją ciekawość. Bardziej interesowała go Tiffany, bo każdy inaczej odbierał opinie na swój temat, a znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest dość wrażliwą osobą.
    - Chodzi o to, że nie wszyscy mogliby być tacy pobłażliwi - kontynuował po chwili, leciutko postukując palcami o wierzch jej dłoni. - Pamiętasz sytuację w bibliotece...? - spojrzał na nią znacząco, mając nadzieję, że zrozumie o co mu chodzi. - Nie chciałem żebyś miała z mojego powodu problemy, więc uznałem, że lepiej będzie, jeśli po prostu przestaniemy się ze sobą kontaktować. Poza tym...
    Zabrał dłoń z jej ręki i przesunął nią delikatnie po zmarzniętym policzku. Ostrożnie, żeby nie zburzyć tej chwili, przechylił twarz w jej kierunku i ledwie wyczuwalnie musnął jej usta swoimi.
    - Jest jeszcze jeden powód, dla którego wolałem nie mówić prawdy - dodał nieco ciszej.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  65. Szybko zapomniała o chłodzie, kiedy Woohyun splótł razem ich palce. Uwielbiała jego dotyk, nawet jeśli nie powiedziałaby tego na głos, sprawiał że miała motylki w brzuchu. Wczoraj przecież była na niego zła, a teraz zachowuje się jak zakochana dziewczynka, czego kompletnie nie potrafiła zrozumieć. Widocznie on wystarczył, żeby kompletnie zmieniła swój nastrój.
    Wyjaśnienie, które usłyszała, sprawiło że jej serce zabiło szybciej. Martwił się o nią...? O to, co ludzie będą mówić na jej temat? I tak już było na to za późno, co nie zmieniło faktu, że poczuła się dla niego ważna.
    - I tak już szepczą o mnie między sobą i chyba wolę nie wiedzieć co - przyznała. - To jest trochę tak, że zyskałam teraz wizerunek jakiejś "złodziejki chłopaków", podczas gdy tego nie planowałam - powiedziała cicho.
    Przerwała, gdy Woohyun złożył na jej ustach pocałunek, nie mając pojęcia co aktualnie dzieje się w jej głowie. Ilekroć ją dotknął, pocałował albo spojrzał, panował w niej istny chaos.
    - To nie moja wina, że nie możesz przestać mi się podobać - dodała, kiedy oderwał od niej swoje usta.
    Nie lubiła tego momentu.
    - Jaki to powód?

    Tiffany

    OdpowiedzUsuń
  66. - Nareszcie się przyznałaś - uśmiechnął się z satysfakcją, nie mogąc ukryć zadowolenia z faktu, że Fany powiedziała, że jej się podoba. Jednocześnie poczuł jakieś dziwne ciepło w okolicach serca, a przez uczucie które mu towarzyszyło odnosił wrażenie, jakby w jego brzuchu szalało stado motyli.
    Nie rozumiał skąd u niego taka czułość i delikatność, kiedy normalnie raczej nie pozwoliłby sobie na takie gesty. Jeszcze parę tygodni temu odesłałby ją z kwitkiem na drugi koniec świata, a teraz zachowywał się, jakby naprawdę posiadał do niej jakieś głębsze uczucia.
    Przysunął się do niej jeszcze bliżej i objął ją ramieniem, wtulając jej głowę w swoją klatkę piersiową. Brodę usadowił na czubku jej głowy, po chwili składając w tym miejscu delikatny pocałunek, zupełnie jakby Tiffany była figurą z drogocennego kryształu, która łatwo może pęknąć.
    - To była obawa, że mógłbym poczuć do ciebie coś więcej - odchylił się, żeby móc spojrzeć jej w oczy, po czym ponownie posłał jej ciepły uśmiech.
    Przez ziąb panujący na zewnątrz czuł jak jego policzki czerwienieją od mrozu, co było mu dość na rękę przez wzgląd na wyznanie, które przyprawiało go o niemałe zawstydzenie.
    - Ale i tak jest już chyba za późno - dodał ściszonym głosem.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  67. - Czyli... czujesz do mnie więcej? - zapytała z dziwną satysfakcją, a następnie z oszalałym biciem serca wtuliła się w niego bardziej.
    Dla niej było to coś niewyobrażalnego, mieć go przy sobie tak blisko, czuć się jakoś bezpiecznie, zupełnie jak poprzedniej nocy. Miała wrażenie, że jest skarbem, o który Woohyun się troszczy i szczerze, miała ochotę walnąć się w głowę za takie myśli i porównania. Najchętniej została by z nim na tej huśtawce do końca.
    Oplotła rękoma jego talię, przelotnie składając mały pocałunek na linii jego szczęki, bo smutna prawda była taka, że nie dosięgła wyżej. Następnie z powrotem ułożyła głowę na jego klatce piersiowej, zaczynając patrzeć przed siebie.
    Niebo było naprawdę ciemne, odznaczały się jedynie gwiazdy i księżyc, a ona miała poczucie, jakby razem z Woohyunem byli kolejną zakochaną parą, która przychodzi tu na randki. Ale przecież oni są tu tylko w ramach rozmowy, prawda...?
    A zresztą.
    - Powiedz mi coś o sobie - zaczęła nagle, przerywając moment ciszy.

    Tiffany

    OdpowiedzUsuń
  68. - Znowu zadajesz problematyczne pytania - westchnął cicho, koniec końców śmiejąc się pod nosem.
    Drgnął niemal niewyczuwalnie, kiedy poczuł lekkie muśnięcie w okolicach swojej szczęki i korzystając z okazji uniósł brodę ku górze, przez co usta Tiffany bezwiednie zahaczyły o jego szyję. To było jedno z tych miejsc szczególnie narażonych na dotyk, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla osoby naprawdę mu bliskiej. Nie odczuwał jednak większych wyrzutów, gdy przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele. Zaczął przesuwać dłonią wzdłuż linii jej włosów, układając je w rozmaitych kompozycjach i bawiąc się nimi, zupełnie jakby tworzył jakieś nowe dzieło sztuki.
    - Co byś chciała wiedzieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie, mając szczerą nadzieję, że Fany nie zacznie wypytywać go o cokolwiek związanego z jego pochodzeniem.
    Mało osób zdawało sobie sprawę, że pochodził z mugolskiej rodziny i chyba wolałby, żeby tak pozostało. Chociaż jego rodzina dorobiła się całkiem pokaźnego majątku, w kręgach czarodziejskich nadal pozostawał nikim, co odrobinę kolidowało z pewnością siebie, z którą tak pieczołowicie lubił się obnosić.
    Pomyślał nad szybką zmianą tematu, kiedy nagle wpadł mu do głowy zupełnie banalny pomysł.
    - Kiedy masz urodziny? - zapytał.

    Namu

    OdpowiedzUsuń
  69. - To nie jest ani trochę problematyczne - zaprzeczyła z wyraźnym oburzeniem, stwierdzając w duchu, że czegokolwiek by nie powiedziała, to zawsze jest dla niego coś ciężkiego.
    Korzystając z faktu, że jej usta osunęły się wzdłuż jego szyi, złożyła pocałunki na tej linii, co wyglądało jakby obierała pewną dróżkę. Uśmiechnęła się sama do siebie, kiedy ręce Woohyuna bawiły się jej włosami. Lubiła, gdy koleżanki jej tak robiły, ale kiedy zrobił to on, czuła się zdecydowanie inaczej. Lepiej.
    - Nie wiem, skąd jesteś, gdzie się urodziłeś, jakie miałeś dzieciństwo, zainteresowania albo jak odkryłeś magię? - wyliczała na palcach, chcąc dowiedzieć się wszystkiego.
    Na jego pytanie roześmiała się cicho, nieźle chciał zmienić temat.
    - W sierpniu, a jak sobie zasłużysz i odpowiesz na moje pytania, to powiem ci którego - spojrzała w górę, żeby móc na niego popatrzeć i uśmiechnęła się.

    Tiffany

    OdpowiedzUsuń