KAMIENNY MOST

Znajduje się na pierwszym piętrze zamku, w pobliżu mostu wiszącego. Łączy główny korytarz wieży przy Brukowanym Dziedzińcu z korytarzem prowadzącym do Wieży Ravenclawu.

9 komentarzy:

  1. Minęło kilka dni, odkąd Park Bommie wróciła ponownie do Hogwartu. Nawet nie liczyłem już ile razy prosiłem ją o rozmowę, jakieś wytłumaczenie z jej strony czy cokolwiek. Ona tylko zbywała mnie chłodnym spojrzeniem.

    Cieszyłem się, że wróciła, ale tak właściwie to ona nie wróciła... W moim domu pokazała się dziewczyna, którą znałem tylko z zewnątrz. W środku, była to całkiem inna osoba, z którą nawet nie miałbym ochoty nawiązać kontaktu wzrokowego. Sposób jej przemawiania, gesty, czyny zmieniły się diametralnie. Nigdy nie sądziłem, że ktoś może ulec takiej transformacji osobowości.

    Próbując nawiązać z nią kontakt, robiłem z siebie tylko pośmiewisko. Wszystkie moje czyny skierowane do jej osoby wydawały się żałosne, absurdalne i daremne. Musiałem pogodzić się z faktem, że "moja" Bom naprawdę odeszła...

    Trudno było mi się pozbyć jej z moich myśli. Trudno było pozbyć się wspaniałych wspomnień, a widok dziewczyny na zajęciach dodatkowo mnie rozpraszał. Starałem się totalnie wymazać ją z umysłu, jako tą, którą kochałem...

    Radząc się różne książki, jak to na mnie przystało, postanowiłem pozbyć się wszystkich rzeczy związanych z moją była dziewczyną. Nie miałem ich sporo, ale zawsze było to coś, co od razu przypominało mi o pannie Park.

    Tego styczniowego dnia, wybrałem się na małą przechadzkę na kamienny most, by wyrzucić to, co sprawiało mi ból.Nie był to ogromny most, łączył tylko 2 wieże, w tym wieże mojego domu, dlatego nie miałem na niego daleko.

    Stanąłem przy niskim murku, tuż przy krawędzi, ściskając w ręku łańcuszek zakupiony na świątecznym jarmarku, niebawem przed moim odjazdem do rodzinnego miasta na święta. W tym oto miejscu, miałem pozbyć się prezentu, który nigdy nie został przekazany Bomi, lecz nadal przypominał mi, jak ważną osobą była ona dla mnie.

    Postanowiłem to wszystko zakończyć: tą wieczną tęsknotę za tym, co już nigdy nie powróci, moje uczucia i myśli, które w głowie odzwierciedlały mi tylko obraz dawnej miłości. To wszystko miało zniknąć w chwili wyrzucenia tej biżuterii w przepaść.

    Stanąłem na kamiennym murku, spoglądałem odważnie przed siebie, by już po chwili skierować wzrok w dół, a wtedy wypuściłem przedmiot z ręki, dając odejść emocjom z tym związanym. Chciałem pozbyć się wszystkiego i wrócić do mojej szarej rzeczywistości, z którą jednak czułem się najlepiej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnego styczniowego dnia, kiedy miałam już dość siedzenia w swoim pokoju, a wyjście do ludzi nie wchodziło kompletnie w grę, postanowiłam wybrać się na kamienny most, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. W końcu dobrze jest się przewietrzyć przed nauką. Codziennie siedziałam nad książkami i powtarzałam sobie praktycznie każdą lekcję. Musiałam być ze wszystkiego dobra, dla rodziców. Chociaż przed wyjazdem powiedziałam sobie, że w tej szkole wszystko się zmieni, to i tak mam wrażenie, że oni cały czas mnie obserwują i kontrolują. Chciałam otworzyć się na ludzi i być odważniejsza. Chciałam po prostu być sobą. Minęło już sporo czasu, odkąd podjęłam tutaj naukę, a nic się nie zmieniło. Nawet nie robiłam czegoś w tym kierunku. Widocznie byłam już przyzwyczajona do samotności.
    Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się wolnym krokiem do przejścia na most. Zadrżałam lekko, kiedy poczułam chłodniejsze, lecz moim zdaniem o wiele przyjemniejsze powietrze, które było na zewnątrz. Ruszyłam do przodu, a że most nie był za duży, w pewnym monecie zauważyłam postać stojącą na jego murku. Zatrzymałam się w miejscu, otwierając szerzej oczy, by spróbować rozpoznać osobę. Podeszłam kilka kroków bliżej, by stwierdzić, że jest to chłopak i wydawało mi się, że jest z mojego domu. Przełknęłam głośno ślinę i już chciałam zawrócić, kiedy zauważyłam, że wypuszcza coś z dłoni. Mając nadzieję, że zaraz zejdzie z murka i stanie w bezpiecznej odległości, zrobiłam kilka kroków do tyłu. Widząc jednak, że chłopak się nie rusza, ponownie stanęłam w miejscu i rozejrzałam się dookoła, zagryzając nerwowo dolną wargę. Myślałam, że może ktoś robi sobie żarty, lecz nigdzie nie zauważyłam nikogo innego. Wzięłam więc głęboki oddech i ruszyłam powoli w jego kierunku. Bałam się, że chłopak się mnie przestraszy, przez co przyspieszyłabym jego zamiary, które mogły skończyć się tragicznie. Kiedy byłam już w wystarczającej odległości, dopiero wtedy zauważyłam, że ma kilka otwartych ran na twarzy. Moje serce biło w oszalałym tempie, gdy stanęłam tak blisko, że byłam pewna, iż chłopak wyczuł i zapewne usłyszał już moją obecność koło niego.
    - Ummm przepraszam... wszystko w porządku?- Spytałam cicho i niepewnie, przeklinając siebie w myślach za własną głupotę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoglądałem w dół, zamyślony obserwując trajektorię lotu wisiorka, z którym wiązałem tyle uczuć. Zastanawiałem się, co by się stało, gdybym to ja także udał się w podróż na dół... "Czy ktokolwiek by za mną tęsknił, czy komukolwiek by mnie brakowało?" Zapewne nikomu nie byłem potrzebny, jestem tylko pewnym bytem, który i tak kiedyś zakończy swój żywot. A gdybym w tamtej chwili skorzystał z okazji, miałbym możliwość spotkania się z rodzicami...

    O czym ja myślałem?! Miałbym zakończyć swoje życie w tak irracjonalny sposób?! I to przez jedna dziewczynę?! Nigdy! Nie jestem aż taki słaby, żeby dokonywać zbrodni na samym sobie.

    Mimo całego swojego życiowego bólu, ja potrafiłem ciągle patrzeć w przyszłość i iść naprzód. Może nie miałem za dużo przyjaciół, ale mimo wszystko byłem szczęśliwy i miałem jasny, określony cel.

    Tym razem znowu powinienem zacząć nowy rozdział...

    Zrobiłem mały krok w przód, wychylając się jeszcze bardziej do przodu. Nawet nie zauważyłem dziewczyny, która pojawiła się znikąd. Stała niedaleko mnie i coś do mnie mówiła, ale ja tak bardzo byłem zafascynowany tym widokiem i własnymi myślami, że zwyczajnie w świecie ją zignorowałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stałam jak wryta, zaciskając dłonie w pięści. Sama nie wiedziałam czy to z zimna, czy ze zdenerwowania. Oczekiwałam jakieś odpowiedzi od chłopaka, lub gestu, a on tylko zrobił krok do przodu, wychylając się. Jego zachowanie spowodowało u mnie kolejny atak paniki, więc nawet nie wiedziałam kiedy złapałam go mocno w pasie i odciągnęłam od przepaści do tyłu. Oczywiście nie pomyślałam, jak może się to skończyć i chcąc nie chcąc chłopak spadł na mnie, a ja przewracając się, pociągnęłam go na siebie. Jęknęłam tylko zażenowana, dopiero po chwili zauważając, że chłopak leży na mnie prawie twarzą w twarz. Na szczęście, dzieliło nas kilkadziesiąt centymetrów, gdyż wylądował on trochę niżej. Spojrzałam jednak zaraz w jego ciemne tęczówki, po czym zeskanowałam wzrokiem jego rany, które wyglądały naprawdę okropnie. Powinien to zdezynfekować i zakleić jakimś plastrem, a tak jest duża szansa na zakażenie. Wyciągnęłam drżącą dłoń, chcąc odgarnąć jego włosy z ran, lecz zaraz szybko ją zabrałam i odkaszlnęłam cicho.* P-przepraszam...- Powiedziałam cicho, mrugając szybko oczami. Lepiej tej znajomości nie mogłam zacząć...

    OdpowiedzUsuń
  5. Brałem właśnie głęboki wdech, kiedy poczułem jakiś kurczowy uścisk, ciągnący mnie do tyłu. W pierwszej chwili myślałem, że może jednak spadam w przepaść, dlatego też zamknąłem mocno oczy.

    Otworzyłem je, kiedy zorientowałem się, że dość miękko wylądowałem i właściwie sam lot nie trwał za długo. Kiedy jednak zamrugałem kilka razy doszło do mnie, że leżę właśnie na jakieś dziewczynie... Na dziewczynie?! Dopiero teraz oprzytomniałem. Ona pewnie myślała, że naprawdę chciałem skoczyć, dlatego mnie odciągnęła...

    Jeszcze chwilę przyglądałem się jej, kiedy w końcu poczułem palące mnie policzki i jeszcze przeprosiny wypowiedziane z ust dziewczyny, wprawiły mnie w jeszcze większe zakłopotanie.

    Szybko podniosłem się na nogi, oklepując ubranie. Grzechem byłoby nie podanie jej reki, dlatego tak też uczyniłem. Dziewczyna wydawała mi się nieśmiała i delikatna, ale szybko pomogłem jej wstać.

    Zmierzyłem ją wzrokiem. Od razu w oczy rzuciły mi się długie, gęste czerwone włosy, które nie sprawiały wrażenia sztucznych, wręcz przeciwnie pasowały idealnie do dziewczyny, która, jak potem zauważyłem, była krukonkom. A więc powinienem ją znać, szkoda tylko, że nie interesuję się innymi ludźmi...

    Zapewne czuła się głupio, kiedy jakieś starszy chłopak z jej domu spogląda na nią z tak poharataną twarzą. Musiałem nieźle wyglądać, przecież zaledwie kilka dni temu pobiłem się z grupką ślizgonów. Pewnie zlękła się, jak tylko mnie zobaczyła. Właściwie to po co ja tam jeszcze stałem?!

    - To ja przepraszam - rzekłem, nagle w jej stronę. - Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem.

    Wypowiedziałem te słowa automatycznie, ale przecież to ona pociągnęła mnie za sobą, a ja tylko niefortunnie upadłem na nią...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpatrywałam się tak w chłopaka z szeroko otwartymi oczami i mocno zaciśniętymi ustami. Poczułam się bardzo głupio, a moje policzki zapewne były teraz koloru moich włosów. Jakby nie patrzeć byliśmy w dość jednoznacznej pozycji, a nikt normalny kto by teraz nas zobaczył, nie uwierzyłby, że próbowałam go uratować przed skokiem z mostu. Odetchnęłam tylko z ulgą, kiedy chłopak się podniósł i od razu spojrzałam na jego wyciągniętą w moją stronę rękę. Zawahałam się chwilę, lecz w końcu złapałam ją niepewnie i delikatnie, po czym z jego pomocą podniosłam się z zimnej ziemi. Otrzepałam od razu ubrania i poprawiłam swoje włosy, po czym spojrzałam na chłopaka, który się mi przyglądał. Odkaszlnęłam ponownie cicho i po raz kolejny spojrzałam na jego rany, które nie dawały mi spokoju.
    - Nie przepraszaj...to moja wina. Wszystko w porządku, lepiej powiedz co Tobie się stało i czy nie pogorszyłam jeszcze bardziej Twojego stanu. - Przełknęłam głośno ślinę, pokazując dłonią miejsca na swojej twarzy, gdzie u chłopaka były ślady, jak myślę po bójce.- I... ugh... co właściwie zamierzałeś zrobić... bo wiesz... z mojej perspektywy wyglądało to tak jakbyś chciał skoczyć...dlatego Cię odciągnęłam...- Wydukałam po chwili, zagryzając wnętrze swojego policzka.
    Byłam naprawdę bardzo ciekawa co mu się stało i dlaczego chciał postąpić tak jak chciał. Z drugiej strony nie dość, że czułam się głupio, to jeszcze miałam wrażenie, że się narzucam. Najchętniej to puściłabym się biegiem do swojego pokoju i nie pokazywałabym się chłopakowi na oczy, mając nadzieję, że nie długo o tym zapomni.
    - Oczywiście, jak nie chcesz to nie mów...- Dodałam zaraz, kręcąc głową, po czym wyciągnęłam delikatnie dłoń w kierunku jego poharatanej twarzy.- Powinieneś to zdezynfekować i opatrzyć. Może wdać się zakażenie i wtedy może nie być za ciekawie.- Ściągnęłam brwi, mierząc wzrokiem niewiele wyższego ode mnie bruneta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie potrzebnie się odzywałem, bo tuż po tym zostałem zasypany lawiną pytań, typu co mam na twarzy i czy chciałem skoczyć. Tego dnia nie miałem ochoty na rozmowę, a ta dziewczyna wydawała się taka energiczna. Patrzyłem tylko na nią obojętnym spojrzeniem, myśląc jakby się tu, delikatnie mówiąc, wymknąć.

    - Nic mi nie jest, możesz zając się swoimi sprawami - powiedziałem, marszcząc po chwili brwi i w tym oto momencie poczułem szczypanie jednej z ran, umiejscowionej właśnie na łuku brwiowym. Od razu też złapałem się za to miejsce, ale to tylko pogorszyło ból, piekąc jeszcze bardziej. Najwyraźniej jedna z ran znowu się otwarła. Kilka razy syknąłem pod nosem, ale nadal dzielnie znosiłem dokuczliwość. - Nie chciałem skoczyć, po prostu chciałem spojrzeć w dół, dobrze?

    Ciekawość dziewczyny była trochę męcząca, ale sam byłem typem ciekawskiej osoby, nie mniej w tamtej chwili nie miałem ochoty wdawać się w jakieś nowe znajomości.

    Jak tylko wyciągnęła rękę w moją stronę poczułem się dziwnie, moje oczy samoistnie otworzyły się jeszcze bardziej. A ja nie wiedziałem, jak miałem na to zareagować.

    -Wiem, że może być "nie za ciekawie"! Zrobię z tym co będę chciał - podniosłem głos, kilka tonów wyżej, przecież nikt nie będzie mnie pouczał. - Proszę cię, zostaw mnie, chce być sam...

    Moje słowa były pełne bólu i cierpienia. Dopiero co chciałem zacząć wszystko od nowa, a już odtrącałem nowo poznaną osobę, która właściwie chciała mi tylko pomóc.

    Nie czekając na reakcje upartej dziewczyny, obróciłem się do niej plecami i ruszyłem w swoim kierunku. Nie zdążyłem zrobić ani jednego większego kroku, bo już zaraz zakręciło mi się w głowie i ponownie upadłem tego dnia na kamienie.

    Sam nie wiem co się działo, po prostu było mi słabo...

    OdpowiedzUsuń
  8. Widząc reakcje chłopaka, zrozumiałam, że tym razem naprawdę się narzucam. Dlaczego nie potrafię normalnie zawierać nowych znajomości i nie zrażać do siebie nowo poznanych osób, już na początku? Cofnęłam od razu swoją rękę, nieco zakłopotana i po raz kolejny tego dnia wyszeptałam ciche ''przepraszam''. Spojrzałam na niego zmartwiona, gdy syknął z bólu i złapał się w miejsce jednej z ran na swojej twarzy. Nic już nie mówiąc skinęłam tylko głową i cofnęłam się krok do tyłu. Zadrżałam lekko, kiedy usłyszałam jego podniesiony ton, który tak bardzo przypominał mi ten ojca, kiedy przychodziłam do domu z nieodpowiednią jego zdaniem oceną za sprawdzian czy cokolwiek innego. Wszystkie wspomnienia z tamtych chwil wróciły do mnie w oka mgnieniu, a ja potrafiłam tylko stać i patrzeć na chłopaka przerażonym wzrokiem. Ocknęłam się zaraz i odkaszlując głośno, próbowałam ukryć swoją, zapewne dziwną dla niego reakcję.
    -Jasne... uważaj tylko na siebie.- mruknęłam cicho i odwróciłam się szybko w przeciwną stronę, z zamiarem wrócenia z powrotem i zamknięcia się w pokoju, przez najbliższy czas.
    Nagle jednak usłyszałam jak chłopak upada, więc odwróciłam się szybko z powrotem w jego stronę i zmierzyłam wzrokiem jego ciało. Przełknęłam głośno ślinę, kłócąc się sama z sobą, czy mam podejść i mu pomóc czy nie. W końcu odrzucił moje dobre chęci już na starcie, ale z drugiej strony za żadne skarby nie chciałabym mieć go na sumieniu. Podeszłam do niego niepewnie i kucnęłam przy nim, chwytając delikatnie za ramię.
    -W-wszystko w porządku?- spytałam cicho, znów przeklinając siebie w myślach za głupie pytanie.- Dobra... zabieram Cię do skrzydła szpitalnego czy tego chcesz czy nie.- odważyłam się na stanowczy ton, po czym podniosłam się i pomogłam mu wstać. Zarzuciłam jego ramię, przez swój kark i złapałam jego dłoń w swoją, natomiast drugą objęłam jego pas i zacisnęłam mocno na boku. Odetchnęłam głośno i ruszyłam w stronę jednej z wież, trzymając chłopaka najmocniej jak tylko potrafiłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście jak zawsze musiałem zrobić coś głupiego. Nie byłbym sobą gdybym nie narobił sobie wstydu. Musze przyznać, że byłem naprawdę żałosną osobą. Nie należałem do ludzi, którzy jakoś szczególnie przejmują się swoją opinią, pomimo to tego dnia czułem się niezręcznie z myślą, że dziewczyna musiała mi okazywać swoją łaskę.

    Byłem pewien, że moje sceptyczne zachowanie zniechęciło ją do mojej osoby, ale jak się później okazało, czerwono-włosa krukonka nie potrafiła przejść obojętnie obok takiego wraku człowieka...

    Jak tylko zdołałem podnieść wzrok, dostrzegłem jej postać. Ogniste włosy powiewały na wietrze, a oczy szkliły niczym kryształy.

    Los chciał, iż znowu doświadczyłem dobroci jej serca. Pomogła mi wstać i jednoznacznym tonem postanowiła, że zabierze mnie do skrzydła szpitalnego.

    Nie potrafiłem już odmówić, nie miałem siły. Byłem zmęczony wszystkim, byłem zmęczony... życiem. A mogłem skoczyć...

    Dziewczyna odważnie objęła mnie w pasie i zarzuciła ramie na drobną, lecz silną szyję. Czułem przyjemne ciepło bijące z jej osoby. Mimo to miałem wrażenie, że robi to tylko dlatego, iż jesteśmy w jednym domie lub z tej przyczyny, że wzbudzałem w innych swego rodzaju poczucie litości.

    Powolnym krokiem opuściliśmy kamienny most, by udać się w miejsce, gdzie mógłbym wyleczyć swoje rany i nabrać sił, nie koniecznie życiowych...

    [Z/L/]x2

    OdpowiedzUsuń