DZIEDZINIEC WEJŚCIOWY

Ma formę czworokąta, pokryty jest ciemnym kamieniem, a wokół niego biegnie otwarta kolumnada. Na dziedzińcu umieszczono kilka kamiennych ław, na których chętnie przesiadują uczniowie wszystkich domów. Przecinają go dwa chodniki - jeden prowadzi na dziedziniec wieży zegarowej, natomiast drugi na wiadukt, którym z kolei można dotrzeć do przystani.

4 komentarze:

  1. Otworzyłam przed sobą dosyć spore drzwi, wychodząc tym samym na zewnątrz, gdzie z nieba powoli spadały płatki śniegu. Uniosłam twarz w ich stronę czując, jak kilka z nich spada mi na nią i natychmiast się topi, po czym skierowałam wzrok w stronę Myungsoo, który szedł za mną. Wcześniej specjalnie podbiegłam do drzwi, bo chciałam otworzyć je sama, a znałam go już na tyle, że wiedziałam iż na pewno zrobiłby to za mnie. Nie miałam na to ochoty, potrafiłam sobie radzić bez niczyjej pomocy.
    Powietrze panujące na zewnątrz było o wiele chłodniejsze niż w szkole, ale na razie nie odczuwałam chłodu aż tak bardzo. Miałam na sobie moją ulubioną, niebieską kurtkę i nauszniki, które wcześniej dostałam od Myungsoo. Rękawiczki póki co schowane miałam w kieszeniach, bo było mi ciepło w dłonie, a poza tym one też w pewien sposób mnie ograniczały.
    - Gdzie pójdziemy? - odezwałam się w którymś momencie, przyglądając się uważnie chłopakowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kierowaliśmy się z Aesung w stronę wyjścia z zamku, zaraz po tym, kiedy znów spotkaliśmy się w pokoju wspólnym, tym razem przygotowani już do spaceru. Z uśmiechem na ustach obserwowałem, jak na korytarzu dziewczyna wyprzedza mnie o kilka kroków i podbiega do ciężkich drzwi, by samemu je otworzyć. Miałem w planach zrobić to za nią, gdy tylko tam dotrzemy, ale najwyraźniej Aesung miała też swoje plany. Czekając więc, aż przejdzie przez próg, podążyłem za nią, zatrzaskując za nami wejście do zamku.
    - Możemy iść zgubić się w labiryncie - powiedziałem, gdy znaleźliśmy się już na dworze, śmiejąc się jednak pod nosem. W sumie moglibyśmy tam iść i przy okazji zahaczyć jeszcze o ogród różany po drodze albo w drodze powrotnej, nie miałem jednak zamiaru gubić się w labiryncie, bo z pewnością trudno byłoby nam się stamtąd wydostać, zwłaszcza, że pomimo tego, że teraz było jasno, to za niedługo miało się robić coraz później i ciemniej. - Albo obejrzeć stary zegar słoneczny - dodałem po chwili, przypominając sobie, że w okolicy zostały jeszcze jego kamienne pozostałości.
    Idąc w ślady dziewczyny, uniosłem głowę do góry, spoglądając na zachmurzone niebo, z którego wciąż spadały płatki śniegu, przez co musiałem nieco przymrużyć powieki, aby nie leciały mi do oczu. Zachichotałem pod nosem, kiedy udało mi się złapać na język kilka śnieżynek, po czym opuściłem głowę i spojrzałem na Aesung. Uśmiechnąłem się do niej szeroko, bo w swojej niebieskiej kurteczce wyglądała naprawdę uroczo, a do tego włożyła na głowę nauszniki, które wcześniej jej podarowałem, co tylko wywoływało przyjemne łaskotki w moim brzuchu.
    - To co, gdzie wolisz iść? - spytałem, poprawiając pasek aparatu, który miałem przełożony przez ramię. Zabrałem go ze sobą, aby móc dziś zrobić jeszcze przynajmniej parę zdjęć Aesung, ewentualnie i jej i mnie razem, aby móc je później na pamiątkę schować do albumu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnęłam się pod nosem kiedy zauważyłam jak chłopak kieruje twarz w stronę nieba, próbując przy tym złapać na język płatki śniegu. Wyglądał naprawdę uroczo, właściwie odrobinę przypominał mi młodszego siebie, którego widziałam na zdjęciach w jego albumach, więc miałam ochotę... Właściwie nawet nie wiem na co, ale naprawdę lubiłam go takiego oglądać. Poczułam jak pomimo panującego wokół chłodu, motyle w moim brzuchu zrywają się do lotu na widok uśmiechu, który posłał mi chłopak tuż po tym, gdy przyłapał mnie na tym, że go obserwuję.
    - Trochę boję się iść do labiryntu - wyznałam szczerze, przekopując butem śnieg w zasięgu moich nóg. Pewnie normalnie nie miałabym co do tego tylu obaw, ale panowała zima i zmrok zapadał o wiele szybciej, niż powinien. Wiedziałam, że nie zostało nam zbyt wiele czasu na spacer, a gdybyśmy się tam zgubili, to znalezienie drogi powrotnej byłoby praktycznie niemożliwe. Miałam nadzieję, że Myungsoo nie czuje się zawiedziony. - Chodźmy obejrzeć tamten zegar, jeszcze nigdy tam nie byłam. Wiesz jak się tam dostać..?
    Szczerze mówiąc, to nigdy wcześniej nawet nie słyszałam o żadnym zegarze słonecznym, który miałby znajdować się gdzieś w pobliżu Hogwartu. Pomyślałam sobie, że może w takim razie znajduje się gdzieś daleko, ale nieszczególnie mi to przeszkadzało. Dawno nie wychodziłam na błonia, więc trochę świeżego powietrza na pewno miało wyjść mi na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokiwałem głową ze zrozumieniem, kiedy dziewczyna przyznała, że boi się iść do labiryntu. W pełni ją rozumiałem i nie chciałem jej do niczego zmuszać, tym bardziej, że kręcenie się po takim miejscu zbyt bezpieczne nie było, szczególnie o tej porze roku. Nie żałowałem jednak, że ta opcja nie przypadła jej do gustu, zawsze mogliśmy tam się wybrać kiedy indziej, na przykład wtedy, gdy labirynt rzeczywiście będzie cały zielony, a nie przykryty tylko śniegiem.
    - Znajduje się po drodze do chatki Hagrida - wyznałem, uśmiechając się do dziewczyny.
    Prawdę mówiąc nie był to właściwie zegar słoneczny, a jedynie pozostałości po nim. Odkryłem to niedawno i jeszcze nie miałem okazji przyjrzeć się temu wszystkiemu dokładniej, więc cieszyłem się, że teraz będę miał okazję obejrzeć wszystko z bliska.
    - Musimy iść w tamtą stronę - powiedziałem, wskazując przy tym ręką położoną dalej drewnianą chatkę na skraju lasu, w której mieszkał szkolny gajowy. Było to dosyć daleko, ale nie zamierzaliśmy przecież iść aż tam, bo kamienny krąg z pozostałościami starego zegara znajdował się bliżej niż mieszkanie Hagrida. Było to całkiem pocieszające, bo chociaż na dworze padał śnieg i póki co było przyjemnie, to przy dłuższym przebywaniu na zewnątrz na pewno oboje byśmy nieźle zmarzli, a nie chciałem, żeby dziewczyna aż tak bardzo narażała się na chłód.
    Wciąż uśmiechając się do dziewczyny, poklepałem ją po plecach, po czym pokiwałem głową w kierunku, w którym powinniśmy ruszyć, a gdy dziewczyna zrozumiała o co mi chodzi, powoli zaczęliśmy tam zmierzać, brnąc nogami w puszystym, białym śniegu, który trzeszczał wesoło pod stopami.
    [Z/L] x2

    OdpowiedzUsuń