DZIEDZINIEC WIEŻY ZEGAROWEJ

Wydaje się jedną z najstarszych części zamku. Kamienne konstrukcje są już mocno zniszczone i porośnięte gdzieniegdzie bluszczem. Po środku dziedzińca znajduje się zabytkowa fontanna otoczona figurami orłów, a nieco dalej rośnie stara grusza. Z dziedzińca można się dostać na Wieżę Zegarową oraz kryty most prowadzący do Chatki Gajowego.

27 komentarzy:

  1. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo nudny i Bom już spisywała go na godziny stracone. Gdy jednak nagle w jej pokoju pojawił się liścik, czuła się wniebowzięta i to już nie tylko przez fakt, kto go napisał. Cieszyła się, iż może zabić nudę i nie powiedzieć wieczorem to był dzień stracony . O odpowiedniej porze wyszła z dormitorium, by skierować swoje kroki w stronę dziedzińca wieży zegarowej a konkretniej w stronę fontanny. Dziwne, bo jej kroki były wyjątkowo wolne. Na twarzy jej malował się pogodny uśmiech.
    Rozglądała się z zaciekawieniem, jednocześnie wzrokiem szukając fontanny. Gdy w końcu ją dojrzała, przyspieszyła kroku i już po chwili stała przy niej.
    Chłopaka jeszcze nie było na miejscu, lecz nie dziwiła się, była wyjątkowo dużo przed czasem. Pozostawało jej tylko czekać.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  2. Od razu, kiedy tylko odprowadziłem Jung Taekwoona do dormitorium, pognałem na dziedziniec wieży zegarowej, gdzie umówiłem się z wybranką mego serca - Park Bommie.

    Bałem się, że może wysłałem list Bom zbyt szybko, ale z drugiej strony nie wiedziałem kiedy ona go odczyta, dlatego wysłałem go już rano. Lepiej dmuchać na zimno. Miałem tylko nadzieję, że będę tam przed nią, w końcu obiecałem jej, że to ja będę na nią czekać, a nie na odwrót.

    Tego dnia znowu świeciło słońce. Ta zima była wyjątkowa. Nie tylko na dworze było słonecznie, ale w moim sercu też. Odkąd byłem z tą dziewczyną układało mi się znakomicie. W szkole miałem najlepsze stopnie, byłem bardziej otwarty na ludzi i jeszcze częściej się uśmiechałem. Swoją drogą już nie mogłem się doczekać, aż pouczymy się razem. Pewnie nie tylko na nauce by się skończyło...

    Minąłem starą gruszę i uśmiechałem się samo do siebie. Wpatrywałem się w drogę pokrytą śniegiem, na której dostrzegłem ślady drobnych stóp. Czyżby Bomi już tu była" - pomyślałem.

    Nie myliłem się, skierowałem wzrok na fontannę i ujrzałem moją dziewczynę. Od razu zorientowałem się, że zmieniła kolor włosów. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się pociesznie.

    - Witaj Bomi, piękny kolor włosów! - oznajmiłem i zbliżyłem się do niej ostrożnie, całując ją w gładki policzek. - Dlaczego go zmieniłaś? Zresztą nie ważne, mi podobałabyś się nawet łysa...

    Wybałuszyłem oczy. Szlag! Co ja bredzę, czy ja zawsze muszę mówić takie dziwne komplementy?! Oby tylko potraktowała to z przymrużeniem oka. Nie wiedziałem jaki to kolor, w końcu mężczyźni chyba tak mają, ale bardzo mi się podobał... Może to jakiś odcień brązu, albo rudy? Wolałem jednak milczeć, bo przecież nie chciałem jej urazić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stała tak obok fontanny, obserwując zamarzniętą taflę wody. Było na nich widać trochę śladów przeróżnych żyjątek, między innymi ptaków, które w zimę nie odlatywały nigdzie. Trochę jej brakowało przeróżnych piosenek, które wróble siedzące za oknem, śpiewały jej każdego ranka.
    Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk ugniatanego przez buty śniegu. Ktoś szedł i o ile Bom się nie myliła, to był do Kyungsoo.
    Odwróciła się a na jej twarzy wykwitł uśmiech. Nie myliła się.
    - Kyungsoo - powiedziała wesoło.
    Nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy usłyszała jego komplement .
    - Dzięki. Zmieniłam, bo potrzebowałam zmian.
    Wzruszyła ramionami, po czym przytuliła się do niego.
    - Stęskniłam się za tobą - oznajmiła.
    Lubiła być blisko niego. Jego zapach ją przyciągał, jego dotyk. Wszystko.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście dziewczyna jak zawsze zignorowała mój komplement, reagując tylko śmiechem. Nie powiem ulżyło mi. Miałem nadzieję, że moje pochwały nabiorą z czasem odpowiedniego sensu...

    Dziewczyna wtuliła się do mnie a ja to odwzajemniłem, kładąc dłonie na jej drobnych plechach. Mimo, że wdzieliśmy się prawie codziennie, to na lekcjach, to w dormitorium, to ja ciągle tęskniłem za jej dotykiem, czułym dotykiem, no i tą intymnością. Będąc z nią sam na sam czułem się swobodnie. Nie chciałem, żeby ktoś nas obserwował, a szczególnie mojego dziwnego zachowania, spowodowanego brakiem doświadczenia. Ale nie przejmowałem się już tym tak jak kiedyś.

    - Też za tobą tęskniłem - odparłem, puszczając ją i spoglądając w jej ciemne oczy. - Długo na mnie czekałaś? Wybacz mi, miałem małą przygodne...- powiedziałem tajemniczo, łapiąc ją za ręce. - Spotkałem w sowiarni Jung Taekwoona. Puchona z amnezją, o którym krąży tyle plotek. Zapomniał jak zejść do dormitorium, więc mu pomogłem. Nie uwierzysz co się zdarzyło po drodze. Przed tym chłopakiem pojawił się na VII piętrze pokój życzeń!

    Byłem bardzo podekscytowany tym całym zajściem, dlatego tak ochoczo opowiadałem Bomi tą historię. Bałem się jednak, że może ją przynudzam...



    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchała jego słów z uwagą, po czym zaczęła kiwać głową z zamyśleniem. Zazwyczaj nie lubiła słuchać plotek, lecz o tym chłopaku było naprawdę głośno. Jej znajoma puchonka opowiadała jej o tym.
    - Tak, słyszałam o tym chłopaku, Lee Ji Eun mi powiedziała. Kojarzysz ją może? To jedna z tych najbardziej popularnych dziewczyn... Bynajmniej, mówiła mi także o pokoju życzeń, podobno ona też kiedyś do niego trafiła...
    IU była jedną z tych osób, które musiały znać wszystkie zakamarki i wszystko o wszystkich, typowa popularna osoba z zamiłowaniami dziennikarskimi.
    - Jak chcesz możemy kiedyś spróbować się tam wybrać - uśmiechnęła się wesoło. - No i chciałabym poznać tego chłopaka, wydaje się być interesujący. No i trochę mi go szkoda, amnezja nie jest przyjemną rzeczą...
    Pokręciła smutno głową.
    - Obiecaj, że nigdy mnie nie zapomnisz - objęła jego szyję ramionami, patrząc wyczekująco w jego oczy.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  6. - Niestety nie mam pojęcia o kogo ci chodzi - odrzekłem z grymasem na twarzy. - Ja nie znam nikogo w tej szkole, a raczej nie interesuję się, tylko o tym chłopaku z amnezją słyszałem.

    To było trochę uciążliwe. Naprawdę znałem aż tak mało osób? Nie wiem czy powinienem się wstydzić czy być dumny, że nie słuchałem plotek w Hogwarcie. Dla mnie liczyła się tylko Bomi, więc po co miałbym interesować się innymi sławnymi osobami. I tak by nie zwrócili na mnie uwagi...

    - To może być trudne, bo pokój "Przychodź - Wychodź" ukazuję się tym najbardziej potrzebującym, a ja nie potrzebuję niczego prócz bycia z tobą - szepnąłem, kiedy ona zarzuciła mi ręce na szyję. - Nigdy bym nawet nie śmiał zapomnieć o kimś takim jak ty, droga Bom!

    Chciałem spotkać się dzisiaj z Bomi, by zaoferować jej niebywałą ofertę...

    - Bomi, właściwie mam sprawę dla ciebie. Otóż...otóż - powtarzałem, przełykając głośno ślinę. Nie żebym był nieśmiały, nic tych rzeczy! Po prostu nie wiedziałem jak miałem ubrać to w słowa. Chyba już zniszczyłem tę chwilę. - Park Bomi może miałabyś ochotę przejść się ze mną na mały zimowy spacer, tak jak kiedyś tego pragnęliśmy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Przechyliła głowę lekko w bok.
    - To fajna osoba moim zdaniem - powiedziała. - Może kiedyś będziesz miła okazję ją poznać.
    Musiała przyznać, iż nie dziwił jej fakt, że Kyungsoo nie zna IU. Jego to po prostu nie interesowało, stronił od szkolnego życia publicznego. Chował się w cieniu a to Bom w nim ceniła - nie dążył do sławy. Jej ... opiekunka zawsze powtarzała, że tacy chłopcy mają najlepsze serce.
    - Oj, chyba nie wiesz o nim aż tak dużo - powiedziała. - A co jak będziemy potrzebować prywatności? To chyba będziemy wtedy potrzebujący.
    Cieszyła się ze słów chłopaka, lecz wiedziała, że nie mogą być szczere. Świat był pewien przeciwności losu, tamten w każdej chwili mógł ulec jakiemuś wypadkowi i po prostu doznać amnezji, jak tamten. Albo co gorsza, to ona mogła zapomnieć...
    Opuściła dłonie, nie chcąc cały czas uwieszać się na jego szyi. Słuchała jednak jego słów z uwagą. Po chwili klasnęła ochoczo w dłonie.
    - Pewnie, żebym chciała - powiedziała wesoło, po czym chwyciła jego obie dłonie. - Jesteś moim wybawicielem, myślałam, że ten dzień już kompletnie spalił na panewce a tym czasem będzie on niesamowity.
    Przepełniał ją entuzjazm na samą myśl. Widziała wahania podczas przemowy jej chłopaka, jej celem było ośmielenie go w swojej obecności i sprawienie, by był szczęśliwy.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczerwieniłem się na samą myśl o tej "Prywatności". Po mojej głowie chodziły różne sprośne myśli, za które wstydziłem się jak nigdy. Nie wiem co mnie napadło, ale jeśli kiedyś rzeczywiście będziemy zdesperowani w poszukiwaniu odosobnionego miejsca, to Hogwart pewnie połączy nas w pokoju życzeń...

    Dziewczyna zgodziła się na moją propozycję, więc miałem okazję wprowadzić ją w odpowiedni nastrój. Tylko gdzie byłoby odpowiednio romantycznie...?

    - To może przejdźmy się na kryty most - pociągnąłem ją energicznie za ręce, ciesząc się jak dziecko i zrobiłem kilka kroków w tył. - Słyszałem, że na końcu jego drogi jest...- i w tym momencie potknąłem się, jak ta łamaga i upadłem plecami na białym mięciutkim puszku. Niechcący pociągnąłem Bomi za sobą i ona także przewróciła się, tyle że wylądowała wprost na mnie. - Przepraszam cię, taki troll ze mnie!

    Ta sytuacja miała także plusy. Twarz dziewczyny była tak blisko, że mogłem bez obaw skraść jej całusa. Odgarnąłem włosy z twarzy Bom i połączyłem nasze wargi w czuły pocałunek...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogła nie zachichotać, widząc jego rumieńce. W sumie to musiało to strasznie dziwnie zabrzmieć. Sama myśl o tym wywołała u niej lekkie zawstydzenie, które starała się ukryć.
    Widać chłopak też miał dobry humor. Aż tak dobry, że przez nie uwagę się przewrócił, co wywołało u niej śmiech, który szybko przerodził się w pisk, gdy sama wylądowała na nim.
    - Nic nie szkodzi - powiedziała. - Kocham tą twoją łamagowatość .
    Zachichotała cicho. Mimowolnie poczuła motylki w brzuchu, gdy palce chłopaka musnęły jej twarz podczas odgarniania włosów. Znowu ta bliskość, swego rodzaju intymność... To były ich chwile, przy których byli sami. To było niesamowite. Odwzajemniła oczywiście pocałunek, obejmując jego szyję. Normalnie gładziła by go delikatnie po plecach, lecz jego kurtka nie pozwoliłaby mu to poczuć. Szkoda...
    - Kocham cię moja sierotko - zrobiła słodką minę, układając usta w dzióbek. Ciekawa była reakcji chłopaka na te słowa.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  10. Nagłe wyznanie dziewczyny sprawiło, że w moim brzuchu zawirowało. Pod wpływem chwili, zamiast wstać i ruszyć na obiecany spacer, ja leżałem na śniegu i wpatrywałem się w swoją piękną dziewczynę. Zbliżyłem delikatnie twarz w jej stronę i potarłem nasze noski.

    - A ja kocham ciebie...Bomi - także chciałem wymyślić jej jakieś przezwisko, ale nie potrafiłem wymyślić nic oryginalnego. Chciałbym nazwać ją "kotek" ale to zbyt oklepane. To może "kocie". "Bomi, mój kocie"?! Zmrużyłem oczy i przygryzłem wargę z zniesmaczenia.

    Chciałem się podnieść, ale dziewczyna cały czas leżała na mnie, a ja nie byłem dość silny... No dobrze, nie chciałem jeszcze wstawać. Podobała mi się ta pozycja i uważałem to za urocze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chłopak nagle zaczął strzelać dziwne miny, więc dziewczyna zaśmiała się, przechylając głowę w bok.
    - O czym myślisz - spytała wesoło.
    Cieszył ją fakt, że chłopakowi nie spieszno było do wstawania. Ta chwila była słodka i urocza. Bom nie omieszkała jeszcze raz złączyć ich usta, lecz tylko na chwilę, bo zaraz je zabrała.
    - Mamy dwa wyjścia - szepnęła. - Zostajemy tutaj, gdzie swoją drogą jest bardzo fajnie, albo idziemy na spacer, co też w sumie będzie dobrą zabawą.
    Zachichotała.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  12. - O czym myślę? Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytałem, spoglądając na nią żałosnym wzrokiem. - Wiesz, myślałem nad jakimś przezwiskiem dla ciebie, ale przychodziły mi do głowy samie durne...

    Dziewczyna ponownie złączyła nasze usta. Musnęła je tylko delikatnie, ale mnie jak najbardziej to odpowiadało. Odruchowo oblizałem górną wargę, ale po chwili, kiedy tylko zorientowałem się jak musiało to wyglądać zasłoniłem twarz z zawstydzenia.

    - Bomi przepraszam, to..tak jakoś wyszło - mówiłem, z ręką przyłożoną do ust, ale po chwili ją zabrałem. Swoją drogą nasze pocałunki były zwykle niewinne, ewentualnie trochę namiętne, ale nie tak jak można sobie było wyobrazić, albowiem nie używaliśmy języka... jeszcze. No i znowu poczułem jak się rumienie! - Jak chcesz możemy tu trochę poleżeć, podoba mi się to. A potem możemy się przejść - również szepnąłem.

    Musiałem iść na ten spacer, ubzdurałem to sobie! Jednak tu też panował teraz miły nastrój, lecz nie nadawał się na to o co chciałem ją zapytać... Bardziej na pewne czyny, o których nie chciałem myśleć ponownie, bo znowu wyglądałbym jak buraczek.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nagle w jej głowie odezwał się głos rozsądku. Przecież byli na dworze a na białym śniegu ich czarne szaty nie można było nie zauważyć. Znała wielu wspaniałych nauczycieli , którzy mogliby im to przerwać. Było by to co najmniej dziwne i krępujące.
    - To pójdźmy może poleżeć gdzie indziej - powiedziała nagle. - Bo mam przeczucia, że ktoś zaraz przyjdzie. A nad przezwiskiem pomyślimy na spacerze. A po nim możemy pójść gdzieś w ciepełko, bo pewnie zmarzniemy.
    Uśmiechnęła się, po czym wstała z miejsca, otrzepując kurtkę.
    - Przepraszam, że tak nagle wstałam, ale nie chcę nawet myśleć jakbyś zareagował przyłapany w takiej pozycji - powiedziała nieśmiało, bawiąc się włosami.
    Czekała, aż chłopak wstanie z uśmiechem, starając się schować zażenowanie swoim czynem.
    - To gdzie idziemy na ten spacer - spytała.
    Czuła się w jakiś sposób smutno, że zepsuła tą chwilę. Jednak podobało jej się, byli tylko oni, lecz mogła przewidzieć, że dla niektórych wrednych profesorów to idealna okazja do zabawienia się kosztem innych.

    Bom

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomysł dziewczyny był mądry, jak można było się spodziewać po moje inteligentnej Bomi. Też nie chciałem być przyłapany. To pewnie byłaby moja wina i Bommie też by oberwała, a tego nie chciałem. O nie!

    - No to chodźmy na ten kryty most - oznajmiłem, a po chwili wskazałem w jego kierunku.

    Leżenie z nią było takie przyjemne, ale musiałem otrząś się z tej przyjemnej atmosfery. Podniosłem się prędko, złapałem ją za rękę i ruszyłem wesołym krokiem na kryty most. Oby tylko udało mi się wytworzyć odpowiednią atmosferę. Tam z pewnością nikt nas nie dosięgnie, gdyż to miejsce było idealnie osłonięte i rzadko odwiedzane przez ludzi. Dla mnie jednak wydawało się niesamowicie magiczne...
    [Z/L]x2

    OdpowiedzUsuń
  15. Minęło sporo czasu od kąt widziałem się z Jung Soojung. Moją przyjaciółką z Ravenclaw, z którą ostatnio spotkałem się w moje urodziny. Wtedy zadeklarowałem się, że pomogę w opiece nad jej nowym zwierzakiem, a mianowicie sową, którą ponoć niedawno zakupiła.

    Wybrałem się zaraz po zajęciach w szkole na część zewnętrzną Hogwartu, gdzie właśnie byłem umówiony z Krystal. Pogoda była rewelacyjna, zima powoli ustępowała wiośnie, dlatego śniegu dookoła było już nie wiele. Słońce raziło mnie w oczy, ale też i przyjemnie ogrzewało.

    Miałem na sobie płaszcz zimowy, szal i rękawiczki. Muszę przyznać, że trochę ciepło się ubrałem i dlatego rozpiąłem ubranie, schowałem rękawiczki do kieszeni i poluzowałem granatowy szalik.

    Przystałem przy starej gruszy, tak jak obiecałem dziewczynie w liście. Czekając na nią rozmyślałem, czy uda mi się zaimponować jej kolejny raz. Opieka nad moją sową wydawała się łatwa, ale wcześniej miała ona styczność z moim bratem, więc była już w jakiś sposób oswojona. Nie wiedziałem czego mogłem się spodziewać po nowo kupionym ptaku, nawet nie wiedziałem jaką rasę reprezentował...

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy zajęcia w końcu ubiegły końca, wyszłam szybko z sali i ruszyłam w stronę dormitoriów. Dzisiaj miałam spotkać się z Kyungsoo. Minęło dużo czasu, od kiedy spotkaliśmy się w jego urodziny. Uśmiechnęłam się na przypomnienie tamtego dnia, chwytając uchwyt klatki, w której znajdowała się moja nowa sówka. Powiedziałam w jej kierunku, kilka pieszczotliwych słówek i wsunęłam palec w szparę między kratką. Szybko jednak go wyjęłam bojąc się, że zwierze weźmie mój palec za jedzenie i mnie dziabnie.
    Ruszyłam zaraz szybkim krokiem w stronę wyjścia na część zewnętrzną Hogwartu i skierowałam się w stronę dziedzińca wieży zegarowej. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu gruszy, przy której miał czekać na mnie mój przyjaciel. Kiedy tylko wyłapałam jego sylwetkę wzrokiem, od razu skierowałam się w jego stronę z delikatnym uśmiechem.
    - Witaj Kyungsoo! - uśmiechnęłam się szerzej, stając naprzeciwko niego i podnosząc dłoń, w której trzymałam klatkę trochę wyżej. - Poznaj moją sowę, to płomykówka.

    OdpowiedzUsuń
  17. Opierałem się o pień drzewa i spoglądałem w niebo. Następnie przerzuciłem swój wzrok na wieże zegarową, która właśnie wybijała godzinę czwartą.

    Nagle usłyszałem znajomy głos i odwróciłem głowę. Obok mnie stała Soojung z klatką, w której trzymała młodą płomykówka. Byłem tak bardzo wdzięczny losowi, że nie był to puchaczy czy inny okaz. Naprawdę, znałem się dobrze tylko na płomykówkach, a może tak mi się zdawało? Nieważne, w każdym razie nigdy nie miałem do czynienia z inną rasą...

    Sowa dziewczyny była biała z biszkoptowymi wtrąceniami i otoczką na pyszczku. Wyglądała na młodą i przestraszoną, a może po porostu była zmęczona, w końcu te ptaki śpią w dzień, a polują o zmroku. Miałem tylko nadzieję, że będzie ze mną współpracował tak, bym mógł spokojnie spojrzeć w oczy krukonce.

    - Dzień dobry Krystal - odpowiedziałem, kłaniając się lekko. - Twoja płomykówka jest piękna. No to powiedz mi, jaki masz z nią problem? Pewnie nie potrafisz jej trzymać na ręce, albo masz problem z przywołaniem jej, a może po prostu nie wiesz jak powinnaś ją pielęgnować? - mówiłem bardzo szybko, błądząc wzrokiem po dziedzińcu i drapiąc się po brodzie. Byłem tak podekscytowany i radosny, że w pewnym momencie przykucnąłem i przyjrzałem się dokładnie ptaku. - To samiec. Wiesz, że jest bardzo podobny do mojej Aszy? - posłałem dziewczynie pocieszny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  18. Odwzajemniłam lekki ukłon, kiedy chłopak zrobił to pierwszy. Przyglądnęłam się mu z lekkim uśmiechem na ustach, po czym zerknęłam na sowę, nadmuchując delikatnie policzki.
    - Właściwie... to z wszystkim co wymieniłeś mam problem... Sądzę, że nie za bardzo wiem jak się nią zajmować i boję się, że przez przypadek zrobię jej jakąś krzywdę. - powiedziałam cicho, wysuwając do przodu dolną wargę.
    Kochałam zwierzęta, ale prawdą było, że nie z każdym udawało mi się mieć dobre relacje. Zawsze byłam zafascynowana sowami i bardzo chciałam mieć własną. Przy zakupie myślałam, że jakoś sobie z nią poradzę, gdyż przeczytałam dużo książek, które podobno miały mi pomóc w opiece nad tym stworzonkiem.
    - O-och naprawdę...? - spytałam cicho, bo nie byłam pewna nawet tego, jakiej płci jest moja sowa. Pamiętam, że sprzedawca coś wspominał, ale nie słuchałam go pewnie w tamtym momencie, gdyż chciałam jak najszybciej zabrać ze sklepu mojego nowego kompana. - Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła ją zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli dziewczyna naprawdę nie wiedziała, jak powinna zabrać się za opiekę, to naprawdę czekał nas długi trening. Byłem ciekaw, dlaczego zakupiła sowę, skoro nie miała pojęcia o opiece. Być może chciała się tego wszystkiego nauczyć w praktyce...

    - Pierwsze co powinniśmy zrobić to założyć rękawiczki - oznajmiłem, wyciągając z kieszeni swoje i od razu je ubierając. - Może nie chronią przed ich szponami tak jak te specjalne, ale warto choć trochę się zabezpieczyć.

    Miałem nadzieję, że krukonka ma przy sobie jakąś grubszą parę, nie chciałem, żeby zrobiła sobie krzywdę i źle wspominała nasze spotkanie.

    - Pozwolisz, że otworzę klatkę? - zapytałem, ale nawet nie czekałem na odpowiedź. Jeśli dziewczyna zakupiła ptaka w zaufanym sklepie na pokątnej, to są one już w jakimś stopniu oswojone i miałem zamiar to sprawdzić. Otworzyłem drzwiczki metalowej klatki i od razy wyciągnąłem rękę w odpowiedni sposób. Płomykówka zachowywała się dość nieufnie, ale szybko odniosłem sukces, gdyż wskoczyła na mój nadgarstek. Ostrożnie podniosłem się i skierowałem bliżej Soojung. - Zobacz jaką masz mądrą sowę - mówiłem, uśmiechając się lekko. - Teraz twoja kolej, wysuń rękę.

    Oby tylko Krystal nie była jedną z tych dziewczyn, co to boją się tak bliskiego kontaktu z drapieżnym ptakiem. Aż przypomniało mi się jej zachowanie w cieplarni, gdy uciekła wystraszona przed pająkiem. Może to nie to samo, ale bałem się podobnej reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Mmm racja. - skinęłam głową, kiedy starszy wspomniał o rękawiczkach.
    Odstawiłam ostrożnie klatkę, by wyjąć z kieszeni płaszcza zimowego, parę grubych rękawiczek, które po chwili wsunęłam na dłonie i z powrotem uniosłam klatkę do góry.
    - Tak, tak..otwórz...- zaśmiałam się cicho, gdyż Kyungsoo zabrał się już za otwieranie klatki, bez odpowiedzi na pytanie o zgodę.
    Obserwowałam uważnie, reakcję młodej sowy na otwarcie klatki, oraz spokojne zachowanie chłopaka. Było widać, że wie co robi, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa jego oraz zwierzęcia. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy płomykówka, wskoczyła na jego nadgarstek. Często próbowałam to zrobić,lecz kończyło się tylko na otwarciu klatki dosłownie na sekundę.
    - Waaah... zawsze chciałam to zrobić. - zaśmiałam się pod nosem, przyglądając się z podziwem sowie i chłopakowi, po czym grzecznie wysunęłam rękę w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziewczyna wydawała się taka podekscytowana, że mi także udzieliła się ta atmosfera. Spojrzałem w jej oczy i przysunąłem rękę bliżej dłoni krukonki. Oby tylko jej rękawiczki wytrzymały. Prawdę powiedziawszy ten młody osobnik miał dość potężne szpony. Najwyraźniej jeszcze nikt ich nie ucinał.

    - Tylko spokojnie, oddychaj - zachichotałem. Sowa od razu przeszła na rękę Soojung, a ja odetchnąłem z ulgą, że ptak był taki łagodny i spokojny. Zatrzepotał tylko trochę skrzydłami, po czym pokręcił kilkakrotnie głową. - Widzisz, masz rękę do zwierząt. Nie masz się czego obawiać.

    Spoglądałem z podziwem na Krystal trzymającą na dłonie płomykówkę. Właściwie to nie spodziewałem się, że ptak będzie tak współpracował, no i jeszcze postawa dziewczyny. Jednak trening nie będzie taki długi, jak się tego spodziewałem.

    - Świetnie ci idzie - stwierdziłem. - Przyjrzyj się jej teraz dokładnie. Musisz wiedzieć jak wygląda, jakie ma znaki szczególne. Takich płomykówek w sowiarni jest cała masa, więc z łatwością można je pomylić, bo masz zamiar ją wypuszczać, prawda? Chcesz, wysyłać przez nią listy?

    OdpowiedzUsuń
  22. - Jestem spokojna... najbardziej. - mruknęłam cicho, biorąc jeden głęboki oddech.
    Prawdzie powiedziawszy bałam się trochę tego, czy sowa w ogóle będzie chciała przejść na moją dłoń. Zrobiłoby mi się przykro, gdyby moje własne zwierzątko, mnie nie lubiło... chociaż w sumie to wcale bym się nie zdziwiła. Odetchnęłam jednak zaraz z ulgą, kiedy sowa przeszła od razu na mój nadgarstek. Trzymałam rękę pewnie i starałam się utrzymać ją w jednym miejscu, gdyż ciężar sowy, dawał się we znaki, mimo, że była jeszcze młodziutka.
    - Wiesz... ona w sumie tylko siedzi... ale dla mnie to i tak coś. Sama pewnie nie odważyłabym się. - zaśmiałam się cicho, unosząc wyżej rękę.
    Dopiero teraz zauważyłam jakie ma piękne umaszczenie. Kręcił głową, rozglądając się na boki, tymi ślicznymi dużymi oczami. Zeskanowałam dokładnie go wzrokiem, po czym skupiłam go na obrączce z numerem siedem na jednym z pazurów sowy.
    - Ochh... ma obrączkę z numerem siedem... po tym będę mogła ją rozpoznać? Chyba nie ma dwóch sów z takim samym numerkiem, prawda? - spytałam cicho, przenosząc wzrok na Kyungsoo. - Muszę jeszcze wymyślić dla niego imię... masz może jakieś pomysły?

    OdpowiedzUsuń
  23. - Właśnie o to chodzi. Ona tylko siedzi, ale widzisz jaka jest grzeczna i posłuszna? - mówiłem, chcąc uświadomić Soojung, jak dobrze sobie radzi.Kiedy ja trzymałem na ręku swoją sowę, to zachowywałem się zupełnie tak samo jak ona.

    - Naprawdę ma 7?! - zapytałem nagle. - Asza też ma 7! Wiesz co to może oznaczać, że są z jednego miotu, rodziny albo przynajmniej tego samego sklepu. Sowy z tak krótkimi numerami są rzadko spotykane - rzekłem, podekscytowany jak nigdy. Może dlatego, ta płomykówka tak bardzo przypominała mi moją. - To prawda, nie ma dwóch tych samych całych oznaczeń, lecz numery mogą się powtarzać. Przeważnie na obrączkach są cztery cyfry i jakaś litera.

    Przeważnie na obrączkach są jeszcze podawane litery, oznaczające właśnie mioty. Przyjrzałem się szponom i zauważyłem tam literę B. Asza posiadała A czyli była z pierwszego miotu. Zorientowałem się, że hodowla, z których posiadamy ptaki, rzadko wpuszcza na rynek swoje zwierzęta. Spotkanie ptaka z tej samej rodziny graniczyło prawie, że z cudem. Szczególnie, że ta płomykówka była własnością mojej przyjaciółki. Czy to zbieg okoliczności?!

    - Imię? Myślałem, że już ją nazwałaś - zdziwiłem się. - Trochę nie bardzo jestem dobry w wymyślaniu, ale uważam, że to powinno być imię, które ma dla ciebie jakieś znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Mmmm skoro tak uważasz... - uniosłam kąciki ust, z powrotem przypatrując się sówce. - Ochh naprawdę?! Woaah to niesamowite! - uśmiechnęłam się, szerzej, kiwając głową.
    Chłopak naprawdę imponował mi swoją wiedzą na temat sów i nie tylko. Wiadomość, że mogą być z tego samego miotu, czy rodziny, naprawdę mnie zadziwiła w pozytywnym sensie. Przyjrzałam się obrączce, gdy chłopak wspomniał o literze i dopiero wtedy zauważyłam literkę 'B' przy siódemce.
    - Faktycznie... jest literka 'B'! To takie niesamowite... Asza jaką ma literkę, hmm? Myślisz, że mogliby się poznać? - zaśmiałam się cicho, już wyobrażając sobie poznanie naszych sów. - Chyba nie będą się atakować...?
    Nie wiem jak jest w przypadku sów, ale wiem, że chomiki nie mogą żyć razem nawet jeżeli jest to samiec i samica.
    - Nie nazwałam jeszcze... myślałam długo nad imieniem i...i w sumie chyba nie ma takiego, które ma dla mnie jakieś większe znaczenie...- westchnęłam ciężko, ściągając brwi.- Może...ugh... może Boniek...?

    OdpowiedzUsuń
  25. To naprawdę było niesamowite. Nasze sowy były spokrewnione, co niezmiernie mnie cieszyło.

    - Moja posiada A, jest znacznie starsza - oznajmiłem. - Tak, ciekaw jestem, jak wyglądałoby ich spotkanie. Oczywiście, że nie będą się atakować. Samiec nie zaatakowałby samicy i odwrotnie - doszedłem do wniosku, że naprawdę, kiedyś należałoby zapoznać nasze sowy.

    Wybuchnąłem śmiechem, gdy usłyszałem imię, jakim chciała obdarować tego pięknego ptaka. Swoją drogą, pierwszy raz tak bardzo byłem radosny. Za każdym razem, gdy byłem z nią, to czułem się szczęśliwy i komuś potrzebny, szczególnie w takiej chwili. Śmiech w tej sytuacji może nie był odpowiedni, ale nie mogłem się powstrzymać. Czułem się przez to przy niej swobodnie.

    Postanowiłem ogarnąć swe podekscytowanie i kontynuować naukę na temat sów.

    - Jak już pewnie zdążyłaś zauważyć, Boniek... - znowu się zaśmiałem, tym razem trochę ciszej. - ...Ma długie pazury i jeśli zamierzasz trzymać go często w dormitorium to powinnaś je podcinać. Tak dla własnego bezpieczeństwo i przede wszystkim jego, bo jeśli będzie w klatce, to nie będzie miał gdzie ich ścierać. Po drugie, nigdy, przenigdy nie wyrywaj mu pór, nawet jak będziesz widziała, że wypada mu kilka. Możesz wtedy stracić jego zaufanie - mówiłem, przyglądając się sowie, która nadal ruszała energicznie głową. Zupełnie jakby mi się przysłuchiwała. Uwielbiałem te mądre stworzenia, dlatego też pogłaskałem go ostrożnie po głowie. - Asza też to lubi, więc jeśli będziesz chciała go pogłaskać to tylko po czubku głowy.

    Mój wykład musiał być dla niej męczący, ale skoro chciała mnie za nauczyciela, to postanowiłem przekazać jej to wszystko co mogłem i w jak najlepszy sposób. Miałem pewien pomysł, który pokazałby nam czy ptak naprawdę jest związany z Krystal jakąś więzią.

    - Jeśli już zaznajomiłaś się z procedurami - rzekłem, uśmiechając się do niej. - To możemy sprawdzić, czy Boniek jest lojalny.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Ochh to tym lepiej... możemy być spokojni i w przyszłości je poznać. - uniosłam kąciki ust, jednak ściągnęłam zaraz brwi, kiedy chłopak wybuchł śmiechem. - Yah z czego się śmiejesz?! - prychnęłam głośno, mierząc go wzrokiem.
    Słysząc jednak jego radosny śmiech, nie potrafiłam długo się gniewać i również zaczęłam się śmiać.
    Pacnęłam delikatnie chłopaka w ramię i uważnie wysłuchałam jego słów, skupiając uwagę na sporych pazurach, którymi sowa uczepiła się mojego nadgarstka.
    - A czym i...i jak mam je podcinać... boję się, że zrobię jej przypadkiem krzywdę. - westchnęłam cicho po czym wyciągnęłam dłoń i delikatnie przesunęłam opuszkami po główce sówki. - Nie lubią w innych miejscach? - spojrzałam na Kyungsoo z zaciekawieniem.
    Jego wiedza na temat sów naprawdę robiła na mnie spore wrażenie. Wiedziałam, że jest z tym wszystkim bardzo dobry...może po prostu ciągle robiła na mnie takie duże wrażenie, ta informacja o tym, że nasze sowy, prawdopodobnie są spokrewnione.
    - Mmm... a w jaki sposób chcemy to sprawdzić, hmm?

    OdpowiedzUsuń
  27. Wyluzowałem się, gdy ona również poczęła się śmiać. Pchnęła mnie lekko w ramię, przez co poczułem jeszcze większą swobodę.

    - Możesz specjalnymi nożyczkami dla zwierząt, takimi samym jak na przykład dla królika czy psa - odrzekłem. - Znajdziesz je w każdym zoologicznym sklepie - spojrzałem w stronę wieży zegarowej. - Właściwie to nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że po klatce piersiowej też możesz delikatnie przejechać dłonią.

    Cieszyłem się, że Krystal tak uważnie mi się przysłuchiwała. Udało mi się wywrzeć na niej dobre wrażenie, o czym marzyłem od początku.

    - Wypuścimy ptaka na tej wieży zegarowej - poinformowałem ją, wskazując na stary budynek. - Wypuścimy i poczekamy czy wróci. Możemy zaryzykować, nieprawdaż?

    Od razu zabrałem klatkę ze sobą i powędrowaliśmy do wejścia na wieżę. Chciałem udać się na najwyższe piętro i dzięki temu spędzić jeszcze trochę czasu z moja przyjaciółką.

    [Z/L]x2

    OdpowiedzUsuń