Rozległe tereny otaczające budynek Szkoły Magii i
Czarodziejstwa. W porach ciepłych zawsze przyjaźnie zielone,
natomiast zimą przykryte warstwą puchowego białego śniegu. Jest
to miejsce, na którym uczniowie mogą odpocząć po skończonych
lekcjach i oddać się zabawom (zimą często urządzane tu są bitwy
na śnieżki). Na błoniach rośnie wierzba bijąca, która jest
bardzo niebezpieczna – podejście do niej może skończyć się
poważnymi obrażeniami ciała.
KOMENTARZE: STRONA 1 - 2
KOMENTARZE: STRONA 1 - 2
Wolnym krokiem przemierzała błonie. Było tak ciepło, iż nie mogła znieść przesiadywania w jakimkolwiek pomieszczeniu. Wyjątkiem był jej pokój, lecz nie za bardzo widziało jej się pójście do pokoju Krukonów. Po wydarzeniach w bibliotece na razie postanowiła się odizolować. To zazwyczaj był jej sposób na problemy, zwłaszcza te związane z jakimiś osobami. Gdy przytrafiała jej się przykra niespodzianka, po których miała ochotę zapaść się pod ziemię, odcinała się od całego świata. Z racji, iż nie miała wśród uczniów żadnej przyjaciółki, to czasami bardzo długo się do nikogo nie odzywała, nie licząc nauczycieli na lekcjach. Teraz czuła, że może być podobne. Nienawidziła tego muru, który budowała wokół siebie, lecz zawsze miała wrażenie, że wszyscy już wiedzą o jej choćby najmniejszej wpadce. To blokowało ją i nawet gdyby chciała, to nie potrafiła do nikogo słowa wykrztusić. Oczywiście, wyjątkiem były sytuacje, gdzie ktoś się tylko pytał o takie brednie, jak np. która jest godzina.
OdpowiedzUsuńUsiadła na trawie, patrząc trochę z oddali na jezioro.
Park Bomi
Wszystko wskazywało na to, że ten dzień już gorszy być nie mógł. Spodziewała się różnych reakcji - wytykanie palcem, szyderstwa, obelgi - ale obcięcie kosmyka włosów? Sądziła, że takie zabawy nie przystoją ludziom w tym wieku, jednak grupa złośliwych i irytujących Ślizgonek utwierdziła ją w przekonaniu, że niestety - z pewnych rzeczy się nie wyrasta. A przecież nie zrobiła nic złego - po prostu udzieliła poprawnej odpowiedzi na zadane przez profesora pytanie, kiedy tamte dziewczyny jej nie znały. W konsekwencji jej dom zdobył dodatkowe punkty... Czysta rywalizacja. Poza tym, było nie rozmawiać na zajęciach.
OdpowiedzUsuńUdała się na błonia, chcąc w jakiś sposób uporać się z tym problemem. Nie żeby zależało jej na wyglądzie - zwyczajnie wyglądała zbyt komicznie, by móc pokazać się ludziom na oczy, kiedy jeden bok układał się pod dziwacznym kątem. Takie uroki natury. Przysiadła na trawie, biorąc różdżkę do ręki, kiedy jej spojrzenie mimowolnie padło na drobną postać siedzącą dosłownie parę metrów przed nią. Podeszła do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Cześć, Bomi.
Heo Gayoon
Błąkała w swoich myślach do tego stopnia, że nie słyszała kroków dziewczyny. Patrząc na wodę zastanawiała się teraz nad swoim dziwnym charakterem. Czując jednak jej dłoń na swoim ramieniu i słysząc jej głos, mimowolnie poderwała się przestraszona.
OdpowiedzUsuńWidząc kogo ma przed sobą westchnęła z ulgą.
- Wybacz - powiedziałam. - Czasami za bardzo pogrążam się w myślach.
Przyłożyłam dłoń do miejsca, gdzie powinna znajdować się serce. Czuła jego szybkie bicie.
- Hej Gayoon - odpowiedziałam po chwili miło. - Widzę, że nie tylko mnie ciągnie do natury.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Park Bomi
Zamieniła z dziewczyną kilka zdań. Nadal jednak czuła blokadę, która pojawiła się po dziwnym wydarzeniu.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam Cię, ale ja muszę iść - mówiąc to wstała, po czym szybko ruszyła w stronę zamku.
Zachowanie jej prawdopodobnie było dziwne, ale chciała jak najszybciej zaszyć się w jakimś kącie.
Park Bomi
[Z/L]
[ Sorki, ale długo nie odpowiadałaś.]
Wyszła na błonia razem z nowo poznaną Puchonką. W drodze nadal rozmawiały. Bommie miała czas jeszcze, aby spotkać się ze znajomym, toteż nie śpieszyła się. Doszły do w miarę zacienionego przez drzewo miejsca, by usiąść pod nim i dalej rozmawiać.
OdpowiedzUsuń- A masz może jakieś zwierzaczki - spytała Bommie, klaszcząc cicho.
Kochała zwierzęta, więc to był jeden z ważniejszych dla niej tematów.
Park Bomi
- Mam jednego kota. A ty? - odpowiedziałam. Lubiłam prawie wszystkie zwierzęta, w domu miałam ich jeszcze więcej jednak w Hogwarcie postanowiłam ograniczyć się do minimum.
OdpowiedzUsuń- Mam kota i sowę - odpowiedziała wesoło.
OdpowiedzUsuńUsiadła po turecku. Wiatr delikatnie powiewał, co Bomi bardzo lubiła. Jej włosy delikatnie unosiły się i opadały.
- Podchodziłaś kiedyś bliżej do Wierzby Bijącej - spytała nagle.
Park Bomi
Byłam dość zaskoczona pytaniem o wierzbę.
OdpowiedzUsuń- Mimo, iż nauczyciele przed nią przestrzegają, chciałabym podejść bliżej. Nie wydaje się aż tak niebezpieczna, jak wszyscy mówią. Jednak nie miałam z nią jakichś bliższych kontaktów.
- A ty? - zapytałam z ciekawością.
Pokręciła przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, bo z daleka wydaje się być dla mnie przerażająca - powiedziała. - Lecz jednocześnie jest bardzo interesująca.
Spojrzała w stronę, gdzie rosło drzewo.
- Czasami widać pod nią martwe ptaki...
Park Bomi
- Biedne ptaki. Mam nadzieję, że nie ucierpiało przez nią więcej istot...
OdpowiedzUsuńPorozmawiałyśmy trochę i zaczęłyśmy zbierać się do dormitoriów. Obie miałyśmy jeszcze inne plany.
- Miło mi się z tobą rozmawiało, mam nadzieję, że spędzimy kiedyś trochę więcej czasu. - uśmiechnęłam się lekko i pomaszerowałam do dormu.
- Bardzo chętnie jeszcze porozmawiam - odpowiedziała, ruszając w stronę cieplarni.
OdpowiedzUsuńNa początku szła wolno, ale gdy dotarło do niej, która jest godzina zaczęła biec. Była spóźniona i to bardzo.
Park Bomi
[Z/L]
Usiedliśmy z Taeminem przy jeziorze. Z torby wyjęłam jego bluzę, którą wczoraj zapomniałam mu oddać.
OdpowiedzUsuń- Kompletnie zapomniałam, że miałam ją wczoraj na sobie i zorientowałam się dopiero w pokoju. - uśmiechnęłam się i oddałam mu bluzę.
Victoria
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDlaczego o to pytał? Mam nadzieję, że nie przyszedł mu do głowy pomysł, aby się w niej wykąpać...
OdpowiedzUsuń- Jest jesień, więc ciepła na pewno nie będzie. Czemu o to pytasz?
Victoria
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń- Powiedz! Jak zacząłeś to skończ. - uśmiechnęłam się i zaczęłam lekko pukać go w ramię.
OdpowiedzUsuńW pewnej chwili wstałam i podeszłam bliżej jeziora. Chciałam sprawdzić ręką czy woda jest zimna. Pech chciał, że poślizgnęłam się i w rezultacie trochę ochlapałam się wodą. Cud, że nie wpadłam do niej. Odsunęłam się od jeziora i wróciłam na swoje miejsce.
- To był głupi pomysł. - zamruczałam pod nosem czując, jak ze wstydu moje policzki robią się czerwone.
Victoria
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń- Słyszałam, że żyją tam druzgotki, i inne niebezpieczne stworzenia. Nawet nie wiadomo, czy kiedykolwiek byłbyś w stanie mnie wyłowić. - zaśmiałam się.
OdpowiedzUsuńSłońce zaczęło wychodzić zza drzew. Było bardzo przyjemnie, nie za ciepło, nie za zimno. Tak jak lubię. Rozłożyłam się na trawie i zaczęłam patrzeć w niebo.
- Taka pogoda mogłaby trwać wiecznie, nie sądzisz? Nie czekam z utęsknieniem na zimę tak jak inni, ponieważ nienawidzę zimna. Jaka jest twoja ulubiona pora roku? - spojrzałam na niego.
Victoria
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZdałam sobie sprawę, że muszę szybko coś zrobić.
OdpowiedzUsuń- Hej, przepraszam cię, ale nie mam teraz zbyt dużo czasu. Może spotkamy się wieczorem, czy coś? Naprawdę przepraszam, muszę lecieć. Do zobaczenia później. - przytuliłam go i pognałam do szkoły.
[Z/L]
Victoria
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPospacerować sobie wieczorem po Błoniach jest na prawdę fajnie. I w ogóle muszę pomyśleć o tym całym szalony wczorajszym dniu. Nie widziałam Taemina od wczoraj, co mnie bardzo dziwi. Nie mam pojęcia czy był na śniadaniu, lunchu i kolacji, bo ja go tam nie widziałam. Usiadłam pod jakimś drzewem i zaczęłam sobie nucić jakąś piosenkę.
OdpowiedzUsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- Cześć Taemin - odpowiedziałam z uśmiechem i odwzajemniłam przytulas. Odwróciłam się i pocałowałam chłopaka - Dawno cię nie widziałam.
UsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- Jaką porę roku lubisz najbardziej? - spytałam.
UsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- Czemu? Ja ją uwielbiam. Ale najbardziej lubię zimę, nie wiem dlaczego? Może dlatego że wtedy jest śnieg? I snowboard! Jak ja kocham snowboard! - przeturlałam się tak że na niego wpadłam i leżeliśmy tak że ja byłam na nim. Jakie z nas zboki........ [ to ostatnie to napisałam odruchowo xD ]
UsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- Opowiedz mi o twojej rodzinie - uśmiechnęłam się.
OdpowiedzUsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- Prze-przepraszam..... nie wiedziałam.... - popatrzyłam się w jego oczy. Przytuliłam się do jego torsu.
UsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- Jasne, jeśli ci to nie sprawi bólu.
UsuńLee Soo Young
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń- A tak w ogóle....... kocham cię wiesz - pocałowałam go w policzek. - Robi się późno, chodźmy do zamku, ok?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń[Z/L] x2
UsuńPo chwili znalazła się razem z chłopakiem na miejscu. Nie czuła niepokoju z powodu ciemności, może dlatego, że mieli latarki... Tzn telefony, ale jednak to zawsze jakieś światło. Dziewczyna szła z chłopakiem krok w krok, aby nie mieć jakiś dziwnych fantazji. Uważnie patrzyła na chłopaka posyłając jemu co chwila delikatny uśmiech.
OdpowiedzUsuń-Jongin... Wiem, że się obawiasz, że zaraz coś stąd wyskoczy, ale naprawdę nie musisz być taki zamyślony- Zaśmiała się lekko, świecąc latarką cały czas przed siebie, aby o coś przypadkiem się nie potknąć.
Idąc po terenach Błoni, patrzał ukradkiem na wielką wierzbę, która Go strasznie zainteresowała, ale jednak wolał ją omijać. Od czasu do czasu odwzajemniał uśmiech przyjaciółki. Zaśmiał sie lekko
OdpowiedzUsuń- A myślałem, że to Ty sie denerwujesz - powiedział spokojnie - Przepraszam, ale no czasami są takie momenty, że sie zamyślam. Obiecuje poprawe - Uśmiechnął sie promiennie w strone dziewczyny.
Widząc dosyć sporą kłodę, przeskoczył ją.
-Gdyby nie te telefony, to nie było by fajnie - zaśmiał sie lekko
Rozglądała się z zaciekawieniem dookoła, mimo iż i tak za dużo nie dało się zobaczyć, bo miała tylko telefon w ręce. Rzadko bywała w tym miejscu, dlatego nie zbyt je znała, a miała ochotę je lepiej poznać, co było jednak trudne w tych ciemnościach. Słysząc słowa chłopka skierowała swój wzrok w jego kierunku i uśmiechnęła się niepewnie.
OdpowiedzUsuń-Że ja? Nie skądże... Skąd Ci to przyszło do głowy...- Powiedziała mając na twarzy nadal niepewny uśmiech, za to wzrokiem zaczęła błądzić ponownie po okolicy, aby chłopak nie zauważył, że ma on rację. Otrząsnęła się po chwili oraz ponownie spojrzała na przyjaciela ze zrozumieniem.
-Nic się przecież nie stało... To jest normalne, każdy tak czasem ma- Powiedziała potakując przy tym delikatnie głową, jakby sama potwierdzała swoje słowa. Zatrzymała się gwałtownie, gdy zauważyła "przeszkodę", która stanęła im na drodze.
-Właśnie po to je wzięliśmy, prawda? Wątpię, aby ktoś dzwonił do Ciebie o tej godzinie - Powiedziała posyłając jemu radosny uśmiech, po czym ominęła kłodę. Z małą trudnością, ale jednak.
Poznał po dziewczynie, że miał racje bo sie z lekka zakłopotała. Zaśmiał sie pod nosem, po czym znowu wbił wzrok w wielki cień, który tak na prawde był wierzbą.
OdpowiedzUsuń-Każdy ... tak ... - posmutniał, ale po chwili znowu się lekko uśmiechną
Bawił sie telefonem, rzucając światło w różne strony, jednocześnie oglądając nigdy wcześniej nie widziany teren.
-Chyba nikt nie powinien dzwonić, a nawet jakby to bym odrzucił - zaśmiał sie
Dziewczyna chwilowo wbiła swój wzrok w buty, robiąc minę zbitego szczeniaka, jednak o chwili przeniosła go na chłopaka i uśmiechnęła się lekko.
OdpowiedzUsuń-Oczywiście... Ja też nie raz się zamyślam- Powiedziała wzruszając bezradnie ramionami, a zaraz potem spojrzała na widoki przed sobą. Okolice wydawały się być naprawdę malownicze, ale nie wiedzieć czemu czasem przyprawiały ją one o lekkie dreszcze. Może to z tego powodu, że jeszcze nigdy tutaj nie była... W sumie to sama nie rozumiała tego dziwnego uczucia. Spojrzała z powrotem na chłopka i wysunęła lekko dolną wargę, analizując słowa chłopka, przez co wyglądała na wyjątkowo skupianą.
-Jongin tak nie można, wiesz? Co jeśli byłoby to coś ważnego?- Zaśmiała się lekko po czym delikatnie poczochrała chłopakowi włosy.
Idąc razem z Taeyeon czuł sie jakoś inaczej mimo tych niektórych kłopotliwych momentów. Nie mógł za bardzo rozszyfrować o co chodzi, więc spróbował myśleć o czymś innym. Patrzał uważnie pod nogi, jednocześnie chcąc patrzeć na towarzyszkę oraz otaczające ich miejsce.
OdpowiedzUsuńZaczął się śmiać i poprawił rozczochrane włosy.
-Po co ktoś ma przeszkadzać. Wiadomo, że od rodziców odbiore, ale jak jakiś znajomy to niech poczeka - uśmiechnął sie lekko do dziewczyny
Postanowił sie odegrać. Złapał dziewczyne i lekko jej poczochrał włosy
- Słodko wyglądasz - zaśmiał sie lekko
Zaśmiała się widząc jak chłopak poprawia przed chwilą poczochrane przez nią włosy. Nie wiedzieć, czemu ten widok naprawdę ją rozbawił. Spojrzała przelotnie na ziemię po której właśnie szła, a zaraz potem ponownie wbiła swój wzrok w przyjaciela.
OdpowiedzUsuń-A co jeśli znajomy też będzie miał jakąś ważną sprawę?- Spytała przekręcając lekko głowę w bok oraz posyłając jemu delikatny uśmiech. Kiedy chłopak nagle poczochrał jej włosy, westchnęła ciężko i spojrzała na niego mając lekki grymas na twarzy, który po chwili zmienił się w szeroki uśmiech.
-Czy to tak cię śmieszy? - Zapytała przewracając oczami, a zaraz potem doprowadziła swoje włosy do ładu. - Nie jestem słodka...- Burknęła robiąc mały dzióbek z ust kątem oka patrząc na chłopaka. - Bardziej wyglądałam jak jakaś dziewczynka z horroru- Dodała po chwili rozbawiona.
Nie spuszczając wzroku z dziewczyny
OdpowiedzUsuń- Poczeka no. Co mi będzie przeszkadzał, albo niech wyśle sms-a - zaśmiał sie
Wybuchł śmiechem, gdy zobaczył reakcje towarzyszki
-Bardzo ... - nie mógł wydusić więcej
Nagle sie opanował
- Jesteś słoooodka ! - zmarszczył brwi - chcesz sie kłócić ? Ten dzióbek daje jeszcze większego uroku
Momentami nadal dusił sie ze śmiechu
- z Horroru ? chyba żartujesz ... może jak wstajesz rano ... chociaż nie, założe sie że wtedy też jesteś śliczna
Cały czas szedł rozbawiony. Nucił sobie pod nosem i szedł do rytmu z melodią którą sobie wynucał.
Spojrzała na niego groźnie co i tak raczej jej nie wyszło, bo nie jest dobra w udawaniu strasznej, a przede wszystkim poważnej jeśli coś ją rozbawiło, więc nie mogła powstrzymać śmiechu. Załamana westchnęła tylko ciężko, śmiejąc się jednak cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuńWidok radosnego przyjaciela wprawiał ją w bardzo dobry humor.
-Słodka może być galaretka z owocami, albo mały królik, a nie ja-Mruknęła marszcząc lekko nosek- Taka jest moja kłótliwa natura Jongin... Nie zmienię się- Wzruszyła ramionami, po czym posłała chłopakowi wesoły uśmiech.
-Miej nadzieję w takim razie, że nigdy mnie nie zobaczysz rano- Zaśmiała się lekko, drapiąc się kłopotliwe po karku. Co jak co, ale dziewczyna, była pewna, że chłopak nie poznałby jej w tak zwanym "trybie porannym". - Gdy się wstaje włosy opadają na twarz, jest się sennym przez co idzie się powoli i jeszcze ma się nie do końca otwarte powieki... Tego można się przestraszyć. - Powiedziała z przejęciem oraz dramatyzmem w głosie, a zaraz potem uśmiechnęła się lekko. Szła z chłopakiem krok w krok, co chwila patrząc pod nogi, aby znowu nie napotkać jakiejś "niespodzianki".
Parsknął śmiechem na widok wyrazu twarzy przyjaciółki
OdpowiedzUsuń- Jaka groźna - powiedział spokojnie z uśmiechem na twarzy
Spojrzał na nią z lekkim grymasem na twarzy po czym znowu sie uśmiechnął
- W takim razie nie będe się kłócił - powiedział - Ale i tak będe miał swoje zdanie na ten temat - dodał po chwili
Uśmiech przez większość tego wypadu nie schodził mu z twarzy. Podobało mu się towarzystwo w którym przebywał.
-Ja właśnie mam nadzieje, że Cie zobacze - spojrzał na nią z rozbawioną miną - Może być całkiem zabawnie. Ja wyglądam rano jaki jakiś szalony naukowiec
Idąc co chwile miał wrażenie, że zaraz sie o coś potknie
- Może usiądziemy w końcu? Chodzenie tutaj w takiej ciemności jest troche niebezpieczne
Od samego początku przeczuwała, że chłopak nie potraktuje jej groźnego wzroku poważnie, w sumie ona sama też, aby go tak nie potraktowała.
OdpowiedzUsuń-Powinieneś mnie czasem traktować poważnie wiesz? Jestem w końcu od Ciebie starsza- Uniosła delikatnie brwi do góry i zmierzyła chłopaka wzrokiem, a zaraz potem lekko uśmiechnęła się do niego.
-Dobrze niech Ci będzie... Ja mam swoje zdanie, a Ty swoje -Powiedziała bezradnie po czym przeczesała swoje włosy do tyłu jednym sprawnym ruchem ręki. Słysząc kolejne słowa chłopaka, wybuchnęła śmiechem zakrywając swoje usta dłonią.
-Jak naukowiec? I to jeszcze szalony?... Nie mogę sobie Ciebie wyobrazić- Spojrzała z niedowierzaniem na chłopaka, nadal się śmiejąc. - Ale uwierz mi, że ja rano wyglądam jak zombie, albo nawet i gorzej- Poinformowała chłopaka oraz zaczęła rozglądać się za jakimś wygodnym miejscem, aby usiąść.
-W sumie masz rację... Możemy usiąść przy tamtym kamieniu - Wskazała ręką na dosyć spory głaz, który znajdował się parę kroków przed nimi.
-hmm...jak tak bardzo chcesz to mogę Cię traktować poważnie, ale nie wiem czy będzie wtedy tak wesoło - powiedział poważnym tonem po czym się szeroko uśmiechnął.
OdpowiedzUsuń- mówie dosłownie - zaczął się śmiać - oglądanie mnie rano to jak wejście do laboratorium a w środku był szalony naukowiec. Czyli wiesz sterczące włosy na wszystkie strony świata, wory pod oczami - wyjaśnił
Spojrzał kątem oka na dziewczynę
- Ehh i znowu nie wiem czy kłócenie się z Tobą ma jaki kolwiek sens - powiedział z udawanym znudzeniem - i tak mam własne zdanie - dodał - nie może być aż tak źle. Rano wyglądasz naturalnie
Zaczął się rozglądać za gazem i po chwili już go znalazł
- Dobre miejsce. Ciekawe czy w drodze się nie potkniemy - zaśmiał się po czym złapał dziewczynę za rękę i pobiegli do głazu
-Ehh... Powinieneś mnie chociaż troszkę traktować poważnie. - Powiedziała z westchnieniem pokazując małą odległość pomiędzy swoimi palcami, które zaraz przybliżyła do chłopaka twarzy. - Tylko troszeczkę - Dodała jeszcze po czym zabrała dłoń sprzed jego twarzy i zaśmiała się lekko.
OdpowiedzUsuń-Jakoś nie mogę w to uwierzyć... Jongin w szalonej wersji naukowca...-Zamyśliła się na chwilę, wbijając swój wzrok w niebo, a zaraz potem przeniosła go z powrotem na przyjaciela.- To może być ciekawy widok- Zaśmiała się lekko, patrząc z uwagą na chłopaka oraz lekko przechylając głowę w bok, zastawiając się nad taką przemianą znajomego. Słysząc jego kolejne słowa potrząsnęła przecząco głową.
-Nie wygląda to naturalnie... No, chyba, że według Ciebie zawsze wyglądam jak zombie- Popatrzyła na chłopka z udawaną powagą, a zaraz potem zaśmiała się radośnie. Gdy chłopak nagle złapał ją za rękę, zdziwiła się lekko, ale nic nie powiedziała, bo od razu pobiegła z nim do głazu. Znajdując się już przy nim dziewczyna puściła jego rękę po czym padła na trawę i oparła się plecami o głaz.
-Musieliśmy biec Jongin? Masz o tej godzinie jeszcze tyle siły? - Zapytała z lekkim uśmiechem patrząc na chłopaka od dołu.
- Skoro tak bardzo chcesz to będę Cię traktował poważnie - powiedział, podkreślając ostatnie słowo - a przynajmniej się postaram - dodał po chwili i zaśmiał się.
OdpowiedzUsuń- Jeżeli masz wyobraźnię no to możesz zobaczyć jak wyglądam w takim wydaniu - uśmiechnął się lekko
Trochę zdyszany, usiadł na ziemię.
- Ja musiałem się trochę przebiec, skoro nie chciałaś biec to mogłem Cie wziąć na ręce i pobiec - zaśmiał się - nie zostawił bym Cie w tyle
Położył się na ziemię i zaczął patrzeć w niebo.
-Niebo jest piękne o tej porze
Spojrzał na przyjaciółke z szerokim uśmiechem na twarzy
-I tak wiem, że tego nie zrobisz- Powiedziała z delikatnym uśmiechem, a po chwili wbiła uważniej w chłopka swoje spojrzenie.
OdpowiedzUsuń-Uwierz mi, że mam dużą wyobraźnię, jednak trudno mi jest sobie akurat Ciebie takiego wyobrazić- Zaśmiała się wesoło, a zaraz potem westchnęła ciężko. Zmęczyła się trochę tym bieganiem przez co odchyliła głowę i przymknęła na chwilę oczy, które po chwili otworzyła i skierowała swój wzrok na chłopaka.
-Czy twierdzisz, że jesteś szybszy ode mnie?- Zapytała unosząc jedną brew do góry po czym zaśmiała się lekko oraz ponownie odchyliła głowę patrząc prosto w niebo.
-Racja... Powinnam częściej tutaj przychodzić- Powiedziała cicho patrząc z zachwytem w niebo.
- Powiedziałem, postaram sie - spróbował przekonać starszą, ale wiedział że i tak nie brzmi wiarygodnie
OdpowiedzUsuńZaśmiał sie lekko. Podniósł się i mocno poczochrał sobie włosy. Dmuchał na włosy, które wchodziły mu do oka.
- Hmm ... tak wyglądają moje włosy rano - wyjął telefon i się przejrzał
Włosy sterczały mu na wszystkie strony, wyglądał zabawnie i sam z siebie zaczął się śmiać
-Brakuje jeszcze tylko kilku detali i normalnie jakbym dopiero co wstał w łóżka
Spojrzał z uśmiechem na twarzy oraz lekkim zaciekawieniem na dziewczyne
-Czy ja coś takiego powiedziałem ? - roześmiał sie
Zaczął patrzeć w niebo, włosy mu ciut zasłaniały widok więc co chwile na nie dmuchał
- Czemu tu wcześniej nie przychodziłaś ?
W oknach zamku zauważyłem coś dość podejrzanego jak na tę porę dnia – światełka na terenach błoni, przebijające się przez mrok. Oho, kolejni młodociani przestępcy.
OdpowiedzUsuńNie czekając ani minuty dłużej, podążyłem szybkim krokiem w stronę drzwi wejściowych, by zaraz znaleźć się na zimnym, nocnym powietrzu. Żałowałem, że nie pomyślałem nawet o tym, by się ubrać i wyleciałem w piżamie, zarzucając na siebie jedynie cienką kurtkę. Objąłem się ramionami i pomaszerowałem przez pogrążony w mroku, zielony teren Hogwartu. Trawa, po której szedłem, była wilgotna. Nie miałem jednak czasu zastanawiać się nad tym, czy to rosa, czy też może po prostu wcześniej padało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kompletnie przemokły mi moje ulubione kapcie.
- Tego jeszcze brakowało – mruknąłem do siebie, patrząc na swoje gołe stopy w mokrych klapkach. Nie przerwałem jednak swojego marszu, a po kilku minutach przedzierania się przez mokrą trawę, liście i łamiące się z trzaskiem pod moimi nogami gałęzie, udało mi się dotrzeć na miejsce.
- Co to za schadzki o tej porze? – zapytałem, kiedy dostrzegłem, że na trawie leżała para uczniów. Para. Chłopak i dziewczyna. O tej porze, poza zamkiem. I w dodatku mieli telefony. Nie czekając na ich reakcję, od razu wyciągnąłem przed siebie ręce, czekając cierpliwie aż wstaną i oddadzą mi urządzenia. – Telefony w Hogwarcie nie działają, więc raczej ich nie potrzebujecie.
Przykuły jego uwagę jakieś szybkie kroki. Szturchnął lekko dziewczyne po czym lekko sie podniósł i zaczął nasłuchiwać. Postanowił nie uciekać, tylko czekać spokojnie. Wiedział, że to na pewno ktoś z zamku i nie będzie ciekawie, ale ucieczka była nie na miejscu. Gdy podejrzana osoba w końcu do nich doszła, a On dostrzegł znajomą twarz zerwał sie na równe nogi.
OdpowiedzUsuń- A takie tam wiesz ... - powiedział z powagą w głosie ale jednocześnie z nutką bezradności - One nam robiły tylko za latarki - podał bez wahania telefon - i tak nie mam karty
Spojrzała na przyjaciela udawanym znudzonym wzrokiem. Wiedziała, że chłopak nie będzie traktował jej poważnie, bo i tak mało kto ją tak traktował. Westchnęła zrezygnowana po czym zaczęła bawić się wilgotną trawą, którą teraz muskała swoimi dłońmi. Zwróciła swój wzrok na Jongina, a widząc go w poczochranych włosach roześmiała się gwałtownie.
OdpowiedzUsuń-Naprawdę do twarzy Ci w takich włosach- Skomentowała rozbawiona bardziej czochrając jego włosy. Widok chłopaka próbującego odgarnąć je z oczu za pomocą bezsensownych dmuchnięć naprawdę był według niej uroczy. Spojrzała ponownie w niebo i już miała odpowiedzieć na jego pytanie, gdy nieoczekiwanie chłopak ją lekko szturchnął w znaczący sposób. Zwróciła na początku swój zdezorientowany wzrok na chłopaka, a zaraz potem na zbliżającą się do nich postać. Oczywiście, widząc cień, który był coraz bliżej nich jej wyobraźnia zaczęła wariować, zastanawiając się nad tym, czy to nie jest jakiś psychopata, albo co gorsza... ekshibicjonista... Szybko potrząsnęła głową na boki chcąc przestać dramatyzować, jednak i tak automatycznie oparła się mocniej o skałę przy której siedzieli. Gdy ujrzała znajomą jej skądś twarz rozluźniła się lekko i odetchnęła z ulgą. Podniosła się niechętnie z trawy oraz wbiła swój wzrok w Jongina. Raz patrzyła na nieznanego towarzysza, a raz na przyjaciela. Słysząc pytanie ze strony nowo przybyłego chłopaka, a następnie odpowiedź Jongina, zwróciła swoje spojrzenie w przestrzeń jaka była przed nią nie zwracając uwagi na to, że na środku jej widoku stoi nadal tajemniczy towarzysz.
-Zwyczajny spacer... Nic takiego - Powiedziała wzruszając ramionami po czym zerknęła kątem oka na Kaia. Widząc jak oddaje swój telefon zmarszczyła lekko brwi i zwróciła się z powrotem do nieznanego chłopaka. Zmierzyła go wzrokiem, a zaraz potem skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, nie przestając patrzeć na niego z uwagą.
-Są potrzebne jako latarki... Zapewne Tobie też byłoby trudno chodzić bez żadnego oświetlenia - Powiedziała potakując lekko głową na swoje własne słowa. Ponownie zmierzyła chłopaka wzrokiem, a jej uwagę przykuły kapcie jakie "obcy" miał na sobie. Przechyliła lekko głowę patrząc na klapki, a równocześnie starając się powstrzymać rozbawienie zagryzła lekko swoją dolną wargę, ale i tak nie potrafiła powstrzymać się od delikatnego uśmiechu. Ponownie spojrzała na twarz chłopaka, z lekko komicznym wyrazem swojej twarzy, zawsze tak wyglądała, gdy próbowała powstrzymać się od śmiechu. Nie mogła wydobyć z siebie, żadnego innego słowa, czując, że jeśli choćby na chwilę otworzy usta to może się roześmiać. Zerknęła ponownie w kierunku swojego przyjaciela, a zaraz potem ponownie spojrzała na przybysza.
Po chwili doczekałem się telefonu ze strony chłopaka, jednak dziewczyna stawiała wyraźny opór. Znalazła nam tu się buntowniczka. Aż się zacząłem zastanawiać, jakim cudem telefony im tutaj działały, skoro elektronika nie powinna w ogóle się włączać na terenie Hogwartu. Może oprócz podejrzanych nocnych wycieczek uprawiali tu też czarną magię? To by było spore wykroczenie.
OdpowiedzUsuń- Nie powinno was tu być o tej porze. Za przebywanie poza swoimi dormitoriami, zwłaszcza za przebywanie na dworze, mógłbym wam wlepić szlaban – odpowiedziałem spokojnie, mierząc dziewczynę wzrokiem. Była niska, raczej niezbyt silna. Ale że tak musiała mi odpyskować niegrzecznie. – Jeśli ja potrzebuję światła, używam różdżki. Zaklęcie Lumos jest chyba znane każdemu czarodziejowi – prychnąłem. – Poza tym działa zdecydowanie lepiej niż te elektroniczne cuda.
Nie zamierzałem się z nikim kłócić, zwłaszcza z nimi. Robiło mi się naprawdę przeraźliwie zimno w stopy i chciałem jak najszybciej wrócić do swojego dormitorium pod ciepłą kołderkę. Wyciągnąłem więc rękę jeszcze bliżej w kierunku dziewczyny, czekając aż w końcu odda mi telefon.
Rozluźnił sie. Spojrzał na dziewczyne i wzruszył ramionami. Tak na prawde było mu obojętne czy miał ten telefon czy nie i tak nie mógł z nikim rozmawiać. Przeczesał włosy do tyłu i obserwował zarówno przybysza jak i Taeyeon. Gdy dziewczyna zaczęła stawiać opór, trochę sie zdziwił, ale po chwili jakoś mu przeszło i zachciało mu się śmiać. Poczuł nagły chłód i żałował, że nie wziął nic cieplejszego. Zmierzył wzrokiem chłopaka który stał przed Nim i o mało nie wybuchł śmiechem, ale sie powstrzymał. Ze spokojem i lekkim już znudzeniem nasłuchiwał na rozmowę po czym sie wtrącił po wypowiedzi znajomego.
OdpowiedzUsuń- Ja akurat jestem tak wychowany, że nie do wszystkiego musi mi służyć magia. Czasami trzeba samemu sobie radzić. Co by było gdybyś nagle ją stracił ? - zmierzył chłopaka uważnym wzrokiem - Właściwie to po co ten spór ? O głupie światełko ?
Zrobił sie już wyraźnie znudzony całą sytuacją i zaczął sie troche rozciągać a nawet już ziewać.
- A jeżeli chodzi o wychodzenie ... no to sorka za łamanie regulaminu. Rzeczywiście nie powinno nas tu o tej porze być, no ale cóż ... - zastanowił się chwile i dodał - Mógłbyś, ale nie zrobisz tego ? - lekko sie uśmiechnął
Zaczął sie rozglądać dookoła. Spojrzał na zamek czy przypadkiem ktoś sie nie patrzy, ale było ciemno.
Zauważyłem, że chłopak, jak wcześniej dziewczyna, ledwo powstrzymują się od śmiechu na mój widok. Jasne, prefekt w piżamie i przemoczonych kapciach, pędzący za parą chuliganów to naprawdę komedia. Zmierzyłem go wzrokiem, mrużąc przy tym oczy, bo światło różdżki nie było zbyt mocne. Po herbie poznałem, że to jeden z Gryfonów.
OdpowiedzUsuń- A co teraz będzie, kiedy nie masz telefonu? – odciąłem mu się, zirytowany. Gdybym nie miał różdżki, wziąłbym ze sobą lampkę, to logiczne. Ciekawe czy ta dwójka w ogóle pomyślała o swoich różdżkach.
Westchnąłem głośno, dziewczyna również oddała mi telefon, a ja schowałem oba urządzenia do kieszeni kurtki. A teraz czeka mnie droga powrotna, znów przez te mokre chaszcze. Aż się wzdrygnąłem na samą myśl. Czułem, że moim kapciom zwykłe pranie po takiej przygodzie raczej nie wystarczy.
- Nie chcę was tu więcej widzieć o tej porze – pogroziłem im palcem. W normalnych okolicznościach wyciągnąłbym swój notes i spisał ich nazwiska, ale nogi mi zamarzały, poza tym, zostawiłem go w innych spodniach. – A teraz zmykać do swoich łóżek, póki nie dostaliście szlabanu.
Nie miałem ochoty na dalsze kłótnie z nimi, dlatego wskazałem tylko ręką zamek, znajdujący się za moimi plecami.
Już poważny i opanowany zmarszczył brwi, gdy prefekt mierzył go wzrokiem. Powędrował wzrokiem w to samo miejsce gdzie patrzał chłopak i spojrzał na swój herb. Uśmiechnął sie.
OdpowiedzUsuń- no co, co ? nic. życie sie nie skończyło - uśmiechnął sie do niego - mam jakieś tam latarki. Poradze sobie - zaśmiał sie lekko
Odprowadził wzrokiem telefony i spojrzał na dziewczyne która stała obok niego. Był zażenowany całą sytuacje i przewrócił tylko oczami.
- Okej - spojrzał na jego ręke z rozbawieniem - Już sie zmywamy
Chwycił dziewczyne za plecy i poprowadził przed prefekta po czym puścił ręke i włożył dłonie do kieszeni. Troche mu było przykro, że doszło do całej sytuacji i muszą wracać. Obrócił sie jeszcze, żeby zobaczyć chłopaka jak sobie radzi z powrotem w tych kapciach. Zdążyli na tyle sie oddalić od prefekta, żeby pogadać na spokojnie w drodze do zamku,
Przysłuchiwała się rozmowie nie mogąc oderwać oczu od uroczych klapeczek prefekta. Uznała, że chłopak może zauważyć, że tak perfidnie patrzy się na jego kapcie, więc po chwili odkaszlnęła cicho starając się opanować.
OdpowiedzUsuń-Nie miałam przy sobie różdżki, więc nie miałam innego wyboru jak wyciągnąć komórkę... Niektórzy tutaj boją się ciemności- Mruknęła pod nosem patrząc kątem na "Pana Policjanta", w końcu pod dłuższym zastanowieniu oddała jemu swoją komórkę, czując, że i tak nie wyjdzie na swoim, nawet jakby miała jakieś przekonywujące argumenty. Z skrzyżowanymi nadal rękoma na klatce spojrzała bezradnym wzrokiem na Jongina. Westchnęła ciężko, a zaraz potem swoje spojrzenie wbiła w prefekta... A dokładniej na jego palec, którym im groził. Chłopak wyglądał naprawdę śmiesznie, a wręcz nawet słodko... Piżama, klapki i groźna mina oraz jeszcze ten palcem, wyglądał trochę jak jej babcia, podczas, gdy groziła jej za zjedzenie wszystkich ciastek, które dopiero co upiekła. Na tą myśl uśmiechnęła się promiennie tylko w jego kierunku, mając znacznie lepszy humor.
-Przepraszamy, więcej się to nie powtórzy- Powiedziała z wyjątkowym radosnym tonem, nadal uśmiechając się w stronę prefekta, a zaraz potem zerknęła na Kaia, którego też najwidoczniej rozbawiła ta sytuacja. Grzecznie minęła "Pana Urocze Papucie", schylając głowę w formie przeprosin jak i szacunku po czym odeszła wraz z Jonginem. Kiedy byli już w bezpiecznej odległości wybuchła śmiechem, a starając się to ukryć zakryła swoje usta dłonią, aby go jakoś stłumić. Spojrzała z rozbawieniem na Jongina, po czym lekko szturchnęła go łokciem.
-Jongin... Jesteś zły?- Zapytała idąc w stronę zamku, powstrzymując się nadal od śmiechu.
Dobrze wiedziałem, że się ze mnie nabijają. Gdybym mógł, sam bym to zrobił, ale mi nie wypadało. Poza tym do śmiechu też mi nie było. Chłopak i dziewczyna poddali się jednak i postanowili wrócić do zamku, co uznałem za małe, osobiste zwycięstwo.
OdpowiedzUsuńPoczekałem, aż ta dwójka spokojnie odejdzie kilka kroków przede mną, po czym sam zebrałem się do powrotu. Aish, te dzieci. Spojrzałem na niebo usiane gwiazdami, które wskazywało naprawdę późną porę. Od dawna powinienem być już w łóżku i smacznie sobie spać, tymczasem latam po dziedzińcu za jakimiś smarkaczami, którym się zachciało nocnych wycieczek.
Wbiłem dłonie zaciśnięte w pięści do kieszeni kurtki i ruszyłem przed siebie. Mokre kapcie ślizgały się po trawie, co sprawiało, że droga powrotna była jeszcze trudniejsza. Kilka minut i potknięć dalej, znalazłem się jednak przy drzwiach wejściowych i wszedłem do zamku, kierując się prosto do swojego dormitorium.
[Z/L]
Zobaczył że dziewczyna często patrzy w dół. Wiedział, że chodzi o kapcie. Cały czas chciało mu się śmiać, chociaż chciał być poważny przy prefekcie.
OdpowiedzUsuńPo tej całej sytuacji i oddaleniu się od chłopaka, spojrzał na dziewczyne promiennym uśmiechem, gdy ta wybuchła śmiechem. Sam miał ochote to zrobić, ale wolał nie ryzykować, że zaraz ich dogoni nocny stróż w piżamie.
-Ależ skąd . Było na prawde zabawnie, niczego nie żałuje. - uśmiechnął sie szeroko - Chciałbym to powtórzyć, ale konsekwencje już by nie były takie wesołe.
Nadal miał w głowie tą czystą powage Sunggyu, która kompletnie nie pasowała do jego stroju w którym wyleciał z zamku. Przez dłuższy czas próbował stłumić śmiech, ale to było trudne.
Lekko szturchnął towarzyszkę i zaczął uciekać w strone zamku, cały czas się śmiejąc.
Odetchnęła z ulgą słysząc, że chłopak nie jest na nią zły. Powstrzymała się w końcu od śmiechu, po czym nabrała bardziej poważnej postawy i szła z nim krok w krok.
OdpowiedzUsuń-Też niczego nie żałuję, ale myślę, że drugi raz jakoś nie chcę spotkać prefekta w takiej sytuacji- Powiedziała uśmiechając się wesoło, spojrzała przed siebie widząc, że są coraz bliżej zamku. Jakoś nie żałowała tego, że straciła komórkę, bo w sumie w ogóle jej nie używała. Gdy chłopak lekko ją szturchnął, spojrzała na niego z rozbawieniem, a równocześnie lekkim zdziwieniem. Zaśmiała się wesoło po czym pobiegła za chłopakiem do zamku, z chęcią "oddania" jemu.
[Z/L]x2
UsuńPo skończonych zajęciach postanowiłem wybrać się gdzieś odpocząć, jak najdalej od wszystkiego i wszystkich. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę Błoni, by tam znaleźć jakieś spokojne miejsce dla siebie. Nie wiem czy uczniom wolno tu przychodzić, czy nie. Mało mnie to obchodziło w tym momencie. Chodziłem dość długo rozglądając się dookoła za jakimś miejscem, gdy w końcu znalazłem duże drzewo pod którym mogłem usiąść. Rozsiadłem się wygodnie i odetchnąłem głęboko czując przyjemny zimny wiaterek. Było mi jednak za mało, chciałem jakoś bardziej się orzeźwić. Przypomniało mi się, że ostatnio uczyliśmy się zaklęcia, dzięki któremu z różdżki tryska strumień wody. To by było idealne...tylko jak brzmiało to zaklęcie. Zastanowiłem się chwile po czym wyjąłem różdżkę.
OdpowiedzUsuń-Umm...Agua?-machnąłem niepewnie różdżką, lecz nic się nie działo.-Aquemen-machnąłem różdżką jeszcze raz ponownie na darmo.
Nagle usłyszałem czyjeś zbliżające się kroki. Świetnie, dopiero tu przyszedłem a już będzie mi ktoś przeszkadzał.
Ostatnio cierpiałem na brak cukru w krwi. Sześć godzin bez żadnej słodyczy. Przecież to największe tortury jakie mogły mnie spotkać. Dlatego zgrabnie zwiałem z dodatkowych lekcji i po cichu zabrałem jakieś cukierki z dormitorium. Nie wiedziałem czyje, ale znalezione, nie kradzione. No! Czyli teraz są moje.
OdpowiedzUsuńNie chcąc zostać złapanym przez prefektów, postanowiłem nie kręcić się po zamku. Wybrałem się na błonie. Po tylu dniach kiszenia się w pokoju postanowiłem zaczerpnąć świeżego powietrza. A co? Pożeranie słodyczy na łonie natury. Idealnie.
Moje piękna wyobrażenia pękły jak bańka mydlana, gdy tylko usłyszałem jak ktoś kaleczy zaklęcie. Moje uszy cierpiały.
Pokręciłem głową i bez ceregieli podszedłem do tej osoby.
- Po pierwsze seplenisz. Po drugie mówisz bez pewności. Po trzecie... Aguamenti. - Postanowiłem chłopakowi udzielić paru przydatnych rad i zaraz po tym się ulotnić. Jednak ja jak to ja musiałem na chwilę zawiesić na osóbce wzrok.
Ravenclaw... Kolejny Krukon. To jakaś sugestia losie?
Lu Han
Wpatrywałem się z chłopaka z lekkim grymasem na ustach. Za kogo on się ma, że sobie tutaj przychodzi i mnie poucza?! Z drugiej strony...teraz przynajmniej wiem jak poprawnie brzmi to zaklęcie.
OdpowiedzUsuń-Ta no..dzięki za radę wszechwiedzący, a teraz zmykaj bo zabierasz mi tlen z drzewka.-odpędziłem go gestem dłoni. Widząc jednak, że chłopak dalej stoi w miejscu przechyliłem głowę w jego stronę by spiorunować go wzrokiem. Przypatrywał się mi uważnie, więc ja postanowiłem zrobić to samo. Wyglądał jak...
-Przepraszam...ale czy Ty jesteś dziewczyną?-zapytałem unosząc brwi do góry.
Wyglądał jak stu procentowa mała dziewczynka. Na początku myślałem, że to chłopak i jak usłyszałem jego głos...ale teraz jak tak się przypatruje..to mam wątpliwości.
- Spokojnie. Jest tu dużo drzewek. Będę zabierać tlen z innych, więc nie martw się o to jedno - warknąłem, gdy chłopaczek odpędził mnie gestem dłoni. Co to miało być? Przyszedłem tu, aby obijać dupsko na łonie natury, ale zrezygnowałem z tego, aby dać temu gnojkowi przydatne rady. Niewdzięczny...
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie Krukon zaczął piorunować mnie wzrokiem. Nie pozostałem mu dłużny. Również zacząłem zabijać go spojrzeniem. A przynajmniej próbowałem.
- Przepraszam, ale czy ty jesteś ślepy? - odgryzłem się, wyciągając różdżkę. - Aguamenti - fuknąłem. Mimo wszystko uśmiechnąłem się łobuzersko, gdy chłopaczek został oblany przez strumień wody.
Lu Han
Przyglądałem się w spokoju chłopakowi, a gdy 'spiorunował mnie wzrokiem' nie wytrzymałem i roześmiałem się głośno. Co to miało być? Wyglądał jak pięcioletnia dziewczynka, której zabrano lalkę, czy czym one tam się bawią.
OdpowiedzUsuń-No sora, ale to nie ja wyglądam jak dziewczynka. Wolałem się upewnić...chociaż i tak nie jestem do końca pewny.-parsknąłem uśmiechając się lekko.
Nagle poczułem wodę na swoich ubraniach. Było mi teraz tak dobrze, jeszcze zimny wiaterek zawiał to już w ogóle. Od razu lepiej, nienawidzę takich upałów jak dzisiaj.
-Dzięki bardzo, nie dość, że przypomniałeś mi zaklęcie to jeszcze wyręczyłeś w ochlapaniu siebie wodą. Dobry z Ciebie człowiek, jednak.-pokiwałem głową rozbawiony, zerkając na chłopaka.
- Ciebie chyba ktoś upuścił, jak byłeś mały. - wywróciłem oczami, chowając różdżkę do rękawa. Po co marnować czas na pieklenie się? I to na dodatek na kolejnego Krukona? Muszę sobie zapisać i zakodować jak mantrę "Żadnych więcej kontaktów z Ravenclawem" lub "Omijać Krukonów bo szarpią moje delikatne nerwy". Coś w ten deseń. Chłopak właśnie wylądował na moją listę pod tytułem "Spalić mu dom!".
OdpowiedzUsuń- Do usług. Dałem ci lekcje teoretyczną i praktyczną. Możesz mi już lizać buty. - Mogłem go wrzucić do jeziora.
Westchnąłem cicho. Ja bym na jego miejscu trząsł się z zimna. Szła zima, powoli, ale szła. Czekam na śnieg, aby porzucać śnieżkami w niewinne osóbki.
Lu Han
-Z czego co pamiętam to nikt mnie nie opuścił, nie wiem jak z Tobą.-wzruszyłem lekko ramionami odwracając od niego wzrok. Nie chce mi się już na niego patrzeć. Czy każdy ze Slytherin jest taki sam jak ten dzieciak? Jeżeli tak to będę ich unikać szerokim łukiem, nie chce mi się męczyć z takimi osobami.
OdpowiedzUsuń-Ale mi lekcja, uhu. Pochwalę Cię, któremuś nauczycielowi to może będziesz im pomagał w prowadzeniu zajęć. Nadawał byś się.-prychnąłem wstając i otrzepując się z trawy. Podszedłem do chłopaka i zmierzyłem go wzrokiem. Jaki malutki, serio jak dziewczyna. Uśmiechnąłem się szeroko i potargałem mu włosy.-Śmieszna z Ciebie istotka.-roześmiałem się głośno.
On będzie pierwszym wyjątkiem na mojej liście. Specjalnie przeniosę go na pierwsze miejsce. Spalić mu dom. Moja lista, moje zasady.
OdpowiedzUsuń- Och dziękuję. Zadbam o to, abyś był wtedy moim asystentem. - Uśmiechnąłem się jadowicie, po czym podrzuciłem kilka razy opakowanie z cukierkami. Zapomniałem o moich kochankach przez tego gnojka. No cóż, wpakowałem kolejną czekoladkę do ust.
Chłopak wstał i ni z tego ni z owego potargał mi włosy. Pomińmy to, że one zawsze żyją swoim życiem. Tknął je.
- Hola hola kolego! Coś się tak zagalopował!? - zaśmiałem się i pstryknąłem chłopaka w czoło. Ma za swoje!
Lu Han
Co za dziwak mi się dzisiaj trafił. No ale przynajmniej mam się z kogo pośmiać, a to coś co lubię robić najbardziej. Westchnąłem głośno, łapiąc się za czoło, gdy ten mnie w nie pstryknął.
OdpowiedzUsuń-Agresator z Ciebie.-ściągnąłem brwi. Dopiero po chwili zauważyłem, że trzyma paczkę cukierków.-O cuksy.--wyrwałem szybko i zwinnie paczkę cukierków z jego dłoni i napakowałem sobie trochę do buzi.-Czekoladowe, następnym razem weź orzechowe, nie przepadam za czekoladowymi.-oddałem grzecznie paczkę cukierków i omijając go ruszyłem przed siebie.-Idziesz? Kurduplu?-odwróciłem się na chwilę by na niego spojrzeć, po czym wybuchłem głośnym śmiechem.
- Uważaj bo gryzę - odpowiedziałem, unosząc brew ku górze. Tak, jestem agresorem i jakbym mógł to bym każdego wkurzającego mnie człeka za fraki wytargał, ale za dużo przy tym roboty i babrania się.
OdpowiedzUsuńNagle chłopak wyrwał mi z łapek moje cukierki. Zamrugałem zdezorientowany, patrząc na swoje dłonie, w których nie było opakowania ze słodyczami. Co... Minęło parę sekund, a żyłka na moim czole zapewne zaczęła drgać niebezpiecznie.
- Oddawaj złodzieju moje dzieci! - warknąłem, podbiegając do niego i próbując odzyskać smakołyki. Gnojek był wyższy ode mnie. Cholera... - Cicho siedź! - Byłem pewny, że miał ubaw z tego jak skakałem, starając się zabrać to co moje. Do jakiego ja poziomu się zniżam?
Lu Han
-No, no. Kupię Ci kaganiec pod choinkę.-burknąłem
OdpowiedzUsuńObserwowałem w skupieniu chłopaka unosząc rękę z cukierkami do góry. Jakie to było zabawne. Roześmiałem się głośno łapiąc się za brzuch.
-Boże jak śmiesznie wyglądasz. Taki niby groźny...-nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.-Dobra masz, dzieciaku. Jeszcze się rozpłaczesz i naskarżysz.-zanim podałem chłopakowi cukierki napchałem sobie jeszcze kilka do buzi.-Jak już mówiłem, następnym razem mają być orzechowe.-oddałem mu cukierki i ruszyłem dalej.
- Jakiś ty hojny - rzuciłem zgryźliwe. Zaraz gnojkowi zarysuję paznokciami tą ładną twarzyczkę. Mogą mi dać karę na kilka miesięcy, a nawet wyrzucić ze szkoły. Ten bachor zranił moje uczucia! Albo po prostu dałbym mu kwas solny do wypicia, a tak na serio, to wlałbym w niego ten kwas.
OdpowiedzUsuń- Jestem za stary na kablowanie - odpowiedziałem i zabrałem to co moje, od razu mocno przytulając do siebie opakowanie słodyczy. Moje dzieci przeszły piekło przez te dwie minuty. Wybaczcie mi!
- Wybredny - podsumowałem, po czym wziąłem garść czekoladek, doganiając chłopaka i chamsko wepchnąłem mu je do ust. A niech się udławi.
Lu Han
-Wiem, wiem. Zawsze jestem hojny dla takich dzieciaczków jak Ty.-wzruszyłem lekko ramionami. W sumie to nie przeszkadzało mi towarzystwo tego kurdupla. Przynajmniej miałem się z kogo pośmiać, a już długo tego nie robiłem. Cudowne uczucie.
OdpowiedzUsuń-Czy ja wiem czy stary? Dla mnie wyglądasz na młodszego ode mnie...no ale mogę się mylić.-wzruszyłem ponownie ramionami po czym otworzyłem szerzej oczy, gdy chłopak wepchnął mi do ust cukierki.- Czy Ty chcesz mnie zabić? W sumie co to za pytanie, bo wiem, że chcesz.-prychnąłem z trudem połykając cukierki.
- Skromny - mruknąłem, starając się uspokoić. Znowu jakiś gnojek grał mi na nerwach. Dawałem się łatwo wyprowadzić z równowagi, a tak być nie powinno. Gdzie ten mój wewnętrzny spokój? Ach, no tak. Nie miałem go.
OdpowiedzUsuń- Mam 24 lata gnojku - oznajmiłem dumnie. Jeszcze parę lat i będę mógł narzekać na to, że się starzeję. Czy coś w tym guście. Byłem piękny i młody. Można mi było pozazdrościć.
- Tak, a ty uparcie nadal żyjesz - westchnąłem, patrząc na opakowanie. Zastanawiałem się czy nie zaryzykować i jeszcze raz wepchnąć mu garść cukierków do ust. Jednak szkoda mi było je marnować na tego dzieciaka.
Lu Han
Zakrztusiłem się cukierkami, gdy chłopak powiedział mi ile ma lat. Serio? 24? Wygląda na 14 a nie na 24.
OdpowiedzUsuń-Raju...nie wyglądasz na tyle. Ale w sumie...jak się przypatrzeć. To widać już pierwsze zmarszczki.-przytknąłem palec do jego czoła i zaraz szybko go zabrałem.
-No widzisz. Twarda ze mnie sztuka. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.-przewróciłem oczami uparcie idąc naprzód i co chwile zerkając na chłopaka, czy znowu nie próbuje wepchnąć mi do ust cukierków.
- Jakie zmarszczki? - spytałem, patrząc na niego z politowaniem. Nie miałem ani jednej zmarszczki. Wypraszam sobie. - Jestem piękny i wyglądam na młodszego. Masz zazdro? - spytałem retorycznie, przewracając w międzyczasie teatralnie oczami.
OdpowiedzUsuńGdzie z tym palcem? Już miałem plan, aby mocno zagryźć na nim swoje zęby, ale niestety szybko zabrał paluch. A szkoda.
- Im trudniej, tym więcej zabawy. Obiecuję się zemścić! - powiedziałem, wskazując na niego chamsko palcem. - Bądź lepiej ostrożny - dodałem z nutką rozbawienia.
- Och, prawie wyleciało mi z głowy... - Jak gdyby nigdy nic uniosłem dłoń i wyrwałem mu parę włosów.
Lu Han
-No zmarszczki. Chyba wiesz co to jest?-przewróciłem oczami po czym roześmiałem się głośno.-Piękny? Masz po prostu dziewczęcą urodę i to wszystko. A to nie robi z Ciebie pięknego, kolego.-prychnąłem zerkając na chłopaka.
OdpowiedzUsuń-Ehh co za maluch a jak fika.-westchnąłem głośno. Nagle poczułem jak chłopak wyrwał mi parę włosów, więc jęknąłem głośno. Zatrzymałem się w miejscu i odwróciłem w jego stronę. Podszedłem do niego bliżej i złapałem za podbródek unosząc jego głowę do góry.
-Czy Ty jesteś normalny?-syknąłem.-Ahh zapomniałem, nie jesteś. Największy dziwak jakiego w życiu spotkałem.-puściłem go i ruszyłem dalej.
- Wiem - odpowiedziałem, mrużąc oczy. Dziwak. Wpierw we mnie ciskał pioruńskim spojrzeniem, a teraz śmiał się z każdej mojej wypowiedzi. Albo ma coś z głową, albo dostał głupawki. Obstawiałem to pierwsze, bo już dał po sobie poznać, że było z nim coś nie tak.
OdpowiedzUsuńPo chwili znienacka chłopak złapał mnie za podbródek. Gdzie z tymi łapami? Ja nie wiem co on nimi wcześniej robił, a przyznam, że wiele czarnych scenariuszy przeszło mi przez myśl. Ohyda... W każdym razie był za blisko. Naruszał moją strefę.
- Ej... - fuknąłem, gdy ten ruszył dalej. Zero reakcji. Wyciągnąłem jeden cukierek i rzuciłem nim. Prosto w głowę. Mam cela. - Ten nienormalny dziwak ma imię - dodałem, a następnie dogoniłem go.
Lu Han
Ponownie zatrzymałem się w miejscu, gdy poczułem, że coś trafia w moją głowę. Jęknąłem zrezygnowany odwracając się do chłopaka. Jakoś tak, strasznie zaczął działać mi na nerwy teraz. Już nie chce mi się z niego śmiać, wkurza mnie.
OdpowiedzUsuń-No to jak masz na imię dziwaku?-przewróciłem oczami.-W sumie mało mnie to interesuje...no ale gadaj.-dodałem wzdychając ciężko.
- Wybacz mi ten niecny postępek, ale potrzebowałem włosy kogoś z Ravenclawu. - Nie wiedziałem czemu mu się tłumaczyłem, ale poczułem taką potrzebę. Och, chwila słabości.
OdpowiedzUsuńPokręciłem głową i uśmiechnąłem się delikatnie. Chłopak działał mi na nerwy, ale zaczynałem go lubić. To już postęp.
- Luhan - odpowiedziałem i znowu pstryknąłem go w czółko, śmiejąc się pod nosem. - A ty? - Wolałem znać imię osoby, której mam spalić dom.
Lu Han
-Po co Ci włos osoby z Ravenclaw?! Chyba nie chcesz się zmienić ani nic...?-spojrzałem na chłopaka niepewnie.
OdpowiedzUsuńKurde co by to było...nie nie, nie chce nawet o tym myśleć.
-Sehun.-powiedziałem cicho pod nosem.-Miło mi Cię poznać Luhan.-powiedziałem sarkastycznie uśmiechając się lekko.
Na jego słowa przybliżyłem palec do swoich ust.
OdpowiedzUsuń- Ta-je-mni-ca - odpowiedziałem. Miałem swoje jako takie niecne plany, z którymi nie mogłem i nie chciałem się dzielić. Bo by jeszcze wyszło szydło z worka i... nieważne.
- Sehun? - powtórzyłem, zastanawiając się nad czymś. - Ach, z drugiego roku? - spytałem, choć dobrze znałem odpowiedź na to. Byłem dość dobrze informowany jeśli chodzi o uczniów. A raczej lubiłem szperać w rzeczach Gyu i naszego woźnego. - Mnie również - odparłem, wciskając mu w łapy opakowanie ze słodyczami. - Mała przestroga. Jeśli obrazisz słodycze, a ja się o tym dowiem, to marny twój los - oznajmiłem i przejechałem palcem po szyi.
Lu Han
-Nie lubię tajemnic.-westchnąłem głośno. Nie lubiłem jak ktoś wpierw mówi, że ma jakieś zamiary, albo daje o tym jakoś do zrozumienia. A potem nagle mówi, że to tajemnica...to po co w ogóle zaczyna ten temat?!
OdpowiedzUsuń-Tak z drugiego roku. A Ty z którego jesteś?-zapytałem. Mało orientuję się kto jak ma na imię, czy z którego domu albo roku jest. Nie interesują mnie takie rzeczy to dlatego. Wziąłem posłusznie opakowanie i wyjąłem z niego cukierka, którego zaraz wsunąłem do ust.
-Nie obraziłbym nigdy słodyczy...ale następnym razem weź orzechowe.-pokiwałem głową. Spojrzałem na chłopaka i zaśmiałem się głośno. Śmieszny człowiek, śmieszny.
- Wyjaśnię ci innym razem. - No cóż, tak czy siak miałem zamiar się zemścić, więc wiedziałem, że na pewno dojdzie do następnego spotkania.
OdpowiedzUsuń- Piąty - odpowiedziałem krótko, rozglądając się wokół. Spodziewałem się, że w każdej chwili mógł zza krzaków wyskoczyć nasz kochany woźny, złapać mnie za fraki i zaprowadzić na końcówkę lekcji. A jakoś nie za bardzo mi się chciało.
- Niech ci będzie - odparłem, przekrzywiając główkę i uśmiechając się łobuzersko, po czym pomachałem palcem. - Masz zjeść wszystkie, żadnego nie zmarnować - dodałem, wskazując na cukierki. - No to do następnego razu Sehunnie. A tak na marginesie, masz seksowny tyłek - zaśmiałem się i machnąłem ręką na pożegnanie.
Lu Han [Z/L]
-Innym razem? Nie wiem czy będziesz miał możliwość.-pokazałem mu język. Od dzisiaj będę unikał tego cukierkowego chłopca. Czuje się strasznie zmęczony po tym czasie z nim spędzonym. Chociaż w sumie nie było tak źle...można powiedzieć, że trochę go polubiłem. Piąty rok..to dlatego uważa się za takiego co mu wszystko wolno...żeby się nie zdziwił.
OdpowiedzUsuń-No no postaram się zjeść.-przewróciłem oczami wkładając cukierki do buzi, a gdy usłyszałem dalsze słowa chłopaka ponownie się nimi zakrztusiłem.-Gdzie Ty się gapisz zboczeńcu?!-warknąłem i machnąłem leniwie ręką po czym ruszyłem w swoją stronę.
[Z/L]
Dopiero kiedy poczułem chłodny powiew wiatru muskające moje policzki, które gdyby nie podkład na pewno przybrałyby kolor jasnego różu, zebrałem się na odwagę by poruszyć temat piosenki, którą Yu Kwon mi przed chwilą zaśpiewał. - Ładna. Naprawdę ładna. - zacząłem, nadal krocząc wolno przed siebie i spoglądałem na księżyc odbijający się w tafli jeziora znajdującego się niedaleko. - I to... prawdziwe? Znaczy... w sensie... przeżycia. - "Boże..." zacząłem ganić się w myślach. Czemu mi nagle odebrało mowę?
OdpowiedzUsuń- Sungjong
Zacząłem przybierać rumieńców przez wiejący wiatr. - Dziękuję, - uśmiechnąłem się lekko, po czym zatrzymałem. - Prawdziwe... Zaśpiewałem Ci piosenkę, która nigdy nie ujrzy światła dziennego... - westchnąłem. - Usiądziemy może pod tamtym drzewem? - wskazałem na piękne bujne zielone drzewo, które rosło nad jeziorem.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego nie chcesz by ujrzała? - spojrzałem na niego zdziwiony. Zastanawiałem się czy to przez to, że chłopak nie chce się dzielić swoimi przeżyciami, czy po prostu nie wierzy w swój talent. - Przecież to dobra piosenka... może nie nadaje się na taką, by się promować w kpopie, ale na pewno znaleźli by się ludzie, którzy by ją docenili.
OdpowiedzUsuńPrzesunąłem wzrok tam, gdzie wskazywał jego palec i bez słowa ruszyłem w tamtym kierunku (przenosimy się nad jezioro, czy zostajemy tu? xD Jak tam to zrób z/l x2 i napiszę juz tam)
- Sungjong
[Z/L x2]
OdpowiedzUsuńWędrowałem z wolna przez tereny przy szkole, praktycznie jak każdego dnia. To późna jesień, ale słońce dalej ogrzewało zmęczoną twarz, a jego blask znacznie upiększał kolorystykę przyrody o tej porze roku. Usiadłem przy dużym kamieniu, dość niedaleko bijącej wierzby. Plecy dawały o sobie znać, kiedy tylko oparłem się o twardy głaz. Mogłem odpuścić sobie dzisiaj koszykówkę, ale po co... znowu przestałem czuć kolano, a może po prostu przyzwyczaiłem się do bólu do tego stopnia, że nie czułem już nic? Masochista... Po chwili chwyciłem swój szkicownik i zacząłem rysować. Chciałem ująć wierzbę w sposób dynamiczny, ale nikt nie chciał do niej podchodzić tego dnia, cóż za grzeczni i ostrożni ludzie, albo po prostu źle trafiłem. Cóż... dzień zapowiadał się na długi i pełny straszliwej pustki.
OdpowiedzUsuńPo powrocie z Hogsmeade udałam się na Błotnie. Lubiłam to miejsce, a jak na razie było jeszcze jasno i można było spokojnie spacerować. Wcześniej zostawiłam kurtkę w dormitorium i teraz było mi lżej bez zbędnego bagażu. Na zewnątrz było mało osób, ale moją uwagę szczególnie przykuł chłopak siedzący przy kamieniu z, chyba rysownikiem i patrzący z błyskiem w oku na wierzbę. Podeszłam do niego wolno. Teraz włączył mi się tryb nieśmiała. Westchnęłam cicho. Podeszłam do kamienia przy którym siedział.
OdpowiedzUsuń- Cześć. - przywitałam się cicho. Mając nadzieję, że nie przeszkodziłam mu zbytnio w wykonywanej czynności.
Park Jiyeon~
Odwróciłem się z wolna, ciągle szkicując, zupełnie jakbym nie musiał obserwować ani kartki, ani widoku.
OdpowiedzUsuń- Uhm, witaj. - Odparłem zmęczonym głosem, po czym szybko wróciłem wzrokiem do papieru. - Zaraz zaraz... - szepnąłem pod nosem, po czym znowu przeniosłem wzrok na dziewczynę stojącą obok. W jednej chwili zacząłem przerzucać wzrok to z niej na wierzbę i odwrotnie, aż zakręciło mi się w głowie. Jednak prawie w tym samym momencie wybiłem sobie z głowy ten jakże głupkowaty pomysł. Machnąłem zrezygnowany ręką, uśmiechając się do niej.
-Chcesz się przysiąść? - Zaproponowałem szybko.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i mruknął ciche "Witaj". Już myślałam, że mu przeszkodziłam i chciałam się wycofać, ale zaczął dziwnie spoglądać, to na wierzbę, to w moją stronę. Szepnął coś pod nosem i szybko zwrócił się do mnie.
OdpowiedzUsuń-Chcesz się przysiąść? - zaproponował, na co pokiwałam głowa na tak. Usiadłam obok i popatrzyłam w jego stronę.
- Jak masz na imię? - zapytałam i zmrużyłam oczy, bo słońce niemiłosiernie mnie raziło.
Ta w odpowiedzi jedynie skinęła, po czym usiadła obok mnie. Chciałem spytać jak się nazywa, ale uprzedziła mnie w tejże czynności.
OdpowiedzUsuń- Jak masz na imię? - Zmrużyła oczy, pewnie przez słońce, które jeszcze w miarę mocno oświecało wszystko dookoła.
- Jestem Soohyun. Kim Soohyun. - Rzuciłem szybko, a ty? - Obserwowałem ją z ciekawością, po czym poczułem, że coś chodzi mi po dłoni. Podskoczyłem jak poparzony, po czym strzepałem z ręki czarnego pająka. Usiadłem na swoje miejsce jak gdyby nigdy nic, a moje ciało przeszły ciarki na tyle silne, że lekko mną zarzuciło. - To jak się nazywasz? - Spytałem ponownie, udając że nic się nie stało.
- Park Jiyeon. - odpowiedziałam kiedy chłopak już usiadł. Widziałam tego pająka jak wszedł na jego dłoń, ale zdążył go zrzucić zanim go uprzedziłam. Ale to małe stworzonko dalej stało kawałek od nas. A ja naprawdę ich nie cierpiałam. Tak więc nie zdziwiłam się zachowaniem Soohyun'a. Czarny pająk nagle zaczął przybliżać się. I nagle przypominało mi się jedno z zaklęć z ostatniej lekcji. Wyciągnęłam różdżkę.
OdpowiedzUsuń- Duro. - wypowiedziałam,a ten zamienił się w kamień - Nie martw się. - zwróciłam się do chłopaka - Później go odczaruje.
Ledwo się obejrzałem, a pająk został zamieniony w kamień. Cóż, zachwyciłem się jej zdolnościami transmutacyjnymi. Jej imię brzmiało Jiyeon, bardzo przypominała mi jedną przyjaciółkę z czasów dzieciństwa, nawet aż za bardzo...
OdpowiedzUsuń- Cóż, nieźle władasz różdżką. U mnie na roku niektórzy dalej nie wiedzą jak zmienić zwierzaka w kielich... Jak tak w ogóle można... Czwartoklasiści na dodatek. - Złapałem się teatralnie za serce. - A właściwie, to na którym roku jesteś? - Spojrzałem nań zaciekawiony. Zwykle nie stosowałem magii do spraw przyziemnych, mimo lęku wolałem strącić pająka, niż zmieniać go dla własnej wygody, czy zabijać. Tak samo nie rozumiałem czemu niektórzy używają zaklęć, do odrabiania prac domowych. Może ja po prostu jestem inny? Myśli zaczęły oblegać moją głowę, lecz ja dalej rysowałem, a na kartce przy zarysie wierzby zaczął pojawiać się anioł.
- Jestem na drugim roku. - powiedziałam z uśmiechem - I dziękuję. Ale tak naprawdę, niektórzy u ciebie jeszcze na czwartym roku nie opanowali tak prostych zaklęć? Rzeczywiście jak tak można. - zaciekawiłam się tematem. Ale widząc jak Soohyun spogląda na pająka, przeniosłam wzrok tam. Wypowiedziałam zaklęcie odwrotne od "Duro" i ten nagle ożył, uciekając w stronę jakiś kwiatków.
OdpowiedzUsuń- A tak właściwie, do jakiego domu należysz? - byłam ciekawa, ale nie musiał mi odpowiadać. Choć wiedziałam, że nie do mojego. To było jasne, szczególnie, że nigdy nie widziałam go w dormitorium Ślizgonów.
- Ohh drugi rok. - Pokiwałem głową. - Niestety, na roku można mieć także mniej kumatych. - Parsknąłem śmiechem. Woń kwiatów była wspaniała, wciągnąłem głęboko powietrze i spojrzałem na kartkę. Nie zdziwiło mnie to, że pojawiło się tam coś, co nie było zamierzone. Delikatnie przejechałem opuszkami palców po kartce, ciągle zastanawiając się jak pozbyć się problemu, kiedy nagle Jiyeon się odezwała, a ja szybko się ocknąłem.
OdpowiedzUsuń- A tak właściwie, do jakiego domu należysz? - Zapytała mnie dość zaintrygowana.
- Mój dom? Aigoo. Faktycznie. Ludzie ciągle mnie o to pytają, kiedy nie mam na sobie szaty, czy ubrań szkolnych. - Zaśmiałem się. - Jestem z Gryffindoru. - Wypaliłem. - Za to ty wyglądasz mi na panią mroku, czyżby Slytherin? - Wyszczerzyłem się, bardzo dobrze zdając sobie sprawę z tego, iż mam rację.
- Zgadłeś. Czyżbym rzeczywiście wyglądała na mroczną? - teraz to ja parsknęłam śmiechem obserwując Soohyun'a. - Tak więc jesteś z Gryffindoru. Już na jedną osobę od was wpadłam, dosłownie. - znów się zaśmiałam. Czyżbym miała wesoły dzień dzisiaj?
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę zapanowała między nami cisza, ale raczej zdawało mi się że nie niezręczna.
Sięgnęłam do szaty, ale wyczułam tylko puste opakowanie po cukierkach czekoladowych.
- Poczęstowałabym cię, ale już zjadłam.
- Może troszkę. - Uśmiechnąłem się serdecznie. - Widzisz, to przeznaczenie.-
OdpowiedzUsuńW jednej chwili wyjąłem z kieszeni kredki i zacząłem nadawać mojemu aniołowi pod wierzbą kolorów. Odgarnąłem grzywkę z czoła i spojrzałem na Ji, która bawiła się opakowaniem po cukierkach.
- Poczęstowałabym cię, ale już zjadłam. - Powiedziała lekko zawiedziona.
- Spokojnie, tym razem to ja cię poczęstuję. - Odparłem. - Cassis! - Zawołałem i cmonkąłem delikatnie kilka razy. A zza kamienia wybiegł ryś ze skórzanym woreczkiem w zębach. - Podaj mi to malutka. - Powiedziałem słodkim głosem, po czym Cassis przemieniła się w szczura i szybko wdrapała na moje ramię, by polizać mnie po policzku. - A więc... chcesz cukierka? - Rozwiązałem worek i skierowałem go w stronę Jiyeon, uśmiechając się.
- Skoro mówisz, że przeznaczenie to chyba rzeczywiście tak jest. - powiedziałam i zobaczyłam jak chłopak wyciąga z kieszeni kredki i skupia się na namalowanym przez niego widoku. Bynajmniej zdawało mi się, że malował wierzbę. A kiedy powiedziałam, że nie mam cukierków, ten zabrał głos.
OdpowiedzUsuń- Spokojnie, tym razem to ja cię poczęstuję. Cassis! - zawołał i zacmokał. I nagle zza kamienia wybiegł ryś ze skórzanym woreczkiem w zębach. - Podaj mi to malutka. - powiedział słodkim głosem, po czym jego zwierzątko przemieniło się w szczura i wdrapała się po jego ramieniu, by polizać po policzku. Patrzyłam na to wszystko zainteresowana. Słodka scena.
- A więc... chcesz cukierka? - Soohyun zwrócił się do mnie i przysunął woreczek w moją stronę.
- Chętnie. - odparłam i wzięłam jednego cukierka. - Bardzo fajny zwierzak. - powiedziałam z uznaniem. - Chcesz poznać moją sowę. Kiri! - zawołałam i wyciągnęłam rękę, a moja słodka dziewczynka wylądowała mi na ręce.
- Ji postanowiła zaprezentować mi swojego towarzysza. Sowa była naprawdę piękna i wyglądała nadzwyczaj dumnie. - Wspaniała prezencja, dziobie? - Spytałem cichutko śmiejąc się oraz przyglądając Kiri.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie dziobie. - odparłam - Możesz spokojnie ja pogłaskać po głowie. Ale musisz zrobić na niej świetne pierwsze wrażenie, bo później nie będzie cię lubiła. - zaśmiałam się - Wyciągnij rękę. - poprosiłam.
OdpowiedzUsuńSłuchając tego co mówiła Ji, zrobiłem komiczny grymas i wyciągnąłem rękę tak jak poprosiła. - Nie dziobie, ale pewnie połyka w całości? Nie? - Zachichotałem. - Ja zawsze robię świetne pierwsze wrażenie. - Odezwał się mój narcyzm.
OdpowiedzUsuń- Może tak, może nie. - również zachichotałam i patrzyłam jak moja Kiri podleciała siadając na ręce Soohyuna. I po chwili zanim zdążył coś zrobić, dosłownie zaczęła miziać się o jego policzek.
OdpowiedzUsuń- No jak widać, na niej rzeczywiście zrobiłeś świetne wrażenie. Nie do każdego się tak tuli. - znów parsknęłam śmiechem.
- Widzisz, ma się ten urok osobisty. - Parsknąłem i pogłaskałem sowę po głowie. - Urocze stworzenie. - W jednej chwili Cassis podreptała bliżej i patrząc na Kiri polizała ją po dziobie. - Chyba ją polubiła, bo rzadko tak reaguje mały agresor. - Zagryzłem wargę, lekko mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuńObserwowałam jak Soohyun głaszcze Kiri, a w jednej chwili Cassis, podreptała do niej i polizała ją po dziobie. Znów taki słodki obrazek.
OdpowiedzUsuń- Szkoda, że nie mam aparatu. Tylko zrobić zdjęcie takiej uroczej sceny. - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
W jednej chwili chłopak zagryzł wargę i zmrużył oczy.
- Coś się stało? - z jednej strony głupie pytanie, ale z drugiej lepiej wiedzieć co się dzieje.
- Coś mi się przypomniało, więc chyba muszę wracać i to pędem. - Odparłem lekko rozkojarzony, wpatrując się w klatkę piersiową anioła. - Przepraszam. Spotkamy się jeszcze? - Spytałem, raptownie podnosząc się z trawy.
Usuń- Nie przepraszaj. - również się podniosłam otrzepując ubranie. - A co do spotkania, to myślę że raczej tak. - uśmiechnęłam się.
Usuń- Kiri. - przywołałam sowę która usiadła mi na ramieniu. - No to do następnego razu. - pożegnałam się i powoli zaczęłam oddalać w kierunku wejścia do zamku.
- Do zobaczenia! - Powiedziałem, po czym zacząłem biec do szkoły, a za mną Cassis przemieniona w wilka. W końcu dzień nie był samotny.
Usuń[Z/L]
Usuń[Z/L]
UsuńPo skończonych zajęciach postanowiłem udać się w jakieś ciche i spokojne miejsce na ternach błoni. Byłem zmęczony, sam nie wiem czym, a odkąd pamiętam zawsze miałem dużo...nawet za dużo energii. Szedłem niepewnie przed siebie co chwilę rozglądając się czy nikt mi przypadkiem zaraz tu nie wyskoczy. W sumie to najbardziej obawiałem się Gyu...przecież Jongin go tu spotkał...w piżamie. Chciałbym to zobaaaczyć! Zmachałem się trochę, więc postanowiłem usiąść pod dosyć sporym drzewem i trochę odpocząć.
OdpowiedzUsuńMiałam już iść w stronę sali, gdzie uczyliśmy się obrony przed czarną magią, kiedy spostrzegłam, że na dworze panuje bardzo ładna pogoda. Pospiesznie skierowałam się więc na salę wejściową, by za chwilę znaleźć się na świeżym powietrzu. "Nigdy nie byłam na błoniach", pomyślałam. Nogi same mnie tam poniosły. Szłam z głową w chmurach, oglądając zadbane drzewa oraz wszystkie rośliny, które aż tryskały zielenią. Nie wiedząc kiedy zaszłam trochę dalej i wtedy zauważyłam chłopaka, który również się tu kręcił. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc usiadłam pod jednym z drzew, potężnym, wyglądającym na bardzo stare, aczkolwiek wydało mi się najpiękniejsze. Najpewniej była to wierzba. Usiadłam pod nią i delikatnie oparłam się o jej pień, przymykając oczy. Chwilę później poczułam dziwne wrażenie, że po moich plecach coś się przesuwa. "Drzewa nie umieją chodzić...", pomyślałam, coraz bardziej zdezorientowana.
OdpowiedzUsuńNagle poczułem jakby ktoś usiadał po przeciwnej stronie drzewa. Przestraszyłem się trochę...a co jeśli to Gyu, albo inny prefekt i właśnie rzuca na mnie jakieś zaklęcie?! Wychyliłem się trochę zza drzewa i spojrzałem na mojego nowego towarzysza. Była to dziewczyna..w takim razie nie ma się czego bać! Uśmiechnąłem się do siebie po czym wstałem i otrzepałem się, by w końcu podejść do dziewczyny.
OdpowiedzUsuń-Hejooo!.-machnąłem energicznie dłonią cały czas się uśmiechając.
Zastanawiałam się właśnie, co jest nie tak z tym drzewem, gdy usłyszałam nagle powitanie, prawdopodobnie skierowane do mnie. Uniosłam głowę ze zdziwieniem wypisanym na twarzy i zauważyłam chłopaka, który szedł w moją stronę. Był to ten sam chłopak, któremu przed chwilą nie chciałam przeszkodzić.
OdpowiedzUsuń- Ee... Cześć - powiedziałam nieśmiało, lekko uśmiechając się i również wstałam.
Przyjrzałem się dokładniej dziewczynie...jestem pewny, że skądś ją kojarzę. Po chwili spojrzałem na jej zimowy szalik i wszystko było jasne.
OdpowiedzUsuń-Jesteś z Gryffindoru, mam racje? Jestem tego pewien. Nazywam się Park Chanyeol i również jestem z Griffinodru. -uśmiechnąłem się szeroko, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
[OMOMOMO, zupełnie zapomniałem, że mamy zimę >.<]
Poczułam na sobie jego lustrujący wzrok.
OdpowiedzUsuń- Tak, jesteśmy z jednego domu - rozpromieniłam się. - Ja nazywam się Kwak Soojin - popatrzyłam na jego wyciągniętą dłoń i uścisnęłam ją. - Dlaczego nie jesteś w dormitorium? - palnęłam głupio.
[EJ, JA TAK SAMO I WYJEŻDŻAM Z ŁADNĄ POGODĄ, ZIELONYMI ŁĄKAMI XDD]
-Wiedziałem! - zaśmiałem się cicho.- W takim razie miło mi Cię poznać Soojin.- ścisnąłem delikatnie jej dłoń, którą zaraz puściłem.- W sumie...bardzo lubię zimę i postanowiłem trochę się przejść. Popodziwiać widoczki..wiesz.- zarechotałem.- A Ty? Czemu nie siedzisz przed kominkiem z innymi?- uśmiechnąłem się delikatnie.
OdpowiedzUsuń[WEŹ NIC NIE MÓW, CO ZA WSTYD XDDD]
- Mnie ciebie również - skinęłam głową. Kiedy uścisnął moją dłoń musiałam przyznać, że jest bardzo ciepła jak na zimową porę. - Masz rację, w zimie też jest coś wyjątkowego - przyznałam. - Właściwie miałam wziąć się za naukę, ale jeszcze nigdy nie byłam na Błoniach i... Pomyślałam, że w sumie mogę iść - wyjaśniłam. - Zimno trochę - zatrzęsłam się lekko.
OdpowiedzUsuń[TO PRZEZ TĘ POGODĘ ZA OKNEM XDDDD]
OdpowiedzUsuń-Yhym zima jest bardzo wyjątkowa. Pięknie na zewnątrz i można świetnie się bawić w śniegu.-uśmiechnąłem się lekko, rozglądając dookoła.- Uuuu do nauki!- roześmiałem się- W sumie ja też jestem tu pierwszy raz. I powiem Ci, że nawet mi się tutaj podoba...jest tu jakiś taki urok..nie wiem.-uśmiechnąłem się wzruszając lekko ramionami.- Zimno Ci? Możemy gdzieś się przejść, albo wrócić do szkoły, jak chcesz?-spojrzałem na dziewczynę zmartwiony.
OdpowiedzUsuń- Masz rację - roześmiałam się na wspomnienie dzieciństwa. - Moja siostra poprosiła mnie kiedyś, bym pokazała jej, jak wygląda bałwan, więc obrzuciłam ją śniegiem i kazałam iść do lusterka - zachichotałam. - Tak, bije jakaś aura... - westchnęłam. - Huh, w porządku. Możemy się przejść - zgodziłam się, widząc jego zmartwioną minę i posłałam mu serdeczny uśmiech. Wcisnęłam ręce do kieszeni i powoli ruszyłam w stronę jeziora.
OdpowiedzUsuńWyszliśmy razem z Dongwoo na zaśnieżone błonia, kierując się w stronę jeziora. Sama byłam ciekawa, czy już pojawił się na nim lód. Jeśli tak, ktoś z pewnością tam szalał na łyżwach. W pobliżu jednak nie kręciło się zbyt wielu uczniów, odstraszało ich pewnie panujące zimno. Szłam przed siebie, patrząc na swoje nogi i uważając, aby się gdzieś nie poślizgnąć. Śnieg skrzypiał pod naszymi nogami, a za nami tworzyły się w nim ślady butów, których dookoła nie było zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńWcisnęłam ręce głębiej do kieszeni, zerkając co jakiś czas na chłopaka idącego obok mnie. Spadające płatki śniegu przykleiły mu się do rzęs, a on najwyraźniej w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie i opuściłam wzrok, znów przyglądając się swoim ośnieżonym butom.
- Lubię zimę - powiedziałam cicho. Przez cały czas szliśmy w ciszy i chciałam go jakoś zaczepić, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy. To trochę żałosne, ale nigdy nie byłam zbyt dobrym materiałem na rozmówcę. Odchrząknęłam cicho i podniosłam głowę, pytając głośniej. - Umiesz jeździć na łyżwach?
Spacerowałem powoli u boku Yeonrin, spoglądając na nią od czasu do czasu, co za każdym razem wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Dziewczyna opatuliła się szczelnie przed zimnem, ale jej odkryte policzki i tak poróżowiały od kontaktu z chłodnym powietrzem i śniegiem opadającym bez przerwy na ziemię. Wyglądała jeszcze bardziej słodko niż zwykle, a białe płatki poprzyczepiane gdzieniegdzie do jej włosów tylko dodawały jej uroku.
OdpowiedzUsuńChciałem coś powiedzieć by przerwać panującą pomiędzy nami ciszę, ale wszystko totalnie wyleciało mi z głowy. Miałem wrażenie, że to moje ciało płata mi jakieś figle, więc poczułem ulgę kiedy Yeonrin się odezwała.
- Też ją lubię - wyznałem, uśmiechając się jak głupi do sera. - Jest wtedy naprawdę pięknie... No i lubię śnieg.
W oddali majaczyło się szkolne jezioro, ale nie widziałem w tamtej okolicy ani jednej żywej duszy (martwej zresztą też...). Wszyscy uczniowie chyba uznali, że jest zbyt zimno na takie zabawy, więc zamiast tego zostali w swoich ciepłych dormitoriach.
Spojrzałem na dziewczynę po raz kolejny, kiedy spytała czy umiem jeździć na łyżwach. Przytaknąłem głową kilkakrotnie.
- Co prawda jeździłem na nich tylko kilka razy, ale szło mi całkiem nieźle. A ty?
Od razu pomyślałem o tym, że skoro na jeziorze i tak nikogo nie ma, to moglibyśmy pójść trochę pojeździć. Nie mieliśmy jednak przy sobie łyżew, więc nieco zawiedziony opuściłem głowę w dół. Zawsze można było trochę poślizgać się po lodzie w butach, więc uznałem, że chyba mogę zaproponować to Yeonrin. Bałem się jednak cokolwiek powiedzieć, przez co po prostu skierowałem nas odrobinę w stronę jeziora licząc na to, że sama zrozumie.
Podniosłam głowę i od razu zauważyłam uśmiechniętą twarz chłopaka. Nie mam pojęcia dlaczego, ale za każdym razem, gdy na niego zerkałam, uśmiechał się do mnie, przez co sama mimowolnie robiłam to samo. Musiał być najwyraźniej zawsze w dobrym humorze, skoro za każdym razem reagował tak samo.
OdpowiedzUsuń- Nie bardzo - przyznałam, znów opuszczając głowę. Nigdy nie byłam szczególnie wysportowana, no i czasem trudno było mi utrzymać równowagę, przez co nauka jazdy na łyżwach nie poszła mi zbyt dobrze. - Jeździłam kilka razy, ale nie jestem raczej stworzona do takich rzeczy.
Idąc ze schowaną w szaliku twarzą, wciąż spoglądałam kątem oka na idącego obok Dongwoo. W którymś momencie skierował się w stronę jeziora i dotarło do mnie, że pewnie teraz sam chciałby na nie wejść.
- Myślisz, że już zamarzło? - spytałam niepewnie. Wcześniej też mnie to ciekawiło, ale teraz przynajmniej miałam okazję, aby o to spytać. Dotąd nie miałam okazji sprawdzić tego sama, no i nie miałam też kogo o to spytać, więc nie miałam pojęcia, czy będzie dało się w ogóle wejść na lód.
Przytaknąłem głową kilkakrotnie kiedy Yeonrin wyznała, że niezbyt dobrze jeździ na łyżwach. Było to zrozumiałe, a do tego stawiało mnie w nieco lepszym świetle, bo sam nie byłem w tym mistrzem, a naprawdę nie chciałem zrobić z siebie debila. Pomyślałem sobie, że jeśli naprawdę będę sobie radził z tym lepiej niż ona, to może mógłbym trochę jej w tym pomóc.
OdpowiedzUsuń- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem na pytanie Yeonrin, śmiejąc się cicho pod nosem. - Ale pewnie tak. Ostatnio jest dosyć zimno.
W sumie to nie ufałem zbytnio naturze, bo w końcu lód mógł być wciąż zbyt cienki by można było po nim jeździć, ale wiedziałem, że szkoła zakazałaby uczniom rzeczy, które są zbyt niebezpieczne. Nikt nie powiedział jednak ani słowa na ten temat, a łyżwy na szkolnym jeziorze były w Hogwarcie stałą atrakcją, więc podejrzewałem, że sam dyrektor zatroszczył się o odpowiednie środki bezpieczeństwa.
Zbliżaliśmy się coraz bardziej do jeziora, na którym można już było bez problemu dostrzec warstwę lodu. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, wybiegając odrobinę do przodu, po czym odwróciłem się tyłem do jeziora by móc na nią spoglądać.
- Chcesz trochę pojeździć? - spytałem ją.
- Racja - przyznałam, kiedy chłopak wspomniał o pogodzie. Od jakiegoś czasu naprawdę było już zimno, no i codziennie termometry wskazywały temperatury minusowe, więc jezioro musiało zamarznąć, nawet jeśli tylko w jakimś stopniu. Resztą pewnie zajęła się magia.
OdpowiedzUsuńW drodze nad jezioro Dongwoo wyprzedził mnie, ciesząc się przy tym jak dziecko. Starałam się go dogonić, ale bieganie w śniegu nie było takie proste, bo warstwa białego puchu zapadała się pode mną, spowalniając mój chód. Odetchnęłam z ulgą, kiedy chłopak się zatrzymał i odwrócił w moją stronę, aby na mnie zaczekać. Zrobiło mi się trochę głupio na myśl, że tylko go spowalniam, tym bardziej, że stał tam i obserwował jak maszeruję, ale nie umiałam niestety nic na to poradzić. W końcu doczłapałam się do chłopaka, brnąc w śniegu, i uśmiechnęłam się do niego.
- Chętnie - odpowiedziałam, kiwając głową. - Dawno nie jeździłam na łyżwach. - Informacja ta mnie zmartwiła, bo naprawdę dawno tego nie robiłam, a i wtedy byłam w tym dość kiepska. Poza tym bałam się, że zdążyłam już zapomnieć jak się w ogóle używa łyżew, ale głupio było mi odmówić chłopakowi, bo ten wydawał się być wyraźnie entuzjastycznie do tego nastawiony. No i w dodatku naprawdę chciałam spędzić z nim trochę czasu, więc odepchnęłam od siebie zbędne myśli i ruszyliśmy dalej, docierając do samego brzegu jeziora.
[Z/L] x2
Gdy tylko opuściłam mury zamku wzbiłam się w powietrze. Leciałam prosto przed siebie nie przejmując się zupełnie tym, gdzie chciałam polecieć, pragnęłam oddać się tylko wolności. Ta zima była wyjątkowa. Uczniowie zdobywali coraz więcej punktów dla swoich domów, zawierało się coraz więcej przyjaźni, a no i te wszystkie romanse. Byłam ciekawa, kiedy w końcu ja będę tak szczęśliwa jak te różne parki. Od dawna marzyłam o miłości, o tym by być z kimś tak blisko, by czuć bicie jego serca i przeżywać z tym kimś wspaniałe chwile. Pomimo mojego wiecznego optymizmu, ta jedna rzecz mnie dobijała. Długo czekałam, z myślą, że miłość może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie. Ciągle w duchu się pocieszałam, że przecież jeszcze mam czas, ale patrząc na te wszystkie zakochane gołąbeczki pragnęłam tego jeszcze bardziej. Na bal pewnie też nie pójdę, no bo niby z kim. Może uda mi się następnym razem... Zamiast oddać się swojej pasji, ja zwykle miewałam takie myśli. Podczas latania gdybałam o wszystkim rzeczach. Wzbiłam się ponad chmury i zatrzymałam się na chwilę. Poczułam delikatny wiatr, uwielbiałam to uczucie. Wzięłam kilka głębszych oddechów, by już po chwili skierować się, wprost pionowo w dół. Podniecała mnie ta adrenalina, dlatego pędziłam najszybciej jak tylko mogłam. Pech chciał, że prawię nie zdążyłam zareagować, gdy nagle mym oczom ukazała się wierzba bijąca. Leciałam wprost na nią, tak zwane zderzenie czołowe - byłam bliska tego. Jednak latanie na miotle miałam w jednym palcu i w ostatniej chwili udało mi się przelecieć pomiędzy jej konarami i już ponownie byłam kilka centymetrów nad ziemią. Postanowiłam, że to na dzisiaj mi wystarczy, dlatego wróciłam do szkoły.
OdpowiedzUsuń[Z/L]