KUCHNIA

Och, wygląda na to, że jesteś jednym z nielicznych, którym udało dostać się do środka najmagiczniejszego pomieszczenia w Hogwarcie...! Witaj. Czyżbyś był głodny? A może raczej spragniony? Proszę, usiądź sobie, a ja, Zgredek, doskonale się tobą zajmę!

Kuchnia to pomieszczenie o wymiarach Wielkiej Sali, położone dokładnie pod nią. Znajduje się w niej pięć stołów, a gdy skrzat umieści na nich jedzenie, transportuje się ono automatycznie na stół leżący nad nim w Wielkiej Sali. Mnóstwo skrzatów domowych krząta się i kręci po pomieszczeniu, nosi tace pełne przepysznego jedzenia oraz obsługuje wpadających do kuchni od czasu do czasu gości. Nie odmawiają one bowiem jedzenia i picia nikomu, lecz są w stanie wygonić śmiałka, który je rozzłości.

KOMENTARZE: STRONA 1 - 2

193 komentarze:

  1. Krążąc bez celu po zamku skierowałem się ruchomymi schodami na sam dół, aż do podziemi. Niewielu uczniów zdaje sobie w ogóle sprawę, że istnieje coś takiego jak kuchnia. Myślą pewnie, że jedzenie samo z siebie się wyczarowuje, podczas gdy tak naprawdę za wszystko odpowiadają skrzaty domowe, które krzątają się po pomieszczeniu jak pszczoły w ulu.
    Nie byłem aż taki głodny, od śniadania minęło zaledwie parę godzin, do obiadu też dużo nie brakowało, ale nabrałem ochoty na małą przekąskę. Wszedłem do ogromnego pomieszczenia i przywitałem mijające mnie skrzaty. To nie był mój pierwszy raz kuchni, więc wiedziałem, gdzie mam się kierować. Szedłem przed siebie, aż doszedłem do kredensu, w którym schowane były upieczone wcześniej ciasta. Cóż, było ich tyle, że pewnie i tak by nie zauważył, gdyby kawałek z nich zniknął. Wybrałem jeden oblany czekoladą i usiadłem przy stole. Po chwili podeszła do mnie mała szara skrzatka z tacą herbaty, uśmiechnąłem się więc do niej i wziąłem filiżankę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego dnia było dosyć nudno, więc bez przerwy biegałam po szkole, siejąc zamęt i odrobinę denerwując ludzi. Cieszyła mnie jednak ta myśl – przynajmniej było zabawnie. To zajęcie trochę męczyło, więc kilka godzin po takiej zabawie czułam nieprzyjemne ssanie w żołądku. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, skierowałam się w stronę szkolnej kuchni. Byłam świadoma, że nie spotkam tam nikogo poza gotującymi skrzatami domowymi, bo prawie nikt nie wiedział o tym miejscu. Dziarsko wkroczyłam do środka, rozglądając się od razu za kimś, kto mógłby mnie obsłużyć.
    - Dzień dobry! - wykrzyknęłam, ale ku mojemu zdziwieniu w moim polu widzenia nie było ani jednego skrzata - zamiast tego przy stole siedział jednak jakiś chłopak jedzący ciasto. Patrzył się w moją stronę, więc bez wątpienia zauważył, że weszłam do kuchni. Kojarzyłam go z widzenia, wiedziałam, że był prefektem Slytherinu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozsiadłem się wygodnie przy stole i zajadałem się ciastem. Po krótkiej chwili skrzatka, która wcześniej podała mi herbatę, przyniosła na tacy inne smakołyki – ciastka, pączki i maślane bułeczki. Podziękowałem jej i postawiłem tacę przed sobą.
    Po prostu kochałem to miejsce, zawsze można było przyjść i się najeść. Do tego, pomimo pracujących naokoło skrzatów, panował tu absolutny spokój. Żadnych biegających po korytarzach dzieciaków i wrzeszczących nad uchem duchów.
    Delektowałem się akurat drugim kawałkiem ciasta, kiedy coś zagłuszyło mój spokój.
    - Dzień dobry! – usłyszałem głośne wołanie od strony drzwi. Odwróciłem się i zauważyłem prefekta gryfonów, uśmiechającą się w wejściu. Rozpoznałem ją od razu, w końcu uczyłem się tu już piąty rok i znałem większość twarzy. Miałem zamiar jej odpowiedzieć, jednak moje usta były pełne ciasta, co uniemożliwiało mi porozumienie się z nią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiechnęłam się radośnie, po czym podeszłam do stołu przy którym siedział chłopak oraz zajęłam miejsce naprzeciwko niego. Na blacie leżało mnóstwo pysznego jedzenia – pączki, ciastka i wszystko, czego dusza tylko zapragnie. Nie pytając nikogo o zdanie sięgnęłam po wielkiego pączka, a wgryzając się w niego poczułam, że został wypełniony truskawkową marmoladą.
    - Mmm... - mruknęłam z rozkoszy, zerkając przy okazji na prefekta ślizgonów. Jego mina była dziwna i wydawało się, że na siłę próbuje przełknąć to, co ma w buzi. Miałam wrażenie, że zaraz się udusi. - Spokojnie – poradziłam mu z pełnymi ustami. - Popij.

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu udało mi się przełknąć to, co miałem w buzi. Bez popijania tego.
    - YA! – krzyknąłem w jej stronę – to był mój pączek. – Spojrzałem na dziewczynę, mrużąc oczy. Jak ona w ogóle mogła sobie tu po prostu wejść i zabierać się do mojego jedzenia bez pytania. Przecież mogła sobie usiąść gdzie indziej, było tu pięć ogromnych stołów, a musiała wybrać akurat ten, przy którym siedziałem ja.
    Złapałem tacę i przysunąłem ją bardziej do siebie. Tak, aby moja nowa towarzyszka nie ukradła z niej już nic więcej. Naprawdę miałem ochotę na tego pączka, a teraz go już nie było. Zamiast jednak go rozpamiętywać, sięgnąłem po słodką bułeczkę obsypaną cukrem i kruszonką. Podziwiałem ją przez chwilę, a potem wziąłem pierwszy kęs - była pysznie maślana i jeszcze ciepła.
    - Mają tu dużo jedzenia, możesz sobie coś przynieść – wskazałem jej ręką blaty, na których skrzaty wykładały z piecyków świeże pieczywo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczułem nagle, że gdzieś się coś szykuje. Mój szósty zmysł nigdy mnie nie zawodził, więc i tym razem coś musiało się gdzieś dziać. Podejrzewałem już nawet gdzie. Od razu odłożyłem bułeczkę, wstałem od stołu i wytarłem ręce o spodnie.
    - Zaraz wracam – oznajmiłem do dziewczyny, mierząc ją spokojnie wzrokiem. Potem spojrzałem na tacę wypełnioną cudownościami. Oby tylko coś dla mnie zostało, kiedy tu wrócę.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  7. Chłopak wydarł się na mnie za to, że poczęstowałam się leżącym przed nim pączkiem. Niezbyt się tym przejęłam, więc wzruszyłam tylko ramionami i pokręciłam głową - w końcu nie podpisał tego jedzenia, należało więc do wszystkich, w tym do mnie.
    - Przecież nie zjesz tego wszystkiego - mruknęłam wystarczająco głośno, by mnie usłyszał, kiedy kończyłam już pączka i zaczęłam czaić się na kawałek ciasta z kremem.
    - Po co? Nie będę zabierała skrzatom jedzenia, przecież tutaj jest go wystarczająco dużo - odpowiedziałam wskazując na tacę, gdy powiedział, żebym coś sobie przyniosła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zmierzyłem dziewczynę wzrokiem. Tyle jedzenia, a musiała się przyczepić akurat do mojej osobistej tacy. I jeszcze zjeść pączka, na którego miałem ochotę.
    - Skąd wiesz? – spytałem, przyglądając się jedzeniu. Jasne, było go całkiem sporo, ale to nie znaczy, że przecież nie zjadłbym wszystkiego, w końcu by mi się udało. – Może jestem bardzo głodny?
    Dziewczyna jednak nie wyglądała jakby miała stąd odejść. Wziąłem więc do rąk dwie ostatnie słodkie bułeczki, w razie gdyby i je miała zamiar sprzątnąć mi sprzed nosa. Nie lubiłem, gdy ktoś dotykał moich rzeczy. Nawet jeśli to teoretycznie nie należało do mnie, zostało podane mi, więc chyba logiczne, że mogłem się wkurzyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Bo wiem - odparłam pewnie. - Nie możesz zjeść zbyt dużo, niedługo obiad.
    Chłopak spoglądał na mnie nieufnie, zupełnie jakby się bał, że zaraz ucieknę stamtąd z całym jedzeniem, jakie tylko uda mi się znaleźć. Pokręciłam głową, kiedy zgarnął z tacy dwie pozostałe słodkie bułeczki, żebym nie mogła ich zjeść, po czym sięgnęłam po ciasto, które spodobało mi się wcześniej. Zachichotałam pod nosem widząc jego minę i powoli skierowałam się w stronę drzwi.
    - Masz na imię Sunggyu, racja? - spytałam jeszcze przez ramię. - Do zobaczenia!
    Nie czekałam jednak na jego reakcję; podbiegłam do wyjścia i jak naszybciej skierowałam się w stronę wieży Gryffindoru.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, racja, niedługo mieli podawać obiad, właśnie dlatego było tutaj tyle pysznego jedzenia.
    - W takim razie zjem to i jeszcze obiad – oznajmiłem spokojnie. Niby co to za problem? Ugryzłem kawałek bułeczki i omal się nią nie oplułem, kiedy dziewczyna zwinęła mi kawałek ciasta. Co z nią jest nie tak? Ne zdążyłem jednak zareagować, bo wstała i ruszyła w stronę drzwi.
    Nie miałem nawet okazji spytać skąd zna moje imię, ale to raczej było mało istotne. Co prawda mnie to interesowało, ale za bardzo jednak byłem przejęty losem mojego pączka i ciasta, więc nie miałem też zbytnio ochoty jej w ogóle o to pytać.
    - Do zobaczenia – zawołałem tylko za nią.
    Skończyłem jeść bułeczki, które miałem w rękach i przypatrzyłem się reszcie pyszności. Żal mi było się z tym rozstawać. Wstałem od stołu, zabierając tacę ze sobą. Odniosę ją, gdy tylko dokończę jeść. Skierowałem się w stronę drzwi, uważając, aby nic z pyszności nie spadło mi po drodze na podłogę i wyszedłem w kuchni.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  11. Weszłam do kuchni najciszej jak się dało, ponieważ cisza nocna już dawno zaczęła się w Hogwarcie, a jakoś nie uśmiechało mi się spotkanie któregoś z profesorów. Dlaczego zawsze robiłam się głodna o 2 w nocy?
    Mój brzuch zaburczał dość głośno, a ja tylko próbowałam go trochę uspokoić. Modliłam się o to, aby się nie potknąć. Jako iż nie chciałam zapalać w kuchni światła, postanowiłam użyć niedawno poznanego zaklęcia.
    - Lumos. - powiedziałam cicho, a moja różdżka zaczęła świecić niebieskim światłem.
    Otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, jednak nagle usłyszałam otwierające się drzwi oraz czyjeś kroki. Zamarłam. Co, jeśli to jakiś nauczyciel?
    - Już po mnie. - powiedziałam cicho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szłam z uniesioną różdżką z której sączyło się niebieskawe światełko. Wiedziałam że w kuchni ktoś jest, a ja chciałam to sprawdzić. Zobaczyłam światło lodówki i chwilę przystanęłam żeby lepiej się przyjrzeć. Po chwili podeszłam do niej i spytałam:
      - Co ty tu robisz?
      - A co ty tutaj robisz? - zmierzyłyśmy się wzrokiem.
      - Przyszłam po coś do jedzenia.
      - Ja też.
      - Lee Soo Young, Ravenclaw.
      - Victoria Song, Hufflepuff.
      - Jakim cudem znalazłaś wejście do kuchni?
      - Słyszałam jak ktoś o tym mówi.... a tak właściwie..... chcesz coś zjeść? - wskazała na tacę wypełnioną smakołykami.
      - Czemu nie? - wzięłam do ręki pączka i zaczęłam jeść. Dziewczyna obok mnie robiła to samo.
      - Na którym roku jesteś? - zapytała brunetka.
      - Trzecim, a ty?
      - Drugim.

      Kim Ah-jung

      Usuń
  12. [ Jest ok, tylko tak jak mówiłam - odpowiadaj tylko za swoją postać. Rozumiesz o co mi chodzi? Zadajesz pytanie Victorii, i musisz poczekać, aż ona na nie odpowie w następnym poście :) ]

    Porozmawiałam z dziewczyną przez kilka dobrych minut. Wydawała mi się sympatyczna, przynajmniej tyle wywnioskowałam z tej kilkuminutowej rozmowy. Jednak było już koło 3 w nocy, a ja znowu zaczęłam robić się senna.
    - Będę szła już spać, porozmawiamy jeszcze jutro? - zapytałam dziewczynę.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Ok ;) To był mój pierwszy wątek więc nie wiedziałam. ;* ]
      Po kilku minutach rozmowy, wiedziałam co nie co o dziewczynie. Victoria jest na drugim roku i jest Hufflepuffie.
      - Okey, jutro o tej samej porze? - zapytałam brunetkę.

      Usuń
  13. [ Nic nie szkodzi :) ]

    - Jeśli nic nie będzie stało na przeszkodzie, to jasne - uśmiechnęłam się i ruszyłam do pokoju.
    [Z/L]

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  14. Ji Ri weszła do kuchni. wyjrzała najpierw przez framugę drzwi, poprawiła na nosie za duże okulary i weszła do środka.
    Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było pusto, i dobrze, bynajmniej Ji Ri na nikogo już nie wpadnie. Spojrzała przez ramię na Lee Soo. W końcu razem tutaj przyszły, tyle, że ona w połowie drogi zaczęła biec, tak po prostu dla zabawy.
    -To co, operacja: zjedz wszystko z lodówki, uważamy z otwartą ? - uśmiechnęła się, pokazując rzędy białych ząbków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Tak - odwzajemniłam uśmiech. Podeszłyśmy do lodówki i zaczęłyśmy z niej wszystko wyciągać od pączków po ciasta. Były tam nawet lody! Wzięłam sobie ich 3 gałki i zaczęłam lizać.

      Usuń
    2. -Nie wiem jak dla ciebie, ale pozbywanie się zapasów z lodówki, stanie się chyba moim co tygodniowym rytuałem. - stwierdziła z pełną buzią, zajadając się ciastem.
      Przetarła usta materiałem szaty przy rękawie.

      Usuń
    3. - Dla mnie też! Ostatnio spotkałam tutaj Victorię z waszego domu - poszłam do lodówki po 2 pączki.

      Usuń
    4. -Myślę, że tutaj w ogóle dużo osób się kręci. - mruknęła. - Wiesz, jakby nie patrzeć, to jest to darmowa wyżerka, no i kto by sobie odmówił ? - schwyciła w dłonie miseczkę z czerwoną galaretką i uśmiechnęła się szeroko, jak prawdziwy łakomczuch.

      Usuń
    5. - Dobra, zabieram 2 kawałki ciastka i idę. Do zobaczenia Ji! - rzuciłam na pożegnanie i pognałam korytarzami w stronę dormitorium.

      [Z/L]

      Usuń
    6. Ji Ri szybko zjadła galaretkę, i z pełnym brzuchem, a także w dobrym humorze, opuściła kuchnię. Przeszła na parter, kręcąc się i szukając sobie zajęcia.

      [Z/L]

      Usuń
  15. Weszliśmy po cichu do kuchni, tak aby nikt nas nie usłyszał. Na nasze nieszczęście drzwi dość głośno zaskrzypiały, a my wstrzymaliśmy oddechy. Jednak chyba nikt tego nie usłyszał, więc odetchnęliśmy z ulgą. Podeszłam do szafki, otworzyłam ją i wyjęłam paczkę ciasteczek. Postawiłam na malutkim stoliku, przy którym usiedliśmy z chłopakiem.
    - Częstuj się. - uśmiechnęłam się i sama wzięłam jedno ciastko.
    - Tak w ogóle, to co najbardziej lubisz robić? - zapytałam znienacka.

    Victoria


    OdpowiedzUsuń
  16. Posłusznie kroczyłem za dziewczyną i wykonywałem jej polecenia, włącznie z częstowaniem się. Wziąłem ciastko, mimo iż odkąd przekroczyłem próg swojej wagi, jaki sobie ustaliłem, zakazałem sobie jedzenia czegokolwiek po 22, a zwłaszcza owoców i słodyczy, to od wczoraj i tak łamałem ten zakaz. Byłem nieco zażenowany sobą, ale co ja mogłem poradzić jak te ciastko było naprawdę dobre. Po więcej jednak nie sięgnę. No dobra, może jeszcze jedno.
    - Co lubię robić... - powtórzyłem, częściowo jeszcze z pełną buzią, ale zanim rozwinąłem swoją wypowiedź, zjadłem słodycz do końca - przede wszystkim ładnie wyglądać - zażartowałem, po czym szybko dodałem, już na poważnie - zajmować się zwierzętami oraz dziećmi, szyć, oglądać horrory, słuchać mugolskiej muzyki, jeść słodycze... a ty? - wysłałem jej zaciekawione spojrzenie, rozsiadając się wygodniej na krześle.

    OdpowiedzUsuń
  17. Słuchałam go, wcinając cały czas ciastka. Obserwowałam go uważnie no i cóż, musiałam zgodzić się ze stwierdzeniem, że ładnie wygląda. Przełknęłam jedzenie.
    - Także bardzo lubię zajmować się zwierzętami i dziećmi. A prócz tego kocham grać w Qudditcha i latać na miotle, jestem wtedy w swoim żywiole. Może ty też powinieneś kiedyś spróbować? - zaproponowałam mu uśmiechając się.
    - Prócz tego, wspominałam, że lubię jeść? Ale to chyba widać. - wzięłam kolejne ciastko.
    - Zawarłeś już jakieś bliższe przyjaźnie? - zapytałam go.
    Rozmawiało mi się z nim bardzo przyjemnie, zauważyłam także, że lubi żartować, podobnie jak ja.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  18. - O nie, Qudditch to absolutnie nie moja bajka - natychmiastowo pokręciłem przecząco głową. - nie jestem na tyle wysportowany i spostrzegawczy, a złoty znicz jest przecież taki mały. Poza tym pani Miotła mnie chyba nie lubi, ledwo to zdałem... - odparłem niezadowolonym tonem głosu, układając usta w dzióbek jak to miałem nieraz w zwyczaju. - ale jak znajdziesz kiedyś więcej czasu to może mnie nauczysz? - spytałem niepewnie, drapiąc się przy tym po karku. Słysząc jej dalsze stwierdzenie, zaśmiałem się głośno. - Jedna paczuszka ciastek żarłoka nie czyni... i chudziutka jesteś, więc nie widać. - uśmiechnąłem się w jej stronę, marszcząc lekko swój nosek. - A co do przyjaźniiiiiiii... - zacząłem znowu po chwili przerwy na kolejne ciastko, wyciągając ostatnią samogłoskę i przy tym bujając się lekko na krześle - to niewiele. Nawet nie wiem czy mógłbym to nazwać przyjaźnią, ale poniekąd Sunggyu, prefekt Slytherinu jest na mnie skazany - oznajmiłem rozbawiony - to znaczy, lubię z nim przebywać, naciągać na rzeczy i mu dokuczać. Poza tym, uważam, że chyba Eunji, prefekt Gryffindoru jest godną zaufania osobą. - potwierdziłem swoje słowa skinieniem głowy. - a ty? Masz do polecenia kogoś z nim łatwo się można zaprzyjaźnić?

    OdpowiedzUsuń
  19. - Z chęcią nauczyłabym cię czegoś o Qudditchu, wbrew pozorom nie jest to takie trudne. Możesz do mnie przyjść kiedy tylko chcesz. - posłałam mu ciepły uśmiech.
    - Mówisz? Może to dlatego, że mam dobrą przemianę baterii, może dlatego, że uprawiam sporty.
    Hmm, z kim można się łatwo zaprzyjaźnić... Zaczęłam wymieniać imiona w mojej głowie.
    - Ze mną, oczywiście. - zażartowałam i odrzuciłam włosy do tyłu.
    - Jest dużo przyjacielskich osób, ja dobrze dogaduje się z Chanseul i Taeminem. Ale to chyba zależy od ludzi. Niektórzy wolą spokojne, ciche osoby a niektóre ludzi pełnych energii. - spojrzałam na zegarek w kuchni.
    - Wow, nie wiedziałam, że jest tak późno! Ah, kiedy to zleciało.. - westchnęłam lekko i podrapałam się po czubku nosa, po czym niespodziewanie kichnęłam.
    - Przepraszam. - wymamrotałam pod nosem.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  20. - No, ja mogę powiedzieć, że urodziłem się szczęściarzem, bo w sportach jestem kiepski, ale metabolizm mam dobry, więc mogę jeść dużo - powiedziałem pełen dumy, prostując się bardziej przy tym. - a co do ludzi, to lubię i takich i takich. Ogólnie jestem chyba dość cierpliwy co do ludzi, chyba, że ktoś bardzo zacznie mi dokuczać, ale takich osób w Hogwarcie jest chyba mało, przynajmniej teraz.
    Kiedy dziewczyna wspomniała o godzinie, automatycznie pochwyciłem jej wzrok. Dochodziła pierwsza. - No, ciekawe czy ktoś nas tu zgarnie - zaśmiałem się cicho, a słysząc ten dziwny a zarazem uroczy dźwięk jaki wydała z siebie Victoria, odwróciłem wzrok w jej stronę. - Nie ma za co. Uczulenie jakieś, czy tak po prostu ci się zachciało kichać?

    OdpowiedzUsuń
  21. - Może Qudditch to zmieni. - posłałam mu uśmiech.
    - Miejmy nadzieję, że nie, nie chciałabym sobie wyobrazić w jakich kłopotach bylibyśmy, gdyby ktoś nas tu przyłapał. Ale przyznam, że to z drugiej strony ekscytujące. Nigdy nie wiesz, czy cię złapią, czy może ujdzie ci to płazem. - ściszyłam głos obawiając się, że ktoś może nas zauważyć.
    - Tak...tak po prostu zachciało mi się kichnąć.
    Nagle zrobiło mi się zimno, więc naturalnie trochę się wzdrygnęłam.
    - Wyłączyli już ogrzewanie, czy co? - zapytałam.
    Nienawidziłam zimna z całego serca.

    Victoria


    OdpowiedzUsuń
  22. Automatycznie naciągnąłem rękawki swojej szaty w dół, bo i mnie przeszły ciarki z zimna. Aż zatęskniłem za kominkiem, który stale palił się u nas w dormitorium. - Jesteśmy w podziemiach, tu zawsze jest zimno, zwłaszcza o tej porze. Nie lubię tego - stwierdziłem, zakładając nogi na krześle by móc się skulić. - chociaż faktycznie, coś zimniej się zrobiło. Albo może coś nas nawiedzi? - udałem strach w głosie i otworzyłem szerzej oczy, rozglądając się, jakby zaraz coś mogło naprawdę się na nas rzucić.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Hmm, nie boję się duchów. Za to nauczycieli już bardziej. Może wrócimy do pokoi? Zaczynam robić się śpiąca.- zapytałam i poczułam, jak ogarnia mnie senność. Ponieważ było zimno, stanęłam bliżej Sungjonga. No cóż, nic innego do zrobienia mi nie pozostało.

    Victoria


    OdpowiedzUsuń
  24. - Mhm, no dobrze - przytaknąłem i zaraz podniosłem się z krzesła, w duchu ciesząc się, że akurat do swoich dormitoriów nie mamy daleko. Nawet tego do końca nie przemyślając, objąłem ją i delikatnie pocierałem jej ramię, żeby trochę ją rozgrzać i powolnym krokiem skierowałem się w stronę "siedziby" Hufflepuff, tym samym ją odprowadzając. Nawet jeśli znajdowaliśmy się blisko tego miejsca i tak nie miałem zamiaru puszczać tam dziewczyny samej.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  25. Weszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś pysznego do jedzenia. Mój wzrok od razu skierował się na lodówkę, w której zawsze były same smakołyki. Otworzyłam ją i znalazłam wszystko, czego szukałam. Postanowiłam wziąć jednak kiełbasę śląską, ponieważ była przepyszna. Usiadłam więc przy stole i zaczęłam się zajadać.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  26. Wszedłem niepewnie do kuchni rozglądając się na boki. Nagle zobaczyłem siedzącą przy stole dziewczynę. Przestraszyłem się lekko, bo nie wiedziałem czy mnie wygoni czy też nie, a byłem strasznie głodny.
    -Umm cześć...widzę, że nie tylko ja głoduje?-podszedłem do niej powoli z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  27. Widząc chłopaka podskoczyłam lekko. Nie spodziewałam się tu nikogo o tej porze. On chyba także.
    - Hej, no tak jakoś zrobiłam się głodna na noc. Jeśli chcesz to siadaj, we dwójkę zawsze raźniej. - posłałam mu szeroki uśmiech.
    Zastanawiam się jak musiałam wyglądać siedząc w kuchni i jedząc kiełbasę.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  28. Myślałem, że tylko ja taki jestem co potrafię jeść dzień i noc.
    -No...a już się bałem, że tylko ja taki dziwak kuchnie po nocach nawiedzam.-zaśmiałem się cicho podchodząc do lodówki z której wyjąłem kiełbasę.
    -Ummm śląska! Pychotka.-odgryzłem od razu kawałek po czym podszedłem do stolika, przy którym siedziała dziewczyna i usiadłem na krześle obok.-Ohh Nazywam się Park Chanyeol z trzeciego roku, Gryffindor.-powiedziałem podając dziewczynie rękę gdy tylko przełknąłem kawałek kiełbasy.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Tak naprawdę to ja tu jestem stałym gościem. Nie tylko w dzień ale i w nocy, można by rzec, że kuchnia to mój drugi dom. - przyznałam szczerze.
    - Widzę, że wiesz co dobre. - uśmiechnęłam się na widok kiełbasy śląskiej.
    Uścisnęłam lekko jego rękę.
    - Victoria Song z drugiego roku, Hufflepuff.
    - Przyłapał cię ktoś tutaj kiedyś? - zapytałam z ciekawością.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  30. -Ohooo stałym gościem, no proszę.-zaśmiałem się cicho.
    -Miło mi Cię poznać Victoria.-pokiwałem głową odgryzając kawałek kiełbasy.-Moja ulubiona...tata zawsze robił swoją. Była o wiele lepsza...no ale ta też nie jest nie najgorsza.-uśmiechnąłem się pod nosem.
    -W sumie to jestem tutaj pierwszy raz...dzisiaj się odważyłem, bo już bym nie wytrzymał z głodu.-zaśmiałem się.-A Ciebie przyłapali??

    OdpowiedzUsuń
  31. - To w takim razie będę musiała odwiedzić kiedyś ciebie i twojego tatę. - uśmiechnęłam się.
    No cóż, już po chwili znaleźliśmy wspólny temat - jedzenie. Widać było, że chłopak kocha jeść równie dobrze jak ja.
    - To dobrze że się odważyłeś, inaczej musiałbyś się męczyć do rana. - ugryzłam kawałek kiełbaski. - na szczęście jeszcze nie, ale nawet jeśli kiedyś mnie przyłapią to chyba nie powinni nic zrobić, prawda? Po prostu przyszłam coś zjeść.
    - Chcesz coś do picia? - zapytałam chłopaka, ponieważ zaczęło mnie już suszyć po tej kiełbasie.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  32. -Zapraszam, tata na pewno się ucieszy.-parsknąłem śmiechem.
    W końcu znalazłem kogoś, kto lubi robić to co ja...nareszcie.
    -Nie wytrzymałbym chyba..już kilka nocy tak mam...i zawsze wtedy mi się śni jedzenie.-pokręciłem głową zjadając kiełbasę do końca.-No niby nie...Przychodzisz tylko zjeść a nie broić.-zaśmiałem się.-W sumie to ja już będę leciał. Miło było Cię poznać i do zobaczenia!-wstałem z krzesła po czym posłałem dziewczynie szeroko uśmiech i wyszedłem szybkim krokiem z kuchni.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  33. - Do zobaczenia! - pomachałam mu.
    W sumie też postanowiłam się zbierać, nalałam sobie szklankę wody i wypiłam ją, po czym wyszłam cicho z kuchni.
    [Z/L]

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  34. Wszedłem cicho do kuchni i rozejrzałem się dookoła czy nikogo nie ma. Pusto. Świetnie, mam całe pole do popisu. Ucieszyłem się sam do siebie i zajrzałem do lodówki. Byłem strasznie głodny...jak zwykle. Przeszukałem całą lodówkę i nie wiedziałem co wybrać. Tyle pysznie wyglądającego jedzenia...zjadłbym wszystko. Westchnąłem ciężko zamykając lodówkę. Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Odwróciłem się w stronę drzwi z szeroko otwartymi oczami. Co jeżeli to któryś z prefektów...co gorsza...może Gyu? Rozejrzałem się panicznie w poszukiwaniu jakiegoś ukrycia. Niestety wszędzie byłoby mnie widać. Jęknąłem tylko cicho i czekałem aż osoba wejdzie do środka.

    OdpowiedzUsuń
  35. Byłem strasznie głodny, więc postanowiłem pójść do kuchni coś przekąsić. Usłyszałem w kuchni szelesty. Uniosłem brew do góry i wszedłem do środka. Gdy zobaczyłem lekko spanikowanego Chanyeola wybuchłem śmiechem. Rozejrzałem sie dookoła i zauważyłem, że jest sam. Więc bał sie pewnie, że ktoś go przyłapie na wcinaniu prosto z lodówki
    - Rany! Gdybyś widział swoją mine - zwijałem sie ze śmiechu
    Podszedłem bliżej, żeby powitać sie z chłopakiem.

    OdpowiedzUsuń
  36. Chwila...chwila dzieliła mnie od ujrzenia mojego nowego napastnika. Zmrużyłem lekko oczy, gdy chłopak wszedł do środka. Serio muszę zacząć nosić okulary. Dopiero po chwili przyglądaniu się chłopakowi skapnąłem się, że to Jongin. Odetchnąłem z ulgą wybuchając śmiechem.
    -Nic nie mów dobra? Prawie zawału dostałem a Ty się tu śmiejesz.-pokręciłem głową witając się z chłopakiem.
    -Co Cię tutaj sprowadza hmm? Jedzonko pewnie. Mnie też..i nie mam pojęcia co mam zjeść.-spojrzałem na niego ze smutną minką.

    OdpowiedzUsuń
  37. Przez dłuższą chwile nie mógł przestać się śmiać. Na szczęście po chwili sie ogarną.
    - Ale gdybyś to widział to też byś sie śmiał - uśmiechnął sie lekko - ale no nie będe komentował
    Podszedł do lodówki, sprawdzając jej zawartość.
    - A no oczywiście, że jedzenie - zaśmiał sie - mam ochote na kurczaka
    Spojrzał na przyjaciela znad drzwi lodówki.

    OdpowiedzUsuń
  38. Pokręciłem tylko głową, wzdychając ciężko.
    -Co ja z Tobą mam Jonginnie.-zaśmiałem się cicho.
    Podszedłem do chłopaka zerkając mu przez ramie do lodówki.
    -A jest tutaj kurczak? Mogę zawsze sam zrobić, jak chcesz.-posłałem chłopakowi szeroki uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  39. Słysząc propozycje chłopaka, wyprostował sie i uśmiechnął szeroko.
    - To nie jest zły pomysł. Możemy razem coś zrobić - ucieszył sie
    Zaczął przekopywać sie przez zawartość lodówki w poszukiwaniu kurczaka.
    - hmmm .... JEST ! - wziął kurczaka i poskoczył radośnie
    Położył go na blacie
    - Teraz trzeba poszukać reszty potrzebnych składników

    OdpowiedzUsuń
  40. Zaśmiałem się cicho widząc reakcje chłopaka.
    -Pewnie. Tylko trzeba uważać, bo nie wiem czy można samemu gotować.-skinąłem głową na drzwi.
    -To umyj tego kurczaka a ja się zajmę resztą. Rozumiem, że ma być w panierce, smażony?-spojrzałem na chłopaka z uśmiechem po czym zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu patelni. Cieszyłem się bardzo, że będę mógł w końcu robić to co kocham. Gotowanie było moją drugą pasją, zaraz po muzyce. Wyjąłem patelnie z szafki i postawiłem na kuchence po czym zacząłem się rozglądać za odpowiednimi przyprawami.
    -I co tam u Ciebie słychać?-spytałem przeszukując koszyczek z najróżniejszymi przyprawami.

    OdpowiedzUsuń
  41. Spojrzał na przyjaciela
    - Niby czemu ? Chyba trzeba rozwijać swoje pasje - uśmiechnął sie
    Chwycił kurczaka i podszedł do umywalki. Zaczął starannie myć kurczaka
    - Oczywiście, że w panierce - uśmiechnął sie do siebie
    Położył kurczaka na desce po czym oparł sie o szafki
    -No wiesz, jakoś sie układa - powiedział obojętnie - a u Ciebie ?

    OdpowiedzUsuń
  42. -Różnie to bywa z tymi nauczycielami czy prefektami. Może się trafić taki, który to oleje, albo taki, który się przyczepi.-westchnąłem ciężko. W końcu znalazłem to czego szukałem. Odstawiłem koszyk a paczuszki z przyprawami rzuciłem na blat. Wyjąłem jakąś miskę i zabrałem się do przygotowywania panierki.
    -Poszukasz jakiegoś oleju?-spojrzałem na przyjaciela przez ramię.
    -No to się cieszę.-uśmiechnąłem się do siebie a po chwili przypomniałem coś sobie, więc odwróciłem się bardziej do chłopaka.-Słyszałem, że Gyu Cię przyłapał z jakąś dziewczyną.-patrzyłem na niego poruszając brwiami.-Może mi o tym coś opowiesz??

    OdpowiedzUsuń
  43. - W sumie racja - powiedział patrząc na chłopaka
    Słysząc pytanie od razu wziął sie do szukania. Przeszukiwał szafki aż w końcu znalazł to czego szukał. Podszedł do Chanyeola i postawił na blacie koło reszty składników
    - Prosze bardzo
    Słysząc o sytuacji która zaszła nie tak dawno uśmiechnął sie lekko
    - No wiesz. Byłem na błoniach z Taeyeon ... kojarzysz ? no i ni stąd ni zowąd wyskakuje taki Gyu w piżamie i przemokniętych kapciach. Jedna wielka komedia - zaczął sie śmiać

    OdpowiedzUsuń
  44. Uśmiechnąłem się do chłopaka, gdy podał mi to o co poprosiłem.
    -Hmm Taeyeon..nie wiem, raczej nie kojarzę.-spojrzałem na niego z grymasem na twarzy.- Mniejsza...kiedyś poszukam jej.-zasmiałem się cicho.- Oho! Gyu w piżamie i kapciach...łeeee czemu ja tego nie widziałem.-zrobiłem smutną minkę.-Musiało być bardzo zabawnie hmm?
    Szczerze to bardzo bym chciał zobaczyć ''groźnego'' Gyu w piżamce i kapciach..tak bardzo!
    -I co wstawił wam jakieś punkty czy coś?-spytałem z zaciekawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  45. - hahaha agent Chanyeol na poszukiwania - zaczął sie śmiać
    Poprawił włosy i sięgnął do lodówki po sok pomarańczowy
    - Mówie Ci . Widok bezcenny - uśmiechnął sie szeroko - Może Tobie też tak kiedyś wyskoczy. Szkoda że aparat nie działa to bym mu fotke strzelił - nie mógł powstrzymać sie od śmiechu
    - Nic nam nie groziło. Jakoś chyba nie miał ochoty z Nami dyskutować. Może to przez te kapcie - parsknął śmiechem

    OdpowiedzUsuń
  46. -Agent Chanyeol 007 w gotowości-zasalutowałem wybuchając śmiechem.
    Próbowałem sobie wyobrazić tego prefekta w piżamie i kapciach..lecz coś mi to nie wychodziło za dobrze.
    -Yaah no właśnie szkoda. Z chęcią bym zobaczył tą fotkę.-pokręciłem głową zrezygnowany.
    Wylałem olej na patelnie po czym zacząłem obtaczać kurczaka w przygotowanej przez siebie panierce i rozkładać go na gorącej patelni.
    -Ojoj w sumie się nie dziwię, że nie chciał z wami rozmawiać. Taki postrach szkoły, KOKSU wręcz..a wyskakuje na was w piżamie. Ahh że mnie tam nie było.-jęknąłem załamany przewracając kurczaka.

    OdpowiedzUsuń
  47. Odpowiedział na salut i również zaczął się śmiać. Wziął kilka dużych łyków soku pomarańczowego i sie oblizał. Kocha sok pomarańczowy.
    - No niestety - zrobił smutną mine - Skąd wiesz ? Może i Tobie kiedyś wyskoczy w piżamie
    Patrzał z uśmiechem na kurczaka. Tak był głodny, że nie mógł się doczekać specjału przyjaciela.
    - Nie wiem czy taki postrach. Ja Go lubie. Z resztą nie wiem, zobaczymy potem
    Poklepał chłopaka po plecach
    - Może jeszcze będziesz miał okazje - uśmiechnął sie promiennie

    OdpowiedzUsuń
  48. Powachlowałem się ręką. Gorąco się zrobiło od tego smażenia.
    -Nalejesz mi trochę tego soczku, pić mi się zachciało.-spojrzałem na chłopaka błagalnym wzrokiem.
    -Też go lubię. Spotkaliśmy się w Hogsmeade. Pogadaliśmy, całkiem sympatyczny. Wiesz, że może uda nam się założyć zespół?? Czaisz? Gyu w zespole!.-zaśmiałem się patrząc na przyjaciela dużymi oczami.-Może na próbę wbije w piżamie.-parsknąłem śmiechem wykładając kurczaki na talerze.-Chodźmy usiąść.-wyłączyłem gaz po czym zabrałem talerze i ruszyłem w stronę stołu.
    -Może opowiesz mi coś o tej Taeyeon hmm?-spojrzałem na chłopaka z uśmiechem siadając na krześle i zabierając się za kurczaka.-Umm smakuje Ci?-zapytałem z pełną buzią.

    OdpowiedzUsuń
  49. Nalał przyjacielowi soku do szklanki i podał patrząc na niego z rozbawieniem.
    - Właśnie. Ciekawe kiedy będzie można sie wybrać do Hogsmeade. Jeszcze nie byłem. - powiedział - Zespół ? Ale fajnie by było - dodał z podekscytowaniem
    Chciał wziąć kolejnego łyka, ale słysząc kolejne zdanie o mało nie wypluł tego co miał w buzi. Połknął na spokojnie i zaczął się śmiać
    - Mmm ale jestem głodny - popędził za kolegą
    Usiadł i zaczął brać sie do jedzenia. Kiedy usłyszał pierwsze pytanie o mało sie nie zakrztusił.
    - No wiesz. Fajna dziewczyna, bardzo ją polubiłem. Zabawna i wgl. Pozytywów full - uśmiechnął sie nieśmiało - Bardzo. Jesteś mistrzem - wysunął kciuk do góry

    OdpowiedzUsuń
  50. Skinąłem głową biorąc szklankę od przyjaciela i od razu upiłem sporego łyka. Mmm pyszny.
    -Yhym ja też na to czekam. Pójdziemy się uchlać na starcie! Ale będziemy musieli unikać Gyu potem..a on jest wszędzie.-spojrzałem na chłopaka ze strachem-Będzie meega, już nie mogę się doczekać.-roześmiałem się głośno.
    Znowu sięgnąłem po szklankę i upiłem z niej trochę soku. Dosyć ostra wyszła mi ta panierka. Nie lubię pikantnych potraf.
    -Chciałbyś może do nas dołączyć? Grasz na czymś? Jak nie to z chęcią Cię nauczę.-posłałem przyjacielowi przyjazny uśmiech po czym zmierzyłem go wzrokiem.
    Yhym widziałem dokładnie to zakłopotanie. A gdy zapytałem o dziewczynę mało co się nie zakrztusił..coś było na rzeczy ghehe.
    -Rozumiem...aish to takie słodkie. Muszę ją koniecznie poznać, żeby wiedzieć z kim umawia się mój młodszy ''braciszek''-zaśmiałem się głośno przyglądając się mu.-Dziękuję, cieszę się, że Ci smakuje.-ucieszyłem się z odpowiedzi chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  51. Jadł spokojnie i w skupieniu słuchał chłopaka.
    - A no upić sie trzeba. Oj tam Gyu ... możemy w dormie sie upić - zaśmiał sie
    Zauważył że dla kolegi było za ostre, bo cały czas popijał. Dla niego było w sam raz.
    - Chętnie bym dołączył. Coś tam sie uczyłem, ale wiesz ... nie wiem czy pamiętam cokolwiek
    Spojrzał na chłopaka z uśmiechem
    - Tak, bardzo słodkie - troche spoważniał - Może sie polubicie. - zaśmiał sie
    Wziął łyk soku
    - Bardzo, jest świetne - uśmiechnął sie promiennie

    OdpowiedzUsuń
  52. -Ghee cieszę się, że się ze mną zgadzasz w tej sprawie.-uśmiechnąłem się szeroko zajadając się kurczakiem.- W sumie racja...ale skąd weźmiemy towar? Chyba, że masz coś w zapasie hmm?-spojrzałem na niego zaciekawiony.
    Litości..co jest nie tak, że aż tak bardzo mnie to pali? Znowu chwyciłem szklankę i wypiłem sok do końca. Muszę jeszcze raz potem sprawdzić te przyprawy. Może przez przypadek dodałem coś innego...
    -No to Cię sprawdzę, jak tylko dostaniemy salkę i sprzęt..o ile w ogóle dostaniemy.-westchnąłem ciężko.
    -Serio...taka zakazana miłość trochę...spotykają się w nocy na błoniach...jak z jakiegoś serialu.-parsknąłem śmiechem.-No mam nadzieję...a Ty ją lubisz jako kumpele czy może coś więcej hmm?-znowu poruszyłem brwiami.
    Bardzo mnie ciekawiło co czuje mój przyjaciel do tej dziewczyny. Chciałbym żeby był szczęśliwy, aigoo.
    -Dla mnie jest trochę za ostre...no ale, nie jest źle.-pokiwałem głową kończąc ostatni kawałek kurczaka.

    OdpowiedzUsuń
  53. Spojrzał na chłopaka z zaciekawieniem.
    - Znaczy, mam coś tam - uśmiechnął sie przebiegle po czym wybuchł śmiechem
    Skończył jeść i oparł sie ciężko o krzesło. Najedzony i szczęśliwy
    - Właśnie. gadałeś z kimś na temat tej salki ? Przydało by sie - rozciągnął sie
    Przekręcił oczami i westchnął
    - No w sumie racja. Jak z filmu - zaśmiał sie - Sam nie wiem. W ogóle nie wiem co Ona o mnie myśli - skrzywił sie lekko - Może coś tam czuje . Trudne to wszystko - westchnął ciężko. Miał kłąb myśli w głowie
    - Ja tam lubie ostre dania - uśmiechnął sie - Chyba częściej będe chodził z Tobą do kuchni - zaśmiał sie

    OdpowiedzUsuń
  54. Ucieszyłem się słysząc odpowiedź chłopaka.
    -Oj nie grzeczny Ty.- spojrzałem na niego opierając się rękami o blat stołu.- To kiedy??-spytałem z uśmieszkiem.
    -Gadałem, gadałem. Pamiętasz jak mówiłem Ci, że spotkałem się z Gyu w Hogsmeade. Była tam też Chanseul, prefekt Huffepuff. Jakoś wyszło, że Gyu nas ''poznał'' Zaczęliśmy rozmawiać i powiedziałem jej o zespole. Powiedziała, że zrobi co w jej mocy, żeby udało nam się to zrealizować. Ciekawe co z tego wyjdzie.-uśmiechnąłem się szeroko.
    -Yahh...nie zauważyłeś jak się na ciebie patrzy albo jakieś znaki teges? Jongin...jak tak można.-zaśmiałem się czochrając włosy przyjaciela.
    -Ja nie przepadam, bo od razu mnie pali w gardle i często się krztuszę.-skrzywiłem się nieznacznie.-Oho z chęcią! W sumie zawsze mam nadzieję, że ktoś tutaj będzie...sam się trochę boję.-westchnąłem ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  55. Widząc radość przyjaciela sam sie ucieszył
    - No wiesz, musisz wpaść do mnie jednego razu - poruszył brwiami
    Zmrużył oczy gdy opowiadał o zajściu które miało miejsce w Hogsmeade. Uśmiechnął sie, gdy wspomniał o prefekt. Kojarzył dziewczyne, wydaje sie miła.
    - No to dobrze. Może coś zdziała - uśmiechnął sie - a jaka ona jest ? - dodał po chwili zaciekawiony.
    Spojrzał w sufit i zaczął sie śmiać
    - Oj daj spokój - zwrócił sie do Chanyeola i zaczął poprawiać włosy
    Zaczął sie śmiać z chłopaka widząc jego mine.
    - A co Ci sie tu ma stać? - uśmiechnął sie rozbawiony

    OdpowiedzUsuń
  56. -Ghee o każdej porze dnia i nocy?-spojrzałem na niego z uśmieszkiem.
    -Fajnie by było. Myślę, że ta szkoła ma jeszcze pełno nieodkrytych talentów...kto wie może się ujawnią.-uśmiechnąłem się do siebie- Panna prefekt to bardzo milusia osoba. Tak śmiesznie się zmieszała po tym co Gyu zrobił. Aish ten chłopak...postawił Nas w takiej sytuacji.-westchnąłem głośno przypominając sobie tamtą sytuację.- Gdy wychodził podszedł do stolika, przy którym siedziała dziewczyna i zawołał mnie, żebym się do niej przysiadł. Jej reakcja była bezcenna. Bardzo sympatyczna, miło mi się z nią rozmawiało.-zaśmiałem się cicho.
    -Nie daj spokój tylko masz się tego dowiedzieć! Inaczej ja to zrobię za Ciebie!.-przewróciłem oczami śmiejąc się.
    -No wiesz...nie wiadomo co tutaj się może czaić...Po za tym we dwójkę zawsze raźniej, prawda?-uśmiechnąłem się szeroko do przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Nawet teraz - nie przestawał sie uśmiechać
    Rozsiadł sie wygodniej i wziął do ręki szklanke soku
    - Też tak uważam, trzeba rozwijać swoje zainteresowania - patrzałem uważnie na starszego -no jak miło. Dziewczyna sie zawstydziła - zaśmiał sie
    Zaczął sie rozglądać po kuchni po czym oparł głowe o dłoń.
    - Nie wiem czy to dobry pomysł. Mam nadzieje, że sie jeszcze z Nią spotkam - uśmiechnął sie promiennie na myśl o kolejnym spotkaniu
    Jak by nie było chłopak miał racje, że w dwoje raźnie więc tylko potakiwał głową.
    - No ale bez przesady, że od razu Cie coś tu zaatakuje

    OdpowiedzUsuń
  58. -Oho...to co może zmykamy stąd do Ciebie hmm?- uśmiechnąłem się szeroko. Tak na prawdę to miałem bardzo złe przeczucia. Coś się zaraz chyba stanie...wolę unikać kłopotów przed założeniem zespołu...po w sumie też. Odkaszlnąłem cicho rozglądając się po kuchni.
    -Czemu to nie jest dobry pomysł? No w sumie...spotkajcie się jeszcze kilka razy i upewnij się, co do niej czujesz.-uśmiechnąłem się do przyjaciela.
    -No ja nie wiem wiesz...mam jakieś złe przeczucia.-przełknąłem głośno ślinę.

    OdpowiedzUsuń
  59. Troche Go zaraził tym brakiem poczucia bezpieczeństwa więc co chwile zerkał na drzwi.
    - Jak chcesz - powiedział spokojnie
    - No musze sie z Nią spotkać. Mam nadzieje, że nie ma mnie dosyć - zaśmiał sie cicho
    Zmarszczył czoło, troche Go Chanyeol przestraszył
    - Weź .. bo mi ciary przechodzą

    OdpowiedzUsuń
  60. -No...ja myślę, że to dobry pomysł.-zerknąłem w stronę drzwi.-Masz może różdżkę przy sobie?-przełknąłem ślinę zerkając na chłopaka.
    -Tak spotkaj się! I to jak najszybciej. Chcę usłyszeć relacje z Waszej randki.-zaśmiał się cicho wstając z krzesła.-To może lepiej pójdziemy już co??-zerknąłem na przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Mam, a na co Ci teraz ?
    Przypomniał sobie droge do kuchni
    -Właściwie tutaj i tak jest na tyle prosta droga, że na kogoś możemy wpaść
    Przewrócił oczami
    - Opowiem. I jakiej randki ? ja nawet nie wiem jak Ona będzie traktowała to spotkanie. Może chce być tylko przyjaciółmi

    OdpowiedzUsuń
  62. Ze snu obudziło mnie burczenie w brzuchu. Wieczorem byłem zajęty, przez co niestety nie zdążyłem na kolację. Później też odpuściłem sobie wizytę w kuchni i od razu wskoczyłem do łóżka. Nie przewidziałem jednak, że zrobię się aż taki głodny w środku nocy. Zwlokłem się więc z łóżka, opatuliłem szczelnie puchatym, białym szlafrokiem i wyszedłem ze swojego dormitorium. Po ostatniej przygodzie niestety moje kapcie nie doszły jeszcze do siebie, wybrałem się więc boso. Zamknąłem za sobą drzwi do pokoju wspólnego Slytherinu i skierowałem się prosto do kuchni.
    Zdziwiłem się, kiedy zbliżając się do pomieszczenia, usłyszałem w niej hałas. Skrzaty domowe nie pracowały w nocy, chyba, że zbliżały się jakieś święta, a uczniowie powinni o tej porze spać smacznie w swoich dormitoriach. Kolejni przestępcy. Westchnąłem głośno i wszedłem do kuchni. Z pewnością ktoś tu urzędował – było tak jasno, że musiałem zmrużyć swoje zaspane oczy. Przetarłem je dłońmi, a kiedy przyzwyczaiły się do światła, zauważyłem dwóch chłopaków, siedzących przy stole. Żywo ze sobą rozmawiali i pałaszowali coś pysznie pachnącego.
    Przyjrzałem się im uważnie – Chanyeol i ten chłopak od szlajania się po błoniach. Ignorując ich przerażone twarze, pociągnąłem nosem i skierowałem się prosto do stołu, przy którym siedzieli. Wyglądali tak zabawnie, jakby właśnie przemknął przed nimi co najmniej profesor Snape w różowej kiecce. Dosiadłem się bez żadnego słowa i wziąłem do ręki chrupiącą nóżkę kurczaka, która spoczywała na talerzu jednego z nich. Wgryzłem się w nią i mruknąłem, rozkoszując się jej smakiem.
    - Czyje to dzieło? – spytałem, wycierając ręce o szlafrok. Wziąłem do ręki szklankę Chanyeola, w której znajdował się sok pomarańczowy i wziąłem łyka, po czym sięgnąłem po skrzydełko z drugiego talerza.

    OdpowiedzUsuń
  63. Słyszałem kroki. Ostatnio sie tak czuł na błoniach, gdy prefekt postanowił dać nauczke ,,przestępcom,,
    Był właściwie całkiem spokojny. Już sie całkiem przyzwyczaił do tych nocnych akcji, kompletnie nic Go nie zaskoczy.
    Gdy jego oczom objawiła sie sylwetka Gyu troche sie bał, że tym razem mu nie odpuści. Widząc, że prefekt siada do nich do stołu uśmiechnął sie lekko. Zdecydowanie ochłonął.
    Zauważył, że chłopak jest na gołych stopach i chyba wiedział czemu więc miał ochotę zacząć się śmiać. O mało nie wybuchł śmiechem.
    - Chanyeola - odpowiedział szybko

    OdpowiedzUsuń
  64. -Bo ja czuje, że zaraz się coś stanie.-zerknąłem na przyjaciela. Usłyszałem czyjeś kroki..bose stópki odbijały się od podłogi. Moje wielkie uszy nigdy się nie mylą. Uśmiechnąłem się do siebie dumnie lecz po chwili otworzyłem szerzej oczy, przypominając sobie o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Chciałem za pomocą różdżki Jongina zgładzić potwora, lecz On zdążył już wejść do kuchni. Próbowałem odgadnąć kto to jest..wyglądał na człowieka. Roześmiałem się głośno, gdy napastnik, którym był Gyu w piżamce przysiadł się do naszego stolika.
    -Moja.-powiedziałem przez śmiech.- Lunatyk? Głodomor? A może zapach kurczaka Cię do nas sprowadził?-uśmiechnąłem się szeroko oddając dobrowolnie swojego kurczaka i szklankę z sokiem.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Trochę ostre – przyznałem, kiedy moje kubki smakowe w końcu się obudziły. Wcześniej tego nie poczułem, ale teraz potrawa wyraźnie paliła mnie w gardło. Podniosłem więc ze stołu tą samą szklankę, którą trzymałem wcześniej i wypiłem jej zawartość. – Wlej mi soku – podstawiłem ją pod nos drugiego chłopaka, którego imienia jeszcze nie poznałem, ale w tej chwili mało mnie to obchodziło.
    Kiedy uzupełnił moją już teraz szklankę, którą właśnie sobie przywłaszczyłem, zabrałem się do dalszego pałaszowania. Chłopcy chyba nie mieli nic przeciwko temu, bo siedzieli spokojnie, patrząc jak jem. Podsunąłem więc sobie jeden talerzyk, na którym spoczywało kilka kawałków kurczaka.
    - Wiecie, że nie powinno was tu być? – spytałem z pełną buzią, uważnie się im przyglądając.

    OdpowiedzUsuń
  66. Wzruszył ramionami. Jak dla niego było dobre. Może po prostu był przyzwyczajony już do ostrych dać. Uwielbiał je. Uśmiechnął sie do siebie. Słysząc polecenie prefekta, posłusznie nalał mu picia, aczkolwiek mógł by go uraczyć jakimś ,,prosze,,. Przewrócił oczami, na szczęście chłopak nie widział tego. Patrzał uważnie na Gyu jak zabiera talerzyk z kurczakiem. Nie specjalnie mu to przeszkadzało bo sam już był tak najedzony, że prawie by pękł.
    - No i co masz zamiar z tym zrobić ? - zapytał ze stoickim spokojem
    Traktowanie poważnie prefekta w takim stanie nie było możliwe

    OdpowiedzUsuń
  67. -Wiem właśnie...sam się zdziwiłem. Może dodałem czegoś złego...nie odpowiadam w każdym razie na efekty uboczne.-spojrzałem na prefekta z uśmiechem.
    Tak go niby pali a wcina jakby nie jadł od wieków...oj Gyu, co jest z Tobą nie tak? Uśmiechnąłem się do siebie zerkając na Jongina a potem na niespodziewanego gościa.
    -Gyu...wiemy, że nie powinno nas tutaj być. Ale tak jak TY zrobiliśmy się głodni...i w sumie TY też na tym dobrze wyszedłeś. Tak do byś jadł pewnie jakąś kiełbasę czy coś...a tutaj masz pierwszej klasy kurczaczki.-skinąłem głową na talerze, próbując powstrzymywać się od śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  68. Skończyłem kawałek, który właśnie miałem w rękach i popiłem go dużą ilością soku. Naprawdę paliło w gardło, co oni do tego wrzucili? Podniosłem się ze swojego siedzenia, mocniej zawiązałem pasek swojego szlafroku i przez chwilę stałem nieruchomo, przyjmując wyraz twarzy myśliciela.
    - Tak szczerze, to nic – odpowiedziałem na pytanie tego drugiego, którego imienia dalej nie znałem. – Najadłem się, to idę spać – na potwierdzenie moich słów, uraczyłem ich długim ziewnięciem.
    - Jasne, jasne – machnąłem na Chanyeola, który oczywiście szukał dla siebie jak najlepszej wymówki.
    Nie miałem ochoty już nigdzie łazić i bawić się w siedzenie w kartotece. Byłem zmęczony i jedyne, czego pragnąłem, to z powrotem znaleźć się pod moją ciepłą kołderką. Zauważyłem jednak, że na stole pozostało jeszcze kilka kawałków kurczaka, które przecież nie mogły się zmarnować. Podniosłem więc talerz z mięsem i przycisnąłem go do piersi. Sam kurczak pewnie wypaliłby mi gardło, dlatego podniosłem ze stołu jeszcze dzbanek z sokiem. Ściskając mocno w ramionach swoje zdobycze, skierowałem się w stronę wyjścia.
    - Dziękuję za kolację – odwróciłem się na bosej pięcie i lekko ukłoniłem w stronę chłopaków. Chanyeol prawdopodobnie miał rację, chociaż kiełbasa w sumie nie byłaby też taka najgorsza. – Nie zapomnijcie posprzątać przed wyjściem – rzuciłem na odchodnym.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  69. Zaczął ziewać i sie przeciągać. Patrzał jak prefekt je kurczaki. Troche śmiać mu sie chciało, bo widział że raczej są za ostre.
    - No to dobrze - uśmiechnąłem sie lekko - przynajmniej czegoś porządnego sie najadłeś
    Mało nie parsknął widząc jak chłopak ze stołu bierze talerz z mięsem i dzbanek z sokiem
    Wyglądał co najmniej komicznie.
    - Nie ma za co - zwrócił sie do prefekta - Posprzątamy, spokojnie. Dobrej nocy - dorzucił
    Potem już tylko odprowadził Sunggyu wzrokiem do drzwi. Nadal nie mógł sie nadziwić, że znowu spotyka prefekta i po raz kolejny w tak śmiesznym wydaniu.
    - No prosze Chanyeol. Gyu w szlafroku jak na tacy - wybuchł śmiechem

    OdpowiedzUsuń
  70. Westchnąłem tylko z ulgą, gdy chłopak oznajmił nam, że nic nam nie zrobi i już pójdzie spać. Obserwowałem dokładnie każdy jego ruch, a gdy wziął talerz z kurczakami i dzbanek z sokiem, wybuchłem głośnym śmiechem.
    -Mówiłem, że złodziej!-krzyknąłem jeszcze za nim, gdy wychodził z kuchni. Ahhh mogłem zrobić zdjęcie...ciekawe czym? Zrobiłem smutną minę, ale zaraz wybuchłem śmiechem.
    -No ja nie wierze...marzenia się spełniają czasami.-pokiwałem głową udając, że ścieram łzę z kącika oka.
    -Aish nie chce mi się tego sprzątać.-jęknąłem cicho rozglądając się po kuchni

    OdpowiedzUsuń
  71. Zwijał sie ze śmiechu.
    - Uwielbiam tego prefekta. wystarczy, że Go widze od razu mi sie poprawia humor
    Spojrzał na Chanyeola z szerokim uśmiechem
    - Spełniają, a żebyś wiedział
    Nadal miał w głowie prefekta, który zabiera talerz i dzbanek. Nie mógł przestać sie śmiać.
    Po chwili się uspokoił i zaczął rozglądać.
    - Nie jest aż tak źle - wstał i podszedł to szafek - Może jest jakaś zmywarka - zaczął szukać z nadzieją

    OdpowiedzUsuń
  72. -Weź...ja nie wiem, nigdy nie widziałem takiego dziwnego człowieka.-zarechotałem
    Oparłem się plecami o krzesło i westchnąłem głośno.
    -Niestety nie wszystkie się spełniają.-stwierdziłem
    -W sumie masz różdżkę...zawsze możesz użyć czarów, żeby posprzątać. Będzie szybciej.-pokiwałem głową, przyglądając się przyjacielowi.

    OdpowiedzUsuń
  73. - No racja, że nie wszystkie. Ale czasami warto dążyć do ich zrealizowania - uśmiechnął sie
    Wyciągną różdżkę z kieszeni która była wewnątrz szkolnej szaty.
    - Przy sprzątaniu nie ogarniam. Trzeba jakieś słowa mówić ? - zaczął sie śmiać z własnej bezradności

    OdpowiedzUsuń
  74. -Wiem, wiem...i ja będę do nich dążyć!-uśmiechnąłem się do siebie.
    Zastanowiłem się chwilę...pamiętam, że było takie zaklęcie..ale nie używałem go często..bo nie sprzątałem. Jakoś zawsze udawało mi się utrzymać porządek...szok.
    -Hmm wiem, że jest jakieś zaklęcie.-złapałem się za brodę.-O! Wiem...spróbuj ''Chłoszczyść''...o ile dobrze pamiętam, wszystko powinno się ładnie sprzątać samo.-zarechotałem.

    OdpowiedzUsuń
  75. - I tak trzymaj. Ja też będe dążył
    Sam próbował sie zastanowić, ale nie mógł sobie przypomnieć. Może raz słyszał zaklęcie, ale no nie może. Nie używa magii do sprzątania zazwyczaj. Nagle z myśli wyrwał go Chanyeol.
    - Dobra, próbuje - po tych słowach machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie
    Nagle wszystko zaczęło sie układać na swoje miejsce i czyścić.
    Uśmiechnął sie triumfalnie.

    OdpowiedzUsuń
  76. -Próbuj, próbuj.-wstałem aż z krzesła, żaby lepiej zobaczyć co z tego wyniknie. Na szczęście zaklęcie zadziałało tak jak powinno i wszystko zaczęło się sprzątać. Uśmiechnąłem się do siebie i klasnąłem w dłonie.
    -Dobra robota, czarodzieju.-zaśmiałem się cicho patrząc na chłopaka.
    -To co idziemy do Ciebie się napić...czy przekładamy to na inny dzień?-spytałem, gdy kuchnia wróciła już do poprzedniego stanu.

    OdpowiedzUsuń
  77. Patrzał na czystą kuchnie z satysfakcją.
    - no ba - uśmiechnął sie szeroko
    - jak chcesz możemy iść nawet teraz - przetarł ręce jak by coś knuł i poruszał brwiami
    Po czym wybuchł śmiechem

    OdpowiedzUsuń
  78. -Mistrz sprzątania. Uważaj bo jeszcze Cię do tego wynajmą.-zarechotałem.
    -No to prowadź do swej komnaty, czarodzieju.-zaśmiałem się i ruszyłem za przyjacielem.
    Jestem ciekawy co on tam chowa za skarby. Uśmiechnąłem się do siebie idąc wraz z chłopakiem do dormitorium.
    [Z/L]x2

    OdpowiedzUsuń
  79. Weszłam do kuchni w poszukiwaniu jakiegoś dobrego jedzenia. Do kolacji brakowało jeszcze trochę, jednak mój brzuch już domagał się czegoś pysznego. Nie miałam więc innego wyjścia. Zajrzałam chyba wszędzie - do każdej szafki, lodówki a i tak nie znalazłam niczego co chciałabym skonsumować. Westchnęłam cicho. Ugotowałabym coś, jednak moje zdolności kucharskie ograniczały się do zrobienia jajecznicy. Po chwili usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i ujrzałam znajomego mi chłopaka, który także był Puchonem.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  80. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  81. Również przywitałam się z nim. Obserwowałam, jak wyciąga z lodówki poszczególne składniki. Hmm, czyżby zamierzał coś gotować? Na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech. Cóż za wspaniały zbieg okoliczności... Z rozmarzeń o jedzeniu wyrwał mnie głos chłopaka.
    - W czym? - odwzajemniłam jego uśmiech.
    Zastanawiałam się, czy umie gotować. Niewiele osób w Hogwarcie to robi, każdy zawsze czeka na gotowe. Przyznam, że ja też, ale to tylko dlatego, że gotować nie potrafię, niestety.
    - Będziesz coś robił? - zapytałam z ciekawością.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  82. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  83. - Oh, to świetnie. Uwielbiam naleśniki. - uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie.
    Ale powinniśmy chyba zacząć od tego, że ja uwielbiam prawie wszystko...
    Chłopak wydawał mi się bardzo przyjazną osobą, toteż czułam się w jego towarzystwie dość komfortowo.
    - Victoria Song, 2 rok. A ty? - zapytałam z uśmiechem. Wiedziałam, że był starszy ode mnie, jednak nie miałam pojęcia na którym roku konkretnie jest.
    - Lubisz gotować? - zaciekawiona spytałam chłopaka.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  84. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  85. - Hmm, w takim razie daj mi powody, żebym mogła ci mówić te pochwały. - uśmiechnęłam się szeroko.
    - Mam czuć się zaszczycona? No bo wiesz, skoro będę pierwszym konsumentem. - powiedziałam dość poważnie, jednak po chwili zaśmiałam się.
    - Jasne, podejmuję to ryzyko. Jestem pewna, że nie będzie tak źle. - podeszłam bliżej chłopaka.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  86. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  87. Patrzyłam uważnie, jak wszystko unosi się w powietrzu. Naprawdę byłam pod wrażeniem. Uśmiechnęłam się i zaczęłam bić mu brawo.
    - Wow, jesteś niezły. - posłałam mu szeroki uśmiech.
    - Chyba musisz mi udzielić kilka lekcji gotowania. - stwierdziłam. Naprawdę by mi się przydały, pomimo tego, że kocham jeść sama nigdy nie ugotuję nic, co jest zjadliwe...
    Spojrzałam na smażące się naleśniki i poczułam, jak burczy mi w brzuchu i miałam nadzieję, że chłopak tego nie usłyszał.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  88. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  89. Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i usiadłam przy stole. Naleśniki wyglądały naprawdę smacznie, poczekałam więc na chłopaka aby również zajął miejsce i dopiero wtedy zaczęłam jeść.
    - No, to smacznego. - powiedziałam i zaczęłam jeść. Naleśniki były naprawdę przepyszne, toteż na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
    - Interesujesz się czymś poza gotowaniem? - zapytałam zaciekawiona.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  90. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  91. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy wspomniał o Qudditchu. Dotychczas poznałam niewiele osób, które interesowały się tym sportem, więc ucieszyłam się że znalazłam kogoś, kto podziela moją pasję.
    - Ah, to świetnie! - prawie wykrzyknęłam. - Też bardzo lubię Qudditcha. - dodałam po chwili, już trochę ciszej.
    Po chwili usłyszałam, jak chłopak wybucha śmiechem. Przyznam, że byłam nieco zdziwiona, dopóki nie powiedział mi jaki jest powód jego śmiechu. Już wyciągałam rękę, aby zetrzeć masło orzechowe z mojego policzka jednak chłopak wyprzedził mnie. Spowodowało to, że na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
    - D-dzięki. - wyrzuciłam z siebie po chwili odgarniając włosy za ucho.
    Szybko dokończyłam jedzenie naleśników, po czym odstawiłam talerz na bok.
    - Było pyszne! Jeśli nie masz nic przeciwko, to ja zmyję naczynia. W końcu ty przygotowałeś to jedzenie. - spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się do niego promiennie.

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  92. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  93. Wzięłam więc talerze i zaczęłam je zmywać. Zerkałam czasem na chłopaka, który krążył bez celu po kuchni. Kończyłam właśnie myć ostatnią patelnię, kiedy Woohyun stanął przy mnie. Korzystając z okazji ochlapałam go lekko wodą po czym uśmiechnęłam się szeroko.
    - Gotowe. - oznajmiłam, po czym wytarłam ręce o ręcznik.
    - Jasne, możemy pograć. Tylko nie jestem pewna, czy dorównasz mi. - powiedziałam żartobliwie.

    Victoria


    OdpowiedzUsuń
  94. Schylił się kiedy Vic wymierzyła w niego wodą - niestety jego reakcja była za późna, w konsekwencji czego oberwał kilkoma kroplami w twarz. Nie wyglądał jednak na rozgniewanego - wręcz przeciwnie, rozbawiło go to.
    - Co to za atak na moją osobę, hmm? - starał się zabrzmieć groźnie, choć wcale tak nie było.
    Uniósł jedną brew do góry. Czy ona właśnie wyzwała go na pojedynek?
    - Sugerujesz, że jesteś aż tak dobra, że nie dam rady dotrzymać ci kroku? - zapytał. Nie mógł zignorować tak bezpośrednio rzuconego wyzwania, nawet jeśli powiedziane było tylko w żartach.

    OdpowiedzUsuń
  95. - To było przypadkowo. - uśmiechnęłam się niewinnie.
    Nie mówiłam poważnie o tym Qudditchu, jednak chłopak chyba wziął to na serio. No ale cóż, nie miałam nic przeciwko małemu pojedynkowi.
    - Jestem pewna, że ty też jesteś niezły. No ale małe wyzwanie może sprawdzić nasze umiejętności, co o tym myślisz? - powiedziałam poważnym, ale przyjacielskim tonem. Przybliżyłam się trochę do niego i szepnęłam:
    - No chyba, że się boisz. - po tych słowach musiałam powstrzymywać się od tego, aby nie wybuchnąć śmiechem. Normalnie się tak nie zachowuję, jednak dzisiaj było zupełnie inaczej...

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  96. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  97. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Uśmiechnęłam się lekko do siebie i odwróciłam się w stronę chłopaka.
    - Zawsze jestem gotowa, więc to zależy od ciebie. - wpatrywałam się w chłopaka uważnie, jednak jego twarz nie zdradzała żadnych konkretnych emocji.
    - Załóżmy, że możesz wygrać. Jeśli tak się stanie, czy jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić? - spojrzałam na Woohyuna. Zazwyczaj nie pytam o takie rzeczy, jednak byłam ciekawa czy chłopak coś odpowie. Wiem, że dużo osób stawia takie warunki.
    ''Jeśli wygram, zrobisz to albo tamto.'' Tak często mówią, przeważnie gdy są przekonani, że odniosą zwycięstwo. Ja jednak nie byłam pewna. Wiem, że chłopak musi być dobry w Qudditchu, poza tym często słyszałam jak go chwalą. Mało tego, byłam przygotowana nawet na porażkę, jednak odgoniłam od siebie te myśli. Dam z siebie wszystko...

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  98. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Stuprocentowo. - odpowiedziałam szybko. Czyżby chłopak we mnie wątpił?
    Gdy wspomniał o spełnianiu zachcianek poczułam jeszcze bardziej, że nie mogę przegrać. Jakoś nie uśmiechało mi się być na każde życzenie Woohyuna. Jednak uznałam tę propozycję za interesującą. W końcu każdy chciałby mieć kogoś, kto byłby na każde twoje wezwanie, kogoś kto spełniałby każde twoje życzenie. I to przez tydzień.
    - Jestem za. - posłałam mu szeroki uśmiech.
    Nie mogłam się już doczekać, aż zaczniemy.

    Victoria


    OdpowiedzUsuń
  100. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  101. - Pewnie, więc idziemy na boisko. - odwzajemniłam jego uśmiech.
    Spojrzałam uważnie na chłopaka. Podeszłam do niego powoli.
    - Ani trochę. - powiedziałam poważnie i ruszyłam w kierunku wyjścia.

    [Z/L]

    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  102. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  103. To miejsce jest uwielbiane przez uczniów, dlatego było pierwsze na mojej liście, jako te, w którym powinien zawisnąć boski Plakat Filcha. Stanęłam na środku i rozglądałam się za odpowiednim miejscem. W oczy rzucała mi się lodówka. Lodówka z plakatem Filcha, brzmi komicznie - pomyślałam i od razu nawet przyłożyłam plakat do niej.
    - Pasujesz tu mój drogi jak ulał- szepnęłam pod nosem i prędko wyciągnęłam różczkę, wypowiadając w myślach odpowiednie zaklęci i włala. Na lodówce widniał sporych rozmiarów plakat, zaprojektowany przez prefekta Slytherinu.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  104. Do kuchni przyciągnął mnie smakowity aromat, unoszący się w całych podziemiach. Nie mogłem doczekać się obiadu, więc po prostu wstąpiłem do kuchni, gdzie zastałem krzątające się skrzaty domowe. Nie chciałem im przeszkadzać, więc od razu skierowałem się do lodówki, by samemu coś z niej wyciągnąć. Omal się nie przewróciłem, kiedy dostrzegłem, co ktoś przywiesił na drzwi lodówki – plakat woźnego Filcha w kolorowych fartuszkach. Aż mi się jeść odechciało. Chociaż projekt był mój, model na nim się znajdujący, niekoniecznie tam pasował. Poza tym to miał być... żart. A teraz dzieciaki rozwieszają to na biednych lodówkach pełnych pysznego jedzenia, zniechęcając do otwarcia ich. Ze złością odczepiłem nieszczęsny plakat i zwinąłem go w rulon, po czym szybkim krokiem opuściłem kuchnię. Winowajca z pewnością gdzieś jeszcze pozostawił po sobie ślad, a ja miałem zamiar go odnaleźć, jako żem prefekt tej szkoły.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  105. Można powiedzieć, że nocne wizyty w kuchni stały się już moją rutyną. Podczas późnych spacerów w Hogwarcie zawsze zaglądałam tutaj, chociażby na 5 minut. Zresztą w tym momencie potrzebowałam chwili wyciszenia, może nawet chciałam pobyć trochę w samotności. Nie mogło się obyć bez małej przekąski, więc wyciągnęłam z szafki jakieś paluszki. Usiadłam przy stole po czym położyłam na nim głowę i zaczęłam rozmyślać nad wszystkim. W ciągu tego roku szkolnego zdarzyło się dość dużo, a ja dopiero teraz zaczęłam bardziej to wszystko analizować. Po kilku sekundach usłyszałam jak drzwi otwierają się. Westchnęłam. Dlaczego ktoś musiał tu przyjść akurat w momencie, w którym nie miałam zbytniej ochoty na towarzystwo...

    OdpowiedzUsuń
  106. Nie mogąc zasnąć, jak zwykle planowałem małą wycieczkę po Hogwarcie. Przechodziłem koło kuchni, do której drzwi były wyjątkowo przymknięte, a nie zamknięte. Po chwili usłyszałem dochodzący z pomieszczenia szmer i zaintrygowany, postanowiłem wejść do środka. W końcu nie nazywałbym się Lee Sungjong, jakbym nie chciał tego sprawdzić.
    W pomieszczeniu było ciemno, dlatego też za pomocą zaklęcia rozświetliłem wyostrzony koniec swojej różdżki i z trudem powstrzymałem się od piśnięcia, kiedy nagle zauważyłem jakąś osobę siedzącą przy stole. Kilka sekund minęło zanim rozpoznałem w tej osobie nikogo innego jak Victorię. - Ale mnie wystraszyłaś... - mruknąłem z nadal szybko bijącym sercem, kurczowo trzymając się za klatkę piersiową. Zaraz jednak zwróciłem uwagę na jej minę. - Wszystko w porządku? - spytałem niepewnie, jednocześnie zniżając nieco różdżkę by nie świecić jej w oczy.
    - Lee Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  107. Byłam zła, że ktoś zakłócał mi spokój, jednak gdy już ujrzałam osobę, która weszła do kuchni cały mój gniew gdzieś uleciał. Uśmiechnęłam się tylko lekko do Sungjonga.
    - Jasne, wszystko jest okej. - zwróciłam się do chłopaka. Ulżyło mi, że był to on, a nie ktoś inny. Na niego jakoś nie potrafiłam się złościć, może to przez to, że jakoś dawno nie rozmawialiśmy?
    - Tak w ogóle to cześć. Dawno się nie widzieliśmy. - powiedziałam trochę smutnym tonem, jednak po chwili posłałam mu szeroki uśmiech. Tak nagle urwał nam się kontakt, ale zapewne to z powodu szkoły. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu wolnego, a to, że byliśmy z różnych domów dodatkowo utrudniało nam zadanie.
    - Siadaj i opowiadaj co tam u ciebie. - wskazałam mu krzesło na przeciwko po czym wzięłam jednego paluszka do ust. Mimo, iż nigdy nie byliśmy za specjalnie blisko, to zawsze lubiłam rozmowy z Sungjongiem. Zastanawiałam się czy wydarzyło się coś ciekawego w jego życiu.

    OdpowiedzUsuń
  108. - Ah no witaj. W sumie to tęskniłem i planowałem koczować pod waszym pokojem - odparłem rozbawiony ale całkiem szczerze, bo faktycznie wspomnienia jakie dziewczyna zostawiła po ostatniej rozmowie były naprawdę miłe. Kiedy już dostałem zaproszenie, nie umiałem z niego nie skorzystać i zająłem miejsce naprzeciwko niej. Rozsiadłem się wygodnie na krześle i również sięgnałem po paluszka, bo w sumie akurat miałem ochotę coś przekąsić. - U mnie, powiadasz... - mruknąłem zamyślony, zastanawiając się co ciekawego od rozmowy z Victorią mogło się u mnie wydarzyć. - W nauce wszystko idzie w porządku, choć przez nią mi się kompletnie zegar rozregulował i już nie wiem, o której chodzić spać, a o której wstawać, o ile w ogóle się kładę. I się jak głupi krzątam po tych korytarzach i przez to poznaję różne osoby... zwłaszcza Gryffony. Tu jednemu aparat zepsułem, tu z drugim się bawię w Sherlocka... ale przynajmniej nie jest nudno. A jak u ciebie? - spojrzałem na nią uważnie i przygryzłem paluszka. Dziewczyna mimo uśmiechu, jaki przybierała, nie wydawała się być w najlepszym nastroju i byłem ciekaw, czy zacznie mi się zwierzać.
    - Lee Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  109. Kiedy chłopak powiedział, że za mną tęsknił zrobiło mi się miło.
    - Ah, ja też za tobą tęskniłam. Odezwałabym się jakoś, ale myślałam, że celowo mnie ignorowałeś! - zrobiłam smutną minkę, po chwili jednak uśmiechnęłam się delikatnie. Na pewno miał jakieś sprawy na głowie, ważniejsze sprawy.
    - W sumie z nauką mam tak samo, a poza tym czy coś się wydarzyło...- zaczęłam myśleć. - W sumie to chyba niewiele, poznałam jedną osobę trochę bliżej, ale to chyba wszystko. - uśmiechnęłam się na myśl o nim. Uznałam, że nie powinnam mówić nic więcej o tym, więc po prostu zmieniłam temat.
    - I jak tam ci idzie Qudditch, lepiej już? - zapytałam zaciekawiona po czym oparłam łokcie na stole.

    OdpowiedzUsuń
  110. Kiedy dziewczyna powiedziała o tym, że mogłem ją ignorować, nadymałem policzki w geście oburzenia. - Myślisz, że mógłbym cię tak ignorować? Za kogo mnie masz! - westchnąłem smutno, łapiąc się za policzek, ale zaraz się roześmiałem, pokazując, że nie jestem na nią zły. Słysząc o poznaniu osoby "bliżej", uśmiechnąłem się zadziornie. Cieszyłem się, że Victoria wreszcie znalazła sobie drugą połówkę, bo tak wywnioskowałem z jej wypowiedzi. - No właśnie nie idzie, tylko przez niego wpadam na ludzi... to nie jest sport dla mnie - potrząsnąłem głową, po czym sięgnąłem po kolejnego paluszka. - To mam rozumieć, że to jakiś fajny koleś?
    - Lee Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  111. - Jesteś uroczy jak tak robisz. - zaśmiałam się. Rzeczywiście, w jednym momencie przeszła mi ochota na wszelkie słodycze, a to wszystko dzięki Jongowi.
    - Może faktycznie Qudditch to nie twoja bajka. Lepiej nie ryzykować życia biednych ludzi. - powiedziałam z udawaną powagą.
    Byłam zdziwiona, kiedy powrócił do poprzedniego tematu. Nie chciałam, żeby to wszystko się wydało tak szybko, nie wiedział o tym jeszcze nikt. Poza tym czy to było takie oczywiste? Powiedziałam tylko, że poznałam kogoś trochę bliżej, a nie od razu coś poważniejszego. Jednak wygląda na to, że chłopak mnie przejrzał.
    - Owszem, fajny. - uśmiechnęłam się lekko, ale nie chciałam zdradzać nic więcej.
    - A ty znalazłeś kogoś, z kim zapoznałeś się lepiej lub chciałbyś to zrobić? - spojrzałam uważnie na niego. Skoro ja się trochę wygadałam to on też przecież może mi zdradzić trochę. Nie uwierzyłabym, gdyby powiedział, że nie ma nikogo na oku. W końcu chyba każdy myśli o takich rzeczach, prędzej czy później.

    OdpowiedzUsuń
  112. Victoria chyba nie za bardzo chciała się dzielić swoimi "przeżyciami", dlatego jej na dzień dzisiejszy darowałem. Zwłaszcza, że wiedziałem, że dziewczyna nie zostanie dłużna i faktycznie zaraz mnie o ten temat spytała. Wypuściłem głośno powietrze z ust, plecami jeszcze bardziej opadając na oparcie krzesła. - Zależy jak lepiej - uśmiechnąłem się zadziornie - ale idąc tym torem to.. - urwałem na moment, bo trudno było mi odpowiedzieć na to pytanie. Odkąd tylko zyskałem status ucznia Hogwartu był tu ktoś, kto zajmował szczególne miejsce w moich myślach, jednak nigdy nie pomyślałbym, że moje uczucia zostaną odwzajemnione w taki sposób jakim bym chciał, dlatego też przez te dwa lata trzymałem je skryte głęboko w sobie i nikomu o tym nie mówiłem. Do szczęścia wystarczyło mi tylko, że mogłem być z tobą osobą. Ale z kolei od niedawna przy moim boku znalazła się kolejna osoba, z którą doskonale się dogadywałem i która może była trochę specyficzna, ale zarazem urocza i na której też mi zależało, a przynajmniej chciałem mu pomóc. Westchnąłem głośno - ... trudno powiedzieć. Ale coś tam na pewno się dzieje - mówiąc to, położyłem dłoń na swojej klatce piersiowej. - chociaż nie wiem co to będzie, gdy najładniejszy singiel w Hogwarcie nagle będzie w związku - zażartowałem, chcąc rozluźnić atmosferę.
    - Lee Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  113. Nawet po wyrazie twarzy chłopaka można było poznać, że musi nad czymś intensywnie myśleć. Nie chciałam już wypytywać o szczegóły, w końcu chyba każdy unika takich tematów jak ognia. Uśmiechnęłam się tylko wiedząc, że na pewno ma kogoś szczególnego w swoim sercu. Sungjong miał po części rację, urody mogła mu pozazdrościć niejedna uczennica Hogwartu i nawet jeśli powiedział to w żartach, to i tak mówił prawdę.
    - Założę się, że tłumy dziewcząt czekają tylko na twój znak. - powiedziałam żartobliwym tonem. - No i już widzę ten zawód w ich oczach, kiedy dowiedziałyby się że jest jakiś szczęśliwiec, który skradł twoje serce. - zaśmiałam się. Byłam ciekawa kto to może być...
    - Tylko pamiętaj, twoja noona musi wiedzieć z kim się spotykasz! Nie mogę oddać takiego uroczego Jonga byle komu. - zażartowałam po czym uśmiechnęłam się szeroko. Ah, nigdzie nie rozmawia się lepiej niż w kuchni...

    OdpowiedzUsuń
  114. - Tam od razu tłumy, więcej zazdrościłoby mi urody i chciałoby poznać sekrety dlaczego moja buziaka jest gładka a nie inna, niż chciało się ze mną spotykać - burknąłem, wydymając przy tym dolną wargę. Naprawdę, nie czułem się zbytnio popularny, a już na pewno nie w pozytywnym sensie. Chociaż i tak, w porównaniu z tym co miałem w mugolskich szkołach, Hogwart był całkiem w porządku. Mimo to, zawtórowałem dziewczynie śmiechem. - I to samo z tobą! - pochyliłem się w jej stronę i pomachałem palcem - jak tylko już Victoria będzie oficjalnie w związku, ma mi to powiedzieć! Też nie dam jej byle komu, ale ufam, że jest mądra i jej serduszko dobrze wybierze - puściłem jej oczko, śmiejąc się cicho.
    - Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  115. - Dobrze dobrze, będziesz wiedział o tym pierwszy. - uśmiechnęłam się delikatnie po czym sięgnęłam po kolejnego paluszka. Powoli zaczęła ogarniać mnie senność, moje oczy zaczęły się przymykać więc uznałam, że chyba pora iść spać.
    - Myślę, że powinniśmy już się zwijać. - powiedziałam do niego po czym wstałam z krzesła.
    - Tylko spróbuj się do mnie nie odzywać przez tyle czasu! Wtedy to chyba ja będę zmuszona koczować przed wejściem do waszego pokoju wspólnego. - powiedziałam poważnie po czym delikatnie go przytuliłam.
    - Dobranoc, Sungjong! - podeszłam do drzwi i pomachałam mu jeszcze na pożegnanie po czym wyszłam.
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  116. - Dobrze, teraz będę do ciebie zaglądał tu często, aż będziesz mieć dosyć. Chociaż wiesz, podjadanie w nocy nie jest zdrowe - zażartowałem, również ją przytulając mocno i zaraz poszedłem jej śladem, udając się do pokoju Ślizgonów.
    [Z/L]
    - Sungjong

    OdpowiedzUsuń
  117. Minęło kilka dni, od rozwieszania moich plakatów. Na samą myśl aż chciało mi się śmiać.
    Wparowałam do kuchni, żwawym krokiem i od razu skierowałam się do lodówki...
    - O nie! - krzyknęłam i upadłam na kolana z bezsilności. - Gdzie mój plakat!
    Od samego rana miałam cudowny humor, a tu takie coś na mnie czekało. W sumie mogłam się tego spodziewać. Prędzej czy później ktoś by to zrobił, ale dlaczego już, dlaczego tak szybko? Moja żywa osobowość przygasła. Od razu też zakodowałam sobie w głowie, że reszta moich pięknych portretów Woźnego Filcha, również musiała zniknąć.
    Szybko podniosłam się z ziemi i otwarłam lodówkę, by umieścić w niej, wcześniej przygotowany napój z kilkoma kroplami eliksiru miłości. Na fiolce widniała etykieta Dla Parka Chanyeola, do dna przyjacielu~ . Dobrze, że byłam w pomieszczeniu sama, bo moje dzisiejsze zachowanie było niestyczne, ale już w głowie miałam obraz Chanyeola, który wypija ten soczek. Nie musiałam być tego świadkiem, on z pewnością, jak tylko go spożyje od razu mnie odnajdzie. Już nie mogłam się doczekać!
    [Z/L]

    OdpowiedzUsuń
  118. Był późny wieczór. Ja, Do Kyungsoo, który chciał odzyskać zaufanie swojej dziewczyny, Park Bomi, przybyłem do kuchni za sprawą Byun Baekhyuna, by zrobić dla miłości swego życia tort jakiego jeszcze świat nie widział. Co z tego, że nigdy tego nie robiłem... Postanowiłem poprosić o pomoc skrzaty, o których tyle słyszałem. Jednak w kuchni tej nocy był tylko Zgredek. Jeden z najsławniejszych skrzatów w Hogwarcie.

    Przywitałem się z nim bardzo pokornie. Zgredek miał długi nos, duże uszy i wielkie, zielone oczy, przez które miałem wrażenie, że zagląda mi w głąb duszy. Zawsze podziwiałem te istoty za ich oddanie i posłuszeństwo oraz za to, że co roku częstowały nas coraz to lepszymi potrawami.

    Nie musiałem długo prosić, a skrzat domowy pokazał mi księgę z różnymi przepisami na ciasta i torty. Bez zbędnego namysłu wybrałem coś, co chyba każdy uwielbiał. Tort czekoladowy!

    Kiedy czytałem przepis, mój towarzysz przygotował już odpowiednie sprzęty i produkty. Wystarczyło, że pstryknął palcami i już wszystko pojawiło się, zupełnie znikąd, na stole. Jego pomoc była mi na rękę, aczkolwiek chciałem upiec to ciasto sam, specjalnie dla Bomi, więc podziękowałem mu za jego prace i chciałem by obserwował moje poczynania z daleka. Jeśli robiłbym coś nie tak to ewentualnie aby dawał mi jakieś wskazówki. Chciałem także zrobić to wszystko bez używania magi.

    Zgredek założył na mnie biały fartuch i podał mi czapkę kucharską, którą odważyłem sobie założyć na głowę. Włożył mi pod pachę rękawice i życzył powodzenia. Gdyby mnie teraz ktoś widział, powiedziałby, że wyglądam jak prawdziwy cukiernik. Mój pomocnik oddalił się, siadając na jakimś blacie i tylko mi się przyglądał.

    W mojej głowie pojawiła się jedna myśl - "A gdyby mnie tu teraz ktoś naprawdę nakrył? Jestem w miejscu, w którym mogą przebywać tylko nieliczni. Po nocach. W czasie gdy powinienem spać. Odjęto by mi punkty jak nic"

    Chciałem zrobić coś dobrego, coś dzięki czemu będę mógł przeprosić w jakimś sensie dziewczynę, ale nie pomyślałem, że narażę w ten sposób Ravenclaw. Już raz się coś takiego przytrafiło, dlaczego nie mogłoby kolejny raz. Miałem do tego szczęście, a raczej pecha. Postanowiłem jednak zaryzykować. To wszystko dla mojej ukochanej Bommie!

    Taki tort to nie lada wyzwanie dla takiego niedoświadczonego trolla jak ja. Ale postanowiłem, że będę starał się jak tylko mogę.

    Stanąłem przed moim stanowiskiem pracy, czyli wielkim blatem. Odłożyłem rękawice na bok i spoglądałem do książki kucharskiej, którą miałem otwartą tuż obok mnie. Robiłem wszystko zgodnie z instrukcja. W garnuszku umieściłem masło i mleko, podgrzewałem je ostrożnie na małym ogniu przy piecu aż masło w końcu się roztopiło, później dodałem kolejny składnik, czyli gorzką czekoladę. Wszystko idealnie rozpuściłem i odstawiłem gładki sos czekoladowy do ostygnięcia. Nastawiłem piec na 160ºC i zabrałem się za ciasto. Do kolejnego naczynia przesiałem mąkę pszenną , proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną i kakao. Oczywiście w idealnych proporcjach. Sos czekoladowy przelałem do miski i dodałem jajka oraz cukier. Mieszałem żwawo rózgą kuchenna, jakbym robił to setny raz. Tak...setny raz a cały byłem ubrudzony. Zlizywałem czekoladę z palców, była taka pyszna, więc chyba sos mi wyszedł. Dodałem do miski jeszcze trochę likieru kawowego i potem resztę przesianych wcześniej składników.

    Wszystko szło mi tak łatwo, bałem się, że może jakaś niewidzialna ręka nade mną czuwa, ale to pewnie porady Zgredka tak na mnie działały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do trzech okrągłych foremek przelałem ciasto i wtedy popełniłem mój największy błąd. Zapomniałem o wyłożeniu ich papierem do pieczenia, albo chociaż namazaniem tłuszczem! Nie byłem zły na siebie, wręcz przeciwnie śmiałem się przelewając z powrotem ciasto do miski. Opłukałem formy, dokładnie je myjąc i tym razem wyłożyłem papierem. Ponownie przelałem masę i włożyłem formy do pieca na 30 minut.

      W tym czasie zająłem się kremem czekoladowym, w którym miał tonąć cały mój tort. Rozpuściłem całą czekoladę gorzką 70% w kąpieli wodnej. Otwarłem puszkę masy kajmakowej i wlałem do miski, mieszając bardzo szybko. Do tego dodawałem ciepłą czekoladę w kilku turach i mieszałem chyba z dobre 10 minut. Ręka prawie odmówiła mi posłuszeństwa, ale ja miałem samozaparcie i cel. W końcu uzyskałem idealnie gładką masę, o jakiej pisali w książce.

      Założyłem rękawice i wyciągnąłem z pieca moje 3 formy. Bardzo ładnie wyrosły, aż się dziwiłem. Upiekłem każdą warstwę osobno, bo słyszałem, że jeśli zrobi się to w jednej tortownicy, a później dopiero przekroi, to jest większe ryzyko zakalca, a tego przecież nie chciałem. Dobrze, ze w Hogwarcie było takie wyposażenie...

      Spróbowałem ciasta. Było przepyszne, można było czuć w nim moją miłość... Co ja bredzę.
      Przełożyłem blaty czekoladowe kremem, a później całe ciasto posmarowałem dokładnie nożem. Wyglądało jak jedna wielka czekoladowa bombka.

      Schowałem tort do lodówki, by czekolada trochę zastygła. Teraz pozostała tylko kwestia udekorowania mojego wypieku. Długo zastanawiałem się nad wyborem ozdób. Miałem do dyspozycji wiele gatunków stroików, od różowych różyczek, przez wszelkiego koloru lukry, czekoladowe rurki, waniliowe gałązki, aż do ozdób urodzinowych czy nawet weselnych. Skąd w ogóle w Hogwarcie takie ozdoby... No, nie ważne.

      Wyciągnąłem po 15 minutach swój tort i postanowiłem włożyć w niego jeszcze więcej miłości. Nie ciałem by wyglądał jak przesłodzony tani zakalec. Zdecydowałem przystroić go skromnie i z uczuciem. Wziąłem więc kilkanaście małych fiołkowych róż i delikatnie położyłem na torcie, później narysowałem lukrowym pisakiem kilka serduszek i proszę. Mój pierwszy tort zrobiony dla Bomi skończony! Oby tylko smakował jak należy...
      [ http://mariasmenu.com/wp-content/uploads/Chocolate-cake-with-icing.jpg?6eee51 ]

      Kiedy pakowałem go do pudełka podszedł do mnie skrzat Zgredek, który ciągle nade mną czuwał, bym czegoś nie sknocił. Powiedział mi, że mam w sobie ukryty talent kucharski i powinienem o niego dobrze zadbać, bo jest rzadki. Byłem naprawdę zdumiony. Czyżbym naprawdę posiadał takie zdolności? Tego można się było tylko dowiedzieć w jeden sposób... Próbując mego tortu. Mam nadzieję, że Bom będzie zachwycona tak jak ja. Oby mi przebaczyła i żeby wszystko wróciło do normy.

      Skrzat domowy jednym pstryknięciem posprzątał bałagan jaki był w kuchni. Później pstryknął kolejny raz w palce i moje ubranie kucharskie zniknęło.

      Tego dnia bawiłem się jak nigdy. Nie wiedziałem, że posiadałem jakiekolwiek zdolności, a tu proszę, taka niespodzianka!

      Podziękowałem mu bardzo serdecznie i wyszedłem z kuchni z moim wypiekiem w rękach.
      [Z/L]

      Usuń
  119. Była wściekła. To najlepsze określenie, które opisywało ją w tej chwili. Nienawidziła wstawać w środku nocy, potem trudno było jej zasnąć. Zazwyczaj miała problem z jakimiś natrętnymi owadami, ale tym razem musiała wstać z łóżka przez dokuczliwy ból brzucha. I burczenie, które było tak głośne, że mogłoby nawet obudzić umarłego.
    Mimo, że szła, a różdżka oświetlała jej drogę, to mimowolnie zamykała oczy. Była tak straszliwie senna. Momentami miała wrażenie, że zaraz potknie się o własne nogi i poleci z hukiem na podłogę. Ale na szczęście doszła di kuchni bez żadnych takich incydentów i zaczęła szukać czegoś do jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  120. Czego nienawidziłem w sobie najbardziej? Tego, że w każdej sekundzie swojego dnia potrafiła wpaść mi do głowy najgłupsza zachcianka, jaka na ową porę dnia istniała. Albo tym razem na porę nocy. Dawno nie miałem tak, że zachciewało mi się żreć w środku nocy, a tutaj proszę. Nawet w Hogwarcie mnie to dopadło, kiedy obudziłem się, by pójść do łazienki, a skończyłem idąc po cichu przez korytarz w stronę kuchni. Nie powinienem chodzić sobie jak gdyby nigdy nic po szkole, kiedy wszyscy słodko chrapią w swoich łóżkach, a obrazy od razu robią się straszniejsze. Szczególnie, kiedy z oburzeniem krzyczą 'nie świeć mi tą różdżką po oczach!'. Zdecydowanie uwielbiałem porę nocną w tym zamku.
    Odetchnąłem z ulgą, kiedy udało mi się dostać do kuchni bez zbędnych kłótni i ucieczek. Jednakże z zaskoczeniem stwierdziłem, że nie tylko mi zachciało się jeść. Na początku myślałem, że to Kyungsoo jeszcze robi swój tort, jednakże po chwili zdałem sobie sprawę, że cholera ja widzę dziewczynę. Aish, zdecydowanie nie powinienem był wstawać, bo ledwo kontaktuję.
    - Ładnie to tak w nocy zakradać się do kuchni? - Pięknie zacząłem znajomość, pojawiając się niedaleko niej i szukając jakiejś przekąski. Pomińmy to, że dziewczyna mogła zadać mi to samo pytanie, dobrze? Westchnąłem i odwróciłem głowę w jej stronę z uśmiechem, przyglądając się jej osobie.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  121. Szperała chyba po każdym kącie, nie mogła zdecydować się co tak naprawdę chce zjeść. Westchnęła ciężko, musi być taka niezdecydowana akurat wtedy, gdy oczy same się jej zamykały. Jednak w pewnym momencie aż podskoczyła w miejscu, przestraszyła się na dźwięk męskiego głosu. Czy to już atak serca? Czy wychodzę na jakiegoś obżartucha, siedząc w środku nocy w kuchni z desperacją wzdychając do każdego przedmiotu, który wpadnie mi w ręce? Nie. Chyba.
    - Uhm...ja nie... - wyjąkała, a za chwilę odwróciła się do niego śmielej i uniosła kąciki ust. - W sumie, to chyba nie tylko ja się zakradam, co?
    Również zaczęła się mu przyglądać, co mogło być trochę krępujące, bo wpatrywała się dość intensywnie, może nawet jak ci kosmici próbujący wysysać mózgi na filmach.
    Nie kojarzyła jego twarzy, ale wiedziała, że nie jest na jej roku. Niby szybko przypominała sobie ludzi, miała dobrą pamięć, lecz jego nie mogła sobie przypomnieć. Przeszło jej nawet przez myśl, że ma ładny uśmiech.
    Czując się juz nieco głupio, odwróciła wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  122. Dziewczyna się mnie wystraszyła, przez co poczułem się głupio, bo w końcu nie zrobiłem tego specjalnie. Ale miałem już to we krwi, że wyskakiwałem znikąd i ludzie padali na zawał. Czy z zachwytu, czy z przerażenia, to już sprawa indywidualna. Nie schlebiając sobie, oczywiście.
    Moja aktualna towarzyszka na początku się jąkała, jednak ostatecznie skorzystała ze swojej tajnej broni, na co uśmiechnąłem się szerzej. Mądra dziewuszka, nie powiem, że nie. I jej zachowanie było strasznie słodkie, a ona sama była naprawdę ładna, co było nawet widać w środku nocy, kiedy człowiek niezbyt dobrze wygląda i kontaktuje. Byłem zatem ciekawy jak wygląda kompletnie ogarnięta w dzień.
    Zaśmiałem się cicho, po czym zarumieniłem się delikatnie, czując jak intensywnie mi się przygląda. Jakby zaraz miała wywiercić mi dziurę w głowię. Oparłem się o blat, przekręcając łeb, gdy ta odwróciła wzrok. Oj?
    - Byun Baekhyun z Ravenclaw. Jestem na roku trzecim - przedstawiłem się miło, wystawiając przed siebie otwartą dłoń. Uśmiechnąłem się również sympatycznie.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie wiedziała czemu, ale zaczęła chichotać pod nosem, coś niezrozumiałego ją bawiło. Może jej własne speszenie? Rzadko kiedy tal reagowała, no ale halo, jest noc, burczy jej w brzuchu, a o takich porach dnia nie zachowuje się normalnie. Poza tym, chłopak był uroczy i wydawał się przyjaźnie nastawiony. Dobrze, że nie natrafił na nią jakiś gbur, bo nie zniosłaby siedzenia w jednym pomieszczeniu z takim człowiekiem. Spojrzała na chłopaka z powrotem, gdy usłyszała jak się przedstawia. Byun Baekhyun....coś jej świtało.
    - Hwang Tiffany, Hufflepuff - uśmiechnęła się słodko i uścisnęła jego dłoń - Rok czwarty.
    Podrapała się po karku, bo nie wiedziała czy niegrzeczne by było nagłe szukanie jedzenia. Wyszłaby na jakąś desperatkę.
    - Zgaduję, że też jesteś głodny? - zaśmiała się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  124. Z niezrozumiałego mi powodu, dziewczyna zaczęła znikąd chichotać pod nosem, sprawiając, że uśmiechnąłem się rozbawiony. Podobnie jak ja, miała eye smile. Niezwykle dodawał jej uroku i chętnie widziałbym go częściej. Jej oczy układały się w zabawne półksiężyce.
    Oh, pochodzisz z Ameryki? Bo twoje imię.. - powiedziałem dosyć niepewnie, zakłopotany tym wszystkim. Może niepotrzebnie pytałem, bo zrobiło mi się głupio. Zaraz się okaże, że pochodzi z jakiejś Hiszpanii i zrobię z siebie kompletnego idiotę, nie mającego pojęcia o tym świecie. Ugh! No i jeszcze okazała się być na wyższym roku niż ja. To już będzie ze mnie skończony idiota jak palnąłem źle. Cholera, Baek, czy ty zawsze musisz to robić?
    - Z byle powodu nie przychodzi się w środku nocy do kuchni - zaśmiałem się, siadając na blacie. - Ale nie jestem zbyt dobrym kucharzem, dlatego raczej przyszedłem po przekąskę.. Chyba, że chcesz coś ze mną stworzyć - zaproponowałem niepewnie, patrząc na nią radośnie.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  125. - Zgadłeś - klasnęła w dłonie, uśmiechając się szeroko. Jego zakłopotanie było naprawdę słodkie, cały czas chciało jej się chichotać z tego, że jest jescze dość niezręcznie i z tego, że chłopak nie robi nic konkretnego, a już ją bawi. Poważnie, miała ochotę walnąć się w twarz, chichotała jak upośledzona. Naprawdę musiała zjeść.
    - ah, zapytałam z grzeczności - zmarszczyła zabawnie nosek i zastanowiła się chwile nad jego propozycją. - Hm, a nie bedzie momentu, w którym postanowisz mnie wsadzić na patelnie czy gdzieś tam? - udała zmartwioną i zaśmiała się. Tak, znowu. I nie, nie wiedziała, że półprzytomna o nienormalnie późnej porze może być tak rozbudzona. - Jeśli nie, to jasne, może być fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  126. - O jezu, kamień z serca - Nawet nie wiecie jak w tym momencie odetchnąłem z ulgą, kiedy jednak zgadłem. Czyli jeszcze nie byłem jakiś upośledzony i cichociemny, by źle skojarzyć imię 'Tiffany' z jakimś krajem. Równie dobrze mogłem powiedzieć 'Kazachstan' i wtedy pewnie strzeliłbym gafę na miarę sam nie wiem czego. O tej porze niezbyt mam wenę na porównania.
    - Właściwie to planowałem włożyć ciebie do piekarnika i poczekać, aż będziesz ładnie przypieczona, no ale dzisiaj już sobie odpuszczę, bo swoimi piskami zbudzisz cały Hogwart - powiedziałem żartobliwie, śmiejąc się pod nosem. Czy to nie było dziwne, że non stop się śmialiśmy? Jakbyśmy zdrowo przyćpali gandzię, kakao czy inny, równie groźny i zabawny specyfik. - Dobrze, to na co masz aktualnie ochotę, Tiff? - Odważyłem się skrócić jej imię, choć poznałem je chwilę temu.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  127. - No wiesz, Tiffany to typowo amerykańskie imię, wiec chyba raczej nie było trudności - puściła mu oczko.
    Kiedy powiedział o piekarniku, zakryła się rękami i pokręciła głową.
    - Doceniam, że o tym pomyślałeś, ale nie wiem czy byłabym smaczna - przyłożyła palec do policzka i lekko nim pokręciła. No i co było dalej? Chichot. Boże, naprawdę nie kontrolowała tego dźwięku. Wiele osób powtarzało jej, że to irytujące, wiec starała się normalnie śmiać, nie chichotać. Ale czuła się jakby go już wcześniej znała, to dziwne. Ale jednocześnie słodkie. S Ł O D K I E. Efekty braku snu w nocy. Miała nadzieję, że go nie irytuje.
    - Mam ochotę na...uh...- wszystko. - ...zjadłabym babeczki, takie słodkie. - uśmiechnęła się uroczo i ucieszyła się, gdy nazwał ją 'Tiff'. - A ty co byś zjadł, Baek? - również spróbowała, odgarniając przy tym włosy.

    OdpowiedzUsuń
  128. - Jest późno, dlatego nie byłem pewny. Miałem ochotę też walnąć coś o Kazachstanie, ale ta mądrzejsza część mózgu mnie powstrzymała - palnąłem, nawet nie zastanawiając się nad tym, co właśnie wyszło z moich ust. Dopiero po chwili wszystko przeanalizowałem. - Kurczę.. - jęknąłem pod nosem, kładąc dłoń na swoim poliku. Że też miałem taki niewyparzony język. Musiałem myśleć nad swoimi słowami, szczególnie w nocy! Wiedziałem, że to niemożliwe, ale mimo wszystko.
    Tiffany była bardzo radosną osóbką, bo ciągle się śmiała, co sprawiało, że ja również miałem ochotę to zrobić. Lubiłem takie osoby. Wydawały się być sympatyczne i bardzo podobne do mnie. Dlatego od razu polubiłem Tiffany. I miałem nadzieję, że nasza znajomość będzie długa i owocna.
    - Skoro chcesz babeczki, to ja też powiem, że babeczki - Proszę, nie wspominajmy o tym, że byłem wszystkożerny, jeśli mowa była o różnych słodkościach i fastfoodach. Warzyw nienawidziłem, ale niech tylko poczuję gdzieś zapach kebaba, to już biegnę i pędzę.
    Zeskoczyłem z blatu i skierowałem się w stronę lodóweczki. - Ale jakie? Ja osobiście byłbym za takimi z roztopioną czekoladą w środku - rozmarzyłem się, wyobrażając sobie ową słodkość. Choleraaaaaaa.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  129. - Kazachstan? - wybuchnęła śmiechem, ale gdy zdała sobie sprawę że znacznie za głośno, przyłożyła dłoń do ust.
    Ten chłopak naprawdę ją zadziwiał. Tak, definitywnie dziękowała, że nie okazał się być ponurakiem. Miał zaraźliwy entuzjazm, wiec wychodziło na to, że ona też go miała i koniec końców po prostu stali w kuchni i śmiali się. Tak w środku nocy. Otworzyła drzwi lodówki niemal w tym samym czasie co Baekhyun i zachich...zaśmiała sie cicho. Wyjęła mleko, bo akurat stało najbliżej.
    - O! - krzyknęła entuzjastycznie - Tak, roztopiona czekolada w środku to jest to. A jeśli chodzi o wygląd to myślałam o jakichś różowych, ale pewnie nie będziesz chciał, wiec wyjdzie nam z tego to, co wyjdzie - zagryzła policzek, jak to miała w nawyku i wyjęła jajka oraz mąkę. - Ciekawe jaki bedzie efekt, bo mimo wszystko, ja nie jestem zbyt dobrą kucharką.

    OdpowiedzUsuń
  130. - Nie komentuj, lepsze to niż Afryka - powiedziałem zakłopotany, po chwili jednak się śmiejąc, dlatego, że ona to zrobiła. Może zbyt głośno, ale również się śmiała. Jakby roznosiła jakiegoś przeklętego wirusa szczęścia i radości, który bardzo szybko przejął kontrolę nad moimi emocjami. Szlag by to. Bo zaraz przywołamy tutaj cały Hogwart, a naprawdę nie chciałem spotykać o tej porze wkurzonych prefektów. Chociaż..
    - Różowe, czarne, srakczowate, co za różnica, i tak to zjem - odparłem, machając niedbale swoją dłonią. Chociaż świadomość jedzenia różowej babeczki nieco mnie przerażała, to stwierdziłem, że się poświęcę. Chyba rzeczywiście jestem zbyt głodny, by myśleć o kolorze czy konsystencji jedzenia.
    Patrzyłem dokładnie, co wyciąga Tiff, bo niezbyt się na tym wszystkim znałem. Po prostu zachciało mi się pójść na żywioł o trzeciej w nocy. No bo czemu nie. - Och.. - zawahałem się, ale po chwili radośnie wyciągnąłem proszek do pieczenia, właściwie nie wiem skąd. - To najwyżej Gyu nas zabije.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  131. - Zgaduję, że muszę brzmieć naprawdę....egzotycznie? - prychnęła zabawnie pod nosem i kiedy wyjęła resztę produktów (zgadywała, że są potrzebne, bo tak naprawdę nigdy w życiu nie upiekła ani jednej babeczki) i przyjrzała im się nieporadnie.
    - No wiesz, ja bym na twoim miejscu nie jadła sraczkowatych - skrzywiła się i zaczęła myśleć, dlaczego jest tak głupia, że porywa się na coś, czego wcześniej nie robiła. Najwyżej coś spalą. Obudzą połowę szkoły i będą mieć kłopoty.
    - No to do dzieła - potarła ręce, a w jej brzuchu głośno zaburczało. Zawstydzona spuściła wzrok i zaczęła mamrotać o tym, jaki to jej brzuch jest niewychowany i potrzebuje lekcji dobrych manier. Potrzebowała jedzenia. Nieważne, czy spalonego czy nawet surowego. Chociaż w zasadzie ważne, ale jedzenie to jedzenie.
    Najpierw zaczęła rozbijać jajka i wlewać żołtka do misek, a nawet to szło jej dosyć opornie.
    [Odpiszę na następne jutro, bo juz teraz jestem trochę zmęczona. I pomyślałam sobie, że to o co by mogli zrobić taką zabawną awanturkę to to, kto wsypie proszek. Mogli by go wziąć w tym samym czasie i by się zaczęło ^~^]

    OdpowiedzUsuń
  132. - Można to tak ująć. Wychowywałem się w Korei, tam takie imiona nie są na porządku dziennym - odparłem, zawstydzając się z każdą chwilą coraz bardziej. Cóż ja mogłem poradzić.. Jak pół-czarodziej wychowywany jak mugol mieszkający w Bucheon, nigdy nie wyjeżdżający poza kraj może wiedzieć o takich rzeczach? Chyba jedynie ze szkoły, ewentualnie opowieści mamy.
    - Jedzenie to jedzenie - fuknąłem oburzony jej wypowiedzią. Co kolor ma do smaku? To znaczy, może coś ma, ale to nie zmienia faktu, że póki jest jadalne, to kolor nie ma większego znaczenia. Chyba, że tak pali ci oczy, że ciężko cokolwiek zrobić.
    Wybuchnąłem śmiechem, słysząc jak brzuch Tiff zaczął domagać się choć grama uwagi. Jeszcze zabawne było to jak go karała słownie za to, że właśnie zaburczał. Bałem się, że mój brzuszek zaraz odpowie. Tiffany w każdym razie zaczęła wkładać składniki do miski, a ja robiłem to wspólnie z nią.
    W pewnym momencie złapałem proszek do pieczenia. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że złapała go wtedy, co ja.

    Baekhyun
    [okej, zacząłem c:]

    OdpowiedzUsuń
  133. - No to chyba powinnam była się poświęcić i przedstawić pełnym koreańskim imieniem, żebyś nie miał takich dylematów - przekrzywiła głowę i popatrzyła na niego radośnie.
    - Wiesz co, w tym momencie zjem nawet to coś co zrobimy, jestem tak straszliwie głodnaa - jęknęła, masując się po brzuchu.
    W międzyczasie, gdy wrzuciła wszystko co miała pod ręką do miski, zabrakło jej czegoś. Zmarszczyła brwi i przekręcała głowę to na lewo, to na prawo, i mogła założyć się, że wyglądała jak kura. Proszek do pieczenia! No tak, olśniło ją. Kiedy chciała weso sięgnąć po niego ręką, dłoń Baekhyuna zrobiła to w tym samym czasie. Popatrzyła na niego i westchnęła cicho, nadal nie puszczając produktu.
    - Możesz już puścić, ja wsypię - uśmiechnęła się uroczo.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Możesz powiedzieć mi to jako informację dodatkową, ale ja już przyjąłem sobie do wiadomości, że mówię do ciebie Tiff lub Fany - No cóż, łatwo potrafiłem się przyzwyczajać i przywiązywać, gorzej ze sprawami typu pożegnania i te inne duperele. O tak, zdecydowanie nie lubiłem się z kimś rozstawać, jeśli owa osoba była dla mnie baardzo ważna.
    - Słyszałem - zachichotałem trochę wrednie, przypominając sobie jej brzuch, który swoim burczeniem błagał chociażby o jeden kawałeczek jakiegoś jedzenia. Mój brzuch też w najlepszym stanie nie był i nawet nie przejmował mnie fakt, że to trochę niezdrowe jeść tak w środku nocy. W końcu mówiło się, że ta pora jest od spania. Ale kto tego słuchał?
    Tiffany uporczywie nie chciała puścić proszku do pieczenia, nieważne jak intensywnie jej się przyglądałem, by się speszyła i odpuściła. Uparta była i puścić nie miała zamiaru. Jeszcze potraktowała mnie swoim uroczym uśmiechem, mówiąc, że ona to zrobi. Pf! Chciałoby się, co?
    - Nie truć się, ja mogę to spokojnie zrobić - odparłem, uśmiechając się przyjaźnie i z przyklejonym bananem na twarzy, pociągnąłem proszek do pieczenia w swoją stronę.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  135. - Miyoung - odparła niechętnie. Nienawidziła tego imienia, raz nawet skrzyczała cioteczną siostrę, gdy publicznie zawołała ją właśnie tak.
    I ponownie zrobiło się jej wstyd za ten niewyparzony brzuch, więc go klepnęła. Przeszkadzał, więc niech ma za swoje. Aż czekała kiedy odezwie się brzuch Baekhyuna, wiedziała że też był głodny i nie chciała być sama. Prychnęła pod nosem.
    A właśnie, Baekhyun był dość zawzięty i nawet na moją miłą prośbę, postanowił postawić na swoim i nie puścił saszetki z proszkiem.
    - Ale to naprawdę żaden trud wsypać proszek do miski - puściła mu oczko i uśmiechając się (aż chyba za bardzo), pociągnęła przedmiot w swoją stronę, próbując go mu odebrać. Przecież miała prawo wsypać do miski nędzny proszek.

    OdpowiedzUsuń
  136. - Słodko - zaśmiałem się, widząc jak niechętnie to powiedziała. Pewnie niezbyt przepada za owym imieniem. Tak samo jak ja nie lubiłem, gdy ktoś mówił na mnie per 'Bekon'. - Minnie~ - dodałem po chwili uroczo i wydąłem swoje usteczka, tworząc z nich dzióbek po jakimś czasie. A bo co.
    I nastał czas, na który wszyscy czekali. Brzuch Byuna Baekhyuna zaburczał. No gdzie kamery, aparaty, dziennikarze i inni ludzie? Gdzie gratulacje? Nie ma? Pf. W każdym razie jęknąłem zawstydzony i uciszyłem swój brzuch, bijąc go lekko i szepcząc pod nosem 'zamknij się'.
    Cholera, zaraz naprawdę dostanę nerwicy. Uśmiechnąłem się szerzej, nie chcąc znikąd wydobyć z siebie zirytowanego warknięcia.
    - Właśnie dlatego ja to zrobię. Ty zrobiłaś już tak wiele. Chciałbym coś dać od siebie - powiedziałem przez zaciśnięte zęby, mając wrażenie, że zaraz nadwyrężę sobie mięśnie twarzy przez ten uśmiech. - Po prostu... puść - dodałem, mocniej ciągnąć przedmiot. Teraz niemalże był otworzony.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  137. - Wcale nie słodko - burknęła, ale jak usłyszała zdrobnienie, uśmiechnęła się rozbawiona. Przynajmniej lepsze.
    I w pewnym momencie, jej życzenie się spełniło. Usłyszała burczenie i z satysfakcją spojrzała na brzuch Baekhyuna. Zakryła usta dłonią i zaczęła cicho się śmiać. Chciałaby nawet bić mu za to brawo, ale to wymagałoby puszczenia saszetki. Przykleiła uśmiech chyba już na całą twarz i złapała mocniej za rzecz.
    - Pozwól mi dokończyć to, co zaczęłam - niemal powstrzymała się od gniewnego tupnięcia nogą i pociągnęła torebkę z proszkiem ponownie w swoją stronę. I zaczęli posyłać sobie te dziwne usmiechy, nadal ciągnąc biedny niewinny proszek, ale nawet nie było widać, kiedy torebka rozerwała się i jej zawartość spadła na podłogę.
    Pisnęła przejęta i upadła na kolana, badając rozsypany proszek wzrokiem. Nie ma proszku - nie ma babeczek. Nie ma babeczek - nie ma jedzenia. Nie ma jedzenia - nie ma spania. I ten łańcuszek mógłby się ciągnąć w nieskończoność.
    - No i co teraz? - z jej ust wydobyło się coś na wzór jęku połączonego z piskiem. W dodatku czemu takie coś zdarzyło się w TAKIEJ sytuacji. Miała wrażenie, że jej brzuch zacznie marudzić.

    OdpowiedzUsuń
  138. - Kłótliwa jesteś. Proszę, nie sprzeczaj się ze mną o trzeciej w nocy, co - fuknąłem oburzony tym, że w jakikolwiek sposób chciała ukazać swoją upartość i wykłócać się ze mną. Błagam, nie o trzeciej w nocy, kiedy jestem na głodzie i najchętniej jednym kęsem pożarłbym całą lodówkę. Nie, żeby coś, aż tak pojemnej gęby nie miałem. Chyba.
    I znowu atmosfera lekko się rozluźniła, kiedy poczęliśmy się śmiać, starając się nie robić tego zbyt głośno. W końcu było późno, a naprawdę nie chciałbym spotkać się z wkurzonymi prefektami o tej porze. O nie, nie, nie.
    - Chyba pieczemy wspólnie, prawda? A więc pozwól mi to wsypać - burknąłem coraz bardziej zdenerwowany i pociągnąłem przedmiotem. Tak między sobą przeciągaliśmy ten niczemu winny proszek do pieczenia, póki z gracją się nie rozerwał i nie wylądował na podłodze.
    Tiffany była bardzo załamana tą sytuacją. Upadła na podłogę jakby właśnie dowiedziała się, wyprzedali wszystkie różowe babeczki. Ech, kobiety. Kucnąłem przed nią, patrząc na proszek rozsypany na ziemi. Aktualnie wyglądał jak najzwyklejsze w świecie dragi, ale powstrzymałem się przed powiedzeniem tego na głos. - To - mrugnąłem, biorąc białe coś w dłoń i chuchnąłem w to, co spowodowało, że pięknie wylądowało na twarzy Fany. Zaśmiałem się radośnie. Nie wiedziałem jak na to zareaguje, ale w końcu nie miałem złych zamiarów. Chciałem po prostu rozładować atmosferę grozy i głodu.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  139. To sie nie działo. Wzięła głęboki wdech, próbując sie uspokoić, była głodna. Nie zdziwiłaby sie, jeśli nagle zaczęła czaić sie na kolegę i nawet zawarczeć cicho. Chciała tylko przekąski, a tym czasem oplakiwała proszek do pieczenia.
    Kiedy chciała ponownie sie odezwać, biały składnik wylądował jej na twarzy. Mogłaby na niego nakrzyczeć, bo niestety była złośnicą, lecz zamiast tego też wzięła garść proszku na dłoni zdmuchnęła go prosto na twarz Baekhyuna.
    - Chu - przyłożyła palec do ust i zrobiła typowy słodki gest, zaczynając się śmiać - ładnie to tak?

    OdpowiedzUsuń
  140. Tiffany niezwykle zabawnie wyglądała z białym proszkiem do pieczenia na twarzy. Jakby wysmarowała sobie tym twarz specjalnie. Nowy rodzaj maseczki upiększającej twarzyczkę i poprawiającej cerę? Ach, te kobiety. Nie mówmy o tym, że ja również robiłem sobie maseczki, tylko, że z innych składników. Nikt nie musi wiedzieć, ciii.
    Dziewczyna mi oddała, zanim zdążyłem się nawet głębiej zamyślić nad swoim życiem. Fuknąłem, kichając słodziutko, bo durny proch dostał mi się do nosa, po czym spojrzałem na nią z oburzeniem. Fany zaś przyłożyła palec do ust i zaczęła się śmiać. Udaje niewiniątko, hmmm? Zaśmiałem się, pomalutku wstając, by sięgnąć po garść mąki i znowu w nią rzucić.
    - Teraz jest ładnie - odparłem zaczepnie, wystawiając język w jej stronę.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  141. Widok przed nią sprawiał jej satysfakcję. Baek wyglądał komicznie z mąką na twarzy i w dodatku zaczął uroczo kichać.
    No ale jej radość nie trwała za długo, bo chłopak postanowił się zrewanżować i rzucić w nią kolejną garścią mąki. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Chciał kontynuować walkę?
    Z uśmieszkiem pod nosem, ruszyła do miski stojącej na blacie i, chociaż nie lubiła takiego uczucia w rękach, wyjęła z niej dwa żółtka jajek. Podeszła do niego tanecznym krokiem i wtarła mu to w policzki, uśmiechając się niewinnie.
    - Teraz jest wręcz idealnie!

    OdpowiedzUsuń
  142. Tiffany przeraziła mnie trochę tym, że się nie zaśmiała. Naprawdę, było to straszne, zważając na to, że w moim towarzystwie gęba jej się prawie w ogóle nie zamykała. Ale ja to uważałem za coś dobrego. Czułem, że to początek dobrej przyjaźni. Albo miałem taką nadzieję, bo naprawdę polubiłem Tiffany. Fajnie by było widzieć jej uroczy eye smile częściej, nie tylko o trzeciej w nocy, kiedy to przez przypadek spotkaliśmy się w kuchni.
    Zostałem napadnięty. Fany znikąd wzięła jajka i pięknie rozsmarowała mi je po policzkach, uśmiechając się niewinnie. Ojejku, nowy róż na poliki? Niemożliwe. Wydąłem swoją dolną wargę niczym oburzony szczeniak, patrząc na nią.
    - Nie, jeszcze nie - powiedziałem, biorąc z blatu jedno jajko, a następnie z pięknym plaskiem wylądowało na głowie Tiff. Jeszcze ładnie zacząłem wcierać. - Teraz jest nawet lepiej niż idealnie.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  143. Mimo tragedii, która miała miejsce, czuła się jeszcze bardziej rozbudzona. Mało kto potrafił tak na nią wpłynąć w samym środku nocy. Dlatego była mu wdzięczna, nawet jeśli potraktował ją mąką. Poczuła potrzebę zaprzyjazniena się z nim, bardzo lubiła otaczać się takimi ludźmi. Poza tym, sam jego widok ją rozczulał. Taki kochany chłopiec, można by rzec. Zaśmiała się pod nosem, również z tego, że przyjemnie patrzyło jej się na to, jak jajka spływają mu po policzkach. Poczuła coś na czubku głowy i oceniając po plasku, juz wiedziała co to konkretnie jest.
    Nie wahając się, wzięła karton mleka i wylała cały na jego włosy, dodatkowo mierzwiąc je dłonią, tym samym mleko bardziej wsiąkło.
    - Ale wiesz, tak możesz stylizować się częściej - pokazała mu język.

    OdpowiedzUsuń
  144. Czułem się dziwnie, kiedy tak jajka spływały sobie po moich policzkach, ale mimo wszystko postanowiłem być silny i nic z tym nie zrobić. Choć miałem wrażenie, jakby to makijaż po mnie spływał. Aż mi się przypomniało, że muszę kupić eyeliner specjalnie na bal. A bo co? Trzeba raz na jakiś czas zaszaleć.
    Szalona Tiff, bo tak miałem zamiar od dzisiaj ją nazywać, szybko odpowiedziała na mój piękny jajkowy szampon. Wzięła karton mleka i wylała na mój łeb. Pisnąłem, niemalże płacząc tutaj przy niej, bo cholera, to jednak nie było przyjemne. Jeszcze uwielbiałem mleko. Takie marnotrawstwo. Dodatkowo Fany zmierzwiła mi włochy.
    - Och, dobrze wyglądam w postawionych włosach? - zaśmiałem się, lekko je unosząc. Szkoda, że nie miałem lustra, bo jednak fajnie by było zobaczyć jak wyglądam. - Też powinnaś spróbować - odparłem, zabierając jej karton z mlekiem i lejąc jej na łeb. - Orzeźwiona?

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  145. Klaskała w dłonie, nie mogąc przestać się śmiać. Wyglądał jak przemoczona, biedna sierotka. Uważała na to, żeby nie upaść na podłogę ze śmiechu, a brzuch od tego zaczął boleć jeszcze bardziej.
    - Wyglądasz naprawdę wspaniale. Chociaż wiesz co? Zrobimy ci taką"bad grzywkę" - wydęła dolną wargę i zaczęła układać mu włosy od nowa - Taka tam zabawa we fryzjerkę.
    Ale juz wiedziała, że Baek się odpłaci, bo właśnie zrobił to samo, co ona mu.
    Gdy mleko lało się po jej włosach i twarzy, zacisnęła usta w wąską linijkę i wydała z siebie cichy jęk.
    - Uhm tak, nawet bardzo, dziękuję - uśmiechnęła się chytrze i do pustej miski nalała wody, a chwilę potem ta oto woda wylądowała na jej śmiejącym się towarzyszu.

    OdpowiedzUsuń
  146. Nasza zabawa coraz bardziej się rozkręcała i naprawdę porządnie zacząłem martwić się o to, co jeszcze może nas spotkać. Albo raczej w jakim stanie zostawimy kuchnię. Bo ja tego sprzątać nie chciałem. Nie przyszedłem tutaj, by to robić. Zresztą, byłem leniem.
    - O jezu, rób. Potem wykorzystam cię jeszcze przed balem - zaśmiałem się, pozwalając, by ruszała moją grzywkę. Aish, w sumie, jeśli dobrze to zrobiła, to będzie moją fryzjerką, ot co.
    I znikąd moje rozmyślenia zostały przerwane przez zimną wodę, która wylądowała na mojej osobie. Aż mi się mózg na chwilę zamroził. Odetchnąłem zaraz, lekko drżąc z zimna, po czym wziąłem patelnię, by przejrzeć się w jako takim odbiciu. - Okej, zostajesz moją fryzjerką przed balem - stwierdziłem, widząc, że ładnie wyglądam w niejakiej 'bad grzywce'. Może Luhanowi się spodoba. Na tym mi chociaż zależało. Odstawiłem naczynie na miejsce, a następie wziąłem mąkę, która zgrabnie wylądowała na głowie dziewczyny. Po chwili znalazłem chipsy w jakiejś szafce, po czym klapnąłem na mokrej od mleka podłodze, otwierając jedzenie. Trzeba się w końcu pożywić. - Chcesz?

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  147. Nie planowała obrzucać się żarciem na środku kuchni, chciała zjeść, ale jak widać z ich "pieczenia" nic nie wyjdzie. Kończyła układać mu grzywkę i zrobiła parę kroków w tył, żeby zacząć z odległości podziwiać swoje dzieło.
    - Jestem genialna, teraz wszystkie dupy twoje, Baekkie - rzuciła żartobliwie. Chociaż było jej trochę szkoda, że wylała na niego najpierw cały karton mleka, a potem całą miskę wody. No, ale przynajmniej mogła rozumieć, że wygrała, kiedy Baekhyun zaczął się przeglądać w patelni, wydawało jej się, że już będzie spokojnie. Właśnie, wydawało się, bo chwilę później głowę miała w mące i wyglądała jak straszydło. Jeszcze z jej bladą cerą. Spojrzała na niego groźnie, próbując się nie zaśmiać.
    Usiadła obok niego na podłodze i kiedy otworzył paczkę chipsów, szybko wzięła jeden i rzuciła w niego, radośnie się śmiejąc.
    - Wybacz, ale to za mąkę - zaczęła w szybkim tempie wpychać chipsy do ust, lepsze to niż nic. - Oh i nie zgadzam się żebyś mnie wykorzystywał przed balem! - wydęła dolną wargę i zrobiła szczenięce oczka.

    OdpowiedzUsuń
  148. - Byleby się do mnie nie kleiły, bo mam kogoś i wiesz, trochę to nieładnie - powiedziałem niby to smutno i wydąłem dolną wargę, patrząc na dziewczynę z przygnębieniem. Oczywiście nie żałowałem, że mam chłopaka. Tak po prostu jakoś wyszło. Zacząłem tykać powoli i niepewnie swoje włosy, czując jak mi stoją. Wow, czyli mleko to na serio mocny materiał do używania na włosy? Coś jak żel? Uuuuuuuuuuuuuuuuu.
    Groźne spojrzenie Tiffany rozśmieszyło mnie, bo ani trochę groźne nie było. Wyglądało to bardziej jak wkurzone dziecko, które nie dostało wymarzonego prezentu na gwiazdę albo nawet i gorzej.
    Iiiiiiiiii dostałem chipsem w twarz! No miło, bardzo miło. I zaraz Fany zaczęła wpierniczać chipsy jak jakieś wygłodniałe zwierzę. Zaśmiałem się, również jedząc łapczywie. - Jak to, nie chcesz mi pomóc z włosami i ewentualnie z eyelinerem? - szepnąłem załamany i również spojrzałem na nią tak samo, jak ona na mnie- z miną szczeniaczka.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  149. Musiała przyznać, że jadła w zastraszająco szybkim tempie, ale nie słyszała wreszcie marudzenia brzucha i jako tako bylo dobrze. Chciała zjeść coś bardziej normalnego, a nie chipsy, jeszcze w nocy, a to niezdrowo. Zaśmiała się, widząc jaką uwagę przywiązuje Baekhyun do nowej fryzury.
    - Nie mów, że by ci to przeszkadzało - przechyliła głowę, patrząc na niego z rozbawieniem - No cóż, ja na szczęście nie mam takich problemów.
    Czując, że już nie da rady zjeść więcej, popchnęła paczkę bardziej do Baekhyuna i położyła na podłodze, trzymając za brzuch, żeby jakoś odpocząć.
    - Zobaczę w kalendarzu, czy będę miała dla ciebie chwilę - powiedziała dumnie, udając divę.
    [Przepraszam, że nie odpisałam wczoraj ;;]

    OdpowiedzUsuń
  150. Wylądowałem o trzeciej w nocy w kuchni, na brudnej podłodze, cały urąbany, jedząc chipsy z jakąś wariatką z Hufflepuff, którą nawet bardzo polubiłem. A uwierzyć, że zaczęło się niewinnie.. Ja tylko chciałem coś zjeść, a skończyło się na wojnie, w której umarło tyle wartościowych produktów.
    - Nie wiem, czy mój chłopak byłby zadowolony - zaśmiałem się, wyobrażając sobie, jakby tak nagle wszyscy się do mnie kleili. Ciekawe, czy Lu wkurzyłby się i użył na nich jakiegoś zaklęcia? Chyba jednak nie jest z niego AŻ taki zazdrośnik, prawda? W sumie to nie wiedziałem. Nigdy nie postawiłem go w takiej sytuacji. JESZCZE nie.
    Tiffany miała wyraźnie dość jedzenia, kiedy dała mi resztę chipsów i klapnęła się na brudną od wszystkiego podłogę, trzymając się za brzuch. A ja pięknie ułożyłem nóżki na jej udach, żrąc chipsy. Fany miała zdecydowanie zbyt mało pojemny żołądek.
    - To już jutro, lepiej się pośpiesz, Minnie.

    Byun Baekhyun
    [ja również przepraszam, cały dzień załatwiałem sprawy ;;]

    OdpowiedzUsuń
  151. Akurat tym, że podłoga była cała uświniona się nie przejmowała, tą piżamkę zamieni sobie na inna, problem bardziej z głową. I skoro zobaczyła jak Baek bezczelnie kładzie jej kopyta na uda, wpadła na pomysł jak uchronić głowę od (jeszcze większej) ilości mleka, jajek i wody. No i skoro ona miała brudniejsze ubrania, to jemu też nie zaszkodzi. Pociągnęła go za kostki bliżej niej i przekręciła sie, układając głowę na jego nogach.
    - Znacznie wygodniej - uśmiechnęła się zadowolona.
    - Mogłabym się pospieszyć, mogłabym nie...zależy jak bardzo zależy ci na mojej pomocy... - powiedziała to takim słodkim głosikiem, co jeszcze bardziej ją rozśmieszyło.

    OdpowiedzUsuń
  152. Fajną sobie znajomą znalazłem. Bardzo pomysłową. Wpadła na pomysł, że po co leżeć łbem na mokrej, uświnionej podłodze, skoro można wykorzystać nogi przypadkowej osoby. No może nie takie przypadkowej. Ale tak, dziewczyna pociągnęła moje nogi, po czym jak gdyby nigdy nic ułożyła sobie na nich swój łeb pełen mleka, mąki i jajek. Och, cudownie. Ale jakoś żal było mi ją zwalać, dlatego zaśmiałem się tylko i zarzuciłem jej włosy na jej twarz.
    - Nie przesadzasz, panno wygodnicka? - zachichotałem, wycierając swoje policzki. - A to rób już co chcesz, a nie mnie denerwujesz - fuknąłem oburzony i wydąłem dolną wargę, by zaraz po tym wziąć kolejną garść chipsów.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  153. Pomachała głową na prawo i lewo, by bardziej uświnić mu spodnie. Wyglądało to dziwnie, zaczęła jeszcze robić nogami rowerek, żeby było zabawniej. Nie miał jakichś twardych nóg, było jej zaskakująco wygodnie.
    - Nie, nie przesadzam - przeciągnęła się i westchnęła - Ma pan bardzo wygodne nogi, Panie Byun.
    Po tym jak usłyszała jego wielce zbolały ton, wybuchnęła śmiechem i poturlała się, chociaż nie wiedziała do czego było jej to potrzebne. Jeśli ma nocną głupawkę, to jest naprawdę niedobrze.
    - Ja cię denerwuję? Ale kłamca!

    OdpowiedzUsuń
  154. - Wredotoooooooooo - jęknąłem zrezygnowany, kiedy ta zaczęła machać głową na lewo i prawo, bardziej tym samym brudząc mi spodnie. Choć nie sądziłem, że było to w jakikolwiek sposób możliwe. A tutaj proszę. Jednak niemożliwe staje się możliwe.
    - Dziękuję, panno Hwang - zaśmiałem się, dziwnie się czując, kiedy tak mówiłem do niej po nazwisku. Z westchnięciem odgarnąłem jej włosy z twarzy. Przyznam, że wolałem ją widzieć podczas rozmowy ot co. Zacząłem się śmiać, kiedy Tiff również to zrobiła i zaczęła się turlać niczym tortilla po moich nogach. Bałem się, że ma atak padaczki albo coś. - Nie kłamię - fuknąłem oburzony. - Ale serio potrzebuję twoje pomocy, Fany,

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  155. Wydęła dolną wargę i przekręciła się na bok, by widzieć jego twarz. Ułożyła się tak, jakby miała zaraz zasnąć.
    - Nie jestem wredotą - zachichotała, unosząc palec do góry - Skoro tak tego potrzebujesz.
    Zastanowiła się chwilę.
    - Siedzimy tu całkiem sporo, możliwe że może być całkiem nad ranem. Chociaż nie mam zegarka, nie wiem. Ja mogłabym to zrobić nawet teraz w łazience, bo tam są ładne lusterka, ale pewnie chcesz wracać spać i wszystko się zepsuje? - zmarszczyła nosek i zaczęła bawić się palcami.

    OdpowiedzUsuń
  156. Miałem wrażenie, że Tiffany zaraz mi tutaj zaśnie. Jeszcze się tak charakterystycznie ułożyła. Pogłaskałem ją po główce. Może powinniśmy już iść? Nie miałem możliwości dotaszczenia jej do pokoju, bo nie miałem wstępu do Hufflepuff. Byłem Krukonem, jakby ktoś się jeszcze nie domyślił.
    - Jesteeeś - zaśmiałem się, patrząc na jej palec, który uniosła. - Nawet nie wiesz jak bardzo - dodałem. Chciałem zrobić naprawdę dobre wrażenie na Luhanie i nie chciałem wyglądać tak jak zawsze. Miał być zachwycony, dobra? - To trochę bezsensu, skoro potem zasnę i wszystko się rozsypie. Może po prostu pójdźmy na razie spać i potem pójdę z tobą do tej damskiej łazienki albo nie wiem.. ty też się przy okazji odstawisz.

    Baekhyun

    OdpowiedzUsuń
  157. Przytaknęła i ziewnęła. Była bardzo zmęczona.
    - Ja mogę spać nawet tutaj - zaśmiała się, ale zaraz podniosła na nogi i podała mu rękę, przy okazji pomagając mu wstać - Ale pewnie tylko ja, więc racja powinniśmy wracać. Siedzimy tu długo, ktoś może się zorientować, że łazimy po nocy.
    - Hm jasne, więc gdzieś trochę później rano spotkamy się w łazience na VI piętrze, może być?

    OdpowiedzUsuń
  158. Zaśmiałem się, pozwalając stanąć jej na nogi, a następnie ja sam z jej pomocą wstałem.
    - Wiesz, nie chciałbym, by nas tutaj zastano, chyba, że chcesz minusowe punkty - powiedziałem rozbawiony, wyciągając skorupki jajka z jej włosów. Niech jakoś wygląda jak już ma stąd iść. Przytaknąłem.
    - Pewnie, ale wiesz co? Załóż może pocztę i jakby co, to skontaktujemy się jeszcze poprzez listy w sprawie godziny, co ty na to? - spytałem, przekręcając główkę. - Odprowadzę cię teraz.

    Baekhyun
    [pls Tiff, załóż se pocztę na zaczarowanych listach, będą mogli ogarnąć godzinę :p chyba, że już teraz chcesz przejść? możesz teraz potwierdzić, że okej i pisać z/l x2~]

    OdpowiedzUsuń
  159. Zaśmiała się i skoro on był tak dobry, że wyciągnął jej te skorupki z włosów, to ona otrzepała jego włosy z mąki.
    - Jasne, ustalmy godzinę - uśmiechnęła się i podziękowała za to, że chce ją odprowadzić.
    Opuścili kuchnie, zostawiając okropny syf.
    [Z/L]

    [Baekkie, ja już ją mam. Ustalmy teraz godzinę a jutro możemy zacząć wątek bo jestem trochę zmęczona, żeby dzisiaj dalej pisać;; tak więc napisz tam, oki?]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [napisałam i jbc to odpisz mi na list i zacznę na korytarzu na VI piętrze C:]

      Usuń
  160. Dziewczyna po cichu wślizgnęła się do kuchni. Rozejrzała się ostrożnie, stwierdzając, że ku jej uldze w pomieszczeniu nie ma żadnego skrzata. Uśmiechnęła się pod nosem i pewniej wkroczyła do pokoju, do razu kierując się w stronę szafek, które bezceremonialnie otworzyła i poczęła przeglądać jej zawartości. Co trochę wyciągała jakieś produkty, będące niezbędne do jej dzisiejszego przepisu.
    Nie lubiła kłaść się wcześnie wstać a dzisiaj wyjątkowo dostała wenę na zrobienie czegoś dobrego. Jej wybór padł oczywiście na ciasteczka, które często uwielbiała piec z mamą. Przepis miała już praktycznie w głowie, toteż nie musiała co chwila zerkać na żadną kartkę. Nadal wahała się z tym ile dodać cukru, ale postanowiła, iż doda go na tzw. oko.
    W misce zaczęła przygotowywać ciasto płynnie dodając każdy produkt w odpowiedniej ilości. Nagle przerwała w pół ruchu. Wydawało jej się, że kogoś usłyszała.
    Spojrzała przerażona na drzwi, modląc się o to, by nie był to żaden z prefektów. Prawdopodobnie nie spojrzeli by na jej wyczyny z przymrużeniem oka. Ostatnio miała wrażenie, iż niektórzy za bardzo ją obserwowali.
    Gwałtownie wciągnęła powietrze, gdy ujrzała otwierające się drzwi.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  161. Szykowała się kolejna nieprzespana noc. Podobno na bezsenność wpływa czasem księżyc, który chłopak bardzo chętnie pooglądałby z wieży astronomicznej, gdyby nie fakt, że ominęła go kolacja. Po raz kolejny zaczytał się w bibliotece i zupełnie zapomniał o bożym świecie, odrabiając przy okazji pracę domową na zielarstwo, zadaną na za dwa tygodnie. Jego brzuch protestował już od jakiegoś czasu, dlatego chcąc nie chcąc musiał zmienić plany i udać się do kuchni. Tu też czasem przychodził, ale nie po to, żeby ćwiczyć swoje umiejętności kulinarne czy żeby opychać się po nocy, co dziś było wyjątkiem, tylko żeby czasem porozmawiać ze Zgredkiem, najbardziej uroczym mieszkańcem tego zamku. Po chichu szedł w kierunku kuchni, nie chcąc zostać przyłapanym przez jakiegoś prefekta, albo gorzej - nauczyciela. Na szczęście nie spotkał żadnej żywej duszy, jedynie ducha. I tak odetchnął z ulgą dopiero, gdy przekroczył drzwi kuchni.
    Ku jego zdumieniu w pomieszczeniu było prawie pusto. Prawie, bo jakaś dziewczyna stała przy kuchni, chyba będąc w połowie robienia czegoś naprawdę dobrego, bo w powietrzu już unosił się słodki zapach.
    - Cześć. Co tu robisz? - wyszeptał, podchodząc do niej na palcach, jakby z szafki miał zaraz wyskoczyć sam dyrektor Hogwartu. Kątem oka podejrzał, co dziewczyna ma w misce... I z pewnością nie był to pieczony kurczak na którego miał ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  162. Jej serce przez ułamek sekundy było gotowe wyskoczyć jej z piersi, bo już było bliskie wybicia w niej dziury. Gdy jednak dostrzegła chłopaka, odetchnęła z ulgą. Po chwili zdobyła się nawet na pogodny uśmiech.
    - Hej - odpowiedziała pogodnie, wracając do wcześniej przerwanych czynności. - Właśnie przygotowywałam ciasteczka.
    Zaczęła mieszać składniki, zastanawiając się nad cukrem, który za chwilę będzie musiała dodać. Nadal nie miała pojęcia ile konkretnie jej mama go dodawała. Irytowało ją, że starsza zawsze mawiała "na oko" a tak naprawdę jednak każdy musiał coś odmierzać.
    - Chciałbyś mi pomóc - spytała, przenosząc na niego wzrok.
    Poczęła rozmyślać nad tym, czy już go kiedyś widziała. Starała się zapamiętywać każdą osobę, którą poznawała a także i te, o których się mówiło. Jej gość wydawał się być znajomy, lecz ni z gruszki ni z pietruszki Ji nie mogła sobie przypomnieć skąd. Nie miała jak sprawdzić z którego domu on jest, sama też nie okazywała tego, gdyż nie miała na sobie szaty. Zresztą jak zawsze podczas nocnych wypadów do kuchni. Za bardzo było jej szkoda pobrudzić szkolne rzeczy a te przecież nie musiała koniecznie mieć na sobie podczas jutrzejszych zajęć.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  163. Ciasteczka. Gdy usłyszał to słowo od razu zrobił się jeszcze głodniejszy. Wyobraził sobie nawet te wspaniałe ciasta i ciasteczka, które podawane są po obiedzie. Szybko wyrzucił te myśl z głowy, bojąc się, że zaraz znów zaburczy mu w brzuchu, a tym razem usłyszałaby to dziewczyna stojąca naprzeciw. To byłoby kiepskie pierwsze wrażenie.
    - Eee... Pewnie - znów wypowiedział to słowo szeptem, zaraz jednak odchrząknął i powtórzył już normalnym tonem, uśmiechając się przy tym lekko. - Pewnie, że pomogę. Co mam robić?
    Zapytał i entuzjazm zaraz go opuścił. Przecież nie był zbyt uzdolnionym kucharzem, ba, nigdy nie gotował, a tym bardziej nie piekł, co wydawało się o wiele trudniejsze. Mimo to podciągnął rękawy swojego swetra w renifery i stanął tuż obok dziewczyny, oczekując konkretnych poleceń, jakby szykowali się to jakiejś bardzo skomplikowanej operacji. Fakt, że w kuchni przebywała tylko dziewczyna naprawdę go zaskoczył, bo zupełnie zapomniał się przedstawić. I nie przypomniał sobie o tym nawet wtedy, gdy zaczynał zastanawiać się jak jego nowa koleżanka ma na imię. Zupełnie jej nie kojarzył, choć to nie było już taż tak szokująco, bo w szkole z widzenie nie kojarzył prawie nikogo.

    OdpowiedzUsuń
  164. Zamyśliła się na chwilę, zastanawiając się o co może go poprosić. Lubiła z kimś piec, więc tamta propozycja padła bardziej automatycznie aniżeli z potrzeby dodatkowej pary rąk. Oczywiście ucieszyła się, gdy jej nowy towarzysz wyraził chęć do pracy, zawsze będzie mogła też z nim porozmawiać.
    - Możesz albo pomieszać składniki w misce albo ja ci powiem jakie składniki potrzebuję a ty je poszukasz w szafkach - powiedziała, po chwili jednak uderzyła ją pewna myśl.
    Chłopak przecież wyglądał na osobę od niej starszą! A więc wychodziło na to, że odnosiła się do niego bez szacunku. Te wszystkie stwierdzenia trochę ją zdenerwowały, przez co szybko zakryła dłonią patrząc się na starszego.
    - Ojej - powiedziała. - Przepraszam, że tak bez szacunku, oppa.
    Dobra, może za bardzo spanikowała, lecz nie lubiła zachowywać się niegrzecznie. Ba! Nawet się ukłoniła przed nim, szybko starając się poprawić.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  165. - Może lepiej jak będę wszystko wyjmował... Przynajmniej nic nie zepsuję... - zażartował i od razu skierował się do lodówki, bo pierwszą rzeczą, na jaką wpadł były...
    - Jajka, na pewno Ci się przydadzą, nie ma ciastek bez jajek... Chyba... - mruknął, bardziej do siebie niż do niej, wyjmując z lodówki kartonowe pudełeczko, które po chwili postawił na blacie. W tym momencie dopiero dotarły do niego słowa dziewczyny i dopiero w tym momencie zrozumiał, że się ukłoniła. Momentalnie zrobiło mu się głupio.
    - Aah, nie trzeba, nie musisz, nic się nie stało, naprawdę... Jestem Junmyeon, jakoś... wyleciało mi z głowy, żeby się przedstawić - uśmiechnął się przepraszająco i sam ukłonił przed dziewczyną. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że spotkał kogoś tak dobrze wychowanego, miłego i... uroczego.
    - Co jeszcze będzie Ci potrzeba? I naprawdę - uniósł dłoń, jakby się bał, że dziewczyna zaraz powie coś okropnego, posyłając jej ciepły uśmiech - jeśli chcesz to nie musisz zwracać się do mnie tak grzecznie, po prostu podzielisz się ciastkami.

    OdpowiedzUsuń
  166. Uśmiechnęła się. Na szczęście tamten nie miał jej tego za złe, co było ogromną ulgą.
    - Miło mi cię poznać, oppa - odpowiedziała wesoło. - Ja jestem Ji Eun, lecz większość osób mówi mi po prostu IU.
    Również ponownie się ukłoniła, po czym wróciła do przygotowywania ciasta. Dziękowała w duchu ... komuś tam na górze, który pisał historię każdego człowieka za to, że spotkała chłopaka o takim charakterze, a nie innym. W przeciwnym razie jej chwilowo złe wychowanie mogłoby się źle skończyć. Różne osoby chodzą przecież po świecie, bywały niebezpieczne i nieprzewidywalne.
    Zaczęła w głowie wertować przepis w poszukiwaniu kolejnych niezbędnych składników. Rozejrzała się, co ma już przygotowane a czego jej jeszcze brakuje, co już dodała a jaki produkt czeka na dodanie. Właściwie to już miała odpowiedzieć, lecz nagle spojrzała na niego i gwałtownie pokręciła głową.
    - Ależ ja chcę, oppa - powiedziała trochę za głośno.
    Wzięła głęboki oddech, starając się zniżyć głos o kilka oktaw.
    - Naprawdę wolę jednak zwracać się grzecznie - powiedziała pogodnie się uśmiechając. - Potrzebuję drożdży, masła, cukru i szklanki wody oraz mleka, oppa.
    Momentami mogło wydawać się, że jej grzeczność jest wręcz przesadna. Ona jednak nie umiała inaczej, po prostu musiała pokazać oznaki dobrego wychowania. Przecież na taką ją wychowali rodzice, nie wypada, by było inaczej.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  167. Pokręcił głową, ale przecież nie mógł rozkazać dziewczynie, żeby zwracała się do niego mniej oficjalnie, przecież nie mógł na nią naciskać, to nie byłoby zbyt grzeczne... Przytakiwał za każdym razem, gdy Jieun wymieniała składnik ciasteczek, a gdy skończyła od razu zajął się przeszukiwaniem szafek i lodówki. Kompletował listę dokładnie w takiej samej kolejności, w której wcześniej ją usłyszał, umieszczając wszystko na blacie, obok dziewczyny, tam gdzie poprzednio położył jajka.
    - Jieun to śliczne imię, po co Ci... ksywka? Choć przyznam, że IU brzmi naprawdę uroczo - uśmiechnął się szeroko, podając dziewczynie cukier. Po chwili odwrócił się, aby nalać do jednej szklanki wodę, a do drugiej mleko.
    - Ah, mogę Cię spytać do jakiego domu należysz? Tak... z ciekawości? - zapytał, odstawiając dwa ostatnie składniki - szklanki z mlekiem i wodą obok innych. Jeszcze raz rzucił okiem na wszystko co podał i błyskawicznie odwrócił się w stronę lodówki, przeszukując ją przez jakiś czas.
    - Nie wiesz może gdzie mogą być drożdże? - zwrócił się do niej trochę zakłopotany, drapiąc się po głowie. Przecież powinny leżeć w lodówce... Chyba. Nigdy jednak nie były mu do niczego potrzebne, więc nic dziwnego, że nie mógł ich znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  168. Za każdym razem gdy obok nie lądowały składniki, zerkała na nie kątem oka. Niektóre praktycznie od razu łapała, by dodać do przyrządzanej masy.
    - W sumie to nie wiem - przyznała szczerze. - Może mi się nie podobało to imię albo po prostu czułam taką potrzebę. Naprawdę nie wiem, oppa.
    Teraz za bardzo była zajęta wertowaniem w głowie przepisu, by zastanowić się nad tym, dlaczego tak, a nie inaczej. Była jednak pewna, że gdy tylko będzie chciała pójść spać, zamiast zbawiennego snu przyjdą pytania wymagające odpowiedzi.
    - Przynależę do Hufflepuff - odpowiedziała, jednocześnie wbijając jajka do miski. - A ty, oppa?
    Po zadaniu tego pytania, zerknęła na niego kątem oka, patrząc tak chwilę. Stwierdziła jednak, iż to nie grzeczne z jej strony, toteż odwróciła wzrok. Wzięła w dłoń różdżkę po cichu wypowiadając po cichu zaklęcie. Zaraz obok miski zmaterializował się mikser i zaczął mieszać zawartość. Ona powoli wlała do środka mleko a potem dodała trochę mąki, by następnie opróżnić szklankę z wodą.
    - Powinny być w lodówce, oppa - powiedziała, przenosząc na niego swoje spojrzenie. - Chociaż... skrzaty lubią je też chować gdzieś po szafkach.
    Zamyśliła się, wyraźnie sfrustrowana brakiem składniku. Oczywiście istniał sposób zastępujący je, lecz o wiele łatwiej byłoby jednak odnaleźć drożdże.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  169. Tak naprawdę sam się sobie dziwił, że tak beztrosko sobie rozmawiali i, że tak swobodnie czuł się w jej towarzystwie. Tak jakby nie poznali się kilkanaście minut wcześniej. Nawet nie przeszkadzało mu to, że od czasu do czasu dziewczyna tak nieśmiało na niego spogląda... Czyżby był jedynym, który poczuł się tak śmiało?
    - Ja jestem z Ravenclaw - możliwe, że w jego głosie dało się usłyszeć nutkę zawodu, jakby nie był do końca zadowolony z tego, że będzie miał mniejsze szanse, żeby wpaść na dziewczynę ponownie. Po chwili znów odwrócił się od dziewczyny i zaczął przeszukiwać lodówkę, bardzo dokładnie. Nie znalazł tam upragnionego, ostatniego składnika, więc zajął się przekopywaniem wszystkich szafek. Zajęło mu to dłuższą chwilę, bo robił to naprawdę z najwyższą dokładnością. Sprawdził nawet każdą miskę, garnek, kubek czy talerz, żeby sprawdzić czy nie ma w nim drożdży. Co jakiś czas zerkał na dziewczynę, a kiedy zauważył, że ta wyraźnie zmarkotniała postanowił zaprzestać grzebania w szafeczkach na klęczkach.
    - Dobra, dość tego... - mruknął i sam wyciągnął różdżkę, po czym machnął nią delikatnie w powietrzu, bez wypowiadania ani jednego słowa. Na jego twarzy widać było pełne skupienie. W tym samym momencie, szafka na samym końcu kuchni otworzyła się znienacka, a malutki przedmiot wyleciał z niej i upadł dokładnie na wyciągniętej ręce chłopaka.
    - Znalezione! - zawołał nieco głośniej niż powinien, ale wyraźnie ucieszony wynikiem misji jaką powierzyła mu dziewczyna. Odłożył drożdże tam gdzie resztę i znów stanął obok niej, wyraźnie czekając na kolejne polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  170. - Ojej - powiedziała pełna podziwu. - To widocznie musisz być bardzo mądry, oppa! Ja niestety nie mam głowy do niektórych przedmiotów...
    Ostatnie słowa wypowiedziała z lekkim smutkiem? Po raz pierwszy żałowała, że nie jest mądrzejsza. Chłopak wydawał się jej być osobą naprawdę dobrze wykształconą, a ona czuła się przy nim głupia. Naprawdę. Jedyne czym póki co może się pochwalić to znajomością gry na kilku instrumentach i umiejętnością przyrządzania posiłków. Nie miała smykałki do eliksirów, nie lubiła zielarstwa. W niczym nie miała swojej specjalności, a przynajmniej w niczym przydatnym na zajęciach.
    Słyszała, jak jej towarzysz przeszukuje wszelkie szafeczki w poszukiwaniu upragnionego przez nią składniku. Niestety z każdym kolejnym trzaskiem coraz bardziej była zawiedziona. Słysząc jego pomruk przeniosła na niego wzrok z zainteresowaniem. Obserwowała jego wyczyny z uwagą, a gdy drożdże pojawiły się na jego dłoni, na jej twarzy pojawił się podziw i szeroki uśmiech.
    - Ojej, oppa jesteś mistrzem - pisnęła szczęśliwa, od razu biorąc w dłonie znaleziony produkt.
    Wyciągnęła z jednej z półek miseczkę, do której wrzuciła go, uprzednio go odpakowując. Wzięła małą łyżeczkę i to wszystko podała chłopakowi.
    - Rozgnieć to proszę, oppa - poprosiła grzecznie, po czym wróciła do wcześniejszych czynności.
    Naprawdę był mądry, znał tyle zaklęć i jeszcze nie musiał ich wypowiadać. IU zaczęła coraz bardziej go podziwiać.
    - Tak z ciekawości zapytam - przeniosła na niego wzrok. - Jesteś czystej krwi czy masz w rodzinie mugola?
    W sumie to nie było dla niej ważne, lecz on był taki naturalny, że aż trudno byłoby uwierzyć, iż jest najprawdziwszym czarodziejem. Nie pasował jej do tego całego świata, który prezentowała większa ilość uczniów ze Slytherinu.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  171. - Nieee, co Ty. Do Ravenclaw'u nie należą same kujony - zaśmiał się, chociaż poniekąd było to kłamstwo. Może i szło mu... całkiem dobrze, oceny też miał niezłe, ale przecież to zupełnie o niczym nie świadczyło. - Idzie mi jako tako, ale jeśli będziesz mieć kiedyś z czymś problem to już wiesz, jak mnie znaleźć. Pomogę, o ile będę umiał - dodał, zaczynając się zastanawiać czy przypadkiem nie zabrzmiał jak totalny bufon.
    Przygryzł wargę i zamyślił się na chwilę. Zaczynał żałować, że przyznał się do jakiego domu należy. W końcu bycie najlepszym o niczym nie świadczy, on sam nie osiągnął by nic, gdyby nie jego brat. Zawsze uczył się, żeby mu dorównać i do tej pory stara się to robić. I tylko przed nim lubi chwalić się swoimi postępami. Albo raczej lubił. Z zamyślenia wyrwała go dopiero prośba dziewczyny.
    - Hm? Ah, tak, już się robi! - powiedział z entuzjazmem i szerokim uśmiechem na twarzy, od razu zabierając się za ugniatanie drożdży. I znów starając się jak najlepiej wykonać swoją pracę. A był na tym tak skupiony, że po raz kolejny prawie nie dosłyszał pytania Jieun. Pytania, które tak go zaskoczyło, że na chwilę aż zamarł w bezruchu, wpatrując jej się w twarz jak zahipnotyzowany.
    - Z ciekawości? Yah, czystość krwi jest przecież bez znaczenia. Moim zdaniem - mruknął, próbując się uśmiechnąć, ale na jego ustach pojawił się tylko jakiś krzywy grymas. Wrócił do ubijania drożdży, co jakiś czas spoglądając na nią, ale nie odzywając się już ani słowem.
    Hufflepuff? Zabrzmiała jak prawdziwa Ślizgonka - przemknęło mu przez myśl, gdy tak ubijał ubite już drożdże.

    OdpowiedzUsuń
  172. Klasnęła wesoło w dłonie.
    - Naprawdę, oppa - spytała uradowana. - Bo jeśli nie będzie to dla ciebie uciążliwe, to ja z chęcią poproszę cię kiedyś o pomoc, gdyż jestem uczniem słabym...
    Zagryzła na chwilę wargę, wracając do ciasta.
    - Chociaż jesteś taki miły, iż nawet po prostu spacer po błoniach też może być przyjemny. Nie, żeby mi zależało tylko na wyręczaniu czy coś w tym stylu...
    Miała ochotę rąbnąć się porządnie łyżką, którą swoją drogą w tej chwili właśnie mieszała składniki, w głowę. Zaczęła opowiadać straszne głupoty, przecież brzmiała jak rozkapryszona smarkula, chcąca jedynie sługusa do odrabiania prac domowych. Tak przecież nie było!
    Dodatkowo wnioskując z jego miny ponownie strzeliła ogromną gafę. Czasami miała niewyparzony język, lecz dzisiaj wyjątkowo żałowała prawie każdego wypowiedzianego słowa.
    - Ależ mnie nie chodzi o to, że przestanę rozmawiać jak się ukaże, iż jesteś pół mugolem czy coś, oppa - zaczęła się bronić, kręcąc energicznie głową. - Po prostu z ciekawości, naprawdę.
    Ponownie zagryzła wargę i odwróciła się zrezygnowana.
    Ile takich błędów jeszcze dzisiaj popełnisz? - przemknęła jej złośliwa myśl przez głowę.
    Nie wiedzieć czemu wydała się sobie być żałosna. On na pewno miał już jej dość a to wszystko przez jej gadanie tego, co dziewczynie ślina na język przyniesie.
    - Nie obchodzi mnie czystość krwi. Gdyby tak było najpierw musiałabym siebie znienawidzić, a nie mam takiego zamiaru. Po prostu ktoś mnie nauczył kiedyś, że osobom, których cała rodzina jest magiczna, należy się szacunek...
    Mówiła cicho. Nie miło wspominała tamtą osobę, lecz nie chciała też się nikomu bez sensu żalić. To był jeden z takich sekretów, których raczej nie odważyłaby się wyjawić nawet swojemu zwierzakowi. Możliwe, iż to wina czystego strachu, ale nie chciała w to wnikać.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  173. To chyba pierwszy raz w życiu, gdy Junmyeon przestał się uśmiechać do nowo poznanej osoby. Przed chwilą robił to ciągle, ale temat naprawdę się zmienił, wraz z nim i jego mina. Wpatrywał się w dziewczynę bardzo uważnie. Chłonął każde jej słowo i powtarzał je sobie w myślach, dokładnie je analizując i rozbierając na czynniki pierwsze. Nie odzywał się ani słowem, zresztą dziewczyna mówiła tak cicho, że nawet jego własny oddech ją zagłuszał. Miska z drożdżami już dawno wylądowała obok innych składników, chociaż chłopak nie był pewien, w którym momencie ją tam odstawił. Gdy Jieun w końcu umilkła zaległa długa cisza, przerywana tylko odgłosami miksera. I minęło sporo czasu zanim Suho w końcu zabrał głos:
    - Yah. To głupie. Naprawdę, to głupie. Szacunek należy się każdemu, nieważne skąd pochodzi. Nie wiem kto Ci tego nagadał, ale musiał to być jakiś idiota z obsesją na punkcie krwi i pewnie jeszcze chełpiący się na lewo i prawo tym, skąd pochodzi. Serio, widziałem tu takich kilku. Brakuje jeszcze żeby wytatuowali sobie na czole herb swojego rodu - mruknął i sam zaśmiał się ze swojego raczej nieudanego dowcipu. - To naprawdę głupie i bez znaczenia. Wszyscy jesteśmy czarodziejami, nie? A w dodatku Ty dziś okazałaś mi tyle szacunku, że wystarczy mi na najbliższy miesiąc...
    Patrząc na dziewczynę narastała w nim ochota zmierzwienia jej włosów czy chociażby przyjaznego pacnięcia jej w głowę. Powstrzymał się jednak, żeby nie wyjść na... Głupka. W końcu kąciki jego ust szybko powędrowały w górę, znów ukazując rządek białych zębów.
    - Poza tym, naprawdę! Bardzo chętnie Ci pomogę w nauce. Jeśli będę potrafił... Ale chyba przerabiałem już rzeczy, które ty masz teraz... - zmarszczył brwi, przechylił głowę lekko na bok i zamyślił się na chwilę. - W sumie... To byłoby całkiem niezłe powtórzenie przed SUMAmi! Poza tym ten spacer to świetny pomysł, podobno mózg przyswaja wiedzę lepiej na świeżym powietrzu, czy coś takiego.
    Tym razem to on klasnął uradowany w dłonie, może nawet starając się ją trochę poudawać. Znów zaczął się uśmiechać, znów zaczął żartować. Ten chłód, który panował w kuchni jeszcze chwilę temu momentalnie zniknął.

    OdpowiedzUsuń
  174. Męczyła ją ta cisza. Naprawdę żałowała każdego wypowiedzianego wcześniej słowa. A jakby tego było mało potem otworzyła się przed całkowicie nie znanym jej chłopaku.
    Po tych myślach jednak napłynęły kolejne - czuła, iż jej nowy towarzysz jest godny zaufania. Był miły i szczerze mówiąc, mało popularny. Dzięki temu czuła, iż nie będzie rozgadywać o tej rozmowie na prawo i lewo. Oczywiście pozory myliły i nie raz się na tym przejechała. Pragnęła jednak uwierzyć, że tym razem jest inaczej.
    - Owszem, każdemu jednak wolę nie ignorować tamtych ludzi - odpowiedziała cicho. - Są nieobliczalni, nieprzewidywalni i także w dużej mierze źli. W sumie to chyba nie spotkałam żadnego wyjątku od tej reguły, lecz wierzę, iż jednak są jacyś życzliwi czarodzieje czystej krwi.
    Uśmiechnęła się pogodnie po jego słowach, tych swoich i ogólnie gdy cała ta niezręczność minęła. Poczuła się o wiele lepiej, sam Junmyeon wydawał się jej być bardzo dobrym towarzyszem. Ba! Nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy ten klasnął w dłonie. Wyglądał przy tym tak niezwykle uroczo i dziecinnie.
    - To świetnie, oppa - powiedziała, naciskając na ostatnie słowo, posyłając mu przy tym szeroki uśmiech. - Może w końcu moje wyniki będą lepsze, a coś czuję, iż jesteś mądrzejszy, niż starasz się pokazać, że jesteś, oppa.
    Puściła mu oczko i wzięła do ręki ubite przez niego drożdże, które dodała. Pożądnie zmieszała wszystkie dodane wcześniej składniki. Powstała naprawdę upita masa, z której była dumna.
    - Oppa, mógłbyś ugnieść to ciasto - spytała słodkim głosem. - Ja zawsze robię to długo, a i tak ostatecznie wychodzi cienko, bo mam za słabe ręce.
    Spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem.

    IU

    OdpowiedzUsuń
  175. W szkolnej kuchni bywałam dosyć często. Doskonale wiedziałam o tym, że uczniowie raczej nie mieli tam wstępu, ale i tak miliony razy łamałam szkolne zasady i tam schodziłam. W końcu nic nie mogłam poradzić na to, że byłam głodna, a poza tym pracujące tam skrzaty zawsze były dla mnie bardzo miłe.
    Nigdy wcześniej nie byłam tam jednak w towarzystwie Myungsoo, więc czułam się odrobinę dziwnie. Trochę jakbym miała wrażenie, że zaraz któryś ze skrzatów zdradzi jakąś moją tajemnicę.
    Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wyglądało zupełnie tak samo jak zwykle, wyczuwając w powietrzu delikatną waniliową woń. Wyglądało na to, że skrzaty przyrządzały coś pysznego, a coś w mojej głowie podpowiedziało mi, że powinnam za wszelką cenę tego spróbować.
    Zerknęłam na stojącego przede mną Myungsoo, którego oczy podobnie jak wcześniej moje lustrowały szkolną kuchnię.
    - Co mi dzisiaj zaserwujesz, panie szefie kuchni? - spytałam cicho, uśmiechając się pod nosem z rozbawienia.

    OdpowiedzUsuń
  176. Schodami w dół, po jakimś czasie dotarliśmy w końcu do kuchni, gdzie wciąż krzątały się skrzaty domowe, przygotowujące wszelkiego rodzaju smakołyki. Szkolną kuchnię udało mi się odwiedzić już nieraz i chyba jeszcze nigdy nie opuściłem jej z pustymi rękoma, więc miałem nadzieję, że i tym razem uda nam się zdobyć coś pysznego na nasz mały piknik.
    Spojrzałem na Aesung i zaśmiałem się cicho, słysząc jej pytanie.
    - A na co ma pani ochotę? - odparłem, pytającym tonem. Sam nie bardzo wiedziałem, co właściwie powinniśmy ze sobą wziąć. Na jednym z długich stołów zauważyłem rozłożone tace z ciastkami, nad którymi unosiła się jeszcze para, co oznaczało, że musiały dopiero co wyjść z pieca.
    Rozglądając się dookoła, powoli skierowałem się w stronę blatów, przy których pracowało kilka skrzatów, dając dziewczynie znak, by poszła za mną. Jak się po chwili okazało, jedna ze skrzatek nadziewała bitą śmietaną czekoladowe eklerki, a inny skrzat kroił na kawałki jakieś kolorowe ciasto.
    - Wolisz coś słodkiego czy coś bardziej konkretnego? - spytałem, zerkając na Aesung. W myślach zanotowałem sobie jednak, że warto wziąć trochę takiego i takiego jedzenia, bo w sumie nigdy nic nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  177. Powoli podążyłam za Myungsoo w głąb kuchni, rozglądając się przy tym dookoła i uważając, by przypadkiem nie zderzyć się z jakimś skupionym na pracy skrzatem. Chłopak wydawał mi się jakoś wyjątkowo wysoki, pewnie przez to, że chcąc nie chcąc porównywałam go też z kuchennymi pracownikami, który wciąż kręcili się obok nas. Chociaż szczerze mówiąc, to zawsze uważałam, że jego wzrost średnio pasuje do dziecięcej twarzy, chociaż to tylko dodawało mu uroku i sprawiało, że moje serce biło jeszcze szybciej na jego widok.
    Zawsze wolałam słodycze od konkretów, więc normalnie nawet nie musiałabym się zastanawiać nad odpowiedzią na pytanie Myungsoo. Głupio było mi jednak przed nim przyznać, że cukier zdecydowanie góruje w mojej diecie, bo przecież zdawałam sobie sprawę z tego jakie to niezdrowe. Kiwnęłam więc tylko podbródkiem w stronę słodkich pyszności, które przygotowywały właśnie skrzaty, mając nadzieję, że chłopak zrozumie co mam na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  178. Stałem spokojnie przy pracujących skrzatach, czekając na odpowiedź dziewczyny, ale Aesung nie odezwałą się do mnie ani słowem. Zamiast tego, wskazała podbródkiem na słodkości, które właśnie przygotowywały skrzaty. Czując, jak na usta wkrada mi uśmiech, poprosiłem skrzatkę, która stała bliżej, o kilka eklerków, a ta od razu z zapałem zabrała się do pakowania ciastek, nie pomijając przy tym ciasta, które obok niej kroił inny skrzat. W sumie sam mogłem się domyślić, że Aesung na pewno bardziej spodoba się opcja z deserami, bo przecież zdążyłem już zauważyć, że lubiła je o wiele bardziej od tego normalnego jedzenia. Kiedy skrzatka skończyła wrzucać do mojej torby słodkości, podziękowałem jej i podszedłem do dziewczyny, łapiąc ją za ramiona i kierując w inną część kuchni.
    - Musimy jeszcze znaleźć coś do picia - powiedziałem wesoło, rozglądając się nad głową Aesung i przyglądając wszystkim szafkom w poszukiwaniu jakichś butelek z napojami. - I możemy też wziąć trochę innych słodyczy, na pewno coś tu jeszcze mają. Jesteś pewna, że nie masz ochoty na nic szczególnego?
    Puściwszy jej ramiona, zrównałem się z nią i uśmiechnąłem się do dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  179. Odetchnęłam z ulgą gdy Myungsoo nie skomentował mojego wyboru, zamiast tego prosząc pobliską skrzatkę o kilka eklerków i ciasto. Odrobinę przerażała mnie ilość tego wszystkiego, bo wyglądało to tak, jakbyśmy właśnie mieli wyjechać na co najmniej tygodniowe wczasy, ale miałam nadzieję, że nic się nie zmarnuje.
    Nie zdążyłam nawet zareagować kiedy nagle chłopak podszedł bliżej i łapiąc mnie za ramiona pokierował w inną część kuchni. Zaskoczona tym gestem poczułam, że moje policzki oblewają się rumieńcem, a przez całe ciało przechodzą mnie ciarki. Nie skupiałam się kompletnie na tym co mówi do mnie Myungsoo i co dzieje się w kuchni, bo bez przerwy czułam jego ciepłe dłonie na swoich ramionach, więc w pewnym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
    - C-co? - spytałam głupio, ale dokładnie wtedy chłopak mnie puścił, a mój mózg zdołał przywołać powiedziane przez niego przed chwilą słowa. Moje beznadziejnie głupie oczy potrafiły tylko wgapiać się w dołeczki w jego policzkach. - Aaaaa, picie...
    Nie zastanawiając się nad tym głębiej, skierowałam się w stronę pobliskich skrzatów i spytałam o coś do picia. Byłam im wdzięczna gdy kilka z nich od razu pobiegło do jednej z szafek i przyniosło mnóstwo kolorowych napojów w przezroczystych butelkach. Kilka z nich ostrożnie podałam Myungsoo, po czym sama wzięłam parę i ponownie skierowałam swój wzrok na chłopaka.
    - Potrzebujemy czegoś jeszcze? - spytałam niepewnie, wciąż czując się okropnie głupio. Właśnie dlatego ostatnio unikałam tego głupiego skinshipu, doprowadzał mnie do takiego chorego stanu.

    OdpowiedzUsuń
  180. Aesung najwidoczniej musiała się na chwilę wyłączyć, bo chyba nie dotarło do niej ani jedno słowo, które przed chwilą wypowiedziałem. Nie gniewałem się jednak na nią, szczerze mówiąc, całkiem mnie to bawiło, więc zachichotałem pod nosem, przyglądając się jej uroczo zaróżowionym policzku. Po jakimś czasie chyba jednak załapała o co mi chodziło, bo zaraz poleciała do jakiegoś skrzata zapytać o coś do picia i wróciła z kilkoma butelkami kolorowych napojów, które wpakowałem do torby, gdy tylko mi je podała.
    - Pytałem jeszcze, czy na pewno nie chcesz stąd zabrać niczego szczególnego - powiedziałem w końcu, uśmiechając się do niej, ale pokręciłem nieznacznie głową i sam ściągnąłem ze stołu obok kilka kanapek, które złożyłem ze sobą i owinąwszy w serwetki, schowałem do torby. Przeglądając jej zawartość, namyśliłem się jeszcze przez chwilę i podszedłem zapytać najbliższego skrzata o jakieś talerzyki i szklanki, bo przecież i one mogły się przydać. Dodatkowo zwinąłem też kilka serwetek i ruszyłem z powrotem do dziewczyny.
    - To chyba już wszystko - odparłem, wciąż się do niej uśmiechając. Aesung dalej wyglądała na nieco zmieszaną, ale byłem pewien, że za niedługo pewnie jej to minie. - Gotowa? Jeśli chcesz wziąć coś jeszcze, to twoja ostatnia szansa - dodałem, śmiejąc się cicho pod nosem, po czym wolnym krokiem skierowałem się w stronę wyjścia i, łapiąc już za klamkę, odwróciłem się, stając w przejściu i czekając na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  181. Zawstydziłam się trochę gdy chłopak powiedział po chwili, że pytał jeszcze czy nie chcę wziąć czegoś szczególnego. Widocznie nawet nie spodziewał się się mojej odpowiedzi, bo tylko pokręcił głową i zabrał się do pakowania kolejnych zapasów. Nie wyglądał na zdenerwowanego ani poirytowanego, ale w sumie jeszcze nigdy nie miałam okazji go takiego zobaczyć, więc mogłam się mylić. Miałam jednak nadzieję, że nie jest na mnie zły, chociaż przysporzyłam mu do tego mnóstwo powodów.
    Kącikiem oka obserwowałam jak Myungsoo pakuje do swojej torby naczynia i serwetki. Byłam pod wrażeniem tego, że o wszystkim pamiętał, bo gdyby chodziło o mnie, to pewnie zapomniałabym połowę rzeczy, łącznie z piknikowym kocem. Uśmiechnęłam się do niego lekko kiedy podszedł bliżej, ale szybko odwróciłam wzrok, bo wciąż było mi głupio.
    Powoli podążyłam za chłopakiem w stronę drzwi, a gdy odwrócił się w moją stronę pokręciłam głową w odpowiedzi na jego pytanie. Szczerze mówiąc, to nie potrafiłam skupić myśli, więc nawet nie zastanowiłam się nad tym, czy nie byłoby warto zabrać czegoś jeszcze, ale uznałam, że póki co niczego więcej nam nie trzeba. Poczekałam więc aż Myungsoo otworzy drzwi, po czym razem wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się w stronę wyjścia ze szkoły.
    [Z/L x2]

    OdpowiedzUsuń